Setka nastolatków wysłana na Ziemię z powoli umierającej stacji kosmicznej. Walka o przetrwanie, miłość, technologia i radioaktywność. Planeta zamieszkała przez dzikich homo sapiens. Ostatnia ostoja cywilizacji ukryta w przeciwatomowym bunkrze ukrytym pod górą.
Jacy bohaterowie to wasi ulubieńcy?
Jaką parę Shippujecie?
Czy przetrwalibyście podróż do Miasta Świateł?
Moimi ulubieńcami są na pewno Raven, Bellamy i Octavia. No i Murphy, ale tylko za oczy
Natomiast nie przepadam za Abby, Clark, Marcusem i Finnem. Tego ostatniego nie lubię najbardziej. Nawet mi ułożyło, kiedy (SPOJLER!) zginął...
A co do szipów, to chyba nie mam jakiś konkretnych. Nie wiem czemu, ale nie chce by Abby i Marcus byli razem. Nie i koniec kropka. Tak samo nie kibicuje Clark i Lexie(czy jak tam było tej dziewczynie od Ziemian). Jednak wolę chyba pary heteroseksualne. Kiedyś szipowałam Octavię i Lincolna oraz May'e i tego, co przebiła włucznia (kurde, nie pamiętam imion. Muszę sobie chyba jeszcze raz wszystko obejrzeć....).
Czy przetrwałabym podróż? W sumie ciekawe pytanie, ale znając mnie, to najpewniej nie byłabym w grupie idących
__________________
- - -
The human life is made up of choices. Yes or no. In or out. Up or down. And then there are the choices that matter. Love or hate. To be a hero or to be a coward. To fight or to give in. Live or die.
- - -
- - -
Don't let what he wants eclipse what you need. He's very dreamy but he's not the sun, you are.
The 100 to moja druga największa miłość serialowa. Zaczęłam oglądać jak były jakieś 3 odcinki wyemitowane w USA i oczywiście zachęciły mnie do tego gify na tumblrze. Na chwilę obecną moją ulubioną postacią jest Bellamy. Aczkolwiek The 100 jest takim serialem, w którym na początku kocha się jakieś postacie, żeby później je znienawidzić oraz na początku się jakieś postacie nienawidzi, żeby później je pokochać. Tak było u mnie z Bellamym. Na początku irytował mnie niemiłosiernie, ale już w pierwszym sezonie miał momenty, dzięki którym powoli wkupił się w moje łaski. W drugim sezonie uległam już kompletnie. Można powiedzieć, że Bellamy z pierwszego sezonu a Bellamy z drugiego to dwie zupełnie różne postacie, ale logicznie połączone. Postacią, którą wielbiłam od jej pierwszej sceny była Lexa. Wprowadzenie miała genialne, niby taka niewinna dziewczynka, a tu niespodzianka! Lubiłam ją jak była taka chłodna, bez uczuć typu love is the weakness i jeden z moich ulubionych cytatów we are what we are. Sprawiała wrażenie takiej wyrafinowanej (?), jakby wiedziała bardzo dużo o świecie mimo swojego młodego wieku i muszę przyznać, że to mi w niej imponowało. Ale potem scenarzyści mi ją zniszczyli. Dali Clexę, której nie cierpię, nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Potem Lexa zrobiła się taka "bardziej się martwisz o Bellamy'ego niż o mnie, foch forever!" i mnie to zaczęło irytować. W ogóle scena ich pocałunku była strasznie out of character jak dla mnie, ale pomińmy to. Potem finał drugiego sezonu, to co zrobiła było tak bez sensu... Przecież oni mieli tam przewagę liczebną, mieli Mount Weather w garści...
Co do postaci to na podziw zasługuje na pewno Octavia. To jest chyba największa serialowa metamorfoza wszech czasów. Zresztą Raven też, co ta dziewczyna musiała wycierpieć! Co prawda nie popieram jej sposobu na rozwiązywanie wszelkich problemów, ale sama aktorka, Lindsey Morgan napisała na twitterze, że "szkoda że Raven nie może sobie po prostu pobiegać", także nie oceniam. Wielki plus dla Jaspera za drugi sezon, sprawdził się w roli przywódcy. Mam nadzieję, że się jakoś pogodzą z Montym, bo ich przyjaźń była świetna. Co do Murphy'ego to jak dla mnie za szybko dostał wątek odkupienia win, zakryty wątkiem komicznym. No i na koniec Finn. Chyba najbardziej kontrowersyjna postać w serialu. Raczej jestem w mniejszości, ale lubiłam go. W końcu zawsze chciał dobrze postępować, wszystko załatwić pokojowo. Nie podobał mi się ten trójkącik Clarke-Finn-Raven, mogli sobie darować. W ogóle scena Finna i Clarke w bunkrze chyba w 4 odcinku pierwszego sezonu - nie, nie, nie. No i potem w drugim sezonie scenarzyści bardzo chcieli, żeby widzowie znienawidzili Finna. Jego postępowanie można sobie tłumaczyć zespołem stresu pourazowego, albo po prostu złym poprowadzeniem wątku postaci. Osobiście jestem zdania, że scenarzyści to schrzanili.
