Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)

Dodane przez Fantazja dnia 02-10-2008 07:47
#108

Z uwagi na to, że przez przypadek źle kliknęłam i, zamiast edytować, skasowałam rozdział siedemnasty, wklejam go tutaj, do postu z rozdziałem osiemnastym. ;d


ROZDZIAŁ 17


Lily przewróciła się na drugi bok i powoli otworzyła oczy. Delikatnie rozchyliła szkarłatną zasłonę. Na łóżku naprzeciwko zauważyła dwie współlokatorki szepczące do siebie gorączkowo. Ruda uśmiechnęła się.
- Kogo obgadujecie? - spytała głośno.
Dorcas aż podskoczyła, a jej twarz przybrała kolor dojrzałej wiśni. Mel trzepnęła ją lekko w głowę i syknęła coś do ucha. Lily zmrużyła podejrzliwie oczy.
- Co wy kombinujecie?
Dziewczyny wymieniły szybkie spojrzenia.
- A czy my kiedykolwiek coś razem kombinowałyśmy? - spytała Mel niewinnym tonem.
- No, razem to nie... - zaczęła ruda powoli. - Ale zawsze jest ten pierwszy raz.
Blondynka przewróciła oczami.
- Nie bądź taka wścibska - powiedziała.
Lily pokręciła głową, po czym wygramoliła się z łóżka. Nie miała zamiaru drążyć tematu. Dobrze wiedziała, że jak Melissa czegoś nie chce powiedzieć, to nie powie, choćby ją torturami zmuszano. A zresztą prędzej czy później wszystkiego się dowie.

