Hogsmeade.pl na Facebook
Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska
Strona GłównaNowościArtykułyForumChatGaleriaFAQDownloadCytatyLinkiSzukaj
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło!
Shoutbox
Musisz się zalogować, aby móc dodać wiadomość.

~Grande Rodent F 11-03-2024 02:09

Na razie oscary zgodnie z przewidywaniami.
~Grande Rodent F 10-03-2024 22:48

Dzisiaj Oscary będą oglądane...
~Anna Potter F 23-02-2024 01:49

Witajcie.
~raven F 12-02-2024 19:06

Kotecek
~ulka_black_potter F 30-01-2024 19:46

Papa
~ulka_black_potter F 30-01-2024 19:45

myślałam, ze zniknęła na amen
~ulka_black_potter F 30-01-2024 19:45

o, strona jednak ożyła
^N F 29-01-2024 17:11

Uszanowanko
~HariPotaPragneCie F 25-11-2023 14:51

Wiedźma
~Miona F 23-11-2023 00:28

Czarodziej Czarodziej Czarodziej
#Ginny Evans F 22-11-2023 22:07

Duch Duch Duch
~raven F 21-11-2023 20:22

~Miona F 25-10-2023 14:12

hej Uśmiech
#Ginny Evans F 19-10-2023 21:32

Sowa
~TheWarsaw1920 F 24-08-2023 23:06

Duch Duch Duch
~raven F 20-08-2023 23:01

Doszly mnie sluchy, ze sa czarodzieje, ktorzy chcieliby sie wprowadzic do Hogsmeade, a magiczne bariery to uniemozliwiaja. W takiej sytuacji prosze o maila na adres widoczny w moim profilu Uśmiech
^N F 11-08-2023 19:19

Słoneczko
~HariPotaPragneCie F 12-07-2023 20:52

Sowa
#Ginny Evans F 11-06-2023 20:41

hejka hogs! Słoneczko
~Anna Potter F 15-05-2023 03:24

i gościnny naród o czym często nie zdajemy sobie sprawy mówiąc o sobie jak najgorsze rzeczy.

Aktualnie online
Hogsmeade wita:
orehu
jako najnowszego użytkownika!

» Administratorów: 8
» Specjalnych: 61
» Zarejestrowanych: 77,002
» Zbanowanych: 1,625
» Gości online: 266
» Użytkowników online: 0

Brak użytkowników online

» Rekord OnLine: 3086
» Data rekordu:
25 June 2012 15:59
Zobacz temat
Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Forum
» Twórczość Fanów
»» Fan Fiction [Z]
»»» [NZ] 19/ Pan Zgryźliwy i Senka. (aktualizacja: 29 gru 2011)
Drukuj temat · [NZ] 19/ Pan Zgryźliwy i Senka. (aktualizacja: 29 gru 2011)
~Potteromaniak0987 F
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 08-09-2011 22:21
Użytkownik

Awatar

Dom: Ravenclaw
Ranga: Uzdrowiciel
Punktów: 2335
Ostrzeżeń: 1
Postów: 307
Data rejestracji: 08.11.09
Medale:
Brak

" Pan Zgryźliwy i Senka "

obecnie napisanych XIX fragmentów - kolejny wkrótce


Witam Was ciepło.
Napisałam opowieść o Severusie Snape'ie, tytułowym Panu Zgryźliwym i jego uczennicy Arsenie Watson (Sence). Nie jest to romans, ani horror pełen akcji. Historia opowiada o relacjach między bohaterami, o tym jak kształtuje się więź, zaufanie a nawet nienawiść. Opowiadanie pełne przemyśleń i melancholii z nutą humoru.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Zapraszam serdecznie do przeczytania.



* * * Fragment I * * *

" Wiadomość "

- Że co, proszę?

Dumbledore nadal patrzył spokojnym wzrokiem spod przymkniętych, pomarszczonych powiek. Właśnie taki spokój był momentami aż drażliwy.

- Dokładnie to, co usłyszałaś.

To było tak dalekie jakiekolwiek prawdy, że uwierzenie w słowa dyrektora wymagały cudu, albo i jeszcze czegoś co mogłoby otrząsnąć Arsenę z szoku. Niecałe kilka miesięcy temu mała Arsena Watson nie miała zielonego pojęcia, jakie nowiny niesie hogwarcki list. Kiedy zdążyła oswoić się z prawdą, poznać tajemnice magii, znaleźć nowych przyjaciół i znienawidzić do szpiku kości profesora Snape'a, Dumbledore'owi właśnie udało się wszystko zepsuć i powbijać gwoździe w małe serduszko dziewczynki. O nie, tak ze mną pogrywać nie będzie Siwy Dziadek Wielka Głowa pomyślała Arsena i zacisnęła zęby.

- Wiem, że dla Ciebie to trudne do przyjęcia, ale zauważ, że może być to mała iskierka nadziei - powiedział łagodnie Dumbledore i zanurzył swoje wąsy w jagodowej herbacie.

Pięć miesięcy z oswajaniem się do miejsca takiego jak Hogwart i akceptowanie (z trudem, ale jednak) samej obecności Snape'a było nie lada wyczynem. Nie bez powodu Arsena knuła cichy plan wyprowadzenia z równowagi Mistrza Eliksirów. Zawsze jarzyła się maciupeńka nadzieja, że Pan Zgryźliwy skapituluje psychicznie i zamknie się na trzy spusty w zimnych lochach. Będzie tam prowadzić bujne życie tylko i wyłącznie z pijawkami z zakurzonych słoików. W rzeczywistości marzenia te odbiegały od faktycznego stanu rzeczy, bo Snape okazał się człowiekiem mocno odpornym na wyczyniania Arsenowe. Wybuch kociołka w sali eliksirów czy karykatura Mistrza na tablicy ogłoszeń, a także Zaklęcie Różowych Pasemek na głowie Snape'a nie naruszyły ani trochę jego równowagi psychicznej. Drań miał pewnie jakąś niewidoczną tarczę emocjonalną, bądź też w tajemnicy czegoś zażywał. Bliższą teorią wydawały się długie wieloletnie przyzwyczajenia zawodowe. Umiał jednak bardzo dobrze radzić sobie z takimi nieznośnymi uczniakami jak Arsena W. Pracochłonne szlabany w postaci sprzątania sal, czyszczenia kociołków czy sortowania papierkowej roboty z biegu demotywowały nieznośne dzieciaki. Plany o tematyce: jak zatruć skutecznie życie Zgryźliwego w fabryce szlabanów modyfikowały się na: jak skutecznie unikać Zgryźliwego. Ku zdziwieniu Mistrza okazało się, że Arsena również jest zawodniczką nie do zdarcia (nawet skóry). Mały przeciwnik zaczynał powoli tworzyć niebezpieczeństwo dla wytrzymałości i stoickiej cierpliwości Severusa. Zgryźliwy snuł coraz częściej domysły na temat wiarygodnego istnienia pasożyta społecznego, do jakiego idealnie pasowała dziewucha. Umiał doskonale kryć swoje emocje pod maską marmurowej twarzy, ale pod nią wrzała złość, w której gotowały się jego ostatnie strzępki nerwów. On nie znosił jej, ona jego. Różnica polegała na tym, że pewnego nieprzyjemnego dnia Severusowi zabrakło cierpliwości, a Arsenie trzymania języka za zębami. W związku z czym, po mocnej wymianie zdań między nimi, można było otwarcie uznać, że wojna się rozpoczęła. Arsena go tak znienawidziła, że treść żołądkowa cofała się na sam widok wyskrobanych eliksirów w jej własnym planie lekcyjnym. Snape był jeszcze podlejszy niż do tej pory. Szlabany odrabiała codziennie do późnych godzin nocnych, bez względu na to, czy miała na następny dzień sprawdzian, czy inne ważne zadania do zrobienia. Mistrz Eliksirów zacierał trywialnie swoje dłonie, kiedy widział cień zmęczenia i wyczerpania Arseny po długiej pracy. Dziewczyna trzymała się uparcie, ale momentami przychodziły ją wątłe myśli, że Snape ma jednak pewną przewagę w walce. Kąśliwe i uszczypliwe uwagi Pan Zgryźliwy mógłby czasem zachowywać dla siebie z łaski swojej, choćby po to by udowodnić, że jest człowiekiem, a nie bezdusznym tworem nietoperzopodobnym.

A teraz. Teraz okazuje się, że Severus Snape jest jednym z członków jej... rodziny! Do tego całkiem bliskiej. To znaczy, tak przynajmniej chce jej wmówić Dumbledore. Arsena nadal sceptycznie rozważa tą dziką wiadomość dnia dzisiejszego. Z drugiej strony gdyby okazało się to wymysłem, to po co ta cała szopka kłamstw? Tyle lat bez rodziców, którzy od dawna nie żyją i egzystencja w Domu Zastępczym pozbawiła ją jakichkolwiek nadziei, że na tym ogromnym świecie istnieje choć jedna osoba, która jest z nią spokrewniona. Słynny ród Watsonów został wymordowany kawał czasu temu przez grupę Śmierciożerców, którego dowódcą był Sami-Wiecie-Kto. O rodzicach Arseny niewiele wiadomo. Dumbledore jako człowiek bardzo ciekawski musiał akurat znaleźć nie wiadomo gdzie i nie wiadomo skąd i po kiego grzyba, że Severus Snape jest powiązany krwią z Arseną Watson. Na litość, czy to musiał być akurat on! Co więcej, okazał się starszym bratem jej matki, gdzie ta wiadomość sprawiła Arsenie chwilowe zamroczenie i szok, że jej własna matka miała brata (pomińmy już fakt jakiego).

- Właściwie... to po co mam wiedzieć, że on, znaczy profesor Snape to... rodzina?- ledwo to słowo przeszło jej przez gardło. - Lepiej mi się, żyło w błogiej niewiedzy.

Arsena spojrzała ostrożnie na dyrektora.

- Jak to po co? - Albusowi zaświeciły się oczy - Zobacz, jakie otwierają się przed tobą możliwości. Na przykład pomyśl, że możesz na zawsze pożegnać Dom Zastępczy.

Uśmiechnął się i sięgnął do szuflady.

- To jakiś absurd! Że niby on ma mnie wziąć pod... pod swoją opiekę?

Gdyby było to możliwe, Arsenie odpadłyby w tej chwili wszystkie kończyny.

- A dlaczego nie?

Dumbledore zdawał się być tym odkryciem zachwycony. Nie zważając na uczennicę odszedł od biurka i zaczął dla odmiany szperać w drugiej szafce.

- Pan chyba nie rozumie... Pan chyba sobie tego nie wyobraża... W ogóle... Przecież on mnie nienawidzi i z resztą ja jego też. Snape jest okropny, to nie jest nawet człowiek!

Ścisnęło ją w piersi jakby ktoś pchnął ją w próżnię. Jakaś kompletna paranoja. Nawet nie zauważyła, że się jąka i kurczowo ściska pięści. Emocje sięgnęły zenitu. Była bliska płaczu, jednak mocno zaciskała zęby by zachować do końca swoją godność.

- Uspokój się lepiej i przestań histeryzować.

- Nie histeryzuję - zaprzeczyła piskliwie.

- Chciałbym ci pokazać pewien dowód, który może ci ułatwi oswojenie się z tą sytuacją.

Tym razem powędrował do szafy i zanurzył się w niej całkowicie.
Świetnie. Dumbledore chyba nie dostrzega niczego poza zaufaniem do każdego, dobrocią i miłością do wszystkiego ruszającego się na tym świecie. Przez chwilę zastanowiło ją co takiego cudownego dyrektor widział w Zgryźliwym, że dał mu ciepłą posadkę w szkole. Oprócz fantastycznej wiedzy z eliksirów i czarnej magii Severus nie posiadał żadnej cechy godnej nauczyciela. Ba! Godnej obcowania wśród ludzi. Żeby on jeszcze na ludzi wyglądał...

- A co na to Snape? On wie?

- Profesor Snape - poprawił automatycznie dyrektor - Oczywiście. Jest nawet z tego zadowolony, że znalazł swoją siostrzenicę.

Arsena prychnęła. Zadowolony to on będzie przy bliższej okazji karmienia mnie gwoździami, torturowania na kole lub topienia w eliksirze Żądzy Mordu.

- Proszę.

Biała kartka powędrowała do odrętwiałych rąk Arseny. Druczek przedstawiał dokument potwierdzający zgodność rodzinnych więzów krwi. Pod spodem widniał dopisek: Wyrażam zgodę na przejęcie prawa do opieki nad młodszą Arseną Watson. Podpis S. Snape.

Wdech. Wydech. Nie wierzę w to wszystko. Istny koszmar.

- Witam.

Arsena aż podskoczyła na krześle. Drzwi rozwarły się z hałasem i jak tornado w okamgnieniu w gabinecie dyrektora stanął we własnej osobie Severus Snape. W dłoni trzymał zwinięte w gruby rulon jakieś pergaminy.

- Mam to, o co prosiłeś dyrektorze - rzekł nieco ściszonym tonem, nie zwracając żadnej uwagi na uczennicę.

Arsena marzyła by zapaść się pod ziemię. Zgryźliwy był ostatnią osobą, którą właśnie w tej sytuacji chciała widzieć.

- Świetnie, Severusie.

Dumbledore promieniał z radości. Sprawiał wrażenie jakby najadł się czekoladowych ciasteczek i za dużo serotoniny wydzieliło mu się w mózgu. Zachowanie skrajnie snape'owate, tyle że odchył nienormalności w drugą stronę.

