Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] 19/ Pan Zgryźliwy i Senka. (aktualizacja: 29 gru 2011)

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 08-09-2011 22:21
#1

" Pan Zgryźliwy i Senka "

obecnie napisanych XIX fragmentów - kolejny wkrótce


Witam Was ciepło.
Napisałam opowieść o Severusie Snape'ie, tytułowym Panu Zgryźliwym i jego uczennicy Arsenie Watson (Sence). Nie jest to romans, ani horror pełen akcji. Historia opowiada o relacjach między bohaterami, o tym jak kształtuje się więź, zaufanie a nawet nienawiść. Opowiadanie pełne przemyśleń i melancholii z nutą humoru.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Zapraszam serdecznie do przeczytania.



* * * Fragment I * * *

" Wiadomość "

- Że co, proszę?

Dumbledore nadal patrzył spokojnym wzrokiem spod przymkniętych, pomarszczonych powiek. Właśnie taki spokój był momentami aż drażliwy.

- Dokładnie to, co usłyszałaś.

To było tak dalekie jakiekolwiek prawdy, że uwierzenie w słowa dyrektora wymagały cudu, albo i jeszcze czegoś co mogłoby otrząsnąć Arsenę z szoku. Niecałe kilka miesięcy temu mała Arsena Watson nie miała zielonego pojęcia, jakie nowiny niesie hogwarcki list. Kiedy zdążyła oswoić się z prawdą, poznać tajemnice magii, znaleźć nowych przyjaciół i znienawidzić do szpiku kości profesora Snape'a, Dumbledore'owi właśnie udało się wszystko zepsuć i powbijać gwoździe w małe serduszko dziewczynki. O nie, tak ze mną pogrywać nie będzie Siwy Dziadek Wielka Głowa pomyślała Arsena i zacisnęła zęby.

- Wiem, że dla Ciebie to trudne do przyjęcia, ale zauważ, że może być to mała iskierka nadziei - powiedział łagodnie Dumbledore i zanurzył swoje wąsy w jagodowej herbacie.

Pięć miesięcy z oswajaniem się do miejsca takiego jak Hogwart i akceptowanie (z trudem, ale jednak) samej obecności Snape'a było nie lada wyczynem. Nie bez powodu Arsena knuła cichy plan wyprowadzenia z równowagi Mistrza Eliksirów. Zawsze jarzyła się maciupeńka nadzieja, że Pan Zgryźliwy skapituluje psychicznie i zamknie się na trzy spusty w zimnych lochach. Będzie tam prowadzić bujne życie tylko i wyłącznie z pijawkami z zakurzonych słoików. W rzeczywistości marzenia te odbiegały od faktycznego stanu rzeczy, bo Snape okazał się człowiekiem mocno odpornym na wyczyniania Arsenowe. Wybuch kociołka w sali eliksirów czy karykatura Mistrza na tablicy ogłoszeń, a także Zaklęcie Różowych Pasemek na głowie Snape'a nie naruszyły ani trochę jego równowagi psychicznej. Drań miał pewnie jakąś niewidoczną tarczę emocjonalną, bądź też w tajemnicy czegoś zażywał. Bliższą teorią wydawały się długie wieloletnie przyzwyczajenia zawodowe. Umiał jednak bardzo dobrze radzić sobie z takimi nieznośnymi uczniakami jak Arsena W. Pracochłonne szlabany w postaci sprzątania sal, czyszczenia kociołków czy sortowania papierkowej roboty z biegu demotywowały nieznośne dzieciaki. Plany o tematyce: jak zatruć skutecznie życie Zgryźliwego w fabryce szlabanów modyfikowały się na: jak skutecznie unikać Zgryźliwego. Ku zdziwieniu Mistrza okazało się, że Arsena również jest zawodniczką nie do zdarcia (nawet skóry). Mały przeciwnik zaczynał powoli tworzyć niebezpieczeństwo dla wytrzymałości i stoickiej cierpliwości Severusa. Zgryźliwy snuł coraz częściej domysły na temat wiarygodnego istnienia pasożyta społecznego, do jakiego idealnie pasowała dziewucha. Umiał doskonale kryć swoje emocje pod maską marmurowej twarzy, ale pod nią wrzała złość, w której gotowały się jego ostatnie strzępki nerwów. On nie znosił jej, ona jego. Różnica polegała na tym, że pewnego nieprzyjemnego dnia Severusowi zabrakło cierpliwości, a Arsenie trzymania języka za zębami. W związku z czym, po mocnej wymianie zdań między nimi, można było otwarcie uznać, że wojna się rozpoczęła. Arsena go tak znienawidziła, że treść żołądkowa cofała się na sam widok wyskrobanych eliksirów w jej własnym planie lekcyjnym. Snape był jeszcze podlejszy niż do tej pory. Szlabany odrabiała codziennie do późnych godzin nocnych, bez względu na to, czy miała na następny dzień sprawdzian, czy inne ważne zadania do zrobienia. Mistrz Eliksirów zacierał trywialnie swoje dłonie, kiedy widział cień zmęczenia i wyczerpania Arseny po długiej pracy. Dziewczyna trzymała się uparcie, ale momentami przychodziły ją wątłe myśli, że Snape ma jednak pewną przewagę w walce. Kąśliwe i uszczypliwe uwagi Pan Zgryźliwy mógłby czasem zachowywać dla siebie z łaski swojej, choćby po to by udowodnić, że jest człowiekiem, a nie bezdusznym tworem nietoperzopodobnym.

