Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Lily Evans (Rozdział 44; aktualizacja 10.07.2010r.)

Dodane przez Fantazja dnia 22-10-2008 07:58
#168

ROZDZIAŁ 28


Lily poczuła jak gniew zaczyna pulsować jej w żyłach.
- Black, opuść ten kociołek na ziemię! - krzyknęła. - Ale to już!
Syriusz roześmiał się tylko i dalej lewitował kociołek, ścigając nim Snape`a, który uciekał przed nim, raz po raz rzucając przez ramię jakieś zaklęcie.
- BLACK! - wrzasnęła ruda prawie błagalnie.
Ale Black nadal jej nie słuchał. Było wyraźnie widać, że znęcanie się nad Severusem sprawia mu niebywałą przyjemność. Śmiał się w głos za każdym razem, kiedy udało mu się wylać na głowę Snape`a chociaż kroplę eliksiru znajdującego się w kociołku. Lily rozejrzała się z rozpaczą po klasie. Nikt nie palił się do pomocy. Ślizgoni stali, przyglądając się całej sytuacji z szerokimi, obrzydliwymi uśmiechami na twarzach, Pettigrew chichotał nerwowo, a Potter rechotał jak głupi. Ruda przeniosła wzrok na Melissę, która w najlepsze obgryzała paznokcie i sprawiała wrażenie, jakby wszystko inne niewiele ją obchodziło. Lily poczuła złość. Wiedziała, że gdyby przyjaciółka tylko chciała, powstrzymałaby Blacka. Nagle spojrzenie rudej padło na Lupina, który opierał się o swoją ławkę i unikał patrzenia na to, co robi jego przyjaciel. Teraz Lily nie czuła już złości. Teraz czuła wściekłość. Zaciskając pięści tak mocno, że paznokcie wbiły jej się boleśnie w wewnętrzną stronę dłoni, ruszyła w stronę Remusa.
- Ty... - warknęła i dźgnęła go palcem w pierś. - Ty... ty... ja cię kiedyś zamorduję!
- E... co? - spytał chłopak, mrugając oczami.
- E... co? - przedrzeźniła go Lily z sarkazmem. - E, nico! Może byś choć raz mi pomógł?! Chociaż jeden jedyny raz!
Lupin spojrzał na nią tępo, po czym ze wstydem spuścił wzrok.
- Nie no, ani krztyny daru przekonywania!
Lily i Remus szybko przenieśli spojrzenia na zmierzającą w ich stronę Melissę.
- Co za debil podpowiedział Dumbledore`owi, żeby zrobić cię prefektem? - mruknęła blondynka, przewracając oczami i minęła ich, poprawiając włosy.
Ruda zaniemówiła ze zdziwienia, śledząc wzrokiem przyjaciółkę, która szła w kierunku Blacka.
- Syriuszku! - zawołała nagle Melissa.
Huncwot spojrzał na nią, unosząc wysoko brwi.
- Taak? - spytał podejrzliwie.
- Syriuszku, wiesz jak ja bardzo cię kocham... - Mel zatrzepotała kokieteryjnie rzęsami.
Klasa zamarła, obserwując ze szczerym zaciekawieniem tą sytuację. Kociołek zatrzymał się w powietrzu, a stojący pod nim Snape wbił podejrzliwy wzrok w Melissę.
- Och, wiem aż za dobrze - powiedział Black z ironią. - Ale wiesz... ja już z tobą nie będę.
Blondynka skrzywiła się lekko. Najwidoczniej nie pasowała jej ta odpowiedź.
- A to dlaczego? - spytała, opierając splecione dłonie o ramię chłopaka i patrząc mu głęboko w oczy.
- Bo nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki - odparł Syriusz. - A do takiej wzburzonej i pełnej pułapek jak ty, to nie powinno się wchodzić w ogóle.
Mel wyglądała jakby ktoś trzasnął ją w twarz. Ale trwało to zaledwie parę sekund i po chwili dziewczyna przybrała z powrotem poprzedni wyraz twarzy.
- Ale ja i tak nadal uważam, że jesteś najprzystojniejszym chłopakiem w szkole - powiedziała.
Lily uśmiechnęła się szeroko. Doskonale wiedziała, że przyjaciółka udaje. Zresztą od początku ta rozmowa wydawała się jej dziwnie sztuczna, prawie uprzejma.
- No to fajnie - stwierdził Black. - Ale teraz powiedz mi, czego ode mnie chcesz?
- A czy ja muszę od razu czegoś chcieć? - zdziwiła się Mel. - Nie mogę być po prostu miła?
Syriusz prychnął.
- Taa, jasne... Ty miła tak po prostu... Mhm... - mruknął z powątpiewaniem.
- No dobra, dobra. - Blondynka dała za wygraną. - Spuść ten kociołek na podłogę, bo widzisz, jaki bałagan robisz...
Mel zatoczyła ręką okrąg, wskazując na porozwalane wszędzie ingrediencje, porozlewany eliksir i poprzewracane stoły.
- Wiedziałem - westchnął Black. - Ale niestety, przy całej sympatii, którą do ciebie odczuwam, nie mogę tego zrobić - dodał zjadliwym tonem.
- No to spróbujemy inaczej - powiedziała Melissa i zaczęła grzebać w kieszeni.
Po chwili wyszarpnęła z niej różdżkę.
- Widzisz to? - spytała blondynka takim tonem, jakby zwracała się do kilkuletniego dziecka. - To jest różdżka. I jeśli zaraz nie opuścisz tego kociołka na podłogę, to ja nie będę bawić się w jakieś głupie czary-mary, tylko po prostu wsadzę ci to jedenaście cali w twoje szanowne cztery litery.
Mel pomachała patykiem przed oczami Syriusza, który popatrzył na nią z dziwnym wyrazem twarzy. Przez klasę przebiegł szmer rozbawienia.
- Oj, Mela - jęknął Black. - Nie żartuj sobie...
Blondynka prychnęła.
- A o ile zakład? - spytała.
Huncwot wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł wydobyć z siebie głosu. Melissa uśmiechnęła się do niego figlarnie, po czym odwróciła w stronę klasy.
- A więc kto się zało... - Blondynka urwała nagle, po czym czmychnęła w tłum.
Lily przeniosła spojrzenie na to, co tak bardzo zaniepokoiło Mel. W drzwiach stał profesor Slughorn i rozglądał się po klasie z wyraźnym przerażeniem.
- Black, masz szlaban - oznajmił dziwnie słabym głosem, patrząc na porozrzucane byle gdzie jego cenne ingrediencje. - I, na litość Boską, przestań lewitować ten kociołek!
Jest źle - przemknęło Lily przez myśl. Bardzo źle.
- A teraz rozejść się - powiedział zmęczonym tonem profesor. - Koniec lekcji.
Cała klasa rzuciła się w stronę drzwi w obawie, że nauczyciel zmieni zdanie.
- Panno Evans, może pani na chwilę zostać?
Lily zesztywniała, słysząc głos Slughorna. Zerknęła na niego ze strachem. Czyżby chciał czynić jej wyrzuty za to, że nie dopilnowała klasy?
Ale profesor najwidoczniej nie miał nawet takiego zamiaru. Wyciągnął tylko z szaty dwie malutkie flaszeczki i podał je rudej.
- Proszę - odezwał się. - Z powodu tej nieprzyjemnej sytuacji, która miała tu miejsce, nie ma zwycięzców, więc postanowiłem dać Feliks Felicis dwóm moim najlepszym uczniom. Liczę, że odda pani jeden flakonik panu Snape`owi?
Lily pokiwała głową, czując ogromną ulgę.
- Dziękuję panu bardzo - powiedziała i wyszła z klasy.
Za drzwiami czekała już na nią Mel. Blondynka spojrzała na dwie flaszeczki tkwiące w jej dłoni.
- Dał ci tego Fiksa? - spytała ze zdziwieniem.
Ruda parsknęła śmiechem.
- Feliksa - poprawiła.
Mel machnęła ręką
- Obojętne - stwierdziła, po czym obie dziewczyny ruszyły w stronę wieży Gryffindoru.

