Dodane przez Shemya dnia 14-09-2008 21:22
#17
Evanescence to zespół, który kocham i kochać będę, bo choć rzadziej go słucham i nie czuję, aż tak ich muzyki, jak kiedyś, to mam do nich cholerny sentyment. Dzięki Evanescence dostrzegłam, co w muzyce jest najważniejsze, zupełnie inaczej na nią spojrzałam... Ev-ce przyczyniło się wręcz do przełomu w moim życiu. Do tego dzięki nim poznałam kogoś, bez kogo teraz nie wyobrażam sobie życia. ^^
Jeśli chodzi o to, odkąd Evanescence znam, to wcale nie jest to długo. Wiem, że na pewno było to jakoś na początku 2007 roku, przy okazji wydania przez Korna
MTV Unplugged, na którym Amy Lee zaśpiewała gościnnie w utworze
Freak On A Leash. Jej głos po prostu mnie urzekł, zaciekawiłam się nią, poznałam Ev-ce i zakochałam się.
Słuchałam ich całymi dniami, od razu kupiłam oryginalne płyty (bez
Origin - nigdzie już nie ma, bo było wydane tylko ileś tam tysięcy egzemplarzy i
Anywhere But Home - koncertówki), plakat, a Amy wydawała mi się wspaniała, piękna, blablabla.
Potem mi przeszło. Nadal ich i ją lubiłam, ale nie aż tak.
Aktualnie znów zaczynam Evanescence często słuchać. Liczę na koncert w Polsce, w 2010 roku i dobrą, w stylu
Fallen, nową płytę, bo takową zapowiedzieli.
Właśnie. Moja ulubiona płyta to
Fallen.
Ulubionych piosenek nie potrafię wymienić.
Hah, przez tego posta muszę sobie Ev-ce puścić. ^^
Edytowane przez Shemya dnia 02-02-2010 18:03