Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Nasze klasy

Dodane przez Tom_Riddle dnia 22-09-2010 20:11
#65

W podstawówce miałem fajną klasę, z którą można było pośmiać się, kiedy było z czego, a czasem i posmucić, jeśli zdarzyło się coś przykrego. Z koleżankami i kolegami znałem się od zerówki, kiedy to spotkaliśmy się gotowi chłonąć wiedzę w naszej wielkiej naiwności i nieświadomi udręki, jaka nas czekała. Pierwsza klasa, pierwsze znajomości, grupy koleżeńskie itp. Druga klasa to głębsze zapoznawanie i docieranie do swoich wnętrz. Trzecia to już świadome, choć nie zawsze rzecz jasna, więzi koleżeńskie i przyjacielskie. W czwartej narodziły się już pierwsze miłości (niektórzy nazbyt rozwinięci emocjonalnie już wcześniej^^). Piąta klasa przebiegła już szybko na beztroskich przygodach spędzonych z kumplami z rocznika, na pierwszych konfliktach i podziałach... Szósta - czas pierwszego egzaminu w życiu młodego człowieka, sprawdzający kompetencje i umiejętności nabyte w czasie nauki w podstawówce, dla nas głównie czas zabawy i rozrabiania.
Gimnazjum było jedną wielką porażką - choć spotkaliśmy się w takim samym gronie nie byli to już ci sami ludzie ze szkoły podstawowej, niektórzy zmienili się nie do poznania, zarówno z wyglądu, jak i charakterem... To pasmo wielu konfliktów i narastających podziałów między nami, choć utrzymały się niektóre naprawdę silne przyjaźnie.
Liceum powitałem jako jedyna osoba z mojej dawnej klasy w nowym środowisku uczniowskim. Z początku nie potrafiłem się odnaleźć, nie znałem żadnej osoby, choć jedną czy dwie kojarzyłem, tylko z widzenia... Po dwóch tygodniach, ani się obejrzałem a już znałem każdego, z każdym byłem w wyśmienitych stosunkach! Zaczęły się wspólne wycieczki, docieranie i zapoznawanie (dogłębne), wyjścia na piwo czy na miasto, powłóczyć się dla przyjemności, pierwsze licealne miłości i przyjaźnie... Rozwój emocjonalny młodego człowieka rozpoczął się od nowa.
Z całą stanowczością mogę dziś stwierdzić, że za nic nie oddałbym mojej obecnej klasy, ponieważ to właśnie ich pokochałem, jak moją drugą rodzinę, może mniej wychowującą na odpowiedzialnego człowieka (^^), ale jednak rodziną. Świetnie się rozumiemy i nie stają między nami jakieś mury niezgody. Oczywiście zdarzają się sprzeczki, ale w całej szkole mówi się, że to właśnie my jesteśmy najbardziej zgraną klasą.