Co do shipów to oczywiście Bellarke <3. Bellarke zalicza się do moich otp, jest nawe jednym z moich the otp (poważna sprawa). Zaczęłam ich shippować chyba jakoś od hugu w drugim sezonie. Potem było i can't lose you, too i he would do anything for her, to protect her, rozmowa przez telefon (no dobra, nie telefon, ale nie wiem co to było), razem przesunęli tę dźwignię, no i finał drugiego sezon. Świetnie razem współpracują i uzupełniają się jako liderzy. Co prawda do wątku typowo romantycznego jeszcze trochę im brakuje i byłby bardzo trudny do napisania, ale jak dla mnie powinni być endgame. Według mnie Bellarke ma więcej chemii jak Bellamy patrzy się na Clarke (nie wiem jak Bob Morley to robi, ale powinni mu dać za to jakąś nagrodę) niż taki pocałunek Clexy <#sorrynotsorry>.
Jeszcze Linctavia jest urocza. Może nie shippuję ich tak bardzo jak Bellarke, ale zdecydowanie mają coś w sobie.
Podróży do Miasta Światła raczej bym nie przetrwała. Znając moje szczęście pewnie nadepnęłabym na minę, albo Jaha wyrzuciłby mnie do morza na pożarcie potworowi. Ale tak jak Monciakund, też bym się raczej tam nie wybrała.
Co jest jeszcze fajne w The 100, to to że ma super reprezentację kobiet, czego często brakuje w serialach. No i poza tym jest wyczerpujące emocjonalnie. Zaciera się tutaj granica między dobrem i złem. Fajnie jest ukazane, że życie nie jest czarno białe i czasami nie ma dobrych decyzji.
PS. Fajnie się ułożyło, bo cała nasza trójka ma w podpisie gify z The 100
EDIT. 19.02.2016
Cześć, przyszłam, żeby się wyżalić. Trzeci sezon się zaczął dość spokojnie, ale to co się dzieje teraz to jakaś masakra. Jason Rothenberg nie żartował, gdy mówił, że nie dotrwamy do finału.
Poniżej spojlery do 3x05 i z trailera sezonu.
Bellamy, moje słoneczko najdroższe, co ty wyprawiasz? Ja wiem, że cierpisz, ale weź no się opamiętaj. Downgrade do pierwszego sezonu (a może jeszcze niżej?)? Serio? Niech mi ktoś wytłumaczy, bo ja nie potrafię zrozumieć, jaki sens ma zabijanie ludzi, którzy są po to, żeby nam pomóc? Jestem pewna, że to podpada po którąś z logical fallacies (taa, uczyło się do testu). Ja rozumiem, że scenarzyści chcieli sprowadzić Bellamiego na złą stronę mocy, ale żeby to się jeszcze kupy trzymało. Jak na razie to ja widzę wielką dziurę w logicznym rozumowaniu. W sumie podobnie było z Finnem.
Pike, to taki przysłowiowy Joffrey the 100. Wiem, że napisany specjalnie, żeby irytować widzów, ale najgorsze jest to, że tacy ludzie naprawdę istnieją. Lexa i "Your people voted for this?", właśnie ja też nie mogę się nadziwić, kto przy zdrowych zmysłach na niego głosował. Gość był jakieś dwa dni w Arkadii, polityki i stosunków z groundersami nie ogarniał w ogóle, a oni go wybrali. Ale znowu rozglądam się po świecie i patrzę na sondaże, no tak, to wcale nie takie surrealistyczne...
Ale wróćmy do mojego kwiatuszka Bellamiego. Nie mogę się doczekać, kiedy Octavia przyłoży mu w tą piękną buźkę i powie słynne r0;You're dead to mer1;. Mam nadzieję, że wtedy się choć trochę opamięta, ociupinkę przynajmniej. Bo na finał sezonu liczę na pełne nawrócenie (ehe, już to widzę...). Problem z Bellem jest taki, że cierpi. Problem z Clarke też jest taki, że też cierpi. Oby dwoje cierpią po Mount Weather. Tylko każde z nich zdecydowało się sobie inaczej poradzić z tą traumą. Clarke odeszła, zostawiła Bellamiego. Bell żył przez 3 miesiące, jakby nic się nie stało, znalazł sobie dziewczynę, wszystko fajnie. Tylko wydaje mi się, że po takim przeżyciu nie można tak po prostu zignorować tego, co się zdarzyło. W przypadku Clarke mamy sceny typu: "I'm no one", czy scena z bliznami. A Bell? W sumie nie kojarzę nic. Kolejny kontrast to morderstwa. Clarke nie może zabić Lexy, gdy ma do tego okazję, chociaż ich relacja jest dość skomplikowana, co też może mieć na to wpływ (aczkolwiek scena z opluciem - mistrzostwo <3). Bellamy bez problemu zabija ziemian w próbie przeszkodzenia w zamachu, nawet Octavia zwraca na to uwagę. Po zamachu na Mount Weather, Bellamy chyba stracił wiarę w Ziemian. Oszukała go dawna "znajoma", której ufał i stracił Ginę.
