Jak powstali bohaterowie serii "Harry Potter"
Dodane przez Hogsmeade_pl dnia 09 August 2008 16:48
Aby choć zacząć rozpatrywać tytułowy temat, a więc pochodzenie postaci magicznego cyklu książek Joanne Kathleen Rowling o Harrym Potterze, należy zdać sobie sprawę z kilku faktów.

Pierwszym są czasy, kiedy książka powstaje. Wg autorki pomysł na powieść przychodzi jej do głowy w 1990 roku i upływa siedem lat ( zresztą bardzo chudych ) do czasu wydania pierwszego tomu. Siedem lat niczym niepohamowanego rozwoju komputerów, gier, programów medialnych oraz, co jest może ważniejsze, internetu. Słowo pisane na papierze przeżywa głęboki kryzys. Nie mówię tutaj rzecz jasna o paleniu akt. Mówię o ogólnoświatowym regresie książek i czasopism, przytłoczonych i zdegradowanych przez nowe media, niemal do roli muzealnego przeżytku.

Następna kwestia do zazdrość, zawiść i strach. Bo, jak to może być, że jakaś nikomu nie znana kobieta mieszkająca w Edynburgu i żyjąca za 280 funtów zasiłku rodzinnego, staje się nagle najbogatszą pisarką świata, która ma 170 mln. dolarów na koncie?

To się nie może zmieścić w tempach głowach roztrząsających niezwykłe tragedie rodzinne "M jak Miłość", "Klanu". Musiała ściągnąć, zarżnąć czy jak mówią ci oglądający mniej seriali - popełnić plagiat. Pierwowzory są różne, od "Władcy Pierścieni" przez "Opowieści z Narnii", do "Akademii Pana Kleksa". Tak, moi kochani dobrze widzicie. Jakiś frustrat oskarżył ją na jednym z rodzimych forów o to, że Albus Dumbledore, to przecież wypisz wymaluj Ambroży Kleks. Potter, to Adaś Niezgódka, a Voldemort, to nikt inny niż Golarz Filip. Jadąc dalej Severus Snape przypomina uczonego szpaka Mateusza, Hermiona to dziewczynka z zapałkami, ulica "śmiertelnego Nokturnu" to psie niebo, a Hagrid - przebrany za kobietę doktor Paj-Chi-Wo. Ale zazdrość i zawiść to jeszcze małe piwo.

Dużo gorszy jest strach. Na nim właśnie zasadzają się wszystkie opowieści, o tym jak to książki pani Joanne szerzą pogaństwo w narodzie, a ich relatywizm pierze mózgi czytelników, jako narzędzie indoktrynacji ideologii New Age. Wszystko to idiotyzmy wyssane z palca, lecz jeśli potrafimy czytać między wierszami, zauważymy, że powieści o Harrym stały się tak popularne, że nawet stojący na dwudziestowiekowej opoce kościół katolicki, osobą swoich przedstawicieli (nie wszystkich rzecz jasna) w panice bliski jest ekskomuniki dla autorki, dopatrując się w jej książkach narzędzia Szatana lub wręcz samego Złego. Użyty w książce tzw. okultyzm, choć z prawdziwym okultyzmem nie wiele ma wspólnego, musiał zostać uwiarygodniony autentycznymi postaciami i bohaterami magicznymi, a cała dostępna autorce wiedza z tematu magii została przelana na papier. Wszak młodego czytelnika nie można traktować jak oseska, któremu czka się chatka z piernika i Różyczka wychowywana przez trzy wróżki. należy go traktować jak dorosłego. Pani Rowling właśnie tak postąpiła. Nic dziwnego jednak, że jeśli ktoś zacznie ryć jak kret we wszystkich tych nagromadzonych magicznych realiach w poszukiwaniu związków z ciemnymi mocami, z pewnością czegoś się doszuka. Problem jednak polega na tym, że właściwie każda książka, w której występuje magia, siły dobra i zła, tragedie i emocje, ba większość bajek , da się zakwalifikować, a właściwie sprowadzić do poziomu, gdzie spokojnie można dopatrzeć się antychrysta jeśli nie w całej okazałości, to przynajmniej jego lewego kopytka. Mierzi mnie tylko jedno. Ludzie małej wiary i jednostki sfrustrowane, skore są do znajdywania wrogów wszędzie w koło, by wytłumaczyć swoje nie powodzenia czy niemoc, zamiast poważnie przyjrzeć się swojemu postępowaniu.