A teraz. Teraz okazuje się, że Severus Snape jest jednym z członków jej... rodziny! Do tego całkiem bliskiej. To znaczy, tak przynajmniej chce jej wmówić Dumbledore. Arsena nadal sceptycznie rozważa tą dziką wiadomość dnia dzisiejszego. Z drugiej strony gdyby okazało się to wymysłem, to po co ta cała szopka kłamstw? Tyle lat bez rodziców, którzy od dawna nie żyją i egzystencja w Domu Zastępczym pozbawiła ją jakichkolwiek nadziei, że na tym ogromnym świecie istnieje choć jedna osoba, która jest z nią spokrewniona. Słynny ród Watsonów został wymordowany kawał czasu temu przez grupę Śmierciożerców, którego dowódcą był Sami-Wiecie-Kto. O rodzicach Arseny niewiele wiadomo. Dumbledore jako człowiek bardzo ciekawski musiał akurat znaleźć nie wiadomo gdzie i nie wiadomo skąd i po kiego grzyba, że Severus Snape jest powiązany krwią z Arseną Watson. Na litość, czy to musiał być akurat on! Co więcej, okazał się starszym bratem jej matki, gdzie ta wiadomość sprawiła Arsenie chwilowe zamroczenie i szok, że jej własna matka miała brata (pomińmy już fakt jakiego).

- Właściwie... to po co mam wiedzieć, że on, znaczy profesor Snape to... rodzina?- ledwo to słowo przeszło jej przez gardło. - Lepiej mi się, żyło w błogiej niewiedzy.

Arsena spojrzała ostrożnie na dyrektora.

- Jak to po co? - Albusowi zaświeciły się oczy - Zobacz, jakie otwierają się przed tobą możliwości. Na przykład pomyśl, że możesz na zawsze pożegnać Dom Zastępczy.

Uśmiechnął się i sięgnął do szuflady.

- To jakiś absurd! Że niby on ma mnie wziąć pod... pod swoją opiekę?

Gdyby było to możliwe, Arsenie odpadłyby w tej chwili wszystkie kończyny.

- A dlaczego nie?

Dumbledore zdawał się być tym odkryciem zachwycony. Nie zważając na uczennicę odszedł od biurka i zaczął dla odmiany szperać w drugiej szafce.

- Pan chyba nie rozumie... Pan chyba sobie tego nie wyobraża... W ogóle... Przecież on mnie nienawidzi i z resztą ja jego też. Snape jest okropny, to nie jest nawet człowiek!

Ścisnęło ją w piersi jakby ktoś pchnął ją w próżnię. Jakaś kompletna paranoja. Nawet nie zauważyła, że się jąka i kurczowo ściska pięści. Emocje sięgnęły zenitu. Była bliska płaczu, jednak mocno zaciskała zęby by zachować do końca swoją godność.

- Uspokój się lepiej i przestań histeryzować.

- Nie histeryzuję - zaprzeczyła piskliwie.

- Chciałbym ci pokazać pewien dowód, który może ci ułatwi oswojenie się z tą sytuacją.

Tym razem powędrował do szafy i zanurzył się w niej całkowicie.
Świetnie. Dumbledore chyba nie dostrzega niczego poza zaufaniem do każdego, dobrocią i miłością do wszystkiego ruszającego się na tym świecie. Przez chwilę zastanowiło ją co takiego cudownego dyrektor widział w Zgryźliwym, że dał mu ciepłą posadkę w szkole. Oprócz fantastycznej wiedzy z eliksirów i czarnej magii Severus nie posiadał żadnej cechy godnej nauczyciela. Ba! Godnej obcowania wśród ludzi. Żeby on jeszcze na ludzi wyglądał...

- A co na to Snape? On wie?

- Profesor Snape - poprawił automatycznie dyrektor - Oczywiście. Jest nawet z tego zadowolony, że znalazł swoją siostrzenicę.

Arsena prychnęła. Zadowolony to on będzie przy bliższej okazji karmienia mnie gwoździami, torturowania na kole lub topienia w eliksirze Żądzy Mordu.

- Proszę.

Biała kartka powędrowała do odrętwiałych rąk Arseny. Druczek przedstawiał dokument potwierdzający zgodność rodzinnych więzów krwi. Pod spodem widniał dopisek: Wyrażam zgodę na przejęcie prawa do opieki nad młodszą Arseną Watson. Podpis S. Snape.

Wdech. Wydech. Nie wierzę w to wszystko. Istny koszmar.

- Witam.

Arsena aż podskoczyła na krześle. Drzwi rozwarły się z hałasem i jak tornado w okamgnieniu w gabinecie dyrektora stanął we własnej osobie Severus Snape. W dłoni trzymał zwinięte w gruby rulon jakieś pergaminy.

- Mam to, o co prosiłeś dyrektorze - rzekł nieco ściszonym tonem, nie zwracając żadnej uwagi na uczennicę.

