Dom:Slytherin Ranga: Zastępca Ministra Punktów: 1709 Ostrzeżeń: 0 Postów: 436 Data rejestracji: 24.01.09 Medale: Brak
Jak narazie to kina jeszcze nie odwiedziłam. U mnie ten film w kinie pojawi się najprawdopodobniej dopiero za jakiś miesiąc, a dalej nie chce mi się jechać. Jak narazie ograniczyłam się do obejrzenia filmu w internecie. Niestety wersja kinowa, po angielsku, no ale to było jeszcze przed premierą w Polsce więc nie ma co narzekać. Wystarczyło mi to, aby wyrobić sobię opinię na temat tego filmu. Jestem szczerze rozczarowana. Pominięto wiele treści. Spalenie Nory było zbędne, bo takiego wydarzenia w książce wogóle nie było. Żałosne było Gdy Ginny wiązała buta Harry'emu. Cały wątek związku Harry'ego i Ginny do bani. Wszystko było tak sztywno pokazane, wręcz sztucznie. Przez cały film Radcliffe był taki...sztywny. Brakowało mi wątku z Fleur i Billem.
Ogólnie jestem rozczarowana. Po wszystkich zapowiedziach oczekiwałam czegoś innego...- lepszego.
__________________
Można odejść od swoich bliskich, zaakceptować koniec istnienia, można pożegnać się z życiem, ale najciężej jest pożegnać się z muzyką...
"Music is like a sunrise for me
It's joyful like a trip in a time machine
Music is like a sunrise for me
It's like coming home
..."
Helloween *.*
Dom:Gryffindor Ranga: Zwycięzca TT Punktów: 286 Ostrzeżeń: 0 Postów: 67 Data rejestracji: 01.06.09 Medale: Brak
Są w nim rzeczy które mi się podobają i nie podobają. Zacznę od tego co mi się podobało.Aktorzy fajnie zagrali swoje role. Niektóre sceny były naprawdę emocjonujące.Świetne efekty.Dużo różnych śmiesznych wątków i tekstów.Świetna była ta scena jak Ginny poleciała za Harrym w ten ogień. A teraz może to co mi się nie podobało.Film bardzo się różni od książki (wcześniejsze sie też różnią, ale chyba nie tak bardzo jak ten).Nie było tej tajemniczej atmosfery.Za dużo było scen romantycznych.Tonks była inna(wolałam tą wcześniejszą).To nie był ten sam Hogwrt co w poprzednich filmach.Za mało historii Voldemorta.
Dom:Gryffindor Ranga: Więzień Azkabanu Punktów: -45 Ostrzeżeń: 1 Postów: 13 Data rejestracji: 25.07.09 Medale: Brak
ogólnie związek Harry'ego i Ginny do bani.
spalony dom...czyj? w 6 części mowy nie było-dopiero w 7,ale to był do Dedalusa. wiązanie buta Harry'emu-co to miało być? zgodność z książką-oj,nawet dobra! śmieszne teksty ale...spodziewałam się czegoś lepszego;]
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Uczestnik TT Punktów: 241 Ostrzeżeń: 3 Postów: 226 Data rejestracji: 27.08.08 Medale: Brak
............................................................................. Witam wszystkich! Jestem strasznie zawiedziony! Trzeba przyznać, że było kilka śmiesznych momentów w filmie. Zabrakło wielu wspomnień, Harry był taki nijaki, bez osobowości. Hermiona jeszcze ujdzie, Ron był cudowny kiedy upił się tym eliksirem miłosnym. Draco był świetny przez wielkie"ś"! Wdać że tom felton zagrał chyba najlepiej w całym filmie.Daco był najgłębszą postacią w tej części i do piero teraz wyszło że nie jest w cale złym chłopakiem.Z tej Lawender zrobili totalną idiotkę i zamiast tego ataku na norę mogli dać bitwę o Hogwart. Zabrakło też wielu wspomnień, bo ile ich było 2.Oceniam ten film 5/10 i ani punktu więcej. Uważam że szósta część wyszła tak sobie, ale mimo to każdy potero-maniak powinien go obejrzeć.
Dom:Ravenclaw Ranga: Pracownik Ministerstwa Punktów: 1269 Ostrzeżeń: 2 Postów: 375 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
E tam. Jakoś specjalnie mnie nie zauroczył. Szczerze mówiąc, spodziewałam se czegoś lepszego. Wg mnie w porównaniu do poprzednich, był hm umiarkowany... Jakoś wybitnie mnie nie zaciekawił, nawet w połowie wyszłam po popcorn w kinie ^^. Co mi się podobało. Końcowe sceny, śmierć Dumpledore'a itp. Myslalam, ze lepiej pokażą ujawnienie się Księcia Półkrwi...
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Niewymowny Punktów: 1654 Ostrzeżeń: 0 Postów: 401 Data rejestracji: 08.02.09 Medale: Brak
Obiecałam przyjaciółce, że nie będę się starała obejrzeć przed jej przyjazdem znad morza i przed premierą w moim mieście, ale nie wytrzymałam i obejrzałam w necie. Po angielsku co prawda i w słabej jakości, ale teraz nie żałuję, bo dzięki temu zaoszczędzę na bilecie do kina. Jestem raczej rozczarowana. Gdzie jest ta zapowiadana ogromna zgodność z książką? Harry wyrywa kelnerki w barze? wtf? Zrobili z tego filmu przerażające romansidło. Przecież nie o to chodzi w Harrym Potterze! Pozostałe minusy filmu to brak pogrzebu (na który bardzo liczyłam), palenie Nory (w tym momencie ogarnął mnie żal), pocałunek Harry'ego i Ginny i to wiązanie butów... Żenada...
A niebieska Avada Kedavra zbiła mnie z nóg...