- Gdzie Mel? - Lily rozglądnęła się po dormitorium, jednak przyjaciółki nigdzie w nim nie było. Tylko Dorcas siedziała na swoim łóżku, czytając jakąś książkę.
- Sama bym to chciała wiedzieć - powiedziała szatynka znad lektury. - Mogłabyś ją poszukać? Jest mi potrzebna...
- W czym? - spytała ruda.
- Eee... w niczym ważnym...
Lily zazgrzytała zębami. Co się z tymi dziewczynami dzieje? Co one kombinują? Od samego rana szepczą do siebie, gdy tylko ona się odwróci.
- No dobra - powiedziała ruda. - Znajdę ją.
Nagle jej wzrok padł na łóżko Melissy i na pergamin tam spoczywający. Lily sięgnęła po niego. Działał. Dziewczyna szybko napisała na nim nazwisko przyjaciółki.
- Lochy? - szepnęła zdziwiona, odczytując napis.
Coś jej tu nie pasowało. Co Mel mogłaby robić w lochach i to w dodatku nieopodal wejścia do pokoju wspólnego Ślizgonów? Czyżby znowu chciała ją swatać ze Snape`em? Lily pokręciła głową z niezadowoleniem. Nie chciała pomocy przyjaciółki. Nie chciała pogodzić się z Severusem. Po co ta Mel się wtrąca?
- Idę po nią - rzuciła ruda w stronę Dorcas.
- Okej - mruknęła szatynka, nie odrywając wzroku od książki.
Lily wyszła z dormitorium i zeszła po schodach do pokoju wspólnego. Musi powstrzymać Melissę przed tym, co ma zamiar zrobić, cokolwiek by to było. Musi zdążyć, żeby jej plany nie wypaliły. Musi...
- O, Evans!
Ruda przystanęła i powoli się odwróciła. Potter kluczył między uczniami, kierując się w jej stronę.
- Czego? - spytała dziewczyna, uśmiechając się do niego szeroko.
- Umó...
- Nie - powiedziała Lily głosem ociekającym przesadną słodyczą. - I jak jeszcze raz spytasz się mnie, czy się z tobą umówię, to urwę ci ten pusty łeb - dodała z uśmiechem - albo coś znajdującego się odrobinę niżej...
Potter spojrzał na nią z dziwną miną, ale już nic nie powiedział. Lily odrzuciła do tyłu długie włosy, po czym odwróciła się i z podniesionym czołem opuściła pokój wspólny. Zaledwie portret Grubej Damy zamknął tajemne przejście, ruda zaczęła płynnie kląć pod nosem. Słowa Mel sprawdziły się. Potter dowalał się do Lily coraz bardziej. Na początku dziewczyna reagowała ostro, ale w końcu uznała, że ostre słowa wypowiedziane słodkim głosem działają znacznie lepiej. Co prawda, Potter czuł się nimi urażony tylko parę godzin, a potem mu przechodziło, jednak dla Lily te parę godzin było mnóstwem czasu.
W końcu ruda dotarła do lochów. Minęła gabinet Slughorna, klasę eliksirów, kilka korytarzy i znalazła się przy nagiej ścianie. Melissy tam nie było. Lily ruszyła dalej.
- Stój! Rozumiesz ty mnie!
Ruda jęknęła. A więc Mel już dopadła Snape`a.
- Odczep się!
- Nie odczepię się, dopóki nie pogadamy!
- Ja nie chcę z tobą gadać!
- Ale ja chcę!
- Ale mnie to nie obchodzi!
Lily uśmiechnęła się mimowolnie. Severus był wyraźnie wściekły, ale Mel tylko wściekłość udawała. Dziewczyna była pewna, że przyjaciółka tak naprawdę świetnie się bawi. Ruda schowała się za stojącą nieopodal zbroją. Teraz mogła swobodnie patrzeć na całą sytuację, nie obawiając się, że ktoś ją dostrzeże.
- Masz przeprosić! - wrzasnęła Melissa.
- Kogo? - odwrzasnął Snape.
- No przecież nie Pottera! O Lily mi chodzi!
- Ale ona nie chce, żebym ją przepraszał - powiedział cicho chłopak, spuszczając wzrok.
Blondynka prychnęła.
- I ty w to wierzysz?
- Ona mi to okazuje - warknął Snape i odwrócił się od Melissy. - Znienawidziła mnie.
- Czekaj! - Dziewczyna podbiegła do niego i chwyciła za rękę.
- Zostaw! - Severus wyrwał gwałtownie dłoń.
- Ona cię kocha! - wyrzuciła z siebie Mel.
Zapadła cisza. Lily wstrzymała oddech, czekając na odpowiedź.
- Kocha... - powtórzył cicho Severus.
- Tak, kocha. - Mel patrzyła na Snape`a z niespotykaną u niej powagą. - I cię nie znienawidziła. A ty ją kochasz?
Lily zaczęło mocniej bić serce. Poczuła, że od tej odpowiedzi zależy wszystko. Przymknęła oczy.
- Kocham.
Ruda odetchnęła z ulgą.
- A więc ją przeproś. Ale tak od serca - powiedziała Melissa. - Lily, wyłaź! - wrzasnęła.
Lily zdrętwiała. Skąd ona wie, że jest tutaj? Ruda usłyszała szybkie kroki i po chwili tuż przed nią stanęła przyjaciółka. Blondynka złapała ją za ramię i pociągnęła za sobą tuż przed zdumionego Snape`a.
- No, a teraz pogódźcie się i bądźcie w końcu razem. Ale tak dłużej niż dwa tygodnie, dobra?
Lily zerknęła podejrzliwie na przyjaciółkę.
- Ale skąd ty...?
- Oj, Lily! - jęknęła Mel. - Myślisz, że to przeznaczenie, że się tu znalazłaś? A więc powiem ci, że nie. Przeznaczenie to felerny wynalazek i naprawdę nie należy na niego liczyć. A teraz pa.
Mel posłała jej całusa i odbiegła korytarzem.
- Ta twoja koleżanka to jest nawet przydatna - stwierdził Snape.
- Bardzo - zgodziła się Lily. - A teraz w porządku?
- W porządku.
- Żadnych kłótni?
- Żadnych.
- Na zawsze?
- Na zawsze.
Za Severusem Lily dostrzegła Melissę, która unosiła wysoko kciuki w geście tryumfu. Ruda uśmiechnęła się blado. Ile jeszcze razy Mel będzie ją swatać ze Snape`em?


