Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)

Dodane przez Fantazja dnia 18-09-2008 21:15
#74

ROZDZIAŁ 11


- No jedzże.
- Mel, przestań, nie jestem w nastroju.
- A czy ty kiedykolwiek jesteś?
Lily podniosła wzrok i spojrzała z wyrzutem na przyjaciółkę.
- Czy ty nie możesz zrozumieć, że nie jestem głodna? - warknęła.
- Ty nigdy nie jesteś głodna - odparła spokojnie Mel. - Jak jesteś wściekła - nie jesz. Jak jesteś zrozpaczona - nie jesz. Jak jesteś zakochana - nie jesz. Jak jesteś szczęśliwa - nie jesz. Jak cudem udaje ci się uniknąć sprawiedliwości - też nie jesz. Czym ty dziewczyno, żyjesz?
Lily skrzywiła się lekko.
- Ale czemu w unikaniu tej sprawiedliwości musiał mi pomóc Potter? Czemu akurat on? - spytała ze złością.
- Bo on się akurat napatoczył - stwierdziła Mel. - I nie bądź taka na niego wściekła. W końcu dzięki niemu nie masz szlabanu.
- Wolałabym już go mieć, niż być coś winna Potterowi.
Melissa przewróciła oczami.
- Ja cię czasem nie rozumiem. Ktoś ci skórę ratuje, a ty jesteś na niego za to wściekła.
- To moja sprawa jak się zachowuję.
- A czy ja mówię, że moja? - spytała Mel, wstając od stołu. - A teraz chodź, bo spóźnimy się na transmutację.
Lily z westchnieniem dźwignęła się z ławki i powlokła się za przyjaciółką. Tak, Melissa miała rację. Tylko dzięki Potterowi uniknęły odpowiedzialności. Dziewczyna przetarła zmęczone oczy. Dziś w nocy przespała zaledwie pięć godzin, co nie wyszło jej na dobre. Chodziła rozdrażniona, warcząc na każdego, kto tylko ośmielił się do niej odezwać.
- Ej, Evans, zaczekaj!
Ruda zazgrzytała zębami. Czego on znowu od niej chce?
- To ja lecę - mruknęła Melissa.
Lily otworzyła usta, chcąc ją zatrzymać, ale nie zdążyła, bo blondynki już nie było. Odwróciła się więc twarzą do Pottera.
- A więc jak, umówisz się ze mną? - spytał chłopak.
- Nigdy - syknęła Lily.
- Ale...
- Ale co? - warknęła ruda. - Myślisz, że ratując mi skórę coś u mnie zyskałeś? A więc wyprowadzę cię z błędu. Nadal traktuję cię jak głupiego gówniarza!
James spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Oj, Lily, przestań udawać - powiedział, przeczesując palcami włosy. - Ja ci się podobam.
Lily zacisnęła pięści.
- Powtórka z rozrywki? - spytała, wyciągając różdżkę z kieszeni.
Potter cofnął się o krok, wbijając wzrok w magiczny przedmiot. Lily z satysfakcją dostrzegła przerażenie malujące się w jego oczach.
- Co, boisz się? - spytała z ironią.
- Nie, oczywiście, że nie. - Okularnik przywołał na twarz uśmiech i przybliżył się do niej o krok.
- Podejdź jeszcze bardziej, a pożałujesz - syknęła ruda. - Jesteśmy tu sami. Odważę się.
Jamesowi zrzedła mina.
- Lily... - zaczął.
- Mówiłam, nie przybliżaj się! - wrzasnęła ruda.
Potter cofnął się z powrotem. Lily siłą powstrzymała się od szerokiego uśmiechu. Czuła się wspaniale, widząc, że chłopak wyraźnie się boi. Opuściła różdżkę. James wykorzystał to i przyskoczył do Lily.
- Sectumsempra! - wrzasnęła dziewczyna, wymawiając pierwsze zaklęcie, jakie przyszło jej do głowy.
