Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Wspinaczka

Dodane przez Liondragon dnia 11-01-2009 17:43
#1

Bez względu na to czy dopiero stawiacie pierwsze kroki na sztucznych ścianach, czy może macie za sobą wspaniałe górskie czy "bigwallowe" przejścia - wypowiadajcie się w tym wątku na temat tego wspaniałego sportu, który dla ludzi go uprawiających jest sposobem na życie oraz nadrzędną pasją. Piszcie zarówno o swoich ulubionych rejonach wspinaczkowych, najważniejszych dla Was przejściach, o radości czerpanej ze wspinaczki, ale i o rzeczach typowo technicznych czy nawet związanych ze sprzętem. Zobaczmy ilu "łojantów" ukrywa się wśród użytkowników Hogsmeade, a nuż w przyszłości dane będzie nam się spotkać gdzieś w ścianie ;>

Dodane przez niewesolypagorek dnia 11-01-2009 17:52
#2

Podczas tych wakacji miałam okazję wspinać się po 10 metrowej sztucznej ściance wspinaczkowej. Bardzo mi się to podobało, pomimo tego, że moje ręce nie były w stanie podciągnąć do góry mojego ciężkiego tyłka :D Gdy już weszłam, przypominało mi się, że mam lęk wysokości i miałam dosyć spory problem z zejściem na dół. Mimo tego, chętnie korzystałam z każdej okazji wspinania się i za każdym razem docierałam na samą górę.

Gdy będę miała okazję chętnie spróbuję znowu się wspiąć... Mam nadzieję, że wyżej :P

Edytowane przez niewesolypagorek dnia 11-01-2009 17:53

Dodane przez Liondragon dnia 12-01-2009 17:39
#3

Gdy już weszłam, przypominało mi się, że mam lęk wysokości i miałam dosyć spory problem z zejściem na dół


Uuu, niefajna sprawa - lęki przestrzenne nie są pożądane przy wspinaczce z oczywistych powodów... No, ale przy zdeterminowaniu, silnej woli i aplauzie dla tego co się robi, można zawalczyć z wszelkimi fobiami ;> Jestem zdania, że jeśli łyknie się bakcyla wspinaczki, to żadne lęki przestrzenne nie będą straszne, bo z czasem po prostu trzeba będzie nie tyle je wyeliminować, co się do nich przyzwyczaić ;)

Bardzo mi się to podobało, pomimo tego, że moje ręce nie były w stanie podciągnąć do góry mojego ciężkiego tyłka


Jeśli ściana nie jest przewieszona, a pionowa lub połoga - ręce są ci potrzebne tylko (mniej lub bardziej - to zależy również od jakości chwytów i stopni) do utrzymywania równowagi, a nie ciągnięcia całego ciała. Wszyscy na początku wspinają się rękami (pamiętam swoje "zbułowane" łapska po pierwszych wspinach), ale sekret tkwi w tym by maksymalnie wykorzystać potencjał nóg, które do dźwigania naszego tyłka są odpowiednio przysposobione, więc to dla nich żadna nowość (w przeciwieństwie do biednych rąk...) ;>

Dodane przez Lady_Van_Tassel dnia 12-01-2009 17:58
#4

Zdecydownie pierwsze kroki :D
Ja się wspinałam po sztucznej ściance wspinaczkowej. Szczerze to chyba sama z siebie bym nie spróbowała ale mieliśmy to na w-fie. Ścianka może nie za wysoka (gdzieś tak 8-10m) ale musze przyznać, że z moim lękiem wysokości miałam stracha.
Później się okazało, że całkiem niepotrzebnie bo na ściance jest naprawde super :) Co do lęku wysokości to wystarczy mieć zaufanie do osoby asekurującej :D
Wspinaczka bardzo mi się spodobała.Troche później ręce bolą i nogi (mnie przez kilka dni "troche"bolały ale pewnie przez słabą kondycje) ale warto i rzeczywiście nie ma się czego bać :D Jest świetnie i myśle, że jak tylko będe miała okazje się powspinać to z niej skorzystam.
Co do takiej prawdziwej wpinaczki górskiej to raczej nie mam co się wypowiadać bo nigdy się nie wspinałam tak. Brak doświadczenia :D

Dodane przez Liondragon dnia 13-01-2009 17:40
#5

Ścianka może nie za wysoka (gdzieś tak 8-10m)


Wysokość ściany nie jest wyznacznikiem, którym trzeba się sugerować. Poza tym dziesięciometrowa ściana to nie jest wcale coś małego, bo mniej więcej takie maksymalne wymiary mają panele wspinaczkowe - sztuczne kolosy pokroju lubińskiego "Kielicha" to wyjątki... Poza nie wielkości są istotne, ale trudności - no, a przede wszystkim płynąca ze wspinaczki satysfakcja i radość ;>

