Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Tolerancja

Dodane przez Dimrilla dnia 14-10-2008 21:06
#33

Cee napisał/a:
Dimrilla, widzę, że dzielnie bronisz Kościoła katolickiego. Pytasz, dlaczego się wtrącam, skoro katoliczką nie jestem? Odpowiem Ci tak: czy będąc ateistką, nie można krytykować wiary innych? I poglądów innych?

Ależ można!
Ale to co Ty uprawiasz, to nie jest krytyka (analiza danej religii i tego co Ci się w niej nie podoba), tylko naskakiwanie na Kościół za to, że narzuca SWOIM CZŁONKOM pewien system wartości i wzorce postępowania. Czyżbyś postawiła sobie za zadanie wyrwanie biednych chrześcijańskich owieczek ze szponów uciskającej ich instytucji, do której, zaznaczam, przynależą z własnej woli (Mamy wolność religijną. Z Kościoła katolickiego można wystąpić).
Jest takie powiedzenie, że "Chcącemu nie dzieje się krzywda", wiesz? :)

Przykłady z paleniem na stosie i zakładaniem bikini do filharmonii były celowo przejaskrawione, zwłaszcza ten drugi (aż do absurdu, wiem - to był celowy zabieg.
I chyba nie załapałaś o co mi chodzi.
Do filharmonii można pójść w eleganckiej (podkreślam eleganckiej!) krótkiej spódniczce. Dlaczego? Bo kod odzieżowy (czy jak to się tam nazywa fachowo) na to zezwala. Do filharmonii należy ubrać się elegancko, a elegancko można wyglądać i w krótkiej i w długiej spódnicy, i w spodnium.
W kościele obowiązuje inny kod odzieżowy, który określa np. to, że mężczyzna ma mieć odkrytą głowę i długie spodnie, a kobieta ma mieć spódnicę zakrywającą kolana, bluzkę z rękawkiem i nie za głęboki dekolt.
W synagodze należy założyć jarmułkę, w meczecie zdjąć obuwie.
Szacunek dla danego miejsca, ludzi, którzy tam pracują/modlą się/itp. wymaga przestrzegania reguł, w tym kodu odzieżowego dla danego miejsca ustalonego.
CZY TO NAPRAWDĘ TAK TRUDNO POJĄĆ?


Kościół nie wzywa do palenia homoseksualistów na stosie, czy zamykania ich w więzieniach. Sprzeciwia się jedynie zrównywaniu praw par homoseksualnych prawom par mieszanych (małżeństw) i promocji homoseksualizmu, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży

Palenie na stosie to było dawno, dawno temu. Teraz to byłoby raczej niedopuszczalne.
Ale powiedz mi, Dimrillo, dlaczego Kościół nie chce zrównania? Owszem, Bóg może i zakazał związków homoseksualnym, na czym opiera się Kościół. Ale nikt nie zostaje gejem czy lesbijką dlatego, że komuś się tak podoba. Chyba nie muszę tłumaczyć nikomu, że to tkwi w każdym homoseksualiście od urodzenia głęboko i ujawnia się po jakimś czasie, więc dlaczego mają być potępiani... Według waszej religii, to Bóg stwarza ludzi, to dzięki niemu kobieta zachodzi w ciążę i to on tworzy dziecko, więc dlaczego przydziela mu taką orientację? No, słucham?

Po pierwsze jest KILKA RÓŻNYCH teorii, próbujących określić skąd biorą się preferencje homoseksualne. Nie wszystkie zgadzają się z tym, że muszą one być wrodzone. Mogą też być nabyte. Ale to nie o tym w tej chwili chcę pisać.
Kościół katolicki nie potępia osób homoseksualnych, tylko zachowania homoseksualne. To jest różnica. Pewnie zaraz mi powiesz, że co to za różnica, skoro oczekuje od osób homoseksualnych wstrzemięźliwości - przecież to takie OKRUTNE. Cóż, Kościół oczekuje takiej samej (całkowitej) wstrzemięźliwości seksualnej od osób duchownych (księża, zakonnice, zakonnicy), a od pozostałych osób świeckich wstrzemięźliwości przed ślubem, a potem wierności tylko jednej osobie. To też jest okrutne tak?
Dla osób niebędących katolikami nie powinno to w ogóle mieć znaczenia. A jeśli ktoś chce żyć według zasad swojej wiary i (według Ciebie) męczyć się - TO JEST JEGO SPRAWA! Na tym polega wolność sumienia i wyznania. Jeszcze raz powtarzam: Chcącemu nie dzieje się krzywda.