Potter zachwiał się i cofnął gwałtownie. Na jego piersi i twarzy pojawiły się głębokie poziome rany, z których od razu buchnęła krew. Lily patrzyła przerażona, jak chłopak upada na ziemię, a dookoła niego tworzy się kałuża jego własnej krwi. Dziewczyna zatkała usta dłonią i osunęła się na kolana tuż obok Jamesa.
- Co ja narobiłam - szepnęła.
Okularnik spojrzał na nią, po czym zamknął oczy i jego głowa opadła bezwładnie.
- James! - wrzasnęła Lily z rozpaczą. - James! James!
Ruda chwyciła Pottera za ramiona i potrząsnęła nim mocno. Ale chłopak nawet się nie poruszył. Z ran płynęło coraz więcej krwi. Po policzkach Lily spłynęły łzy.
- James! James! - szeptała raz po raz, łkając głośno. - James, co ja narobiłam! James!
- Lily, co ty tu robisz? - Ruda odwróciła się gwałtownie i dostrzegła Mel zmierzającą w jej stronę. - Lily, McGonagall cię szu... Rany Boskie!
Blondynka spojrzała na Pottera, leżącego w kałuży krwi.
- Rany Boskie! Coś ty mu zrobiła?! - Mel przeniosła przerażony wzrok na Lily.
- Ja... ja uży-użyłam te-tego z-z-zaklęcia, któ-które było w... w książce Severusaaaaaaa - załkała ruda.
- I nie wzywasz pomocy?! - wrzasnęła blondynka. - Ty idiotko! Przecież on się wykrwawi!
Mel uklękła przy Jamesie i złapała go za nadgarstek.
- Ma puls - szepnęła. - Siedź tu, a ja lecę po pomoc!
Dziewczyna zerwała się z podłogi i odbiegła korytarzem, pozostawiając Lily samą. Ruda spojrzała na Pottera. Co ona zrobiła? Jak mogła użyć zaklęcia niewiadomego pochodzenia? Jak mogła użyć zaklęcia, którego właściwości nie zna? Co ona teraz zrobi?
Ruda czekała na Melissę, coraz bardziej się niecierpliwiąc. Co ona tyle czasu robi? Przecież James może się za ten czas wykrwawić. Może... umrzeć... Lily wybuchła na nowo płaczem, uświadamiając sobie tę myśl. Nagle usłyszała czyjeś szybkie kroki i po chwili zza zakrętu korytarza wyłoniła się Melissa, a tuż za nią biegł...
- Sev? - szepnęła Lily zaskoczona.
Snape nawet nie zwrócił na nią uwagi, tylko doskoczył do Pottera leżącego na ziemi i wyciągnął różdżkę. Zaczął mamrotać jakieś niezrozumiałe zaklęcia, przejeżdżając patykiem tuż ponad ranami chłopaka, z których płynęło coraz mniej krwi.
- Potrzebny mi jest dyptam - powiedział Severus, nie odrywając się od swojego zajęcia.
- Dyptam? - szepnęła Lily. - Skąd ja mam wziąć dyptam?
- Jest w moim kufrze w dormitorium - mruknął Snape. - Hasło brzmi: Memento Mori. Raz trafiłyście, drugi raz też traficie.
- Nie - powiedziała nagle Mel. - Lily niech zostanie. Ja pójdę sama. Będzie szybciej.
I już jej nie było.
Lily spojrzała na Severusa.
- Będzie dobrze? - spytała cicho.
- Raczej tak - mruknął chłopak.
- Raczej? - Ruda zakryła twarz rękami i popatrzyła na Snape`a przez palce.
Sev nie odpowiedział, skupiając się na usuwaniu ran. Lily zaczęła nerwowo chodzić tam i z powrotem, starając się uspokoić. Gdzie jest Mel? Dlaczego tak długo nie wraca? Gdy tylko to pomyślała, zza zakrętu korytarza wybiegła Melissa z małą buteleczką w dłoni.
