Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] W szkarłacie dookoła świata (Rozdział I)

Dodane przez Tom_Riddle dnia 09-02-2011 13:26
#1

Postanowiłem napisać coś niezwiązanego z HP, a poza tym moja wrodzona miłość do zagadek pchnęła mnie do napisania właśnie takiego ff. Początek pewnie wyda Wam się nudny, ale w dalszych częściach akcja rozwinie się. Mam również nadzieję, że wspólnie z bohaterami mojego opowiadania będziecie poszukiwać rozwiązań i będziecie razem z nimi pokonywać piętrzące się trudności.

ROZDZIAŁ I


Wtorek, 29 czerwca, godzina 7.30

Zaczęły się wakacje. Dziś rano, przy śniadaniu, tata jak zwykle czytał poranną gazetę. Groźny tytuł na pierwszej stronie oznajmiał, że temperatury tego lata mogą wzrosnąć nawet do 35 stopni Celsjusza w cieniu. Wpatrując się w drukowane czarne litery zastanawiałem się nad bardziej trapiącym mnie w tej chwili problemem: zjeść rogalika z marmoladą czy też skosztować słynnego twarożku mojej babci, zrobionego z mleka szczęśliwych, mazurskich krów. W podjęciu decyzji wcale nie pomagała mi irytująca mucha, co trochę siadająca na nieskazitelnym stole kuchennym.
PACH!
Nim się obejrzałem, w powietrzu zawirowała złożona gazeta, która po krótkim zawiśnięciu w bezruchu, z głośnym plaśnięciem opadła na smakowicie połyskujący twarożek.
- Masz za swoje, ty mała... - powiedział tata i podniósłszy prasę (zaopatrzoną teraz w kawałeczki mojego niedoszłego dania) z tryumfem uchwycił w palce to, co pozostało z małego owada.
A zatem problem śniadania sam się rozwiązał.
Po zjedzeniu dwóch rogalików i wypiciu szklanki soku pomarańczowego, postanowiłem chwilę porozmawiać z ojcem (w końcu żyjemy tutaj we dwóch; czasem nawet dziwię się, że dom jeszcze nie zapadł się pod stertami kurzu i brudnych rzeczy do prania...).
- Tato - zacząłem nieco oficjalnym tonem - a może wyskoczylibyśmy w te wakacje gdzieś się rozerwać?
- Wybacz synu, ale nie mogę...
"Tak, tak, ta sama śpiewka zapracowanego rodzica..."
- ... od tak wyjechać teraz zostawiając całą firmę na głowie Gałkiewicza.
- Ok, rozumiem.
- Daj spokój, przecież chyba mnie rozumiesz! Masz 17 lat!
- 18...
- No to 18! W każdym razie mam już zaplanowane terminy na cały lipiec i początek sierpnia.
- Nie było rozmowy - dałem za wygraną, choć zabolała mnie lekko niechęć rodzonego ojca do jakiegokolwiek kompromisu.
Wyszedłem z kuchni i ruszyłem korytarzem, bijąc się z myślami.
"Nie mam czasu" też mi coś.
Dotarłem do schodów i powoli pokonywałem stopień za stopniem, myśląc, jakby tu spędzić całe dwa miesiące bez przyjaciół (wszyscy jak na złość gdzieś się wybierali: Hiszpania, Francja, nawet w polskie góry licho ich zanosiło, a ja tu sam, jak palec!). Ojciec nie puści mnie nigdzie samego, ma mnie jeszcze za dziecko (denerwuje mnie, kiedy mówi do mnie Domi, bo przecież to żeńska odmiana!)...
Ze zrezygnowaniem usiadłem na miękkiej, czerwonej wykładzinie.
Ojciec na pewno dałby radę, gdyby tylko miał choć krztynę ochoty! Ale z czym do ludzi, przecież jest całkowitym przeciwieństwem...
- Cioci!!! - dokończyłem na głos z taką mocą, że prawie wyplułem krtań.
Drzwi frontowe otworzyły się z hukiem i na wejściu pojawiła się dość pulchna kobieta, której twarz rozpromieniał zniewalający uśmiech. Była ubrana w sposób, mówiąc eufemistycznie, eklektyczny: na głowie ogromny kapelusz z różową wstążką, nieco niżej jedwabna, złota apaszka, okręcająca gruby kark niczym świetlisty Uroboros, do tego kwiecista sukienka do kostek (zwiewna, akurat na lato). Całość dopełniały połyskujące czernią lakierki w rozmiarze 44.
- Spokojnie, mam też japonki! - zaśmiała się widząc, jak patrzę na jej obuwie.
Wywabiony moim krzykiem ojciec, wyjrzał ukradkiem zza kuchennych drzwi, a kiedy ujrzał swoją siostrę, rozpromienił się.
- Klaro, kochanie, jak miło cię widzieć!
- Dzień dobry, Stan!
- Miałaś tak do mnie nie mówić - z udawaną złością powiedział tata.
- Sorry, braciszku - pocałowała go w policzek i uścisnęła - A teraz ty, kawalerze - podeszła do mnie i już wiedziałem, co się teraz wydarzy: jej ramiona oplotły mnie całego i po sekundzie zaczęło brakować mi powietrza (i jak tu dorosnąć, ech...). Myślałem, że zaraz pęknie mi wątroba.
"Kobieto, ona jest mi potrzebna!"
Po czułościach przyszła kolej na "a jak tam podróż" i "co słychać u mamy".
- Jeśli nie chcesz mnie wkurzyć tymi pytaniami, to przestań je zadawać, bo inaczej mój lakierek ugrzęźnie w twojej, rymuje się z chrupie... - ryknęliśmy śmiechem.
- A propos, macie coś do schrupania? - zapytała ciotka Klara, po czym jej brzuch głośno upomniał się o jedzenie.
- Domi, mógłbyś zająć się ciocią? Muszę lecieć do pracy.
8.00, ojciec teleportuje się do firmy.
- Jasne, z wielką chęcią - spojrzałem w oczy mojej ulubionej ciotki - Super, że jesteś.
- Aha, zobaczymy, czy zmienisz zdanie, jak będziesz musiał wyszorować mi plecy...

