Recenzja filmu "Harry Potter i Zakon Feniksa"
Dodane przez Hogsmeade_pl dnia 13 August 2008 03:15
Do tej pory (jeśli chodzi o filmy o Harrym Potterze) tylko Chrisowi Columbusowi udała się sztuka pozostania na stanowisku reżysera dwóch kolejnych adaptacji powieści J. K. Rowling. Zarówno Alfonso Cuaron ("Więzień Azkabanu") jak i Mike Newell ("Czara Ognia") pożegnali się z cyklem po nakręceniu jednego filmu. Na dzień dzisiejszy wiemy, że człowiek odpowiadający za "Zakon Feniksa ", czyli David Yates, już we wrześniu stanie za kamerą ekranizacji szóstego tomu opowiadającego o Harrym Potterze, a chodzi oczywiście o "Księcia Półkrwi" . Co takiego sprawiło, że producenci postanowili dać mu kolejną szansę? Czym oczarował ich, a co za tym idzie widzów? Odpowiedzi na te pytania można znaleźć już od dnia dzisiejszego (tj. 27 lipca 2007 roku) w polskich kinach. "The Rebellion Begins! "

Historia, którą opowiada film wygląda następująco. Po powrocie Czarnego Pana, Harry przebywa na Privet Drive całkowicie odizolowany od świata czarodziejów. Brak jakichkolwiek konkretnych informacji i bezpłciowość tych, które otrzymuje sprawiają, że w młodym Potterze kumuluje się w frustracja. Jedyną "rozrywką" jaka spotyka go w pierwszych tygodniach wakacji jest spotkanie z dementorami, ale marna to pociecha skoro po użyciu wobec nich czaru obronnego, Harry'ego czeka przesłuchanie dyscyplinarne przed Najwyższym Sądem Czarodziejów - Wizengamotem. Wszystko jednak kończy się pomyślnie, głównie za sprawą Albusa Dumbledore'a, który ostatnimi czasy dziwnie unika chłopaka, ba, unika nawet jego spojrzenia. Potter podejrzewa, że może mieć to związek z tym, że dyrektor Hogwartu uwierzył w jego zeznania iż Voldemort powrócił czym wystawił na szwank swoją osobę w oczach sporej części społeczeństwa, które podzieliło się na dwa wrogie obozy: tych którzy uwierzyli w rewelacje o Sami - Wiecie - Kim i tych, którzy nie dawali temu wiary. Tą pierwszą grupę tworzyli w dużej mierze członkowie tajnej organizacji, można by rzec "partyzanckiej", zwanej "Zakonem Feniksa". Właśnie członkowie Zakonu zabrali Harry'ego z Privet Drive i to w ich siedzibie spędził on resztę wakacji. Okazała się, że organizacja zrzesza większość Jego przyjaciół i znajomych, a w przeszłości także nieżyjących już krewnych. Tymczasem rozpoczynający się w Hogwarcie rok szkolny zwiastuje nowe porządki i restrykcje w przypadku niepodporządkowania się im. Ministerstwo Magii, które zajęło stanowisko nie uznające powrotu Lorda Voldemorta, wprowadziło do Hogwartu swojego człowieka - Dolores Umbridge, która objęła stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią. Mając pełną swobodę w zakresie nauczania swojego przedmiotu, Umbridge rezygnuje z podejścia praktycznego i skupia się na reformowaniu Hogwartu na modłę Ministerstwa. Dla zirytowanych uczniów to najlepszy sygnał do wszczęcia rebelii. Grupa uczniów pod wodzą Harry'ego rozpoczyna potajemne szkolenia magii obronnej. Tytułują siebie Gwardią Dumbledore'a...