Co do lęku wysokości to wystarczy mieć zaufanie do osoby asekurującej


Może nie tyle tyczy się to lęku wysokości, któremu nasz wspinaczkowy partner nic nie zaradzi, ale obawy przed nieprzewidzianym odpadnięciem od ściany, którego to zatrzymanie leży w gestii asekurującego ;> Ale poruszyłaś istotną kwestię - zaufanie do asekurującego to cholernie ważna sprawa, bo jakby nie patrzeć zaufanie pokrywa się z naszym komfortem psychicznym podczas "łojenia", a to jest rzecz istotna ;>

Troche później ręce bolą i nogi (mnie przez kilka dni "troche"bolały ale pewnie przez słabą kondycje)


Niekoniecznie była to wina Twojej kondycji. Dobrze jest jeżeli oprócz rozgrzewki przed wspinaniem, zaaplikujemy sobie rozgrzewkę po wspinaniu, na którą składałyby się głównie ćwiczenia rozciągające. Pomaga to w zminimalizowaniu efektów obecności w mięśniach kwasu mlekowego, który odpowiada za "zakwasy", czyli właśnie powód odczuwanego w następnych dniach bólu, zmęczenia mięśni ;>

Dodane przez niewesolypagorek dnia 13-01-2009 18:03
#6

ręce są ci potrzebne tylko (mniej lub bardziej - to zależy również od jakości chwytów i stopni)

le sekret tkwi w tym by maksymalnie wykorzystać potencjał nóg, które do dźwigania naszego tyłka są odpowiednio przysposobione,

Problem tkwił w tym, że te dzyngle do łapania były bardzo małe i ciężko było na takim stopę postawić tak, żeby się trzymała, a co dopiero podciągać się na nich... Te od rąk też nie były duże, więc podciągałam się głównie na palcach rąk, łamiąc sobie paznokcie [auu.. x D]

Szkoda, że w mojej okolicy, nie ma jakiegoś miejsca ze sztucznymi ściankami, bo bym sobie popróbowała i może czegoś się nauczyła. Eh, na takie naturalne się z pewnością nie nadaję... widziałam kiedyś gdy byłam w górach ludzi, którzy wspinali się po skałach ; o samo patrzenie mnie przerażało... :P


Dodane przez Liondragon dnia 14-01-2009 17:17
#7

Problem tkwił w tym, że te dzyngle do łapania były bardzo małe i ciężko było na takim stopę postawić tak, żeby się trzymała, a co dopiero podciągać się na nich...


Ale jeśli jest jakikolwiek stopień to trzeba go maksymalnie wykorzystać - możliwie jak największą powierzchnią buta, żeby możliwie jak najbardziej odciążyć ręce, ze wskazaniem na palce ;>

Eh, na takie naturalne się z pewnością nie nadaję... widziałam kiedyś gdy byłam w górach ludzi, którzy wspinali się po skałach


Wspinanie się w górach (taternictwo), a w skałach (wspinaczka skałkowa) to dwie różne bajki. W górach wspinasz się na wielowyciągowych drogach, których długości są często podawane w setkach metrów, natomiast drogi w skałkach zwykle nie przekraczają 20-30 metrów (mam na myśli te jednowyciągowe) ;>

Dodane przez niewesolypagorek dnia 14-01-2009 17:39
#8

Wspinanie się w górach (taternictwo), a w skałach (wspinaczka skałkowa) to dwie różne bajki.

Nie umiem opowiadać... hm... była sobie dosyć spora góra, nie? I się szło tam kilometrami, aż w końcu dochodziło się do miejsca gdzie była taka wysoka na hmm... 20-30m wystająca skała... I ja i Ci co byli ze mną weszli sobie na ten punkt widokowy, po ruszających się, metalowych schodach, a po drugiej stronie tej skały ludzie przymocowali liny i te inne dzyngle i się wspinali ;P

Dodane przez aparecjum dnia 12-07-2009 11:18
#9

Od jakiegoś czasu chodzę z kolegą na sztuczną ściankę ;) Za pierwszym razem - owszem - bałam się że nie wespne się na samą górę, że będzie siara, że coś mi się stanie. Ale kiedy byłam już zapięta to od razu miałam jakąś taką werwę! Sama się sobie dziwiłam, że tak szybko mi to poszło. Ta ścianka ma bodajże 15 m.
Teraz na ferie zimowe wyjeżdżam z kolegą, siostrą i szwagrem w Alpy.
Mam nadzieję, że będzie to udany wyjazd.

Dodane przez mniszek_pospolity dnia 02-11-2013 22:29
#10

Od ponad czterech lat nic, posucha jak nigdzie na forum prawie. Dwóch użytkowników wymieniło ze sobą po 2 posty, kolejnych dwóch napisało po poście i...Nastąpił przestój, bardzo długi przestój, który wydaje się nie mieć końca. Nie widać perspektyw na zmianę stanu rzeczy. Zamykam.