Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: WF - upragniona lekcja czy istny koszmar?

Dodane przez Lady Snape dnia 19-09-2008 17:59
#61

W-f zawsze mi się kojarzył z tresurą i starymi nauczycielkami w czerwonych dresach, które darły mi się nad uchem: "dalej, dalej, jak ty będziesz dzieci rodzić?!", zmuszały do różnych dziwnych pozycji i ogólnie wyżywały się na dziewczynach jak tylko mogły (tymczasem chłopcy, z uroczym panem wuefistą na każdych zajęciach grali sobie w piłkę nożną). Jeszcze jako dziecko dość lubiłam zajęcia wychowania fizycznego. "Podstawówkowy" w-f kojarzy mi się z grą w zbijaka, dwa ognie, z berkiem... Słowem świetlane lata beztroskich zabaw w czasie zajęć lekcyjnych *.* W gimnazjum miałam świetnego i mało wymagającego nauczyciela, dobre czasy skończyły się, gdy poszłam do LO. Trafiłam na wściekle rudą podstarzałą panią, która uważała, że z w-fu powinno się zdawać maturę, za punt honoru stawiała sobie zrobić z tych "zdechlaków" jako takich ludzi, kazała nosić białe koszulki, czarne spodenki i białe skarpetki (-.-) i nigdy nie zdementowała plotek, jakoby nosiła granaty w kieszeni (nawiasem mówiąc uczyła również przysposobienia obronnego). Nie muszę chyba dodawać, że nienawidziłam w-fu i że do tej pory mam uraz xD Na studiach nieco się polepszyło, głównie dlatego, że można sobie wybrać jedną dyscyplinę sportową, która nas interesuje i można mieć dowolny strój (byle był w miarę sportowy). Niestety nie są honorowane zwolnienia lekarskie, każdą nieobecność trzeba odrabiać, zaś dozwolonych nieobecności jest... zero. Jakoś przeżyłam ten rok na callaneticsie (oszukując w brzuszkach jak się da), wzięłam wpis do indeksu i mam nadzieję, że moja noga w Studium Wychowania Fizycznego i Sportu już nigdy więcej nie postanie. Generalnie nie lubię być do czegoś zmuszana, czasem mam ochotę na wysiłek fizyczny, ale lubię robić wszystko w swoim tempie. Nie cierpię gdy się mnie pogania, więc w-fu w szkole nie wspominam zbyt dobrze...

Edytowane przez Lady Snape dnia 19-09-2008 18:02