Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Dragon Ball

Dodane przez Ballaczka dnia 26-12-2008 08:17
#2

O, Dragon Ball.

Kiedyś, kiedy jeszcze stacja RTL (tak ona się nazywała?) puszczała ocenzurowane odcinki, byłam wielką fanką. Co prawda dziecięciem wtedy byłam, a każdy fan wie, że anime jest dosyć brutalne, ale mimo wszystko pokochałam je i do teraz mam ogromny sentyment.
Tak się złożyło, że parę miesięcy temu znalazłam po ciekawej cenie całą serię Dragon Balla (1, Z + GT) oraz wszystkie kinówki. Kto by nie chciał sobie odświeżyć pamięci? Zakupiłam, na razie ilość odcinków mnie przeraża (razem jest ich ponad sześćset), ale na pewno kiedyś to sobie obejrzę.
O dziwo, pomimo mojej nad wyraz słabej pamięci pamiętam wszystkie ważniejsze momenty w anime. Z postaci uwielbiałam przede wszystkim Vegetę, jego arogancki i zarozumiały sposób bycia, pozornie całkowicie zimnego drania, który jednocześnie był przykładnym ojcem i mężem.
Najlepsza część? Zdecydowanie Dragon Ball Z, pierwszej bowiem nigdy nie oglądnęłam w całości, a w trzeciej, co tu dużo mówić, Vegeta miał minimalny udział, przynajmniej z początku. A ja nigdy nie lubiłam rodziny Songa.
Ulubiona saga to chyba saga androidzka, chociaż uwielbiałam też Boo.
Natomiast Freezer (tak się pisało...?) mnie przerażał, a ostatnio zaczął też nudzić. Za każdym razem, gdy siadam ponownie do DB z obietnicą, że tym razem obejrzę te 600 odcinków, odpadam gdzieś w trakcie sagi na Namek, którą praktycznie znam już na pamięć.
Z postaci nie lubiłam pierwszej formy Boo, Chi-Chi, młodego Son Gohana, a przede wszystkim takiego małego łysego pajaca, którego imię w zapisie fonetycznym wygląda tak: "krilan".
Uwielbiałam wspomnianego już Vegetę, poza tym Trunksa (niesamowicie przypadła mi do gustu ta część sagi, w której Vegeta gnębi Trunksa doskonale wiedząc, że ten jest jego synem. Lubiłam patrzeć, jak młody źle to znosi. To była saga androidów chyba). Z tych złych kibicowałam prawdopodobnie tylko C17 i C18.
Za to z całej rodziny głównego bohatera lubiłam chyba tylko Son Gotena, reszta była słodka i mdła aż do bólu. Son Goten też, ale przynajmniej przyjaźnił się z Trunksem.
A, i lubiłam jeszcze te coroczne turnieje walk. To były emocje... ;D

Kurde, rozpisałam się na temat anime którego nie widziałam od dobrych paru lat. Ale na pewno w bliskiej przyszłości sobie odświeżę. W końcu tyle wspomnień zostało : )

Co do nakręcania filmu na podstawie mangi - jestem sceptyczna. Wątpię, by miało to dużo wspólnego z pierwszą częścią, a i tak mnie aż tak bardzo nie kręci, by to zobaczyć, bo jak mówiłam Dragon Balla (1) nigdy nie lubiłam tak jak DB Z. Mimo wszystko do kina na pewno pójdę. Ale mam niejasne przeczucie, że wyjdę śmiejąc się jak opętana. Zresztą sam pomysł przerobienia tego na film... jak dla mnie żałosna próba zarobienia na fenomenie anime.

A, wiedziałam, że o czymś zapomnę - nie miał przypadkiem powstać Dragon Ball Alternative Future?

Edytowane przez Ballaczka dnia 26-12-2008 09:59