Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [Z] Wspomnienia małej Bellatriks

Dodane przez BBL dnia 26-08-2008 15:33
#1

Wspomnienia małej Bellatriks
"Siedziałam na wielkim, złotym tronie, a przede mną było mnóstwo czarodzieji.Wszyscy składali mi ukłony, a ja uśmiechając się łaskawie pozwalałam całować moje stopy.Byłam władcą wszystkiego, byłam największą potęga, nie było takiego, który by mnie się nie bał.Z dumą patrzyłam jak moje biedne siostrzyczki proszą mnie o przebaczenie...ale nie, ja unoszę różdzkę, wypowiadam jedno słowo, rozbłyska oślepiające, zielone światło i już leżą wszystkie martwe na ziemi...Tam z boku stoją moi rodzice, co z tego, że czystej krwi...Zabijam ich z łatwością, a później śmieję się histerycznie, wszyscy patrzą na mnie z lękiem, bo boją się, że z nimi może stać się to samo.Nikt nie będzie mi rozkazywał, nikt nigdy nie będzie..."
-BELLA, ŚNIADANIE!ILE RAZY MAM CIĘ WOŁAĆ!
Obudziłam się z bijącym sercem.Po krótkiej chwili dezorientacji, poczułam silną złość.Takie piękny sen.A moja głupia matka obudziła mnie.Nienawidzę jej, pomyślałam.Kiedy będę dorosła to ONA będzie musiała się mnie słuchać.Ha!Zobaczymy, co wtedy powie.Przepełniała mnie złość.Rozejrzałam się po pkokoju.Był urządzony w moim stylu.Jedyne, co można dobrego powiedzieć o Druelli Black to to, że jest czystej krwi.Obok łóżka wisiał mój ulubiony dodatek:Herb Blacków z mottem Toujours Pur.Po cichu ubrałam się i poszłam do kuchni.
Przy stole siedziała już moja cała rodzina:mama Druella, tata Cygnus i dwie siostry:Andromeda i Narcyza.Matka powiedziała:
-Bella, jutro jedziemy kupić ci książki.Mam nadzieje, że nie zgubiłaś listy?
-Nie-odburknęła.
-To dobrze.Cygnusie, pojedziesz z nami?
-Oczywiście-powiedział ojciec.Mam nadzieję, że Pokątna jest już całkowicie bez szlam.Kiedy ja pojechałem tam robić zakupy, jakaś mętna szumowina chciała mi sprzedać szaty.
-Mamo, ja też chcę jechać!Mamo!-zapiszczały moje siostry.
-Naturalnie, że pojedziecie-odparła mama.
-SŁUCHAM?!One nigdzie nie jadą-krzyknęłam.
-Nie będziesz nami rządziła!-zagrzmiał tata.
-A właśnie że będę!Odczepcie się ode mnie, raz na zawsze!
W tym momencie wybiegłam z kuchni.
-BELLATRIKS!
Byłam już na dworzu.Całe szczęście.Jak oni śmią tak na mnie wrzeszczeć.
Postanowiłam iść na spacer.Gdy szłam, rozmyślając o tym, że już niedługo pójdę do Hogwartu, na jedynej ławce w pobliżu zobaczyłam chłopca, na oko starszego ode mnie o kilka lat.Miał w ręku różdżkę.Szybko do niego podbiegłam.Gdy mnie zobaczył, spróbował ukryć różdżkę, ale spadła mu na trawę.Byłam szybsza i podniosłam ją pierwsza.
-Jesteś czarodziejem?-szepnełam.
-Nie...no co ty...oddaj mi róż...ee...to znaczy ten patyk...-zaczął się wykręcać.
-Ja też jestem czarownicą-powiedziałam.
-Naprawdę?
-Tak.Ale dopiero w tym roku idę do Hogwartu.
-Ja idę do trzeciej klasy.
-Chyba wiesz, że poza szkołą nie można czarować, co?-zapytałam się.
-Wiem, ja tylko ją oglądałem.Tak wogóle to jestem Rick.
-A ja Bellatriks.Mów mi Bella.
-Nie wiedziałem, że jestem czarodziejem przed pójściem do Hogwartu.Moi rodzice są mugolami.
-SŁUCHAM?!JESTEŚ SZLAMĄ?
-Kim?-zdziwił się.
Uniosłam różdzkę i pomyślałam, że chciałabym zadać ból temu nędznikowi.Ku mojemu zdziwieniu nagle zaczął zwijać się z bólu.A ja upuściłam różdżkę i uciekłam.