Do plusów filmu mogę zaliczyć doskonałą (jak zawsze zresztą) rolę Heleny Bohnam Carter, świetną kreację Jessie Cave (Lavender)- wbrew pozorom, nie łatwo zagrać taką idiotkę, Ron pod wpływem Amortencji , Harry po wypiciu Felix Felicis, no i Felton nawet nieźle pokazał to kłębowisko uczuć Dracona. Ale nie mam ochoty oglądać tego filmu drugi raz. To byłaby dla mnie forma jakiejś niezasłużonej kary.
__________________
I heard your voice through a photograph
I thought it up and brought up the past
Once you know you can never go back
I've got to take it on the otherside
Dom:Slytherin Ranga: Zwycięzca TT Punktów: 272 Ostrzeżeń: 0 Postów: 59 Data rejestracji: 02.01.09 Medale: Brak
I. Treść filmu.
Początek: co to było? Gdzie był Harry? W metrze? Co to za dziewczyna? Nie rozumiem, tego nie było w książce i baardzo popsuło pierwsze wrażenie (-)
Spalenie Nory: No ekstra, a gdzie teraz będzie wesele Bill`a i Fleur? Tego też nie było w książce (-)
Płonąca chatka Hagrida: Spox, Bella lubi się wyżywać (-)
Wiązanie butów i pocałunek Harry`ego z Ginny.- żenada.
Treść filmu niezbyt fajna, 20 minut zakończenia, brak pogrzebu Dumbledore`a.
II. Gra aktorska.
Tutaj to mi się dużo nazbierało ale... pozytywów.
Helena Bonham Carter: (Bellatrix Lestrange) zawsze uważałam że jest dobrą aktorką, ale tutaj po prostu przebiła najśmielsze oczekiwania. Wystarczy spojrzeć jak gra w Charliem i Fabryce Czekolady spokojną żonę i matkę, a jak tutaj świetnie zagrała czarny charakter.
Alan Rickman: (Severus Snape) Za całokształt, umiejętność bycia sztywniakiem, nie wiem czemu, ale w tym filmie zachwyciła mnie jego gra.
Tom Felton: (Draco Malfoy) wreszcie pozwolili mu się wykazać i pokazało to jak świetnym jest aktorem, scena płaczu, tego jak chce zabić Trzmiela- świetnie, świetnie, świetnie.
Rupert Grint: ( Ron Weasley) Znakomity aktor komediowy- to jak "zakochał się" w Romildzie Vane było fantastyczne!
Jessie Cave: ( Lavender Brown) świetnie grała idiotkę! ;D Naprawdę, nie każdy umie tak wygłupiać się na scenie jak ona ;pp
I jeszcze Emma Watson (Hermiona Granger) zagrała świetnie gdy była wkurzona na Rona.
Wiem że pierwsza trójka to moi ulubieni aktorzy i bohaterowie, ale ja naprawdę starałam się oceniać obiektywnie! )
III.Humor/Dramat
Przede wszystkim humor- super. "But I`m a chosen one"- to w oryginale super, gorszy był dubbing. Ron zakochany w Romildzie, świetne. Nie pamiętam w którym momencie ale dostałam takie ataku śmiechu że omal się nie udusiłam ;P
Dramat: Nic specjalnego w scenach gdy nad zamkiem tkwił Mroczny Znak. No może Bella trochę tam pokazała na co ją stać
Korzystając z ocen Potterowskich powiem że filmowi należy się ZADOWALAJĄCY.
__________________
Mój avatar dowodem na to że prawdziwi chłopcy rosną na drzewach!
Pozdrawiam Cię drogi Gościu! Dodaj mnie do znajomych x)
Dom:Ravenclaw Ranga: Prefekt Ravenclawu Punktów: 430 Ostrzeżeń: 0 Postów: 37 Data rejestracji: 29.01.09 Medale: Brak
Mnie się film podobał - nie nastawiałam się na cudo, bo wiadomo że książce nic nie dorówna. Ale mimo pominięcia kilku istotnych wątków ekranizację Księcia Półkrwi oceniam dobrze. W porównaniu do innych ekranizacji ta była jedną z lepszych według mnie.
Efekty były świetne. Najbardziej podobała mi się scena, gdy Harry nabral wody z jeziora w jaskinii i nagle zaczęły wychodzić z niego inferiusy. Sceny miłosne też były super, uśmiałam się Bellatriks była boska, a Narcyza cienka... Nie podobało mi się to, że quidditcha był mało. Poza tym gdybym nie czytała książki to w życiu bym się nie zorientowała podczas filmu, że Harry'emu podoba się Ginny, jakoś słabo to okazywał przed zwierzaniem się Hermionie. No i bardzo wkurzyło mnie to, że wycięli pogrzeb Dumbledore'a!
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Animag Lew Punktów: 555 Ostrzeżeń: 0 Postów: 259 Data rejestracji: 18.01.09 Medale: Brak
Ja już się wypowiadałam, ale muszę jeszcze coś dodać.
Czytając wszystkie negatywne komentarze i posty na różnych forach zaczęłam wątpić, czy widziałam to samo co inni, czy może to, że byłam na nocnej premierze jakoś zmieniło moją opinię. Obejrzałam drugi raz: teraz zamiast komedii - bo w kinie dostrzegłam głównie te śmieszne chwile- ujrzałam wzruszające sceny, dramat i prawdziwą miłość.
O grze aktorskiej za wiele pisać nie będę, bo wszyscy już na ten temat się wypowiadalii, więc nie będę się powtarzać, że Rickman, Carter, Felton, Smith, Gambon, Grint, Broadbent byli fenomenalni. Ale tym razem nie zgodzę się, że Emma Watson grała sztywno. Była świetna, umiała pokazać, jak bardzo Hermionie na Ronie zależy, że go kocha.
