Dodane przez Fantazja dnia 03-02-2009 20:16
#41
A więc tak.
Na początku był flet. Bodajże w drugiej czy trzeciej klasie podstawówki wychowawczyni postanowiła nauczyć nas na nim grać. Oczywiście, większość dmuchała, dmuchała i nic z tego nie wychodziło. Mnie jednak po jakimś czasie coś wyszło i umiałam nawet zagrać dwie kolędy -
Lulajże, Jezuniu i
Gloria, in excelsis deo. Czy teraz umiem - nie wiem. Od kiedy skończyłam trzecią klasę, fletu w rękach (ustach?) nie miałam. ;P
Potem przyszedł czas na gitarę klasyczną. Mówiąc
potem, mam na myśli jakieś dwa-trzy lata później. Uczyłam się pod okiem siostry organistki, która wtedy prowadziła dla chętnych lekcje gry na tym instrumencie. Nawet dobrze mi szło, jednak gitarę miałam pożyczoną i po paru miesiącach musiałam ją niestety oddać.
Teraz najchętniej powróciłabym do gitary lub zaczęłabym naukę gry na skrzypcach (jak ja kocham ich dźwięk *.*), ale, niestety, nie mogę, ponieważ kiedyś (jakiś rok temu) odcięłam sobie kawałek palca wskazującego i teraz nie mam w nim pełnego czucia. Cóż, jak pech to pech. ;d