Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Zielono mi (SM/ASP)

Dodane przez Alae dnia 08-09-2008 23:47
#13

Prawdę mówiąc, chciałam, żeby rozdział Vam powisiał trochę dłużej, abyście mogli się nakomentować do woli. Jednak, ze względu na mój ograniczony dostęp do Internetu, nad czym ubolewam, rozdział trzeci pojawi się już dziś.

Tekst niebetowany. Za błędy bijcie mocno. Endżoj:

Rozdział trzeci
Czasem deszcz, czasem ulewa


Sekretny Notatnik Albusa Severusa Pottera Do Nagłych Wypadków

Merlinie! To wpływ księżyca. Wczoraj była pełnia. Podczas pełni ludzie robią różne dziwne rzeczy. Z obrastaniem sierścią i demolowaniem Wrzeszczącej Chaty włącznie.
Słyszałem, że w dalekowschodnich kulturach zemsta przechodzi z pokolenia na pokolenie. Może z całowaniem też się uda tak zrobić? "Chrześniak Dean dostaje kolekcję fałszoskopów, a mojej ukochanej wnuczce Anny zostawiam w spadku pocałowania Malfoya". Rose będzie wiedziała co zrobić. Krukonka w rodzinie to dobrodziejstwo.


***

Ciepłe, popołudniowe słońce oświetlało natchnioną twarz Rose Weasley, która z emfazą przemawiała do rozleniwionego audytorium.
- Szanowna rodzino! Zebraliśmy się tutaj, aby rozpatrzyć sprawę Albusa Severusa Pottera, syna Harry'ego Jamesa Pottera, który...
- Roweno! Helgo! Godryku! - jęknął żałośnie oskarżony. Zaczynał żałować, że wtajemniczył kuzynkę w sprawę księżycowych przyrzeczeń. Rose, bowiem, stwierdziła, że w rodzinie tkwi siła rodu Weasleyów. I na nic się zdało tłumaczenie, że on, Albus, de facto Weasleyem nie jest.

Chłopak powiódł wzrokiem po twarzach rodzeństwa, przyjrzał się przez chwilę Hugo, który siedział z niepewną miną, szukając duchowego wsparcia siostry, zbyt zaaferowanej mową, by zwracać uwagę na brata i, zdecydowany zakończyć tę farsę, wstał.
- Mer... Salazarze ratuj. Rose, moja droga. Do sedna. Wszyscy wiemy, że masz dar opowiadania o niczym godzinami, ale chciałbym zdążyć na kolację, a przynajmniej na śniadanie - dla pewności obrzucił kuzynkę groźnym spojrzeniem, którego nauczył się od prefekta Slytherinu w pierwszej klasie.
- Oczywiście - odparła, niezniechęcona brakiem entuzjazmu Albusa, dziewczyna. - Al musi pocałować... - dla większego efektu wzięła głęboki wdech, wybałuszyła oczy i zbolałym głosem dokończyła - Malfoya!

Reakcja na słowa Rose w żadnym calu nie spełniła oczekiwań niedoszłego łamacza arystokratycznych serc. Zamiast pełnych niedowierzania okrzyków i odgłosów krztuszenia się cytrynowymi dropsami usłyszał Młodszego czy starszego? To chyba żaden problem?. Jednak, po chwili milczenia i wpatrywania się tępo okno, James stanął na wysokości zadania i, celując palcem w brata, krzyknął:
- Zwariowałeś? - a następnie zamarł ogłupiały, gdy Albus w kilku susach podskoczył do niego i zaczął energicznie potrząsać wyciągniętą rękę. - Zwariował - dodał grobowym głosem, powiódłszy zrozpaczonym spojrzeniem po twarzach pozostałej trójki.
- Bracie! Na ciebie zawsze mogę liczyć! Nie dajmy się im zwariować! - Al otarł z policzka wyimaginowaną łzę i puścił rękę skonfundowanego brata, który opadł ciężko na swoje miejsce. Niechętnie odwrócił się w stronę, wciąż oczekujących na odpowiedzi, Hugo i Lily. - Młodszego, Lil - zniesmaczonym uśmiechem skwitował pełne rozczarowania Och!. - Hugo, czy nie spędzasz ostatnio za dużo czasu w sali profesor Trelaweny? Dym z kadzidełek źle na ciebie wpływa. Co to znaczy "żaden problem"?

Rudzielec zerknął niepewnie na siostrę, oczekując pomocy w trudnej sytuacji, a taką była niewątpliwie rozmowa z nieprzyjaźnie nastawionym Ślizgonem. Rose, jako przyczyna całego zamieszania, wolała zachować dyplomatyczne milczenie, więc Hugo sam musiał stawić czoła kuzynowi, którego mina przypominała wyraz twarzy człowieka, który nadepnął na sklątkę.
- Przecież jesteś... - dukał chłopak.
- ... gejem?! - wpadł mu w słowo Albus.

