Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Kłamstwa i tajemnice (Rozdział 2)

Dodane przez Yennefer dnia 24-12-2008 11:57
#6

Ok, kolejny rozdział. Mam nadzieję, że dobry. Tym razem miałam betę, a nawet dwie :D . Cee i Delirantka wykazały się odwagą i podjęły się sprawdzenia tego oto dzieła. W podziękowaniu za ciężką i męczącą pracę, dedykuję ten rozdział właśnie im. Tak jest dziewczyny, czujcie się zaszczycone! :D
Miłego czytania życzę i proszę o wytyczenie ewentualnych błędów. (Jeżeli w ogóle są :P) Miło by było gdybyście napisali coś o pomyśle ;)


ROZDZIAŁ II


- Nie, to nie możliwe... - powiedziała Kate.
Słyszała mruczenie Tiary: Tak, tak, zdecydowanie. Nie ma o czym mówić. A potem Slytherin!, jednak nadal nie mogła w to uwierzyć. Ona, szlama, miała być w Slytherinie, domu stworzonym dla sprytnych czarownic i czarodziejów czystej krwi? Szlama?, spytała. Oto kolejny argument świadczący o tym, że jesteś urodzoną Ślizgonką, odezwała się Tiara. Fakt, skąd mugolska dziewczyna znała tak obraźliwe dla czarodziejów słowo? Emma o nim nie wspominała... pewnie wstyd jej było je wypowiedzieć.
Kate ze smutkiem rozejrzała się po Wielkiej Sali. Dostrzegła zawiedzione miny Lily i Emmy oraz wypisaną na twarzy Snape'a... satysfakcję? Tak, właśnie tak. Ten wyrośnięty nietoperz ewidentnie cieszył się, że trafiła do jego domu. Widać po nim było, że się tego spodziewał.
Dziewczyna ocknęła się i zrezygnowana powędrowała do stołu Ślizgonów. Usiadła między dwoma drugoklasistami.
- Hej, mała, dlaczego jesteś taka przygnębiona? - zagadnął ją jeden z nich. Kate spojrzała na jego roześmianą twarz o pięknych, niebieskich oczach. - Nazywam się Peter Davis - dodał.
- Aha, super. Ja jestem Kate Black, od dziś Ślizgonka - wypowiedziała te słowa i poczuła nagły przypływ wściekłości.
Zauważyła, że nieopodal, przy stole Krukonów, siedziały dwie dziewczyny, które rozmawiały sobie po cichu, wskazując na nią palcami.
- To było jasne, spójrz na nią - blondwłosa Krukonka odezwała się tak głośno, że trudno było jej nie usłyszeć - Slytherin jest stworzony dla takich upiorzyc, jak ona.
Kate poczuła, jak coś się w niej gotuje. Chciała wstać, podejść do dziewczyny i... zaraz, po co wstawać? Bez żadnego namysłu chwyciła nóż, leżący przy jej talerzu, i rzuciła nim z zadziwiającą siłą. Ostry sztuciec leciał szybko w kierunku blondynki, która nie zdawała sobie z tego sprawy. W ostatniej chwili Kate zorientowała się, że rzuciła niebezpiecznym narzędziem w człowieka. W ułamku sekundy, wstała, wyciągnęła różdżkę i machnęła nią. Nóż zatrzymał się i opadł na ziemię. Przerażona własnym zachowaniem Ślizgonka usiadła. Nie obchodziło ją, jak udało jej się powstrzymać przedmiot. Teraz myślała tylko o tym, że gdyby się nie opamiętała, zabiłaby człowieka!
- To było coś! - zawołał Peter, patrząc na Kate z podziwem. Dziewczyna spostrzegła, że wszyscy Ślizgoni tak na nią spoglądają. Z jednej strony przerażało ją to. Dlaczego nie przeżywają tego tak, jak ona?! Ale z drugiej strony... Uśmiechnęła się. - Zobacz tylko, jak Snape się na ciebie gapi!
Snape? O nie! Widział, co zrobiła! Pewnie wyleci ze szkoły, jeszcze przed końcem Ceremonii Przydziału. Spojrzała na profesora i oczom nie wierzyła. Zobaczyła, jak kiwa głową z uznaniem. Poczuła się... dumna. Nie, to nie jest normalne, nie może się tak czuć! O mało co nie zabiła człowieka! Jednak nadal czuła chlubę. Czuła się ważna i niepokonana.
Profesor Dumbledore patrzył na nią z niepokojem. Najwyraźniej zauważył, że Kate już nie przejmuje się tym, co mogło się stać. Teraz siedziała spokojnie i wysłuchiwała pochwał Ślizgonów. O, tak... to jej się podobało.

