Hogsmeade.pl na Facebook
Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska
Strona GłównaNowościArtykułyForumChatGaleriaFAQDownloadCytatyLinkiSzukaj
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło!
Shoutbox
Musisz się zalogować, aby móc dodać wiadomość.

~Grande Rodent F 11-03-2024 02:09

Na razie oscary zgodnie z przewidywaniami.
~Grande Rodent F 10-03-2024 22:48

Dzisiaj Oscary będą oglądane...
~Anna Potter F 23-02-2024 01:49

Witajcie.
~raven F 12-02-2024 19:06

Kotecek
~ulka_black_potter F 30-01-2024 19:46

Papa
~ulka_black_potter F 30-01-2024 19:45

myślałam, ze zniknęła na amen
~ulka_black_potter F 30-01-2024 19:45

o, strona jednak ożyła
^N F 29-01-2024 17:11

Uszanowanko
~HariPotaPragneCie F 25-11-2023 14:51

Wiedźma
~Miona F 23-11-2023 00:28

Czarodziej Czarodziej Czarodziej
#Ginny Evans F 22-11-2023 22:07

Duch Duch Duch
~raven F 21-11-2023 20:22

~Miona F 25-10-2023 14:12

hej Uśmiech
#Ginny Evans F 19-10-2023 21:32

Sowa
~TheWarsaw1920 F 24-08-2023 23:06

Duch Duch Duch
~raven F 20-08-2023 23:01

Doszly mnie sluchy, ze sa czarodzieje, ktorzy chcieliby sie wprowadzic do Hogsmeade, a magiczne bariery to uniemozliwiaja. W takiej sytuacji prosze o maila na adres widoczny w moim profilu Uśmiech
^N F 11-08-2023 19:19

Słoneczko
~HariPotaPragneCie F 12-07-2023 20:52

Sowa
#Ginny Evans F 11-06-2023 20:41

hejka hogs! Słoneczko
~Anna Potter F 15-05-2023 03:24

i gościnny naród o czym często nie zdajemy sobie sprawy mówiąc o sobie jak najgorsze rzeczy.

Aktualnie online
Hogsmeade wita:
orehu
jako najnowszego użytkownika!

» Administratorów: 8
» Specjalnych: 61
» Zarejestrowanych: 77,002
» Zbanowanych: 1,625
» Gości online: 273
» Użytkowników online: 0

Brak użytkowników online

» Rekord OnLine: 3086
» Data rekordu:
25 June 2012 15:59
Zobacz temat
Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Forum
» Twórczość Fanów
»» Komnata Złotego Pióra
»»» Nigdy (Eamy vs emilyanne) [zakończony]
Drukuj temat · Nigdy (Eamy vs emilyanne) [zakończony]
!Tom_Riddle F
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 04-07-2012 11:36
VIP

Awatar

Dom: Slytherin
Ranga: Lord
Punktów: 17516
Ostrzeżeń: 0
Postów: 707
Data rejestracji: 05.04.10
Medale:
Medal

Pojedynkują się: Eamy, emilyanne
Forma: opowiadanie
Tytuł: Nigdy
Temat: miłosne rozterki nastoletniego Remusa Lupina
Długość: około 3 stron w wordzie (czcionka 12, Times New Roman, interlinia pojedyncza)
Elementy obowiązkowe: książka, przedrzeźnianie przez przyjaciół, problem w postaci likantropii, przemyślenia
Elementy zabronione: pocałunki, Lily Evans
Czas oceniania: 4 - 11 lipca 2012 roku, do godziny 12.00
Edytowane przez Tom_Riddle dnia 12-07-2012 11:21
Wyślij prywatną wiadomość
!Tom_Riddle F
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 04-07-2012 11:38
VIP

Awatar

Dom: Slytherin
Ranga: Lord
Punktów: 17516
Ostrzeżeń: 0
Postów: 707
Data rejestracji: 05.04.10
Medale:
Medal