Będę bronić tego filmu. Zakochałam się w nim, w klimacie, muzyce i dialogach.
Gratuluję i dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tego filmu.
__________________
Dom:Slytherin Ranga: Trzecioroczniak Punktów: 158 Ostrzeżeń: 0 Postów: 14 Data rejestracji: 31.08.08 Medale: Brak
Wlasnie wrocilam i przemyslalam, co zobaczylam. Ostrzegam, ze bedzie troche dlugo (dla leniuchow fragmenty boldowane).
Szlam z nastawieniem nieco negatywnym - po pierwsze nie podobala mi sie ekranizacja Zakonu (a to moja ulubiona ksiazka), a po drugie przeczytalam czesc Waszych opinii narzekajacych na zbytnia romansowosc...
Ale o dziwo przez wieksza czesc filmu bawilam sie dobrze. Na romansach co prawda przysypialam, ale w niektorych momentach szczerze sie usmialam. A na samym poczatku w doskonaly nastroj wprowadzila mnie scenia skladania przysiegi. Wymiane zdan miedzy Bella a Snape'em uwazam za mistrzostwo. Mimika Alana Rickmana rewelacyjna. Jego oczy wprost mowily: "Na Merlina w co ja sie pakuje???". Co prawda potem sie juz zbytnio nie wysilal, ale trzeba przyznac, ze chyba tym razem to Helena ukradla mu film. Byla fantastyczna!
No wiec potem bylo calkiem niezle, odstepstwa od ksiazki jakos mnie nie denerwowaly i ostrzylam sobie zeby na koncowke. To ona miala wedlug mnie zdecydowac o calym filmie. I tu niestety srogo sie zawiodlam (i z tego co czytam nie ja jedyna...). To final sprawil, zeuwazam KP za zla ekranizacje. Ale po kolei.
Po pierwsze: scenia na wiezy - przeniesiona z 7. tomu (ale reki sobie nie dam odciac). Dyrektor rozmawiajacy ze Snape'em. Sama w sobie ok, zgrabnie zagrana i w ogole, ale jak dotrwacie do konca posta zrozumiecie, dlaczego uwazam, ze nie powinno jej tu byc.
Wrocmy na wieze tylko chwile pozniej. Rozmowa Malfoya z D. wypadla ok. Problem zaczyna sie, gdy wkraczaja smierciozercy. Gdzie sie podziala dramaturgia calej sytuacji? Chyba poszla na urlop... Gdy wchodzi Snape atmosfera powinna juz byc napieta do granic mozliwosci (swoja droga scena dodana tzn. Snape kazacy Harry'emu siedziec cicho nawet mi sie podobala )... A tu nic.
No i sam moment zabicia dyrektora. W ksiazce az skrzy od emocji. Albus blaga, Snape sie waha, walczy z samym soba. A tu wchodzi, bach, i po krzyku. Miesien twarzy Alanowi nie zadrgal (albo to wycieli). No i teraz zaczyna sie prawdziwa tragedia. Przeciez smierciozercy uciekali z wiezy az sie kurzylo, rozwalajac wszystko po drodze (od razu zastrzegam, ze nie jestem zwolenniczka super dokladnych ekranizacji - ale klimat powinien zostac oddany). A tutaj ida spacerkiem (poza krotkim popisem fantastycznej Bellatrix). Wychodza na zewnatrz - dalej ida spokojnie. Gdzie jest jakas zadyma - pytam? Gdzie sie wszyscy podziali???? Zaczyna ich gonic Potter (dosc niemrawo). Dopada Snape'a - rzuca ze dwa czary (tez jakos tak niemrawo jakby od niechcenia) - ten je paruje - i wkrotce znika. Halo!!!! To najbardziej dramatyczny moment w calej ksiazce - tu ksztaltuja sie postawy bohaterow! A tymczasem oni sa jakby wyprani z emocji. Przede wszystkim zabraklo pewnego uczucia - nienawisci. Nienawisci, ktora pojawia sie u Harry'ego po smierci D. i ktora czyni skaze na jego krystalicznym wizerunku. Nienawisci, ktora bedzie jego motorem w 7. tomie. Nienawisci do Snape'a. I tego samego uczucia brakuje Snape'owi. Nienawisci do siebie, nienawisci do tego, co zrobil, do Albusa i ogolnie do calego swiata. W ksiazce podczas pojedynku z Harry'm Severus krzyczy, jak ranione zwierze, Tymczasem w filmie ich pojedynek przypomina przyjacielska pogawendke przy piwie. Litosci! Snape kopie rozdzke H. i odchodzi - sam!!!! Nikt go nie przegania. Wyraznie daruje H. zycie. Widac, ze jest przybity, odchodzi powloczac nogami. Moim zdaniem (ale to tylko moje skromne subiektywne zdanie) zlagodzono czyn Severusa. Widz widzi, ze cos tu nie gra - zwlaszcza po konwersacji dyrektora z S. na wiezy (i dlatego tej sceny nie powinno tu byc). I tu tkwi blad. W ksiazce S. wychodzi na ostatniego drania (zeby nie powiedziec mocniej...). Miota sie. A tutaj jest zlamanym czlowiekiem. Za duzy skrot myslowy. Ujelo to sporo tej postaci. Przepraszam, ze sie tak rozwodze nad S., ale akurat go lubie.
Reasumujac splycono wyraznie watek psychologiczny na rzecz - przepraszam, jesli kogos uraze - ckliwego, prostego zakonczenia dla dzieci. Przynajmniej ja to tak odbieram .
Koniec przynudzania. Myslalam, ze zawiedzie mnie sam film, ale calosc uratuje swietny efektowny koniec. Tymczasem bylo zupelnie na odwrot.