Ceremonia Przydziału dobiegła końca. Lily trafiła do Gryffindoru, natomiast Emma do Ravenclavu. Do stołu Słytherinu również dosiadło się kilka osób. Pierwszą z nich była czarnowłosa dziewczyna o niebieskich oczach. Nazywała się Laura Gordon i zdawała się cieszyć z przydziału. Katherine też oswoiła się z tą myślą. Wkrótce obok niebieskookiej Laury zasiadły Sarah Middel i Eva Davis - siostra Petera.
- Witajcie - rozległ się głos dyrektora. - Zanim rozpoczniemy ucztę, pragnę wam przypomnieć o zasadach obowiązujących w Hogwarcie...
Bla, bla, bla... Urodzoną Ślizgonkę nie interesowały już żadne zasady. Nie nawidziła ich. Nie potrafiła przyjąć jasno określonych zasad. Chciała żyć z dnia na dzień, improwizując. Kochała ryzyko, dlatego również nie zamierzała stosować się do regulaminu. Postanowiła, że będzie robić, co i kiedy zechce. Jak kot... tak, właśnie jak kot - niezależne, chodzące własnymi ścieżkami stworzenie. To jest coś...
Kate zauważyła jak bardzo zmieniła się przez te dziesięć minut. Do niedawna była tylko zwykłą dziewczyną o głupich pomysłach, a teraz planowała naprawdę niebezpieczne rzeczy. Dobrze wiedziała, że mogą skończyć się nieszczęściem, czyjąś śmiercią i, co najgorsze, podniecało ją to. Ale teraz już się tego nie bała. Stała się niezależna i bardzo pewna siebie.
Chyba przy tych rozmyślaniach miała nieco nietrzeźwą minę, gdyż po raz drugi tego dnia zapytano ją, czy dobrze się czuje. Kate zorientowała się, że ucztę już rozpoczęto i zabrała się za jedzenie. Nawet nie wiedziała, że była aż tak głodna.

