Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Opinia o 6 filmie

Dodane przez Lady Snape dnia 26-07-2009 09:35
#31

Ja, w przeciwieństwie do Anguis uważam, że Rickman zagrał rewelacyjnie. Może jestem nieco zaślepiona, bo hmm...wielbię to będzie chyba odpowiednie słowo, a więc wielbię Alana i dodatkowo wielbię Snape'a, ale mnie nie brakowało emocji, a Snape prowadzący śmierciożerców przez zamek po dokonaniu zabójstwa wyglądał na prawdziwie wstrząśniętego człowieka, no i wcześniejsza scena, gdy pokazał Potterowi, żeby ten siedział cicho wysyłając mu tak błagalne, niemal ludzkie [jak na Snape'a i jego ograniczone możliwości odsłaniania przed innymi swych emocji] spojrzenie, choć w ogóle nie rozumiem, dlaczego Harry nie został przez Dumbledore'a potraktowany zaklęciem, by się nie wtrącał, no i ten niebieski kolor avady kedavry (?). Nie brakowało mi też pogrzebu Dumbledore'a, bo zapewne zrobiłoby się nieznośnie patetycznie. Bardzo zawiodła mnie natomiast scena z inferiusami, a raczej wygląd inferiusów. To miały być ożywione trupy w zamoczonych szatach, a nie obleczone skórą szkielety -.- Bardzo podobała mi się kreacja postaci Snape'a, Malfoy'a i Dumbledore'a, a powszechnie wychwalana Helena nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak oczekiwałam, może dlatego, że właśnie takiego jej zachowania się spodziewałam.

Tyle o finale. Teraz krótko o początku i środku: Harry flirtujący z kelnerką w kawiarni? Masakra xD Radcliffe jest niesamowicie niewyględnym kurduplem, niemal każda aktorka w szóstce jest od niego wyzsza [z Ginny włącznie], nie bardzo wyszła mu rola podrywacza, wyglada jak mały chłopiec, a uwaga Dumbla [powinieneś zacząć się golić] mnie rozłożyła na łopatki. Pozostałe wątki romansowe [McLaggen, Lavender] były naprawdę całkiem śmieszne i sympatyczne, chociaż trochę rozwleczone - nie powinni się na tym skupiać. Luna była okropna ;/ Dziewczyna dysponuje "luniastym" wyglądem, ale już nie zachowaniem, w filmie nie budzi mojej sympatii, jeśli jest zakręcona, to heyanegatywnie. Slughorn był świetny, Broadbent bardzo podobał mi się w tej roli, ale już młody Voldemort...hmm...niespecjalnie. Ogólnie te wątki miały być mhroczne, a wyszło jak zwykle ;P Scena, gdy Snape pochyla się nad Draco i leczy mu rany - zjawiskowa *,* Scena opętania Katie także bardzo dobra.

Teraz przejdźmy do minusów, było ich wiele, ale skupię się na tych najdotkliwszych dla mnie: tak więc, pierwszy z brzegu atak na Norę. To jedna z najgorszych scen w filmie! Nie wiem po co ją dodali, wwalona była do tej ekranizacji ot tak, żeby była, marny zapychacz, normalnie szlag mnie trafił jak to zobaczyłam. Helena standardowo biegała jak opętana wrzeszcząc "Zabiłam Syriusza Blacka". Po co?! Litości, po co?! Znamy to już z Zakonu, ja za odgrzewane kotlety bardzo dziękuję, zwłaszcza, jeśli pochodzą z kuchni yatesowej, a nie rowlingowej -.- Kolejną wielce nieudaną sceną jest ta, w której Ginny idzie z Harrym do Pokoju Życzeń, by schować podręcznik Księcia Severuska. Byłam najdelikatniej mówiąc zażenowana. Ogólnie większość scen z Ginny była mocno żenująca, a sama Bonnie dalej straszyła swą brzydotą [myślałam, że będzie lepiej]. I jeszcze jedna nieudana scena: gdy Ron leży w szpitalu po wypiciu trucizny a przy jego łóżku kłócą się przy nauczycielach Hermiona i Lavender ;/ Śmierciożercy także się nie popisali. stanowili efektowny wystrój wnętrza, trochę postali, trochę pobiegali, ale generalnie jakoś mhroczności im zabarkło. Początek był niezły, włącznie z porwaniem Ollivandera i rozwaleniem mostu, później było coraz gorzej - sługusy Voldzia, z Bellą na czele, przypominali raczej bandę rozwydrzonych uczniaków a nie poważnych i przerażających ludzi najpotężniejszego czarnoksiężnika naszego stulecia, ale przynajmniej ładnie się prezentowali, no i tłum robili, coby zbyt pusto nie było, bo jeszcze się widz gotów znudzić.

"Książę Półkrwi" wydał mi się ekranizacją bardzo pociętą i topornie posklejaną do przysłowiowej kupy, ot tak żeby tylko się nie rozleciała. Czułam się, jakbym oglądała nie tyle spójny film, o ciągłej fabule, ale jakiś zlepek różnych, szybko zmieniających się scen, niekiedy mocno do siebie niepasujących. Niby wszystko było ok, świetne zdjęcia, dobre efekty specjalne, ale już muzyka mocno kulała, nie było mocniejszych akcentów, brakło mi magii, harropotterowej atmosfery, która jest wyczuwalna w innych filmach. Co prawda tragicznie nie było, ale "Książę Półkrwi" to kolejna taka sobie ekranizacja, która swoje zarobi, choć do perfekcji jej daleko, a wiele rzeczy można było zrobić lepiej. No i powiało komerchą - o horkruksach było niewiele, wędrówek w głębiny myślodsiewni naliczyłam tylko dwie, za to miłosne przepychanki stanowiły główny wątek tego filmu, więc właściwie, nie wiadomo o czym on był. Jeśli wrócę jeszcze do "Księcia Półkrwi" to tylko po to, by pooglądać sceny z Rickmanem...

Dodam jeszcze, że "Książę Półkrwi" to moja ulubiona część harry'owych przygód, więc po seansie cierpiałam bardzo, ale teraz troszkę się już do tej ekranizacji zdystansowałam. Yates nie powinien kręcić "Insygniów". Z góry można przewidzieć, że kolejna zrobiona przez niego część będzie przeciętniakiem. Po co się starać, skoro i tak tłumy powędrują na ten film [włącznie ze mną, zapłacę za bilet, żeby na dużym ekranie zobaczyć śmierć Snape'a i się efektownie aczkolwiek dyskretnie popłakać w chusteczkę higieniczną]. Nie spodziewam się także żadnych strasznych scen. Wszak film ma zarabiać, więc najlepiej, żeby wpuszczono do kina wszystkie żądne tego dzieciaki. Moim zdaniem to właśnie dlatego w "Księciu" brak było mocniejszych akcentów, a inferiusów nie obdarzono makabrycznym wyglądem. Film miał być dozwolony od lat siedmiu, więcej biletów się sprzedało, starsi obeszli się smakiem [ale przecież wybaczą, nie takie rzeczy już wybaczali, a nawet jak nie wybaczą, to na siódemkę i tak pójdą], a "Książę" zrobi co do niego należy - przyniesie gigantyczne pieniądze. Szkoda słów...

P.S. Dziękuję za wysłuchanie. Już mi lepiej :)

Edytowane przez Lady Snape dnia 26-07-2009 10:12