Arsena marzyła by zapaść się pod ziemię. Zgryźliwy był ostatnią osobą, którą właśnie w tej sytuacji chciała widzieć.

- Świetnie, Severusie.

Dumbledore promieniał z radości. Sprawiał wrażenie jakby najadł się czekoladowych ciasteczek i za dużo serotoniny wydzieliło mu się w mózgu. Zachowanie skrajnie snape'owate, tyle że odchył nienormalności w drugą stronę.

- Yhmm, yhmm.

Dyrektor wertował przyniesione zwoje i segregował je po swojemu w bliżej nieokreślonej kolejności. Mistrz Eliksirów stał niewzruszony ze standardową kwaśną miną. Prawdopodobnie optymizm Dumbledora również rodził w nim negatywne emocje, o ile można odczytać cokolwiek takiego w jego kamiennej twarzy.

- Severusie zaprosiłem dziś Arsenę do siebie...

- Domyśliłem się - przerwał mu chłodno. Dziewczynę przeszedł dreszcz.

- Doskonale. Każde z was teraz ma okazję bliżej się poznać. To wspaniała okazja - dyrektor w podskokach zabrał wszystkie zwoje i zaczął upychać w szafce. Severus przewrócił oczami wykorzystując nieuwagę Dumbledora - Moi mili to cudowne, kiedy krewni odnajdują się po latach, nieprawdaż?

Ja to widzę z zupełnie innej strony pomyślała. Obecna atmosfera coraz gorzej działała na jej samopoczucie. Obojętność Snape'a i wesołkowatość Siwego Dziadka budziła w niej chęć zadźgania obydwu mieczem Gordyka. Leżał całkiem niedaleko i zagadkowo odbijał złote blaski wpadającego słońca kusząc niebezpiecznie jej własna podświadomość.
Snape westchnął wyraźnie znużony. Nastąpiła cisza.

- No dobrze - dyrektor skończył niechlujne upychanie dokumentacji do szafy i odwrócił się w stronę obecnych - Arseno czy masz jeszcze jakieś pytania?

Było ich mnóstwo, chciała się jeszcze tylu rzeczy dowiedzieć. Niestety obecność Snape'a zniechęcała do zadawania jakichkolwiek pytań.

- Nie.

Mistrz Eliksirów spojrzał na nagle jakby dopiero zobaczył ją w gabinecie dyrektora. Jego oczy zwęziły się do małych szparek.

- Interesujące. Zazwyczaj masz zawsze wiele do powiedzenia - odrzekł zgryźliwie jak na Zgryźliwego przystało.

Tłustowłosy dziad od sześciu boleści pomyślała Arsena i przez moment zrobiło jej się lżej na sercu.

- Przypominam ci, że masz jeszcze jeden szlaban w tym tygodniu.

- Wiem.

- Bardzo dobrze, że wiesz. Mam nadzieję, że wiesz równie dobrze za co odrabiasz.

- Nie pamiętam, trochę tego było.

Snape zazgrzytał zębami.

- Pójdziesz teraz ze mną. Do widzenia dyrektorze.

- Bawcie się dobrze.

Dumbledore pomachał wesoło na pożegnanie. Jednocześnie Arsena i Severus rzucili mu mordercze spojrzenie pełne wyrzutów.

- Mają to we krwi - mruknął do siebie zadowolony Albus, kiedy zamknęli za sobą drzwi.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 29-12-2011 20:31

Dodane przez Lady Holmes dnia 08-09-2011 23:14
#2

- Że co, proszę?
- Dokładnie to, co usłyszałaś.
albo i jeszcze czegoś, co mogłoby otrząsnąć Arsenę z szoku.
hogwardowy list.
Hogwarcki
Dumbledore'owi właśnie udało się wszystko zepsuć i powbijać gwoździe w małe serduszko dziewczynki. O nie, tak ze mną pogrywać nie będzie Siwy Dziadek Wielka Głowa, pomyślała Arsena i zacisnęła zęby.
bądź też w tajemnicy czegoś zażywał.
Zgryźliwy snuł coraz częściej domysły na temat wiarygodnego istnienia pasożyta społecznego, do jakiego idealnie pasowała dziewucha.
bez względu na to, czy miała na następny dzień sprawdzian, czy inne ważne zadania do zrobienia.
Severus Snape jest jednym z członków jejr30; rodziny!
Erek wordowy.
Dumbledore jako, człowiek bardzo ciekawski musiał akurat znaleźć
Niepotrzebny przecinek.
że on, znaczy profesor Snape to... rodzina?- ledwo to słowo przeszło jej przez gardło. - Lepiej mi się, żyło w błogiej niewiedzy.
oczy. - Zobacz, jakie otwierają się przed tobą możliwości.
Gdyby było to możliwe, Arsenie odpadłyby w tej chwili wszystkie kończyny.
Nie zważając na uczennicę, odszedł od biurka
jednak mocno zaciskała zęby, aby zachować do końca swoją godność.
Przez chwilę zastanowiło ją, co takiego cudownego dyrektor widział w Zgryźliwym
eliksirze Żądzy Mordu.
jak tornado w okamgnieniu
- Mam to, o co prosiłeś, dyrektorze - rzekł nieco ściszonym tonem, nie zwracając żadnej uwagi na uczennicę.
Arsena marzyła, by zapaść się pod ziemię.

