Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] Zielono mi (SM/ASP)

Dodane przez Vampirzyca dnia 01-09-2008 18:37
#1

Kontynuujemy ^^ A co xD

PROLOG

Albus Severus Potter stał pomiędzy innymi pierwszorocznymi uczniami czekającymi na przydział. Czy się bał? Nie. On był śmiertelnie przerażony.
Wysoka, siwowłosa kobieta wniosła na salę starą, poniszczoną tiarę. Położyła ją na stoliku i wyjęła z fałd szaty zwinięty w rulon pergamin.
- Gdy wyczytam czyjeś nazwisko, ta osoba podchodzi i nakłada Tiarę Przydziału na głowę - oznajmiła, a jej głos potoczył się echem po Wielkiej Sali. - Antronh, Carol!
Ceremonia trwała; tłumek uczniów powoli się przerzedzał.
- Malfoy, Scorpius! - zawołała profesor McGonagall.
Do stolika podszedł blondwłosy chłopak, średniego wzrostu. Był dokładną kopią swojego ojca, Dracona. Naciągnął na głowę tiarę.
- SLYTHERIN! - ryknął natychmiast kapelusz.
Scorpius zeskoczył ze stolika, a na jego twarz wpełzł paskudny uśmiech. Podszedł do stołu Ślizgonów i usiadł pomiędzy nimi.
- Omanny, Thebott!
Albus stał obok Rosie i Hugona. Rodzeństwo gorączkowo szeptało między sobą.
- Potter, Albus!
Brunet powoli wyszedł z szeregu. W miarę jak zbliżał się do Tiary Przydziału, jego nogi przestawały odmawiać mu posłuszeństwa. W końcu dotarł do stolika. Włożył kapelusz.
- Mmmm... Potter? Kolejny Potter? Mnożycie się jak ci Weasleyr17;owie, doprawdy! Ale gdzie by cię przydzielić? Cała rodzina w Gryffindorze... Może złamałbyś rodzinną tradycję? Mówię poważnie... Taak... Wiem, gdzie byś pasował...
- SLYTHERIN! - zawołała Tiara na całą salę.
Rozmowy zamarły. Albus przełknął ślinę, zmierzając w stronę stołu Slytherinu. Spośród setek zdumionych spojrzeń, wyłapał to należące do Jamesa. Brat wpatrywał się ze zgrozą w oczach w świeżo upieczonego Ślizgona.
Brunet zajął miejsce między jakąś piegowatą dziewczyną z drugiej klasy, a jakimś dryblasem z trzeciej. Nie tak zaplanował sobie swój przydział.

Prefekt zatrzymał się przed zimną, wilgotną ścianą.
- Zwycięstwo - powiedział, a ściana rozstąpiła się, ukazując obszerne pomieszczenie. Przed kominkiem stało kilka stolików, dwie skórzane sofy i pięć zielonych foteli. Na ścianach zawieszone były różne bibeloty, na większości były węże. Jasnozielone, ciemnozielone, duże, małe. Węże.
- Zielono mi... - jęknął Albus, opadając na jeden z foteli. - Zielono mi...

Edytowane przez Vampirzyca dnia 09-10-2008 08:08