Tekst 1


Nigdy


Siedząc w jednym z foteli przy kominku, przysłuchiwałem się cichej sprzeczce Jamesa i Syriusza. Znów kłócili się o to, czy podczas zbliżającej się pełni powinniśmy odwiedzić Zakazany Las, czy może pozwiedzać okolice Hogsmeade. Nie chciałem brać udziału w tej dyskusji, bo wiedziałem, że i tak moje zdanie nie zostanie wzięte pod uwagę. Zawsze tak było.
Peter siedział naprzeciwko mnie. Skupiał wzrok na planszy szachów rozstawionej pomiędzy nami, a ja od kilku minut czekałem na jakikolwiek jego ruch.
- Glizdogon?- zagadnąłem w końcu, bo zacząłem obawiać się, że najzwyczajniej w świecie zasnął z otwartymi oczami.
- Myślę...- rzucił umęczonym głosem.
Westchnąłem. Nadal nie rozumiałem, dlaczego rzuca nam te bezsensowne wyzwania w szachy. A robił to regularnie, od początku naszego szóstego roku w Hogwarcie.
- Że co robisz? Przecież...- skomentował ironicznie Łapa, ale po złapaniu mojego rspojrzenia pana prefektar1; natychmiast urwał.
Peter miał wystarczająco niskie mniemanie o sobie. Nie trzeba mu było dokładać. A już tym bardziej nie powinny tego robić osoby mieniące się jego przyjaciółmi.
Syriusz dokończył swoją złośliwa uwagę szeptem Jamesowi, rzucając mi ukradkowe spojrzenie. Przynajmniej czasami słuchali co do nich mówię.
Peter w końcu przesunął jedną ze swoich ostatnich figur. Nie musiałem się dłużnej zastanawiać nad swoim ruchem- wystarczyło przesunąć królową.
- Szach i mat- spojrzałem na zawiedzionego przyjaciela- Wybacz Glizgodon.
- Remek, nie masz jakiegoś zebrania przypadkowo?- usłyszałem Jamesa.
Zerknąłem więc na zegarek i aż mnie zmroziło. Powinienem już być w gabinecie McGonagall.
- Nie mów do mnie rRemekr1;!- fuknąłem, podrywając się- Jimmy!- dorzuciłem, kierując się do dziury pod portretem.

***


Siedzieliśmy w gabinecie, każdy na swoim krzesełku. McGonagall zebrała nasze raporty i wertowała je, każąc Corbiemu, prefektowi naczelnemu z Hufflepuffu, przybliżyć nam ideę Klubu Pomocy.
Właśnie rozwodził się nad zaletami nauki jednego ucznia przez drugiego, gdy drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wślizgnęła się dwójka spóźnionych piątorocznych Krukońskich prefektów.
- Przepraszamy najmocniej za spóźnienie- zaczęła natychmiast Charlotte Hawkins- Ale profesor Slughorn nas zatrzymał na korytarzu i...
- Już dobrze, dobrze- przerwała jej wicedyrektor- Siadajcie i słuchajcie.
Odprowadziłem ich wzrokiem na miejsca po drugiej stronie, ustawionego z krzeseł, kręgu.
Charlotte była niewysoką dziewczyną. Splatane, czarne loki zawsze zaczesywała do tyłu za pomocą szerokiej opaski, uwydatniając w ten sposób rysu swojej chochlikowatej twarzy. Miała delikatnie zarysowaną, lekko szpiczastą szczękę, dodatkowo podkreśloną lekko wystającymi kośćmi policzkowymi. Brązowe oczy, migdałowo wykrojone, otaczały gęste czarne rzęsy, których zazdrościła jej niejedna uczennica. Jedynym mankamentem jej urody były nieliczne piegi, które zdobiły jej lekko zadarty nos. W pierwszej chwili wydawała się przez to bardzo pospolita, ale jeśli ktoś poświęcił kilka sekund więcej na przyjrzenie się jej urodzie natychmiast zostawał nią oczarowany.
Ponadto, kilkukrotnie z nią rozmawiając przekonałem się, że jest nie tylko ładna i, jak na Krukonkę przystało, inteligentna, ale także ma ujmującą osobowość. Na rozmowie skupiała całą swoją uwagę i wygłaszała cenne spostrzeżenia, uśmiechając się przy tym ujmująco.
Właśnie rozglądała się po zebranych i nasze spojrzenia spotkały się. Już miałem odwrócić głowę, gdy posłała mi promienny uśmiech. Nie mogłem pozostać na to obojętny, dlatego odpowiedziałem jej tym samym. Niestety szturchnął ją Georg, jej kolega z klasy, więc odwróciła głowę.
Zebranie było tak samo rutynowe jak zawsze. Po przedyskutowaniu kwestii Klubu Pomocy przeszliśmy do podsumowań raportów, potem do podzielenia się dyżurami...
Kiedy skończyliśmy, wybiła jedenasta wieczorem. Wychodziliśmy kolejno z gabinetu McGonagall, zachowując się w miarę cicho, jak na ciszę nocną przystało. Przepuściłem w drzwiach większość prefektów, sam wychodząc niemal ostatni. Nie spodziewałem się, że Charlotte będzie stała i czekała. Na mnie.
- Remus...- zagadnęła, gdy tylko mnie zauważyła.
- Lotte- uśmiechnąłem się do niej.
- Mam coś dla ciebie- rzuciła tajemniczo, sięgając do swojej torby.
- Słucham?- zapytałem zaskoczony.
Poza kilkoma kurtuazyjnymi rozmowami nic nas nie łączyło, dlatego zaskoczyło mnie to, że chce mi coś dać. Wyciągnęła z torby opasły, duży wolumin w starej i zniszczonej okładce. Podała mi go i dopiero wtedy przypomniało mi się, że obiecywała pożyczyć mi interesującą książkę.
- Proszę- uśmiechnęła się czarująco- Zgodnie z obietnicą. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Złote, wyblakłe litery na okładce układały się w słowa rLikantropia- klątwa czy dar?r1;
- Dziękuję. Zwrócę, jak tylko przeczytam- zapewniłem>
- Nie śpiesz się- posłała mi jeszcze jeden wdzięczny uśmiech. Niestety Georg czekał kilka metrów dalej i w końcu zaczął ją popędzać- To... do zobaczenia Remusie.- odwróciła się, żeby odejść.
- Dobranoc, Lotte.
Rzuciła mi ostatnie spojrzenie, a potem zniknęła za zakrętem korytarza.