- Świetnie, Severusie.
nieprawdaż?
Razem!

Na więcej nie mam dziś czasu. Zatrudnij jakąś betę, o wiele lepiej się wtedy będzie czytało. Tymczasem zaklepuję sobie miejsce na komentarz [uzupełnię jutro].

***
Przypałętała się Lady House.
Hm... że tak powiem: tego jeszcze nie grali. Pomysł jest moim zdaniem nowy (przynajmniej ja się z nim jeszcze nigdy nie spotkałam), ciekawa jestem, jak to się rozwinie. Te błędy mi dosyć przeszkadzały, także radziłabym zatrudnić betę, o wiele lepiej będzie się czytało. Masz dosyć fajny styl, czekam na kolejne części, bo trudno mi oceniać opowiadanie po jednym kawałku. Także Weny życzę i będę się starała na bieżąco komentować.

Edytowane przez Lady Holmes dnia 12-09-2011 20:37

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 08-09-2011 23:30
#3

Dzięki Lady za sprawdzenie strony technicznej. To co mi napisałaś poprawiłam. Myślałam, że będzie gorzej, trochę literówek, z dwa błędu ort i przecinki. Ale tam, kto zwraca uwagę na przecinki ^^

Czekam na resztę komentarza, już się boję, że okaże się bardzo surowy...
brr

Dodane przez Laufey dnia 09-09-2011 14:09
#4

Podoba mi się :). Właściwie pomysł niespotykany i dobrze, bo oklepane fan ficki o Severusie są nużące... A Twój jest naprawdę interesujący. Czyta się bardzo szybko, nie przeciągasz niepotrzebnie zdań i piszesz ciekawie :). Ja czekam z niecierpliwością na następną część, bo po pierwszej zapowiada się ona bardzo obiecująco.

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 09-09-2011 15:33
#5

Dziękuję Slytheriane, za bardzo miłą ocenę :)

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 13-09-2011 12:58
#6

Widzę, że niektórym z Was bardzo się spodobała moja opowieść. Ogromnie się cieszę i zamieszczam kolejny fragment cyklu "Pan Zgryźliwy i Senka". Miłego czytania kochani.

* * * Fragment II * * *

" Zgryźliwy "

Długi korytarz ciągnął się niesamowicie, jakby zaczarował go ktoś w nieskończony tunel. Od gabinetu dyrektora, droga do lochów nie była wcale taka krótka. Pomyśleć można, że jeden codzienny kurs w tą i spowrotem, nadawać się mógł do ćwiczenia kondycji ruchowej. Na szczęście w szkole istniały sowy, które wyręczały mozolną tułaczkę i ułatwiały komunikację. Niestety bywały takie sytuacje, gdzie trzeba było osobiście ruszyć swoje cztery litery i pofatygować się dla rozjaśnienia skomplikowanych okoliczności lub innych niewyjaśnionych spraw. Severus Snape, jako człowiek o twardym zaangażowaniu się we wszystko co jest skomplikowane, trudne i zagrażające życiu, był zmuszony konsultować się z Dumbledorem codziennie. Jako szpiegowi Voldemorta, regularnie przychodziły świeżutkie wiadomości o planach Czarnego Pana warte powiadomienia Albusa. Do tego skargi uczniów dotyczące oceniania prac, konsultacje ze Skrzydłem Szpitalnym o leczących eliksirach i jeszcze starcia z nieznośną Watson, dodawały mu o cztery razy więcej ścierania butów o szkolne posadzki, niż to wszystko było tego warte. Ten rok był dla Severusa bardzo dokuczliwy. W jego bezbarwnym życiu (jak sam twierdził), balansującym między śmiercią, a żmudną pracą z uczniakami pojawiła się jeszcze Watson, która doskonale wiedziała na jaki kolor ma zabarwić jego nędzną egzystencję. Dominowała czerwień wściekłości majacząca się przed oczami i mająca wiele wspólnego z dywanikiem leżącym w gabinecie dyrektora. Tak często tam przebywał w towarzystwie Watson, że uprzykrzył mu się ten codzienny widok. Zgryźliwego męczył czerwony dywanik nawet w koszmarach sennych próbując zjeść jego stopy. Po przebudzeniu odruch spojrzenia na nogi był już normą. Jeśli chodzi o Arsenę, Mistrz Eliksirów nie znosił pyskatych uczniów, a ona była pierwsza na czarnej liście. Jednak z biegiem czasu wyszły okoliczności takie, a nie inne. Granie na nerwach przez małą, może faktycznie miało jakiś rodzinny korzeń. Tym bardziej, że sprawiało jej to satysfakcję, tak samo jak Severusowi.

Akurat dzisiejszy dzień, musiał wybrać Albus, pomyślał z rozżenowaniem. Nie był przygotowany na rozmowę z Watson. Nie wiedział nawet jak zacząć. Miał wielką nadzieję, że sama zacznie zadawać pytania, a odpowiedzi jakoś nałożą się na usta. Gdzieś w głębi serca odczuwał żal, że Dumbledore nie raczył go uprzedzić o dzisiejszej rozmowie. Wówczas wystarczyłaby mu maleńka chwila dla siebie, by poukładać w swojej głowie myśli i słowa.