Właśnie, Gina - kolejna dygresja. Zasługiwała na wiele więcej. Miała potencjał jako postać, a tak to skończyła tylko jako obiekt westchnień Bellamiego, żeby mu było smutno jak zginie. Przyznaję, po pierwszym odcinku i ich pocałunku, to było takie wtf?, co ona tu robi? Jako zwolenniczka Bellarke nie shippowałabym ich jako pary, ale szkoda dziewczyny. Tym bardziej, że wydawały się dogadywać z Raven, a Raven ostatnio wydaje się strasznie samotna.
Wracając do Bellamiego, w sumie ma on też trochę racji, że to nie oni zaczęli tę wojnę. Odkąd wylądowali na Ziemi, atakowali ich groundersi, zabili mnóstwo ludzi z oryginalnej setki, a potem z reszty arki. Ale on ma chyba przede wszystkim żal do Clarke, za to, że go zostawiła, i to nie raz, ale dwa razy. Po Mount Weather mógł jej jeszcze wybaczyć. Ba, nawet ryzykował swoje życie, idąc przez armię Azgedy, a potem kiedy Roan go zranił w nogę, Bellamy nie zwracał na to uwagi, chciał tylko odzyskać Clarke. Tak, cały drugi odcinek jest tak bardzo pełny Bellarke, że aż się wzruszyłam. "We can't lose Clarke" <3 Jednak kiedy spotykają się po raz drugi i Clarke postanowiła zostać z Lexą i tym samym znowu wypięła się na niego, coś w nim pękło. Btw, aktorstwo Boba - mistrzostwo <3 W ostatnim odcinku, kiedy razem rozmawiali, muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że tak się sprawy potoczą. Domyślałam się, że Bellamy powie coś niemiłego, ale nie aż takie radykalne środki. Zresztą co ta Clarke myślała? Że wreszcie łaskawie zjawi się w Arkadii (btw, co za ironiczna nazwa) i wszystko się bez problemu ułoży? Nie ma tak łatwo, kochana! Bellamy jest zdecydowanie zagubiony. Poparł Pike'a, bo wydawało się to, no nie wiem, łatwe? Oni są źli, chociaż są tutaj, żeby nas chronić, ale to my jesteśmy ci dobrzy, więc musimy ich zabić. Nie rozumiem jak Bellamy mógł stwierdzić, że to dobry pomysł. Problem zaczyna się robić zawsze przy generalizacji. Zawsze byłam przeciwniczką generalizacji i wrzucania wszystkich do jednego worka, bo nawet w takim serialu jak the 100 widzimy jak to się kończy. Stwierdzenie, że wszyscy Ziemianie są źli. Jasne, są źli, wrogo nastawieni do Skaikru, ale są też dobrzy, większości tak naprawdę nie znamy. Ale skoro Lexa ryzykowała swoim życiem, żeby włączyć Skaikru do koalicji, to chyba nie w porę ten bunt? Wiadomo, Bellamy zawiódł się już tyle razy na nich, szczególnie przez zdradę Lexy, no ale mimo wszystko morderstwo 300 niewinnych osób, które chcą ci pomóc, jeszcze podejście ich nocą, to już naprawdę brak honoru. Szczególnie, że zamachu na Mount Weather dokonała Azgeda, czyli ich wspólny wróg.
W ogóle wszystkie złe sytuacje w tym serialu biorą się z powodu braku logiki bohaterów (czyt. scenarzystów). O ile Finna można jeszcze zrozumieć, ptsd i te sprawy (chociaż jego "wielkiej miłości" do Clarke do dzisiaj nie rozumiem), to zdrada Lexy i to, co teraz robi Bellamy jest naprawdę bez sensu. Pod Mount Weather mieli znaczącą przewagę i bez problemu by wygrali, bez konieczności poświęcania tak wielu osób. Rozumiem, że Bellamy zawiódł się na groundersach, ale przecież przemocą i zabijaniem każdego na swojej drodze nic się nie osiągnie. Jason twierdzi, że Bellamy w niczym nie przypomina Finna i nie jest to ptsd, bo jest od niego silniejszy. No ale w takim razie tu dopiero pokazuje się słabość jego charakteru...
A właśnie Lexa i jej lizo***stwo... Serio? "Blood must not have blood"? Teraz? Chiba trochę rychło w czas. Trzeba było dojść do takich wniosków przy Finnie. Właśnie teraz powinna wziąć sprawy w swoje ręce, bo z Pikiem raczej sobie nie ponegocjują przy herbatce. Lubię postać Lexy, ale jak dla mnie jest bardzo chaotycznie pisana, raz przechyla się w jedną stronę, raz w drugą. Miała kilka dobrych scen w tym sezonie, wyrzucenie koleżki przez okno, Lexa z dziećmi <3, walka z Roanem, ale jej słabość do Clarke mnie nie przekonuje. Udają teraz takie bff jakby nic się nie stało, i nie, przysięgi na kolanach do mnie nie przemawiają.