Zaraz po uczcie, powędrowała z resztą Ślizgonów do pokoju wspólnego Slytherinu. Wkroczyła do swego dormitorium i rozpakowała się. Pomieszczenie to musiała dzielić z dwiema dziewczynami z jej roku: Laurą Gordon i Evą Davis. Obydwie były czystej krwi czarodziejkami, ale nie przeszkadzało im towarzystwo mugolaczki. Były to bardzo sympatyczne osoby. Kate zaprzyjaźniła się z nimi z łatwością. Musiała przyznać, że myliła się co do Ślizgonów. Zerwała się z łóżka i powędrowała w kierunku drzwi.
- A dokąd to nasza upiorzyca się wybiera? - zapytała ze śmiechem Laura.
- Do miejsca przeklętego, jak łatwo można się domyślić - odpowiedziała tajemniczo Kate. - Do biblioteki, oczywiście.
- Ach, więc pospiesz się! Już późno. Słyszałaś, co mówił Dumbel. Wiesz, zasady...
- Zasady? Nie zaprzątaj sobie głowy takimi bzdurami - Kate uśmiechnęła się i opuściła dormitorium.
Przeszła przez pokój wspólny w taki sposób, że nie było osoby, która jej nie widziała. Wszyscy zaczęli szeptać i przypominać ten "zaszczytny" incydent z nożem. Kate słuchała dumnie, ale nie zatrzymywała się. Szła pewnym krokiem przed siebie. Wyszła, pozostawiając swych fanów samych i powędrowała w stronę biblioteki. Szła przez pięć minut, aż przypomniała sobie, że to jej pierwszy dzień w Hogwarcie i nie ma zielonego pojęcia, gdzie znajduje się to miejsce.
Nagle zza filara wyskoczył profesor Snape w długiej czarnej szacie, powiewającej niczym skrzydła nietoperza. Kate stała jak wryta i wpatrywała się w mężczyznę.
- Zamierzasz powiedzieć mi, co tu robisz? - zapytał Snape i spojrzał intensywnie na dziewczynę. Ta poczuła się dziwnie. Jakby zakręciło jej się w głowie. Przez moment miała wrażenie, że jej głowę zamieszkuje jeszcze ktoś.
- Ja... wybieram się do biblioteki. Chciałabym wypożyczyć coś i dowiedzieć się więcej o świecie czarodziejów... Tylko trochę się pogubiłam w tych korytarzach - zdołała powiedzieć, kiedy nagłe osłabienie ustąpiło. Oczy Snape'a błysnęły. Kate nie mogła odszyfrować, co to oznacza.
- Pogubiłaś się? - odpowiedział profesor. - To dziwne, bo biblioteka znajduje się tu, za następnym zakrętem - dziewczyna wyczuła, że Mistrz Eliksirów o coś ją podejrzewa, jednak ten zaraz dodał. - Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej o czarodziejach, musisz zaglądnąć do działu Ksiąg Zakazanych...
- Ale panie profesorze, ja... - Kate spostrzegła, że w dłoni profesora pojawiło się pióro. Snape chwycił go i wyczarował kartkę, na której coś nabazgrał.
- Proszę - podał jej kartkę. - Idź do pani Pince i daj jej to, a ona poda ci książkę, z której dowiesz się... wszystkiego.
Odwrócił się i poszedł dalej w nieznanym Kate kierunku. Dziewczyna stała w korytarzu z głupią miną i przyglądała się tytułowi książki, którą polecił jej Snape: "Czarna magia i jej działalność"...

