Owoce, fruits, owoce, fruits... bez nich mogłabym popaść w jakąś depresję. *.* Ubóstwiam owoce ponad wszystko, bardziej nad wszelakie przetwory mleczne, kisiele, galaretki czy słodycze.
Do moich ulubionych należą wszelkie cytrusy - pomarańcza, grapefruit, mandarynka, limonka, klementynka, nawet cytryna - jem je nie tylko tak normalnie, ale też wyciskam sobie z nich sok, robię różne koktajle, dodaję do herbaty np. sok wycisnięty z pomarańczy, robię z nich dżemy. ;D Pychota. Ale najlepsze cytrusy są w sezonie zimowym.
Natomiast w sezonie letnim wcinam jak głupia ciemne winogrona, jagody, jeżyny, maliny i truskawki. Mama zazwyczaj kupuje od innych ludzi handlującymi owocami leśnymi, bo my jeśteśmy zbyt wygodni, ale też jakoś tak nie mamy czasu i robimy dżemy, konfitury, zamrażamy, żeby potem dodać do jogurtu naturalnego. Obie, z rodzicielką, mamy fioła na punkcie truskawek i malin.
I jeszcze czereśnie, ale nie wiśnie, bo wiśnie nie są słodkie, przynajmniej u mnie w ogrodzie. Za to jasne czereśnie - niebo w gębie. I bym zapomniała przez tę całą ekscytacje o twardych, zielonych jabłkach.