Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Nut- i stała się jasność 2/?

Dodane przez wetin dnia 30-08-2008 15:20
#4

Ekhem, ekhem. Chcialabym jeszcze coś powiedzieć.
Veronic Riddle kochanie, to nie błąd :)
Mój ff nie będzie obfitował w czarnomagiczne przygody, to historia dziewczynki w Hogwarcie, zwykła, nudna historia, bez znanych bohaterów. Tyle.

Rozdział 2
Pokój, kuchnia i kot.
Tego ranka Alba obudziła się dość wcześnie. Gdy tylko zapaliła świecę stojącą na szafce, ubrała się i rozsunęła kotary podeszła do łóżka Evanny i szturchnęła ją. Ta szybko podniosła się na kolana, mruknęła "tso est isiai dziaek e?" i opadła spowrotem na poduszki. Alba musiała potrząsać nią jeszcze przez pół minuty, zanim powiedziała "No dobra, już wstaję!" i powoli zsunęła się z łóżka.
-Dlaczego obudziłaś mnie tak wcześnie? Reszta jeszcze śpi.- zapytała Evi zapalając świecę i zasuwając kotary.
-A co, miałam tu tak sama siedzieć?- rzuciła Alba.
-No nie- odburknął glos zza kotar. -Przynajmniej napewno zdążymy na śniadanie...
Po chwili obie dziewczyny zeszły po krótkich schodkach do pokoju wspólnego, a następnie udały się do Wielkiej Sali. Stoły były jeszcze prawie puste, więc przy swoim spotkały tylko grupkę siódmoklasistów, w tym Davida.
-Cześć- powiedział gdy usiadły i wzięły po 4 tosty-Ładny dzień, prawda?
-Eeee, chyba tak.- odpowiedziała Alba- A co się tak cieszysz?
-Ja się cieszę? Ja się martwię. Pewnie już dziś trzeba będzię pójść do Pokoju Życzeń odrabiać prace dom...
-Gdzie trzeba będzie pójść?- zapytała Evi.
-Do Pokoju Życzeń, jest w korytarzu na siódmym piętrze, w ścianie naprzeciw gobelinu z Barnabaszem Bzikiem i trollami. Ta ściana jest pusta, ale wystarczy przejść trzy razy wzdłuż niej myśląc o tym, co się chce w Pokoju znaleźć. No i jak tak pochodzisz to pojawiają się drzwi.
-Ale super! Spełnia życzenia!
-No, ale nie wszystkie. To znaczy nie pojawia się jedzenie, bo to wyjątek od prawa Grampa, Gumpa czy jakoś tak. Trzeba przynieść z kuchni, jak się robi imprezę.
-To tak można?- spytała Alba
-Jasne! W kuchni pracują skrzaty, one dadzą ci wszystko, o co poprosisz. Możesz powiedzieć, że chcesz 10 piętrowy tort ślubny, a one zaraz ci go niosą na tacy.- rzekł David -Jest w korytarzu obok tego do lochów. Na końcu wisi obraz z misą pełną owoców. Wystarczy połaskotać gruszkę, a ona zamieni się w klamkę.
-Dzięki! -krzyknęły dziewczyny, uśmiechnęły się do siebie i zajęły się swoimi tostami.
-Napewno tam zajrzymy.- powiedziała do Davida Alba -Chyba jeszcze dzisiaj... Co nie, Evi?
-Echeś. O, co to?
Koło stołu przeszła McGonagall rozdając im kartki. Alba przyjrzała się swojej.
-To plany lekcji! O nie, pierwsza transmutacja...-jęknęła Alba.
-A potem zaklęcia. To może być fajne.- dodała Evi.
Po śniadaniu dziewczyny pobiegły do dormitorium po torby i natychmiast udały się pod klasę transmutacjii. Gdy już cała klasa była na miejscu, pojawiła się profesor McGonagall i otworzyła drzwi. Alba poszła za Evanną do ławki w środkowym rzędzie. Wyjęły książki i zajęły się lekcją.

Po godzinie transmutacji oraz godzinie zaklęć zamiast zejść z resztą uczniów na obiad wspięły się po schodach na siódme piętro. Gdy znalazły wreście korytarz z gobelinem przedstwawiającym Barnabasza Bzika próbującego uczyć trolle tańca stanęły obok niego patrząc na pustą ścianę.
-I co? Kto pierwszy?- spytała Evi.
-Ja.-odpowiedziała Alba.
Podeszła bliżej do ściany, zamknęła oczy i ruszyła wzdłuż niej intensywnie myśląc 'potrzebne mi jest miejsce, w którym mogę odpocząć". Kiedy po raz trzeci zawróciła przy wazie wysokości człowieka usłyszała zduszony okrzyk Evanny. Otworzyła oczy i zobaczyła ciemne, błyszczące drzwi. Podeszła do nich, nacisnęła na klamkę i pchnęła. Zobaczyła pokój- i to niebyle jaki. Na ścianach była błękitna tapeta a przy kominku w którym palił się ogień stała biała kanapa, dwa białe fotele i niewielki stoliczek przykryty koronkową serwetą. Evi po raz drugi wydała zduszony okrzyk.
-Czego ty sobie zażyczyłaś?- wyszeptała idąc wprost na fotel - Bo to jest cudowne!
Alba zamknęła drzwi i wyciągnęła się na kanapie.
-Chciałam miejsce do odpoczynku. Ale przydałyby się poduszki...
W tym momencie na fotelach i kanapie pojawiły się białe, jedwabne poduszki.
-Super! Myślę, że do kuchni pójdziemy po kolacji, co nie? Ale teraz choćmy proszę na obiad, bo jestem strasznie głodna...
Z ciężkim sercem opuściła wraz z Evanną ciepły, przytulny pokoik.

