Hogsmeade.pl na Facebook
Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska
Strona GłównaNowościArtykułyForumChatGaleriaFAQDownloadCytatyLinkiSzukaj
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło!
Shoutbox
Musisz się zalogować, aby móc dodać wiadomość.

~Grande Rodent F 11-03-2024 02:09

Na razie oscary zgodnie z przewidywaniami.
~Grande Rodent F 10-03-2024 22:48

Dzisiaj Oscary będą oglądane...
~Anna Potter F 23-02-2024 01:49

Witajcie.
~raven F 12-02-2024 19:06

Kotecek
~ulka_black_potter F 30-01-2024 19:46

Papa
~ulka_black_potter F 30-01-2024 19:45

myślałam, ze zniknęła na amen
~ulka_black_potter F 30-01-2024 19:45

o, strona jednak ożyła
^N F 29-01-2024 17:11

Uszanowanko
~HariPotaPragneCie F 25-11-2023 14:51

Wiedźma
~Miona F 23-11-2023 00:28

Czarodziej Czarodziej Czarodziej
#Ginny Evans F 22-11-2023 22:07

Duch Duch Duch
~raven F 21-11-2023 20:22

~Miona F 25-10-2023 14:12

hej Uśmiech
#Ginny Evans F 19-10-2023 21:32

Sowa
~TheWarsaw1920 F 24-08-2023 23:06

Duch Duch Duch
~raven F 20-08-2023 23:01

Doszly mnie sluchy, ze sa czarodzieje, ktorzy chcieliby sie wprowadzic do Hogsmeade, a magiczne bariery to uniemozliwiaja. W takiej sytuacji prosze o maila na adres widoczny w moim profilu Uśmiech
^N F 11-08-2023 19:19

Słoneczko
~HariPotaPragneCie F 12-07-2023 20:52

Sowa
#Ginny Evans F 11-06-2023 20:41

hejka hogs! Słoneczko
~Anna Potter F 15-05-2023 03:24

i gościnny naród o czym często nie zdajemy sobie sprawy mówiąc o sobie jak najgorsze rzeczy.

Aktualnie online
Hogsmeade wita:
orehu
jako najnowszego użytkownika!

» Administratorów: 8
» Specjalnych: 61
» Zarejestrowanych: 77,002
» Zbanowanych: 1,625
» Gości online: 295
» Użytkowników online: 0

Brak użytkowników online

» Rekord OnLine: 3086
» Data rekordu:
25 June 2012 15:59
Zobacz temat
Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Forum
» Twórczość Fanów
»» Komnata Złotego Pióra
»»» Ostateczny pojedynek (LilyPotter vs michal1946)
Drukuj temat · Ostateczny pojedynek (LilyPotter vs michal1946)
~raven F
#1 Drukuj posta
Dodany dnia 21-07-2016 17:29
Troll

Awatar

Dom: Ravenclaw
Ranga: Więzień Azkabanu
Punktów: -1
Ostrzeżeń: 1
Postów: 3,922
Data rejestracji: 03.01.13
Medale:
Medal

Z poślizgiem (przepraszam, moja wina! Za karę przytrzasnę sobie uszy drzwiczkami od piekarnika - r.) rozpoczynamy oddawanie głosów w pojedynku LilyPotter z michalem1946! W związku z tym, że ostatnie pojedynki kończyły się walkowerem, mam nadzieję, że tym bardziej nagrodzicie trud osób, które zdecydowały się na napisanie i wysłanie swoich tekstów. Liczę na duuuużo komentarzy i ocen Uśmiech Jak zwykle, polecam lekturę regulaminu i uważne rozdzielanie punktów.


Forma: miniaturka
Tytuł: Ostateczny pojedynek (inne zakończenie)
Temat: pojedynek z Voldemortem (śmierć Harry'ego, Rona lub Hermiony)
Długość: minimum cztery strony w Wordzie (Times New Roman, rozmiar czcionki 12)
Elementy obowiązkowe: śmierciożercy, Snape, Hogwart, mapa, Nagini
Elementy zabronione: Albus Dumbledore, przeżycie któregoś z bohaterów (Harry, Ron, Hermiona), peleryna niewidka, Draco Malfoy

Czas oceniania: 21-28 lipca (zakończenie o godz. 20:00)
__________________
j.gifs.com/J6PONg.gif




Everything is catching up with me
I awake to find I'm not at all where I should be
And it feels I'm getting to the end
And it's hard to figure out what's real and what's pretend


***


I look inside myself and see my heart is black
I see my red door and it has been painted black
Maybe then I'll fade away and not have to face the facts
It's not easy facin' up when your whole world is black


***


Ten świat to kompilacja chwil, koegzystencja wad, a w nim
My wciąż zadeptujemy się, liczę się tylko ja, nigdy Ty
Ja chcę zatrzymać się
Ten czas może surowy jest, lecz daje więcej, niż zabiera nam
A my realizujemy plan, jutro ważniejsze jest, niż to co jest teraz

Czy wiesz, że teraz jest twój czas, by krzyczeć?
Ten jeden raz niech zadrży świat
Dokładnie teraz trwa twe całe życie
Kolejnych szans chwilowo brak...



ZWYCIĘŻĄ CI, CO NIENAWIŚCIĄ SILNI
SZYDZĄ Z INNYCH




Pytania? Uwagi? Masz głos! Kliknij i przemów:
I am little pieces that were picked up on the way...

I'm not living, I'm just killing time.


Alergia. Na życie.

Edytowane przez raven dnia 22-07-2016 17:01
Wyślij prywatną wiadomość
~raven F
#2 Drukuj posta
Dodany dnia 21-07-2016 17:30
Troll

Awatar

Dom: Ravenclaw
Ranga: Więzień Azkabanu
Punktów: -1
Ostrzeżeń: 1
Postów: 3,922
Data rejestracji: 03.01.13
Medale:
Medal

Tekst 1.



ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ostatni kurs

Na Privet Drive zapadł zmrok. Ostatnia lampa, świecąca na końcu ulicy zgasła już kilka minut temu. Jedynie dwie ulice dalej, Harry usłyszał warkot silnika jednego z samochodów sasiąda, który zapewne wrócił z nocnej zmiany i zaraz zapuka do drzwi domu Dursleyów. Wtedy Harry przypomniał sobie, że Dursleyowie wyprowadzili się z domu jakieś kilka miesięcy wcześniej do Londynu, gdzie znaleźli nowy dom. Od czasu zakończenia szkoły i zdaniu egzaminów Harry nie wiedział co tak na prawdę chce robić. Dostał nawet propozycję praktyk w Hogwarcie jako nauczyciel latania na miotle, lecz nie chciał tam wracać, ze względu na ostatnie wydarzenia w zamku. Dyrektorem został Severus Snape. Ze szkoły masowo zaczęto usuwać osoby mugolskiej krwi a kadra nauczycielska w większości składała się ze śmierciożerców lub tych, którzy im się nie przeciwstawili. Harry nie mógł zasnąć cały czas myśląc o byłym dyrektorze, którego postanowił wraz z Ronem i Hermioną odwiedzić. Harry już od miesiąca planował podróż do Hogwartu, jednak teraz nadażyła się ku temu wyjątkowa okazja, bo zaczynał się nowy rok szkolny. Harry postanowił poczytać "Proroka Codziennego". Odkąd redaktorem została Hermiona, sięgał po niego praktycznie codziennie. Otworzył go na drugiej stronie i od razu ujrzał smutną twarz Dumbledore`a. Przeczytał nagłówek i od razu przypomniał sobie niedawne wydarzenia, które miały miejsce w Hogwarcie.
"Wielka bitwa przegrana. Dumbledore nie żyje". Czytał dalej: "Największy czarodziej na świece Albus Dumbledore odszedł od nas na zawsze. Jak udało nam się ustalić, po zakończeniu roku szkolnego, gdy wszyscy uczniowie opuszczali już peron, do szkoły wtargnęła grupa śmierciożerców. Ich zadaniem było odnalezienie Harry`ego Pottera. Gdy dowiedzieli się, że ten jest już w drodze do Londynu, postanowili ruszyć za nim. Przez przypadek natknęli się jednak na grupę nauczycieli, którzy zostali jeszcze w szkole. Wśród nich był nieżyjący już dyrektor Hogwartu. Po zaciętej walce niestety zginął. Przewaga liczebna śmierciożerców tym razem okazała się skuteczna. Ministerstwo Magii już rozpoczęło śledztwo w tej sprawie. O jego wyniku, bedziemy informowali na bieżąco."
Gdy skończył czytać, na dworze usłyszał świst, jak przy najwięszkym przeciągu. Bez wahania sięgnął po różdzkę i zszedł schodami. Chwilę później, stał już przy oszklonych drzwiach wejściowych i czuł jak zaczynają pocić mu się dłonie.
r6; Hermiona! Mówiłem, żeby zrobić to po cichu!
r6; Oj Ron, zawsze masz jakiś problem. Gdybyśmy mieli tutaj iść pieszo, pewnie bylibyśmy rano!
r6; Harry! - zaczął Ron r11; Miło Cię znowu widzieć!
Harry otworzył szerzej drzwi i ukazali mu się przyjaciele, których tak dawno nie widział. Od razu zaprosił ich do środka.
r6; Jak się czujesz? - spytała Hermiona, która już usadowiła się w brzydkich, niebieskich fotelach w salonie Dursleyów.
r6; Świetnie r11; skłamał Harry. Wiedząc, że skończył już szkołe, a Dumbledora nie ma wśród nich znowu oblał go pot.
r6; A jhaak mha się czuć? - wtrącił się Ron, który krzątał się po kuchni i sądząc po wymowie miał już coś w buzi. - Przecież zginęła jedyna osoba, która mogła go obronić przed Voldemorem. Jak Ty byś się czuła, wiedząc, że za każdym rogiem może dopaść Cię banda śmierciożerców. Przecież dla nich powiadomienie Voldemorta to chwila. Harry w każdej chwili może...
Ron przestał widziąc twarz Harry`ego. Ta wydawała się blednąć z każdą sekundą i każdym kolejnym słowem Rona. Taka była niestety prawda. Od czasu śmierci Dumbledora, Harry cały czas oglądał się za siebie. Kiedyś nawet w sklepie o mało co nie użył oszałamiacza na sprzedawcy myśląc, że to poplecznik Voldemorta. Wiedział jednak, że spotkanie z nim twarzą w twarz to kwestnia czasu i nie może wiecznie się ukrywać.
r6; Nie możemy dać po sobie poznać, że się boimy. On by tego nie chciał r11; powiedział Harry siadając na fotelu obok Hermiony. Ron także przestał chodzić po kuchni i przyłączył się do nich.
Na zegarze wybiła północ. Po emocjonującej partii szachów, w której Ron niespodziewanie przegrał z Hermioną, cała trójka postanowiła położyć się spać, by jutro jak najwcześniej zameldować się na dworcu. Wszyscy spali w salonie, na wypadek, gdyby ktoś zaspał.