A, jeszcze chciałam dodać, że mama Monty'ego mnie irytuje.
I co to za lsd rozdaje Jaha? W sumie w porę wrócił, ale mam nadzieję, że zrobi coś więcej niż udawanie wędrownego filozofa.
Podsumowując, Bellamy, słoneczko moje, opamiętaj się! Czekam na hero!Bellamy, zgodnie z zapowiedziami Jasona.
__________________
"The only consistency in the way humans think about animals is inconsistency."
Andrew Rowan, Center for Animals and Public Policy, Tufts University
*Post zawiera spojlery z trzeciego sezonu, a konkretnie pierwszych dwóch odcinków*
No ja w sumie niedawno zaczęłam oglądać trzeci sezon i jakoś szczególnie mnie nie zachwycił. Coraz mniej lubię Clarke (jeżeli jest to jeszcze możliwe), niesamowicie mnie irytuje. Tak samo Lexa, bo tak.
Bellamy nadal jest świetny, chociaż jak dla mnie mógłby się ogarnąć i nie całować jakiś obcych dziewczyn Jasper jest teraz nie do zniesienia, chciałbym, by podzielił los Finna.
PS. Nie podoba mi się nowa czołówka, szczególnie ten głos narratora. Nope
__________________
- - -
The human life is made up of choices. Yes or no. In or out. Up or down. And then there are the choices that matter. Love or hate. To be a hero or to be a coward. To fight or to give in. Live or die.
- - -
- - -
Don't let what he wants eclipse what you need. He's very dreamy but he's not the sun, you are.
Dom:Gryffindor Ranga: Trzecioroczniak Punktów: 155 Ostrzeżeń: 0 Postów: 99 Data rejestracji: 22.09.14 Medale: Brak
zaczęłam to oglądać 4 dni temu i skończyłam 1 sezon i jak na razie najbardziej lubię Octavię, Lincolna, Kane i Bellamy' ego kibicuję Clarke i Bellamy, Octavii i Lincolnowi oraz (nie wiem czy to możliwe) Reven i Jasperowi. Oczywiście, że przetrwam tę podróż do miasta świateł (czym kolwiek ono jest)
__________________
"Świat wcale nie dzieli się na dobrych i złych ludzi, bo każdy z nas ma tyle samo dobra co zła. Tylko od nas zależy, którą drogą pójdziemy"
Dom:Gryffindor Ranga: Charłak Punktów: 13 Ostrzeżeń: 0 Postów: 2 Data rejestracji: 01.03.16 Medale: Brak
Obejrzałem wszystko co do tej pory wyszło. Jest to ogromny misz-masz pomysłów zaczerpniętych z innych dzieł, zwłaszcza amerykańskiej literatury SF. Jako całość jest niezły, ale jeśli rozbić to na czynniki pierwsze, wypada zdecydowanie gorzej. Pierwszy sezon jest zrobiony typowo pod nastoletniego widza. Dodatkowo ta muzyka z pierwszych odcinków, która prawie skutecznie odepchnęła mnie od reszty. Główna bohaterka będąca Mary Sue, jednak w dalszych sezonach ze zmianą na zdecydowany plus.
Cóż, jak w wielu serialach są tu ciekawsze i gorsze wątki, niestety te drugie powoli zaczynają przeważać.
Brawo, Titus! *klap, klap, klap*
Teraz jeszcze pewnie zwali wszystko na Murphy'ego i Clarke.
Ja już sobie chciałam żartować, że Clarke ma godzinę do wyjazdu to przecież świetna okazja na szybki numerek z Lexą, a oni mi z czymś takim wyskakują.
Zresztą ta sytuacja świetnie zilustrowała, dlaczego jestem przeciwko legalizacji broni.
Ale Lexa Przecież to była świetna postać. Jedna z moich ulubionych. Przyznaję, lubiłam ją bardziej na początku, bo przy Clarke zrobiła się taka rozmemłana, ale mimo to ją kochałam <3
To jak Clarke i Murphy są zamknięci to pewnie Octavia razem z Indrą sobie pojadą, bo Clarke się nie stawi. Jak zwykle pewnie będzie brak komunikacji, bo po co ze sobą rozmawiać.
Ale mam nadzieję, że nie uśmiercili jej przez Fear The Walking Dead, bo to by było głupie.
Chciałam się jeszcze podzielić moimi przemyśleniami na temat włosów Clarke, szczególnie w porównaniu do włosów Lexy, ale w tej sytuacji chyba nie wypada...
A jak ktoś mi do tej sytuacji wmiesza "wojnę" shipów to uduszę.
Wątek Becci jest ciekawy. W sumie dobrze to wykminili. Jak na razie wydaje się być dobrze napisany, bo wszystko się łączy w całość, mam nadzieję, że tego nie sknocą. AI na karku Hedy, sprytnie...
1.04.16
Mega spojlery do 3x09 - czytacie na własną odpowiedzialność
Hahahahah the 100 jak zwykle nam serwuje dobre żarciki, szczególnie w prima aprilis.
yu gonplei ste odon, Lincoln kom trikru
Może mi ktoś to wytłumaczyć? Bo ja troszkę nie rozumiem... Jaki był tego cel?
