Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: WF - upragniona lekcja czy istny koszmar?

Dodane przez Cherry dnia 30-08-2008 16:43
#35

Nienawidzę w-fu.
Chyba niczego bardziej tak nie znoszę, jak tych godzin spędzanych w dusznej sali, pełnych katorgi i żenujących uwag kochanej w-fistki.
Problemy zaczynają się już w szatni.
Poprzednia klasa ubiera się jak najwolniej tylko może, my czekamy, a później nauczycielka wrzeszczy na nas, że nie potrafimy się przebrać przed dzwonkiem.
Ciekawe jak, skoro do szatni zostajemy wpuszczone dwie minuty przed lekcją?
Ale mniejsza z tym, pominę już te incydenty, te kłótnie o to, która klasa gdzie ma swoje wieszaki.
Pominę też tą pamiętną wymianę zdań między koleżanką z mojej klasy i dziewczyną z klasy starszej.
Wyzywały się od szmat, a powodem było oczywiście to, że nie wiadomo, kto gdzie ma się przebierać.
Ale w szczegóły nie będę się wdawać.
Wchodzimy na salę, zaczyna się rozgrzewka, a ja myślę tylko o tym, kiedy ta cała szopka się skończy.
Najgorsze są chyba gry zespołowe.
Oczywiście nikt mnie nie wybiera, więc to, w której drużynie się znajdę jest oczywiście dziełem przypadku.
I uwierzcie mi, nikt z tego przypadku nie jest zadowolony.
Kiedy wypuszczę piłkę z rąk, zaraz jakaś kąśliwa uwaga ze strony jednej z koleżanek- sportsmanek, w lepszej sytuacji tylko spojrzenia pełne... hm, nie wiem, jak to nazwać.
Jak to jest, że jeśli ktoś ma same dwóje z polskiego to raczej jest uważany za jeszcze lepszego, bo przynajmniej nie jest ,,kujonem'', a kiedy ktoś, tak jak ja, ma same dwóje z w-fu to jest brany za kogoś gorszego?
To jest normalnie chore.
Te wszystkie wymyślne ćwiczenia, których nie potrafię wykonać, stres, że znowu coś mi nie wyjdzie.
Przecież nie każdy ma talent do sportu!
Oceny powinny być przyznawane za to, jak się kto stara, a nie, jak co komu wychodzi.
To tak jakby na plastyce nauczycielka wymagała, żeby każdy malował jak Picasso.
Ale tak nie jest.
Gdyby jeszcze chociaż nauczycielka była ludzka, ale nie, wredna, nie widzi nic poza sportem i wyraźnie gnębi tych, którzy sobie nie radzą na jej przedmiocie, a faworyzuje tych, którzy są w nim dobrzy.
W podstawówce też narzekałam, ale w-fistka była o wiele lepsza od tej, którą mam teraz.
Wtedy tego nie zauważałam.

Według mnie w-f nie powinien być w szkole przedmiotem obowiązkowym, na pewno nie w takiej formie, jak jest teraz.
Mówicie, że trzeba się ruszać.
Prawda.
Ale każdy woli co innego.
Pływanie, jazda na rowerze, spacery.
Nie każdy lubi duży wysiłek fizyczny.

W zeszłym roku miałam zwolnienie z powodu częstych zachorowań na zapalenie płuc i oskrzeli.
Szkoła stała się o wiele lepsza, od kiedy nie musiałam uczestniczyć w zajęciach w-fu.
Mam nadzieję, że w tym roku znowu będę miała takie zwolnienie, lekarka powiedziała, że jak będę chciała to mam do niej przyjść we wrześniu i ona mi je napisze.
Dla mnie w-f to kompletna strata czasu, poza tym, po tych lekcjach prawie zawsze bolała mnie głowa.

Kiedyś lubiłam ten przedmiot, ale to było w pierwszej klasie podstawówki.
A przestałam, bo pewnego dnia pani kazała robić fikołki.
Byłam jedyną, która tego nie zrobiła.
Od tamtej pory nie znoszę tych lekcji.

W-fu nienawidzę i zdania nie zmienię.
Kropka.