ROZDZIAŁ 18


Lily z ulgą zgarnęła pióro, atrament i napisane już dwa wypracowania do torby. Męczyła się nad nimi pięć godzin, siedząc w tej zakurzonej bibliotece, podczas gdy inni uczniowie spędzali czas na błoniach. Ruda zazdrościła im tego i parokrotnie chciała porzucić wypracowanie na rzecz dołączenia do nich, jednak za każdym razem powtarzała sobie, że nie może. Przez ostatnie tygodnie narobiła sobie sporo zaległości i teraz musiała to nadrobić, żeby nie dostać kolejnego Okropnego za brak pracy domowej. Dziewczyna westchnęła i zarzuciła plecak na ramię. Teraz nic jej nie przeszkodzi w tym, żeby wyjść na zewnątrz i odetchnąć świeżym, rześkim powietrzem. Nawet to, że była dziesiąta w nocy. Lily pospiesznie opuściła bibliotekę, skierowała się w stronę Sali Wyjściowej i już po chwili mroźny wiatr uderzył ją w twarz. Ruda uśmiechnęła się do siebie. Gdzie teraz mogłaby iść? Może do chatki gajowego? Nie, za późno na wizytę. Albo może by tak przejść się brzegiem jeziora? A jakby ktoś z zamku mnie zobaczył? To zbyt odkryte miejsce. Lily zmarszczyła czoło. Bardzo chciała spotkać się ze Severusem, przytulić się do niego, pocałować... Jednak nie znała hasła do pokoju wspólnego Ślizgonów, więc ten pomysł również nie był trafiony. Dziewczyna westchnęła. Trudno, spędzi ten wieczór sama. A zresztą potrzebuje tego. Potrzebuje odetchnąć od wszystkiego i od wszystkich, siąść sobie pod jakimś drzewem i porozmyślać o ostatnich wydarzeniach, o swoich smutkach i radościach, o problemach i błahostkach. Jednym słowem - o wszystkim. Ruda ruszyła żwawym krokiem w stronę wierzby bijącej. Lubiła obserwować to drzewo. Było takie niezwykłe, takie inne od tych zwykłych dębów i buków, sosen i modrzewi, które można było zobaczyć wszędzie. Lily zatrzymała się w pewnym oddaleniu od wierzby. Nie miała zamiaru oberwać. Pamiętała jeszcze jak zasadzili to drzewo. Było to tuż po jej przybyciu do Hogwartu. Uczniowie, przede wszystkim chłopcy, urządzali sobie wtedy zabawę pod tytułem rkto podejdzie bliżej?r1;, jednakże zakazano jej po tym, jak jeden z uczniów o mało nie stracił oka. Lily uśmiechnęła się do swoich wspomnień. Jak wspaniały był Hogwart, gdy była w pierwszej klasie. Wydawał się jej wtedy taki wielki, taki wspaniały, pełen tajemnic, których ona nigdy nie pozna. Obecnie już taki nie był. Oczywiście nadal kochała go jak nic na świecie, jednak teraz już go znała. Zamek nie był już taki tajemniczy, nie wydawał się gigantyczny. Nagle Lily zrobiło się smutno. Już za niecałe dwa i pół roku będzie zmuszona go opuścić. Będzie musiała pożegnać ukochane mury, porzucić swoje łóżko z kolumienkami, możliwe, że rozstać się na zawsze z przyjaciółmi. Co ona wtedy zrobi? Czy da radę zrezygnować z hogwarckiego życia? Mimo wszystkich niepowodzeń, smutków, trudów i ciężkiej nauki kochała to miejsce...
