Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: Tajemnica Syriusza (Lady Cat vs LilyPotter) [zakończony]

Dodane przez Alae dnia 10-11-2010 19:53
#2

Tekst 1:


'Tajemnica Syriusza'

- Łapo, ona jest taka piękna - rozmarzył się James, siedząc na krześle w dormitorium i wlepiając wzrok w fotografię tańczącej, rudowłosej dziewczyny.
Black poczuł się znudzony. Od kilku dni Potter powtarzał w kółko to samo. Gderał tylko o Lily.
- Słuchaj, Rogacz, ja wiem, że jesteśmy przyjaciółmi, i to dlatego dotąd znosiłem te twoje 'westchnienia miłości', ale to naprawdę zaczyna być już denerwujące!
- Ty nie wiesz jak to jest! Nigdy nie zakochasz się w Evans i nigdy ona nie zakocha się w tobie!
Syriusz prychnął.
- Jeszcze się nie nauczyłeś?! ŻADNA dziewczyna, bez wyjątku, nie oprze się mojemu urokowi.
- Urokowi? Niby jakiemu urokowi?
James popatrzył na przyjaciela jak na wariata. Był pewny, że jego wybranka jest inna. Inna, niż te wszystkie puste 'laseczki', z którymi Black chodził przez dwa, góra trzy dni.
- Jeśli chcesz, możemy się założyć - parsknął śmiechem huncwot. - Zobaczysz, Lilka zakocha się we mnie, a ty przegrasz zakład.
- Jasne - James był pewny, że to Syriusz, nie on, przegra zakład, i uścisnął wyciągniętą rękę przyjaciela.
- O honor huncwota.
- O honor huncwota!

****

Kilka dni później Black przechadzał się korytarzami Hogwartu, wracając ze śniadania w Wielkiej Sali. Na jego szczęście, natknął się na Lily. Zdziwił się ogromnie, ponieważ była sama, a dotychczas widywał ją w towarzystwie dwóch jej przyjaciółek. Natychmiast postanowił działać.
- Czeeeść - na pierwszy rzut postanowił zaserwować jej uśmiech numer 54, czyli, jak go wolał nazywać, 'przesłodki wyszczerz śnieżnobiało-zębowy'.
Trochę zdziwiona Evans, nie przyzwyczajona do podobnych zachowań ze strony Syriusza, uniosła brwi i powiedziała:
- No, hej...
- Co ty taka dziś nieśmiała? - przysunął się bliżej niej i położył jej rękę na ramieniu.
- Nie jestem nieśmiała - burknęła zawstydzona, brutalnie strząsając dłoń Łapy. - Eee, wiesz co, muszę już iść... No to... Do zobaczenia - wyminęła Blacka i szybkim krokiem ruszyła przed siebie, nie oglądając się na kolegę i mamrocząc pod nosem, że ten chłopak chyba zwariował i powinien natychmiast udać się do Skrzydła Szpitalnego.


****


- No i jak było, najprzystojniejszy na świecie Łapuńciu? - wyszczerzył zęby James, kiedy Syriusz wrócił do Pokoju Wspólnego.
- Spadaj - fuknął Black.
- A po co mam spadać? Jeszcze sobie krzywdę zrobię!
- Daruj sobie!
- A po co mam sobie darować?
- Zamknij się już!
- A po co mam...?
- ZAMKNIJ SIĘ, POWIEDZIAŁEM!!!
Potter parsknął śmiechem.
- Nie wyszło? Ojojoj - uśmiechnął się głupio.
- To dopiero pierwsze podejście, Rogasiuńciu! Jeszcze zobaczysz - zmrużył oczy huncwot.
- Oj, niewątpliwie, zobaczę! - poklepał go po ramieniu. - Twoją porażkę! - szybko czmychnął do dormitorium, nie dając koledze szansy na jakąś ciętą ripostę.


****

- Lily - udało mu się wreszcie dogonić Evansównę i złapać ją za ramię.
- Cholera - zaklęła pod nosem dziewczyna i odwróciła się.
- Lily - powtórzył i nagle posmutniał. Tym razem postanowił zastosować taktykę 'smutny i biedny szczeniaczek', skoro 'przesłodki wyszczerz śnieżnobiało-zębowy' odniósł takie fatalne skutki. - Dlaczego mnie unikasz?
Evans zmarszczyła czoło i nie odpowiedziała. Chwilę tak stali... W bezruchu... A on nadal trzymał jej rękę.
Oprzytomniała wreszcie i wyrwała się Syriuszowi.
- Black, o co ci chodzi? - popatrzyła na niego, nadal marszcząc czoło.
- O nic...
- Więc, łaskawie, odwal się ode mnie i nie zawracaj mi więcej głowy!
Po czym uciekła, jak przy poprzedniej próbie.
- CHOLERA, NO! - krzyknął Łapa, kiedy zniknęła już za zakrętem.
Może faktycznie James miał rację? To wyjątkowo trudna dziewczyna... Nie, miewał już gorsze - zacisnął pięści. O nie, już on Potterowi pokaże prawdziwego Syriusza - po czym odwrócił się i pomaszerował korytarzem zły jak głodny wilk.