- Yhmm, yhmm.

Dyrektor wertował przyniesione zwoje i segregował je po swojemu w bliżej nieokreślonej kolejności. Mistrz Eliksirów stał niewzruszony ze standardową kwaśną miną. Prawdopodobnie optymizm Dumbledora również rodził w nim negatywne emocje, o ile można odczytać cokolwiek takiego w jego kamiennej twarzy.

- Severusie zaprosiłem dziś Arsenę do siebie...

- Domyśliłem się - przerwał mu chłodno. Dziewczynę przeszedł dreszcz.

- Doskonale. Każde z was teraz ma okazję bliżej się poznać. To wspaniała okazja - dyrektor w podskokach zabrał wszystkie zwoje i zaczął upychać w szafce. Severus przewrócił oczami wykorzystując nieuwagę Dumbledora - Moi mili to cudowne, kiedy krewni odnajdują się po latach, nieprawdaż?

Ja to widzę z zupełnie innej strony pomyślała. Obecna atmosfera coraz gorzej działała na jej samopoczucie. Obojętność Snape'a i wesołkowatość Siwego Dziadka budziła w niej chęć zadźgania obydwu mieczem Gordyka. Leżał całkiem niedaleko i zagadkowo odbijał złote blaski wpadającego słońca kusząc niebezpiecznie jej własna podświadomość.
Snape westchnął wyraźnie znużony. Nastąpiła cisza.

- No dobrze - dyrektor skończył niechlujne upychanie dokumentacji do szafy i odwrócił się w stronę obecnych - Arseno czy masz jeszcze jakieś pytania?

Było ich mnóstwo, chciała się jeszcze tylu rzeczy dowiedzieć. Niestety obecność Snape'a zniechęcała do zadawania jakichkolwiek pytań.

- Nie.

Mistrz Eliksirów spojrzał na nagle jakby dopiero zobaczył ją w gabinecie dyrektora. Jego oczy zwęziły się do małych szparek.

- Interesujące. Zazwyczaj masz zawsze wiele do powiedzenia - odrzekł zgryźliwie jak na Zgryźliwego przystało.

Tłustowłosy dziad od sześciu boleści pomyślała Arsena i przez moment zrobiło jej się lżej na sercu.

- Przypominam ci, że masz jeszcze jeden szlaban w tym tygodniu.

- Wiem.

- Bardzo dobrze, że wiesz. Mam nadzieję, że wiesz równie dobrze za co odrabiasz.

- Nie pamiętam, trochę tego było.

Snape zazgrzytał zębami.

- Pójdziesz teraz ze mną. Do widzenia dyrektorze.

- Bawcie się dobrze.

Dumbledore pomachał wesoło na pożegnanie. Jednocześnie Arsena i Severus rzucili mu mordercze spojrzenie pełne wyrzutów.

- Mają to we krwi - mruknął do siebie zadowolony Albus, kiedy zamknęli za sobą drzwi.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 29-12-2011 20:31
Wyślij prywatną wiadomość
^Lady Holmes F
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 08-09-2011 23:14
Administrator

Awatar

Dom: Slytherin
Ranga: Lord
Punktów: 29123
Ostrzeżeń: 1
Postów: 1,889
Data rejestracji: 21.11.09
Medale:
Brak

- Że co, proszę?
- Dokładnie to, co usłyszałaś.
albo i jeszcze czegoś, co mogłoby otrząsnąć Arsenę z szoku.
hogwardowy list.
Hogwarcki
Dumbledore'owi właśnie udało się wszystko zepsuć i powbijać gwoździe w małe serduszko dziewczynki. O nie, tak ze mną pogrywać nie będzie Siwy Dziadek Wielka Głowa, pomyślała Arsena i zacisnęła zęby.
bądź też w tajemnicy czegoś zażywał.
Zgryźliwy snuł coraz częściej domysły na temat wiarygodnego istnienia pasożyta społecznego, do jakiego idealnie pasowała dziewucha.
bez względu na to, czy miała na następny dzień sprawdzian, czy inne ważne zadania do zrobienia.
Severus Snape jest jednym z członków jejr30; rodziny!
Erek wordowy.
Dumbledore jako, człowiek bardzo ciekawski musiał akurat znaleźć
Niepotrzebny przecinek.
że on, znaczy profesor Snape to... rodzina?- ledwo to słowo przeszło jej przez gardło. - Lepiej mi się, żyło w błogiej niewiedzy.
oczy. - Zobacz, jakie otwierają się przed tobą możliwości.
Gdyby było to możliwe, Arsenie odpadłyby w tej chwili wszystkie kończyny.
Nie zważając na uczennicę, odszedł od biurka
jednak mocno zaciskała zęby, aby zachować do końca swoją godność.
Przez chwilę zastanowiło ją, co takiego cudownego dyrektor widział w Zgryźliwym
eliksirze Żądzy Mordu.
jak tornado w okamgnieniu
- Mam to, o co prosiłeś, dyrektorze - rzekł nieco ściszonym tonem, nie zwracając żadnej uwagi na uczennicę.
Arsena marzyła, by zapaść się pod ziemię.

- Świetnie, Severusie.
nieprawdaż?
Razem!

Na więcej nie mam dziś czasu. Zatrudnij jakąś betę, o wiele lepiej się wtedy będzie czytało. Tymczasem zaklepuję sobie miejsce na komentarz [uzupełnię jutro].

***
Przypałętała się Lady House.
Hm... że tak powiem: tego jeszcze nie grali. Pomysł jest moim zdaniem nowy (przynajmniej ja się z nim jeszcze nigdy nie spotkałam), ciekawa jestem, jak to się rozwinie. Te błędy mi dosyć przeszkadzały, także radziłabym zatrudnić betę, o wiele lepiej będzie się czytało. Masz dosyć fajny styl, czekam na kolejne części, bo trudno mi oceniać opowiadanie po jednym kawałku. Także Weny życzę i będę się starała na bieżąco komentować.
Edytowane przez Lady Holmes dnia 12-09-2011 20:37
Wyślij prywatną wiadomość
~Potteromaniak0987 F
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 08-09-2011 23:30
Użytkownik

Awatar

Dom: Ravenclaw
Ranga: Uzdrowiciel
Punktów: 2335
Ostrzeżeń: 1
Postów: 307
Data rejestracji: 08.11.09
Medale:
Brak

Dzięki Lady za sprawdzenie strony technicznej. To co mi napisałaś poprawiłam. Myślałam, że będzie gorzej, trochę literówek, z dwa błędu ort i przecinki. Ale tam, kto zwraca uwagę na przecinki ^^

Czekam na resztę komentarza, już się boję, że okaże się bardzo surowy...
brr
Wyślij prywatną wiadomość
~Laufey F
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 09-09-2011 14:09
Użytkownik

Awatar

Dom: Slytherin
Ranga: Portret w gabinecie dyrektora
Punktów: 5205
Ostrzeżeń: 0
Postów: 677
Data rejestracji: 15.05.10
Medale:
Brak

Podoba mi się Uśmiech. Właściwie pomysł niespotykany i dobrze, bo oklepane fan ficki o Severusie są nużące... A Twój jest naprawdę interesujący. Czyta się bardzo szybko, nie przeciągasz niepotrzebnie zdań i piszesz ciekawie Uśmiech. Ja czekam z niecierpliwością na następną część, bo po pierwszej zapowiada się ona bardzo obiecująco.
__________________
i47.tinypic.com/2quj72s.gif
Wyślij prywatną wiadomość
~Potteromaniak0987 F
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 13-09-2011 12:58
Użytkownik

Awatar

Dom: Ravenclaw
Ranga: Uzdrowiciel
Punktów: 2335
Ostrzeżeń: 1
Postów: 307
Data rejestracji: 08.11.09
Medale:
Brak

Widzę, że niektórym z Was bardzo się spodobała moja opowieść. Ogromnie się cieszę i zamieszczam kolejny fragment cyklu "Pan Zgryźliwy i Senka". Miłego czytania kochani.

* * * Fragment II * * *

" Zgryźliwy "

Długi korytarz ciągnął się niesamowicie, jakby zaczarował go ktoś w nieskończony tunel. Od gabinetu dyrektora, droga do lochów nie była wcale taka krótka. Pomyśleć można, że jeden codzienny kurs w tą i spowrotem, nadawać się mógł do ćwiczenia kondycji ruchowej. Na szczęście w szkole istniały sowy, które wyręczały mozolną tułaczkę i ułatwiały komunikację. Niestety bywały takie sytuacje, gdzie trzeba było osobiście ruszyć swoje cztery litery i pofatygować się dla rozjaśnienia skomplikowanych okoliczności lub innych niewyjaśnionych spraw. Severus Snape, jako człowiek o twardym zaangażowaniu się we wszystko co jest skomplikowane, trudne i zagrażające życiu, był zmuszony konsultować się z Dumbledorem codziennie. Jako szpiegowi Voldemorta, regularnie przychodziły świeżutkie wiadomości o planach Czarnego Pana warte powiadomienia Albusa. Do tego skargi uczniów dotyczące oceniania prac, konsultacje ze Skrzydłem Szpitalnym o leczących eliksirach i jeszcze starcia z nieznośną Watson, dodawały mu o cztery razy więcej ścierania butów o szkolne posadzki, niż to wszystko było tego warte. Ten rok był dla Severusa bardzo dokuczliwy. W jego bezbarwnym życiu (jak sam twierdził), balansującym między śmiercią, a żmudną pracą z uczniakami pojawiła się jeszcze Watson, która doskonale wiedziała na jaki kolor ma zabarwić jego nędzną egzystencję. Dominowała czerwień wściekłości majacząca się przed oczami i mająca wiele wspólnego z dywanikiem leżącym w gabinecie dyrektora. Tak często tam przebywał w towarzystwie Watson, że uprzykrzył mu się ten codzienny widok. Zgryźliwego męczył czerwony dywanik nawet w koszmarach sennych próbując zjeść jego stopy. Po przebudzeniu odruch spojrzenia na nogi był już normą. Jeśli chodzi o Arsenę, Mistrz Eliksirów nie znosił pyskatych uczniów, a ona była pierwsza na czarnej liście. Jednak z biegiem czasu wyszły okoliczności takie, a nie inne. Granie na nerwach przez małą, może faktycznie miało jakiś rodzinny korzeń. Tym bardziej, że sprawiało jej to satysfakcję, tak samo jak Severusowi.

Akurat dzisiejszy dzień, musiał wybrać Albus, pomyślał z rozżenowaniem. Nie był przygotowany na rozmowę z Watson. Nie wiedział nawet jak zacząć. Miał wielką nadzieję, że sama zacznie zadawać pytania, a odpowiedzi jakoś nałożą się na usta. Gdzieś w głębi serca odczuwał żal, że Dumbledore nie raczył go uprzedzić o dzisiejszej rozmowie. Wówczas wystarczyłaby mu maleńka chwila dla siebie, by poukładać w swojej głowie myśli i słowa.

Droga do lochów wydawała się być dłuższa, niż zazwyczaj. Arsena całą trasę deptała mu po piętach w totalnej ciszy. Słychać było tylko tuptanie i łopoczącą szatę, powiewającą złowrogo za Snape'm.

- Żebyś na co dzień umiała iść w ciszy, tak jak teraz, to powiedziałbym, że robisz postępy. Przynajmniej pod względem pracy nad swoją bezczelnością.

Słowa odbiły się echem o ściany. Uparta, pomyślał nie uzyskawszy żadnej odpowiedzi. Z jednej strony miał trochę czasu na przemyślenie jak zacząć rozmowę, z drugiej strony zrodziło się zmartwienie, że będzie prowadzić monolog z wyjaśnianiem wszystkiego, czego za bardzo nie chciał. Mistrz był przyzwyczajony, że go słuchają i nikt nie przerywa. Potrafił prowadzić długie wykłady. Niestety teraz miał trudniejsze zadanie, niż sam to przewidywał. Z dziećmi miał do czynienia na co dzień i można powiedzieć, że nawet lubił swoją pracę. Był opiekunem Slytherin i wiedział, na czym polega jego rola. Wiadomość, że Arsena W. jest siostrzenicą, obróciła jego całe życie o 180 stopni. Severus nigdy nie widział siebie, jako opiekuna rodzicielskiego. Nawet nigdy do głowy mu nie przyszło, by zakładać rodzinę (i nie ważne, że żadna dama go nie chciała). Ten fakt był tak daleki jego myślom, że zaliczał się niemalże do powieści fantastycznych nie z tego świata. Tłumaczył sobie kilkoma powodami. Po pierwsze Zgryźliwy wystarczająco sporo bachorów miał na co dzień, po drugie niepewne życie zawodowe było wystarczającym ryzykiem dla niego samego, nie mówiąc już o rodzinie (dobrym przykładem wydawała się rodzina Malfoy'ów, żyjąca z dnia na dzień w wielkim stresie).
W końcu dotarli do ostatnich drzwi, na których widniał napis prof. Severus Snape. Arsena zamyślona, ze wzrokiem wbitym w kamienną posadzkę, zatrzymała się na Snape'ie.

- Trochę ostrożności, Watson - rzekł Zgryźliwy, po czym otworzył drzwi do swojego gabinetu.

- Przepraszam - powiedziała niepewnie jakby do siebie i weszła za profesorem.