***

Gdy wróciłem do Wieży Gryffindoru huncwotów tam nie było, dlatego skierowałem się prosto do naszego dormitorium. Gdy tam wszedłem natychmiast wychwyciłem nieprzyjemny swąd brudnych ubrań- jedno spojrzenie na okno wystarczyło, abym zobaczył, że znowu któryś z nich je zamknął.
Peter chrapał już, zagrzebany w pościeli. Nie było jednak Jamesa i Syriusza, a gdy sięgnąłem do kufra tego pierwszego odkryłem, że brakuje zarówno Mapy Huncwotów jak i peleryny-niewidki. Nie miałem jak sprawdzić, gdzie włóczy się czarnowłosy duet, dlatego poszedłem prosto do łazienki.

***

Siedząc w łóżku, czytałem książkę od Lotty. Wolałem poczekać na chłopaków czytając, niż kłaść się spać, bo i tak obudziłbym się, gdy wrócą.
Dzięki temu, ile czytałem miałem znacznie większe tempo czytania, niż przeciętna osoba, dlatego dość szybko przeczytałem dwa rozdziały. Miałem mieszane uczucia- autor przedstawiał wilkołactwo jako coś wspaniałego. Uważał, że każdy, kto raz w miesiącu zamienia się w bezrozumne zwierzę powinien szczycić się tym, bo przy odpowiednim trenowaniu woli i zażywaniu jakiś podejrzanych mikstur jest wstanie zapanować nad tą częścią swojego jestestwa. A wszystko to sprowadza się do powstania rasy, swego rodzaju, nadludzi.
Co za idiotyzm! Nie ma żadnego eliksiru, umożliwiającego kontrolę nad wilczą stroną życia. Gdyby była, to bym wiedział... Chyba nikt nie pragnąłby tak bardzo zapanować nad sobą, jak osoba będąca skazaną na tę comiesięczną męczarnię.
Nie trudno było się domyślić, że autor wcale nie wiedział o czym pisze. Było mu tak samo blisko do wilkołaka, jak mi do baletnicy.
Już w złości miałem cisnąć książką przez dormitorium, gdy drzwi otworzyły się, a do środka wpadli rozchichotani panowie.
- Remek!- zakrzyknął radośnie Syriusz- No proszę! Nasza prefekcina jak zawsze pilnie się uczy, zamiast grzecznie spać.
Posłałem mu miażdżące spojrzenie.
- Nie jesteś w ogóle zabawny.
- Chłopaki, nie kłócić się- zarządził James, nim jeszcze zaczęliśmy się na dobre sprzeczać- Syriusz, idź się umyć.
Zakrzątnęli się obaj, niemal budząc Petera. Wykorzystując to odłożyłem książkę, obiecując sobie, że jej nie przeczytam. Za wiele nerwów by mnie to kosztowało.
Przykryłem się po samą szyję i czekałem, aż Syriusz i James umyją się i w końcu zgaszą światło. Mój umysł zaś zaczęły zalewać myśli, którym co wieczór pozwalałem swobodnie krążyć po obrzeżach mojej świadomości.
Myśląc o głupotach, które wyczytałem w książce natychmiast przywołałem obraz uśmiechniętej Charlotte, która mi ten nieszczęsny wolumin pożyczyła. Musiałem przyznać sam przed sobą, że dziewczyna zajmowała coraz więcej miejsca w moich myślach. Nie była już tylko czarnowłosą krukońską prefekt, z którą widywałem się na zebraniach. Ostatnio myślałem o niej za każdym razem, gdy minąłem ją na korytarzu, lub gdy zauważyłem ją na posiłku. Niewątpliwie była czarująca i warta poznania, co dla mnie stanowiło duży problem. Nie trzeba było wielkiego geniuszu, żeby wiedzieć jak bardzo niebezpieczny jestem. Dla samego siebie stanowiłem śmiertelne zagrożenie, nie wspominając o otaczających mnie ludziach- doskonałym przykładem byli huncwoci. Już dawno przestaliśmy liczyć siniaki i zadrapania, jakie zdobiły ich skóry po każdym spotkaniu z moją drugą osobowością. Fakt, że narażali się bardziej, niż postronni obserwatorzy niewiele tu zmieniał. Już dawno temu uświadomiłem sobie, że dla potencjalnej partnerki też stanowiłbym olbrzymie zagrożenie. Wystarczyła by odrobina nieuwagi, zlekceważenie tego, że nie wolno się do mnie zbliżać gdy jestem wilkiem i bum- tragedia gotowa.
Uświadomiło mi to, że natychmiast muszę porzucić wszelkie rozmyślania o Charlotte, bo jestem na doskonałej drodze, aby się w niej zadurzyć. A od tego był już tylko krok do tragedii.
Nie mogłem nikogo narażać na takie niebezpieczeństwo. James, Syriusz i Peter w tym względzie byli wyjątkiem. Nikogo nie miałem zamiaru dopuszczać do swojej strasznej tajemnicy. Nikt nie mógł się do mnie aż tak zbliżyć, bo stałby się takim samym wyrzutkiem, jakim ja będę gdy tylko opuszczę Hogwart.
Nie dopuszczę do tego, aby jakaś dziewczyna musiała zrezygnować z normalnego życia dla mnie. Zaczynając od Charlotte, a następnie przez każda kolejną, która przykuje moją uwagę. Nie skarzę nikogo na taki los.
Nigdy.
Edytowane przez Tom_Riddle dnia 04-07-2012 11:41
Wyślij prywatną wiadomość
!Tom_Riddle F
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 04-07-2012 11:40
VIP

