Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Pierwsze wrażenia - gra

Dodane przez Severus Tobiasz Snape dnia 09-07-2009 17:43
#6

Przeszedłem w 6 godzin. 130 zł poszło... w piach? No tak prawie. Od początku.

Gra graficznie kuleje. 256 MB RAM i karta 64 MB w 2009 roku? To chyba jakieś żarty. Postacie niby dopracowane, ale patrząc na linie ust i mimikę twarzy można pomyśleć, że to jakiś żart. Na szczęście miejsca w czarodziejskim świecie przedstawiają się o wiele ładniej. Osobiście jestem pod wrażeniem tych wszystkich korytarzy - na boisko quidditcha czy z lochów do gabinetu Slughrona. Świetne są też Wielkie Schody, ale w porównaniu do ZF w ogóle się nie zmieniły.

Oprawa dźwiękowa to już zdecydowanie coś piękniejszego. Z zachwytem znalazłem tu tą piękną melodię towarzyszącą w menu HPiKT. Jest nastrojowa, nie narzuca się, acz jest zauważalna. Polski dubbing to też nie jest już dukanie z kartki tylko słychać w tym trochę więcej... emocji. Ogólnie najlepiej z całej gry przedstawia się właśnie dźwięk.

Jak się w nią gra? Ogólnie tak samo jak w ZF. Nie ma dużych zmian w kierowaniu postacią (tu właściwie - żadnej). Pozmieniali jedynie ruchy, jakie trzeba wykonać myszką, żeby Harry rzucił zaklęcie. Latanie na miotle jest bajecznie... nudne. Ze złapaniem znicza poradziłoby sobie dziecko z wadą wzroku. Kierowanie miotłą jest nużące, a przelatywanie przez gwiazdki - ograniczające. To ostatni quidditch, jakiego uraczyliśmy - mogliby się postarać. Cały czas marzy mi się połączenie rozgrywki z tą z KF i, tą z KT. Czyli - swoboda w lataniu z możliwością złapania znicza przez przeciwnika. Dodatkowo mogliby usunąć ten ślad znicza (opcjonalnie) - wtedy gracz poczułby się jakby naprawdę grał w quidditcha. Mogę pochwalić warzenie eliksirów. Najlepiej dopracowana minigierka, w której poczułem się jak czarodziej. Mieszanie i podgrzewanie kociołków, opary dymu, dodawanie odpowiednich składników w odpowiednich ilościach. To naprawdę coś. Pojedynkowanie się to właściwie powtórka z rozrywki, więc nie będę się nad nimi rozwodzić. Powiem jedynie, że Kluby Pojedynków przypadły do mojego gustu, szczególnie, że pokonać Mistrza Domu nie było łatwo (pomijając Hufflepuff). Znajdowanie tarcz i minitarcz to właściwie Punkty Odkrycia. Różnica w tym, że Punkty Odkrycia były nudne (osobiście nie wysłuchałem żadnego wywiadu), a tarcze hogwarckie dają nam różne możliwości. Zabrakło mi robienia misji dla portretów.

Fabularnie "Książę Półkrwi" (gra) nie zawiódł. Fabułę przeszedłem w kilka godzin. Jest prosta i ogranicza się jedynie do ciągłego pojedynkowania się (w co drugiej misji trzeba było walczyć z Crabbe'em i Goyle'em), warzenia eliksirów (lub ponczu) albo gry w quidditcha. Trudno mi coś o fabule więcej powiedzieć - same minigry, choć w sumie czego się spodziewać? A... załamałem się (nie wiem czy to dobre stwierdzenie), gdy zobaczyłem zakończenie. Jeśli takie będzie w filmie... to okaże się, że się nie myliłem. Yates rozwalił film jedną, acz najważniejszą sceną. Avady nie widać. Rozmowa ogranicza się do "Expelliarmusa" i "Tak, to ja rzuciłem urok na Katie Bell". Do tego na Wieże wchodzą Bellatriks i Greyback, zamiast kilku zamaskowanych śmierciożerców. Ja nie mówię, że ma być w filmie i grze dokładnie słowo w słowo rozmowa Dumbledore'a z Draco (w końcu to kilka stron). Ale tak chamsko to obciąć? Oby to była tylko MALUTKA cząstka tego, co ma być w filmie.

W sumie gra prezentuje się słabo. Mam tylko jedno do powiedzenia:

KOMNATA TAJEMNIC RLZ :D

Edytowane przez Severus Tobiasz Snape dnia 09-07-2009 17:49