***
Równo o godzinie dziesiątej ze stojącego przy telewizorze, drewnianego zegara wyłoniła się kukułka oznajmiając, że czas ich snu właśnie minął. Pierwszy obudził się Harry, który tej nocy praktycznie nie zmrużył oka. Od razu udał się do kuchni, wcześniej szturchając przyjaciół. Otworzył lodówkę i wtedy przypomniał sobie, że od tygodnia nie był na zakupach z obawy przed czychającym wrogiem.
r6; Tylko mi nie mów, że masz pustą lodówkę r11; powiedział przerażony Ron.
r6; Niestety... - zasmucił przyjaciela Harry i od razu popatrzył błagalnym wzrokiem na Hermionę.
r6; Zjemy coś na dworcu r11; pocieszyła Harry`ego Hermiona, która zaczęła przeglądać się w lusterku.
Po kilkunastu minutach cała trójka opuściła już dom Dursleyów i udała się na mugolski autobus, nie chcąc ryzykować wykrycia. Ten podjechał na przystanek spóźniony i cały zapełniony. Jedyne wolne miejsce przypadło Hermionie, a Harry i Ron stanęli w drzwiach, raz po raz nimi obrywając. Ludzie, którzy jechali razem z nimi, na pewno mieli ich za wariatów. Hermiona trzymała w rękach dziwne monety, którymi Harry chciał nawet zapłacić kierowcy. Pod koniec podróży, do autobusu wszedł dziwnie ubrany mężczyzna. Miał na sobie czarny kapelusz i brązowy, skórzany płaszcz. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że z kieszeni płaszcza wystawało mu coś, co przypominało końcówkę różdzki. Nikt jednak nie odważył się do niego podejść, choć mężczyzna w przerwach między czytaniem gazety a spoglądaniem przez mijające go samochody, spoglądał na całą trójkę.
Dworzec jak zawsze na początku września był zatłoczony. Harry od razu rozpoznał osoby, które spieszą na ExPress do Hogwartu. Z resztą nie dało się ich nie zauważyc, bo kto w tych czasach ma własną sowę i imienną walizkę. Po emocjonującym, jak zawsze dostaniu się na Peron 9 i 3/4 udali się od razu do wolnego przedziału. Mieli to szczęście, że znajdował się on najbliżej przedziałów Slytherinu. Mogli więc usłyszęć co nieco o aktualnych sprawach w Hogwarcie.
r6; Jako pierwszoroczniak musisz wiedzieć, że w szkole nie tolerowany są teraz osoby o podejrzanym pochodzeniu. Takie osoby nigdy nie trafiają do dumnego Slytherinu. Obecnie mamy najlepszego opiekuna domu - powiedział jeden ze Ślizgonów z piątej klasy.
- Kogo? - zapytał, sądząc po podobnym głosie, jego brat.
r6; Lucjusza Malfoya r11; odpowiedział mu z dumą, a pociąg właśnie ruszył.
***
Na dworze było szaro. Deszcz nie opuszczał ich praktycznie od samego wyjazdu z Londynu.
r6; Ron zrób coś wreszcie z tym oknem! - krzyknęłą po długiej ciszy Hermiona.
r6; Przecież ci mówiłem, że jest zepsute! O co ci znowu chodzi?! - odburknął Ron, który miał już dosyć wstawania i dokładnego domykania okna.
r6; Harry co jest? - zapytał z troską Ron, a Hermiona uniosła oczy znad "Proroka Codziennego".
r6; Blizna r11; rozpoczął Harry. - Nie bolała mnie tak od kilku miesięcy.
Powoli dociera na miejsce. Na korytarzach zawrzało, po tym jak jeden z pierwszorocznych Gryfonów chciał wypróbować swoją nową różdzkę. Gdy pociąg dotarł w końcu na stację, wszyscy gorączkowo rzucili się do wyjścia. Harry, Ron i Hermiona, postanowili więc nie spieszyć się z opuszczeniem przedziału, tak by zbytnio nie pokazywać się były kolegom. Deszcz rozpadał się na dobre. Przez otwór w zepsutym oknie zaczęła strumieniami lać się woda.
r6; No już, idziemy r11; powiedziała Hermiona, która zaczęła poprawiać włosy. Po wyjściu z przedziału nie zobaczyli już nikogo. Dorożki z uczniami udały się w stronę Hogwartu, a maszynista zbierał ostatnie papierki po uczniach. Po przejściu kilkunastu metrów, cała trójka wyszła na zewnątrz i wolnym krokiem ruszyli w stronę zamku. W pewnej chwili ich uwagę przykuła osoba, którą już chyba gdzieś widzieli.
r6; Harry popatrz r11; Ron szturchnął Harry`ego lewym łokciem. - To nie przypadkiem ten sam koleś, którego widzieliśmy w autobusie w Londynie?
r6; Rzeczywiście Ronald. Gratuluję spostrzegawczości r11; pochwaliła go Hermiona. - Poznaję po tym ohydnym skórzanym płaszczu. Dziwne, że spotykamy go dzisiaj drugi raz.
Mężczyzna stał na samym końcu peronu, praktycznie na skraju Zakazanego Lasu. Nagle się obrócił i ich dostrzegł. Stał nieruchomo, podczas gdy Harry nie nadążał czyścić szkieł, które coraz bardziej pokrywały się deszczem.
r6; MORSMORDE! - krzyknął zimnym głosem mężczyzna. Z jego różdzki wystrzelił promień światła, który przeszył na wylot czarne chmury. Po chwili ukazała im się wielka czaszka, w towarzystwie węża, który wypełznął z jej ust.