Sala nie przypominała jej nic dobrego. Tu spędziła więcej czasu na szorowaniu kociołków, niż na samych zajęciach lekcyjnych. Poza tym, śmierdziało amoniakiem i stęchłą wilgocią. Ciekawe jak Zgryźliwy mógł się skupić w takich warunkach.

- Siadaj.

Wskazał krzesło. Sam obszedł biurko i usiadł naprzeciwko. Arsena przycupnęła lekko oszołomiona i nie chcąc patrzeć na grymasy Snape'a, wbiła wzrok w swoje kolana.
Severus przez chwilę przyglądał się jej, po czym splótł swoje dłonie na blacie biurka. Cóż, wygląda na to, że pytań się nie doczeka.

- Jak widzisz, wyszła dość nietypowa sytuacja - zaczął dość ostrożnie. - Jest ona dla mnie takim samym zaskoczeniem, jak dla ciebie - mówił powoli, ale bardzo wyraźnie. - Dumbledore zapewne wiele ci nie powiedział i zostawił resztę wyjaśnień dla mnie. Będzie łatwiej, jeżeli zaczniesz pytać, bo nie wiem co już wiesz, a czego jeszcze nie.

- Nie wiem - bąknęła nadal patrząc się na swoje kolana.

- Czego nie wiesz?

- Nie wiem, czy chcę znać prawdę i czy chcę się czegoś więcej dowiadywać. Nikt mi nawet nie dał oswoić się z tą wiadomością, a pan już wymaga ode mnie pytań - wyrzuciła z siebie Arsena.

- Nie oszukuj sama siebie, każdy chciały na twoim miejscu wiedzieć więcej - odparł nienormalnie spokojnie Zgryźliwy.

- Dobrze - spojrzała w jego stronę omijając oczy Snape'a. - W takim razie, jak to się stało, że jesteśmy rodziną? Chcę wiedzieć od początku.

Snape westchnął. Dla odmiany złączył końcówki palców ze sobą i spojrzał w górę.

- Nie wiem, w jakim stopniu wiesz o swojej matce, a mojej siostrze. Była ode mnie dwa lata młodsza i chodziła również do Hogwartu. Podobnie jak ty, została przydzielona do Slytherinu.

- Była podobna do mnie? Lubiła eliksiry?

Snape łypnął na nią zły, jakby przerwała mu brutalnie trans wspomnień.

- Jeżeli chodzi o charakter, to na pewno po niej nie odziedziczyłaś. Ona była bardzo poukładana, grzeczna i miała wybitne zachowanie w przeciwieństwie do ciebie. Eliksirów też nie lubiła.

- Ale ja lubię eliksiry, tylko nie lubię pana, profesorze - wtrąciła dobitnie, zanim ugryzła się w język.
Arsena faktycznie lubiła te zajęcia i była jedną z najlepszych, co jeszcze bardziej rozwścieczało Snape'a, że nie może jej wstawić niczego poniżej wybitnej oceny.

- A jeżeli chodzi o wygląd - zignorował jej uwagę - to przyznaję, że odzwierciedlasz jej rysy idealnie. Właśnie to dało mi do myślenia na rozpoczęciu roku szkolnego. Nie mogłem uwierzyć, że trafił się ktoś tak podobny do niej.

- To pan już wiedział od samego początku roku?

- To były tylko domysły...

- Świetnie, a ja się dowiaduję po pięciu miesiącach? Pan wszystko wiedział... - rozżalenie dziewczyny spowodowało chwilową nerwicę Zgryźliwego.

- Domysły, rozumiesz?! Trzeba było postawić sprawę jasno, żeby powiedzieć ci ostateczną wersję tego faktu.

- Tak? I niby pan nie wiedział, że moja matka miała dziecko? Widzę, że trafiam do bardzo opiekuńczej rodziny!

Przez oczami Severusa pojawiły się czerwone iskierki złości. Dziewuszysko nic nie rozumiało.

- Kiedy Elizabeth poszła w tango z Watsonem, straciłem całkowicie kontakt po szkole i nie miałem pojęcia co się z nią dzieje! Wiadomość o wymordowaniu rodu Watsonów, świadczyła o tym, że nikomu nie udało się przeżyć. A po dwudziestu latach napatoczyłaś się ty, Watson! - Severus wstał z krzesła i pochylił się nad biurkiem, opierając się zaciśniętymi dłońmi. - Twój wygląd i nazwisko było dla mnie wystarczające, by wiedzieć kim jesteś! Trzeba było odbębnić tylko papierkową robotę!

Arsena również wstała.

- Skoro to taki ciężar, to po co pan grzebał w starych aktach i podpisywał dokumenty własnym nazwiskiem?! Trzeba było się nie przyznawać!

- Chyba nie znasz dokładnie prawa - wysyczał Snape. - Ono mówi, że jeżeli istnieje żyjąca choć jedna z osób powiązana krwią z inną osobą, to ma ona obowiązek przejąć opiekę nad tą, która jest nieletnia.

- W takim razie to żałosne! Ale skoro ja się na to nie zgadzam, to mogę odmówić politowania się nade mną.

- Możesz odmówić opieki... - zgodził się spokojnie Mistrz Eliksirów.

- W takim razie odmawiam!

-...tylko, jeżeli strona druga wyrazi na to zgodę, a ja nie wyrażam! - skwitował dobitnie Severus.

- Jak to?

Dziewczyna została zbita z tropu. Pan Zgryźliwy jej nie cierpi, ona jego. Dla niego to ciężar, dla niej mordęga, więc dlaczego on nie pójdzie na kompromis? Dlaczego zaczyna robić problemy?

- Będziesz pod moją opieką i koniec.

- Dlaczego!?

Arsenie puściły nerwy. Drań chciał jej zrobić na złość. Nie dość, że miała z nim na pieńku, to jeszcze będzie wyżywać się na niej w taki sposób?! Utraciła kontrolę nad sobą i kopnęła krzesło tak mocno, że przewróciło się robiąc rumoru na całe lochy.

- Bo tak postanowiłem! - uderzył pięścią w stół.

Miarka się przebrała. Uczennica znieruchomiała. Zdarzały się takie okoliczności, że Zgryźliwy nie wytrzymywał i wybuchał, ale nie widziała go jeszcze w takim stanie. Wyglądał naprawdę groźnie. Dreszcz strachu przeleciał jej przez plecy. Dostrzegła, że jego jedna dłoń lekko drży. Było naprawdę źle.
Severus odgarnął kołatający się kawał szaty pod nogami i podszedł bardzo blisko.

- Siadaj! Jeszcze z tobą nie skończyłem - wycedził przez zęby. Krzesło migiem powróciło na swoje cztery nogi.

Stała nadal sparaliżowana jego zachowaniem. Mistrzowi zabrakło cierpliwości. Chwycił ją za łokieć i przymusem posadził na krześle. Sam oparł się o biurko i skrzyżował ręce na piersi. Jego oczy świrowały ją, jakby miały zaraz strzelić jadem. Wziął głęboki oddech.

- A teraz mnie posłuchaj - dla odmiany ściszył ton głosu i brzmiał jeszcze bardziej przerażająco. - Mam serdecznie dość twojego bezczelnego zachowania, robienia na złość i pyskowania. Jeżeli się w najbliższym czasie nie poprawisz, a daję ci na to dzień, to twoje życie zamieni się w piekło. Od dziś jestem twoim prawnym opiekunem rodzicielskim i będziesz się mnie słuchać. Jeżeli zalecisz się do moich wskazówek, będzie nam obydwojgu lżej. Jeżeli nie, to możesz już teraz sobie głęboko współczuć. Nie będę się nad tobą litować, tylko dlatego, że miałaś przykre dzieciństwo w Zastępczaku, nie będziesz mieć z tego powodu żadnych ulg punktowych ani odpuszczanych kar. Szlabany nadal ciebie obowiązują, tak samo jak wszystkie prawa ucznia w tej szkole. Od tej pory jestem nie tylko opiekunem twojego Domu, ale również samej ciebie, więc zanotuj w swoim małym móżdżku, że będę miał na ciebie oku bardziej niż kiedykolwiek!

Gorzej po prostu być nie mogło.
To było straszne. Nie chodzi o warunki Severusa, tylko fakt, jakim tonem to powiedział i co chciał przez to osiągnąć. Po prostu znalazł sobie maskotkę do wyżywania się przy złych dniach dopadającej chandry. Nie chciał zrezygnować z opieki, więc Arsena nie potrafiła znaleźć innego wytłumaczenia na jego przedziwną decyzję. Nieludzki Snape wydawał się teraz naprawdę przerażający.
Nastąpiła cisza. Severus stał bez ruchu i czekał na reakcję dziecka.

Nic.

Dobrze. Mistrz Eliksirów ma dziś dużo czasu.

Obserwował jej spuszczone oczy i zwiędniętą minkę niewinnego dziecka. Szerokie kości policzkowe i okrągła buzia, były tak uderzająco podobne do jego siostry, że aż bolały przywrócone wspomnienia. Wydawać się mogło niewiarygodne, że Severus objawiał kiedyś pozytywne uczucia wobec bliskich. Jedyną taką bliższą osobą była właśnie Elizabeth. Bardzo był z nią zżyty i jako starszy brat zawsze czuł obowiązek troszczenia się o młodszą siostrę, szczególnie, że w domu rodzinnym dominowało odrzucenie, przemoc i alkohol. Poza tym była to jedyna osoba w jego życiu, która umiała go wysłuchać i szczerze z nim porozmawiać. Po urwaniu kontaktu, Severus na zawsze stracił wiarę w ludzi. Swojego czasu, pozytywne fale chciał w nim wzbudzić Albus, ale i on po jakimś czasie zrezygnował z podjętego wysiłku.
Biorąc pod swoje skrzydła Arsenę, nie był pewnien czy do końca dobrze robi. Jednakże, nie mógłby spać po nocach wiedząc, że po szkolnych korytarzach kreci się jego siostrzenica niczego nieświadoma.

Arsena podniosła głowę. Zmartwiona twarz i szklane oczy popatrzyły się w stronę Severusa.

- To znaczy, że będzie gorzej niż było?

- Tak jak powiedziałem, jeśli będziesz się starać, to będzie lepiej. Nie gorzej - odrzekł już spokojniejszym tonem.

- Mogę już odejść? - zapytała drżącym głosem.

Ściskało ją w gardle i miała ochotę się popłakać, jednak byle nie w jego obecności.

- Tak - kiwnął. - Acha i jeszcze wskazówka na przyszłość. Przez łzy i litość mnie nie przekupisz.

Arsena opuściła krzesło i udała się do drzwi. Kiedy tylko zamknęła, po drugiej stronie wybuchła histerycznym płaczem. Szybko uciekła z lochów, mając nadzieję, że Mistrz Eliksirów tego nie usłyszał.

Tymczasem Severusa rozbolała momentalnie głowa. Usiadł za biurkiem wygodnie w swoim fotelu i zaczął masować czoło. Jestem podły, pomyślał. On sam tego wszystkiego wcale lepiej nie przeżywał, niż dziewczynka. Męczyła go cała sprawa od dłuższego czasu. Usadowił się wygodnie w fotelu i przymknął zmęczone oczy.
Pod powiekami zaczęły przelatywać niewyraźne obrazy długich korytarzy, smutnego Dumbledora, Wielkiej Sali zapełnionej tłumem uczniaków, upartej Arseny, rozpoczęcia roku, znowu Arseny, pierwszej lekcji eliksirów, kolejny raz Arseny, gabinet dyrektora, czerwony dywanik...

Severus wzdrygnął się i spojrzał szybko na swoje stopy. Prawdopodobnie zdrzemnął się piętnaście minut.
Jak mam odczuć spokój, skoro nawet sny mnie męczą, mruknął do siebie niezadowolony, po czym zabrał się do sprawdzania wejściówek piątego roku.


Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 04-10-2011 22:21
Wyślij prywatną wiadomość
~Laufey F
#6 Drukuj posta
Dodany dnia 13-09-2011 15:15
Użytkownik

Awatar

Dom: Slytherin
Ranga: Portret w gabinecie dyrektora
Punktów: 5205
Ostrzeżeń: 0
Postów: 677
Data rejestracji: 15.05.10
Medale:
Brak

Kolejna część, a ja dalej zachwycona jak poprzednią Rozbawiony.
Dopatrzyłam się tylko jednego błędu:
Buczek napisał/a:
Była ode mnie dwa lata młodsza i chodziła również do Hogwartu. Podobnie jak ty, została przydzielona do Slytherin.


Powinno być Slytherinu.
A poza tym, tak jak pisałam wcześniej; ciekawe zdania, dobrze zbudowane i całość spójna. Ja z niecierpliwością czekam na kontynuacje, ponieważ bardzo mnie zainteresowałaś ; ).
__________________
i47.tinypic.com/2quj72s.gif
Wyślij prywatną wiadomość
~Potteromaniak0987 F
#7 Drukuj posta
Dodany dnia 14-09-2011 14:33
Użytkownik

Awatar

Dom: Ravenclaw
Ranga: Uzdrowiciel
Punktów: 2335
Ostrzeżeń: 1
Postów: 307
Data rejestracji: 08.11.09
Medale:
Brak

Za prośbą nielicznych jednostek, dodaję kolejny fragment ^^

* * * Fragment III * * *

" Bałwan "

Pac! Siarczysta, twarda śnieżka zrzuciła Arsenie kolorową czapkę, robioną na drutach.

- Ha, ha, ha, ha, ha! Orientuj się!

