Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Wędrówki po górach

Dodane przez N dnia 23-01-2013 18:39
#53

Czymże byłby wyjazd w moje rodzinne strony bez "zaliczenia" jakiejś góry?
Niczym specjalnym.
Urodziłam się w Kowarach - miasteczku, które leży w Kotlinie Jeleniogórskiej. Moja prawie cała rodzina od strony mamy mieszka właśnie w okolicach Jeleniej Góry. Każde wakacje, czy ferie spędzam na tym górzystym terenie.
Karkonosze to góry stare i bardzo piękne. Śnieżkę zdobyłam już niezliczoną ilość razy, weszłam na nią chyba każdym możliwym szlakiem. Ostatnio chodzę jednym szlakiem, który dla mnie jest najwygodniejszy, najszybszy (żeby wejść na szczyt), a oprócz tego idąc nim można zobaczyć wiele ciekawych... rzeczy. Kiedyś uwielbiałam łazić po skałkach (Pielgrzymy, Kotki), ale teraz stawiam na schroniska. Znaczy, po prostu lubię je odwiedzać. Kupić sobie herbatę, wyciągnąć jagodziankę z plecaka, siąść na ławeczce i delektować się smakiem przy obserwowaniu tak pięknej i różnorodnej przyrody. Albo usiąść sobie na uroczej polance (żywcem wyjętej ze świata fantasy) tuż obok strumyka i wziąć łyk zimnej wody, oddychając czystym, górskim powietrzem. Pisząc to, aż zapragnęłam znów przemierzać karkonoskie szlaki.
Oczywiście na Karkonoszach nie skończyłam swojej przygody z górami. Góry Izerskie, Stołowe, Sowie... Wszystkie piękne, warte odwiedzenia. Niestety, w Tatrach jeszcze nie byłam. Po prostu mieszkam na dolnymśląsku i na razie chce dobrze poznać swoje "miejscowe" góry.
Pamiętam, że tylko raz nie byłam zachwycona wędrówką po górach, ponieważ na równi pod Śnieżką nagle niebo się zachmurzyło, naszła okropna mgła, a potem zaczęło padać. Widoczność max. do 3 metrów i do tego zimno jak cholera. Ani widoków pooglądać, ani jakiegoś postoju zrobić na otwartej przestrzeni. Cóż, trzeba było to przeczekać gdzieś w kosodrzewinie.
Cieszę się, że jestem obyta z górami i jeśli jestem na wyjeździe w górach, to wolę iść na pieszą wędrówkę, niż z laptopem na kolanach leżeć na leżaku, jak to niektórzy turyści robią.
Ach i zapomniałam dodać o tym cudownym bólu na następny dzień, kiedy nie można się z wyra zwlec. Wtedy to dopiero ma człowiek radochę! Serio! Ja tak mam. Kiedy czuję, że nogi odmawiają mi posłuszeństwa na następny dzień, wtedy wiem, że odwaliłam kawał dobrej roboty przemierzając te wszystkie szlaki. Ten ból to takie uczucie satysfakcji... Że znów się udało przejść wyznaczoną trasę i oczywiście dotrzeć do domu (po drodze wstępując do jakiegoś baru, wcześniej - na sok, teraz - na małe piwko:))

Edytowane przez N dnia 23-01-2013 18:44