Droga do lochów wydawała się być dłuższa, niż zazwyczaj. Arsena całą trasę deptała mu po piętach w totalnej ciszy. Słychać było tylko tuptanie i łopoczącą szatę, powiewającą złowrogo za Snape'm.

- Żebyś na co dzień umiała iść w ciszy, tak jak teraz, to powiedziałbym, że robisz postępy. Przynajmniej pod względem pracy nad swoją bezczelnością.

Słowa odbiły się echem o ściany. Uparta, pomyślał nie uzyskawszy żadnej odpowiedzi. Z jednej strony miał trochę czasu na przemyślenie jak zacząć rozmowę, z drugiej strony zrodziło się zmartwienie, że będzie prowadzić monolog z wyjaśnianiem wszystkiego, czego za bardzo nie chciał. Mistrz był przyzwyczajony, że go słuchają i nikt nie przerywa. Potrafił prowadzić długie wykłady. Niestety teraz miał trudniejsze zadanie, niż sam to przewidywał. Z dziećmi miał do czynienia na co dzień i można powiedzieć, że nawet lubił swoją pracę. Był opiekunem Slytherin i wiedział, na czym polega jego rola. Wiadomość, że Arsena W. jest siostrzenicą, obróciła jego całe życie o 180 stopni. Severus nigdy nie widział siebie, jako opiekuna rodzicielskiego. Nawet nigdy do głowy mu nie przyszło, by zakładać rodzinę (i nie ważne, że żadna dama go nie chciała). Ten fakt był tak daleki jego myślom, że zaliczał się niemalże do powieści fantastycznych nie z tego świata. Tłumaczył sobie kilkoma powodami. Po pierwsze Zgryźliwy wystarczająco sporo bachorów miał na co dzień, po drugie niepewne życie zawodowe było wystarczającym ryzykiem dla niego samego, nie mówiąc już o rodzinie (dobrym przykładem wydawała się rodzina Malfoy'ów, żyjąca z dnia na dzień w wielkim stresie).
W końcu dotarli do ostatnich drzwi, na których widniał napis prof. Severus Snape. Arsena zamyślona, ze wzrokiem wbitym w kamienną posadzkę, zatrzymała się na Snape'ie.

- Trochę ostrożności, Watson - rzekł Zgryźliwy, po czym otworzył drzwi do swojego gabinetu.

- Przepraszam - powiedziała niepewnie jakby do siebie i weszła za profesorem.

Sala nie przypominała jej nic dobrego. Tu spędziła więcej czasu na szorowaniu kociołków, niż na samych zajęciach lekcyjnych. Poza tym, śmierdziało amoniakiem i stęchłą wilgocią. Ciekawe jak Zgryźliwy mógł się skupić w takich warunkach.

- Siadaj.

Wskazał krzesło. Sam obszedł biurko i usiadł naprzeciwko. Arsena przycupnęła lekko oszołomiona i nie chcąc patrzeć na grymasy Snape'a, wbiła wzrok w swoje kolana.
Severus przez chwilę przyglądał się jej, po czym splótł swoje dłonie na blacie biurka. Cóż, wygląda na to, że pytań się nie doczeka.

- Jak widzisz, wyszła dość nietypowa sytuacja - zaczął dość ostrożnie. - Jest ona dla mnie takim samym zaskoczeniem, jak dla ciebie - mówił powoli, ale bardzo wyraźnie. - Dumbledore zapewne wiele ci nie powiedział i zostawił resztę wyjaśnień dla mnie. Będzie łatwiej, jeżeli zaczniesz pytać, bo nie wiem co już wiesz, a czego jeszcze nie.

- Nie wiem - bąknęła nadal patrząc się na swoje kolana.

- Czego nie wiesz?

- Nie wiem, czy chcę znać prawdę i czy chcę się czegoś więcej dowiadywać. Nikt mi nawet nie dał oswoić się z tą wiadomością, a pan już wymaga ode mnie pytań - wyrzuciła z siebie Arsena.

- Nie oszukuj sama siebie, każdy chciały na twoim miejscu wiedzieć więcej - odparł nienormalnie spokojnie Zgryźliwy.

- Dobrze - spojrzała w jego stronę omijając oczy Snape'a. - W takim razie, jak to się stało, że jesteśmy rodziną? Chcę wiedzieć od początku.

Snape westchnął. Dla odmiany złączył końcówki palców ze sobą i spojrzał w górę.

- Nie wiem, w jakim stopniu wiesz o swojej matce, a mojej siostrze. Była ode mnie dwa lata młodsza i chodziła również do Hogwartu. Podobnie jak ty, została przydzielona do Slytherinu.

- Była podobna do mnie? Lubiła eliksiry?

Snape łypnął na nią zły, jakby przerwała mu brutalnie trans wspomnień.

- Jeżeli chodzi o charakter, to na pewno po niej nie odziedziczyłaś. Ona była bardzo poukładana, grzeczna i miała wybitne zachowanie w przeciwieństwie do ciebie. Eliksirów też nie lubiła.