Awatar

Dom: Slytherin
Ranga: Lord
Punktów: 17516
Ostrzeżeń: 0
Postów: 707
Data rejestracji: 05.04.10
Medale:
Medal

Tekst 2


Nigdy


Słońce chyliło się ku zachodowi, ale to nie przeszkadzało młodemu chłopakowi pozostać nad jeziorem. Remus wpatrywał się w spokojną taflę wody, nieświadom, że ktoś mu się przygląda. Miał problem. Problem tak wielki, jakim nie mógłby się poszczycić nawet Syriusz ze swoją arystokratyczną rodzinką. Minęło już kilka lat, od kiedy stał się wilkołakiem. Kilka ciężkich lat spędzonych w bólu przy każdej pełni księżyca. Szczerze tego nienawidził, ale był wdzięczny losowi, że mógł chociaż uczyć się, jak każdy normalny czarodziej. Ale on nie był normalny, zdecydowanie nie.
Za kilka dni miał się skończyć rok szkolny. Ostatni spędzony w Hogwarcie. Chłopak zastanawiał się nad sobą i nad swoim życiem. Co zrobi, dokąd pójdzie? Miał dość bycia ciężarem dla swoich bliskich! Jakżeby mógł nazywać to w jakikolwiek inny sposób? Uważał, że nie robi niczego przydatnego. Że jedynie sprawia problemy!
I oto pojawiała się przed nim perspektywa dołączenia do Zakonu Feniksa. Nie byłoby złym pomysłem pomóc w walce z Voldemortem. Postawił przed sobą jednak jedno, ważne pytanie - czy jest na to gotowy? Jakby nie było... w końcu mógłby się na coś przydać!
Nie bał się śmierci i bólu. Cierpienie nie było mu obce. Właściwie dołączając do Zakonu, ze wszystkich nowych członków byłby najbardziej do tego przyzwyczajony. Życie w ciągłym strachu o siebie, o bliskich... To był czas, w którym zastanawiał się, ile dobrego mógłby zrobić. Jak bardzo mógłby się przydać! Im więcej rąk do pomocy, tym lepiej, czyż nie? Tylko ten strach... Strach tak wielki, z którym nawet pełnie księżyca nie mogły się równać! Ale on miał tylko jedną bliską osobę. Nie Petera, nie Jamesa, nie Syriusza. Każdy był dla niego ważny, ale nie aż tak bardzo jak ona.
Śliczna blondynka o turkusowych oczach stała przy drzewie i wpatrywała się w Remusa Lupina. Jej delikatne rysy twarzy zaostrzyły się teraz. Była zaniepokojona. Zmrużyła brwi i przygryzła wargę. Odwróciła wzrok, nie będąc pewną, co powinna zrobić.
A on zastanawiał się. Nie było mu łatwo. Remus był zakochany w tej dziewczynie praktycznie od pierwszego wejrzenia! Będąc jednym z Huncwotów, mógł mieć teoretycznie każdą. Skoro zdesperowane dziewczęta zagadywały nawet Petera... A Remusowi nie można było odmówić niczego. Był przystojny i nawet blizny, które pozostawały na jego ciele po każdej pełni księżyca tego nie zmieniały.
Był niemalże pewien, że Marlena McGlayer odwzajemniała jego uczucia. Doskonale pamiętał, jak we wcześniejszych klasach obydwoje przyłapywali siebie na ukradkowych spojrzeniach. Żadne z nich nie miało odwagi by podejść i zacząć rozmowę. Dopiero za sprawą Dorcas Meadowes spotkali się w bibliotece. Brunetka odwiedziła Syriusza, mówiąc mu, że jej koleżanka potrzebuje pomocy w nauce. Zauroczony chłopak natychmiast postanowił pomóc Marlenie, a że sam wolał się zająć Dorcas, wysłał do biblioteki Remusa. Jak się okazało, dziewczyna była doskonała w OPCM, której Lupin rzekomo miał nauczać. Nie przeszkodziło to im jednak zamienić ze sobą kilku słów. Od tamtej pory często prowadzili długie i wyczerpujące dyskusje na różne tematy.
Kochał ją. Naprawdę bardzo ją kochał! Nigdy jednak nie zrobił tego pierwszego kroku, choć ona nieraz próbowała. Wtedy przeważnie odrzucał ją, lub udawał, że nie rozumie, o co jej chodzi. Ranił ją i zdawał sobie z tego sprawę. I cierpiał z tego powodu. Cierpiał dokładnie tak samo mocno jak ona! Ale jakżeby mógł postąpić inaczej? Przecież był wilkołakiem! Och, był potworem! I ta świadomość... ta świadomość bolała go najbardziej. Nie mógł dać jej szczęścia tylko dlatego, że jakiś cholerny wilkołak postanowił pogryźć biednego, nieszczęsnego dzieciaka! Miał wtedy cztery lata. Bogu ducha winny dzieciak! Jak okrutnym musiał być jego oprawca, że zniszczył życie zwykłemu czterolatkowi? I Marlena... W tym wszystkim, w całej tej męce była jeszcze Marlena...