- Żartujesz?
Lily pokręciła głową.
- To czysta prawda - powiedziała.
Melissa zmarszczyła czoło, jakby się nad czymś zastanawiała.
- Mam pomysł - oznajmiła nagle.
Ruda uniosła pytająco brwi.
- Nie dawajmy tego Smarkowi. - Mel uśmiechnęła się, jakby była dumna z tego pomysłu. - To szczęście przyda się nam dużo bardziej niż jemu...
- Melissa! - wykrzyknęła Lily zgorszonym tonem.
Przyjaciółka wzruszyła ramionami.
- No o co ci chodzi? - spytała. - Co z oczu to z serca...
- Obiecałam, że oddam, to oddam - wyjaśniła ruda. - Zrozumiano?
Mel przewróciła oczami.
- Lily, weź mnie nie dołuj - powiedziała. - Taka okazja, a ty z niej nie chcesz skorzystać!
Ruda spojrzała na przyjaciółkę z dezaprobatą.
- Nie no... Tiarze Przydziału coś się pomieszało, gdy cię przydzielała - stwierdziła. - Ty ani trochę nie pasujesz do wizerunku Gryfona.
Mel mlasnęła z niesmakiem.
- No wiesz... Tiara Przydziału głupia nie jest. Chyba się zorientowała, że gdyby przydzieliła do jednego domu mnie i Virginię Meddle, to wkrótce szkoła utraciłaby co najmniej jednego ucznia, bo byśmy się tam nawzajem próbowały pozabijać.
Lily uśmiechnęła się lekko.
- Co racja, to racja - westchnęła.

Edytowane przez Fantazja dnia 22-10-2008 15:23