__________________
Mimo wszystko z tych stronic podnosi się towarzyszący mi od zawsze Czarny Cień, żeby mi powiedzieć, że żadna cena nie wyrówna starych rachunków, że nigdy nie płaci się dość i nie istnieje bezpieczne schronienie. [...] Zostałem tylko ja. Ja i duchy, które mi towarzyszą. Wszystkie "Taniec śmierci" Q.
Dom:Slytherin Ranga: Lord Punktów: 25964 Ostrzeżeń: 0 Postów: 222 Data rejestracji: 08.08.08 Medale:
Ja, w przeciwieństwie do Anguis uważam, że Rickman zagrał rewelacyjnie. Może jestem nieco zaślepiona, bo hmm...wielbię to będzie chyba odpowiednie słowo, a więc wielbię Alana i dodatkowo wielbię Snape'a, ale mnie nie brakowało emocji, a Snape prowadzący śmierciożerców przez zamek po dokonaniu zabójstwa wyglądał na prawdziwie wstrząśniętego człowieka, no i wcześniejsza scena, gdy pokazał Potterowi, żeby ten siedział cicho wysyłając mu tak błagalne, niemal ludzkie [jak na Snape'a i jego ograniczone możliwości odsłaniania przed innymi swych emocji] spojrzenie, choć w ogóle nie rozumiem, dlaczego Harry nie został przez Dumbledore'a potraktowany zaklęciem, by się nie wtrącał, no i ten niebieski kolor avady kedavry (?). Nie brakowało mi też pogrzebu Dumbledore'a, bo zapewne zrobiłoby się nieznośnie patetycznie. Bardzo zawiodła mnie natomiast scena z inferiusami, a raczej wygląd inferiusów. To miały być ożywione trupy w zamoczonych szatach, a nie obleczone skórą szkielety -.- Bardzo podobała mi się kreacja postaci Snape'a, Malfoy'a i Dumbledore'a, a powszechnie wychwalana Helena nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak oczekiwałam, może dlatego, że właśnie takiego jej zachowania się spodziewałam.
Tyle o finale. Teraz krótko o początku i środku: Harry flirtujący z kelnerką w kawiarni? Masakra Radcliffe jest niesamowicie niewyględnym kurduplem, niemal każda aktorka w szóstce jest od niego wyzsza [z Ginny włącznie], nie bardzo wyszła mu rola podrywacza, wyglada jak mały chłopiec, a uwaga Dumbla [powinieneś zacząć się golić] mnie rozłożyła na łopatki. Pozostałe wątki romansowe [McLaggen, Lavender] były naprawdę całkiem śmieszne i sympatyczne, chociaż trochę rozwleczone - nie powinni się na tym skupiać. Luna była okropna ;/ Dziewczyna dysponuje "luniastym" wyglądem, ale już nie zachowaniem, w filmie nie budzi mojej sympatii, jeśli jest zakręcona, to heyanegatywnie. Slughorn był świetny, Broadbent bardzo podobał mi się w tej roli, ale już młody Voldemort...hmm...niespecjalnie. Ogólnie te wątki miały być mhroczne, a wyszło jak zwykle ;P Scena, gdy Snape pochyla się nad Draco i leczy mu rany - zjawiskowa *,* Scena opętania Katie także bardzo dobra.
Teraz przejdźmy do minusów, było ich wiele, ale skupię się na tych najdotkliwszych dla mnie: tak więc, pierwszy z brzegu atak na Norę. To jedna z najgorszych scen w filmie! Nie wiem po co ją dodali, wwalona była do tej ekranizacji ot tak, żeby była, marny zapychacz, normalnie szlag mnie trafił jak to zobaczyłam. Helena standardowo biegała jak opętana wrzeszcząc "Zabiłam Syriusza Blacka". Po co?! Litości, po co?! Znamy to już z Zakonu, ja za odgrzewane kotlety bardzo dziękuję, zwłaszcza, jeśli pochodzą z kuchni yatesowej, a nie rowlingowej -.- Kolejną wielce nieudaną sceną jest ta, w której Ginny idzie z Harrym do Pokoju Życzeń, by schować podręcznik Księcia Severuska. Byłam najdelikatniej mówiąc zażenowana. Ogólnie większość scen z Ginny była mocno żenująca, a sama Bonnie dalej straszyła swą brzydotą [myślałam, że będzie lepiej]. I jeszcze jedna nieudana scena: gdy Ron leży w szpitalu po wypiciu trucizny a przy jego łóżku kłócą się przy nauczycielach Hermiona i Lavender ;/ Śmierciożercy także się nie popisali. stanowili efektowny wystrój wnętrza, trochę postali, trochę pobiegali, ale generalnie jakoś mhroczności im zabarkło. Początek był niezły, włącznie z porwaniem Ollivandera i rozwaleniem mostu, później było coraz gorzej - sługusy Voldzia, z Bellą na czele, przypominali raczej bandę rozwydrzonych uczniaków a nie poważnych i przerażających ludzi najpotężniejszego czarnoksiężnika naszego stulecia, ale przynajmniej ładnie się prezentowali, no i tłum robili, coby zbyt pusto nie było, bo jeszcze się widz gotów znudzić.