- Mam - wysapała, wręczając ją Severusowi.
Snape wziął flaszeczkę od dziewczyny. Wymierzył różdżkę w Pottera, którego rany już wyleczył, i mruknął jakieś zaklęcie. Okularnik otworzył powoli oczy.
- Co jest? - spytał słabym głosem.
- Wypij - warknął Sev, wciskając mu w rękę dyptam.
James nie miał nawet tyle siły, żeby wykonać to polecenie. Flaszka potoczyła się po podłodze. Lily podniosła ją i podeszła do Pottera. Ostrożnie podniosła go do pozycji siedzącej i odkręciwszy buteleczkę z dyptamem, wlała mu jej zawartość do ust. Chłopak przełknął lek powoli.
- Teraz wszystko powinno wrócić do normy - mruknął Snape. - Trzeba mu tylko zmodyfikować pamięć.
- Po co? - spytała Mel.
- Bo inaczej może rozpowiedzieć o tym, co się tu stało albo, co gorsza, zdradzić komuś formułę zaklęcia - wyjaśnił Sev, wbijając wzrok w swoje buty.
- To twoja wina - syknęła Lily.
- Moja? - spytał, patrząc ze złością w oczy dziewczyny. - Nie kazałem ci rzucać na niego tego zaklęcia.
- Ale ty je wymyśliłeś!
- A nawet jeśli, to co? - odciął się Snape. - Czy każda śmierć spowodowana Avadą jest winą osoby, która to zaklęcie wymyśliła?
Lily zamilkła, z niechęcią przyznając w duchu rację Sevowi. Jakby na to nie patrzeć, użyła Sectumsempry z własnej, nieprzymuszonej woli.
- Radzę wam się nim zająć - warknął chłopak, wskazując na Jamesa - bo inaczej będziecie miały kłopoty.
Ruda spojrzała za nim z rozczarowaniem.
- I ty się w nim kochasz. - Mel pokręciła głową z dezaprobatą. - No sorry, ale masz naprawdę beznadziejny gust - stwierdziła. - Już lepszy ten tu - dodała, wskazując na Jamesa.
Lily odwróciła się w jego stronę. Przez chwilę zupełnie o nim zapomniała.
- Co z nim zrobimy? - spytała.
- To, co przykazał nam Smark - oświadczyła Mel. - Obliviate - mruknęła, celując w Pottera.
Oczy okularnika na chwilę się zamgliły, a gdy tylko odzyskały dawną czystość, chłopak osunął się na podłogę.
Lily zakryła dłonią usta.
- Coś mu zrobiła? - spytała ze strachem.
- Nie martw się, to naturalne przy modyfikowaniu pamięci - uśmiechnęła się Mel. - A teraz musimy wtaszczyć go do jakiejś klasy, czy coś, żeby go nikt tu nie zauważył. Obudzi się za parę godzin.
- Ale co potem? Jak on wyjaśni, że go na lekcjach nie było? - spytała Lily.
Melissa prychnęła.
- Co się tym tak przejmujesz? - zdziwiła się Mel. - To jego sprawa. Jak nas ocalił tą bajeczką, że niby poszłyśmy za nim, żeby go powstrzymać przed wysadzeniem kibla prefektów, to dla siebie też jakąś wymyśli.
- Ach... No dobra - mruknęła Lily.
Po chwili dziewczyny dźwignęły nieprzytomnego Pottera i zaniosły go do najbliższej pustej sali.
- Uff... Ale on ciężki - jęknęła Melissa. - Ale lepiej już chodźmy. Zaraz transmutacja się skończy.
- Czekaj - zatrzymała ją ruda. - Nie mogę się powstrzymać - dodała, patrząc na okulary Pottera, które spadły mu z nosa.
Mel parsknęła śmiechem.
- Deja vu? - spytała.
- Tylko w gorszym wydaniu - odparła Lily z mściwym uśmiechem, gniotąc obcasem okulary na miazgę.