****

- Uh, ale się zmęczyłem! - Syriusz zeskoczył ze swojego Zmiatacza Ósemki i otarł krople potu z czoła.
- Nie przesadzaj, nie było aż tak źle - James wylądował na ziemi obok niego i krzykiem oznajmił drużynie koniec treningu.
Gryfoni grający w Quidditcha pomaszerowali do szatni, a Potter i Black zostali jeszcze przez chwilę na boisku. Nagle Rogacz spostrzegł siedzącą na trybunach Lily.
- Cześć, Lilusiu! - krzyknął do niej.
- Zapomnij, Potter! - odwrzasnęła.
- Ale o czym, kochanie?!
- Nie udawaj! I nie mów do mnie kochanie!
- Dobrze, skarbuńciu! - wyszczerzył zęby.
- Ani skarbuńciu!
- Jak sobie życzysz, słoneczko!
- POTTER!!!
- Dobrze, już dobrze - uśmiechnął się łagodnie. - A teraz zejdź tu do nas i się GRZECZNIE przywitaj.
- Już ja ci się grzecznie przywitam - fuknęła Evans, ale mimo to wstała z ławki i po krótkiej chwili znajdowała się koło nich. - No już, spadaj, Potter! Chcę pogadać z Blackiem.
James wytrzeszczył oczy i nie ruszył się z miejsca, na co dziewczyna popchnęła go w stronę szatni.
- A-a-ale... co... jak... - bełkotał.
- No już!
Po chwili zmagań Gryfon odszedł do szatni z zawiedzioną miną, od czasu do czasu odwracając się w stronę przyjaciela i rzucając mu mordercze spojrzenie, podczas gdy on dusił się ze śmiechu.
- Co to miało być? - zapytał, kiedy częściowo się uspokoił.
- Nic. Stwierdziłam po prostu, że musimy pogadać w cztery oczy.
- A o czym? - uniósł brwi chłopak.
Evans nabrała głęboko powietrza w płuca, po czym wyparowała:
- O twoim zachowaniu.
- Świetnie - mruknął Łapa i popatrzył w bok, gdzie malował się Zakazany Las. - Wiesz, ja niczego wielkiego od ciebie nie chcę, tylko po prostu... - zagryzł wargę.
- Tylko po prost...? - nie zdążyła dokończyć zdania, bo Łapa niespodziewanie przybliżył się do niej i pocałował ją. Przez chwilę nie wiedziała, co robi, i oddała pocałunek. Mimo, że stwierdziła, iż Syriusz świetnie całuje, to oderwała się od niego, a po kilku sekundach jej ręka wylądowała na policzku Blacka.
- AU! - krzyknął.
- To cię powinno nauczyć, że nie ze mną te twoje numery - fuknęła na niego i odeszła.
Ktoś w pobliżu wybuchnął tak głośno śmiechem, że Łapa i Lily podskoczyli w miejscach. To był James, który widział tą całą scenę z szatni, uchylił albowiem drzwi, a teraz wprost tarzał się po podłodze ze śmiechu. Lecz spostrzegłszy minę Evans, natychmiast się opanował. Dziewczyna zrobiła się czerwona na twarzy z wściekłości i zacisnęła pięści.
- NASTĘPNY?! - wrzasnęła na Pottera, który wyszedł już z szatni, a teraz wbiło go w ziemię i z przerażeniem na twarzy stał jak kołek.
Ruda natomiast podeszła do niego i wysyczała:
- Jak śmiesz podglądać?! Ty przebrzydły... wredny... KRETYNIE! - ostatniemu wykrzyczanemu słowu towarzyszył mocny kopniak w krocze chłopaka.
- AAAA! - zawył i opadł na ziemię.
Evans, zadowolona z siebie, popatrzyła na Blacka, a potem na Pottera, zwijającego się na ziemi, po czym odeszła z dumnie podniesioną głową, poprawiając co jakiś czas swoje rude, grube włosy.

****

- Dobra, koniec! Poddaję się, mimo, iż jej nie 'wyhaczyłeś', jak to mówią mugole - powiedział James. - Jeśli przez ciebie mam tak - tu pokazał na swoje krocze - cierpieć, to wybacz, ale wolę się poddać.
- Jak chcesz - wzruszył ramionami Syriusz, gryząc kawałek ciastka.
- No więc koniec zakładu. A tak przy okazji, miałbyś ochotę na małą balangę? Wieczorem, w Pokoju Wspólnym? Hę? - uśmiechnął się tajemniczo Potter.
- Impreza? O każdej porze dnia i nocy - wyszczerzył zęby Łapa.
Black, mimo końca zakładu, i tak postanowił zdobyć serce Evansówny. Nie, żeby mu się podobała, broń Boże, ale uznał, to za takie... nowe wyzwanie. No, może trochę pociągały go jej zielone oczy? Aczkolwiek było o wiele więcej dziewcząt, które, zdaniem Syriusza, swoim wyglądem zasługiwały na większe uznanie. Tak więc to była jego aktualna ambicja. Chciał dopiąć swego - żadna dziewczyna mu się nie oprze - nawet ta słynna Lily od Pottera, jak to ją zwykli nazywać, odkąd Potter zaczął się ubiegać o randkę z nią. Nie, nie, on musi ją zdobyć. Po prostu musi. Dla zasady. Postanowił wykorzystać wieczorną imprezę, aby jakoś bardziej się rozkręcić. Miał tylko nadzieję, że Evans się pojawi.