"Książę Półkrwi" wydał mi się ekranizacją bardzo pociętą i topornie posklejaną do przysłowiowej kupy, ot tak żeby tylko się nie rozleciała. Czułam się, jakbym oglądała nie tyle spójny film, o ciągłej fabule, ale jakiś zlepek różnych, szybko zmieniających się scen, niekiedy mocno do siebie niepasujących. Niby wszystko było ok, świetne zdjęcia, dobre efekty specjalne, ale już muzyka mocno kulała, nie było mocniejszych akcentów, brakło mi magii, harropotterowej atmosfery, która jest wyczuwalna w innych filmach. Co prawda tragicznie nie było, ale "Książę Półkrwi" to kolejna taka sobie ekranizacja, która swoje zarobi, choć do perfekcji jej daleko, a wiele rzeczy można było zrobić lepiej. No i powiało komerchą - o horkruksach było niewiele, wędrówek w głębiny myślodsiewni naliczyłam tylko dwie, za to miłosne przepychanki stanowiły główny wątek tego filmu, więc właściwie, nie wiadomo o czym on był. Jeśli wrócę jeszcze do "Księcia Półkrwi" to tylko po to, by pooglądać sceny z Rickmanem...
Dodam jeszcze, że "Książę Półkrwi" to moja ulubiona część harry'owych przygód, więc po seansie cierpiałam bardzo, ale teraz troszkę się już do tej ekranizacji zdystansowałam. Yates nie powinien kręcić "Insygniów". Z góry można przewidzieć, że kolejna zrobiona przez niego część będzie przeciętniakiem. Po co się starać, skoro i tak tłumy powędrują na ten film [włącznie ze mną, zapłacę za bilet, żeby na dużym ekranie zobaczyć śmierć Snape'a i się efektownie aczkolwiek dyskretnie popłakać w chusteczkę higieniczną]. Nie spodziewam się także żadnych strasznych scen. Wszak film ma zarabiać, więc najlepiej, żeby wpuszczono do kina wszystkie żądne tego dzieciaki. Moim zdaniem to właśnie dlatego w "Księciu" brak było mocniejszych akcentów, a inferiusów nie obdarzono makabrycznym wyglądem. Film miał być dozwolony od lat siedmiu, więcej biletów się sprzedało, starsi obeszli się smakiem [ale przecież wybaczą, nie takie rzeczy już wybaczali, a nawet jak nie wybaczą, to na siódemkę i tak pójdą], a "Książę" zrobi co do niego należy - przyniesie gigantyczne pieniądze. Szkoda słów...
P.S. Dziękuję za wysłuchanie. Już mi lepiej
__________________
Dom:Slytherin Ranga: Zdobywca Kamienia Filozoficznego Punktów: 58 Ostrzeżeń: 0 Postów: 11 Data rejestracji: 26.07.09 Medale: Brak
Uważam, że film nie można zaliczyć do udanych. Zgadzam się z ~Mioną, co do znakomicie zagranych ról przez Ruperta i Toma, choć jego płacz gdy miał zabić Dumbledora mnie nie przekonał. Nie podoba mi się "wyrywacz lasek", bo Harry był raczej wstydliwy, a tu farciarz na numerki sie umawia ;d Źle przedstawiona fabuła, wszystko za szybko, szybkie przejścia.
+ Bardzo spodobały mi się sceny z quiditcha. Sprawdzian, mecz.
+Ubiór Harrego.Trampy( mój człowiek ;d), i fajne koszule miał
__________________
Hogsmeade wita:
stWorEk93-93
jako najnowszego użytkownika!
Edytowane przez stWorEk93-93 dnia 26-07-2009 10:50
Dom:Slytherin Ranga: Trzecioroczniak Punktów: 158 Ostrzeżeń: 0 Postów: 14 Data rejestracji: 31.08.08 Medale: Brak
Lady Snape napisał/a:
Ja, w przeciwieństwie do Anguis uważam, że Rickman zagrał rewelacyjnie. Może jestem nieco zaślepiona, bo hmm...wielbię to będzie chyba odpowiednie słowo, a więc wielbię Alana i dodatkowo wielbię Snape'a, ale mnie nie brakowało emocji, a Snape prowadzący śmierciożerców przez zamek po dokonaniu zabójstwa wyglądał na prawdziwie wstrząśniętego człowieka, no i wcześniejsza scena, gdy pokazał Potterowi, żeby ten siedział cicho wysyłając mu tak błagalne, niemal ludzkie [jak na Snape'a i jego ograniczone możliwości odsłaniania przed innymi swych emocji] spojrzenie, choć w ogóle nie rozumiem, dlaczego Harry nie został przez Dumbledore'a potraktowany zaklęciem, by się nie wtrącał
Lady nie twierdze , ze Rickman zagral zle, czy chociaz przecietnie. Zagral bardzo dobrze - jak juz pisalam zwlaszcza scena z przysiega jest rewelacyjna: kapelusze z glow za gre bez slow - ale niestety w tym filmie nie dane mu bylo rozwinac skrzydel...
Jak sama zauwazylas Snape byl po filmowym zabojstwie wstrzasniety - dla mnie nawet z(a)lamany - a w ksiazce - po raz pierwszy i jedyny chyba - byl wulkanem emocji. To byl jeden z tych niewielu przypadkow, kiedy jego uczucia przebily sie na zewnatrz. I zaluje, ze wlasnie tego nie pokazano, bo tu Rickman mialby duze pole do popisu. No, ale coz nie mozna miec wszystkiego.
A Twoje dywagacje o pieniadzach sa niestety w 100 proc. prawdziwe...
__________________
Mimo wszystko z tych stronic podnosi się towarzyszący mi od zawsze Czarny Cień, żeby mi powiedzieć, że żadna cena nie wyrówna starych rachunków, że nigdy nie płaci się dość i nie istnieje bezpieczne schronienie. [...] Zostałem tylko ja. Ja i duchy, które mi towarzyszą. Wszystkie "Taniec śmierci" Q.
Dom:Slytherin Ranga: Lord Punktów: 25964 Ostrzeżeń: 0 Postów: 222 Data rejestracji: 08.08.08 Medale:
Jak sama zauwazylas Snape byl po filmowym zabojstwie wstrzasniety - dla mnie nawet z(a)lamany - a w ksiazce - po raz pierwszy i jedyny chyba - byl wulkanem emocji. To byl jeden z tych niewielu przypadkow, kiedy jego uczucia przebily sie na zewnatrz. I zaluje, ze wlasnie tego nie pokazano, bo tu Rickman mialby duze pole do popisu. No, ale coz nie mozna miec wszystkiego.
