Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)

Dodane przez Fantazja dnia 04-10-2008 09:34
#112

ROZDZIAŁ 19


- Mogliby już skończyć ten cholerny mecz! - warknęła Lily i z furią zatrzasnęła okno.
- Kiedyś skończą - stwierdziła Mel spokojnie, przerzucając kartkę książki, którą właśnie czytała.
- Kiedyś?! Kiedyś?! Mel, ja do tej pory zdechnę! - wrzasnęła ruda.
- Nic ci nie będzie - mruknęła blondynka.
Lily prychnęła.
- Nic? Mel, ja od paru dni praktycznie nie śpię!
Mel zagięła róg kartki i zamknęła książkę.
- To idź spać, a nie wrzeszcz jak opętana - powiedziała.
- Jak mam spać, skoro jest taki huk?
Lily rzuciła się na łóżko. Od pięciu dni nie mogła nawet zmrużyć oka, ponieważ z boiska dochodziły tak głośne brawa i okrzyki, że niemożliwym było zasnąć. Jeszcze żaden mecz nie trwał tak długo i nie był tak ekscytujący jak ten. Ale Lily wolałaby, żeby już się skończył. Nigdy jakoś specjalnie nie interesowała się qudditchem. Nigdy jakoś specjalnie nie interesowała się żadnym innym sportem. Nawet w świecie mugoli.
- Oj, Lily, nie martw się - odezwała się Mel. - Dziś ten mecz się skończy.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? - burknęła ruda.
- Bo dziś jest dwudziesty siódmy marca - powiedziała blondynka.
- No i co z tego? - Lily zmarszczyła czoło.
- Dziś są urodziny naszego drogiego szukającego - odparła Mel - a ja słyszałam jak mówił, że planuje wielką imprezę.
Lily odetchnęła z ulgą. Jeśli Melissa rzeczywiście ma rację, to mecz powinien się już niedługo skończyć. W końcu był już wieczór. Ruda wstała z łóżka i ruszyła w stronę okna z zamiarem rzucenia na nie jakiegoś dobrego zaklęcia, mimo że poprzednie próby w ogóle pomagały. Jednak zaledwie postawiła jeden krok, rozległ się ryk. Ryk tak głośny, że dziewczyna aż podskoczyła.
- Oho, chyba Potter złapał znicza - powiedziała głośno Mel. - Szkoda - dodała.
- Szkoda? - zdziwiła się Lily.
- Szkoda - potwierdziła blondynka. - Byłam całym sercem za Ślizgonami.
Ruda zamrugała szybko. Że co? Mel była za Ślizgonami?
- No wiesz, chciałam porażki tego idioty, Pottera - wyjaśniła Melissa.
Lily uśmiechnęła się lekko.
- I tylko dlatego chciałaś, żeby nasz dom przegrał? - spytała.
- Tak - odparła Mel.
- Nie no, ja cię nie poznaję. - Ruda pokręciła głową. - Ale teraz chodźmy do pokoju wspólnego - dodała.
Mel skinęła głową i po chwili obie dziewczyny tam się znalazły. Balanga rozkręciła się już na dobre. Każdy miał w dłoni butelkę kremowego piwa, a pośrodku stał z pucharem w rękach Potter, prężąc się dumnie. Lily prychnęła z niesmakiem, ominęła chłopaka szerokim łukiem i usiadła na ławce w kącie pomieszczenia. Mel gdzieś znikła. Lily ze znudzeniem oparła ręce o stół i rozglądnęła się po pokoju. Jęknęła. W jej stronę szedł James Potter z głupkowatym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy. Czego on znowu od niej chce? Czy nie może sobie znaleźć jakiejś innej dziewczyny do podrywania?
- Cześć - odezwał się chłopak i usiadł obok Lily.
- Cześć - burknęła dziewczyna.
- Jak się masz kochanie? - spytał James, a jego ręka powędrowała do włosów.
- Źle - mruknęła Lily.
- Och, a to dlaczego? - Potter objął rudą ramieniem.
Lily wzdrygnęła się gwałtownie i spróbowała odsunąć, ale nie mogła. Obok była tylko ściana. Dziewczyna zazgrzytała zębami.
- Bo cię widzę - zwróciła się do Jamesa.
Chłopak westchnął i spojrzał jej głęboko w oczy. Lily spuściła wzrok, wbijając go w swoje buty. Denerwował ją już ten cały Potter. Nie mógłby już sobie iść?
- Przecież ty mnie nawet nie znasz - powiedział okularnik.
Ruda prychnęła.
- Po twoim zachowaniu można się zorientować, jaki jesteś.
- A więc jaki jestem? - spytał Rogacz.
- Szczerze? - Lily uniosła wysoko brwi.
- Tylko szczerze.