Że nie każdy (obojętnie: gej, ksiądz, świecka osoba o preferencjach hetero) daje radę w 100% żyć według tych zasad? Cóż, człowiek jest istotą słabą. ( Ale może nad sobą pracować - na tym właśnie polega heroizm chrześcijański, o którym wspominał lewis - człowiek musi nauczyć się walczyć z własną słabością i zwierzęcym uleganiom żądzom). Kiedy człowiek nie przestrzega tych zasad=grzeszy, wtedy, według nauki chrześcijańskiej, popełnia zło. On (człowiek) nie jest za to przez Boga czy Kościół potępiony, ale zło musi być nazywane po imieniu - złem, grzechem.
Jeszcze raz podkreślam jednak, że grzech to nie jest to samo co przestępstwo wg. kodeksu karnego. Nie jest penalizowany, karany tu, na Ziemi. Żaden ksiądz nie zje/zbije/poszczuje psami homoseksualisty, który odbywa stosunki z drugim mężczyzną. To, co taki ksiądz może ew. zrobić, to odmówić mu sakramentu Komunii Świętej, jeśli się nie wyspowiadał i nie postanowił poprawy - ewentualnie, bo najpierw taki ksiądz musiałby na 100% wiedzieć, że dany ktoś popełnił ten grzech.


"małżeństwa" homoseksualne są ze względów społecznych bezsensowne

Ale dlaczego bezsensowne? Każdy ma prawo do szczęścia, a jeżeli chce ten związek zalegalizować, ja nie widzę w tym nic złego.

Już piszę dlaczego.
Jeśli dwóch/dwoje homoseksualistów chce żyć razem - ok. Mnie nie interesuje, co oni robią u siebie w domu. Sprawy intymne to sprawy prywatne. Kropka.

Natomiast powiedz mi po co istnieje małżeństwo - nie z punktu widzenia osób wierzących (dla których jest to sakrament, wzajemne zobowiązanie, dla którego prosi się w tym sakramencie o Boże błogosławieństwo), tylko z punktu widzenia państwa?
Państwo istnieje, jeśli ma obywateli. Ci obywatele podlegają jurysdykcji państwa, utrzymują je (płacąc podatki) i w razie potrzeby bronią go przed agresorami.
Ci obywatele skądś się biorą. I bynajmniej nie przynosi ich bocian i nie rosną na grządkach z kapustą. Obywatele rodzą się, a żeby mogli się urodzić kobieta z mężczyzną muszą odbyć stosunek seksualny (ze względu na stosunkową rzadkość występowania pomińmy tu "dzieci z probówki" ), musi dojść do zapłodnienia komórki jajowej przez plemnik itd.
Po ok. 9 miesiącach rodzi się nam mały obywatel. Ale to nie koniec zabawy.
Zanim ten obywatel będzie mógł płacić podatki i ew. walczyć na wojnie, minie wiele lat. Przez ten czas trzeba go karmić, ubierać i uczyć.
I te funkcje spełnia rodzina (choć jak chodzi o edukację, państwo stopniowo uzurpuje sobie coraz więcej i więcej kompetencji dawniej przynależnych rodzicom - co jest tematem na osobną dyskusję) - siłą rzeczy rodzina, której początek dała para heteroseksualna, gdyż pary jednopłciowe z natury swej dzieci mieć nie mogą, a zatem takie "małżeństwo" między dwoma facetami, czy dwiema kobietami jest z punktu widzenia interesów państwa czy społeczeństwa bezproduktywne, bezsensowne.
Małżeństwo rozumiane na sposób świecki ma ten jeden konkretny cel: przysporzyć państwu kolejnych obywateli. Stąd też biorą się np. ulgi podatkowe dla małżeństw itp. - by zachęcić je do posiadania dzieci = dania państwu obywateli.

Prosta, acz dla niektórych może szokująca prawda.

Mam nadzieję, że taki wykład metodą "kawę na ławę" był zrozumiały.

Edytowane przez Dimrilla dnia 14-10-2008 21:15