Dracon Malfoy z bandą przygłupawych kolegów, odreagowywał niezaspokojoną wyżywkę na młodszych uczniach przed dziedzińcem Hogwartu.
Palant, pomyślała i podniosła czapkę, strzepując resztki mokrego śniegu. Jeszcze przed miesiącem, byłaby gotowa podejść do niego i nastukać największym soplem lodu, oderwanym z pierwszej, lepszej rynny. Mimo, że Draco przewyższał głową, a jego osiłkowi koledzy mogli zmiażdżyć ją jednym butem, dziewczyna miała w sobie tyle charyzmy i pewności siebie, że z łatwością poradziłaby sobie z trzema półgłówkami. Nawet, jeśli przegrana leżała po jej stronie. Potrafiła cudownie wykorzystać swoje aktorskie zdolności na rzecz roli poturbowanej ofiary przemocy przed kadrą nauczycielską i zyskać w ten sposób spokój do końca roku.

Śnieg coraz mocniej prószył. Słychać było pełne wrzasku podniecenia uczniów o zbliżających się feriach zimowych. Zawsze w połowie lutego, uczniowie wyjeżdżali na dwa tygodnie do swoich rodzin, w góry lub inne miejsca o niebo lepsze niż szara szkoła. Hogwart opróżniał się do ostatniego pustego dormitorium, pozostawiając jedynie część kadry nauczycielskiej, bo także nieliczni z nich robili sobie małe wakacje.
Arsena przytłumiona zimową atmosferą, zamiatając nogami błoto śniegowe, udała się na chwilę do ciepłego środka szkoły, gdzie zapach pomarańczy i girlandy kolorowych ozdób w pewien sposób wywoływały lekki uśmiech na jej twarzy. Radość i energia ulotniła się dawno z małej dziewczynki. Szokująca wiadomość o Mistrzu Eliksirów i koneksji rodzinnej, bardzo mocno nią wstrząsnęła. Wydawać się mogło, że w chwili dowiedzenia się o więzach krwi, radosna cześć dziecka opuściła ciało i odeszła w otchłań rozpaczy. To był pewien dół, w którym nie potrafiła znaleźć drabiny do szczęścia, by móc wspiąć i cieszyć się jak dawniej. Brakowało tych szczebli pomocy. Sama uważała, że takowej nie potrzebuje, ale widok przygnębionego dziecka nie jednemu skroiłby serce.

Arsena nie zmieniła się tylko pod takim względem. Słowa Zgryźliwego faktycznie wzięła głęboko do siebie, bo nie miała nawet siły się z nim kłócić, ani prowadzić jakichkolwiek innych konwersacji. Na lekcjach siedziała cicho jak myszka, nawet wówczas, gdy padało pytanie, na które znała doskonale odpowiedź. Eliksiry stały się dla niej katorgą. Szła na nie, jak na ścięcie głowy, a czas lekcji w lochach odmierzała nieubłagalnie patrząc na zegarek. Nie dlatego, że Zgryźliwy się na niej nieludzko wyżywał. Wręcz przeciwnie. Widać, było mu na rękę, że ma teraz pewien zewnętrzny spokój w sali ćwiczeń. Starał się nie pytać jej o nic, ani nie zwracać uwagi. Wytrzymywał nawet irytujące ciągłe gapienie się na zegarek. Po prostu przyjął postawę ignorancką. Może było mu tak łatwiej. Może wybrał najprostszą drogę ucieczki przez konfliktem, którego się prawdopodobnie bał.

Severus sam się przez sobą przyznawał, że oszukuje własne ja, wmawiając sobie co wieczór, że jest wszystko w porządku. W porządku, to nie było w ogóle. Dręczył go coraz bardziej osowiały stan małej i od tygodnia starał zebrać resztki odwagi w sobie, by porozmawiać z nią na poważnie. Sprawy morderstw Śmierciożerców i tajnych spisków Czarnego Pana, zdawały się być na dalszym planie jego największych, obecnych zmartwień. Tak sobie zaprzątnął głowę dzieciakiem, że od rutynowego nawału walki z własną psychiką, dostawał codziennych migren. Próbował zbijać Miksturą Przeciwbólową, ale po niej czuł się otumaniony i jeszcze bardziej strapiony.

Już mijał miesiąc, od kiedy podbito pieczątkę na świstku upoważniającym go do opiekowania się młodszą. Czy to zmieniło jego życie? Jeśli chodzi o wykazanie się w pełni rodzicielskie, to takie wykazanie nawet nie istniało. Tak naprawdę, oprócz uciążliwych bólów głowy, w życiu Severusa nie zmieniło się nic godne zauważenia. Snape trochę nie chciał i trochę nie potrafił wyobrazić siebie w roli mężczyzny sprawującego pieczę nad własnym dzieckiem (bo można już przyznać otwarcie, że było jego). Próbował nawet odpędzić od siebie takie mdłe myśli, jednakże gdzieś w głębi czarnej duszy czuł się zobowiązany i odpowiedzialny za zachowanie Watson, jak i również jej bezpieczeństwo. Może był to początek drogi do powolnego oswajania się z faktem, kim teraz jest. Nie rozmawiał o tym z Arseną. W ogóle z nią nie rozmawiał. Nie miał pojęcia, co ona przeżywa. Mógł się jedynie domyślać, ale to prowadziło go do czarnych wizji, że dziecko w desperacji popełni z tego wszystkiego samobójstwo. Severus nie wiedział, czy dzieci w wieku jedenastu lat są zdolne do czegoś takiego, niemniej jednak, wolał się nie przekonywać się na własnej skórze i w końcu postanowił coś z tym zrobić.

Dziś Mistrz Eliksirów nie miał nic do roboty. Nawet Czarny Pan zażyczył dzień wolnego i możliwe, że właśnie delektował się kremowym piwem w towarzystwie Śmierciożerców. Nie było więc wiadomości dla Dumbledora. Sprawdziany i wejściówki skrupulatnie sprawdzone, leżały już dawno w szufladzie, gotowe do oddania uczniom. Pierwszy dzień zimowych ferii zabrał także plan lekcyjnych zajęć. Severus nie cierpiał nicnierobienia, ale przynajmniej miał powód, by w końcu złapać Watson za fraki i z nią porozmawiać poważnie o tym co dalej i upewnić się czy nadal chce żyć.

Postanowił uwidocznić się na światło dzienne i opuścił mroczne lochy w poszukiwaniu pałętającej się dziewczynki. Wiedział doskonale, że jako jedyna nie opuści murów szkolnych na czas ferii, z powodu możliwie porównywalnego do jego. Obydwoje nie mieli gdzie spędzać czasu wolnego, a także świąt. Magiczna szkoła okazała się ich prawdziwym domem. I wprawdzie dla Arseny była to tylko szkoła, a dla Severusa tylko miejsce pracy, Hogwart zaliczał się w pewnym stopniu jako odskocznia do nieba. Mistrz Eliksirów zapierałby się nogami i rękami, jeśli miałby coś takiego oficjalnie potwierdzić, ale sam świetnie wiedział, że właśnie tu czuje się najlepiej ze wszystkich miejsc na ziemi.

Przechodził powoli szkolny korytarz z zadumaniu. Tłum dzieciaków roił się jak osy w ulu. Do wrzasków Mistrz był twardo przyzwyczajony. Uczniowie biegali z torbami i bagażami szykując się do wyjazdu na ferie.

- Do widzenia, psorze! - krzyknął mały piegowaty chłopak.

- Do zobaczenia, na sprawdzianie z Eliksirów. Pamiętaj, że są tuż po feriach - odrzekł i uśmiechnął się zjadliwie.

Chłopakowi zrzedła mina i oddalił się już w mniej entuzjastycznych podskokach. Mistrz skierował się do drzwi frontowych i wyszedł na świeże powietrze. Wiatr mrozu wydął jego czarną pelerynę i Snape wyglądał teraz jak rasowy wampir polujący na niesforne uczniaki. Na ganku zobaczył Dracona nacierającego śniegiem jakąś dziewczynę. Tłum się powoli rozchodził i szkoła pustoszała coraz szybciej.

Wreszcie nastąpi błogi spokój, westchnął. Najbardziej usatysfakcjonował go widok Wielkiej Trójcy Potter&Weasly&Granger, którzy również spakowani wyjeżdżali na pełne dwa tygodnie.
Genialnie, pomyślał uradowany i gdyby było to możliwe, jego oczy zamieniłyby się w różowe obłoczki szczęścia.

Wyszedł na dziedziniec. Zimne płatki śniegu coraz gęściej zasłaniały czarne ramiona jego szaty. Obejrzał się dookoła. Zgryźliwy nie należał do ludzi, których wzrusza piękno pogody czy pomarańczowych zachodów słońca. Kiedy ostatni uczniowie opuścili terytorium szkoły, zobaczył na ośnieżonej ławce jego podopieczną. Siedziała z podkurczonymi nogami i coś rysowała. Postanowił podejść bliżej. Śnieg skrzypiał mu pod butami. Stanął za ławką i ostrożnie zapuścił żurawia w zeszyt dzieciaka. Ołówkiem kreśliła zimowy pejzaż z Bijącą Wierzbą w tle. Severus uznał, że ma ona talent nie tylko do eliksirów.

- Ładne - odchrząknął siląc się, by zabrzmiało uprzejmie - ale bijąca wierzba nie jest taka piękna w rzeczywistości, na jaką wygląda.

Dziewczynka spojrzała na niego pustymi, szarymi oczami.

- Ośnieżona wygląda ślicznie.

Zamyślona zamknęła szkicownik, jakby był czymś osobistym, do którego ma wgląd tylko ona. Snape zawahał się przez chwilę, po czym postanowił usiąść obok.

- Zima jest fajna. Lubi pan zimę?

Odwrócił głowę w stronę zamku, jakby chciał się przyjrzeć dokładnie porze roku.

- Nie zastanawiałem się na tym.

- Szkoda. Powinien pan lubić zimę, jest tak samo chłodna i nieprzewidywalna jak pan.

Severus spojrzał na nią kątem oka. Ma tupet mnie oceniać, podsumował swoją myśl. Mała zaczęła gryź nerwowo końcówkę ołówka i otworzyła ponownie swój zeszyt, tym razem na czystej kartce.

- Masz więcej takich rysunków? - zapytał Snape, ale zaraz tego pożałował.

- Tak, ale one są tylko dla mnie. Nikomu ich nie pokazuję.

Zaczęła dla odmiany bazgrolić szlaczki i pętelki.

- Nie wyjechał pan na ferie?

- Nie. Nigdy nie wyjeżdżam. Na święta też nie.

- To nie dobrze. Powinien mieć pan jakiś bliskich, żeby spędzać z nimi wolny czas.

Uch! Smarkula będzie go pouczać! Snape skrzyżował ręce na piersi i łypnął na nią groźnie.

- Słyszałem Watson, że w tym roku na ferie tylko jeden uczeń zostaje w Hogwarcie - w myślach nazwał siebie bydlakiem.

- Mi to nie przeszkadza - wzruszyła ramionami. - Bardzo lubię tą szkołę. Przynajmniej będę miała z kim drzeć koty przez najbliższe dwa tygodnie - po czym wyszczerzyła swoje zęby w stronę Zgryźliwego.

- Obawiam się, że możesz tego gorzko pożałować.

- Niczego w życiu nie żałowałam i nie będę - odrzekła bezczelnie i zaczęła szurać nogami zwisającymi z drewnianej ławki.

- Pewność siebie może cię kiedyś zgubić. Powinnaś większą uwagę przywiązywać do swoich słów.

- Nie zamierzam brać z pana przykładu, jeśli o to chodzi. Może pan uważa co mówi, ale prędzej powiedziałabym, że jest pan zamknięty w sobie.

Severusowi zagotowało się pod peleryną. Gdyby emanował gorączką swoich nerwów, stopiłby śnieg w okręgu pięciu metrów. Ugryzł się w język i postanowił nie udowadniać sobie i jej, że jest jeszcze większym bydlakiem, za jakiego się uważa. Mała natomiast z miną niczego sobie, kontynuowała własne wywody.

- Jest pan bardzo małomówny i zamknięty - znów podkreśliła to słowo, które sprawiło, że Mistrzowi zjeżyły się włosy na głowie. - Założę się, że wie pan o mnie więcej, niż ja o panu, profesorze.

No tak. O tym, że pracował dla Voldemorta, był śmierciożercą i szpiegiem, nie wiedział nikt oprócz Dumbledora. Snape w ciszy patrzył z góry na ironiczne dziecko.

- Mam rację, prawda? - odwróciła głowę. - Ale to nie jest takie trudne.

- Co?

- Otworzenie się i pogadanie o zwykłych sprawach.

Severus Snape wyszedł z siebie.

- Otworzyć to ja mogę swoją dłoń i sprać ci tyłek - powiedział wściekle, hamując się przed ostatecznym czynem.

Znów wyszczerzyła zęby.

- Serio?

- Nie! W Hogwarcie nie bije się uczniów!

- A uderzył pan kiedyś któregoś?

- Nie, ale teraz mam ku temu okazję. Co powiesz na tego rodzaju styl wychowania? - na koniec zdecydował rzucić uśmieszek pełen jadu.

Dziewczynka przestała się szczerzyć i niepewnie popatrzyła na Snape'a.
Severus, jako nauczyciel nigdy nie dopuścił się do uderzenia któregokolwiek ze swoich uczniów, mimo, że jego cierpliwość była czasem na skraju granicy. I na pewno, nie zrobiłby to Arsenie, bez względu na to czy była jego siostrzenicą czy pyskatym uczniakiem.
Zgryźliwemu opadły nagle złe emocje, po czym westchnął ciężko. Arsena zaczęła się wiercić na zimnej ławce.