Wspomnienia małej Bellatriks cz.2
Biegłam bardzo szybko, chciałam znaleźć się jak najdalej od tego chłopca.Szlama, pomyślałam ze złością.Nie czułam tylko złości.Najbardziej czułam zachwyt.Nad sobą.Muszę być wielką czarownicą, skoro udało mi się rzucić klątwę w rodzaju Crucatiusa przed pójściem do Hogwartu.Tak jak myślałam.Będe kiedyś potęgą.Ale czułam też strach.Przecież nie umiem panować nad swoją mocą.A jeśli następnym razem zrobię krzywdę sobie?Rozmyślając nie zauważyłam, że przegapiłam swój dom.Zawróciłam się i pobiegłam pod drzwi.Gdy zapukałam usłyszałam ciche przekleństwa i drzwi otworzyły się z hukiem.
-Co ty sobie myślisz, dziewczyno?!Uciekasz, robisz sceny...Marsz do pokoju!-tak przywitał mnie mój kochany tatuś.Rzuciłam mu pełne złości spojrzenie i trzasnęłam drzwiami od swojego pokoju.
W sumie to dobrze, że jestem sama.Dobrze, że ojciec nie walnął mnie jakimś urokiem, co zdarzało mu się gdy namieszałam.Nie kochałam go, jak dotąd jeszcze nikogo nie kochałam.Mógłby zniknąć z mojego życia.Poradziła bym sobie bez niego.Pomyślałam o tym, że już jutro jadę na Pokątną i trochę się rozweseliłam.Zawsze chciałam tam pojechać.Ogólnie pojechać w jakieś miejsce nasycone magią.Ale ja siedziałam tylko w domu, raz byłam w Ministerstwie Magii.To piękne miejsce, ale na pewno nie chciałabym tam pracować.Chcę być najważniejsza.Nawet stanowisko Ministra by mi nie odpowiadało.Ale gdy już zrobię zakupy za cztery dni jadę do Hogwartu...Pokątna to nic w porównaiu z Hogwartem.Jestem pewna, że trafię do Slytherinu.Cała moja rodzina tam była.Moje siostry pewnie też tam trafią.Chociaż Andromeda chyba lubi mugoli.Gdy raz weszłam do jej pokoju, czytała jakieś mugolskie czasopismo.Oczywiście szybko je schowała, ale zdązyłam zobaczyć tytuł:Cztery Kąty.A poza tym zawsze jak obrzucaliśmy szlamy i mugolów wyzwiskami, nie włączała się do dyskusji.To rzeczywiście dziwne, pomyślałam.Ale mam swoje, ważniejsze problemy.
-Obiad!-zawołała wszystkich mama.
Niechętnie poszłam do kuchni.Na stole był już postawiony talerz z zupą.Gdy jadłam, przysłuchiwałam się rozmowie rodziców.
-Niedługo przyjdzie Borgin, aby dać nową propozycję za tą bransoletkę ze zaklętego złota.Ta z tą klątwą.
-Ach tak, dobrze, że mi przypomniałaś.Mam nadzieję, że da za nią dużo pieniądzy.
-Powiedział, że nie znajdziemy lepszej propozycji.
-Stary, dobry Borgin...Za dużo gada, a za mało robi.
-Przecież nie musimy mu jej sprzedawać.Jak da za niską cenę, to powiemy mu do widzenia i po sprawie.
-Borgin przyjdzie?-zapytałam się
-Tak, chyba słyszysz.
Lubiałam Borgina.Był właścicielem sklepu Borgin i Burkes na ulicy Śmiertelnego Nokturnu.Gdy przychodził opowiadał mi o różnych czarnoksięskich przedmiotach.
Zdazwonił dzwonek.
-To pewnie on, Cyziu idź otworzyć.
-Nie mogę, jeszcze nie zjadłam!
-To ty idź Bella.
Poszłam więc otworzyć.Przed drzwiami stał wysoki, przystojny brunet.Miał ok.19 lat.
-Czy zastałem państwa Black?-zapytał się.Mówił cicho i głos miał spokojny.
-Tak...To znaczy...Tato!
Tata przyszedł szybko.Gdy zobaczył młodzieńca, wyjął różdżkę i zapytał:
-Kim jesteś?
-Przysłał mnie pan Borgin.W sprawie tej bransoletki.
-A dlaczego Borgin sam nie przyszedł?
-Borgin jest teraz bardzo zajęty.Mogę wejść?
-Proszę-odburknął mój ojciec.
Wszedł do przedpokoju, a później do salonu.Gdy dobijali targu, ja uważnie mu się przyglądałam.W końcu tata sprzedał tą bransoletkę i on wyszedł bez słowa pożegnania.
Przez resztę dnia cały czas rozmyślałam o tym tajemniczym młodzieńcu.

