---

Absolunie i bezapelacyjnie najlepszym reżyserem był Columbus. To już nawet nie chodzi o to, że filmy są najbardziej zgodne z treścią książki, tylko chodzi o klimat, o więzi między postaciami. Jeśli chodzi o poziom mroczności, to trzeba zaznaczyć, że przecież kręcił akurat części, gdzie Harryy był jeszcze bardzo młody. Ale przecież filmy nie są ułagodzone, moim zdaniem. Bo na przykład myślę sobie, że zakapturzona postać, pijąca krew jednorożca w Zakazanym Lesie była dość mroczna, albo Voldi wyrastający z tyłu głowy Quirella. A pająki... matko, na samo wspomnienie mam ciary.
Dlatego sądzę, że gdyby Columbus nie zrezygnował z reżyserowania Pottera, to cała seria filmów byłaby zrobiona nie tylko z rozmachem, ale także byłby lepsze pod względem fabularnym. Myślę, że nie doświadczylibyśmy Hermiony wrzeszczącej na Harry'ego w Czarze ognia, a Dumbledore (Gambon) nie byłby aż taki narwany. Wydaje mi się, że byliby Dursleyowie w Księciu Półkrwi, ponieważ stanowią część historii, a odniosłam wrażenie, że Columbus stawiał na postaci i ich wzajemne relacje, z pewnością nie pozbyłby się Zgredka. I byłoby więcej Snape'a, bo jest ważny - z resztą jest go więcej w Komnacie Tajemnic, niż w Zakonie Feniksa.
Wielka szkoda, że nie chciał pociągnąć tego wszystkiego do końca.