- Uważam, że nie jest pan taki zły, na jakiego wygląda - stwierdziła całkiem szczerze.

Severus spojrzał zdezorientowany.

- Właściwie, to przyszedłem żeby z tobą poważnie porozmawiać - zamrugał nerwowo mając nadzieję, że tego nie widziała.
Arsena odwróciła się całkowicie w jego stronę.

- Przez ten śnieg, wygląda pan jak... - bałwan, pomyślała, ale było to mocno nie na miejscu. Szczególnie, że Snape właśnie przyhamował swój gniew, więc warto było dalej utrzymywać taki stan. Spranie tyłka także nie należało do marzeń dziewczynki i nie ufała Severusowi na tyle, by całkowicie olewać jego dogryzki - ... do twarzy panu w białym - dodała w końcu.

Mistrz uznał, że do twarzy to będzie mu pasować jedynie siekiera i tasak. Poza tym jego blada twarz zlała się z białą poświatą i faktycznie wyglądał jak wyrośnięty bałwan z oczami czarnymi jak węgiel.

- Chodźmy do szkoły - stwierdził Snape, jak zaczęło sypać na dobre. Strzepnął czapę śniegu z ramion i ruszył w stronę drzwi frontowych. Arsena przebierając szybko małymi nogami, doganiała go krocząc w śnieżnym tunelu, wydeptanym przez swojego Opiekuna.
Na ganku stał jak zwykle wesoły Dumbledore, szczerząc zęby spod swoich siwych wąsów.

- Ulepiliście bałwana?

- Nie - odpowiedzieli jednoczenie.

- Severusie, znajdziesz dla mnie chwilkę? - zaszczebiotał pełen euforii Siwy Dziadek.

- Ymm... Tak. Arseno, przyjdź pod wieczór do mojego gabinetu.

- Dobrze - odrzekła i odprowadziła wzrokiem Wesołego Dziadka i swojego Opiekuna do wejściowych drzwi, którzy po zatrzaśnięciu zniknęli w murach szkoły.

Hmm, a może tak ulepić coś na wzór Pana Zgryźliwego?
Zadowolona nie bardzo wiedząc z czego, zeskoczyła z gankowego schodka prosto w zimną pierzynę śniegu. Następnie zabrała się do formowania gigantycznych śnieżek, mając nadzieję, że gdy zobaczy to Mistrz Eliksirów za bardzo się nie rozzłości.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 20-09-2011 21:22
Wyślij prywatną wiadomość
~fanka98 F
#8 Drukuj posta
Dodany dnia 14-09-2011 14:51
Użytkownik

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Portret w gabinecie dyrektora
Punktów: 5238
Ostrzeżeń: 3
Postów: 775
Data rejestracji: 16.03.11
Medale:
Brak

Bardzo ciekawe. Doszukałam się co prawda paru błędów i zalatuje mi nieco historią Pottera, ale w sumie jest wciągające Rozbawiony
Piszesz krótkie, ale treściwe zdania, przez co miło się czyta.
Czekam na kolejne rozdziały ^^

Edit: No, no muszę Cię pochwalić. Jako, że dodałaś następną część, podczas, gdy ja czytałam i nie zauważyłam tego, jestem zmuszona zmienić zdanie. Już mniej "zalatującego Pottera". Naprawdę świetnie się czyta.
...z nią porozmawiać poważnie o tym co dalej i upewnić się czy nadal chce żyć.
Mistrz uznał, że do twarzy to będzie mu pasować jedynie siekiera i tasak.
Hmm, a może tak ulepić coś na wzór Pana Zgryźliwego?

Te zdania mnie rozbroiły Śmiech

Naprawdę jest świetne, wręcz genialne! Czekam na następny rozdział Rozbawiony
Edytowane przez fanka98 dnia 14-09-2011 17:02
Wyślij prywatną wiadomość
~Laufey F
#9 Drukuj posta
Dodany dnia 14-09-2011 16:43
Użytkownik

Awatar

Dom: Slytherin
Ranga: Portret w gabinecie dyrektora
Punktów: 5205
Ostrzeżeń: 0
Postów: 677
Data rejestracji: 15.05.10
Medale:
Brak

No i znowu ja Uśmiech. Będę się wypisywać regularnie, więc przyzwyczaj się Oczko. No i co znowu mogę powiedzieć? Genialne, po prostu. Prawda o Snape'ie i ukazanie go w lepszym świetle bardzo mi się podoba. I czekam na IV część.
__________________
i47.tinypic.com/2quj72s.gif
Wyślij prywatną wiadomość
`Czarodziejka F
#10 Drukuj posta
Dodany dnia 15-09-2011 12:07
Moderator (F)

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Śmiertelna Relikwia
Punktów: 11092
Ostrzeżeń: 0
Postów: 861
Data rejestracji: 05.04.10
Medale:
Medal Medal Medal

- Ha, ha, ha, ha, ha! Orientuj się![/quote]

HEHEHE! Podoba mi się ten tekst.


Dracon Malfoy z bandą przygłupawych kolegów, odreagowywał niezaspokojoną wyżywkę na młodszych uczniach przed dziedzińcem Hogwartu.


Widząc ten fragment, zastanawiałam się, czy jeżeli jest to okres, w którym Draco chodzi jeszcze do szkoły, to czy "spotkamy" Harry' ego, Rona i Hermionę.


Wreszcie nastąpi błogi spokój, westchnął. Najbardziej usatysfakcjonował go widok Wielkiej Trójcy Potter&Weasly&Granger, którzy również spakowani wyjeżdżali na pełne dwa tygodnie.
Genialnie, pomyślał uradowany i gdyby było to możliwe, jego oczy zamieniłyby się w różowe obłoczki szczęścia.


Jak widać na załączonym obrazku, jest i Trójca.


Na początku, historia panny Watson wydawała mi się trochę...hmm...nudna, ale po przeczytaniu całości, coraz bardziej mi się podoba. Jestem ciekawa dalszego ciągu.
__________________

CRAZY WITCH TRIO!
Czarodziejka dark shadow Sailor Mars
Wyślij prywatną wiadomość
~Potteromaniak0987 F
#11 Drukuj posta
Dodany dnia 15-09-2011 17:11
Użytkownik

Awatar

Dom: Ravenclaw
Ranga: Uzdrowiciel
Punktów: 2335
Ostrzeżeń: 1
Postów: 307
Data rejestracji: 08.11.09
Medale:
Brak

Dziękuję, raz jeszcze za miłe recenzje i dziękuję za wiernych czytelników
Tą część dedykuję specjalnie Slytheriane i fance98.


* * * Fragment IV * * *

" Wymoczek "

- Severusie, czy ty mnie słuchasz?

Dumbledore zdjął okulary i zaczął przecierać je chusteczką. Snape stał w gabinecie dyrektora z rękoma splecionymi za plecami. Patrzył pusto w zimowy świat za oknem.

- Proszę?

- Powinieneś wziąć sobie urlop.

- Trochę to trudne, jak robi się na trzech etatach - odgryzł Mistrz. - Poza tym, i tak teraz będę miał chwilę dla siebie. Ferie są.

- To nie to samo, Sev.

Dyrektor nałożył okulary na nos.

- Lepsze to, niż nic - odszedł od okna. - Zrobię raport na jutro.

- Daję ci całe trzy dni, więc nie ma dużego pośpiechu.

- Nie lubię niczego zostawiać na później.

Wziął stertę papierów i skierował się do wyjścia.

- A, Sev! Nie chwaliłeś się jak idzie ci opieka nad dzieckiem - zagadnął przyjaźnie Dumbledore.

Snape zatrzymał się i przyłożył pięść do ust, trawiąc całe pytanie dyrektora. Słowo 'dziecko' i 'opieka' działało na niego jak 'kupa' i 'rzygać'.

- Jako tako. Ujdzie.

- Cudownie! - wykrzyknął z radością Albus, jakby otrzymał wiadomość, że Severus się żeni.

- Do widzenia - skwitował szybko i natychmiast zamknął za sobą drzwi, uciekając od dalszych niezręcznych pytań.

Mógłbyś kiedyś okiełznać swoje wybuchowe docinki, Albus. Chyba nie wiesz, jak bardzo cię za to nienawidzę. Severus modlił się, by nikogo nie spotkać na drodze do swoich, odciętych od świata, czeluści lochów. Nie ręczył za własne czyny.

Część kadry nauczycielskiej, nie dało się ukryć, wiedziała, że panna Watson jest rodziną Severusa. Nikomu to nie przeszkadzało, oprócz niego samego. Drażliwie łaskotały wszelkie ciekawskie pytania, na temat jego pieczołowitego wychowywania Arseny. Po pierwsze, nie chciał się przyznawać, że rodzicielskie wychowywanie leży z zgliszczach jakichkolwiek starań w tym temacie. Po drugie Zgryźliwy wręcz nie znosił, jak ktoś bezczelnie właził buciorami w jego prywatne życie (nawet, jeśli miałyby być to stylowe szpilki zgrabnej damy). Przynajmniej oduczył ich pytać o ciekawostki dotyczące życia byłego Śmierciożercy. Obecał, że z przyjemnością wywoła grupową biegunkę machając uroczyście Eliksirem Przeczyszczającym. Zaniepokojeni, widząc przed oczami ograniczoną dostępność toalet w wielkim zamczysku i wizję długich kolejek do wc, zrezygnowali z dalszego zadawania pytań, na rzecz własnego dobra. Pozwoliło to, na dłuższy czas dać spokój Severusowi i jego prywatności. Niestety nie cieszył się tym długo. Jak na złość, nowinka o Arsenie W. urozmaiciła kolejne wewnątrzkadrowe ploty. Do tego bardzo bogato ukoloryzowane. Kiedy do Severusa doszła wiadomość, że czyta jej bajki na dobranoc, przysiągł na Merlina, że pokaże prawdziwe oblicze Śmierciożercy i powiesi za uszy na żyrandolu każdego, kto w jego obecności wypowie słowo 'dobranocka'.

Ku dobroci dla reszty, nikt nie pojawił się na korytarzu, oprócz kota, którego Severus spłoszył wiązką przekleństw.
We własnym gabinecie odczuł natychmiastową ulgę.

***

Arsena w tym czasie ulepiła małą śnieżkę i rzuciła w szarego gołębia, na szczęście chybiając. Ptak w popłochu odleciał.
Nie należała do grupy grzecznych dziewczynek. Lubiła bójki, kłótnie i zaczepki. Dom Zastępczy nauczył ją, że trzeba sobie radzić samemu, nawet w najgorszych momentach. Nie usprawiedliwiało to jej nieznośnego zachowania. Nie mniej jednak, trzeba przyznać, że szacunek wśród rówieśników umiała sobie wyrobić. Nigdy się nie poddawała, ale bywały chwile słabości i załamania i nawet czasem lubiła popłakać sobie do poduszki w smutne wieczory.

Wychowanie bez rodziców, w pewnym stopniu dręcząco odczuwała. Zawsze czegoś jej brakowało i nie potrafiła nigdy określić, czego dokładnie. Trzymając się hardo, pokazywała, że umie sobie sama ze wszystkim poradzić. Jak na dziecko, była dzielna, ale swoich smutków nigdy nikomu nie pokazywała i prawdopodobnie było to dla niej zgubne. Wydawać się mogło, że jest podobna do Sewerusa, bo jak on, nie chciała czy nie potrafiła, po prostu rozmawiać o trapiących ją problemach.

Rozmowa na ośnieżonej ławce w pewnym stopniu podniosła ją na duchu. Wyciągnęła z niej bardzo osobiliwe wnioski. Może nie była to rozmowa, jakiej oczekiwała czy raczej się spodziewała, ale przyznała Mistrzowi złoty medal za samo podjęcie wysiłku. Nie wiedziała jakie są jej uczucia do Zgryźliwego. Miał bardzo skomplikowany charakter. Najłatwiej było stwierdzić, że facet jest po prostu dziwny. Budził respekt i szacunek swoją postawą. Wzbudzał też strach (wersja dla ludzi o słabszych nerwach), ale najlepszy był we wkurzaniu wszystkich dookoła. Arseny jakoś szczególnie nie denerwował. Czasem myślała, że to ona jest górą w tym przypadku. Ponadto, podobały jej się jego cięte riposty i sarkazm, którego zawsze chciała się nauczyć. Mimo, że Snape miewał skomplikowany charakter, dla osób płytkomyślących pozostawałby w kategoriach podłych drani. Dziewczynka widziała w nim coś więcej, niż chłodną maskę ironii. Głosik podpowiadał, że Pan Zgryźliwy ma w środku coś cieplejszego, niż tylko zimne spojrzenie. Poza tym, nie widziała innych powodów, dlaczego miałaby tak nie twierdzić.

Paprała się dalej w śniegu i cieszyła zimą. Potrafiła wypełnić wolną chwilę i świetnie bawić się wyłącznie w swojej obecności. Straciła rachubę czasu. Spojrzała w stronę zachodu. Zimowe dni miały to do siebie, że szybko się kończyły i już koło po dziewiętnastej widać było czerwoną poświatę zachodzącego słońca. Dziś przy bezchmurnym niebie widok był olśniewający.
Arsena popędziła wzdłuż spadzistej górki i znalazła na dole patrząc na zamarznięte jezioro czerwone od blasku słońca.
Eksta, westchnęła do siebie. Odwróciła się w drugą stronę popatrzeć na czerwony las. Nieopodal płynęła niewielka rzeczka częściowo zamarznięta. Przebijając się przez połacie głębokich warstw śniegu, dotarła do małego mostka łączącego dwa brzegi, niewinnie wyglądającej rzeczki.
Z mostku będzie więcej widać, pomyślała i podeszła do drewnianej poręczy mostka. Postawiła nogę na oblodzonych deskach

-Uojjj!