Mógłby jej kiedyś zrobić krzywdę. Nieumyślnie, ale i tak nie potrafiłby tego przeżyć. Miał wyrzuty, kiedy tuż po pełni księżyca okazało się, że zostawił Syriuszowi ogromną ranę na plecach. Blizna była doskonale widoczna, a on nawet nie pamiętał, jak to się stało. Jakby się czuł, gdyby zostawił taką szramę Marlenie? Była zbyt piękna, zbyt delikatna...
Więc ją odrzucał. Nie pozwolił jej się do siebie zbliżyć tak, jak ona by tego chciała. Kilka dni temu zebrała się na odwagę i spytała, dlaczego Remus jej to robi. Chłopak był kompletnie skołowany. Nie przygotował się na taką ewentualność, chociaż powinien. Merlinie, jak mógł o tym nie pomyśleć? To było takie oczywiste, dziewczyna nie była ślepa! A on jak tchórz, jak największy tchórz odpowiedział jej, żeby znalazła sobie kogoś innego. Krzyczała na niego. Płakała. Było za późno, ona wiedziała o jego uczuciu! W przeciwnym razie nigdy by się na to wszystko nie zdobyła!
Nieświadom tego, że dziewczyna jest w pobliżu, zaczął wyrzucać sobie wszystkie krzywdy, jakie ją z jego powodu spotkały. Zastanawiał się, czy nie było jakiegoś sposobu... Chciał jej, kochał ją. I oto w głowie pojawiła się myśl, że mógłby zostawiać ją na czas pełni. Byłby dla niej ciężarem, ale...
Poderwał się na nogi. Jego przemyślenia przerwało pewne wspomnienie. Przypomniał sobie, jak jego przyjaciele dogryzali mu, bo nie chciał wyżywać się na Severusie Snape'ie. I oto była jego ostatnia nadzieja. Wszystko, co kojarzyło mu się ze Snape'em to głupota Jamesa i eliksiry. Jeśli ktoś mu mógł pomóc, to bez wątpienia był to Severus! Już w drugiej klasie potrafił uwarzyć eliksiry na poziomie Owutemów. Był w tym mistrzem i każdy doskonale o tym wiedział. Inteligencja Severusa przyćmiewała samego Slughorna! Gdyby tylko Severus się zgodził, gdyby tylko zechciał mu pomóc... Musiał być jakiś sposób!
Remus myślał gorączkowo nad swoim planem. Musiał wymyślić coś, co pomogłoby mu przekonać Snape'a... Musiał być jakiś sposób. Chłopak skalał Czarną Magią, nienawidził każdego z Huncwotów, ale gdyby Remus poprosił... Byłby wstanie błagać na kolanach, jeśli miałoby to pomóc! Oddałby wszystko!
- Remus - delikatny głos ukochanej dziewczyny dotarł do jego uszu. Odwrócił głowę w jej stronę.
- Ma-Marlena - wyjąkał zaskoczony. Nie odezwała się do niego od czasu tej kłótni sprzed kilku dni. Nie dziwił się, przecież ona nie wiedziała, jakie kierują nim pobudki. Nie wiedziała, że Remus Lupin cierpi na likantropię. Bo... skąd mogłaby wiedzieć?
McGlayer podeszła do niego, wyciągając z szaroniebieskiej torebki, zawieszonej przez ramię, książkę. Uśmiechnęła się delikatnie i podała mu ją. Rozpoznał w niej swój podręcznik do OPCM, który zaginął mu końcem trzeciej klasy. Spojrzał na nią kompletnie zaskoczony.
- O proszę, nasze ptaszki! - Oboje zlękli się, słysząc wołającego do nich z daleka Syriusza. Remus zaklął cicho, a Marlena zachichotała. Lupinowi to się nie zdarzało. Nigdy.
- Zakochana para, Marlena i Remusik! - zafałszował z oddali James. Zaraz już biegli ku nim, podskakując i robiąc dziwne piruety. Wołali wyznania miłości, udawali Remusa. Przedrzeźniali go. Musieli przyjść akurat w takim momencie?
W Remusie zagotowało się. Oni tymi swoimi piskami jeszcze dawali jej nadzieję... Ona nie miała prawa mieć nadziei!
- Remus, chciałabym z tobą porozmawiać - szepnęła do niego Marlena, gdy James wywinął koziołka i zaczął turlać się z górki w ich stronę.
- Ja z tobą też - mruknął wbrew sobie. Podjął decyzję i bynajmniej nie był z niej zadowolony. Postanowił, że będzie płaszczyć się przed Severusem. Co więcej... wytłumaczy jej wszystko. Tak... nie może jej dłużej okłamywać.
- Za pół godziny pod Wielką Salą - poprosiła go i odsunęła się trochę. Skinął głową i spojrzał w kierunku szkoły. Jeśli się pospieszy, to istnieje szansa, że odnajdzie Severusa przed upływem czasur30; Jeśli tylko się pośpieszy!
Nie zważając na zbliżających się przyjaciół, puścił się biegiem w stronę zamku. Miał całkiem niezłą kondycję, więc z łatwością zostawił wszystkich za sobą. Nie obchodziły go krzyki jego przyjaciół, ani prośby, żeby się zatrzymał. Słyszał, jak Peter przeżywa, bo Remus się obraził.