Przerażony do granic możliwości Hugo tylko pokiwał głową i, dla bezpieczeństwa, odsunął lekko swój fotel od, stojącego przy nim, Ślizgona. Nagle z Albusa uleciała cała złość, wydał się zapadnięty w sobie, gdy zrezygnowanym głosem mówił:
- Czyś ty oszalał? To, że jestem gejem nie oznacza, że w każdym chłopaku widzę potencjalnego partnera - popatrzył na milczącego o dłuższej chwili Jamesa i dodał, widząc jego nieprzekonaną minę. - Przecież mówimy o Malfoyu! Scorpiusie-Jestem-Złem-W-Najczystszej-Postaci-Giń-Szlamo-Malfoyu!

James zerwał się z sofy, którą dzielił z Lily, tak szybko, że dziewczyna drgnęła wystraszona.
- A może o Zgrabnym-Tyłeczku-Malfoyu?! Albo Mam-Smukłe-Seksowne-Dłonie-Malfoyu?! - krzyknął i wybiegł z Pokoju Życzeń, trzaskając z furią drzwiami.

Al gapił się przez chwilę w przestrzeń, a potem oparł ciężko o rzeźbiony kominek. W przypływie siostrzanych uczuć i pod wpływem ogromnej sympatii do brata, który w dzieciństwie łowił z nią i ciocią Luną plumpki, Lily wstała i delikatnie poklepała brata po plecach.
- Nie martw się. To tylko James, znasz go.
- Słyszałam, że przyłapał Amandę Lee na zachwycaniu się Scorpiusem podczas śniadania. Wiesz, że James wzdycha do niej od ponad dwóch lat - wtrąciła się Rose.

Lily rozpromieniła się i klasnęła w dłonie.
- No widzisz braciszku, nie trzeba się martwić. Lepiej zastanówmy się co zrobić z twoją małą rendez-vous z Malfoyem - czuła, że nie przekonała Albusa jednak z niezmąconym uśmiechem na twarzy zwróciła się do Rose.- Jako Krukonaka z krwi i kości na pewno zdążyłaś zajrzeć do biblioteki. Znalazłaś poradnik "Jak pocałować swojego największego wroga? Podręcznik dla początkujących"?

Rose zignorowała złośliwość i zaczęła opowiadać.

***

- ... i dlatego Al musi to zrobić. W niedalekiej przyszłości.
- Z punktu widzenia skał tysiąc lat stanowi niewielki okres. Wystarczy wybrać odpowiedni punkt odniesienia i mamy z głowy migdalenie się ze Scorpiusem. Mogę spokojnie przygotowywać się do sprawdzianu z transmutacji - odetchnął z ulgą Albus.
- Nie wierzę. Ty, Albusie Severusie, którego typowaliśmy do Ravenclawu, chcesz oszukać naturalną magię? Wstydź się!

Chłopak powiódł zrozpaczonym spojrzeniem w stronę okna, wymruczał coś w stylu Merlinie, nie daruję ci tego, a następnie powiedział:
- Wspaniale. Pod wpływem księżyca złożyłem przysięgę, której nie mogę złamać z jego powodu. Kto dał takie zdolności kuli skał bez atmosfery, niech wie, że zemsta będzie słodka.
- Nie histeryzuj Al. Może być ciekawie. Kupisz mu kwiaty, dasz czekoladki, zaprosisz na kolację przy świecach i wepchniesz język do ust. To nie może być takie straszne! - wykazała się niewyczerpanymi pokładami optymizmu Lily.

***

Uczniowie Hogwartu widzieli wiele. Od lewitujących zbroi i zalanych przez Irytka korytarzy, do gigantycznych szarf w kolorach każdego domu rozwieszonych na dachach zamku przez szóstorocznych Gryfonów, w ramach świętowania pierwszego kwietnia. Nie zdziwiła ich więc trójka uczniów, uciekająca przed czarnowłosym chłopakiem, ciskającym w nich podręcznikami. Większym zaskoczeniem były dla nich słowa, które słyszeli, gdy agresor przemykał obok nich w szalonym kłusie. Albus Severus każdemu, chętnemu do wysłuchania go uczniowi oznajmiał, że Grunt to rodzina.


_____
Dziękuję Fantazji. O obrzucaniu się kuzynkami nic mi nie wiadomo, aczkolwiek to przyjemna wizja.
Do Dimrilli: ze swojej strony mogę zapewnić, że za bardzo slashowato nie będzie. Primo - zdaję sobie sprawę ze średniego wieku czytelników, secundo - do porządnego slasha się nie poczuwam. Jednak za wyczyn Wena Wampirzycy nie odpowiadam.

Edytowane przez Alae dnia 01-10-2008 16:57