Uświadomienie nam, że osoby czarnoskóre były, są i będą poddawane opresji? Uświadomienie nam, że w Ameryce taka opresja to norma? Uświadomienie nam, że w Ameryce rasistowska policja na co dzień nadużywa swojej władzy, żeby zabijać czarnoskórych?
Przecież to wszyscy wiedzą. The 100 nie musiało powielać tego motywu. Dlatego ja czegoś tutaj nie rozumiem.
Lincoln...
To chyba była jedna z niewielu postaci fikcyjnych, które w 100% zasługiwały na to, żeby żyć. Wszyscy chcieli w nim widzieć potwora, ale on za każdym razem udowadniał, że nim nie jest. Był bohaterem i zginał jak bohater. Bellamy i Clarke byli gotowi zabić niewinnych, żeby uratować swoich ludzi, ale to Lincoln był gotów poświęcić własne życie za innych.
Kolejna rzecz, której nie rozumiem, to dlaczego oni pozwolili Lincolnowi iść tam samemu. Nie powinni się postarać uratować reszty, a nie pozwolić mu się poświęcić? Jasne, dopóki skaikru jest w niebezpieczeństwie to walczymy razem, ale kiedy na szali jest życie groundersów, to skaikru robi out i nagle to jest tylko problem groundersów.
Przynajmniej oddali Lincolnowi sprawiedliwość piosenką.
Stand down, drop these weapons now
We're walking in this lie, walking in this lie
You know I try, try to compromise
Bo to było wszystko o co Lincoln walczył całe swoje życie, o pokój.
Octavia...
Lincoln wiedział, że w inny sposób jej nie zatrzyma. Bo to cała ona, wojowniczka. Najpierw łzy, a potem na jej twarzy odmalował się wyraźny wyrok śmierci na Pike'a. Teraz już nic nie ma do stracenia, teraz będzie naprawdę niebezpieczna.
Ja naprawdę chciałam wierzyć w filozofię Morgana z twd "all life is precious", ale pojawiają się tacy debile jak Pike i jak tu człowiek może żyć w zgodzie z samym sobą... Życie równa się życiu, nie? Swoimi czynami zasłużył sobie na śmierć.
Rzecz nr 1987654, która jest nielogiczna to brak Raven i Jaspera. Ok, brak Jaspera jestem jeszcze w stanie zrozumieć, zapił się i leży gdzieś nieprzytomny pod stołem, rozpaczając po śmierci Mai, kiedy wokół niego umierają kolejni przyjaciele, ale czemu miałoby go to obchodzić. Ale Raven? Nie mam pojęcia czemu ją tak odizolowali od reszty w tym sezonie, ale to im na dobre nie wyjdzie. Podczas ostatnich minut odcinka miałam nadzieję, że nagle pojawi się Raven i uratuje sytuację, ale nie... Jaha tak samo, przyjechał po nie wiadomo co i nawet nie jest użyteczny.
Poza tym morderstwo dzieciaków, a potem brak jaj, żeby pokazać ściętą głowę? Albo coś robimy dobrze, albo nie robimy w ogóle. Jak piszemy takie wątki, to pokazujemy to co trzeba, a nie jakieś dziwne ujęcia.
Nie wiem, Jason lubi jak się go hejtuje? To jakaś forma masochizmu? Na twitterze nie śmiał nic napisać. Jak się pojawi na jakimś konwencie to będę pełna podziwu... Chyba rzadko się zdarza, żeby ktoś nastawił przeciw sobie rzesze fanów serialu, ale również obsadę. Pozdro, Jason.
__________________
"The only consistency in the way humans think about animals is inconsistency."
Andrew Rowan, Center for Animals and Public Policy, Tufts University
Wiem, że wszyscy czekają na mój update z niecierpliwością, więc nie będę Was już trzymać w niepewności Ps. poniżej spojlery i gify! Tylko najpierw takie wtrącenie:
A ja nie powiem za dużo... Najpiękniejsza śmierć w całym serialu.
Coraz bardziej się utwierdzam w przekonaniu, że nie ma czegoś takiego jak piękna śmierć. Piękne to może być życie, ale nie śmierć. Bo niby który element był tutaj piękny? Zakucie w kajdany? Klękanie w błocie? Strzał z pistoletu? Upadek i rozlew krwi? Jak dla mnie w tej egzekucji nie było nic pięknego.
Dwa ostatnie odcinki za to były piękne. Powód jest oczywisty, bo setka była razem, działali razem, mieli wspólny cel, były jakieś interakcje bohaterów. Niesamowite, co? Nie tak trudno jednak o dobre odcinki w tym beznadziejnym sezonie. Myślę, że to właśnie przez to wspólne działanie bohaterów większość osób polubiła ten serial, jeszcze za starych dobrych czasów pierwszego sezonu. Tak, odcinek 3x11 był aż tak piękny, że obejrzałam go dwa razy. No po prostu esencja tego za co kocham the 100. Już pomińmy to, że jak zwykle znęcali się nad Raven, bo jak w jakimś sezonie by jej nie torturowali, toż to nie byłoby the 100. Ale brawa dla Lindsey Morgan za świetną grę aktorską. Gdzieś przeczytałam, że w tym odinku padło wiele szczerych słów, które oczyściły atmosferę między bohaterami, podpisuję się pod tym rękami i nogami. Każdy z nich jest już na tym etapie złamany, doświadczył rzeczy jakich nikt nie powinnien, każdy ma swoje urazy, każdy obwinia kogoś innego. W sumie nie dziwie im się. Teraz kilka fragmentów odcinka.
