Zakonu Feniksa nie-recenzja
Dodane przez Hogsmeade_pl dnia 08 August 2008 00:38
Film wszedł do kin, gra jest na półkach. Wchodząc do Empiku czułam się niemal jak przed premierą każdego tomu książki. Drżącymi rękami, niemal z namaszczeniem, wzięłam do ręki pudełko i poszłam do kasy z błogością rozmyślając nad godzinami spędzonymi przed komputerem rozpracowując Hogwart, wykonując zadania, ucząc się zaklęć i dokuczając Umbridge. Nie przejmowałam się, że zaraz z mojej kieszeni wyjdzie 129zł- to się nazywa radość! Czym prędzej pojechałam do domu, by zainstalować moje cudo. Wszystko to za sprawą tych kwiecistych zapowiedzi i zapierających dech w piersiach opowieściom. Gra instaluje się szybko, to dobrze. A dalej... Bywa różnie. Pominę wszystkie szczegóły, skupię się na tych ważniejszych elementach.

Początek niezły, ciekawy pomysł z Prorokiem Codziennym na wstępie do gry. Nie wiem jaki jest sens tego "pojedynku" z dementorem- przecież z góry wiadomo, że nie ma po co tego robić, bo Harry i tak ich pokona. Taki motyw pojawia się kilkakrotnie, ale o tym później. Dalej, jak dla mnie, zdecydowanie za dużo fragmentów filmu. Długie kawałki tylko nudzą, a nie urozmaicają. W domu przy Grimmauld Place 12 już jest trochę ciekawiej, bo trzeba się nauczyć paru pierwszych zaklęć, a tu duży, chyba największy plus: to nie komputer wybiera jakie zaklęcie rzucamy, tylko my, wykonując odpowiednie ruch różdżką. Nie jest to skomplikowane, a bardzo uatrakcyjnia grę i sprawia, ze nie jest banalna. W miarę jak postępuje fabuła i wykonujemy zadania, uczymy się nowych zaklęć i uroków co sprawia, ze jest czas na poćwiczenie i zapamiętanie ruchów myszką.

Mapa Huncwotów to nieocenione i wręcz niezbędne narzędzie, gdyż zamek jest tak duży, że błąkanie się po nim jest nieskuteczne. Wybieramy na mapie miejsce gdzie chcemy iść lub zadanie, które chcemy wykonać, a potem podążamy za śladami stóp. To bardzo ułatwia życie. Jeśli odkryjemy hasła do portretów, to prowadzą również przez te skróty. Wspomniane hasła zdobywamy poprzez wykonanie prostych zadań, np.: zapytać o coś innego portretu, zaczepić jakiegoś Puchona, zdobyć Proroka Codziennego... To jest zajmujące i na prawdę niezłe!

Najbardziej rozbudowanym elementem jest zbieranie członków GD. Wydaje się proste: otworzyć mapę Huncwotów, znaleźć jedną osobę z listy, podejść do niej i tak po kolei. W rzeczywistości to nie tak jest. Każda osoba ma dla nas zadanie. Jedne są proste (przynieść książkę z biblioteki), a inne wręcz przeciwnie (szukać w CAŁYM Hogwarcie gadających gargulców). To wymaga zachodu i fascynuje, a tak powinno być. Kiedy mamy ich już wszystkich w Pokoju Życzeń, trzeba ich uczyć zaklęć. Są również zadania od nauczycieli, ale tu wystarczy znaleźć odpowiednią książkę. Przydaje się pomoc Prawie Bezgłowego Nicka, bo kiedy utkniemy, możemy być prawie pewni, że coś podpowie. Na tym polega większość gry. W pewnym momencie Umbridge zostaje dyrektorem i trzeba jej "pomagać" rozkładając bagna Freda i Georga, wylewając Eliksir Poplątania Języka na radiowęzeł i inne.

Są również lekcje oklumencji. Byłam ciekawa jak to będzie zrobione i... polega to na tym, że naciskając strzałki na klawiaturze musimy skierować różdżkę Snape'a na środek. Bez komentarza...
No i wreszcie sen, droga do Ministerstwa Magii i pojedynki w nim. Zupełny bezsens. Machamy długi okres czasu różdżką, a zaznaczam, że tu nie ma znaczenia w jaki sposób się to robi. Najpierw jesteśmy Harrym, potem Syriuszem, a na końcu Dumbledorem- najdłużej. Zrobione dla tzw. picu, bo trzeba machać i klikać, klikać i machać. Nuda.

Wracamy do Hogwartu i ja zatrzymałam się w momencie szukania rzeczy Luny. Za Chiny ludowe nie jestem znaleźć w ogromnym zamku 5 przedmiotów! Tu nawet duch Gryffindoru mi nie chce pomóc!

Pojawia się jeszcze jedna sprawa, która nie ma wielkiego znaczenia dla fabuły, ale jest ciekawa. Mianowicie punkty odkrycia. Hogwart jak zwykle jest pełen tajemnic i zagadek, a wyjątkowo także zepsutych przedmiotów. Za naprawienie, odkrycie tajemnicy, rozpalenie pochodni, a nawet pokonanie kogoś w minigrze (szachy, gargulki, eksplodujący dureń), dostajemy punkty. Kiedy zbierzemy ich odpowiednią ilość, nasze czary są mocniejsze i dostajemy bonus, który jest do obejrzenia w Pokoju Nagród. Nie jest to coś takiego jak Komnata Fasolek. Tam po prostu lądują puchary, które można oglądać i odkrywają się dodatkowe materiały. Są to filmiki z wypowiedziami aktorów, twórców gry i innych. Hola, hola! Wydaje się że fajnie? No cóż, porażka. Niestety, to typowe dla dodatków, do tego fragmentu nie dobrali się tłumacze, więc dla tych, co nie rozumieją płynnej mowy angielskiej, raczej bezużyteczne. Tak samo z resztą, jak cały pokój.

Ale podsumowując: jest na prawdę nieźle i gra nie jest tylko na poziomie 8-latków. Mając -naście też można się świetnie bawić, a to za sprawą możliwości wyboru stopnia trudności w menu gry. Pozytywną opinię dostaje też ode mnie ścieżka dźwiękowa, ale za to grafika mocno rozczarowuje. Miała być genialna, ale jak się ustawi najwyższą rozdzielczość i dokładność szczegółów, to gra po prostu jest wooolna i zacina się. Moim zdaniem warto kupić, bo chociaż to nie ideał, jest wciągająca.




Nadesłane przez: levandi
Dodane: lipiec 15 2007 01:59:37