ZŁY CZY DOBRY SNAPE?

Zacząć proponuję od najlepiej chyba nakreślonego charakteru, a mianowicie Severusa Snape'a. Autorka opisując go, narzuciła czytelnikowi obraz węża, surowego, przebiegłego, zawsze podejrzewanego o wszystko co najgorsze. W opinii Johna Grangera z 'The Hidden Key to Harry Potter' , ku czemu, przyznam, i ja się skłaniam, samo imię prawdopodobnie będzie miało konsekwencję w zakończeniu ostatniego siódmego tomu. Severus jest formą 'Sever' - uciąć. Jeśli zestawimy logicznie imię z nazwiskiem otrzymamy ni mniej ni więcej tylko 'Sever - uh- ssnape' brzmiące niemal jak 'sever a Snake' ( utnij węża ) . Czego dopatrzył się Dave Kopel w opublikowanym w lipcu 2005 roku artykule 'Severus Snape: niemożliwy bohater siódmej części książek Harrego Pottera' przewidując, że:

UWAGA: Poniższy fragment zawiera Spoiler!
na końcu serii Snape poświęci się, aby zniszczyć podobnego do węża Voldemorta, którego osobisty symbol ( mroczny znak ) jest wężem- językiem wychodzącym z czaszki- głowy.

Słowo "Severe" znaczy również surowy, okrutny, a Snape to po prostu miasto w Anglii.
Kim jest Snape? Wiecznym nieudacznikiem z młodości, przez to pilnym studentem i późniejszym mistrzem eliksirów, z którego do końca wyśmiewa się paczka klasowych 'cwaniaków' z Syriuszem Blackiem, Remusem Lupinem, Jamesem Poterem i Peterem Pettigrew. Człowiekiem samotnym do tego stopnia, że chowa się w świat własnych marzeń, nazywając się 'Księciem półkrwi', od 'Prince' panieńskiego nazwiska matki dawnej przewodniczącej Klubu Gargulkowego w Hogwarcie, która wyszła z tyrana i despotę Tobiasza Snape'a i urodziła syna Severusa. Może zresztą to właśnie znęcający się nad rodziną Mąż i Ojciec był przyczyna niepewnego zachowania i pozycji wśród rówieśników młodego Severusa. A może to sprawiło, że został śmierciożercą, doskonale zakonspirowanym szpiegiem Czarnego Pana, na co zdaje się wskazywać końcówka VI tomu? A może to wszystko nie prawda, bo Snape jako mistrz oklumencji umiał tak wymanewrować Voldemorta, że ten uwierzył w jego zdradę Dumbledore'a, a w gruncie rzeczy to on głównie chronił Harry'ego, surowo, ale dokładnie wpajając mu nauki. Powiecie- Przecież zabił Dumbledore'a. A czy aby na pewno Dumbledore tego nie przewidział? Czyż nie poprosił go na Wieży Astronomicznej?

'Severusie... Błagam!' przecież nie była to prośba o darowanie życia, tylko wypełnienie Wieczystej Przysięgi złożonej, kto wie, czy nie swojej ukochanej Narcyzie, matce Dracona Malfoya.

Czy nie o śmierć Dumbledore'a pokłócili się obaj profesorowie w VI tomie?
Skąd jedna w ogóle pomysł na postać Snape'a? Zanim pokuszę się o odpowiedź, jeszcze jedna dygresja. Nie wiem jak było faktycznie, ale myślę, że tak naprawdę wszyscy poznali Severusa Snape'a, gdy obejrzeli w 2001 roku sfilmowaną pierwszą część przygód o młodym czarodzieju. Zaryzykuję nawet pogląd, że genialna kreacja Alana Rickmana pomogła 'zobaczyć' Snape'a nawet samej Joanne K. Rowling, która zresztą sama go do tej roli wybrała (Podobnie jak Hagrida). Broń Boże nie twierdzę, że autorka nie miała wizji swojego bohatera, myślę jednak, że sposób odtwarzania, a w zasadzie bycia, Alana Rickmana ułatwił opisy nauczyciela w książkach od piątego tomu. Jak już wspomniałam, od samego początku autorka stara się wpoić w czytelnika, że oto najgorszym zagrożeniem czającym się tuż pod nosem Harry'ego jest właśnie Snape. Stąd jego ciemny ubiór i drapieżne od samego początku podejście do chłopca. Pamiętajmy, że niezależnie od swojej misji Snape ma cały czas żal o zachowanie ojca Harry'ego- Jamesa Pottera, który poniżał go i wyśmiewał.