Octavia i jej: "I'm not Trikru, I'm not Skaikru. I'm nothing." i tu moje serduszko rozsypało się na milion małych kawałków. Cholibka, tak jej współczuję. Ale potem Monty ratuje sytuację "You're one of the hundred" i... <3 <3 <3
Ale za to scenarzystom się przypomniało, że Monty chyba w porównaniu do innych za mało cierpiał. Już widzę te narady, co można zrobić, żeby dzieciak trochę pocierpiał? BUM! Niech zabije własną matkę! Jesteśmy genialni *high five*. Ech...
No i Bellarke. Już prawie przestałam ich shippować, ale w momencie, kiedy obydwoje pojawili się na ekranie, wiedziałam, że jestem stracona. Nie wiem jak oni to robią, ale chemię mają niesamowitą. Wystarczy jedno spojrzenie i już </3. Poza tym parallels z bandażowanie dłoni <3 I potem
"- You will heal.
- Will I?" i dobrze wiemy, że nie chodzi tu o rany na ciele.
"- What do you do when you realize you might not be the good guy?
- Maybe there are no good guys?"
Taa, tutaj znowu złamali mi serce... Ale dobrze, że Bell zaczął dostrzegać swoje błędy, to wyżywanie się na beczkach do mnie trafiło...
I ta mina Jaspera, kiedy chciał zniszczyć chip, a Clarke na to, że to Lexa - bezcenna.
Przejdźmy do 3x12, bo to też był dobry odcinek. Fajny początek, bardzo klimatyczny. Potem moja biedna Octavia, słoneczko moje najdroższe:
Jak Octavia płacze to ja też zaczynam płakać, czemu oni mi to robią
I na dodatek "Warrior does not mourn the dead until the war is over". Dziewczyno, tak jak ci Jasper powiedział, musisz sobie pozwolić to poczuć. No, ale na końcu pozwolila, przy ciele Lincolna. Niech ktoś ją przytuli
Ale mam jedno "ale", to błąd scenarzystów jak dla mnie, ale jaki wojownik odwraca się plecami do zagrożenia?
Domyślałam się, że Sinclair prędzej czy później umrze A po tym jak rozszyfrował tę sentencję do chipa, to było już pewne, ale i tak szkoda. To pewnie była kolejna forma znęcania się nad Raven...
Ps. Monty mnie rozumie:
Cała ta akcja z Emersonem w ogóle była taka creepy. Tacy ludzie jak on mnie strasznie irytują, zamiast zajać się sobą, to uprzykrzają życie innym. Zemsta do niczego nie prowadzi.
I oczywiście Bellarke <3 Bellamy nigdy nie pozwala Clarke cierpieć samotnie, zawsze chce jej pomóc i nie pozwala jej się poświęcić <3 Co prawda, uważam, że ten plan "You distract him. I shoot him" był beznadziejny, no ale liczą się chęci <3
Jednak jak siedzieli zamknięci w tym airlocku, to tak sobie myślałam, że w życiu jednak zdarzają się sytuacje bez wyjścia. Takie "lose-lose situation", że w sumie nie masz wpływu na to, co się stanie i nie możesz nic zrobić. Nieważne, jak jesteś świetnym wojownikiem, czy jak bardzo inteligentny, czasami trzeba to zaakceptować. No, ale ważne, że Clarke ogarnęła chipa i wszyscy przeżyli
Akcja z Murphym, ten to ma ciężkie życie Jaha nie daje mu spokoju, jedna jego dziewczyna wzięła chipa, druga dziewczyna też, a Allie siedzi na tronie. Jednak nie powiem, dobry dealer z tego Jahy.
No, ale niestety producenci serialu stwierdzili, że dwa dobre odcinki na sezon wystarczą i znowu nasze kwiatuszki się rozdzielają. Jak zwykle Raven odizolowana od reszty. Szkoda.
W ogóle trailer następnego odcinka to jakaś perfekcja, chyba nie muszę mówić, dlaczego <3
"We need each other, Bellamy". Słodziaki <3
Jednak współczuję trochę Pike'owi, bo widać, że kiedyś był ogarnięty, ale na Ziemi się zagubił. I Marcus, teraz on też musi swoje wycierpieć. Ale przynajmniej piękna piosenka w tle.
__________________
"The only consistency in the way humans think about animals is inconsistency."