Właśnie. Nie można mieć wszystkiego. Jeśli o mnie chodzi to cały "Książę Półkrwi" mógłby być tylko i wyłącznie o Snape. I tak cud, że udało im się zmieścić go aż tyle pomiędzy te miłosne dyrdymały dorastających nastolatków. Taak, wielka szkoda, że Alan nie mógł pokazać swojego warsztatu aktorskiego gdy Radcliffe-Potter wyzywał go od tchórzów i że jego rola ograniczyła się tylko do słów "To ja jestem Księciem Półkrwi", ale odniosłam wrażenie, że ta scena została skrócona. Możliwe, że nagrano więcej i w toku cięć wyrąbali emocjonalnego Severusa, bo po co starszy widz ma przezywać ucztę duchową skoro dzieci się będą w tym czasie nudzić. Lepiej pokazać dzieciakom coś wesołego, a sceny przeznaczone dla nieco starszych skrócić do niezbędnego minimum. Cóż, takie życie, ale jak już wspominałam moim skromnym zdaniem w ekranizacjach Pottera teraz liczy się już tylko zarobek. Sądzę, że Alan wściekłość Snape'a zagrałby fantastycznie, ale niestety musieliśmy obejść się smakiem. Naprawdę miałam wrażenie, że nagrali nieco więcej, ale to skrócili. Ogólnie cały ten film był dziwnie pocięty. Nie wiem, czy też odnieśliście takie wrażenie. Sceny były jakieś takie pourywane, błyskawicznie się zmieniały, Yates chciał upchać wszystko i zrobił z szóstki niespójny misz-masz.
__________________
Dom:Gryffindor Ranga: Pięcioroczniak Punktów: 383 Ostrzeżeń: 0 Postów: 48 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Film był naprawdę fantastyczny, ALE tylko wtedy, gdy ktoś nie czytał książki. Chociaż wówczas mógłby niektórych momentów nie zrozumieć.
No, ale po kolei:
Już pierwsza scena wywołała u mnie spore rozczarowanie. Harry na dworcu w jakiejś kafejce? A gdzie, pytam, podziały się sceny z mugolskim ministrem (premierem?)? Były dosyć zabawne. No, i była w nich wzmianka o zmianie ministra magii, o czym w filmie nie wspomniano. Kolejnym ogromnym rozczarowaniem był dla mnie brak wielu wspomnień. To co w książce miało kluczowe znaczenie dla uratowania świata - poznanie przeszłości Voldemorta w filmie zredukowano zaledwie do dwóch zdarzeń. Pominięto historię z jednym z horkruksów - pierścieniem Gaunta. Nie było niezwykle zabawnej sceny związanej z quidditchem - tego, jak Harry został ugodzony tłuczkiem odbitym przez własnego obrońcę. Harry chciał go potem zabić, co zostało przez panią Pomfrey sklasyfikowane jako 'nadmierne nadwyrężanie się' Do tego zupełnie nie rozumiem sceny w Norze, gdzie nagle pojawia się Bellatrix i Greyback - tego nie było w książce i jak dla mnie to było to jedynie popisywanie się efektami specjalnymi. Spalenie Nory? Przecież w kolejnej części ma ona stać w całości! Za czyje pieniądze Weasleyowie ją mają odremontować? Przecież swoich tyle nie mają... Jednak najgorszym, niewybaczalnym błędem było całkowite pominięcie walki w Hogwarcie. Toż to dopiero byłoby pole do popisu! Rzucane zaklęcia, niszczone przedmioty, nawet walące się schody... Ale nie było NIC. Zero. Zupełnie, jakby Hogwart poddał się bez walki. Nie tego się spodziewałam. Medalion? Miał być wspaniały, okazały, z literą S... A wyglądał... jak plastikowe oczko na sznurku. Żenada. Ginny wiążąca Harry'emu sznurówki? Litości...
Ogólnie w filmie było mnóstwo chaotycznie wplecionych wątków, które niczemu nie służyły, jak na przykład wprowadzenie do filmu postaci Tonks i Lupina, którzy pojawiają się na parę sekund w trakcie których Tonks mówi do Lupina r16;kochanier17;r30; w ferworze palącej się trawy wokół domu i wizyty śmierciożerców mało uważny widz nie dostrzegłby, że coś jest na rzeczy. Quidditch. Dwie sceny r11; kwalifikacje i mecz. A reszta? No, ale o tym było wyżej.
No i poważne braki w fabuler30; Lekcje teleportacji? Śledzenie Malfoya? Pogrzeb Dumbledorer17;a? Wątek Billa i Fleur?!
Zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby nakręcić film dokładnie na podstawie książki, to trwałby o wiele za długo. Ale przy odrobinie wysiłku możnaby nakręcić coś zbliżonego do ideału.
Dobre strony? Niezła obsada, śmieszne scenyr30; No, i tytuł r11; w końcu to Harry Potter, a to wystarczy do sukcesu.
