Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Profil klasy w szkole średniej

Dodane przez Asik dnia 25-11-2011 21:22
#70

Taki apel do młodszych

Patrząc z perspektywy wam coś powiem - szkoda, że w naszej kochanej Polsce nie ma czegoś takiego jak konsultacje zawodowe przed wyborem szkoły po-gimnazjalnej. Naprawdę by to się przydało. Smutne jest też to, że najwięcej życiowych decyzji podejmujemy wtedy gdy nie potrafimy ich podejmować i jesteśmy młodzi.

Punkt pierwszy. Dla mnie TOTALNYM idiotyzmem jest ten dziki pęd na licea. Dawniej jak ktoś się nie chciał uczyć to szedł do zawodówki i miał zawód. Teraz każdego (za przeproszeniem) matoła rodzice zmuszają do chodzenia do LO. Kończy taki leser liceum i co? Nie ma zawodu i ląduje na bezrobociu lub w najlepszym wypadku zdaje maturę i próbuje studiować. Ja się pytam: po co? Marnowanie lat. Potem chcąc pracować musi zrobić kursy lub studium. Nieco lepiej z technikum ale tam też trzeba zdać egzamin zawodowy, który ma część teoretyczną,(która dla niektórych jest nie do przebrnięcia). Jeśli nie macie zamiaru studiować - naprawdę odpuście sobie. Piekarze, fryzjerki, cukiernicy, hydraulicy i stolarze naprawdę nie narzekają na brak pracy, a z tytułem mistrzowskim zarabiają zdecydowanie powyżej średniej krajowej.

Punkt drugi - wybór klasy. Warto zapoznać się z poszczególnymi profilami pod kątem matury. Tak, matury i to nie jest za wcześnie. W końcu LO ma was przygotować nie do zawodu, tylko do odstania się na studia. <Zaznaczam, że moja wypowiedź w tym miejscu będzie mocno stronnicza>O ile z biol-chemu dostaniecie się na fizykę, to potem będzie wam ciężko ogarnąć cały materiał ze względu ma braki w rozszerzonej matematyce. Wszystko to się układa w pewne bloki. Po prostu niewiedza działa na waszą niekorzyść. Klasy humanistyczne... hmmm mieszane mam odczucia. Nie wiem czy perfekcyjna znajomość wszystkich lektur i większości dat jest pożądana w późniejszym życiu. Nie znajduje zastosowana tego. Brutalnie mówiąc: dość inteligentne koleżanki z równoległych klas pracują teraz na kasach w supermarketach, w sklepach lub siedzą w Anglii. Marnują się. Do tego nie potrzebne były im studia. Po prostu przedmioty ścisłe na dzień dzisiejszy stanowią lepszy punkt startowy. Ja chodziłam do biol-chemu z rozszerzonymi dodatkowo godzinami z: fizyki, polskiego, historii i ...nie narzekam (wiem dziwna klasa ale poszłam tam bo mieli najwięcej godzin rozszerzonych z wszystkich przedmiotów). Gdybym miała wybierać drugi raz klasę poszłabym do mat-fizu. Teraz robię teraz magisterkę na architekturze i urbanistyce i nic mi nie zginęło z tego co miałam. Chemię budowlaną miałam szybko z głowy, ekologia z miejsca zdana bez żadnego uczenia się. Nieco problemów przy mechanice i konstrukcjach, ale nadrabiałam wiedzą z historii powszechnej.
Jeszcze wtrącę: NIE MUSICIE iść do tej samej klasy co wasza przyjaciółka. Naprawdę nie ma to sensu skoro was to nie interesuje. Przyjaźń możecie kontynuować dalej bez takich wyrzeczeń.

Trzeci aspekt: szkoły wyższe nie prowadzą monitoringu absolwentów. Stąd wiele jest kierunków, które kształcą bezrobotnych. Nie oszukujmy się: idąc na kierunek po którym są bezrobotni nie będzie dla was za 5 lat pracy. W tym momencie rynek jest już przesycony absolwentami: zarządzania, marketingu, etnologii, socjologii, filozofii, itp. Warto przed wybraniem się na studia zajrzeć na portale związane z poszukiwaniem pracy i zapoznać się kogo brakuje (w dużym stopniu) na rynku i spróbować się dopasować. Nie ma też sensu wybierania "na siłę" kierunku związanego stricte z naszymi zainteresowaniami, skoro jest nie przyszłościowy. Naprawdę.

Punkt czwarty - nie rób "na złość mamie złamie nogę". Skoro w Twojej rodzinie jest jakaś tradycja zawodowa, możne warto w kierunku pójść? Przykład koleżanki: skończyła licencjat z archeologii i pracuje na wykopach. Jej tata pracuje w administracji i zachęcał ją do administracji publicznej ale Kasia się zbuntowała i wybrała archeologię. Teraz siedząc po 10h w deszczu w błocie po kolana marzy o pracy za biurkiem w ciepłym pomieszczeniu i dochodzi do wniosku, że tata miał rację. Nieco późno ale zawsze ma szanse na zmiany.

Punkt piąty. Hobby, a praca. To, że lubicie jakiś przedmiot czy macie hobby z którym chcecie się związać, nie znaczy, że musicie się w tym kierunku uczyć. Warto być wszechstronnym. Może zamiast iść na fotografię warto samemu się szkolić, a zdobyć wykształcenie w grafice? Albo znając biegle francuski lub niemiecki dokształcić się z obsługi klienta/księgowości/administracji i prowadzić najważniejsze rozmowy w firmie jak znający się na rzeczy tłumacz? Mając talent teatralny/do recytacji szkoda go odkładać na półkę - takie osoby są potem rewelacyjne w prezentacjach firmy czy wystąpieniach publicznych. Możliwości jest naprawdę wiele.

Warto znać swoje mocne strony i zalety, a przede wszystkim mieć pomysł na to jak je efektywnie wykorzystać.