Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: WF - upragniona lekcja czy istny koszmar?

Dodane przez Peepsyble dnia 13-11-2009 21:02
#126

W podstawówce można powiedzieć, że wf'u nie miałam. T.zn. miała, ale nie można było tego tak nazwać. Raz na ruski rok graliśmy tylko i wyłącznie w palanta, a resztą lekcji spędzaliśmy na "nic nie robieniu" czyli gadaliśmy leżąc na materacach, graliśmy w co chcieliśmy i skakaliśmy na skakankach.
W gimnazjum zaczął się koszmar. Wszystko przez pana Ef, który daje straszny wycisk. Nie cierpiałam tych lekcji, były okropne. Ciągle graliśmy tylko w siatkówkę, która mi obrzydła.
W drugiej klasie zmienili nam nauczyciela na panią Eł. Tu było nieco lepiej. Pani Eł jest fajna, bo udaje mi się ją przekupić bardzo często. Wmusza w nas gimnastykę, ale wystarczy jej wmówić, że już ping pong jest lepszy i już. Ale ona lubi unihokeja, więc dla mnie to raj. Często gramy, choć na małej salce. Tak więc, dzięki pani Eł polubiłam wf. Nie jest już dla mnie katorga, choć zdarza się, że mamy połączone lekcje z panem Ef. Daje się przeżyć, choć i tak nigdy się do niego nie przekonam.