Wspomnienia małej Bellatriks cz.3
Rano obudziłam się pełna sił i wypoczęta.Prawie zapomniałam już o tym młodzieńcze, który przyszedł do nas wczoraj..Ubrałam się i poszłam zjeść śniadanie.
-Belluś, szybko jedz, bo zaraz mamy jechać na Pokątną-powiedziała mama.
-Och...Zupełnie zapomniałam!Ale może wreszcie przestałabyś mówić do mnie Belluś, co?-powiedziałam ze złością.
-Do ciebie to nawet odezwać się nie można...
-Przestań już zanudzać.-powiedziałam wyniośle.
-A ty przestań się tak do mnie odzywać.-zaperzyła się matka.Kim ja dla ciebie jestem?
-Nikim-odburknęłam.
-No właśnie, Belluś.
-CZY JA CI NIE MÓWIŁAM, ŻEBYŚ PRZESTAŁA DO MNIE MÓWIĆ BELLUŚ?!
--ZAMKNIJ SIĘ I NIE WRZESZCZ NA MATKĘ!
-Mam was wszystkich dosyć!Zejdźcie mi z drogi, zniknijcie z mojego życia!-krzyknęłam, wybuchając płaczem.Pobiegłam do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami.
Znowu mnie zdenerwowali.Czy oni zawsze będą mnie traktowali jak małą dziewczynkę??Bella jest ok, ale Belluś?Czy oni nie rozumieją, że ja nie chcę już być głupią smarkulą?Jestem bardziej dorosła niż im się wydaje, pomyślałam ze złością.Na szczęście w Hogwarcie odpocznę od nich wszystkich.Od Andromedy i Narcyzy też.Właśnie gdy o nich pomyślałam otworzyły się drzwi od moje go pokoju.
-Bella?-w drzwiach stała Andromeda.Była najmłodsza z nas i miała czarne włosy tak jak ja.Narcyza była blondynką.
-Czego chcesz?Czemu wchodzisz do mojego pokoju bez zapytania?
-Przepraszam.-powiedziała wystraszona.Chciałam ci tylko powiedzieć, że już będziemy się teleportować.
Westchnęłam.Wstałam z łóżka i poszłam za Dromedą.
W salonie stali już moi rodzice i Narcyza.
-Gotowi do teleportacji łacznej?-zapytał tata.
Kiwneliśmy głową, że tak.Złapałam mamę za rękę i po chwili tortury wylądowałyśmy na ulicy Pokątnej.
Była to ulica pełna różnych sklepów z magicznymi przedmiotami.Najbliższy szyld głosił Madame Malkin-Szaty na wszystkie okazje!, nieco dalej było Centrum Handlowe Eyelopa.Najpierw poszliśmy po szaty.
Madame Malkin okazała się być grubszą, wytwornie ubraną panią.Nie lubiałam takich pań.Wyrafinowane.Gdy weszliśmy powiedziała:
-Witam wszystkich!Dla której to dziewczynki dopasować szatę?-gdy to mówiła patrzyła na Narcyzę, która była najładniejsza z nas.
-Dla mnie-powiedziałam.
-Ojojoj...-jej wyraz twarzy zmienił się całkowicie.Urodą nie grzeszysz, moje dziecko.
Chciałam powiedzieć, że pani też nie, ale ugryzłam się w język.Posłałam jej tylko pełne nienawiści spojrzenie.
Gdy w końcu kupiłam szaty, poszliśmy do księgarni Esy i Floresy.Po kupieniu wszystkich ksiązek, wag, teleskopów i innych rzeczy potrzebnych do Hogwartu, udaliśmy się do Ollivandera.
Ollivander był niskim mężczyzną ok. czterdziestoletnim.Zaczęliśmy próbować różne różdżki.Niestety, żadna nie pasowała.W końcu powiedział:
-Proszę spróbować tą.Orzech i włókno smoczego serca.Dwanaście i trzy czwarte cala.Sztywna.
Wzięłam ją do ręki i poczułam dziwne gorąco w palcach.Okazało się, że to ta.Zapłaciliśmy za różdzkę, i teleportowaliśmy się do domu.

Istnieje funkcja "edytuj", albo możesz dodawać w jednym temacie ;f ///Guardian

Edytowane przez Alae dnia 27-02-2009 21:14