Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [P] Wasze wiersze

Dodane przez Tom_Riddle dnia 02-12-2010 18:41
#46

Mam nadzieję, że się spodoba...

Lustro

Przed zwierciadłem zdobionym patrzę w swoje oczy,
w których nicość i pustka łypią groźnym wzrokiem,
lustro duszy nie zdoła ani łzy wytoczyć,
tylko dławić się będzie gorzkiej prawdy sokiem.
I na włosy spoglądam, które jasność tracą,
skóra w marmur grobowy ciało przyobleka.
I przez myśl przemyka tylko proste: za co?!
Na odpowiedź jednakże próżno będę czekać...

Bóg zamysły swe skrywa przed ludzkim rozumem,
Los nie szczędzi nikomu swych chytrych zasadzek.
Jestem sam i otoczon wielkim ludzkim tłumem,
pośród myśli niepewnych, czy sobie poradzę?

W jakim celu nieść mamy to miłości brzemię?
Na co ludziom romanse, a potem zawody?
Pocałunki to w usta, w policzki i w ciemię...
To są tylko ulotne chwile i przygody!

I pamiętam, jak kiedyś, pod blaskiem księżyca,
siadłem z moją dziewczyną na pustej polanie,
by pięknej jej urody móc się tam zachwycać,
czują wzrastającą mą niemoc i poddanie...
I odniosłem rękę by ująć w dłoń jej włosy,
których zapach ogromne wzbudzał pożądanie,
czułem zapach igliwia i wilgotność rosy,
tam, na zwykłej, bezleśnej, srebrzystej polanie.

Gdzieś ozwały się wilki, gdzieś sowa zabrzmiała
I z lasu kanonady pobrzmiewają głośnie,
gdzieś z dala jakaś sójka gorzko zapłakała,
a na środku polany róża i dąb rośnie.

I żyją obok siebie jak dobrzy druhowie
Dąb różę osłania przed wichrem, spiekotą,
ona w zamian historię jakąś mu opowie,
kiedy nuda się w parę połączy ze słotą.

Moje oczy z jej wzrokiem wreszcie się spotkały
i ujrzałem bezdenny błękit morskiej toni,
lecz nie miałem pojęcia, że przez czas ten cały
słone krople to morze z żalem będzie ronić...
I zachłannie szukałem ust mojej kochanki,
niecierpliwie, lecz z wdziękiem, badałem jej ciało,
wspominając te wszystkie upojne poranki,
a wtedy jak i teraz ciągle było mało!

Wiatr zaszumiał w koronach pobliskich iglaków,
jakieś cienie przechodzą pomiędzy drzewami,
mały jeż się ukrywa w cieniu mrocznych krzaków,
rzeka drobna przy lesie mieni się iskrami.

Tak jak woda w tej rzece upływa nam życie,
szybkim nurtem popędza ku śmierci ramionom
i pogrążą się ludzie w spokojnym niebycie,
aż jak gwiazdy na niebie światłością zapłoną.

Lecz ona na pieszczoty me nie odpowiada
i milcząc patrzy w chmury nieba jesiennego;
po chwili zaś plecami na trawę upada
i mówi przestraszona: "Ja kocham innego..."
Szarpnąłem cudne włosy i dałem w policzek,
i prędko wstałem z ziemi, leża przeklętego!
Zerwawszy różę piękną, jąłem na nią krzyczeć
i dałem ją w prezencie, od ukochanego...

Dziś dąb samotnie stoi na środku polany.
Usycha i próchnieje ze smutku, tęsknoty,
bez pięknych historyjek, przez róże śpiewanych
i płacze z nim przyroda dżdżem i chłodem słoty.

A jego zwiędłe liście na kształt moich oczu
coraz w dół opadają, tracąc barwę swoją,
błądzą po bezgranicznym powietrza przezroczu
i czekają płomieni, co żal ich ukoją...

I znów przed lustrem stoję, to błądzę oczami,
to sięgam ręką w kieszeń, coś czuję ostrego
i wtedy, na polanie, gdyśmy byli sami
nie wiem, co mnie napadło i pytam: dlaczego?!!
Dziś z żalem to wspominam i myślę o Tobie,
jak mogłem Ciebie zganić za miłość prawdziwą!
Co ze mnie za człowiek i co ja tu robię!
I błagam z całej duszy: nie patrz na mnie krzywo!


Targany uczuciami i świadom swej winy
na wielkie i niemądre gotów byłem czyny.
Wyjąwszy ostrze noża strach lekki poczułem,
lecz jednym płynnym ruchem swe serce przekłułem...

Ostatnim rzutem oka spojrzałem w zwierciadło,
lecz ono z wielkim hukiem obok mnie upadło
i jeszcze kilka kółek wolno zatoczyło,
a potem całkowicie w mej krwi ubroczyło.

I wtedy grom świetlisty dąb stary powalił,
a huk usłyszeć można by nawet z oddali;
i strawił ogień liście, popiół wpadł do rzeki,
kiedy ja zamykałem martwe już powieki...