"Harry Potter i Zakon Feniksa" to zdecydowanie najobszerniejszy tom serii, pełen pobocznych wątków i nowych postaci. Napisanie scenariusza na jego podstawie w taki sposób, żeby film zmieścił się w czasie około dwóch i pół godziny, wydawało się praktycznie niemożliwe. Może dlatego producenci zdecydowali, że po raz pierwszy autorem scenariusza nie będzie Steve Kloves (który powróci na stanowisko przy okazji "Księcia Półkrwi"), ale znany do tej pory głównie z napisania scenariusza do "Piotrusia Pana" (gdzie w rolę Kapitana Hooka wcielił się Jason Isaacs - Lucjusz Malfoy), Michael Goldenberg. Okazał się on stanowczy aczkolwiek nieco kontrowersyjny. Znany z książki porządek chronologiczny został wywrócony przez niego "do góry nogami". Wiele scen, które pochodziły z często oddalonych od siebie rozdziałów, zostało połączonych w jedno. Tak więc profesor Trelawney bardzo szybko traci swoją posadę; Straż Przednia zabiera Harry'ego niedługo po ataku dementorów; bliźniacy zakłócają swoimi Świstohukami przebieg SUM`ów, po czym uciekają ze szkoły; Snape wyjaśnia Harry'emu tajniki oklumencji zaraz po jego wizji napadu na Pana Weasleya, a to co Potter odkrył w myślodsiewni, w Jego wspomnieniach, scenarzysta połączył z momentem włamania się chłopaka do umysłu Mistrza Eliksirów. Tych kontrowersyjnych, ale w żadnym wypadku błędnych zmian względem książki jest bez liku więc dodam tylko jeszcze, że sekret widzenia testrali wyjaśnia Harry'emu Luna, a nie Hagrid. Czego brakuje? Najbardziej z pewnością quidditcha, oddziału zamkniętego i ogólnie Szpitala Świętego Munga, Zgredka i chociażby małej wzmianki o tym, że Ron i Hermiona zostali prefektami. Ciężki los spotkał Cho bowiem w skrypcie pominięto Jej koleżankę Mariettę, a co za tym idzie to panna Chang zdradziła GD i to było powodem Jej "kłótni" z Harrym, a nie feralne walentynki... Trzeba przyznać, że "Zakon Feniksa" wypracował sobie ogromną niezależność względem książki i wcale nie traci przez to w oczach fanów. Dobra robota panie Goldenberg - zrobić z niemal tysiąc stronicowej (w polskim przekładzie) książki, scenariusz na tylko nieco ponad dwu godzinny film!

Podobnie jak Goldenberg, raczej anonimowym był do tej pory wspomniany już reżyser David Yates. Jego nazwisko kojarzyć mogli tylko kinomani gustujący w brytyjskim kinie niezależnym. Yates dał się poznać jako reżyser takich filmów jak "Rozgrywki", "Dziewczyna z Kawiarni" czy "Żywy Towar". Warto dodać iż muzykę do pierwszych dwóch wymienionych filmów skomponował Nicholas Hooper, czyli kompozytor ścieżki dźwiękowej właśnie do "Zakonu Feniksa". A jeśli już jesteśmy przy dawnych współpracownikach Yatesa, to za montaż, bardzo udany, efektowny i dynamiczny montaż "Zakonu Feniksa" odpowiada nijaki Mark Day, debiutujący w "Harrym Potterze" (wiadomo już, że pozostanie na stanowisku przy "Księciu Półkrwi"), ale nie debiutujący u boku Yatesa. Mark Day, który wsławił się montażem "Sztuki Latania" z Kennethem Branaghem znanym z roli Gilderoya Lockharta i z Heleną Bonham Carter, czyli Bellatriks Lestrange, odpowiada za zmontowanie wspomnianych już filmów Yatesa - "Dziewczyna z Kawiarni" i "Żywy Towar". Wracając do reżysera i tego jak poradził sobie z kinem wysokobudżetowym (150 mln dolarów!) i tematyką potterową. O tym panu będzie jeszcze głośno, bardzo głośno. Żeby nie wymieniać wszystkich Jego zabiegów, które zostały użyte w "Zakonie Feniksa" napiszę tylko o jednym "smaczku", ale jakże fajnym i oddającym klimat. W pokoju wspólnym Gryffindoru dało się słyszeć rock and rollową muzykę płynącą ze starego radia, a to świetnie ilustruje młodzieńczy bunt i będącą motywem przewodnim szykującą się rebelię.

Słowa uznania, w wręcz owacje na stojąco należą się twórcom scenografii i kostiumów. Tworzenie scenografii nadzorował niezawodny i doskonale znany (pracował przy poprzednich częściach) Stuart Craig. Mimo iż za Jego największe osiągnięcie uważa się właśnie pracę przy "Potterze" to trzeba dodać iż to on odpowiada za scenografię do "Angielskiego Pacjenta" (gdzie tytułową rolę odtwarza sam Lord Voldemort, czyli Ralph Fiennes) czy chociażby "Tajemniczego Ogrodu" z Maggie Smith (Minerwa McGonagall) . Razem z Craigiem przy "Zakonie Feniksa" pracowali Mark Bartholomew, Alastair Bullock, Andrew Ackland - Snow, Andrea Coathupe i Candida Otton. Efekt tej współpracy był piorunujący! Większość lokacji była już nam znana więc warto skupić się głównie na tych nowych. Olbrzymi i efektowny plan Ministerstwa Magii inspirowany wiktoriańskimi willami i londyńskim metrem robi kolosalne wrażenie zwłaszcza, że widzimy na nim 300 statystów! Widząc go nie dziwi już okres 3 miesięcy, w którym to okresie plan powstawał. Świetnie wypada także gabinet Umbridge: obrzydliwie różowy, ze ścianami obwieszonymi talerzykami z namalowanymi obleśnymi kotami. Zadbano o KAŻDY szczegół, a najlepszym dowodem na to jest cena jaką zapłacono za wykonanie samego dywanu do gabinetu - 50 tysięcy funtów! Departament Tajemnic z Salą Przepowiedni i kamiennymi łukiem to klasa sam w sobie. To samo tyczy się Pokoju Życzeń - trzeba zobaczyć!

