Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)

Dodane przez Fantazja dnia 20-09-2008 15:47
#80

ROZDZIAŁ 12


- Tydzień szlabanu! Tydzień! - wrzasnęła Lily z furią. - Za opuszczenie jednej lekcji!
- Wiesz jaka jest McGonagall... - mruknęła Mel. - A zresztą dobrze ci tak. Zasłużyłaś - dodała.
Lily przystanęła i zmierzyła przyjaciółkę groźnym spojrzeniem.
- A co, niby nie zasłużyłaś? - prychnęła blondynka.
Ruda westchnęła.
- Masz rację - przyznała.
- Wiem - potwierdziła Mel. - Ja zawsze mam rację.
- Jak skromna... - mruknęła Lily z ironią.
Blondynka udała, że nie słyszy.
- Chodźże szybciej - powiedziała. - Ruszasz się jak mucha w smole.
- No dobra - zgodziła się Lily, przyspieszając kroku. - A co ci się tak śpieszy? - spytała podejrzliwie.
- Mnie? Zdaje ci się... - Mel powiedziała to niefrasobliwym tonem, ale ruda zauważyła, że blondynka uciekła wzrokiem w bok.
Ciekawe, o co chodzi? - pomyślała, ale już nie drążyła tematu. Jak nie chce powiedzieć, to co ona na to poradzi?
- Ale jedno mnie dziwi... - zaczęła Lily.
- Wal - powiedziała Mel.
- Jakim cudem zwolniłaś z lekcji Seva?
Melissa wzruszyła ramionami.
- Miał zaklęcia - wyjaśniła. - Powiedziałam Flitwickowi, że Slughorn prosi Snape`a, a Flitwick zwolnił go od razu.
- Aha... A skąd wiedziałaś, co ma Sev? - spytała Lily.
- Aleś ty dociekliwa. - Mel przewróciła oczami. - Ale jak już chcesz to ci powiem, a raczej pokażę. Ale musisz przysiąc, że nikomu o tym nie powiesz.
- Oczywiście. Będę trzymać jęzor za zębami - obiecała ruda.
Mel zatrzymała się, zrzuciła plecak i zaczęła w nim grzebać, swoim zwyczajem wyrzucając zawartość gdzie popadnie.
- Mogłabyś nie robić bajzlu na korytarzu szkolnym? - spytała Lily niewinnym tonem.
Mel prychnęła.
- Aha - mruknęła ruda, biorąc to prychnięcie za odpowiedź negatywną.
W końcu blondynka wyprostowała się, trzymając w ręku świstek pergaminu. Wyciągnęła różdżkę i stuknęła nią w pergamin, mrucząc coś pod nosem. Nagle na pergaminie zaczęły formować się jakieś krwistoczerwone kształty i po chwili można było na nim rozczytać słowa napisane ładnym, eleganckim pismem:

Kogo szukasz?


Lily wytrzeszczyła oczy. Czyżby ten świstek pokazywał, gdzie ktoś się znajduje? Coś z jej myśli musiało odbić się na jej twarzy, bo Mel uśmiechnęła się do niej szeroko i zapytała:
- Domyślasz się, o co w tym chodzi?
Lily kiwnęła głową.
- Czy dzięki temu można każdego odnaleźć? - spytała zafascynowana.
- Niezupełnie - odparła Mel. - Jeśli pergamin nigdy nie był w tym miejscu, w którym znajduje się osoba, o którą zapytuję, to wtedy on mi tego nie przekaże, ale w innym wypadku jak najbardziej.
- Cudo - szepnęła Lily.
- No - mruknęła Mel. - Pracowałam nad tym ponad trzy lata - dodała z nieukrywaną dumą.
Ruda otworzyła usta ze zdumienia.
- TY to zrobiłaś? - spytała.
- A kto? - prychnęła Mel. - Święty Mikołaj niestety nie istnieje.
- Mel, nie doceniałam cię - powiedziała Lily, patrząc z rosnącym szacunkiem na przyjaciółkę.
Blondynka uśmiechnęła się lekko.
- Zawsze byłam dobra w zaklęciach - powiedziała nieskromnie. - Ale te były wyjątkowo złożone. Przesiedziałam w bibliotece w ich poszukiwaniu całą drugą klasę, całą trzecią je ćwiczyłam, a całą czwartą tworzyłam to - zakończyła, wskazując na pergamin.
- Jesteś boska - szepnęła Lily. - A teraz znajdź mi... na przykład... Seva - poprosiła.
- A ona tylko o tym cymbale - mruknęła cicho Mel.
- Co powiedziałaś? - spytała ruda z oburzeniem.
- Ja? - Blondynka udała zdziwienie. - Nie, nic...
- A więc nie mrucz, tylko mi go znajdź!
Mel posłusznie wyciągnęła swoje orle pióro i nabazgrała swoim niedbałym pismem nazwisko Snape`a na pergaminie. Na świstku pojawiły się nowe kształty, które ułożyły się w słowa:

Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart, piąte piętro, nieużywana sala obok posągu Konstantego Flegmatyka