- Ale ja lubię eliksiry, tylko nie lubię pana, profesorze - wtrąciła dobitnie, zanim ugryzła się w język.
Arsena faktycznie lubiła te zajęcia i była jedną z najlepszych, co jeszcze bardziej rozwścieczało Snape'a, że nie może jej wstawić niczego poniżej wybitnej oceny.

- A jeżeli chodzi o wygląd - zignorował jej uwagę - to przyznaję, że odzwierciedlasz jej rysy idealnie. Właśnie to dało mi do myślenia na rozpoczęciu roku szkolnego. Nie mogłem uwierzyć, że trafił się ktoś tak podobny do niej.

- To pan już wiedział od samego początku roku?

- To były tylko domysły...

- Świetnie, a ja się dowiaduję po pięciu miesiącach? Pan wszystko wiedział... - rozżalenie dziewczyny spowodowało chwilową nerwicę Zgryźliwego.

- Domysły, rozumiesz?! Trzeba było postawić sprawę jasno, żeby powiedzieć ci ostateczną wersję tego faktu.

- Tak? I niby pan nie wiedział, że moja matka miała dziecko? Widzę, że trafiam do bardzo opiekuńczej rodziny!

Przez oczami Severusa pojawiły się czerwone iskierki złości. Dziewuszysko nic nie rozumiało.

- Kiedy Elizabeth poszła w tango z Watsonem, straciłem całkowicie kontakt po szkole i nie miałem pojęcia co się z nią dzieje! Wiadomość o wymordowaniu rodu Watsonów, świadczyła o tym, że nikomu nie udało się przeżyć. A po dwudziestu latach napatoczyłaś się ty, Watson! - Severus wstał z krzesła i pochylił się nad biurkiem, opierając się zaciśniętymi dłońmi. - Twój wygląd i nazwisko było dla mnie wystarczające, by wiedzieć kim jesteś! Trzeba było odbębnić tylko papierkową robotę!

Arsena również wstała.

- Skoro to taki ciężar, to po co pan grzebał w starych aktach i podpisywał dokumenty własnym nazwiskiem?! Trzeba było się nie przyznawać!

- Chyba nie znasz dokładnie prawa - wysyczał Snape. - Ono mówi, że jeżeli istnieje żyjąca choć jedna z osób powiązana krwią z inną osobą, to ma ona obowiązek przejąć opiekę nad tą, która jest nieletnia.

- W takim razie to żałosne! Ale skoro ja się na to nie zgadzam, to mogę odmówić politowania się nade mną.

- Możesz odmówić opieki... - zgodził się spokojnie Mistrz Eliksirów.

- W takim razie odmawiam!

-...tylko, jeżeli strona druga wyrazi na to zgodę, a ja nie wyrażam! - skwitował dobitnie Severus.

- Jak to?

Dziewczyna została zbita z tropu. Pan Zgryźliwy jej nie cierpi, ona jego. Dla niego to ciężar, dla niej mordęga, więc dlaczego on nie pójdzie na kompromis? Dlaczego zaczyna robić problemy?

- Będziesz pod moją opieką i koniec.

- Dlaczego!?

Arsenie puściły nerwy. Drań chciał jej zrobić na złość. Nie dość, że miała z nim na pieńku, to jeszcze będzie wyżywać się na niej w taki sposób?! Utraciła kontrolę nad sobą i kopnęła krzesło tak mocno, że przewróciło się robiąc rumoru na całe lochy.

- Bo tak postanowiłem! - uderzył pięścią w stół.

Miarka się przebrała. Uczennica znieruchomiała. Zdarzały się takie okoliczności, że Zgryźliwy nie wytrzymywał i wybuchał, ale nie widziała go jeszcze w takim stanie. Wyglądał naprawdę groźnie. Dreszcz strachu przeleciał jej przez plecy. Dostrzegła, że jego jedna dłoń lekko drży. Było naprawdę źle.
Severus odgarnął kołatający się kawał szaty pod nogami i podszedł bardzo blisko.

- Siadaj! Jeszcze z tobą nie skończyłem - wycedził przez zęby. Krzesło migiem powróciło na swoje cztery nogi.

Stała nadal sparaliżowana jego zachowaniem. Mistrzowi zabrakło cierpliwości. Chwycił ją za łokieć i przymusem posadził na krześle. Sam oparł się o biurko i skrzyżował ręce na piersi. Jego oczy świrowały ją, jakby miały zaraz strzelić jadem. Wziął głęboki oddech.

- A teraz mnie posłuchaj - dla odmiany ściszył ton głosu i brzmiał jeszcze bardziej przerażająco. - Mam serdecznie dość twojego bezczelnego zachowania, robienia na złość i pyskowania. Jeżeli się w najbliższym czasie nie poprawisz, a daję ci na to dzień, to twoje życie zamieni się w piekło. Od dziś jestem twoim prawnym opiekunem rodzicielskim i będziesz się mnie słuchać. Jeżeli zalecisz się do moich wskazówek, będzie nam obydwojgu lżej. Jeżeli nie, to możesz już teraz sobie głęboko współczuć. Nie będę się nad tobą litować, tylko dlatego, że miałaś przykre dzieciństwo w Zastępczaku, nie będziesz mieć z tego powodu żadnych ulg punktowych ani odpuszczanych kar. Szlabany nadal ciebie obowiązują, tak samo jak wszystkie prawa ucznia w tej szkole. Od tej pory jestem nie tylko opiekunem twojego Domu, ale również samej ciebie, więc zanotuj w swoim małym móżdżku, że będę miał na ciebie oku bardziej niż kiedykolwiek!