Dodany dnia 26-07-2009 135
Zdaję sobie sprawę z błędów w moim poście (powyżej) ale coś mi się zrobiło i nie mogę go zedytować :/ Wielokropki (...) i apostrofy pozamieniały mi się w cyferki... Przykro mi, ale nie mogę tego naprawić :/
Edytowane przez Cathy dnia 26-07-2009 23:15
Dom:Gryffindor Ranga: Zwycięzca TT Punktów: 280 Ostrzeżeń: 0 Postów: 33 Data rejestracji: 05.11.08 Medale: Brak
Nie myślałam, ze ten film będzie mi się tak bardzo podobał, bo w sumie książka tylko trochę mnie zaciekawiła, no i nie podoba mi się śmierć dyrektora ale film jest genialny. Podoba mi się pokazanie tego co czuje Hermiona i Harry, oraz zachowania Lavander. Fajne są sceny, których w ksiązce nie było, a uważam ze byc powinny bo dodają dynamiczności całej akcji. Świetna jest scena pozaru w Norza, mimo ze nie było to do konca sprawiedliwe i się poryczałam, ale scena obrazuje przykroą rzeczywistość. Świetne są sceny w jaskini... to tyle, pozdrawiam)
__________________
Prosiaczek wspiął się na paluszkach i szepnął:
- Tygrysku...!
- Co Prosiaczku?
- NIC - odparł Prosiaczek biorąc Tygryska za łapkę - chciałem się tylko upewnić czy jesteś...
Kubuś Puchatek
Dom:Slytherin Ranga: Trzecioroczniak Punktów: 158 Ostrzeżeń: 0 Postów: 14 Data rejestracji: 31.08.08 Medale: Brak
Lady Snape napisał/a:
[quote]
Właśnie. Nie można mieć wszystkiego. Jeśli o mnie chodzi to cały "Książę Półkrwi" mógłby być tylko i wyłącznie o Snape.
Tja. Popieram wniosek
I tak cud, że udało im się zmieścić go aż tyle pomiędzy te miłosne dyrdymały dorastających nastolatków.
Scena gdy niewzruszony Snape wyslu****e Rona wzdychajacego "Hermiona" w szpitalu pasuje do jego charakteru jak wol do karety. Ksiazkowy Snape raczej nie pozostawilby tego bez komentarza. Odpowiedniego oczywiscie...
odniosłam wrażenie, że ta scena została skrócona. Możliwe, że nagrano więcej i w toku cięć wyrąbali emocjonalnego Severusa, bo po co starszy widz ma przezywać ucztę duchową skoro dzieci się będą w tym czasie nudzić. Lepiej pokazać dzieciakom coś wesołego, a sceny przeznaczone dla nieco starszych skrócić do niezbędnego minimum.
Nic dodac nic ujac. Obawiam sie, ze gdyby Rickman dostal ataku furii na ekranie, niejedna osoba na sali dostalaby zawalu, a film dozwolony bylby nie od 7, a od 15...
Ogólnie cały ten film był dziwnie pocięty. Nie wiem, czy też odnieśliście takie wrażenie. Sceny były jakieś takie pourywane, błyskawicznie się zmieniały, Yates chciał upchać wszystko i zrobił z szóstki niespójny misz-masz.
To sie nazywa postprodukcja, czy jakos tak. A wszystko, zeby bylo prosto latwo i przyjemnie, czyli zeby zarobic. W koncu to kasa rzadzi swiatem i filmem. Oj, ale patetycznie zabrzmialo. Coz zawsze mozna sie pocieszyc, ze pewnie dalej bedzie tylko gorzej. To jeszcze patetyczniej zabrzmialo. No nic mowi sie trudno.
__________________
Mimo wszystko z tych stronic podnosi się towarzyszący mi od zawsze Czarny Cień, żeby mi powiedzieć, że żadna cena nie wyrówna starych rachunków, że nigdy nie płaci się dość i nie istnieje bezpieczne schronienie. [...] Zostałem tylko ja. Ja i duchy, które mi towarzyszą. Wszystkie "Taniec śmierci" Q.
Dom:Slytherin Ranga: Prefekt Slytherinu Punktów: 458 Ostrzeżeń: 0 Postów: 108 Data rejestracji: 25.07.09 Medale: Brak
Film mi się jakoś za bardzo nie spodobał. nie było to na pewno odzwierciedlenie książki bo sporo faktów było poprzekręcanych, np. ze spaleniem Nory.Ta scena z tą dziewczyną na początku, co to w ogóle miało być. Gra aktorów była dobra, szczególnie podobał mi się Ron, kiedy grał zakochanego. Naprawdę mu to wyszło. Końcowa scena była świetna, wzruszająca. Po piątej części, która mi się nie podobała liczyłam na coś lepszego, ale nie jest źle. Niektóre teksty i sceny były naprawdę śmieszne, szczególnie podobał mi się moment, kiedy Harry przychodzi z zakochanym Ronem do Slughorna. Zawiodła mnie natomiast scena wtargnięcia śmierciożerców do zamku. Uważam, że mogło być trochę więcej efektów. No i moment, w którym Severus zabija Dumbledora powinien być trochę dłuższy i ciekawszy. Najlepsza moim zadaniem jest końcówka filmu, bo początek, z tym metrem nie jest zbyt ciekawy.
__________________
Od cnoty Gryfonów, Kretynizmu Puchonów, i wiedzy o własnej wszechwiedzy Krukonów, STRZEŻ NAS SLYTHERINIE!
Dom:Gryffindor Ranga: Właściciel Pamiętnika Punktów: 106 Ostrzeżeń: 0 Postów: 36 Data rejestracji: 26.08.08 Medale: Brak
Zawiodłam się na tym filmie. Początek w ogóle mi się nie spodobał, ale potem było trochę lepiej. Bardzo podobały mi się sceny z udziałem Slughorna. Trochę mało było akcji i quidditcha. Oglądając miałam wrażenie, że Książę i to co robił Malfoy nie mają większego znaczenia. W książce Ron, Harry i Hermiona starali się dowiedziec kim jest tajemniczy Książę Półkrwi, a w filmie jakby ich to wcale nie obchodziło. Scena śmierci wzruszająca, lecz szkoda, że nie było pogrzebu. Liczyłam na coś lepszego, ale ogólnie nie jest najgorzej.
