I co dalej?
Dodane przez Hogsmeade_pl dnia 08 August 2008 19:58
Już niedługo zakończy się moja (nasza) wielka, wspaniała podróż.
Czy Harry przejdzie do historii? Czy imię to, już na zawsze zmieni dla nas swoje znaczenie, tak jak niegdyś Mercedes, które to obecnie kojarzy się jedynie z marką samochodu.

Ilu z nas pamięta, że tak właśnie miała na imię ukochana córka generalnego przedstawiciela firmy Daimler. Raczej niewielu. Czy zatem Harry, ukochany- wymyślony syn JKR, stanie się synonimem wielkiej przygody, magii i odwagi?? Nie wiem. Czas pokaże. Ale nie o tym chciałam pisać.

Co takiego stało się kilka lat temu, że moim (i podejrzewam, że i waszym) życiem zawładnął fikcyjny świat tytułowego bohatera? Cóż jest w nim tak wyjątkowego, że po powrocie z pracy mam ochotę jedynie powtórnie zatopić się w ten przecież nie tak idealny świat?
Nie wiem. Naprawdę nie mam pojęcia, cóż to takiego. Bo przecież w życiu przeczytałam mnóstwo książek. Naprawdę dobrych, bardzo dobrych, książek. Wiec, dlaczego ta jest inna?

No dobrze. Opowiada o świecie magii, ale przecież nie tylko ona. Opisuje życie niezbyt szczęśliwego chłopca, ale co w tym oryginalnego? Nic! Wiec, co???!
Odpowiem Wam. REALNOŚĆ.
JKR w niezwykle prosty i jakże cudowny sposób sprawiła, iż nierealne rzeczy wydają się tak namacalne, ze czytelnicy (jak ja) wierzą, że jedynie nieprzychylność losu, odebrała im szanse nauki w szkole Magii i Czarodziejstwa.
Zacznijmy jednak od początku.
Znaczenie słów:
Hogwart, dlaczego nazwa ta od razu kojarzy mi się z chłodem, grubymi murami i ukrytymi drzwiami? Nie wiem.
Różdżka używana w literaturze od wielu lat, teraz jawi mi się nieokiełznana mocą i powszechnością zarazem, co jest przecież dziwne, bo jeszcze w życiu żadnej nie widziałam. Więc dlaczego mam wrażenie, że jakbym miała jedną w kieszeni to czułabym się bezpieczniej. Nie wiem.
Dziurawy Kocioł, jakim cudem idąc ulicami Londynu, szukam drzwi, których nikt inny nie zauważa? I to wiedząc, że nie mam szans ich znaleźć?! Nie wiem.
Peron 9 i 3/4; - wydawałoby się najbardziej niedorzeczna rzecz na świecie, a jednak stacja King Cross, kojarzy mi się jedynie z wielką czerwoną lokomotywą. Pociągiem pełnym szczęściarzy, którzy po dotknięciu barierki weszli w inny świat. Dlaczego nie ja?!!! Nie wiem.

Ale czy realność opisów w tej książce, to cały jej sekret? Czy to dzięki nim zaczynamy wierzyć? Nie sądzę, właściwie to jestem pewna, że nie. Więc co, zapytacie. Odpowiem wam. GRA.

Psychologiczna gra z czytelnikiem. Powiązanie najmniej, wydawałoby się, istotnych wątków, podsycanie jego ciekawości, poleganie na jego inteligencji i spostrzegawczości, to coś, co sprawia, iż podawana przez JKR, choć realnie rzecz biorąc, niezbyt odkrywcza treść, wydaje nam się genialna.

Dlaczego? To akurat proste pytanie.

Bo pobudza nas - nazwę to brzydko do kombinowania. Kombinowania, które co jest rewelacyjne, nie kończy się wraz z zamknięciem książki. Wręcz przeciwnie. Dopiero po jej zamknięciu naprawdę się zaczyna.

Ta gra, prześladuje nas w snach.To właśnie wysiłek, jakiego wymaga od nas JKR sprawia nam (mi) taka frajdę. Wysiłek, który zamiast zakończyć się wraz z książka, podwaja się! Czyż to nie genialne?! JKR sprawiła, iż skończywszy książkę, myślimy o niej więcej niż kiedykolwiek.

I co robi? Daje nam kolejna. Teraz mamy już dwie, które należy połączyć, później trzy, cztery... sześć. I z każdą częścią ogarnia nas coraz większa żądza wiedzy, coraz większa żądza prawdy, żądza magii, ogarnia nas nieuleczalna bezsenność!

A teraz koniec.

Czy naprawdę, tak oczekiwana siódma część, pozbawi nas wszelkich pytań?
Czy gra, jaka toczy z czytelnikami JKR od lat, naprawdę się zakończy?
Czy po tylu latach, jedyne, co nam pozostanie to....spokojny sen???

Osobiście uważam, ze nie. Nie zrobiłaby mi tego.
A Wam???




Nadesłane przez: Veritaserum
Dodane: styczeń 09 2007 15:52:56