Nagle Lily usłyszała cichy, ledwo dosłyszalny szelest i po chwili coś otarło się o jej nogi. Dziewczyna wzdrygnęła się i spojrzała w dół. Dostrzegła niknący ciemności ogonek. Szczur. Ruda skrzywiła się z obrzydzeniem. Nie lubiła gryzoni, a szczurów to już w szczególności. Podniosła wzrok i nagle ujrzała niezwykłą zmianę w zachowaniu wierzby bijącej. Drzewo już nie poruszało się lekko, jak to miało w swoim zwyczaju. Teraz stało nieruchomo, ani jedna gałązka nawet nie drgnęła. Dziewczyna z zaciekawieniem, ale też z pewną obawą podeszła do niego. Nic. Wierzba nie wyczuła ruchu. A przecież powinna. Zaledwie ruda to pomyślała, coś wielkiego przebiegło tuż obok niej. Lily wrzasnęła. Wielki czarny pies zatrzymał się i powoli obrócił pysk w jej stronę. Rozległo się głuche warczenie. Ruda stała jak zahipnotyzowana, nie mogąc się nawet poruszyć. Niech ktoś mnie uratuje - powtarzała w myśli. Jednak kto miałby ją uratować? Była tu sama, nikomu nie powiedziała, że ma zamiar się przejść. I nagle stało się coś, co wprawiło Lily w zdumienie. Pies lekko pochylił głowę, odwrócił się i odbiegł w ciemność. Ruda przełknęła głośno ślinę. Musi stąd iść. Musi opuścić to przeklęte miejsce. Odwróciła się i szybkim krokiem ruszyła w stronę zamku, mijając po drodze jelenia. Co to ma znaczyć? - przemknęło jej przez myśl. Resztę drogi przebiegła. Jak burza wpadła do swojego dormitorium i rzuciła się na łóżko.
- Lily, porąbało cię? - spytała Mel, odsłaniając kotarę swojego łóżka. Na pościeli leżała zapalona różdżka, a obok niej... książka.
- Mel, ty czytasz? - Ruda na chwilę zapomniała o dziwnym zachowaniu zwierząt.
- Tak, Lily, czytam - powiedziała zgryźliwie blondynka. - Wyobraź sobie, że umiem.
- Ale jakoś nigdy nie korzystałaś z tej umiejętności - odezwał się zaspany głos Dorcas.
Książka przeleciała przez pokój, uderzając w ścianę tuż nad głową szatynki.
- Wilkołaki? - spytała zaskoczona Dorcas, zapalając swoją różdżkę i spoglądając na tytuł. - Nie no, lektura w sam raz do poduszki - stwierdziła.
Mel zmierzyła ją morderczym spojrzeniem.
- Dobra, zostawmy już ten temat - powiedziała. - Chyba ważniejsze jest to, dlaczego Lily wpadła do naszego pokoju, jakby ktoś ją ścigał.
Ruda spochmurniała i opowiedziała po kolei wydarzenia dzisiejszej nocy. Gdy skończyła, w dormitorium zapadła cisza. Mel zmarszczyła czoło i przeniosła wzrok z Lily na księżyc jasno świecący za oknem.
- Pełnia... - wyszeptała.
- Co? - spytały równocześnie Lily i Dorcas.
- Nie, nic - powiedziała blondynka i uśmiechnęła się do nich. - Tak tylko mamroczę do siebie... - dodała, jednak ruda wyczuła w jej tonie nutkę nieszczerości.
- Chodźmy spać - zaproponowała. Chciała znaleźć się już w swoim łóżku i samej wszystko przemyśleć.
- Dobry pomysł - zgodziła się Dorcas. - Jutro mamy test z teorii transmutacji. Trzeba się wyspać.
Mel kiwnęła głową.
- Taak - powiedziała. Jej wzrok był dziwnie nieobecny, jakby dziewczyna nad czymś gorączkowo rozmyślała. - Dobranoc - dodała, po czym przykryła się kołdrą i zasunęła kotary.
Po chwili Dorcas zrobiła to samo. Lily westchnęła i również położyła się do łóżka.
Czyżby Mel coś wiedziała, ale nie chciała powiedzieć?

Edytowane przez Fantazja dnia 16-02-2009 19:14