- Genialne - szepnęła Lily z podziwem. - I on naprawdę tam jest?
- Nie, na niby - powiedziała Mel z ironią. - Oczywiście, że tak, ciołku!
- Nie musisz mnie nazywać ciołkiem! - warknęła Lily. - Pierwszy raz się stykam z czymś takim!
- No jasne, że pierwszy raz. To jedyny tego typu przedmiot w świecie - powiedziała Melissa. - W końcu mój. Chociaż mapa huncwotów odrobinę go przebija...
- Jaka mapa? - zdziwiła się Lily.
- Huncwotów - powtórzyła Mel niecierpliwie. - Czyli naszego drogiego Rogacza, Łapy, Lunatyka i Glizdka.
- Wiem, kto to są huncwoci - oburzyła się Lily. - Ale nie wiedziałam, że oni jakąś mapę mają. A co ona ma w sobie takiego, że jest lepsza od tego? - spytała, wskazując na pergamin tkwiący nadal w rękach Mel.
- Pokazuje cały Hogwart, a w dodatku każdego, kto w nim jest i gdzie w nim jest. No wiesz, takie poruszające się kropki z nazwiskami widać.
Lily zerknęła na Melissę. Czego jeszcze się dzisiaj od niej dowie? Co jeszcze ją zadziwi?
- No, to jestem pod wrażeniem - mruknęła.
Mimo że robiła to pośrednio, to jednak czuła się dziwnie, chwaląc Jamesa. Mel uśmiechnęła się do niej.
- Dobra, skoro już wszystko wiesz, to chyba możemy już iść? - spytała.
Lily kiwnęła głową i już miała ruszyć korytarzem w stronę wieży Gryffindoru, gdy nagle coś się jej przypomniało.
- Ej, pamiętasz ten dzień, kiedy do ciebie uciekłam? - spytała.
- Noo... - mruknęła Mel, mrużąc podejrzliwie oczy. - A co?
- Bo ty wcale nie usłyszałaś Błędnego Rycerza. Twoje mieszkanie znajduje się na trzecim piętrze, a okna były zamknięte. Mogę być tego pewna, bo była naprawdę zimna noc. Czy ty przypadkowo mnie nie śledziłaś?
Mel patrzyła na nią ze zdumieniem.
- Nie no, to ja ciebie nie doceniałam - powiedziała z podziwem. - Jesteś bystrzejsza, niż myślałam.
- A po co mnie śledziłaś?
- Nie śledziłam. Nudziło mi się, to sprawdzałam, gdzie kto jest. I się złożyło, że ciebie sprawdzałam akurat, gdy podjechałaś Błędnym Rycerzem.
- Aha... - mruknęła Lily. - I jeszcze jedno...
- Co, panno dociekliwa? - Mel wzniosła ku sufitowi zdezorientowany wzrok.
- Skąd wiesz, jak wygląda mapa huncwotów?
- Nieraz bywałam w ich pokoju. Zdążyłam obejrzeć wszystkie skarby, jakie tam chowają, a przeznaczenie niektórych odkryłam - wyjaśniła Mel. - A teraz możemy już iść?
Lily zignorowała pytanie przyjaciółki.
- Ale jak ty... - zaczęła.
- Dość! - wrzasnęła blondynka. - Dość, dość, dość! Bo niedługo ci powiem, że zakosiłam Slughornowi Eliksir Niewidzialności!
Mel gwałtownie zamilkła.
- O, cholera, chyba właśnie się do tego przyznałam - mruknęła po chwili ze złością.
- Najwyraźniej - roześmiała się Lily. - Powinnam ci dać szlaban, wiesz?
- A dawaj sobie! - prychnęła Mel. - I tak dobrze wiesz, że na niego nie przyjdę.
Lily uśmiechnęła się szeroko. Olewanie prefekta doskonale pasowało do Melissy.
- No, więc wszystko jasne - powiedziała blondynka. - A teraz chodźmy, bo stoimy tu już dosyć długo.
Dziewczyny szybko pozbierały porozrzucane wszędzie podręczniki Mel, po czym skierowały się w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. Lily co chwila zerkała na przyjaciółkę. Nie mogła się nadziwić, że znała ją już tak długo, a nigdy nie zauważyła, że jest o wiele zdolniejsza niż wskazywałyby na to jej wyniki w nauce. Ale przecież tak naprawdę przez te pięć lat nie spędziła z nią zbyt wiele czasu. Dopiero ostatnio zżyła się z Mel tak bardzo, że miała wrażenie, iż są prawie siostrami. Wcześniej przyjaźniła się tylko z Dorcas... Nagle coś ukłuło Lily prosto w serce. Dorcas... Jak dawno z nią nie rozmawiała tak od serca, sam na sam... Okropne poczucie winy zaczęło dławić ją, tworząc wielką gulę w gardle. Nie wiedziała nawet, co szatynka robiła przez ten czas, który ona spędzała z Mel. Może znalazła już sobie inną przyjaciółkę?
- Hasło? - Lily wzdrygnęła się, słysząc pytanie zadane przez Grubą Damę.
- Fortuna ubique - odparła Mel.
- Nie wszędzie - powiedziała ze smutkiem Gruba Dama. - Tutaj nie znajdziecie zbyt wiele szczęścia - portret odchylił się do zewnątrz.
Dziewczyny popatrzyły po sobie z przerażeniem, po czym ostrożnie weszły do pokoju wspólnego.