Polskie drużyny Quidditcha
Dodane przez Alanette Vieira Malfoy dnia 21 March 2009 09:52
Rzeczpospolita Polska nie słynie ze swojego poziomu Quidditcha, lecz paru dobrych graczy - jak na przykład Józef Wroński czy Władysław Zamojski - stało się cenionymi zawodnikami Ligi Światowej Quidditcha.

Poniżej prezentujemy wybrane polskie drużyny.

Walimłoty z Warszawy - drużyna istniejąca od czasu, gdy Warszawie przyznano tytuł stolicy Polski, założona z oczywistego powodu - stolica musi mieć reprezentację.
Szaty Walimłotów są żółto-czerwone i naszyte na nich są młoty.
Pierwotnie ekipa ta zwała się po prostu "Warszawiacy", lecz po pamiętnym meczu z Gołębiami z Garwolina w 1995 roku, gdy to czołowy ścigający warszawiaków, w amoku z powodu przegranej jego drużyny, podleciał na miotle do szukającego przeciwników i uderzył go zwykłym, mugolskim młotem w głowę - kibice przechrzcili drużynę, a nadmiernie nerwowy ścigający został zwolniony.

W polskiej ekstraklasie Walimłoty przeważnie są na szarym końcu, aczkolwiek nigdy jeszcze nie spadli do niższej ligi. Niektórzy szepczą, iż dzieje się tak z powodu korupcji w polskim Departamencie Gier i Zabaw Magicznych.

Pelikany z Puław - puławska reprezentacja istniejąca od 1775 roku, czyli praktycznie od czasu powstania małej osady rybackiej Puławy. Nazwa tej drużyny pochodzi od ptaków, które upodobały sobie pływanie po Wiśle w okolicach Puław i robiły to nadzwyczaj często w czasie pierwszych treningów puławskiego zespołu, odbywających się na polanie niedaleko Wisły. Potem, rzecz jasna, ekipa przeniosła się na stadion zabezpieczony specjalnymi zaklęciami antymugolskimi.
Puławianie zazwyczaj pokazują się w biało-żółto-niebiesko-czerwonych szatach z naszytymi pelikanami na piersiach.

Zespół długo walczył o pierwszą pozycję w ekstraklasie i godnie ją utrzymywał - w latach 2001-2006 Puchar Polskiej Ligi Quidditcha należał do niego. Obecnie radzi sobie ze zmiennym szczęściem, ale po wymianie szukającego z marnego Edwarda Raczka na Ewelinę Wiśniewską, widać coraz więcej pozytywnych zmian wyników meczy.

Gołębie z Garwolina - drużyna ta, istniejąca od 1887 roku, zasłynęła z rekordowej ilości przegranych meczów w lidze od 1996 roku.
Zawodników Gołębi można ujrzeć ubranych w żółte szaty przeplatane szarością naszytych na nie ptaków patronujących ekipie.
Ich słabe wyniki najprawdopodobniej biorą się stąd, że po wygranym meczu z Walimłotami z Warszawy w 1995 roku, ich szukający został zaatakowany przez gracza przeciwników, w następstwie czego trafił do Szpitala Św. Małgorzaty, gdzie przebywa po dziś dzień. Następcy na tym stanowisku wyraźnie sobie nie radzili, gdyż dotychczas było ich aż dwunastu. Obecnie za złapanie znicza w tej drużynie odpowiada Janina Woch. Czy uda się jej wydobyć Gołębie z szarego końca piątej ligi okręgowej i doprowadzić do zdobycia Pucharu Polskiej Ligi Quidditcha? Czas pokaże. Na razie nie zapowiada się na zmianę pozycji garwolinian w lidze, przynajmniej przez najbliższe pięć lat.

Żaby z Żelechowa - drużyna istniejąca od 1346 roku, znana jest szczególnie ze swojej nazwy i ubrań zawodników - naszywki z żabami na biało-czerwonych szatach robią wrażenie na wielu zagranicznych kibicach.
Pierwotnie drużyna ta, jak wiele innych w tym okresie, nosiła nazwę "Żelechowiaków", lecz anegdota głosi, iż ekipa została przemianowana wskutek incydentu w kuchni. Mianowicie - kucharka źle ugotowała zupę i wszyscy zawodnicy, jak jeden mąż, ruszyli do toalety z zielonymi twarzami. Tak oto narodziła się legenda żelechowskich Żab.