Zaczął krążyć po korytarzach, przebiegł całe lochy. Ale nie spotkał Severusa. Bez zastanowienia zaczął rozglądać się po wyższych piętrach. Czas leciał, a on nie miał go zbyt wiele. Pluł sobie w brodę, że nie ma ze sobą Mapy Huncwotów. W akcie desperacji udał się nawet na najwyższe piętra tajemnymi korytarzami, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Severus raczej nie zabłąkałby się w pobliże Wieży Gryffindoru.
Nie miał czasu na szukanie. Zdyszany dobiegł na miejsce spotkania minutę przed czasem. Marlena już czekała. Uśmiechnęła się delikatnie, widząc jak się śpieszył.
- Chodźmy do biblioteki - powiedziała, rozglądając się dookoła. Wyraźnie spodziewała się, że lada moment ktoś im przerwie.
- Ale Pince...
- Spokojnie - pociągnęła go za ramię. Nie za rękę, jak zwykła czynić. Zastanowił się nad tym dłużej, ale nic nie powiedział. Poszedł za nią posłusznie. Nie korzystali z tajemnych przejść, więc dojście na czwarte piętro zajęło im piętnaście minut. Uchylili drzwi do biblioteki, która już nie długo miała zostać zamknięta. W końcu był wieczór.
Udali się ku najciemniejszemu kątowi w całej bibliotece. I oto Remus doznał szoku. Nie z powodu tego, co zobaczył. Raczej dlatego, że nie wpadł na to, żeby tu zajrzeć. Przy jednym stoliku siedział Severus czytając książkę. Obok niego znajdował się drugi Ślizgon, którego imienia nie pamiętał.
- Ma... - zaczął Remus, ale dziewczyna nie pozwoliła mu skończyć. Jak wielkie było jego zdziwienie, kiedy owy Ślizgon wstał i podszedł do nich, a Snape nie podniósł nawet wzroku.
- Remus, - wyszeptała z delikatnym uśmiechem Marlena - wiem, że nie powinnam się była tak ci narzucać... Byłeś moim przyjacielem i żałuję, że nie od razu zaakceptowałam twoją decyzję.
- Marleno, ale...
- Nie mów nic, Remusie. - Puściła jego ramię i przesunęła się w stronę Ślizgona, który wpatrywał się w nią jak w obrazek. Objął ją w pasie i spojrzał wilkiem na Remusa.
- Ale... - Remus nie był w stanie wykrztusić z siebie słowa. Miał oczy szeroko otwarte.
- Znamy się z Markiem od dawna, nieraz rozmawialiśmy ze sobą... I odkryłam, że chcę z nim spróbować. Miałam nadzieję, że może się zaprzyjaźnicie - powiedziała z szerokim uśmiechem. - Odstawcie na bok te cholerne uprzedzenia.
- Re-remus Lupin - wyjąkał chłopak, podając Ślizgonowi rękę.
- Mark McKinnon - odparł niechętnie brunet, ale nie złapał dłoni Remusa. - Nie mam zamiaru się z tobą zaprzyjaźniać, aczkolwiek możesz być pewien, że nie będę drwił z przyjaciela mojej dziewczyny. Choć mógłbyś przestać się tak jąkać - uśmiechnął się drwiąco.
- Mark, on jest zdenerwowany po prostu - mruknęła urażona McGlayer.
- Ja... - Remus rzucił błagalne spojrzenie Snape'owi, ale ten udał, że tego nie zauważył.
- Co tu się dzieje? - U ich boku znalazła się pani Pince. Oczywiście wszyscy natychmiast musieli wyjść z pomieszczenia.
I tylko Severus został przy swoim stoliku. I tylko jego twarz nadal nie wyrażała żadnych emocji. Jakoby wydarzenia, które miały tu miejsce, nie miały jakiegokolwiek znaczenia. Jakoby na Marka i Marlenę wcale nie zapadł w tym momencie wyrok. Wyrok śmierci. Ale to był zły czas. Zarówno dla Remusa, jak i dla Severusa. Nikt nigdy nie mógł przewidzieć, że świadek tejże rozmowy zniszczy wszystko, co przyszłe małżeństwo McKinnon zbuduje. Żadne z nich nigdy nie spodziewało się, że będzie to dzień, w którym Mark przejdzie na stronę Zakonu Feniksa. I żadne nie było świadome tego, że Severus Snape, przyszły Śmierciożerca, szpieg i profesor eliksirów odpowie za śmierć Marleny, roztrzaskując tym samym na kawałki serce młodego Lupina. Że zostawi je w cierpieniu, dopóki Nimfadora Tonks nie zechce uśmierzyć tegoż bólu. Ale to jeszcze tyle lat przed nimi... Tyle cierpienia, tyle niebezpieczeństwa... Żadne z nich nie miało poczuć się już bezpiecznie. Aż do śmierci. Nigdy.
Edytowane przez Tom_Riddle dnia 04-07-2012 11:42
Wyślij prywatną wiadomość
~MaFaRa10 F
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 07-07-2012 22:55
Użytkownik