Było strasznie ślisko i niezgrabnie wylądowała półszpagatem na mostku. Szybko wstała i ostrożnie weszła na wyższy punkt wygiętych desek. Nie wie ile czasu zajęło jej oglądanie zachodu, ale przynajmniej mogła się dowoli nacieszyć takim widokiem.
Snape naprawdę powinien polubić zimę. Zamyślona pożegnała ostatnio promień słońca.

- O nie... - mruknęła do siebie. Obiecała Mistrzowi, że wczesnym wieczorem zjawi się w jego gabinecie. Zupełnie straciła rachubę czasu. Spojrzała na ledwo widoczny wielki zegar, umieszczony na największej wierzy. Wskazówki niedługo wybiją dwudziestą. Faktycznie zaczęło się szybko ściemniać i mrok powoli zalewał cudowny krajobraz zimy.
Teraz to mnie naprawdę zabije. W trwodze zaczęła szybko zbierać się z mostka.

***

Severus skończył czytać swoja lekturę, po czym demonstracyjnie zatrzasnął ostatnią stronę wraz z twardą okładką. Arsena powinna w tej chwili być po wyczerpującej rozmowie i pójść grzecznie spać do łóżka. Tymczasem nadal się nie pojawiała.
Będę musiał dać jej lekcję z punktualności, pomyślał ze zgrozą.
Nieobecność dzieciaka nie dawała mu spokoju, więc postanowił się ruszyć i ofukać ją osobiście w Domu Slytherin. Kierując się w lewą stronę od swojego gabinetu, miał niecałe pięć minut na przygotowanie krótkiego, ale skutecznego ochrzanu.

Mruknął hasło Domu i wszedł do Pokoju Wspólnego. Widok opustoszałego pomieszczenia nie należał do codziennych. Cisza i pustka poprowadziły intuicyjnie Severusa do schodów dormitorium dziewcząt.

Śpi już? Zdziwił się Snape.

Każdy rok miał osobne sypialnie. Mistrz Eliksirów podszedł do dębowych drzwi, na których była wyryta rzymska jedynka i zapukał cicho. Nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi, uchylił ostrożnie drzwi. Czasami robił obchody w Domu Slytherin, by ujarzmić hałas swoich podopiecznych. Do dormitorium dziewcząt bardzo rzadko zaglądał. Tylko w przypadkach, kiedy było głośno po północy lub z innych powodów wymagających solidnej interwencji służb porządkowych. Mistrz Ładu, Eliksirów i Zgryźliwoty przeszedł się wzdłuż pustych, starannie zaścielonych łóżek. Jego uwagę przykuły ostatnie pod oknem, gdzie kołdra zwinięta w naleśnik i srebrne papierki po batonikach, działały na Severusa jak wieki transparent krzyczący: to łóżko należy do Arseny W.

Lekcja porządku też jej się przyda.

Na nocnej szafce leżał otwarty szkicownik. Przedstawiał idealnie wyrysowany, zimowy krajobraz. Przez chwilę nieodparte zaciekawianie kusiło Snape'a, by wziąć do ręki zeszyt i przewertować inne obrazki. W ostatnim momencie cofnął rękę, stwierdzając, że to mocno nie na miejscu. Stał chwilę w melancholijnej zadumie. Mrok zapadł całkowicie i za oknem pojawił się srebrny księżyc. Severus otrząsnął się z zamyślenia.

Skoro nie ma jej tutaj, to gdzie się podziewa o tak później porze?

- Może ty mi powiesz? - powiedział do księżyca i natychmiast nazwał siebie totalnym idiotą.
Spojrzał w dół. W lawinie białego śniegu, poruszało się niezgrabnie coś czarnego, małego. W pierwszej chwili trudno było zidentyfikować obiekt. Severus wytężył wzrok i ku zdziwieniu czarna kropka machała rękami i wyrastały z niej długie włosy. Mistrz skleił wszystkie elementy i wychodziło na to, że w stronę dziedzińca kieruje się, nie kto inny, jak Arsena Watson.

Severus zacisnął zęby i ruszył u wyjściowym drzwiom.

Szedł bardzo szybko robiąc metrowe kroczyska. Z boku wyglądał jak zbiegły morderca uciekający z więzienia. Po schodach niemalże spłynął, robiąc hałas swoją długą, czarną jak noc peleryną. W końcu wpadł na dziedziniec. W dali zobaczył dzieciaka ledwo przemieszczającego się przez grubą warstwę śniegu. Do wieczora zdążyło solidnie naprószyć. Zimna pierzyna sięgała jej prawie do pasa i uniemożliwiała szybsze poruszanie się.

- WATSON! Co do jasnej cholery...

- Niech pan nie k-krzyczy, to był w-wypadek.

Dziewczynka całą się trzęsła, była przestraszona, dygotała broda, a sine usta wyglądały jak u topielicy. Severus podciągnął rękawy jakby zabierał się do sprzątania świata i wlazł w trzeszczący śnieg. Podszedł do niej chwytając jej zimny nadgarstek.

- Wyłaź mi stąd natychmiast! - pociągnął za sobą wystraszoną Arsenę. - Co ty do licha robisz o tej porze poza murami szkoły i dlaczego jesteś CAŁA MOKRA?!

Od stóp do głów Arsena ociekała lodowatą wodą, robiąc na posadzce niewielką kałużę, kiedy Zgryźliwy wyłowił ją z śniegu pod poddasze.

- To był w-wypadek. N-niech pan n-nie krzyczy...

Snape wciągnął ją na ganek przed wejściem. Policzył w myśli do pięciu i przykucnął przed nieznośną smarkulą.

- Nie będę krzyczeć... Jaki znowu wypadek!?

Mistrz przeszedł samego siebie, bo słowa wypowiedział zakończył znajomym hukiem.

- Wpadłam do rzeczki... ale był tam korzeń i jakoś sobie poradziłam - dodała pospiesznie robiąc jeszcze większe oczy.

- CO!?

- Miał pan nie krzyczeć! - zapiszczała i wykorzystując pozycję Snape'a, rzuciła mu się na szyję ostentacyjnie szlochając. Snape zachwiał się i o mało nie stracił równowagi.

Kompletnie zaskoczony tą bliskością, chwycił ją bezwarunkowo za ramiona próbując oderwać niemożliwego dzieciaka od siebie.

- Puszczaj mnie!

- Nieee! - zawyła żałośnie - to nie moja winaaaa!

Bezskuteczne siłowania z małą nie dały żadnych rezultatów.

- Dobra! Tylko, na litość, PUŚĆ MNIE!

Wściekły Severus na marne próbował odczepić od siebie dziewuchę. Jej drobne rączki, jak kleszcze opętały szyję Zgryźliwego i uścisk za nic nie chciał się poluzować.

- Przysięgam, że ciebie jutro zamorduję!

Widząc, że to nic nie daje, Severus dźwignął na nogach ciężar i powrócił do pozycji stojącej. Mała nadal wisiała jak pijawka.

- Grrrrr!!

- Zimno miii! Ja chcę do domuuu!- piskliwy głosik ogłuszył Sevrusa.

Mistrz wywnioskował gniewnie, że Arsena nie pozostawia mu żadnego wyboru.

- Dobra! Zaniosę cię! Tylko przestać się mazać! I wyć! W szczególności WYĆ!

Objął ją opiekuńczym gestem i z czerwoną mgiełką przed oczami skierował się do Domu Slytherin. Nie dość, że Arsena była ciężka, to czuł coraz bardziej przesiąkającą, lodowatą wilgoć.

Nie wierzę, mruknął wściekle do siebie analizując zaszłą sytuację.

Zza rogu korytarzu wyłoniła się, jak duch, profesor McGonagall. Zobaczyła przed sobą dziwny obraz. Potwór z lochów (czy też potwór Loch Ness) ze swoją ofiarą w ramionach, szedł do czeluści swej groty, by zabić i pożreć dziecko. Uniosła brwi i otworzyła usta by coś powiedzieć.

- Nawet nie próbuj pytać! - syknął złowieszczo Snape, wyprzedzając zaciekawianą profesorkę. Minerwa rozłożyła ręce w geście świadczącym, że nic złego nie miała na myśli.

Dotarli w końcu do Domu. Severus ledwo wkraczając do Pokoju Wspólnego warknął:

- Jakbyś nie zauważyła, jesteśmy na miejscu!

Arsena puściła Severusa, a on poczuł natychmiastową ulgę.

- Jest pan super - powiedziała zadowolona.

- A teraz MARSZ DO ŁÓŻKA!

- Okey! - zawołało wesoło dziecko i potupało do sypialni.

- Za pół godziny przyjdę cię skontrolować! - rzucił na odchodne i wyszedł.

Jak się nie pochoruje to będzie Cudownym Dzieckiem.
Severus skulił głowę w ramiona, bo zrobiło mu się zimno od wilgotnego stroju.

- Wymoczek! Wymoczek! - krzyczał złośliwy Irytek, balansując pod sklepieniem wielkiego zamczyska szkoły. Wymoczek, wymoczek, powtórzyło echo.

- Zamknij się!

Zdenerwowany, zmieszany i mokry oddalił się do swojej kanciapy masując przez drogę obolały kark .

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 20-09-2011 21:27
Wyślij prywatną wiadomość
~Albus Severus Potter 97 F
#12 Drukuj posta
Dodany dnia 15-09-2011 17:25
Użytkownik

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Gracz Quidditcha Gryffindoru
Punktów: 118
Ostrzeżeń: 1
Postów: 31
Data rejestracji: 03.08.11
Medale:
Brak

Buczku, nie nadążam za tobą. Rozbawiony Wszedłem na hogs, żeby skomentować pierwsze 2 fragmenty twojego FanFiku, a tu niespodzianka. Zamieściłaś już 3 fragment. Oczko Cóż... jestem pełen podziwu co do szybkości z jaką piszesz. Widać, że bardzo oddajesz się temu opowiadaniu. I dobrze. Bo efekty są wspaniałe. Uśmiech
Ale do rzeczy:
Twoje opowiadanie jest bardzo wciągające. Urzekło mnie już od pierwszej notki. Happy Zgadzam się z opinią, że szybko się go czyta, dlatego, że zdania budujesz tak a nie inaczej. Bardzo chciałbym mieć taką zdolność. Gratuluję ci jej.
Oczywiście budowanie zdań to jest tylko część sukcesu. Kolejną rzeczą, na którą chciałbym zwrócić uwagę jest pomysł. Twoje opowiadanie jest napisane bardzo pomysłowo. Zestawienie tajemniczej (i mrocznej) natury Snape'a z jedną z wielu dziewczynek, która tej natury nienawidzi jest tak zaskakujące i niesamowite, że człowiek jest ciągle ciekawy co wydarzy się "za chwilę". Jest się ciekawym każdego ich dialogu. I każdy dialog jest zresztą fenomenalny. To kolejna dobra rzecz. Nie będę tu przytaczał fragmentów które mnie szczególnie "rozwaliły" w twoim opowiadaniu, bo chyba musiałbym wkleić wszystkie dialogi Severusa i Arseny. Rozbawiony
Bardzo intrygowało mnie również (po przeczytaniu pierwszego i drugiego fragmentu) jaki czas opisujesz w tym FanFiku. Czy jest to czas przed pojawieniem się Harrego, czy może w trakcie jego pobytu w Hogwarcie. Czasem myślałem sobie, że chcesz po prostu wymazać z tej historii uczniów, których opisała Rowling. Teraz widzę, że zdecydowałaś się na umiejscowienie "wielkiej trójcy" w opowiadaniu. Nie jestem pewien czy to dobre posunięcie, bo będziesz musiała później opisywać wydarzenia, jakie miały związek z uczęszczaniem Harrego do Hogwartu. No i właśnie. Ciągle pozostaje pytanie w jakim wieku są w twoim opowiadaniu Harry, Ron i Hermiona... Także jestem bardzo ciekawy czy ujawnisz ten szczegół. Oczko
Co do błędów ortograficznych, to nie jestem specem w tej dziedzinie. Rozbawiony A błędów językowych chyba nie napotkałem podczas czytania.
Ufff... ale się rozpisałem. Ogólnie rzecz ujmując twoje opowiadanie jest fenomenalne. Z niecierpliwością czekam na kolejne fragmenty. Życzę powodzenia w pisaniu i pozdrawiam. Uśmiech
Wyślij prywatną wiadomość
~Potteromaniak0987 F
#13 Drukuj posta
Dodany dnia 15-09-2011 17:43
Użytkownik

Awatar

Dom: Ravenclaw
Ranga: Uzdrowiciel
Punktów: 2335
Ostrzeżeń: 1
Postów: 307
Data rejestracji: 08.11.09
Medale:
Brak

Albus Severus Potter 97 napisał/a:
Twoje opowiadanie jest bardzo wciągające. Urzekło mnie już od pierwszej notki.

Twoje opowiadanie jest napisane bardzo pomysłowo. Zestawienie tajemniczej (i mrocznej) natury Snape'a z jedną z wielu dziewczynek, która tej natury nienawidzi jest tak zaskakujące i niesamowite, że człowiek jest ciągle ciekawy co wydarzy się "za chwilę".

