Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Huncwoci

Dodane przez Karen dnia 03-07-2013 19:07
#205

Chyba tak jak większość moich poprzedników lubię trzech na czterech Huncwotów.
Remus - zdecydowanie mózg, kręgosłup moralny całej paczki. Chociaż nie zawsze, a raczej prawie w ogóle nie potrafił utrzymać chłopców w ryzach, nawet jako prefekt, to był najsympatyczniejszy. To pewnie on zaczarował Mapę Huncwotów, wszakże wiemy, że był bardzo oczytanym i utalentowanym czarodziejem. Jaka szkoda, że w jedną noc został sam ze swoim "problemem". Stracił ludzi, którym najbardziej ufał, swoich przyjaciół.
Syriusz - myślę, że był w pewnym sensie fundamentem tej grupy. Któż nie chciałby kumplować się z największym buntownikiem Hogwartu? Mogę się założyć, że to on i James wymyślali wszystkie ich żarty, które prowadziły ich potem do problemów. Bardzo cenię jego oddanie.
James- chyba najbardziej kontrowersyjny przypadek. Ja jednak od razu zaznaczam, że Jamesa Pottera uwielbiam Tak, w wieku piętnastu lat był typem, którego wysłałabym na inną planetę. Był dupkiem, nie przeczę. Ale potrafił zrobić wszystko dla ludzi, których kochał. Pod swój dach przyjął Syriusza, gdy ten został wyrzucony ze swojego domu. Został animagiem, bo chciał pomóc [przyjacielowi w przeżywaniu jego "futerkowego problemu". I zmienił się. Dojrzał. Walczył dla dobra i bezpieczeństwa społeczeństwa czarodziejów, kiedy inni chowali się lub dołączali do organizacji mordującej ludzi. Przykro mi, że zginął, lecz zdecydowanie zginął z honorem, kiedy bez rożdżkipostawił się najpotężniejszemu czarnoksiężnikowi, jakiego nosiła Ziemia.
Peter- wszyscy wiemy, co zrobił Peter. Zachował się jak tchórz, wydając swoich przyjaciół Voldemortowi i przyłączając się do Śmierciożerców. Jednak nie sądzę, aby Syriusz, James i Remus przyjaźniliby się z nim bez powodu. Glizdogon zdecydowanie miał coś w sobie, co przekonało pozostałych Huncwotów. Może zabrzmieć to dziwnie, ale to właśnie z jego powodu chciałabym, aby Rowling pokazała chociaż moment poznania się Huncwotów. Chciałabym dowiedzieć się, jaki był ten słaby człowiek, zanim zdradził ludzi, którzy mu ufali, co nim kierowało, jakie były jego jasne strony.
Zanim skończę, chciałabym poruszyć jedną sprawę.
Rozumiem, że można nie lubić Jamesa. Ale mówienie, że Severus Snape był od niego lepszym człowiekiem jest dla mnie niezrozumiałe. James znęcał się nad Snapem, prawdopodobnie dlatego, bo chciał zaimponować Lily. W tym czasie Snape trenował się w czarnej magii i dołączał do Śmierciożerców - ludzi, którzy mordowali mugolaków i mugoli. Kogoś takiego jak Lily, którą niby kochał (obsesyjnie, ale jednak miłość to miłość). Poświęcił nawet przyjaźń z nią dla czarnej magii. Wybrał. Kiedy James dorósł i dojrzał, a potem walczył z Voldemortem, Snape pogrążał się, służył Voldemortowi. Jedynie śmierć jego ukochanej, którą on sam spowodował, sprawiła, że obudził się z letargu. Zrozumiał, co zrobił źle, przeszedł na jasną stronę. Ale w odróżnieniu od Jamesa nie dorósł. Tak jak Syriusz na zawsze pozostał na etapie pierwszej wojny czarodziejów. Znęcał się nad Harrym, nad jeszcze dzieckiem, tylko dlatego, bo ten przypominał swego ojca. Znęcał się nad innymi dziećmi, tak jak Hermiona i Neville. Czemu? Nie umiem na to odpowiedzieć.
Zarówno Snape i Potter w swoim życiu zbłądzili. Różnica polegała jednak na tym, który z nich dorósł, wyrósł na mężczyznę, a który na zawsze pozostał chłopcem. Nie lubię Jamesa Pottera do czasów jego siódmego roku. Severusa Snape nie lubię od czasów jego piątego roku.