ROZDZIAŁ DRUGI

Pojedynek
r6; Kto to jest?! - krzyknął przerażony Ron. Harry bez wahania sięgnął po mapę Huncwotów, z którą nie rozstawał się odkąd skończył szkołę. Po wypowiedzeniu magicznej formuły ich oczom ukazały się dwa nazwiska, które teraz były w ich otoczeniu. Pierwsze właśnie wychodziło z Zakazanego Lasu i był to Walden Macnair. Na przeciwko nich stał jednak ktoś zupełnie inny. Był to Snape, który ruszył w ich kierunku. Wszyscy stanęli bez ruchu, ale widząc, że Snape opuścił różdzkę nie chcieli rzucać się na niego bez potrzeby.
r6; Witaj Macnair r11; powiedział Snape, witając się przy tym z krzepkim, muskularularnym mężczyzną z lekkim zarostem na twarzy.
r6; Och, Severus tyle miesięcy minęło, ale dzisiaj wszystko naprawimy. Dzięki tym trzzem głupkom, nawet nie musiliśmy ich zbytnio szukać - Macnair wymierzył różdzką w Rona. - Ty, rudy za mną.
r6; On nigdzie nie pójdzie! - krzyknęła Hermiona odpychając Macnaira i Snape`a. - Jak pan mógł profesorze!
r6; Severus! Pozwolisz, żeby ta szlama cię dotykała r11; zadrwił Macnair r11; Rudy też nie będzie nam już potrzebny. Nagini się o ciebie pytała. Bella mówiła, że nasz piękny wąż nie jadł nic już od miesiąca. A teraz oddawać różdzki! - dokończył.
r6; Walden, to jeszcze dzieci, trochę grzeczniej. Potter, ktoś na ciebie czeka w lesie już od paru godzin. Uprzedzę twoje kolejne pytanie. Magiczna ochrona Hogwartu została dla nas zniesiona. Zamek jest od kilku minut zamknięty i chroniony przez naszych braci r11; powiedział Snape z szyderczym uśmiechem na ustach.
r6; No już Sev, dosyć gadania! - warknął Macnair, który właśnie chował trzy różdzki do tylnej kieszeni.
W lesie było cicho i nic nie wskazywało na to, że za chwilę będą tutaj miały miejsce straszliwe rzeczy. Pierwszy szedł Macnair, tóż za nim Ron i Hermiona. Harry był osobiście pilnowany przez Snape`a, który raz po raz dźgał go różdzką w plecy i miał przy tym niezłą radochę.
r6; Walden, w lewo.
Harry dostrzegł, że Snape spoglądnął na mapę Mapę Huncwotów, jednak nie dostrzegł co tak na prawdę tam się znajdowało. Po kilku metrach cała piątka zrobiła zwrot o dziewięćdziesiąt stopni w lewo i weszła na wielką polanę. Tam ich oczom ukazały się same czarne płaszcze, które skupiły się na Nagini. Ta właśnie wypełzła spot bujnej, leśnej roślinności.
r6; Zostaw Pottera! - odparł Voldemort, który stał po środku śmierciożerców.
r6; A co z resztą Panie? - zapytał z szcunkiem Macnair. Voldemort nic nie powiedział, zaśmiał się tylko i pokazał głową na wielkiego węża. Wszyscy wybuchnęli śmiechem i unieśli różdzki.
r6; Impendimenta! r11; ryknęło kilkanaście zamaskowanych osób. Harry zamknął oczy. Nic nie mógł zrobić, a jego przyjaciele właśnie zostali odrzuceni do tyłu o kilka metrów. Tam czekał już wąż. To co stało się po kilku sekundach, nie śniło mu się nawet w najgorszych snach. Kiedy z powrotem otworzył oczy, przyjaciele leżeli przy drzewach.
r6; Zostaw ich! - krzyknął Harry, który biegem rzucił się w kierunku Czarnego Pana. Voldermort machnął różdzką i Harry`ego ścięło z nóg.
r6; Harry, nie przerywaj mojego spektaklu. Twoje pięć minut za chwilę nastąpi, ale najpierw musi opaść pierwsza kurtyna. - odpał Voldemort a jego poplecznicy prawie wili się ze śmiechu. - Wystarczy Nagini! Obiad dokończysz później, teraz moja kolej! Walden oddaj różdzkę Harry`emu.
Macnair podszedł do Harry`ego i wręczył mu jego różdzkę życzą mu wolnej i bolesnej śmierci. Harry nic mu nie odpowiedział, tylko skupił się na osobie, która stała przed nim i rozpoczęła pojedynek. Na polanie rozległ się wielki huk i z różdzki Voldemorta wystrzeliła zielona smuga światła. Harry zrobił unik, jakiego kiedyś nauczył się na treningach Quidditcha. Po sekundzie leżał w mokrej trawie za drzewem. Nie zamierzał jednak tchurzyć. Wyszedł z poniesioną różdzką i bez wahania.
r6; Sectumsempra! - krzyknał Harry, ale Voldemort się tylko zaśmiał odbijając w powietrze jego zaklęcie.
r6; Harry, nie mów, że tak nędznym zaklęciem chcesz mnie pokonać. Walcz jak przystało na prawdziwego czarodzieja, przecież znasz zaklęcia. Twój wielki, sztywny już nauczyciel nie uczył cię jak bronić się przez na prawdę czarną magią? Żałosne. Avada Kedavra!
Polanę po raz kolejny przeszyło zielone światło, które tym razem zdawało się być jeszcze większe. Harry nie miał jednak zamiaru po raz kolejny uciekać przed zaklęciem i krzyknął to samo.
r6; AVADA KEDAVRA! - Sam nie wierzył jednak w powodzenie swojego zaklęcia niewybaczalnego. Tak się też stało, malutki promyk, który mu się ukazał nawet nie drasnął Voldemorta. Po chwili runął na ziemię, gdy Voldemort trzeci raz użył swojej ulubionej sztuczki na uśmiercanie. Oczom Harry`ego ukazali się przyjaciele, którzy leżeli teraz martwi obok niego. Do całej trójki zaczęła zbliżać się Nagini. Ron leżał siny po jego lewej stronie, Hermiona po prawej. Obydwoje mieli zmasakrowaną twarz. Harry coraz słabiej słyszał, ale dziwił się, że jeszcze żyje, bo przecież powinien umrzeć od razu, jak inni. Po kilku sekundach jego przypuszczenia się ziściły. Zobaczył rodziców, Rona, Hermionę. Wszyscy się do niego uśmiechali. Harry zamknął oczy.
r6; Panowie, to by było na tyle. Ten szczeniak, nie potrafił nawet zadać mi większych obrażeń. Moja droga Nagini, na co czekasz? Obiad podany.
__________________
j.gifs.com/J6PONg.gif




Everything is catching up with me
I awake to find I'm not at all where I should be
And it feels I'm getting to the end
And it's hard to figure out what's real and what's pretend


***


I look inside myself and see my heart is black
I see my red door and it has been painted black
Maybe then I'll fade away and not have to face the facts
It's not easy facin' up when your whole world is black


***


Ten świat to kompilacja chwil, koegzystencja wad, a w nim
My wciąż zadeptujemy się, liczę się tylko ja, nigdy Ty
Ja chcę zatrzymać się
Ten czas może surowy jest, lecz daje więcej, niż zabiera nam
A my realizujemy plan, jutro ważniejsze jest, niż to co jest teraz

Czy wiesz, że teraz jest twój czas, by krzyczeć?
Ten jeden raz niech zadrży świat
Dokładnie teraz trwa twe całe życie
Kolejnych szans chwilowo brak...



ZWYCIĘŻĄ CI, CO NIENAWIŚCIĄ SILNI
SZYDZĄ Z INNYCH




Pytania? Uwagi? Masz głos! Kliknij i przemów:
I am little pieces that were picked up on the way...

I'm not living, I'm just killing time.


Alergia. Na życie.
Wyślij prywatną wiadomość
~raven F
#3 Drukuj posta
Dodany dnia 21-07-2016 17:38
Troll

Awatar

Dom: Ravenclaw
Ranga: Więzień Azkabanu
Punktów: -1
Ostrzeżeń: 1
Postów: 3,922
Data rejestracji: 03.01.13
Medale:
Medal

Tekst 2.