Gorzej po prostu być nie mogło.
To było straszne. Nie chodzi o warunki Severusa, tylko fakt, jakim tonem to powiedział i co chciał przez to osiągnąć. Po prostu znalazł sobie maskotkę do wyżywania się przy złych dniach dopadającej chandry. Nie chciał zrezygnować z opieki, więc Arsena nie potrafiła znaleźć innego wytłumaczenia na jego przedziwną decyzję. Nieludzki Snape wydawał się teraz naprawdę przerażający.
Nastąpiła cisza. Severus stał bez ruchu i czekał na reakcję dziecka.

Nic.

Dobrze. Mistrz Eliksirów ma dziś dużo czasu.

Obserwował jej spuszczone oczy i zwiędniętą minkę niewinnego dziecka. Szerokie kości policzkowe i okrągła buzia, były tak uderzająco podobne do jego siostry, że aż bolały przywrócone wspomnienia. Wydawać się mogło niewiarygodne, że Severus objawiał kiedyś pozytywne uczucia wobec bliskich. Jedyną taką bliższą osobą była właśnie Elizabeth. Bardzo był z nią zżyty i jako starszy brat zawsze czuł obowiązek troszczenia się o młodszą siostrę, szczególnie, że w domu rodzinnym dominowało odrzucenie, przemoc i alkohol. Poza tym była to jedyna osoba w jego życiu, która umiała go wysłuchać i szczerze z nim porozmawiać. Po urwaniu kontaktu, Severus na zawsze stracił wiarę w ludzi. Swojego czasu, pozytywne fale chciał w nim wzbudzić Albus, ale i on po jakimś czasie zrezygnował z podjętego wysiłku.
Biorąc pod swoje skrzydła Arsenę, nie był pewnien czy do końca dobrze robi. Jednakże, nie mógłby spać po nocach wiedząc, że po szkolnych korytarzach kreci się jego siostrzenica niczego nieświadoma.

Arsena podniosła głowę. Zmartwiona twarz i szklane oczy popatrzyły się w stronę Severusa.

- To znaczy, że będzie gorzej niż było?

- Tak jak powiedziałem, jeśli będziesz się starać, to będzie lepiej. Nie gorzej - odrzekł już spokojniejszym tonem.

- Mogę już odejść? - zapytała drżącym głosem.

Ściskało ją w gardle i miała ochotę się popłakać, jednak byle nie w jego obecności.

- Tak - kiwnął. - Acha i jeszcze wskazówka na przyszłość. Przez łzy i litość mnie nie przekupisz.

Arsena opuściła krzesło i udała się do drzwi. Kiedy tylko zamknęła, po drugiej stronie wybuchła histerycznym płaczem. Szybko uciekła z lochów, mając nadzieję, że Mistrz Eliksirów tego nie usłyszał.

Tymczasem Severusa rozbolała momentalnie głowa. Usiadł za biurkiem wygodnie w swoim fotelu i zaczął masować czoło. Jestem podły, pomyślał. On sam tego wszystkiego wcale lepiej nie przeżywał, niż dziewczynka. Męczyła go cała sprawa od dłuższego czasu. Usadowił się wygodnie w fotelu i przymknął zmęczone oczy.
Pod powiekami zaczęły przelatywać niewyraźne obrazy długich korytarzy, smutnego Dumbledora, Wielkiej Sali zapełnionej tłumem uczniaków, upartej Arseny, rozpoczęcia roku, znowu Arseny, pierwszej lekcji eliksirów, kolejny raz Arseny, gabinet dyrektora, czerwony dywanik...

Severus wzdrygnął się i spojrzał szybko na swoje stopy. Prawdopodobnie zdrzemnął się piętnaście minut.
Jak mam odczuć spokój, skoro nawet sny mnie męczą, mruknął do siebie niezadowolony, po czym zabrał się do sprawdzania wejściówek piątego roku.


Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 04-10-2011 22:21

Dodane przez gabrysia6210 dnia 13-09-2011 14:15
#7

Bardzo fajne.

Dodane przez Laufey dnia 13-09-2011 15:15
#8

Kolejna część, a ja dalej zachwycona jak poprzednią :D.
Dopatrzyłam się tylko jednego błędu:
Buczek napisał/a:
Była ode mnie dwa lata młodsza i chodziła również do Hogwartu. Podobnie jak ty, została przydzielona do Slytherin.


Powinno być Slytherinu.
A poza tym, tak jak pisałam wcześniej; ciekawe zdania, dobrze zbudowane i całość spójna. Ja z niecierpliwością czekam na kontynuacje, ponieważ bardzo mnie zainteresowałaś ; ).

