Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Koncerty

Dodane przez Ballaczka dnia 10-06-2010 08:04
#14

Jeśli mowa o koncertach, na które poszłam z własnej, nieprzymuszonej woli i na które byłam w stanie wydać setki złotych, to tylko dwa, oba Marilyna Mansona. Oba z trasy The High End of Low, nad czym głęboko ubolewam, gdyż prawdopodobnie była to najgorsza trasa w jego karierze. Co prawda po odejściu Ramireza żadna nie była już niepowtarzalna, ale nawet przedramatyzowana Eat Me Drink Me czy absurdalna Groteska były lepsze od chały, którą przedstawił w Brnie.

Cóż, oba koncerty wspominam miło, chociaż prawdopodobnie nie powinnam. Kompletny brak przygotowania, wokal tragiczny (po dwudziestu latach picia i ćpania głos już zdecydowanie nie ten), do tego w Brnie doszło upojenie alkoholowe. Widok pijanego Mansona, który zatacza się na scenie, nie mogąc przypomnieć sobie słów piosenek potrafi zdruzgotać. Do tego publiczność wrosła w ziemię, większość wyglądała, jakby znalazła się tam przez kompletny przypadek, postanawiając wstąpić na Velodrom przechodząc obok. Generalnie bawili się tylko Polacy, do czasu gdy zdezorientowani zachowaniem Mansona sami bez słowa gapili się w scenę.

Z perspektywy czasu patrzę na to inaczej, przynajmniej było zabawnie.

W Warszawie było w porządku, publiczność wynagradzała wszelkie niedomagania artysty, który zresztą widząc nasz entuzjazm sam dał z siebie wszystko. Szkoda tylko, że występ odbywał się w Stodole, miejscu kompletnie nienadającym się dla światowej gwiazdy, o czym może świadczyć fakt, że bilety wyprzedano już po dwóch tygodniach. Manson zdecydowanie spuścił z formy, ale fanów w Polsce nadal ma.

Generalnie oprócz licznych niedogodzeń, z którymi wiąże się każdy koncert (ośmio-dziesięcio godzinne czekanie w kolejce, tłum, zmęczenie, nieraz okropne warunki organizacyjne) uwielbiam tę atmosferę i pewno jeszcze niejeden raz się na koncert wybiorę. Mansona z pewnością, chociaż nie spodziewam się wiele po przyszłej trasie, skoro nawet zeszłoroczna nie dawała rady, do tego w tym roku planowałam zobaczyć jeszcze KoRna, Papa Roach, Guano Apes, Slipknota i Rammsteina.

Byłam jeszcze na rzeszy pomniejszych koncertów, na które zaciągnęli mnie znajomi. Wspominać miło wspominam, ale raczej przez samą atmosferę niż sympatię do wykonawców. Nie pamiętam nawet wszystkich, wśród nich na pewno byli Peja, Verba, Łzy, Pajujo. Do tego dochodzą jeszcze supporty z dwóch koncertów Mansona, X-Left To Die i Esoterica, w tym tygodniu zaś wyciągają mnie na Grupę Operacyjną ;x