Andrew Rowan, Center for Animals and Public Policy, Tufts University
Nie no, przecież widać tylko błoto i kawałek drutu na rękach. To, że zginął za to, co kochał, że zginął dla swoich ludzi jest nie istotne. Przecież widać tylko powierzchnię, a sprawa, za którą oddał życie nie jest już istotna. Coś takiego jak poświęcenie i ofiara chyba też nie istnieje.
PS. Ciekawe kto tam na tej Ziemi nie ma ciężkiego życia.
__________________
Ceni mu się to, że poświęcił swoje życie za innych, to można uznać za piękne postępowanie. Ale sama śmierć nie była piękna. Przykro mi, ale Lincoln oficjalnie dołączył do mojej grupy postaci, których śmierci nigdy nie odżałuję.
PS. Jedni mają cięższe życie od drugich.
PS2. To że ktoś ma ciężkie życie to oznacza, że inni też powinni?
PS3. Chyba o to chodzi, żeby skończyło się cierpienie i wszyscy żyli w zgodzie, przynajmniej ja to tak odbieram.
__________________
"The only consistency in the way humans think about animals is inconsistency."
Andrew Rowan, Center for Animals and Public Policy, Tufts University
Ale śmierć to nie tylko sam moment odejścia. Coś go musiało spowodować. Choroba, wypadek, albo wyrok debila. Lincolna jest szkoda, ale cel, za który oddał życie był słuszny, dlatego o tej śmierci można powiedzieć, że była piękna.
PS2. Nie, to nie komuna.
__________________
Po kilkutygodniowej przerwie powracam z moim kolejnym fascynującym monologiem (bo niestety nikt nie chce ze mną podyskutować *i'm judging you*). Tydzień temu już spisałam moje głębokie przemyślenia na temat 3x15, ale nie wstawiłam, więc dzisiajbędąspojlerydo3x15i3x16.
*
*
*
*
Się narobiło...
Czyli jednak Jasper wziął czipa. Nie byłam pewna, czy to on, czy Harper, ale jednak Jasper... Czyli kolejny powód, by obwiniać scenarzystów za złe prowadzenie postaci. Z tego co zrozumiałam wziął czipa, bo dziewczyna, której prawie nie znał zginęła. Logiczne. Szczególnie po tym jak widział co się działo z Raven. Szkoda, że sceny Jasper + Monty nie były szczere.
Jak już jesteśmy w temacie, Harper i Monty? 3 razy nie, dziękujemy. Nie cierpię takich związków bez żadnego rozwoju.
Ale, ale, Roan Lubię go i nie przyjmuję do wiadomości, że mógł zginąć. Nie zginął. Obok Luny najfajniejsza nowa postać. Poza tym mieli się spiknąć z Raven. Co z Ice Mechanic, hm?
A jak Roan to i Bellarke. Ostatnio rzucają nam Bellarke prosto w twarz i nagle poziom serialu się polepszył, niewiarygodne...
Clarke i wymowne spojrzenie, żeby Bellamy przeprosił Roana, zachowują się jak stare dobre małżeństwo
Potem rozmowa w lesie i... "I trust YOU" <3 <3 <3
Abby mówiąca, że przyjaciele są największą słabością Clarke, zaczynając od Bellamy'ego. I potem Octavia i "Where are you taking him?".
Czyli jednak już może na niego patrzeć, wiadomo, rodzeństwo Blake trzyma się razem, na dobre i na złe. W ogóle Octavia i Indra, niech ktoś przytuli Octavię .
Wmawiałam sobie, że nie shippuje Bellarke, bo mnie Clarke denerwowała na początku tego sezonu, ale wystarczy jedno spojrzenie między nimir30; i jak zwykle wpadłam. Ostatnio na tumblrze jest taki post, że nieważne, czy jacyś bohaterowie są w związku romantycznym, czy platonicznym, najważniejsze jest, żeby po prostu byli razem. Całkowicie się z tym zgadzam w przypadku Bellarke. Nie muszą być parą, ale żeby już ich nie rozdzielali.
3x16
Niby finał, ale wcale nie było czuć, że to finał. W porównaniu do finału drugiego sezonu wypada słabo. Gdzie są moje moralnie szare decyzje, dylematy etyczne, hmm? Ja lubię jak seriale kwestionują mój światopogląd .
Oczywiście Clarke się poświęca dla dobra ogółu. Bellamy i jego żarciki "try doing this hanging upside down", nie ma to jak żartowanie ze swoich własnych tortur . I mamy też to:
Sorry, ale dla mnie trzymanie się za ręce bellarke pokazuje jak bardzo silna jest ich relacja, jak bardzo sobie ufają i polegają na sobie. Taka subtelna scena z trzymaniem się za ręce wzbudza we mnie więcej emocji niż pocałunek clexy w tym odcinku. Osobiście uważam clexę za bardzo toksyczny związek i nigdy nie zrozumiem fascynacji tą parą. Ale przynajmniej Lexa wróciła. Nie wiem ile razy powtarzałam to tutaj, że mimo że nie shippuję clexy to postać Lexy od zawsze lubiłam (mniej lub bardziej). Lexa wywijająca swoimi mieczami <3
Oczywiście jak finał sezonu to Clarke musi pociągnąć za dźwignię, tak bardzo oryginalnie. Ciekawe jaki będzie finał czwartego sezonu... Czy tylko mi ta przemowa Clarke o wolnej woli do Alie zalatywała hipokryzją? Przecież dopiero co sama chciał wszczepić tego chipa Lunie niezależnie od jej decyzji. Za to wiecie kto respektuje wybory innych? Bellamy! Między innymi to mi się podoba w jego relacji z Clarke. Clarke mówi, że będzie ryzykować swoje życie, Bellamy w głębi duszy "nie, nie zgadzam się, absolutnie nie!", ale szanuje jej decyzję i zapewnia ją, że jej wierzy i, że będzie ją bronił.