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Redaktor Proroka
Punktów: 1030
Ostrzeżeń: 0
Postów: 264
Data rejestracji: 29.04.12
Medale:
Brak

Tekst I
pomysł - 4/9
realizacja tematu - 5/9
poprawność ortograficzna - 2/6
styl - 3/9
ogólne wrażenie - 5/12


Tekst II


pomysł - 5/9
realizacja tematu - 4/9
poprawność ortograficzna - 4/6
styl - 6/9
ogólne wrażenie - 7/12



Tekst I
19 pkt




Tekst II
26 pkt



W obu tekstach podobała mi się postać obiektu wzdychania Remusa, jednak 'Lotta' odrobinę bardziej. W drugim tekście za to lepiej wykreowane zostały postacie Syriusza i Jemesa. W pierwszym tekście tam zabrakło paru liter, tam r11, itd. Ogólnie oba teksty fajne. A określenie 'czarnowłosy duet' bardzo mi się spodobało.
__________________
"Lepiej zaliczać się do niektórych, niż do wszystkich".
dziewczynkawglanach.pinger,pl Wyślij prywatną wiadomość
!Tom_Riddle F
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 12-07-2012 11:20
VIP

Awatar

Dom: Slytherin
Ranga: Lord
Punktów: 17516
Ostrzeżeń: 0
Postów: 707
Data rejestracji: 05.04.10
Medale:
Medal

O zwycięstwie i porażce w tym pojedynku zdecydowała jedna osoba, jednakże jej opinia jest wystarczająca dla ogólnego wyniku.