Wszystko się posypało.
Połowa Hogwartu płonęła, a on jak gdyby nigdy nic spacerował przez błonia. Trupy, mnóstwo trupów, wszędzie, ale prawie nikt się nimi nie zajmował. Nikt nie miał już siły patrzeć na swoich bliskich, którzy zginęli walcząc z mocami zła. To wszystko trwało zbyt długo, było zbyt męczące, żeby w ogóle myśleć o jakiejkolwiek pomocy. Ci ranni, którzy dawali radę, kuśtykali jakoś w stronę zamku, raczej samotnie, on tylko cicho szedł, zastanawiając się, co właściwie teraz powinien zrobić. Miał ochotę płakać, krzyczeć, wyć, byleby tylko to wszystko okazało się złym snem.
Nie miał pojęcia gdzie jest Harry, nie miał pojęcia gdzie szukać Hermiony. Potter przestał go obchodzić po tym, jak pokazał kim dla niego jest Ron. Niczym, wręcz śmieciem. Nie zdziwiłby się, gdyby chłopak teraz właśnie siedział gdzieś w niezniszczonej sali wraz z Voldemortem, popijał ognistą i dyskutował o przyszłości świata czarodziejów. Potter ich zdradził. W kryzysowym momencie po prostu... Nie, nie poszedł oddać się Czarnemu Panu w ręce, jak wszyscy myśleli, że zrobi. To by był bohaterski czyn, prawda? Uratowałby wiele ludzkich istnień, on by zginął, ale horkruksów już nie było, przynajmniej taką mieli nadzieję. Voldemorta mógłby zabić każdy, co mnóstwo czarodziejów zrobiłoby z niekłamaną przyjemnością. Ale czy to nie byłoby już zniżanie się do poziomu Śmierciożerców? Morderstwo dla przyjemności...? Jasne, że kierowane szlachetnymi pobudkami. Z resztą, i tak nie było czego roztrząsać. Potter poszedł zaoferować układ, w którym to najwidoczniej zmieniał stronę. Nic nie robił sobie z tego, ile osób zginęło, próbując mu pomóc.
Ginęli ich przyjaciele... Czy raczej przyjaciele tylko Rona, bo Harry odwrócił się do wszystkich plecami, na pożegnanie pokazując, jak bardzo wszyscy go obchodzili. Śmierciożercy przyjęli go jak brata, który dawno się zagubił... Ale w końcu wrócił do domu. Po latach. On i Hermiona zostali sami, na lodzie. Przecież nawet nie mogli... dołączyć się? Nie, żeby chcieli. I tak byli jednymi z pierwszych na liście do zamordowania. On, zdrajca krwi. Hermiona, szlama. Lepiej się dobrać nie mogli. On może jeszcze miał jakieś szanse, Hermiona mogła co najwyżej uciekać z kraju i udawać, że Voldemort wcale nie ma zamiaru przejąć całego magicznego świata, nie tylko ich azylu gdzieś w Wielkiej Brytanii.
Od kiedy Harry ich zdradził, w rękach Voldemorta była tez mapa huncwotów. Po niej, jak po sznurku, mogli dojść do każdego, kto przebywał na terenie zamku i w jego okolicach. Nic prostszego, zlokalizować nazwisko, a potem wysłać tam chociażby Nagini. Niezbyt przyjemna śmierć, czekać aż trucizna węża zacznie działać, ewentualnie na wykrwawienie... O ile wąż jeszcze żył bo, o ironio, był jednym z celów, obok Czarnego Pana. A ludzie z Zakonu bardzo poważnie brali pod uwagę wszystkie cele, o których, chociażby ukradkiem, wspomniał Harry i... byli... przyjaciele. Ale nawet jeżeli nie Nagini, zawsze była jeszcze Avada. Nawet lepsza. Szybsza, mniej bałaganu. I mniej cierpienia, przecież Ron widział, jak długo męczył się Snape. Dziwne, że Voldemort go zabił... Pewnie psuł mu plan, jakikolwiek. O ile w ogóle on był. Wersja z Różdżką jakoś mu nie pasowała... Wtedy jeszcze Harry był z nimi. Potem zniknął, a kiedy kolejny raz go zobaczył, bratał się już ze Śmierciożercami. Po śmierci Snape'a niby dowiedzieli się czegoś nowego... Przynajmniej Harry. Profesor chyba nie był jednak aż tak zły, jak zawsze sądzili. A nawet jeśli, on przynajmniej nie wystawił swoich przyjaciół na pewną śmierć, jak to zrobił młody Potter.
Dziedziniec. Tak właśnie kierowali się wszyscy, licząc na szybką śmierć albo uwolnienie. Z zaznaczeniem tego pierwszego. Krok za krokiem, jak w kolejce do stracenia. Na dziedzińcu przynajmniej nie było zwłok, nie było gruzów, i to właśnie tam można było odnaleźć bliskich, o ile mieli odrobinę szczęścia i udało im się uniknąć śmierci.
A on się im nie dziwił, bo od kiedy stracili swoją ostatnią nadzieję, tylko to im pozostało. Jeżeli nie zginą teraz, to później, pod rządami Lorda Voldemorta. Może nie od razu, szczerza wątpił, że Czarnemu Panu będzie się chciało w pierwszych dniach nowych, oficjalnych rządów brudzić ręce. A wysyłanie śmierciożerców nie zawsze wchodziło w grę, jeszcze ktoś kogoś zobaczy, jeszcze coś nie wyjdzie, pomylą się osoby... Tak, Voldemort najważniejsze osoby chciał zamordować osobiście. Chyba że przyłączą się do niego... Ale Ron czuł, że lista wymagań wzrośnie. Tylko czysta krew, tylko szlachetne pobudki. Tylko Slytherin, albo przynajmniej szczera wola uczestniczenia we właśnie tym domu.
Zobaczył Hermionę, siedzącą na schodach, przytuloną do Luny. Włosy miała skołtunione, ale spojrzenie w miarę przytomne, ruszył do niej nieco szybszym krokiem. Nie miał siły biec, po prostu przysiadł na schodku obok niej i złapał ją za rękę. Tak jak zawsze. Nawet się uśmiechnęła.
Łzy wyżłobiły korytarzyki na pokrwawionej i zabłoconej twarzy.
Też liczyła na to, że to będzie już koniec wojny. Siedem lat, podczas których Harry nieustannie walczył z siłami ciemności, co roku coś innego. Już na drugim roku poznali pierwszego horkruksa, nawet jeśli dosyć nieświadomie. I co? Sześć lat później Wybraniec, Chłopiec, który przeżył, wystawił ich. Położyła głowę na ramieniu Rona. Może... mogliby stąd uciec. Wyjechać, gdzieś daleko, do Bułgarii, albo gdzieś do Azji. Tam, gdzie nie sięgnie, a przynajmniej nie na razie, Czarny Pan. Ukradliby kilka tygodni, może miesięcy, nawet lat, gdyby tylko się udało. Nie liczyła na to, że wszystko się idealnie ułoży, od kiedy mieli w posiadaniu medalion, wręcz czuła, że coś pójdzie źle, nie po ich myśli. Żadnych konkretnych przeczuć, coś w nim nie dawało jej spokoju.