Żelechowiacy, gdy byli w ekstraklasie, nie radzili sobie najlepiej. Nic dziwnego - awansowali w 1653 poprzez walkower w meczu z Awangardzistami z Annopola i równie szybko, jak awansowali - spadli do drugiej ligi. Obecnie radzą sobie ze zmiennym szczęściem, ale nie zanosi się na to, żeby mieli spaść do jeszcze niższej ligi.

Chimery z Chorzowa - drużyna ta, będąca klasyką polskiego Quidditcha, jest najstarszą ekipą Quidditcha w Polsce - istnieje od 1287 roku. Na przestrzeni stuleci gruntowała się opinia o niej jako o jednej z najwybitniejszych w historii, ale dopiero od 1988 roku zaczęto na nią zwracać szerszą uwagę. W tymże roku poczyniono krok niewyobrażalny dla większości drużyn - wymieniono trzech ścigających, czyli prawie połowę drużyny. Jak się później okazało, ten jakże ryzykancki czyn był dobry w swoich skutkach - Brad Jolie, Adam Pitt i Alan Czajkowski stali się legendarną "Wielką Trójcą", a obecnie grają nawet w reprezentacji Polski.

Chorzowianie zwykli zwracać na siebie uwagę swoimi czarno-granatowymi szatami z naszytymi chimerami. Wiąże się z tym nawet pewna anegdotka, mówiąca o tym, że podczas meczu z najgorszym wrogiem tej drużyny - Żabami z Żelechowa - jeden z kibiców zaczarował chimery z naszywek tak, że groźnie warczały, gdy ktokolwiek się zbliżył do któregokolwiek z zawodników. Sędziowie próbowali ukarać drużynę, ale okazało się, że praktycznie nie ma przepisu na takowe zachowanie, wobec czego Chimery pierwszy, i jak dotąd jedyny raz w życiu, wygrały z Żelechowianami.

Dzięki nowym członkom drużyny, Chimery przez wiele sezonów utrzymywały się na podium Polskiej Ligi Quidditcha. Na razie nie zanosi się na pogorszenie tej sytuacji - dopóki ścigający nie stracą swojej formy.

Awangardziści z Annopola - najbarwniejsza drużyna w historii polskiego Quidditcha, która powstała w 1756 roku.
Awangardziści mieli to do siebie, że uwielbiali awangardowe ubrania, wskutek czego ich standardowym zestawem strojów były zielono-niebieskie szaty z czerwonymi naszywkami.
Zasłynęli również z tego, że ich ścigający ze złapania każdego kafla robili prawdziwy rytuał - taniec, wymachiwanie nogami i rękami w rytm muzyki oraz - co najważniejsze - udane obrony. To ściągało na ich stadion setki kibiców, którzy chcieli zobaczyć wszystko na własne oczy.

Aktualnie Annopolanie utrzymują się w trzeciej lidze, ale mają poważne ambicje i chcą powalczyć o Puchar Polskiej Ligi Quidditcha, jednocześnie utrzymując awangardę w ich meczach.

Szaleńcy ze Szczecina - założyciel tej drużyny - Eugeniusz Koparenko - nazwał zespół "Szczotki" na cześć swojej - wówczas jedynej - firmy produkującej szczotki różnorakiego rodzaju, i w zamian za możliwość utrzymywania takowej nazwy, zasponsorował zawodników najszybszymi miotłami owych czasów - Omnibusami 1681. Po śmierci Koparenki (1694 rok; sugeruje się, że został zamordowany przez obłąkanego fana Szczotek) ekipa zmieniła swoją nazwę na adekwatną do sugestii fanów - Szaleńcy.
Szczecinianie grają w czerwono-niebieskich szatach.

Obecnie okupują pierwsze miejsce w czwartej lidze i na poważnie myślą o awansie do trzeciej ligi. W tym celu został już zmieniony trener drużyny - przemęczonego swoim stanowiskiem Antoniego Korpysę zastąpił świeży, tryskający energią Robert Anemia. Jest to niewątpliwie największa zmiana w czwartej lidze, gdyż nowo powołany selekcjoner - znany między innymi z asystowania trenerowi Goblinów z Grodziska - od razu po przybyciu do Szczecina wziął się do pracy i wymienił prawie cały skład drużyny. Czy to przyniesie jakieś efekty? Zobaczymy już wkrótce.