Tekst 1 - 19 punktów (42,22%)
Tekst 2 - 26 punktów (57,78%)

Laur zwycięzcy spocznie zatem na skroniach emilyanne! Gratulacje! Autorką drugiego tekstu jest Eamy, która również zasługuje na słowa uznania.

Dziękuję Fantastycznej za jedyną w tym pojedynku ocenę.
Wyślij prywatną wiadomość
~emilyanne F
#6 Drukuj posta
Dodany dnia 12-07-2012 11:30
Użytkownik

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Dziedzic Gryffindora
Punktów: 5622
Ostrzeżeń: 1
Postów: 633
Data rejestracji: 28.10.11
Medale:
Brak

Zastanawiam się, jak powinnam to skomentować. Chyba jedynie podziękuję Eamy za dobry pojedynek i Fantastycznej, bez której... A co właściwie by się stało, gdyby Fantastyczna nie dodała tutaj swojej oceny? Dowcipniś
Tak, czy inaczej, obu paniom bardzo dziękuję Dowcipniś

T_R: Hmm, wtedy najprawdopodobniej musiałbym przedłużyć czas oceniania.

No proszę, wakacje, a ja już w ogóle nie myślę O.o
__________________
Pomilczmy razem... no bo tak.



to takie reumatyczne xxx

pingwiny.nick.com.pl/images/layout/postacie/3duzy.png


twoje problemy są niczym czeski film. moje też, ale na szczęście u siebie się tego nie zauważa.

Edytowane przez emilyanne dnia 12-07-2012 12:36
http://niedoskonali.blogspot.com/ Wyślij prywatną wiadomość
~Eamy F
#7 Drukuj posta
Dodany dnia 12-07-2012 13:07
Użytkownik

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Właściciel Pamiętnika
Punktów: 108
Ostrzeżeń: 0
Postów: 12
Data rejestracji: 03.01.09
Medale:
Brak

emilianne, ciesze się, że mogłyśmy skrzyżować pióra i, oczywiscie, gratuluję wygranej!
Może rzucę Ci niebawem jakieś wyzwanie... spodobął mi się Twój styl Oczko
Dzięki Fantastyczna, za oddanie głosu.
__________________
Od przebiegłości Ślizgonów,
Kretynizmu Puchonów
I wiedzy-o-własnej-wszechwiedzy Krukonów
Chroń nas GRYFFINDORZE!
Wyślij prywatną wiadomość
~Helltrix13 F
#8 Drukuj posta
Dodany dnia 13-07-2012 01:25
Użytkownik

Awatar

Dom: Ravenclaw
Ranga: Lord
Punktów: 3021838
Ostrzeżeń: 2
Postów: 104
Data rejestracji: 20.03.11
Medale:
Brak

Zapomniałem zagłosować ;< Przypomnienia o pojedynkach powinny być według mnie w newsach na stronie xP
__________________
Wyślij prywatną wiadomość
~Eamy F
#9 Drukuj posta
Dodany dnia 13-07-2012 10:31
Użytkownik

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Właściciel Pamiętnika
Punktów: 108
Ostrzeżeń: 0
Postów: 12
Data rejestracji: 03.01.09
Medale:
Brak

xD
Może trzeba sobie karteczki samoprzylepne dookoła monitora montować? xD
__________________
Od przebiegłości Ślizgonów,
Kretynizmu Puchonów
I wiedzy-o-własnej-wszechwiedzy Krukonów
Chroń nas GRYFFINDORZE!
Wyślij prywatną wiadomość
~Helltrix13 F
#10 Drukuj posta
Dodany dnia 14-07-2012 00:23
Użytkownik

Awatar

Dom: Ravenclaw
Ranga: Lord
Punktów: 3021838
Ostrzeżeń: 2
Postów: 104
Data rejestracji: 20.03.11
Medale:
Brak

Kartki wokół komputera raczej mnie nie ruszają. Przypomnienia na tel jeśli już... ale w sumie to mogę ocenić... Bardziej podobał mi się pierwszy tekst. Jak dla mnie lepszy pomysł i łatwiej odnaleźć się w tej historii. Nie jest dużo namieszane. Drugi tekst to raczej zupełne przeciwieństwo.




__________________
Wyślij prywatną wiadomość
Przeskocz do forum:
RIGHT