***

- Błagam, jeszcze pięć minut... - wymruczała zaspana Kate, która zamiast spać, czytała całą noc książkę. I to nie byle jaką książkę, a księgę zła. Dowiadywała się tyle strasznych, a zarazem interesujących rzeczy, że nie było mowy o spaniu. Wiedziała już wszystko o czarnoksięskich zaklęciach i urokach. Obeznała się z tym, jak należy rzucić odpowiednią klątwę na denerwującego człowieka. Ósmy rozdział opowiadał o bezlitosnym czarnoksiężniku, który nie zawaha się przed niczym... o Lordzie Voldemorcie. Zaimponował Kate. Dokonał wielu odważnych i złych rzeczy. Bardzo złych...
- Nie ma pięciu minut! - wrzeszczała Laura na zmianę z Evą - Za chwilę mamy eliksiry z Gryfonami! Pierwsza lekcja w Hogwarcie! Wstawaj!
- Eliksiry?! - Kate otrzeźwiała nagle - Snape?!
- Tak, jest. Snape uczy eliksirów, a teraz wstawaj!
Laura zamierzała chyba wyciągnąć Kate siłą z łóżka, ale nie musiała, gdyż ta, sama zerwała się i w sekundzie ubrała. Schowała wielką, czarną księgę pod łóżko, zawiesiła ciężką torbę na ramieniu i popatrzyła na dziewczyny, które miały głupie miny.
- Ale ty masz tempo...
- Następnym razem przypomnij jej, że mamy mieć historię magii z przystojnym Binnsem. - powiedziała ze śmiechem Eva. - Ciekawe, czy się tak ucieszy.
Ślizgonki w pośpiechu opuściły dormitorium, a następnie Pokój Wspólny i popędziły do sali eliksirów, w której miała odbyć się lekcja. Udało im się dobiec przed czasem. Tuż przy wejściu do pomieszczenia, Kate spostrzegła rudą Gryfonkę i podeszła do niej.
- O, cześć - powiedziała Lily i wszyscy odwrócili się patrząc na nią.
- Hej, co tam? - Ślizgoni popatrzyli z zaskoczeniem na Kate. Laura i Eva podeszły do niej i zapytały: Co ty wyrabiasz?!, podczas gdy inni zmierzyli ją pełnym pogardy wzrokiem. Upiorzyca nie wiedziała, o co im chodzi, przecież przywitała się tylko z Lily... Ach, przywitała się Gryfonką... O to chodzi, przecież Kate należy do Slytherinu, a Ruda to Griffindoru. Nie mogą się przyjaźnić. Spojrzała na byłą koleżankę i skrzywiła się z odrazą. To bardziej spodobało się jej rówieśnikom. Wiedziała, że nie powinna tego robić, ale musiała. Odkąd dziewczyny zostały rozdzielone między dwa tak różne domy, ich przyjaźń nie mogła trwać.
Kate odwróciła się od Gryfonki i powędrowała z Evą oraz Laurą do klasy, gdzie czekał już Snape. Wszyscy zajęli swe miejsca i wypakowali książki, podczas gdy Mistrz Eliksirów siedział przyglądając się czarnowłosej Ślzizgonce, tak podobnej do... Nagle rozległ się huk. Dochodził on z korytarza tuż przy klasie. Snape wyszedł, by sprawdzić co się dzieje i po chwili przyprowadził jednego bardzo przystojnego Gryfona i Ślizgona... Petera Davisa.
- Dzięki twoim wybrykom, Black, Gryffindor traci piętnaście punktów - Black? Ten przystojniak ma takie samo nazwisko jak Kate... Cóż, jest dość popularne... Peter uśmiechnął się złośliwie, natomiast Gryfon zaczął się tłumaczyć:
- To nie moja wina, panie profesorze - powiedział przez zęby Black. - To Davis zaczął!
- Nie obchodzi mnie twoja zasmarkana wersja wydarzeń r11; zagrzmiał Snape. - Siadać! Obydwoje!
Black i Davis zmierzyli się wzrokiem i usiedli jak najdalej siebie. Profesor spostrzegł, że wszyscy już dotarli i rozpoczął lekcję. Były to zajęcia organizacyjne, więc nie trzeba było robić nic specjalnego. Należało tylko słuchać albo udawać, że się słucha, co ma do powiedzenia Snape. Gdy mężczyzna zakończył nudną jak flaki z olejem lekcję, wszyscy błyskawicznie się spakowali i wyszli. Jedynie Kate ociągała się. Zamierzała podejść do profesora Snaper17;a i... właśnie. I co? Podejdzie i zapyta ze słodkim uśmieszkiem: Dlaczego polecił mi pan czarnoksięską księgę zła?... Właściwie, dlaczego nie? Katherine podreptała do mężczyzny i język uwiązł jej w gardle. Nie miała pojęcia, co powiedzieć. Nie mogła wykrztusić z siebie nawet do widzenia, odwrócić się i odejść. Snape spojrzał na nią i uśmiechnął się. W tym momencie do sali wpadły Eva i Laura.
- Chodź wampirzyco, bo spóźnisz się na transmutację! - zawołała Laura, nie zwracając uwagi na Mistrza Eliksirów, który nadal wpatrywał się w Kate.
- Idę... - odpowiedziała dziewczyna, również nie odwracając wzroku od profesora. - Do widzenia, profesorze.
Odwróciła się i podążyła w stronę drzwi, przy których stały dziewczyny.
- Co ty tam robiłaś - zapytała Eva - Rozmawiałaś z nim? O czym?
- Nie... nie rozmawiałam. Tylko... ja tylko patrzyłam, a on się uśmiechał... - odpowiedziała nieprzytomnie Kate.
- Chora jakaś jesteś - powiedziała Laura. - na mózg!
- Coś w tym jest...

_______
Aha, wydaje mi się, że usunęłam już wszystkie r17, ale gdyby ktoś coś takiego zauważył, to proszę pisać, a poprawię.

Edytowane przez Yennefer dnia 24-12-2008 12:11