Medalion. A zaczęło się tak niewinnie... Niby to przez jego wpływ Ron ich opuścił, ale zaraz chciał wrócić, to się najbardziej liczyło, bo przecież prawie zawsze był obok. On chciał w końcu go zniszczyć. Wtedy to Harry nosi medalion najdłużej, prawie bez przerwy. Dobrze wiedzieli o jego zgubnym działaniu, dlaczego więc nie schowali go gdzieś głęboko? Gdzieś w jej torebce. Albo w plecaku. Gdziekolwiek, byleby nie tuż obok nich... Chociaż to pewnie też niewiele by dało, medalion oddziaływał ciągle, nie tylko wtedy, kiedy jedno z nich go nosiło; w takiej sytuacji tylko mocniej. Już wtedy ich wyniszczał, powoli zmieniał. Trudy wędrówki tylko to potęgowały, nic dziwnego. Przyzwyczajeni do luksusu życia w zamku... A w jej domu było równie dobrze, co w szkole, może nawet lepiej. Bogaci rodzice, z prywatną lekarską praktyką, wszystko najlepszej jakości, dopóki nie trafiła do Hogwartu ze wszystkich szkół dostawała najwyższe stypendia. Mogłaby tak całe życie, tylko odbierać nagrody i uczyć się coraz to nowych rzeczy. Dla Rona wędrówka... Mimo wszystko, mimo tego, że u nich w domu nie zawsze układało się tak, jak powinno, podróż była wyzwaniem. Nie było codziennych obiadków, trzech posiłków, ułożonego planu dnia, mamy obok, która zawsze potrafiła pomóc, a przynajmniej być blisko. Chyba tylko dla Harry'ego nie było wielką sztuką opuszczenie domu i wyruszenie w drogę. U Dursley'ów nie mógł mówić o wychowywaniu, opiece, i tak dalej. W roku szkolnym wszystko było w porządku, ale kiedy już musiał wrócić do domu na wakacje... Byli okropni, i wszyscy o tym doskonale wiedzieli, na czele z samym Harrym.
Ale Hermiona wiedziała też, dlaczego.
Horkruks. Ta cząstka Voldemorta, która Harry nosił w sobie, wyniszczała ich, tak samo, jak medalion. Kilkanaście lat mieszkania obok cząstki zła. W Hogwarcie jakoś tego nie czuli. Mnóstwo ludzi, mnóstwo magii, mnóstwo osób, których w żadnym wypadku nie można nazwać dobrymi. Może tylko Harry sprowadzał na siebie więcej kłopotów, niż statystyczny Gryfon... Ale jego ojciec miał przecież podobnie, uznali, że to rodzinne, albo coś podobnego. Przecież każdy przynajmniej raz wyszedł nocą z dormitorium, na jakiś pojedynek, albo pożyczył coś należące do kogoś innego. Kiedy zrozumiała, że Harry jest horkruksem? Oh, kawałek przepowiedni, jego zachowanie, to wszystko jakoś się złożyło na ten obraz. Nie była tego pewna, jeszcze nie, ale przez ostatnie godziny upewniła się. Sam Harry nigdy by ich nie zdradził. Był ich przyjacielem.
A przynajmniej miała taką nadzieję.
Luna obok niej płakała cicho, wycierając co i raz oczy przybrudzoną szatą. Przyjaciele. Zostało ich tak niewielu. Ufała tylu osobom, a w ostateczności teraz nie wiedziała nawet, czy może zaufać komukolwiek. Czy warto to robić, czy znowu ktoś się nie odwróci, i nagle cały świat po raz kolejny stanie do góry nogami. Hermiona była obok, pocieszała ją, i była jej za to ogromnie wdzięczna, Ron też przyszedł. Z jego obecności też się cieszyła, głównie przez wzgląd na Hermionę... Ona jeszcze mocniej przeżyła tę zdradę. Neville zginął prawie na początku bitwy, znalazł się w złym miejscu w złym czasie. Ginny? Ślad po niej zaginął kilka godzin wcześniej, w jednej chwili ją widziała, w drugiej już walczyła sama. Podejrzewała, że ukryła się gdzieś, może w Zakazanym Lesie, jeżeli tylko dała radę. Wręcz modliła się o to, żeby dziewczyna przeżyła, żeby inni nie załamali się jej śmiercią.
Kątem oka dostrzegła otwierające się wrota i mocniej ścisnęła ramię Hermiony. Czarny Pan. Stał w progu, beztrosko wyma****ąc różdżką. Dopiero kiedy przemówił, wszyscy zwrócili na niego uwagę.
- Chłopiec, który przeżył ciągle żyje! - Wielokrotnie wzmocniony głos rozszedł się po całej okolicy. Ron mocniej ścisnął dłoń Hermiony, nie patrząc jednak na nią. - Przeszedł jednak na dobrą stronę, tą, która będzie rządzić światem czarodziejów. Nie chcę, żebyście dalej ginęli. Każda kropla czarodziejskiej krwi jest święta, nie powinna się marnować. Jeżeli ktoś chce do nas dołączyć, to to jest dobry moment. Jedyny taki.
Zapadła śmiertelna cisza. Wszyscy, którzy przeżyli, patrzyli się tylko na Czarnego Pana, to na Harry'ego, który wyszedł z sali i stanął u jego boku. Chłód i nienawiść, jaka biła teraz w stronę Pottera, speszyłaby każdego, jeżeli nie przeraziła. On był w stanie nawet lekko się uśmiechać.
- Jeszcze możecie ocalić swoje życie - rzucił chłodno. W Ronie niemal wszystko się zagotowało, on, Harry Potter, ma teraz czelność... Takie coś? Ocalić swe życie? Oni ryzykowali dla niego wszystkim, wiele razy byli blisko śmierci, wręcz ich torturowano, a on teraz, litościwie, daje im szansę na dalsze życie! A, niech maja, pozyją jeszcze kilka lat pod reżimem, i albo uciekną, albo się zabiją, albo całkiem przypadkiem trafi ich jakiś śmierciożerca. Nie wiedział nawet, jak to nazwać, słowo 'zdrada' nie oddawało całego bólu, jaki im sprawił. Jakby ktoś wyrwał mu serce i wrzucił w butlę Ognistej.
Nie zauważył nawet, kiedy się poderwał i złapał swoją różdżkę. Hermiona powstrzymała go przed wybiegnięciem na środek, ściskając mocno jego nadgarstek. Cofnął się o krok. Tylko ona jedna w tej chwili mogła go powstrzymać.
- Dla zdrajców krwi też znajdzie się miejsce, panie Weasley. Powiedzmy, że przymkniemy oko na wszystkie kontakty z mugolami... Wasza krew nie jest tak brudna, żeby nie dało się jej... wyczyścić. - Głos Voldemorta był lekki, jakby opowiadał całkiem dobry żart. Nikt się jednak nie zaśmiał. - To bardzo osobista oferta, panie Weasley.
- Po moim trupie - warknął tylko w odpowiedzi Ron. On, śmierciożercą? Oczywiście. Już niegł, jak na skrzydłach. W tej chwili bardziej od śmierci Czarnego Pana chciał widzieć tylko jedno, Pottera, który poczuł się tak jak oni. Zdradzony, pozostawiony samemu sobie. Miał nadzieję, że gdy to wszystko się skończy, dostanie on przytulną celę w Azkabanie z widokiem na dementorów. Voldemort wolno uniósł różdżkę, cmokając z niezadowolenia.
- Szkoda, naprawdę szkoda... Cóż, kim ja jestem, żeby pana przekonywać? - Śmierciożercy, obecni w tłumie, zaśmiali się głośno. Chłopak tylko mocniej ścisnął różdżkę, kiedy Harry wystąpił lekko na przód.
- A ty, mój drogi? Co sądzisz o całej tej sytuacji? - Czarny Pan spojrzał się na Pottera. On tylko wzruszył ramionami, niedbale.
- To zdrajca krwi. Nie sądzę, żeby był nam potrzebny. Jeszcze splugawi krew, którą tak bardzo chcemy oczyścić.
- Oczywiście. Jak uważasz.
Zielony błysk przeciął powietrze, zanim Ron nawet podniósł różdżkę, chcąc zastąpić Harry'ego w walce i być tym, który ostatecznie pokona Voldemorta. Śmiertelna cisza przemieniła się w krzyk, a Potter odwrócił się na pięcie, jakby zupełnie nic się nie wydarzyło. Już go to nie obchodziło. I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje... Stara, jakże nieaktualna śpiewka. Wystarczająco już walczył ze złem. Za długo. Czas się... zaprzyjaźnić. Voldemort mruknął coś w języku węży, Harry odpowiedział tym samym, po dziedzińcu przeszedł pomruk niezadowolenia, może strachu, poruszenia.
Wiedział, że przeleje się jeszcze dużo czarodziejskiej krwi, ale on chyba właśnie odnalazł swoje miejsce, Cześć duszy Voldemorta, tkwiąca w nim, triumfowała, a on nie czuł nic poza obojętnością.
__________________
j.gifs.com/J6PONg.gif