Zaprojektowanie kostiumów przypisuje się pani Jany Temine, która zajmowała się tym już przy "Czarze Ognia". Na swoim koncie ma także kostiumy do takich produkcji jak "Kopia Mistrza" czy "Ludzkie Dzieci", które wyreżyserował Alfonso Cuaron - człowiek odpowiadający za "Więźnia Azkabanu". W sferze kostiumów rewolucyjnych zmian nie zaznaliśmy, ale oczywiście brawa należą się za genialnie przygotowany ubiór profesor Umbridge - wełna, moher i róż...fuj! Olbrzymią i świetnie wykonaną pracę wykonał polski operator zatrudniony jako spec od oświetlenia przy "Zakonie Feniksa" - Sławomir Idziak. Polak może się pochwalić zdjęciami do takich obrazów jak "Król Artur", "Helikopter w Ogniu", "Gattaca Szok Przyszłości" oraz filmów Krzysztofa Kieślowskiego. Bez wahania zdjęcia to piątego "Pottera" można uznać za jedno z Jego największych dzieł. Idziak genialnie utrzymuje za pomocą odpowiedniego naświetlenia planów atmosferę mroku i spontanicznego buntu jaka jest myślą przewodnią filmu.
Tradycyjnie "Ojcem Dyrektorem", tj. producentem był David Heyman, który dzięki "Harry`emu Potterowi" zaistniał na podwórku X - Muzy (wcześniej dał się poznać jako producent horroru "Drapieżcy" (1999 rok), gdzie wcielił się także w postać Pana Janusa. Perfekcjonista w każdym calu i człowiek, który potrafi zebrać wszystko i wszystkich do "kupy".

Co się tyczy obsady aktorskiej: Jej stali członkowie, których widzieliśmy w czterech ostatnich filmach odtwarzają swoje postacie na tym samym, wysokim poziomie. Uwagę skupiali głównie aktorzy, którzy w "Zakonie Feniksa" zaliczyli swój potterowy debiut, na czele z Imeldą Staunton (Dolores Umbridge), Evanną Lynch (Luna Lovegood), Heleną Bonham Carter (Bellatriks Lestrange) i Natalią Teną (Nimfadora Tonks). Śmiało mogę stwierdzić, że kinowa debiutantka Evanna Lynch zdominował film choć wcale nie było Jej aż tak wiele. Ona po prostu była Luną! Błądzące, marzycielskie spojrzenie, eteryczny głos i lekko nieprzytomne, ale bardzo sympatyczne zachowanie. Sceny "sam na sam" z Harrym w Jej wychowaniu to absolutne mistrzostwo świata. Kolejną "wielką kobietą" "Zakonu Feniksa" jest Natalia Tena (Tonks), która mimo iż na ekranie jest rzadko, wręcz sporadycznie widoczna to "wyciska" ze swojej postaci wszystko co się da - te zawiadackie mrugnięcia (u Syriusza też można je zaobserwować)... Naprawdę bardzo trudno mi cokolwiek napisać o znanej z "Zakochanego Szekspira" czy "Niani" Imeldzie Staunton, bo przez cały seans czułem do niej jawną niechęć, ale jeśli wpisać to na rachunek tego, że w przypadku Jej postaci był to odruch prawidłowy to trzeba przyznać, że Jej aktorstwo to czysta finezja i uczta dla oczu kinomana i Potteromaniaka. Obleśna kokieteria w Jej wykonaniu plus różowe ciuszki (pojawił się też różowy moherowy beret!) dają idealną Dolores Umbridge. Co się tyczy Heleny Bonham Carter - czarna zmora jak się patrzy, Bellatriks żywcem wyjęta z książki - nic dodać nic ująć. Po za tym stara, dobra ekipa i ich naturalnie genialna gra. Ironiczny jak zawsze Rupert Grint, przerażający Ralph Fiennes, Gary Oldman, który mimo iż w filmie zalicza zgon to prezentuje bardzo wysoki poziom grając "czystego" i "cywilizowanego" Syriusza. Nic więcej dodawać nie trzeba. To co nie zostało powiedziane należy dopowiedzieć sobie samemu, przed srebrnym ekranem, w kinie.

Aby podsumowanie było dobre i efektowne chciałbym zacytować Lorda Voldemorta "Stracisz wszystko"...ale zwyczajnie nie mogę, bo to mijałoby się z prawdę - po obejrzeniu "Harry'ego i Zakonu Feniksa" nic nie stracisz, wyłącznie zyskasz... A co konkretnie? To zależy od tego, gdzie w Twoim sercu jest usytuowane pojęcie buntu i rebelii...




Nadesłane przez: Liondragon
Dodane: lipiec 27 2007 20:55:08