Co ciekawe podobno nakręcili 2 zakończenia odcinka i nawet sami aktorzy nie wiedzieli, które zostanie wykorzystane. Podobno taj jak jeszcze w pierwszym sezonie, znowu Jasper miał umrzeć. Przyznaję, ta scena, w której odchodzi od reszty i jest sam w tym garażu była taka shady. Nie miałam pojęcia co się stanie. Jedna z teorii jest taka, że w jednej wersji miał popełnić samobójstwo. Cieszę się, że do tego nie doszło i wszyscy z głównej obsady przeżyli. Mam nadzieję, że Jasper się pozbiera i odbuduje swoją przyjaźń z Montym. Bo ja nadal nie przyjmuję do wiadomości, że on wziął tego chipa z własnej woli. Rozumiem, że siedzenie na ławeczce i jedzenie lodów to kusząca propozycja, no ale bez przesadyr30; Jednak brawa dla aktora, bo świetnie zagrał w tym sezonie (a był bardzo hejtowany), szczególnie ptsd.
Za to właściwe zakończenie odcinka nie wyglądało w ogóle jak zakończenie, jakoś dziwnie to zmontowali, wydawało się, jakby wycięli jakąś scenę. Ale Octavia...
Wiedziałam, że jak Pike uratował jej życie to to i tak było za mało. Rozumiem motywy jej postępowania. W końcu przez Pike'a cały jej świat runął w gruzach i to na wielu poziomach, nie tylko ze względu, że straciła osobę, którą kochała. Współczuję jej. Ale najgorsze jest też to, że po rozmowie Pike'a z Bellamym możemy wywnioskować, że Pike wcale nie uważa, że zrobił coś źle. Zamordowanie 300 niewinnych osób? Egzekucja niewinnego mężczyzny? Nie, wszystko w porządku. Kilka postów wcześniej napisałam na podstawie trailera, że Pike był kiedyś ogarnięty. Ale nie był. Już we flashbackach z Arki zobaczyliśmy, że miał problemy z agresją. Chociaż tyle dobrego z tego, że Bell zdał sobie sprawę ze swojego błędu. Ciągle uważam, że wątek ze schodzeniem na r0;złą drogęr1; był trochę źle napisany. Bo o ile rozumiem, że może winić Ziemian za dużo rzeczy, to atakowanie armii, która miała ich chronić było bez sensu. Mogli coś innego wymyślić, żeby bardziej trzymało się kupy. Mimo to wątek odkupienia był całkiem nieźle poprowadzony.
No to co? W czwartym sezonie walczymy z elektrowniami jądrowymi? Ciekawe jak to rozwiążą.
Jeszcze krótkie podsumowanie na koniec. Ogólnie uważam, że 3A szło bardzo w dół w porównaniu do drugiego sezonu, ale na szczęście 3B nadrobiło. Przekonaliśmy się, że ten serial jest najlepszy jak bohaterowie z tytułowej setki trzymają się razem i razem współpracują. Jednak o ile śmierć Lexy można uzasadnić fabułą, bo bez tego byśmy nie ruszyli z miejsca to śmierć Lincolna była bez sensu. I jej nie odżałuję. Są takie śmierci w serialach, które nas nie ruszają, są takie po których jest nam przykro, albo i bardzo bardzo przykro i smutno, ale są też takie po których jesteśmy kompletnie rozwaleni emocjonalnie i nie wiemy co ze sobą zrobić. U mnie śmierć Lincolna zalicza się do tej trzeciej kategorii. Bo jeżeli śmierć nie wnosi nic do serialu oprócz tego, że ma szokować to to jest bez sensu. The 100 ma za mało postaci, żeby mogło sobie na to pozwolić. Bo jak odchodzą ulubione postacie widzów to poziom serialu często spada. Także w tym sezonie zobaczyliśmy jak łatwo można zniszczyć dobre postacie, ale również jak niewiele trzeba, żeby serial wrócił na dobre tory.
Ale co ja teraz będę robiła przez cały rok jak the 100 wraca dopiero na midseason?
PS. Roan przeżył, nie? Czemu oni tego nie wyjaśnili...
__________________
"The only consistency in the way humans think about animals is inconsistency."
Andrew Rowan, Center for Animals and Public Policy, Tufts University
"Hogsmeade.pl" is in no way affiliated with the copyright owners of "Harry Potter", including J.K. Rowling, Warner Bros., Bloomsbury, Scholastic and Media Rodzina.