Everything is catching up with me
I awake to find I'm not at all where I should be
And it feels I'm getting to the end
And it's hard to figure out what's real and what's pretend


***


I look inside myself and see my heart is black
I see my red door and it has been painted black
Maybe then I'll fade away and not have to face the facts
It's not easy facin' up when your whole world is black


***


Ten świat to kompilacja chwil, koegzystencja wad, a w nim
My wciąż zadeptujemy się, liczę się tylko ja, nigdy Ty
Ja chcę zatrzymać się
Ten czas może surowy jest, lecz daje więcej, niż zabiera nam
A my realizujemy plan, jutro ważniejsze jest, niż to co jest teraz

Czy wiesz, że teraz jest twój czas, by krzyczeć?
Ten jeden raz niech zadrży świat
Dokładnie teraz trwa twe całe życie
Kolejnych szans chwilowo brak...



ZWYCIĘŻĄ CI, CO NIENAWIŚCIĄ SILNI
SZYDZĄ Z INNYCH




Pytania? Uwagi? Masz głos! Kliknij i przemów:
I am little pieces that were picked up on the way...

I'm not living, I'm just killing time.


Alergia. Na życie.

Edytowane przez raven dnia 22-07-2016 17:01
Wyślij prywatną wiadomość
~wiechlina roczna F
#4 Drukuj posta
Dodany dnia 25-07-2016 22:58
Użytkownik

Awatar

Dom: Ravenclaw
Ranga: Nauczyciel w Hogwarcie
Punktów: 2520
Ostrzeżeń: 0
Postów: 187
Data rejestracji: 11.05.15
Medale:
Medal

Przeczytałem oba teksty z ciężkim sercem, bo są ponure jak noc listopadowa.

Mniej mi nie przypadł do gustu Pomysł: na tekst nr 2. Był bardziej nietypowy i jednocześnie bardziej racjonalny. Dużo łatwiej zaakceptować ten zły wpływ horkruksa, niż całkowity brak instynktu samozachowawczego u głównych bohaterów.
Tekst 1-4 punkty.
Tekst 2 -5 punktów.
Realizacja tematu:
Tekst 2 uznaję za lepszy mimo, że 1 jest bardziej ponura i dramatyczna, to niemal horror. Jednak jest mniej pomysłowy i bardziej ograny. Na ocenie decydująco zaważyła końcówka. Pomysł z tym naprzemiennym mówieniem, w języku węży i reakcją śmierciożerców, jest fenomenalny.
Tekst 1 - 3 punkty.
Tekst 2 - 6 punktów.
Styl. Tu ocena jest bardzo osobista i całkowicie subiektywna. Bardziej mi się podobał styl pracy nr 2.

Praca 1 - 4 punkty.
Praca 2 - 5 punktów.
Poprawność ortograficzna. "A co ja tam wiem o ortografii". Co ja tam jakiś humanista jestem Rozbawiony. Poważnie to nic nie zauważyłem, tylko 'r"- ki.
Praca 1 - 2 punkty.
Praca 2 - 4 punktów.
Ogólne wrażenie: obie prace mają zalety i zależy co się komu bardziej podoba
Mnie przekonała pomysłowość i prowadzenie akcji.
Dlatego: Praca 1 - 4 punkty.
Praca 2 - 8 punktów.
Do autorów: Ludzie litooooościiiii, chcecie kogoś wpędzić, w depresję wybierając takie ponure tematy.
Uzupełnienie:
Mam nadzieję, że nie wkurzyłem zbytnio autorów. Moja ocena (dość jednoznaczna) wynikła z prywatnych przemyśleń. Sam się kiedyś zastanawiałem nad wpływem na Harry'ego, faktu bycia horkruksem. Dlatego owa "zdrada" i jej przyczyna z miejsca mnie zaciekawiła i tak zostało już do końca czytania.
Dlatego to Praca nr 2 bardziej mnie zaciekawiła.
Drugi powód to naiwność koncepcji, że śmierciożercy wpadają do szkoły, akurat kiedy uczniowie ją opuścili. Zamiast ścigać pociąg lub zaczaić się na peronie, wdają się, w walkę z nauczycielami. Albus chyba był bardzo chory inaczej urządziłby im jatkę. Skoro cała armia aurorów nie mogla sobie poradzić z Grindewaldem, a Albus go pokonał i to bez "Czarnej Różdżki" (co też jest bardzo naiwne)
To są względy trochę pozaliterackie, ale wpływają decydująco na chęć czytania. Literacko obie prace są chyba jednakowo dobre, ale wiarygodna koncepcja to podstawa dobrego odbioru przez większość czytelników.
__________________
Eeee pomyłka.
Każdy zasługuje na własną.......siekierę.

Edytowane przez wiechlina roczna dnia 27-07-2016 14:27
Wyślij prywatną wiadomość
#Ginny Evans F
#5 Drukuj posta
Dodany dnia 28-07-2016 01:56
Newswoman

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Wybraniec
Punktów: 8057
Ostrzeżeń: 0
Postów: 309
Data rejestracji: 25.08.08
Medale:
Medal Medal

Na początek chciałam pogratulować autorom świetnych tekstów, które całkiem przyjemnie się czytało, no, może pomijając to że były strasznie przygnębiające, jak wspomniał wiechlina roczna.