Ufff... ale się rozpisałem. Ogólnie rzecz ujmując twoje opowiadanie jest fenomenalne. Z niecierpliwością czekam na kolejne fragmenty. Życzę powodzenia w pisaniu i pozdrawiam. Uśmiech

Dziękuję bardzo, bardzo serdecznie za tak niesamowicie miłą opinię!!
Cieszę się, że komuś jednak się spodobała ta historia.

Jeśli chodzi o czas to mniej więcej Harry i reszta są w III klasie. Myślę, że umieszczenie rzeczywistego czasu i miejsca jest właściwie. Chciałam, żeby w opowiadaniu historia toczyła się życiem codziennym, ale nie będę skupiać zbytnio uwagi na Harrym czy Draco. Tak samo, niekoniecznie będę się upoważniać do rzeczywistych faktów i zdarzeń które przezywał sam Harry. Może czasem więcej wątku wleci o Draco z tego względu, że też należy do Slytherin. Mam pewne koncepcje co do dalszych części. Niektóre są bardzo daleko wybiegające w przyszłość i nie wiem czy doczekacie się aż tylu odcinków.

Na razie jestem pełna weny i dobrze mi się pisze. Zastanawiam się tylko czasem czy nie przesadzam z tempem, bo zmęczenie sprawdzania błędów też swoje zdrowie wyczerpuje. Mam cichą nadzieję, że wiele ich nie znajdziecie, tym bardziej, że staram się skrupulatnie sprawdzać tekst.

Jak to Albus powiedziałeś
Widać, że bardzo oddajesz się temu opowiadaniu. I dobrze. Bo efekty są wspaniałe.

Masz całkowitą rację, bo ja prawie żyje tym opowiadaniem. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Jednakże jest w tym wszystkim ukryty większy sens całej historii, wchodzący poniekąd na moje pole osobiste.

W każdym bądź razie, jeszcze raz dziękuję wszystkim czytającym, nie tylko Albusowi ale także Slytheriane, fance98, Lady House, Czarodziejce i innym czytającym.
Pozdrawiam serdecznie!
Wyślij prywatną wiadomość
~Laufey F
#14 Drukuj posta
Dodany dnia 15-09-2011 19:06
Użytkownik

Awatar

Dom: Slytherin
Ranga: Portret w gabinecie dyrektora
Punktów: 5205
Ostrzeżeń: 0
Postów: 677
Data rejestracji: 15.05.10
Medale:
Brak

No, skoro nie przeszkadza Ci, że wpisuję się regularnie, to znowu pozostawię po sobie ślad Rozbawiony.
Po przeczytaniu IV części jestem pod wrażeniem Twojego pomysłu z Arseną uczepioną Severusa niczym pijawka : ). I przedstawienie go z tej strony, której na co dzień nie ukazuje bardzo mi się podoba. Przy tym dalej nie zauważyłam błędów ortograficznych ani stylistycznych, poniekąd stąd, że szukanie ich to nie moja profesja ; ).
Zdania ciekawe, akcja się powoli rozwija... Pisz dalej ;].
__________________
i47.tinypic.com/2quj72s.gif
Wyślij prywatną wiadomość
~fanka98 F
#15 Drukuj posta
Dodany dnia 15-09-2011 19:30
Użytkownik

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Portret w gabinecie dyrektora
Punktów: 5238
Ostrzeżeń: 3
Postów: 775
Data rejestracji: 16.03.11
Medale:
Brak

Dziękuję Buczku^^
Tym razem na dobre ujęłaś moje serce! Wprost świetne. Chyba kiedyś zostanę zasponsoruję Ci wydanie tego już jako książki Rozbawiony
Parę drobnych błędów, na szczęście nie mające dużego znacznia. Oto parę z nich:
Severusa
Ekstra
Zamyślona pożegnała ostatni promień słońca.

Przepraszam, że wyrwane z kontekstu, ale niestety...
Dodatkowo były małe kruczki jak DOM SLYTHERIN, ale pomińmy to Uśmiech

Ogólnie jest świetnie. Idzie Ci coraz lepiej. Z niecierpliwością czekam na następną część ^^
Wyślij prywatną wiadomość
`Czarodziejka F
#16 Drukuj posta
Dodany dnia 15-09-2011 19:34
Moderator (F)

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Śmiertelna Relikwia
Punktów: 11092
Ostrzeżeń: 0
Postów: 861
Data rejestracji: 05.04.10
Medale:
Medal Medal Medal

Jak Buczek już dobrze wie, opowiadanie coraz bardziej mi się podoba. Szczególnie urzekł mnie moment, w którym Arsena spotyka Severusa, po tym, jak wpadła do wody. Ten dialog jest super!

Na razie nie mam czasu na dokładne sprawdzenie błędów (bo czasem jestem bezlitosna), ale jak znajdę czas...

Nie przeszkadza mi, że nie ma Trójcy lub innych uczniów, bo o tym mamy już 7 książek.
Tylko byłam ciekawa, w jakim czasie pobytu Harry' ego toczy się akcja.

Życzę dalszych fajnych pomysłów i czekam na dalszy ciąg.
__________________

CRAZY WITCH TRIO!
Czarodziejka dark shadow Sailor Mars
Wyślij prywatną wiadomość
!Czarownica24 F
#17 Drukuj posta
Dodany dnia 15-09-2011 20:21
VIP

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Dziedzic Gryffindora
Punktów: 5583
Ostrzeżeń: 0
Postów: 886
Data rejestracji: 29.12.08
Medale:
Brak

W końcu zagościłam tu, by nadrobić zaległości Oczko Przepraszam, że zabieram się za to dopiero teraz, ale szkoła zabiera mi więcej czasu niż się spodziewałam i nie miałam czasu na dłuższe siedzenie na hogs, co dopiero na czytanie fanficków Uśmiech
Przyznam szczerze, że dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania.
Na początku myślałam, że pomiędzy Panem Zgryźliwym a Arseną nawiąże się jakiś ognisty romans, ale bardzo szybko rozwiałaś moje wątpliwości.
Podoba mi się charakterek Arseny, a sam Mistrz Eliksirów jest również przedstawiony w ciekawy sposób.
Podoba mi się Twój styl pisania - lekki, nie przesadzasz z opisami.
Przyczepić się mogę tylko do jednego błędu merytorycznego - zimą słońce zachodzi już koło 16, a czasami nawet koło trzeciej jest już ciemno. Oczko Ale to taki drobny szczegół, a przecież nawet mistrzowie popełniają błędy.

W fanclubie swojego opowiadania masz kolejnego członka Wredny
Nie mogę się doczekać następnej części, ale patrząc na tępo z jakim dodajesz, moja cierpliwość nie zostanie wystawiona na próbę Oczko
Buziaki :*
__________________
Cześć, kochanie, witaj na imprezie.

Edytowane przez Czarownica24 dnia 15-09-2011 20:23
Wyślij prywatną wiadomość
~dark shadow F
#18 Drukuj posta
Dodany dnia 15-09-2011 20:39
Użytkownik

Awatar

Dom: Slytherin
Ranga: Zastępca Ministra
Punktów: 1770
Ostrzeżeń: 0
Postów: 454
Data rejestracji: 23.02.11
Medale:
Brak

Jejjj!! Super.

Ogólnie bardzo lubię FFy o Sevie. Miałaś fajny pomysł.

Mnie się bardzo podoba. Czekam na dalsze części tej historii.
__________________
You think that killing people may make them like you, but it doesn't.
It just makes people dead.

Voldemort, A Very Potter Musical


24.media.tumblr.com/9240bc523711d8f60db6bc52a1400c70/tumblr_molq1papQS1r3e62yo1_500.gif
http://hanathepanda.blogspot.com/ Wyślij prywatną wiadomość
~Albus Severus Potter 97 F
#19 Drukuj posta
Dodany dnia 16-09-2011 16:06
Użytkownik

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Gracz Quidditcha Gryffindoru
Punktów: 118
Ostrzeżeń: 1
Postów: 31
Data rejestracji: 03.08.11
Medale:
Brak

No proszę, napisałem komentarz, który miał się znaleźć pod trzecią notką, a tu okazało się, że już opublikowałaś IV część. Oczko Twoje tempo pisania jest niesamowite! Gdybym nie był jednym z tych, którzy z niecierpliwością wyczekują kolejnych notek to poradziłbym ci trochę odpocząć. Uśmiech Ale swoją drogą to naprawdę interesujące, że mówisz o tym opowiadaniu jako o części swojego życia.

Ale może przejdźmy do notki: Jest wspaniała! Umieściłaś bardzo ciekawy zwrot akcji i po raz kolejny muszę powiedzieć, że twój dialog Snape - Arsena totalnie mnie rozwalił! Rozbawiony Zauważyłem też, że potrafisz w swoim opowiadaniu znakomicie dozować i humor, i poważniejsze wątki, a także chwile zadumania bohaterów. Po prostu wszystko to sprawia, że fanfik miło się czyta.
Napotkałem tylko podczas czytania jeden błąd ortograf. Teraz nie mam czasu go szukać, więc nie zacytuję fragmentu. Mogę tylko powiedzieć, że było to "może" napisane przez "rz". To tylko taki mały błądzik, który oczywiście ani trochę nie zmienia mojego zachwytu twoim opowiadaniem.

Jednym słowem jest SUPER. Tak trzymać! Uśmiech
Wyślij prywatną wiadomość
~Potteromaniak0987 F
#20 Drukuj posta
Dodany dnia 17-09-2011 13:59
Użytkownik

Awatar

Dom: Ravenclaw
Ranga: Uzdrowiciel
Punktów: 2335
Ostrzeżeń: 1
Postów: 307
Data rejestracji: 08.11.09
Medale:
Brak

Dla moich czytelników wrzucam piaty fragment.
Miłego czytania!


* * * Fragment V * * *

" Smarkata "


Jestem na to za stary, westchnął.

Zmęczony, wszedł do swojego małego pokoiku. Przednia część ubrania była nieprzyjemnie mokra. Otworzył skrzypiące drzwi swojej garderoby. Pedantycznie, równo na każdym wieszaku, wisiało może z pięć kompletów czarnych, idealnie wyprasowanych szat. Wyciągnął chude dłonie i zaczął przebierać palcami wiszące ubrania.

- Bez sensu - mruknął do siebie, nie widząc celu w przeglądaniu identycznych ciuchów. Późna pora sugerowała, że czas ubrać się w pajacykowatą piżamę, równie czarną jak reszta odzienia. Mając na uwadze, że czeka go ponowna wędrówka do dormitorium, prędzej by sobie odciął rękę, niż paradował po szkolnym korytarzu w nocnym stroju. Wyciągnął z wieszakiem codzienną, służbową szatę. Podrapał się w brodę. Około trzydziestu guzików totalnie zniechęciło Severusa do przebierania. Odłożył spowrotem i w desperacji wyciągnął stare dżinsy i wyciągnięty sweter barwy czarnej. Zgryźliwy ograniczał się do jednej gamy kolorystycznej, która całkiem adekwatnie odzwierciedlała jego ponury charakter. Złośliwi uznaliby, że facet ma wyczucie. Szybko się przebrał i wrócił do chemicznego laboratorium.

Severus był bardziej zmieszany całym wieczornym zajściem, niżeli zdenerwowany. Nie przypomina sobie, żeby w wątłym, szarym i pełnym niebezpieczeństwa życiu, ktokolwiek zbliżał się do niego na odległość krótszą niż metr. Raz próbował udusić gołymi rękoma Edwarda Watsona, siedząc na nim. Na szczęście (dla Watsona) bezskutecznie i do tego w czasach szkolnych, więc się nie liczyło. Snape nawet nie pożegnał się przyzwoicie ze swoją siostrą, która zaręczona z Edwardem oświadczyła, że wyjeżdża gdzieś na zawsze. Suche "żegnam", dręczyło przez pewien czas wyrzutami Severusa, ale szybko zatopił swe smutki u boku Voldemorta. A potem żył nienawiścią do świata i zostało mu tak po dzień dzisiejszy.

Jak ja mam się sprawdzić w roli opiekuna Arseny, skoro jestem skończonym sukinsynem. I na co mi to wszystko było...

Mistrzowi wydawało się czasem, że żałuje podjętej decyzji, ale szybko dochodził do wniosków, że tak przynajmniej odwdzięczy się własnej siostrze i odkupi winy. Sam nie wiedział, co myśleć o tym wszystkim. Mętlik w głowie, był nie małym uciążeniem, dlatego starał się robić swoje i mniej o tym myśleć.

Spojrzał na zegarek. Pozostało jeszcze jakieś dwadzieścia minut do wyjścia. Najchętniej dzisiaj nie opuszczałby za nic swoich czterech ścian. Niestety obiecał Arsenie, że przyjdzie sprawdzić, czy przez przypadek nie wypadła przez okno albo spuściła się z wodą toaletową w otchłań kanalizacji. Skoro zdolna była zrobić sobie krótkie SPA w zimowym strumyku, kto wie czy kłopoty to jej brat, a pech - siostra.

- Niemożliwy bachor - powiedział do siebie i wyciągnął gruby tom "Medyk - leczniczy poradnik".

Otworzył na spisie i długim palcem przesunął po nazwach zdrowotnych mikstur.

- Eliksir na przeziębienie - przeczytał - czas przyrządzenia 25 minut. Za długo.

Sunął dalej.