Dom:Slytherin Ranga: Lord Punktów: 20057 Ostrzeżeń: 1 Postów: 705 Data rejestracji: 02.08.08 Medale:
Film obejrzałem dzisiaj więc od razu się wypowiem, bo jeszcze zapomnę wszystko do następnych odwiedzin tego tematu. Więc tak, film był spoko ale szału nie było. Spodziewałem się po niektórych scenach czegoś mocniejszego, i to bardzo. Przykłady? Londyn, Nora - zwiastuny zapowiadały te ataki śmierciożerców bardzo obiecująco, a tutaj... Praktycznie nic nowego. Owszem, obydwie sceny mi się podobały (mimo, że w książce ani słowa o tym nie było) ale czułem spory niedosyt. Co do Londynu, to wyśmienite zniszczenie mostu. Nora - pokazano (przynajmniej w mojej opinii tak to wygląda) chemię między Harrym a Ginny. Nawet dobra i matkująca Molly nie rzuciła się przez płomienie za Potterem. Ale i tak za mało magii, za mało efektów specjalnych było w tej scenie. I to by było na tyle, jeśli chodzi o sceny dynamiczne. Teraz przejdę do kolejnej kategorii scen (wymyślonej przeze mnie ofc), która się nazywa "amerykańskakomediazszkołąśredniąwroligłównej". Przykłady? Ginny + sznurówka (omg, jak niewolnica) = tanie uwodzenie, i to bardzo tanie. Rozumiem, film jest przeznaczony głównie dla młodej publiki, ale momentami zastanawiałem się gdzie jest ta bezpruderyjność na każdym kroku, o czym wspominano przed premierą. Kolejna wybitna scena tego typu - Cormac oblizujący palce i też uwodzący, ale tym razem Hermionę. Nienienie, to było takie... prymitywne (?). Ale przynajmniej fajnie się zrzygał później. I teraz następna scena rodem z amerykańskiej komedii - Ron na miotle. Nie wiem czy mi się wydawało, czy zostało zrobione spowolnienie gdy Ron, wyśmienity obrońca, nie pozwolił kolejnej piłce przelecieć przez obręcz. No, to tyle z tych scen, które jakoś poprzedzielałem. Teraz reszta. Scena z kelnerką - fajna, przyjemna i ukazuje, że Pottuś ma w końcu 16 lat już. Wizyta u Slughorna - taka sobie. Szczerze, to inaczej sobie wyobrażałem moment dźgnięcia Horacy'ego w wersji fotela. Sklep bliźniaków był całkiem fajny w środku i podobał mi się kontrast pomiędzy nim a Ulicą Pokątną. Za to jak już jesteśmy przy tym, to muszę dodać, że Nokturn mnie nie zachwycił, niestety. Scena w pociągu - omg! Gdzie oni mają te przedzialiki???? To jest poważne zaniedbanie, gdyż odkąd pamiętam to w książce pociąg był z przedziałami. Przy okazji, genialna scena z Malfoyem (wreszcie pozbył się tego grymasu). Co do scen w Hogwarcie, nawet nawet rozegrane te wątki miłosne. Wprawdzie Lavender sobie inaczej wyobrażałem, ale w tej interpretacji moim zdaniem fajnie wyszła. Eliksiry takie sobie, ale Harry przynajmniej po zażyciu Płynnego Szczęścia fajnie się zachowywał (Ron po Amortencji zresztą też). Zazdrosna Hermiona też jest fajna. Podobała mi się scena kłótni w Skrzydle Szpitalnym, ale głównie ze względu na nauczycieli, których obserwowałem cały czas. Spokojny Severus.... A właśnie, od kiedy Albusa interesują relacje między Harrym a Hermioną? xD Sceny z wspomnień. Tom Riddle fajnie zrobiony - ten nastoletni taki, który mógł oczarować innych. Super ukazany, mimo tego, że w mojej głowie był inny. Scena z Katie - nie podobało mi się. Zwłaszcza, że jej przyjaciółka mogła zdać relację. Jako histerycznie zapłakana byłaby lepsza, dużo bardziej. Za mało Severusa i Minerwy. Scena w jaskini taka sobie. Nie wiem czy u innych też tak było, ale u mnie w kinie wszyscy podskoczyli w jednej scenie z inferiusem. Za to śmierć Dumbledore'a zepsuta do końca. Nie czepiam się niebieskiego światła (nawet na to nie zwróciłem uwagi). A moment, w którym Snape podchodzi do Pottera był okropny. W tej części Snape nie był imo na tyle ludzki, by móc zrobić coś takiego. Poza tym gdzie ta furia Seva w walce z Harrym? W ogóle gdzie walki w zamku? Czekałem na ostry koniec, pełen efektów specjalnych a tu pustka... Pogrzeb nie był mi potrzebny, bo był feniks i były różdżki skierowane ku górze. To była naprawdę piękna scena - coś w rodzaju hołdu zmarłemu dyrektorowi. Teraz odnośnie aktorów. Helena jak zwykle dopisała, ale i tak uważam, że było jej za mało. Bonnie - grała lepiej, ale mimo to trochę sztywne były sceny "romantyczne" z jej udziałem (btw, pocałunek z Radcliffem był naprawdę DŁUGI). Rola Cormaca i Riddle'a fajnie zagrana. Luny stanowczo za mało. Aaa, M. Lewis miał bardzo mało - ale scena z kelnerem - lol. Fenrir - słabo. Tom Felton się całkiem wyrobił, a Rickmana było za mało żeby coś konkretnego powiedzieć. Tzn. zagrał dobrze, ale brakowało mi Severusa. Narcyza - super, taka arystokratka... To tyle, może edytuję jak sobie coś przypomnę.
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.