Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Powstawanie zaklęć

Dodane przez mooll dnia 30-11-2009 09:09
#13

Mam dokładnie takie zdanie, jak Carmell. Dlaczego? Moją teorię ujęłam w swoim ff. I jest dokładnie taka:

Podstawą jest łacina [Jo mówiła o tym. Dodatkowo wspominała, że u niej w domu nie była bynajmniej językiem martwym].
W łacinie wiele rzeczy się odmienia. Co ja mówię: prawie wszystko! Wiem, bo się uczę i te odmiany dają w kość. Jak w j.polskim!
O tych zabiegach wie dobrze pani R. i stosuje je. Kiedy rzucasz zaklęcie niewybaczalne, wołasz: Crucio!. Ale ono się tak nie nazywa, prawda? Jego nazwa, to Cruciatus. Końcówka - us charakteryzuje nam rzeczowniki i przymiotniki rodzaju męskiego. Wiemy zatem, że zaklęcie jest tym Cruciatem. Dlaczego n-i-e Cruciatusem???
W języku polskim odmieniamy CAŁE słowa. W łacinie mamy tzw. tematy. Czyli trzony [btw. u nas też występują często]. W tym wypadku tematem jest Cruciat. A potem w zwykłej formie mamy: Cruciatus, Cruciata, Cruciatem itd przez przypadki...

Ta analogia skłania nas do myślenie, że to łacina jest głównym językiem magii. Zresztą bardzo pasuje. Dawno "umarła". A skoro nikt żywy się nią nie posługuje, nie można sobie zrobić krzywdy wypowiadając jakieś słowa.

No, a kolejną sprawą jest ruch różdżki. Chyba też istotny. Wiele razy w książce pojawia się tekst, w którym ktoś kładzie nacisk na odpowiedni ruch.

al_kaida napisał/a:
Zresztą, cała magia polega na uwierzeniu, że przy pomocy patyka można coś wyczarować. W pierwszej Harry sam przyznał, że "wymachiwanie różdżką i mamrotanie paru śmiesznych słów to dziecinna zabawa w porównaniu z tym, czego ich uczono".

Al_kaidzie wydawało się, że rzeczywiście trzeba było mieć ogromną siłę woli, by jakiś tam kijczypatyk, mógł pomagać w czarach.

Wszyscy wiemy, jak w naszym świecie działa magia. Nie powiemy nawet, że ogóle działa. Ale jeśli już na Hogs zakładamy jakiś temat, który zakłada - bądź co bądź - fikcję, to nie możemy nagle urealniać magii. Tak sądzę.
Bo w świecie czarodziei te patyki, to nie jakieś tam zerwane na chybił-trafił a do tego jakieś tam piórko/pazur itp zwierzątka. A potem po prostu każdy sobie wybiera, co ciekawszy. Już z pierwszego temu wiemy, że różdżki same sobie wybierał właścicieli. Czyli same z siebie miały moc.

A co do tego, co Harry na ten temat powiedział, to przecież w tym momencie nie różnił się prawie od mugola, pamiętajmy. Dla niego, to był kosmos i jedna wielka paranoja, nie mówiąc o śmieszności, którą musiał wywoływać widok krzyczących w dziwnym języku ludzi i wyma****ących kijkami. Też bym tak zareagowała. Ale potem wszystko się inaczej potoczyło. Wiemy, jak. ;)