- Mikstura Przeciwkaszlowa 30 minut, Antidotum na grypę... mmm... O!

Mieszanka Rozgrzewająca brzmiała obiecująco i wystarczyło 10 minut. Zgryźliwy zajął się krojeniem mięty pieprzowej, w sposób godny zawodowego kucharza.

Mistrz Eliksirów, jak sama nazwa wskazuje, był w tej dziedzinie znakomity. Kochał paradować w oparach swoich wywarów, wymyślać innowacyjne przepisy i spędzać czas w laboratorium. Specjalizował się w truciznach i bardzo skomplikowanych do przyrządzenia preparatach. Mieszaniny lecznicze nie pisały się do ulubionych i Severus mało poświęcał na to czasu. Z resztą, od tego było Szpitalne Skrzydło znające się na rzeczy.

W tej chwili Zgryźliwemu potwornie nie chciało się czegokolwiek robić. Marzył o łóżku i ciszy. Jako człowiek rozsądny i trzeźwo myślący, zdecydowanie wolał teraz zrobić prosty wywar, niż pluć sobie w brodę, gdyby mała się pochorowała na dobre. Uwzględniając czas ferii i zamknięty Szpital (bo nawet Pomfrey wyjechała) musiałby przywłaszczyć tymczasowy tytuł medyka i bawić się w wytwórnię leków.

Wymieszał bulgoczący, szmaragdowy płyn i przelał do dużego kubka. Chwycił za ceramiczne ucho i wyszedł, kierując się w stronę Domu. W Pokoju Wspólnym czekała już na niego dziewczynka ubrana w spraną piżamę, tu i tam połataną niezręcznie niebieską nitką. Analizując w pospiechu ubogi stój Arseny, Severus pomyślał, że będzie miał w przyszłości kolejny wydatek.

Uh! Ile ona mnie zdrowia i pensji będzie jeszcze kosztować!?

Widząc Opiekuna uśmiechnęła się szeroko, pokazując białe zębiska.

- Też chciałbym znać ten żart - odpowiedział na jej denerwują minkę i wskazał brodą, by powędrowała do sypialni.

- Co tam pan ma? - wstając z kanapy, wychyliła szyję niczym żyrafa, by spojrzeć w zawartość kubka.

- Eliksir Błyskawicznego Wykorkowania.

- Ekstra! - uśmiech się poszerzył. - A jak to się robi?

- Jednym ze składników są kciuki wścibskich dziewczynek - z niecierpliwością pokazał palcem wolnej ręki kierunek jazdy.

Arsena zrezygnowała z uśmiechu i poszła grzecznie do swojego łóżka. Wgramoliła się na kołdrę i usiadła po turecku. Severus usiadł na skraju sąsiedniego łóżka i podał jej kubek z podejrzaną cieczą. Arsena popatrzyła na toksycznie zielony kolor płynu. Na powierzchnię wyłonił się duży bąbelek.

- Fuuu - skrzywiła się marszcząc nos.

- Pij i nie marudź.

Spojrzała na niego spod byka.

- To cię nie zabije - Severus oparł ręce na kolanach.- W ostateczności może wyrosną dodatkowe nogi - dokończył nie mogąc się powstrzymać.

- Ciężko byłoby wówczas ubrać spodnie - odparło urażone dziecko, po czym zdecydowało wziąć duży łyk.

- Nie jest takie złe - rzekła już mniej skrzywiona, czując słodkawo-miodowy smak dziwnego eliksiru.

- Trucizny mają to do siebie, że niwelują nieprzyjemne doznania organoleptyczne. Powinnaś już to wiedzieć, Watson.

Snape zaskakiwał sam siebie, ze potrafi być aż tak dokuczliwą gnidą.
Po tych słowach uśmiechnął się lekko, ale nie był to jak zwykle zjadliwy uśmieszek. Arsena wypiła duszkiem do dna, po czym odstawiła naczynie na nocną szafkę. Od ucha do ucha miała zielone wąsiska.

- Wytrzyj się - bąknął Snape, trochę strapiony tą uwagą. - Czy ja mówiłem, żebyś to robiła rękawem!?

- No to co? - wzruszyła ramionami jakby na co dzień wycierała się o swoje ubrania. - I tak nie wierzę, że to była trucizna.

- Bo nie była. Myślisz, że życie mi nie miłe? Za zabójstwo na uczniu wrzucają do Azkabanu.

- Hi, hi, hi, hi! Jest pan śmieszny - zaczęła chichotać zabawnie.

Snape patrzył się przez chwile na radosne dziecko. Wytwarzała wokół siebie jakąś niewidzialną falę radości. Severusa nawet to za bardzo nie denerwowało.

- Aż tak mi ufasz? - zapytał z roztargnienia i ugryzł się w język po fakcie.

Arsena popatrzyła mu w oczy. Zacisnęła usta zastanawiając się nad odpowiedzią. Facet nie był zły. Trawiła go całkiem znośnie i przyzwyczaiła się do jego zgryźliwego charakteru. Już taki był i trudno się mówi. Ale czy można było mówić o zaufaniu? Wprawdzie wypiła coś, co miało ją teoretycznie zabić lub ewentualnie przekształcić, ale... To bardzo trudne pytanie.
Popatrzyła się na jego mugolski strój.

- Wygląda pan dziwnie i trochę śmiesznie. Aaaa... psik!

Severus rozczarowany brakiem odpowiedzi i jednocześnie zadowolony, że jej nie usłyszał, popatrzył się podejrzanie na Arsenę.

- Trochę mniej śmiesznie, to będzie jak nie wstaniesz jutro z łóżka. Co ci przyszło do głowy żeby wchodzić na oblodzony most?

- Pan tego nie zrozumie, bo nie lubi pan zimy. Nie muszę się tłumaczyć - odpowiedziała z krnąbrną miną.

- Zabraniam ci wychodzenia z Hogwartu, do póki śnieg nie stopnieje! - rzucił poważnie Snape przechylając lekko w jej stronę.

- Przecież są ferieeee! - zawyło żałośnie dziecko. - Chcę mieć jakiś wybór. Może zawrzemy kompromis? - zaproponowała zrozpaczona Arsena.

Zgryźliwy skrzyżował swoje ręce i odchylił głowę w pogardzie. Przez moment mierzył ją tnącym spojrzeniem. Arsenie robiły się coraz smutniejsze oczy.

- Idź lepiej spać.

- Nie! Nie! Nie! Jesteś okropny! I paskudny! Okropnie paskudny!

Złapała poduszkę i rzuciła wściekle w najbliższą ścianę.

- Właśnie nad takim wizerunkiem pracuję od kilkunastu lat - wstał niewzruszony jej zachowaniem. - I nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na ty, więc nie przebieraj miarki, Watson.

- Jak byłam w Zastępczaku nikt mnie nie pilnował i mogłam robić co mi się podoba! A teraz... czuję się jak w więzieniu!
Severus pochylił się nad nią gwałtownie.

- W takim razie pakuj się! Skoro nie potrafisz przyjąć kilku prostych zasad dopilnuję, żebyś raz na zawsze pożegnała się z Hogwartem!

Aresena dysząc ciężko, przełknęła z trudem ślinę. Kochała Hogwart. Teraz to wjechał na jej najdelikatniejszy punkt.

- Podobno, bardzo kochałeś swoją siostrę! Szkoda tylko, że nie umiałeś uchronić jej przed śmiercią, tchórzu!

Severus odchylił się od niej i wziął głęboki oddech. Arsenie powiększyły się źrenice i skuliła się przed Opiekunem.
Zaraz wyciągnie nóż i zadźga ją w afekcie.

- MILCZ!! - huknął z głębi trzewi.

Aresena zrobiła mechaniczny unik przed niewidzialnym uderzeniem.
Znieruchomieli obydwoje. Severus w myślach już drugi raz powtarzał odliczanie do dziesięciu. Dziewczynce drżały ręce. Pierwszy raz przestraszyła się go na poważnie. Czekała na dalszy rozwój sytuacji.

Uspokój się durniu, uspokój... Zasłonił dłonią oczy próbując przywrócić wewnętrzna równowagę. W końcu położył ręce na biodrach.

- I czego się boisz?!

Objęła skulone nogi patrząc przerażonymi oczami. Nie uszedł uwadze jej odruch. Pewnie nie miała takiego tęczowego życia w Domu Zastępczym.

- Głupio gadasz chwaląc Zastępczak - mruknął spokojniejszym tonem - Tutaj przynajmniej nikt cię nie uderzy.

Sceptycznie strawiła to zdanie. Severus opanował się w jednej chwili.

- Dobranoc - i ruszył ku wyjściu.

Arsena zakryła się kołdrą po oczy, obserwując niepewnie Zgryźliwego. Mistrz Eliksirów zatrzymał się w ostatniej chwili.

- Módl się, żeby jutro nawet nie kaszlnąć, bo leczyć ciebie nie mam najmniejszego zamiaru.

Drzwi zatrzasnęły się złowieszczo.

- Nie ufam ci w ogóle - odpowiedziała sama sobie.

Odwróciła się na bok i poszła spać.


***

Severus wstał dziś lewą nogą. Czuł się połamany fizycznie i psychicznie. Postanowił, że nie będzie w ogóle myśleć o smarkuli i da sobie dzień odpoczynku od wszystkiego, co kąsa jego nerwy. Spojrzał w lustro wiszące nad umywalką. Mimo średniego wieku, mimiczne zmarszczki zdradzały jego wszystkie zmartwienia i dodawały kilka lat więcej.
Sprawdził czy wygląda schludnie, po czym ruszył do Wielkiej Sali na śniadanie.

Przy nauczycielskim stole siedział już Dumbledore i reszta pozostałych nauczycieli, którzy zdecydowali zostać na ferie w zamku. Zasiadł na swoim stałym miejscu i popatrzył na bogato udekorowany jedzeniem stół.

- Sev, słyszałam, że Arsena wykąpała się wczoraj w zimowej rzeczce. Jak jej zdrowie? - McGonagall wychyliła do niego głowę zza dyrektora. No pewnie! W szybkość rozchodzących się plotek, Snape nigdy nie wątpił. Poczuł na sobie pozostałe spojrzenia zaciekawionej reszty.

- Jeszcze żyje - skwitował wbijając brutalnie widelec w plasterek żółtego sera.

Minerwa uśmiechnęła się cierpko.

- Och, Severusie - wtrącił dyrektor - musisz zwracać na nią większa uwagę, przecież to tylko dziecko.

Aż! To AŻ dziecko!

Snape dla odmiany zaczął maltretować nożem kawałek polędwiczki. McGonagall wytarła usta chusteczką.

- Rozważałeś, Sev jak to będzie, kiedy skończy się rok szkolny? Masz jakieś plany w związku z małą?

Tym razem Zgryźliwy przebił gwałtownie żółtko smażonego jajka, aż jego zawartość boleśnie rozlała się na talerzu. Mistrz był człowiekiem poważnym i jasno myślał w kwestiach decydujących o jego dalszym życiu. Niestety pytanie to, zadziałało jak chlust zimnej wody. Niemądrze było przyznać, że nawet o tym nie myślał.

- Oczywiście - skłamał - ale na dzień dzisiejszy wolałbym się ta informacją nie dzielić z innymi.

Zawiedziona kadra nauczycielska powróciła do dalszego konsumowania. Severus zaczął w pośpiechu jeść, by szybko opuścić towarzystwo.

- A tak przy okazji, to dlaczego nie ma jej na śniadaniu?

Kolejny raz wszystkie pary oczu skierowały się ku Mistrzowi. Rzeczywiście, Arsena nie zjawiła się na porę posiłku.

- Skąd mam wiedzieć? Przecież z nią nie śpię! - po czym, pretensjonalnie zapchał się bułką.

Towarzysze tłumiąc śmiech, postanowili już nie zadawać dręczących pytań.
Po jedzeniu, zdegustowany Severus, podjął decyzję rewizji dormitorium i dowiedzenia się, dlaczego nie zaszczyciła swoją obecnością. Zapukał do drzwi sypialni.

- Kto?

- Pogromca Pyskatych Dzieci.

- Podać hasło wejścia - rzucił ironiczny głosik.

Severus otworzył na oścież. Arsena siedziała zasmarkana z wypiekami na policzkach i kroplami potu na czole. Ponadto miała dreszcze i wyglądała naprawdę marnie.

- Hasło brzmi: wiedziałem, że tak się to skończy.

Usiadł naprzeciwko.

- Dlaczego nie przyszłaś na śniadanie?

- Nie widać? Źle się czuję - oburzyła się i wciągnęła nosem zwisającego gluta. Zgryźliwemu przewrócił się w brzuchu ostatni posiłek.

- Czy ty nie posiadasz tak oczywistej rzeczy, jak chusteczki?!

Wzruszyła ramionami.

- Nie myśl sobie, że przyszedłem tu ciebie karmić. Niestety zjawiania się na śniadaniach i obiadach leżą w twoim własnym interesie.

- Wiem, że nie przyszedł pan karmić. Mam ręce i zęby by sobie dobrze z tym radzić.

- Pomyśl o nogach. Tylko one poprowadzą cię do stołówki - Severus wstał - Ogarnij się trochę i znajdź te chusteczki.

Wyszedł. Arsena wytarła rękawem nos. Na ubraniu pozostała czerwona smuga. Zdziwiona, zabrała się do przeszukiwania szafki.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 20-09-2011 21:32
Wyślij prywatną wiadomość
Przeskocz do forum:
RIGHT