****

Huncwoci zadbali o każdy szczegół nielegalnej imprezy - pora, o której McGonagall zaszywa się w swoim gabinecie i kiedy nauczyciele oraz prefekci nie patrolują korytarzy, o przekąski, kremowe piwo i ognistą whisky, odpowiednio udekorowany Pokój Wspólny oraz wiele innych.
Dorcas Meadowes - wielkiej miłośniczce imprez - udało się nakłonić do przyjścia także Lily, za namową Syriusza oczywiście.
Black uknuł sobie niecny plan, który powoli wprowadzał w życie. Evans, zdziwiona, że huncwotom udało się zdobyć trunki, rozmawiała z Remusem, oparta jedną ręką o stolik, a w drugiej trzymająca kremowe piwo. Syriusz tańczył z Dorcas, ukradkowo zerkając co jakiś czas na Rudą, która, ku jego ogromnemu zdziwieniu, co chwilę sięgała po alkohol. Po kilkunastu minutach tańca chłopak odszedł ochłonąć na kanapę, nie przestając obserwować Evansówny. W końcu dziewczyna wzięła kieliszek ognistej whisky i wypiła go duszkiem, co oczywiście nie uszło bystremu oku Blacka, który jeszcze bardziej zmarszczył czoło.
Łapa, zdaniem większości dziewczyn, wyglądał bosko. Nie był jakoś specjalnie wystrojony, tylko bardzo nonszalancki. Ubrał się w luźny, ciemny T-shirt i dżinsy, a czarne włosy opadały mu na czoło, co dawało jeszcze większe wrażenie, że ma wszystko daleko gdzieś i że jest rasowym hucwotem. Ale to dziewczynom podobało się w nim najbardziej.
Po kilkunastu minutach Lily, trochę chwiejnie, ruszyła się z miejsca i podeszła do chłopaka, po czym usiadła na kanapie obok niego, oparła głowę na poduszce i zamknęła oczy. Nie była aż tak pijana, żeby nie móc chodzić, ani normalnie myśleć i mówić, ale nie czuła się za dobrze.
Impreza trwała w najlepsze. Potter tańczył z jakąś, zapewne podstępnie zdobytą Puchonką z czwartego roku, ponieważ Lily kategorycznie odmówiła mu wspólnego tańca.
- A mówił, że będą tylko nasi, pięcioroczni - mruknął pod nosem Syriusz, obserwując przyjaciela.
- Kurczę, ale mi nawala łeb - poskarżyła się chłopakowi Evans i potarła się po głowie. - Mówiłeś coś?
- Nie, nic... A skoro tak cię boli głowa, to może przejdziemy się na błonia? Pooddychasz trochę świeżym powietrzem, od razu cię orzeźwi - zaproponował natychmiast chłopak, wykorzystując okazję.
- Och, dobry pomysł - pokiwała głową i wstała, opierając się o stolik.
Syriusz po raz kolejny zerknął na Jamesa, ale ten tańczył odwrócony plecami do nich i do obrazu Grubej Damy, mieli więc drogę wolną. Złapał Rudą za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Po chwili znaleźli się już na opustoszałym korytarzu.
Szli powoli, można powiedzieć, że się snuli, wlekli po zamku.
Po jakimś czasie wyszli na błonia, pospacerowali trochę, po czym usiedli na dębowej ławeczce, która umieszczona była między dwoma kwitnącymi na biało jabłoniami. Lily, ku ogromnej uciesze Syriusza, położyła chłopakowi głowę na ramieniu.
- Wiesz, wcale nie jesteś taki zły - powiedziała.
- No przecież, że nie jestem zły! - uśmiechnął się czarująco Black i popatrzył Rudej w oczy. Zmieszana i zarumieniona odwróciła wzrok.
W jej głowie rozgrywała się właśnie walka: uczucie vs. rozsądek (serce vs. mózg). Zdała sobie sprawę, że właśnie zakochała się w Syriuszu Blacku. Przypomniała sobie, jak ją pocałował, i jak jej się wtedy to podobało. Nie myśląc za wiele, zbliżyła się do chłopaka i zrobiła to, co on niedawno na boisku do Quidditcha, z tą różnicą, że dziewczyna oczywiście nie doznała obrażeń na policzku, ani na żadnej innej części ciała.

____________

Zaślepiła ją miłość. Nie pamiętała już, że Syriusz to tylko flirciarz i uwodziciel. Nie wiedziała, że stała się jego kolejną ofiarą i że niedługo on ją rzuci. Myślała, że jest inna od tych poprzednich dziewczyn Łapy, że nie da się nabrać. Myliła się...