- A więc jesteś nadętym dupkiem, który znęca się nad słabszymi, bo silniejszych od siebie się boi i uważa się za nie wiadomo co, a tak w zasadzie to jest nikim - wyrecytowała ruda.
James wytrzeszczył oczy.
- No co, chciałeś szczerze. - Lily uśmiechnęła się niewinnie.
- Wiesz... Może zmieniłabyś o mnie zdanie, gdybyś się ze mną umówiła...
Ruda ze złości zacisnęła pięści. Liczyła, że dzięki temu tekstowi Potter się od niej odczepi. Widocznie przeliczyła się. Okularnik był dużo bardziej namolny i uparty niż jej się wydawało.
- Nie - syknęła dziewczyna - nie umówię się z tobą, nie chcę cię bliżej poznać i nie chcę zmienić o tobie zdania! Weź się ode mnie odczep!
- Okej, okej. - Chłopak uniósł ręce w obronnym geście. - Już sobie idę.
I ku najwyższemu zdumieniu Lily, Potter wstał i odszedł w stronę Blacka.
- Uau... Lily, jakżeś ty go się pozbyła? - Mel opadła na miejsce, gdzie przed chwilą siedział James i wbiła pełen podziwu wzrok w przyjaciółkę.
- Po prostu powiedziałam mu, żeby się odczepił - powiedziała Lily.
Mel zrobiła głupią minę.
- Tylko tyle? - spytała.
- Taak... Sama się dziwię... - odparła ruda.
- Cześć, jak się bawicie?
Lily podniosła wzrok i spojrzała prosto w rozpromienioną twarz Dorcas.
- Eee... nawet dobrze - skłamała.
- To fajnie. Jak to dobrze, że wygraliśmy! - Szatynka uśmiechnęła się szeroko. - I żałujcie, że was nie było na boisku w momencie jak Potter znicza złapał. Mówię wam, to było naprawdę świetne!
- Ja jakoś nie żałuję - mruknęła Lily, ale Dorcas najwyraźniej tego nie usłyszała, bo dalej trajkotała jak najęta.
- ... i potem Deverly zobaczył znicza i wydawało się, że go złapie i przegramy, ale Potter ma lepszą miotłę i go przegonił i złapał znicza tuż przed nosem Deverly`ego. Mówię wam, to było super!
- Wierzymy - burknęła Mel.
- A tak w ogóle, to gdzie jest Lupin? - zmieniła nagle temat Dorcas. - Nie było go na meczu, a tutaj też go nie ma.
Lily zmarszczyła czoło i rozglądnęła się po pokoju wspólnym. Rzeczywiście, Remusa nigdzie nie było.
- Nie wiem... - powiedziała powoli ruda. - Może jest w swoim dormitorium?
Mel prychnęła.
- Jeśli tam jest, to ja jestem charłakiem.
- A niby dlaczego miałoby go tam nie być? - zdziwiła się Dorcas.
- Bo jest pełnia - wyjaśniła Melissa takim tonem, jakby to było oczywiste.
- Wyjaśnisz nam łaskawie, o co ci chodzi z tą pełnią? - zdenerwowała się Lily.
- A nie domyślicie się same?
Lily i Dorcas pokręciły głowami.
- W tej szkole naprawdę powinni logiki uczyć - westchnęła Mel. - Remus jest wilkołakiem - dodała jakby od niechcenia.
Zapadła cisza. Lily wytrzeszczyła oczy na przyjaciółkę. Lupin wilkołakiem? Nie... coś musiało się jej pomylić... Ale z drugiej strony wszystko się przecież zgadzało... Remus znikał co miesiąc. Mówiono, że wyjeżdża do swojej chorej matki, ale równie dobrze mogła to być tylko wymówka, przykrywka... W końcu wilkołaki nigdy nie były dobrze traktowane wśród społeczności czarodziejów... Ale Remus?
- Jesteś tego pewna? - spytała cicho Lily.
- Absolutnie pewna - oświadczyła Mel. - Mało tego, pozostali huncwoci to animagowie.
Lily spojrzała ze zdumieniem na blondynkę. To, że Lupin jest wilkołakiem jest jeszcze w jakiś sposób logiczne, ale to, że Potter, Black i Pettigrew są animagami jest już niedorzeczne.
- Przecież oni by nie potrafili... - zaczęła ruda.
- Nie doceniasz tej czwórki. Oni są dużo mądrzejsi i sprytniejsi niż ci się wydaje - przerwała jej Mel
- Ale tak w ogóle, to skąd ty to wszystko wiesz? - Ruda zerknęła podejrzliwie na blondynkę.
- Po prostu w życiu kieruję się logiką - odparła blondynka - bo logika czarodziejom jest bardzo potrzebna, mimo że większość z nich ma ją głęboko gdzieś.

Edytowane przez Fantazja dnia 04-10-2008 15:27