Dziewczyny po zjedzonym w pośpiechu obiedzie przeżyły jeszcze jedną godzinę zaklęć po czym udały się na zielarstwo wraz z Krukonami. Po wyjściu z cieplarni pobiegły do szkoły i szybko zjadły kolację.
Kiedy wyszły z Wielkiej Sali iskręciły do drzwi po lewej stronie schodów. Korytarz obwieszony był wesołymi obrazami przedstawiającymi martwą naturę. Na końcu wisiał obraz ze srebrną misą z owocami. Alba połaskotała wielką gruszkę, która zachichotała, zaczęła się zwijać i skręcać, aż w końcu zamieniła się w zieloną klamkę. Nacisnęła ją, pociągnęła do siebie i weszła do kuchni, która miała rozmiary Wielkie Sali, znajdującej się nad nimi. Stały tam długie stoły dokładnie pod ich odpowiednikami na górze, ściany były poobwieszane srebrnymi patelniami, garnkami i rondlami a koło nich krzątały się skrzaty domowe, każdy ubrany w serwetkę obiadową z godłem Hogwartu udrapowaną jak togę. Za Albą weszła Evi.
-Łał, robi wrażenie, co nie?- spytała Alba idąc w głąb kuchni i siadając przy stoliczku obok kamiennej kuchni.
-Jasne. Zawsze się zastanawiałam jak wysyłają żarcie na górę.- odpowiedziała Evi i usiadła obok niej-Oczywiście przed pójściem do szkoły, zresztą teraz też...No, wiesz o co mi chodzi.
-Mogę prosić o herbatkę orzechową?- zagadnęła Alba przechodzącego obok skrzata..
-Oczywiście!- zapiszczał skrzat i już dreptały ku niej dwa skrzaty niosące tacę z filiżanką i dzbanuszkiem. Postawiły ją na stoliczku.
-Ja poproszę zwykłą.-powiedziała Evi do skrzatów. Odeszły szybko i zaraz wróciły z drugą tacą.
-Jeszcze czekoladowe ciasteczka. - dodała Alba. Po chwili wrócił jeden skrzat niosąc talerzyk ze sporą kupką piegusków.
-Orzechowa herbatka?- spytała Evi.
-Pewnie, jest bardzo dobra. Powinnaś spróbować. - odpowiedziała Alba.
-Wiesz, z ciebie to jest orzeszek.
-Domyślam się.
-Naprawdę?
-Nie.
-To super.
Dziewczyny zajęły się swoimi herbatami i podzieliły się ciasteczkami. Gdy wszystko zjadły i wypiły, Evi zapytała:
-Chyba nie ma co tu siedzieć, nie? Chodź Nut, spadamy stąd.
Obie wstały i wymaszerowały z kuchni, biorąc na drogę od skrzatów po pare ciasteczek. W sali wejściowej skręciły na korytarz wiodący do lochów. Gdy znalazły się już w Pokoju Wspólnym odrazu podbiegła do nich Irina.
-Widziałyście?! Ktoś zdemolował dormitorium!- krzyknęła przestraszona.
Zaprowadziła je po schodkach do sypialni dziewczyn. Wszystkie kufry były poprzewracane, ich zawartość rozrzucona a kotary poszarpane. Stały tam już bliźniaczki i Lyana.
-Oł maj gat...-jęknęła Nut.
-To chyba mój kot... - oświadczyła Carmen podnosząc z podłogi długi, czarny włos - Czy któraś z was ma szczura?
-Ja! Ale... -zaczęła Lyana. Zanurkowała pod swoje łóżko i po chwili pojawiła się spowrotem trzymając pustą klatkę. Drzwiczki były otwarte.
-On był taki młody!- krzyknęła a głos jej się załamał -Dostałam go od rodziców z okazji przyjęcia do Hogwartu...
W tym momencie rzuciła się na łóżko i zasunęła poszarpane kotary.
-My z nią zostaniemy...-szepnęła Carmen wskazując na Irinę -Wy idźcie...
Nut wraz z Evi wyszła z dormitorium i usiadła na krześle. Po chwili dołączyła do nich Carola. Zaczęły opowiadać jej o Pokoju Życzeń i kuchni. Gdy zaczęły dyskutować o sposobach wykorzystania Pokoju na szczycie krótkich schodków pojawiła się Irina.
-Już jest lepiej, możecie wejść ale nie przeszkadzajcie jej, dobrze by było, gdyby zasnęła...
Dziewczyny weszły do sypialni. Kotary były już naprawione, ale kufry nadal rozwalone. Nut postawiła swój jak trzeba oraz zaczęła zbierać i układać swoje rzeczy. Pod łóżkiem znalazła kawałek szczurzego ogonka.