Przebranie zatem profesora w 'Sutannę' okryta czarna peleryną, to znakomity zabieg, by z jednej strony kruczą czernią podkreślić demoniczność, a drugiej, jezuicką niemal surowość ascetycznej postaci, a przede wszystkim głoszonych przez nią nauk, wielkiego wojownika ze złem i nauczyciela w jednej osobie. Podobny zabieg, mowa o sposobie prezentacji postaci, tylko na znacznie mniejszą skalę, dotyczy bowiem pierwszego wrażenia, zastosowany został, gdy pojawia się Hagrid. Surowość Snape'a jest jednakowoż posunięta o niebo dalej niż półolbrzyma gajowego, który mimo przerażającego wyglądu jest prostodusznym, przemiłym gadułą, mogącym w razie potrzeby bronić Harry'ego i sprawy tylko swoimi wielkimi mięśniami.
Snape ma zadanie o wiele gorsze, musi uchodzić za wroga chłopca, jednocześnie bronić go duszą i ciałem, aż do końca. Nie pozwala przecież torturować Harry'ego, ani zabić żadnemu śmierciożercy. Jego argumentacja w obliczu wydarzeń jest dziwna: 'Potter należy do Czarnego Pana'.

Co to ma znaczyć? Przecież Voldemort już się odrodził i raz namaścił śmierciożerców by zabili chłopca. Czy to przypadkiem nie Snape ostrzegł Lily i Jamesa Potterów i doradził im, by się gdzieś ukryli? Nie służył już wówczas Voldemortowi. Zawsze w takich chwilach przypomina mi się doskonała scena, kiedy to Hermina podpala szatę walczącego z Quirrellem o życie Pottera, Snape'a i filmowy wyraz jego twarzy, gdy jest już po wszystkim. Snape zwyczajnie wie, że musi nauczyć faworyzowanego przez wszystkich Harrego dyscypliny i woli - dwóch podstawowych zasad wojownika.

Zabieg z odpowiednim przedstawieniem postaci powtórzony został przez autorkę jeszcze kilkakrotnie w obje strony. Przypomnę wymienionego prze chwilą idiotycznego jąkałę Quirrella, który w rezultacie okazał się wymownym sługusem Voldemorta, światowca Gilderoya Lockharta, tchórza i podstępnego nygusa oraz, a może przede wszystkim Syriusza Blacka, przez cały III tom przedstawionego jako krwiożerczego uciekiniera z Azkabanu zawzięcie tropiącego biednego chrześniaka, a w końcu prawdziwego przyjaciela chłopca i kryształowo niewinnego obrońcę prawdy.
A zresztą może się mylę, może faktycznie.

UWAGA: Poniższy fragment zawiera Spoiler!
Hermina zginie po sześciostronicowym pojedynku z Voldemortem, Snape okaże się śmierciożercą i chcąc wciągną w pułapkę Rona i Herminę zabije Hagrida, a Malfoy stworzy swojego własnego horkruksa.

Może i tak...
I tu słówko do tych wszystkich, którzy znaleźli w książkach Rowling Szatana, osądzili je skazali i wykonali wyrok. Ta książka nie jest o żadnej magii i okultyzmie. Równie dobrze mogłaby dziać się dwieście i pięćset lat temu w spalonej słońcem Afryce równikowej.
Ona jest o wartościach ponad czasowych, o dorastaniu i radzeniu sobie z problemami. Poza wszystkim zaś jest głębokim psychologicznym studium postaci!
Ale o tym później, CDN. ...




Nadesłane przez: Hermiona
Dodane: sierpień 23 2007 08:49:00