Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Tonks i Lupin

Dodane przez Fulanita dnia 16-01-2011 20:01
#40

Ja uważam, że owy związek miałby dużą szansę na przetrwanie. On - poważny, doświadczony przez życie wilkołak. Ona - szalona, młoda aurorka, do tego metamorfomag. Czytając Zakon Feniksa wyobrażałam sobie jak to by było, gdyby stworzyli parę. Od początku lubiłam Tonks i jeśli już miałaby być sparowana to nie wyobrażałam jej sobie z innym facetem. Tylko z Remusem. Nie wiem czemu, po prostu tak. Byłam mile zaskoczona, że w szóstej części wyszedł na jaw ich romans i cieszyłam się jak głupia, gdy podczas pogrzebu Dumbledore'a trzymali się za ręce. Niby taki drobny gest, a jednak przy rozwiniętej wyobraźni ile można było się doszukać w nim uczuć.. Podobał mi się ich związek, bo nie afiszowali nim się tak bardzo. Czytając rozdział w którym Lupin chciał zostawić Tonks, by ruszyć z trójką przyjaciół na poszukiwanie horkruksów, wkurzyłam się. Niektórzy mogliby uznać, że już jej nie kochał. Że uczucie się wypaliło. Wręcz przeciwnie! Swoim zachowaniem pokazał, że zależy mu na Tonks. Nie chciał robić z niej wyrzutka społeczeństwa, bo jak wiadomo Ministerstwo Magii nie popierało związków z wilkołakami. A Tonks, młoda aurorka, która mogła mieć przed sobą całkiem niezłą karierę, związała się z nim i na dodatek zaszła w ciążę. Lupin odczuwał wyrzuty sumienia, że przez niego dziewczyna może mieć zmarnowane życie. Co do ciąży - przeraził się. Pierwszym odruchem była ucieczka od odpowiedzialności, a więc postąpił tak jak postąpiłaby większa część mężczyzn (bez obrazy dla mniejszości). Sądzę, że po kłótni na Grimmauld Place jeszcze przez pewien okres nie pokazywał się Tonks na oczy, bo było mu wstyd i bał się reakcji swojej małżonki na jego powrót. A awanturę mógł mieć niezłą. :P To tylko moje przypuszczenia!
Kiedy zaczęła się Bitwa o Hogwart, nie przypuszczałam, że tak się to skończy.. Sądziłam, że zginie Ron albo Hermiona. Harry nie mógł zginąć, bo cała seria straciłaby sens. Kiedy Tonks pojawiła się w Pokoju Życzeń, poczułam się nieswojo. Choć na początku byłam oburzona. Zostawiła synka z Andromedą, żeby włączyć się do walki! Jaka matka by tak postąpiła? Po dogłębnym przemyśleniu uznałam, że sama też bym tak zrobiła. Była to ostatnia okazja na to, by stworzyć dla swojego dziecka bezpieczny świat. Do tego nie wiedziała co z Remusem - osobą, którą tak kochała. W tym momencie widać, że uczucie Nimfadory do Lupina nie było chwilowym zauroczeniem młodej kobiety, a miłością. Czytając fragment gdzie Harry widzi ich martwe ciała.. rozryczałam się. Byli tak piękną parą. Tragicznie romantyczną, inaczej tego ująć nie mogę. Gdyby spotkali się wcześniej mogliby się sobą dłużej nacieszyć. Gdyby Ministerstwo szybciej podjęło jakieś odpowiednie kroki, gdyby Harry szybciej stanął twarzą w twarz z Voldemortem.. gdybanie. Szkoda, że Rowling tak, a nie inaczej zakończyła siódmy tom. Choć prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie jak dalej miałyby potoczyć się losy tej dwójki. Motyw szczęśliwej rodzinki byłby delikatnie mówiąc oklepany. Tak samo nie wyobrażam sobie, by miała przeżyć np. tylko Tonks. Dla mnie stanowili jedną całość, jedno nie mogło żyć bez drugiego i na odwrót. Szkoda, że ich związek powstał w mrocznych czasach, ale z drugiej strony zasmakowali odrobiny szczęścia. Grunt, że Teddy dorastał w bezpiecznym świecie. Tego na pewno chcieliby oboje. Jak dla mnie Remus i Tonks są niczym James i Lily. I oni oddali życie, by ich syn mógł być bezpieczny.

Remus & Tonks 4 ever! ;D