Dodane przez Pandora dnia 09-02-2011 15:02
#2

'moja wrodzona miłość do zagadek pchnęła mnie do napisania właśnie takiego ff. Początek pewnie wyda Wam się nudny"
Oj Arti, Arti... Jak dla mnie to <na ten czas> dobra komedia;)Biedny chłopak...zamiast stracić wątrobę tak jak większość ludzi on cierpi tak odmienne katusze;)Dobrze, że mój tata nie czyta gazety przy śniadaniu:amgad: Jego nazwisko dziwnie mi się z kimś kojarzy, ale to chyba zwykły przypadek;p Czekam na kontynuację mistrzuniu;)

Dodane przez Maladie dnia 09-02-2011 17:11
#3

Cóż, moim 'sokolim' wzrokiem dopatrzyłam się paru błędów, ale nie rzucają się one w oczy aż tak bardzo. Oto, co znalazłam:

- Wybacz synu, ale nie mogę...
"Tak, tak, ta sama śpiewka zapracowanego rodzica..."
- ... od tak wyjechać teraz zostawiając całą firmę na głowie Gałkiewicza.

Hmm... W tym zdaniu niezbędny jest przecinek, ale można go postawić w jednym z dwóch miejsc, więc to raczej Autor musi zdecydować, które miejsce będzie bardziej odpowiednie, bo od tego przecinka zależy sens zdania.
- Wybacz synu, ale nie mogę (...) od tak wyjechać teraz, zostawiając całą firmę na głowie Gałkiewicza.
lub:
- Wybacz synu, ale nie mogę (...) od tak wyjechać, teraz zostawiając całą firmę na głowie Gałkiewicza.
Myślę, że różnica jest dość widoczna, ale tak dla jasności posłużę się znanym przykładem. Mam nadzieję, że to pomoże drogiemu Autorowi właściwie poprawić to zdanie.

Odrobię lekcje w piątek, będą zrobione.
Odrobię lekcje, w piątek będą zrobione.


"Nie mam czasu" też mi coś.

Tutaj bohater komentuje wypowiedź innej postaci, więc najpierw przytaczamy cytat, a potem komentujemy w osobnym zdaniu lub po myślniku. Zdanie powinno wyglądać o tak:
"Nie mam czasu". Też mi coś.
lub:
"Nie mam czasu" - też mi coś.

- Spokojnie, mam też japonki! - zaśmiała się widząc, jak patrzę na jej obuwie.

Ten przecinek powinien stać przed wyrazem "widząc".

Wywabiony moim krzykiem ojciec, wyjrzał ukradkiem zza kuchennych drzwi, a kiedy ujrzał swoją siostrę, rozpromienił się.

Ten przecinek jest niepotrzebny.

- Sorry, braciszku. - pocałowała go w policzek i uścisnęła. - A teraz ty, kawalerze. - podeszła do mnie i już wiedziałem, co się teraz wydarzy: jej ramiona oplotły mnie całego i po sekundzie zaczęło brakować mi powietrza (i jak tu dorosnąć, ech...). Myślałem, że zaraz pęknie mi wątroba.

Na zielono są zaznaczone kropki, których zabrakło, a na czerwono słowa, które powinny się zaczynać wielką literą.

- Jeśli nie chcesz mnie wkurzyć tymi pytaniami, to przestań je zadawać, bo inaczej mój lakierek ugrzęźnie w twojej, rymuje się z chrupie... - ryknęliśmy śmiechem.

Taka sama uwaga jak do poprzedniego błędu.

- Jasne, z wielką chęcią. - spojrzałem w oczy mojej ulubionej ciotki. - Super, że jesteś.

To samo.

Przepraszam za słowa krytyki.
Teraz coś na poprawienie nastroju Autora: Tekst bardzo dobrze się czyta, jest napisany ładnym stylem i na razie uważam go za przyjemne opowiadanie o (na razie) codziennym życiu. Myślę, że rozwinie się z tego coś ciekawego i jednocześnie zabawnego. Napisałeś, że zamierzasz poniekąd stworzyć z tego kryminał, więc z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

Dodane przez LilyPotter dnia 28-02-2011 09:27
#4

Maladie wytknęła już chyba wszystkie błędy;) Mi się nie podoba takie coś:
- Nie było rozmowy
Bez myślnika chyba.
Wcale nie było nudne, bardzo mi się podobało. Raju, też chciałabym mieć tylko takie problemy, jak co zjeść na śniadanie;) Wszystko mi się podobało, nie licząc opisu ciotki (za dużo słownictwa którego nie znam;) Czekam na następną część, tylko ma być bez marudzenia, że nudna;)

Dodane przez Umbrydzka dnia 23-03-2011 20:28
#5

Super ;)