Tekst 1
pomysł - 3
realizacja tematu - 3
poprawność ortograficzna - 2
styl - 4
ogólne wrażenie - 4

Fajnie napisany tekst, ale pomysł trochę się nie trzyma kupy. Tak jak wspomniał wiechlina, dlaczego śmierciożercy szukają Harry'ego w Hogwarcie już po zakończeniu roku szkolnego? Poza tym trochę nie ogarnęłam po co Harry i spółka jadą do Hogwartu, jak wiadomo że śmierciożercy na nich polują. Aczkolwiek akcja z Mcnairem na plus. Jeszcze podobało mi się reakcja Harry'ego, Rona i Hermiony jak zobaczyli mroczny znak na niebie - zajrzyjmy do mapy huncwotów, żeby dowiedzieć się kto to <3. Mam jeszcze jedno "ale" Albus Dumbledore był elementem zabronionym, a jednak pojawił się w tekście. Z ortografii w oczy rzuciło mi się "tchurzyć" i jakieś tam pomniejsze literówki. Jednak muszę przyznać, że tekst był dość klimatyczny, scenerię wyobrażałam sobie w odcieniach szarości i ciągle padał deszcz (w końcu jak na Anglię przystało Oczko).

Tekst 2
pomysł - 6
realizacja tematu - 6
poprawność ortograficzna - 4
styl - 5
ogólne wrażenie - 8

W tym tekście już pierwsze zdanie mnie kupiło, od razu dobrze się zapowiadał. Pomysł ze zdradą Harry'ego bardzo fajny. Pojawiła się nawet słynna teoria wyjaśniająca, dlaczego Dursley'owie byli tacy źli. Podobało mi się to, że właśnie w pierwszej kolejności Harry, jako że nie tyle co żył z horkruksem, ale sam nim był, to miał prawo przejść na tę złą stronę mocy, to ukazanie triumfu Voldemorta we wnętrzu Harry'ego. No i Harry i Voldemort komunikujący się w mowie węży <3 Wyczułam początek bromance'u Rozbawiony Poza tym zamysł z ukazaniem większości tekstu z perspektywy Rona i później jego śmierć też bardzo na plus, tak fajnie się to zgrało pod względem kompozycji.
__________________
"The only consistency in the way humans think about animals is inconsistency."

Andrew Rowan, Center for Animals and Public Policy, Tufts University
Wyślij prywatną wiadomość
`Czarodziejka F
#6 Drukuj posta
Dodany dnia 28-07-2016 22:41
Moderator (F)

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Śmiertelna Relikwia
Punktów: 11092
Ostrzeżeń: 0
Postów: 861
Data rejestracji: 05.04.10
Medale:
Medal Medal Medal

Tekst I:
pomysł - 5
realizacja tematu - 4
poprawność ortograficzna - 2
styl - 2
ogólne wrażenie - 3

Tekst II:
pomysł - 4
realizacja tematu - 5
poprawność ortograficzna - 4
styl - 7
ogólne wrażenie - 9

Tekst I - 16 punktów
Tekst II - 29 punktów
__________________

CRAZY WITCH TRIO!
Czarodziejka dark shadow Sailor Mars

Edytowane przez Czarodziejka dnia 28-07-2016 22:55
Wyślij prywatną wiadomość
~raven F
#7 Drukuj posta
Dodany dnia 29-07-2016 00:44
Troll

Awatar

Dom: Ravenclaw
Ranga: Więzień Azkabanu
Punktów: -1
Ostrzeżeń: 1
Postów: 3,922
Data rejestracji: 03.01.13
Medale:
Medal

No dobrze, głosowanie dobiegło końca, czas na ogłoszenia!

Dziękuję wiechlinie rocznej, Ginny Evans oraz Czarodziejce za poświęcenie (jakże cennego!) czasu na przeczytanie i ocenę tych stosunkowo długich tekstów. Co do całej milczącej reszty - już ja Was sobie zapamiętam wtf

Podziękowania należą się również uczestnikom za trud włożony w napisanie opowiadań. No i gratulacje dla Was! Oba teksty spotkały się z pozytywnym odbiorem, więc jest się z czego cieszyć Uśmiech

Tym razem przymkniemy oko na umieszczenie w jednym z tekstów zabronionego elementu, pozostaje nam przemyślenie na nowo treści regulaminu.

(fanfary)
Czas na wyniki!
Tekst nr 1 zdobył 49 punktów, tekst nr 2 - 86. To oznacza, że pojedynek wygrywa...


LilyPotter!


Na Twoje konto trafia 50 punktów, gratulacje! Michal1946, zgodnie z regulaminem, otrzymuje punktów 10. Gratulacje i czekamy na kolejne wyzwania w KZP!
__________________
j.gifs.com/J6PONg.gif




Everything is catching up with me
I awake to find I'm not at all where I should be
And it feels I'm getting to the end
And it's hard to figure out what's real and what's pretend


***


I look inside myself and see my heart is black
I see my red door and it has been painted black
Maybe then I'll fade away and not have to face the facts
It's not easy facin' up when your whole world is black


***


Ten świat to kompilacja chwil, koegzystencja wad, a w nim
My wciąż zadeptujemy się, liczę się tylko ja, nigdy Ty
Ja chcę zatrzymać się
Ten czas może surowy jest, lecz daje więcej, niż zabiera nam
A my realizujemy plan, jutro ważniejsze jest, niż to co jest teraz

Czy wiesz, że teraz jest twój czas, by krzyczeć?
Ten jeden raz niech zadrży świat
Dokładnie teraz trwa twe całe życie
Kolejnych szans chwilowo brak...



ZWYCIĘŻĄ CI, CO NIENAWIŚCIĄ SILNI
SZYDZĄ Z INNYCH




Pytania? Uwagi? Masz głos! Kliknij i przemów:
I am little pieces that were picked up on the way...

I'm not living, I'm just killing time.


Alergia. Na życie.
Wyślij prywatną wiadomość
~michal1946 F
#8 Drukuj posta
Dodany dnia 29-07-2016 01:18
Użytkownik

Awatar

Dom: Gryffindor
Ranga: Czwartoroczniak
Punktów: 201
Ostrzeżeń: 0
Postów: 51
Data rejestracji: 06.12.15
Medale:
Brak

Gratuluję i dziękuję za możliwość sprawdzenia się po tylu latach posuchy - doszedłem do wniosku, że FF nie są już dla mnie. Za dużo chaosu, mało pomysłów, słaba spójność, wciskanie czegoś na siłę, brak czasu i chęci na pisanie itd. Uśmiech
__________________
Ślizgon, który trafił do Gryffindoru
zapodaj.net/images/d9857760ff61c.gif

Edytowane przez michal1946 dnia 29-07-2016 01:21
http://www.youtube.com/user/JumperMichAeL17 Wyślij prywatną wiadomość
Przeskocz do forum:
RIGHT