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 14-09-2011 14:33
#9

Za prośbą nielicznych jednostek, dodaję kolejny fragment ^^

* * * Fragment III * * *

" Bałwan "

Pac! Siarczysta, twarda śnieżka zrzuciła Arsenie kolorową czapkę, robioną na drutach.

- Ha, ha, ha, ha, ha! Orientuj się!

Dracon Malfoy z bandą przygłupawych kolegów, odreagowywał niezaspokojoną wyżywkę na młodszych uczniach przed dziedzińcem Hogwartu.
Palant, pomyślała i podniosła czapkę, strzepując resztki mokrego śniegu. Jeszcze przed miesiącem, byłaby gotowa podejść do niego i nastukać największym soplem lodu, oderwanym z pierwszej, lepszej rynny. Mimo, że Draco przewyższał głową, a jego osiłkowi koledzy mogli zmiażdżyć ją jednym butem, dziewczyna miała w sobie tyle charyzmy i pewności siebie, że z łatwością poradziłaby sobie z trzema półgłówkami. Nawet, jeśli przegrana leżała po jej stronie. Potrafiła cudownie wykorzystać swoje aktorskie zdolności na rzecz roli poturbowanej ofiary przemocy przed kadrą nauczycielską i zyskać w ten sposób spokój do końca roku.

Śnieg coraz mocniej prószył. Słychać było pełne wrzasku podniecenia uczniów o zbliżających się feriach zimowych. Zawsze w połowie lutego, uczniowie wyjeżdżali na dwa tygodnie do swoich rodzin, w góry lub inne miejsca o niebo lepsze niż szara szkoła. Hogwart opróżniał się do ostatniego pustego dormitorium, pozostawiając jedynie część kadry nauczycielskiej, bo także nieliczni z nich robili sobie małe wakacje.
Arsena przytłumiona zimową atmosferą, zamiatając nogami błoto śniegowe, udała się na chwilę do ciepłego środka szkoły, gdzie zapach pomarańczy i girlandy kolorowych ozdób w pewien sposób wywoływały lekki uśmiech na jej twarzy. Radość i energia ulotniła się dawno z małej dziewczynki. Szokująca wiadomość o Mistrzu Eliksirów i koneksji rodzinnej, bardzo mocno nią wstrząsnęła. Wydawać się mogło, że w chwili dowiedzenia się o więzach krwi, radosna cześć dziecka opuściła ciało i odeszła w otchłań rozpaczy. To był pewien dół, w którym nie potrafiła znaleźć drabiny do szczęścia, by móc wspiąć i cieszyć się jak dawniej. Brakowało tych szczebli pomocy. Sama uważała, że takowej nie potrzebuje, ale widok przygnębionego dziecka nie jednemu skroiłby serce.

Arsena nie zmieniła się tylko pod takim względem. Słowa Zgryźliwego faktycznie wzięła głęboko do siebie, bo nie miała nawet siły się z nim kłócić, ani prowadzić jakichkolwiek innych konwersacji. Na lekcjach siedziała cicho jak myszka, nawet wówczas, gdy padało pytanie, na które znała doskonale odpowiedź. Eliksiry stały się dla niej katorgą. Szła na nie, jak na ścięcie głowy, a czas lekcji w lochach odmierzała nieubłagalnie patrząc na zegarek. Nie dlatego, że Zgryźliwy się na niej nieludzko wyżywał. Wręcz przeciwnie. Widać, było mu na rękę, że ma teraz pewien zewnętrzny spokój w sali ćwiczeń. Starał się nie pytać jej o nic, ani nie zwracać uwagi. Wytrzymywał nawet irytujące ciągłe gapienie się na zegarek. Po prostu przyjął postawę ignorancką. Może było mu tak łatwiej. Może wybrał najprostszą drogę ucieczki przez konfliktem, którego się prawdopodobnie bał.

Severus sam się przez sobą przyznawał, że oszukuje własne ja, wmawiając sobie co wieczór, że jest wszystko w porządku. W porządku, to nie było w ogóle. Dręczył go coraz bardziej osowiały stan małej i od tygodnia starał zebrać resztki odwagi w sobie, by porozmawiać z nią na poważnie. Sprawy morderstw Śmierciożerców i tajnych spisków Czarnego Pana, zdawały się być na dalszym planie jego największych, obecnych zmartwień. Tak sobie zaprzątnął głowę dzieciakiem, że od rutynowego nawału walki z własną psychiką, dostawał codziennych migren. Próbował zbijać Miksturą Przeciwbólową, ale po niej czuł się otumaniony i jeszcze bardziej strapiony.

Już mijał miesiąc, od kiedy podbito pieczątkę na świstku upoważniającym go do opiekowania się młodszą. Czy to zmieniło jego życie? Jeśli chodzi o wykazanie się w pełni rodzicielskie, to takie wykazanie nawet nie istniało. Tak naprawdę, oprócz uciążliwych bólów głowy, w życiu Severusa nie zmieniło się nic godne zauważenia. Snape trochę nie chciał i trochę nie potrafił wyobrazić siebie w roli mężczyzny sprawującego pieczę nad własnym dzieckiem (bo można już przyznać otwarcie, że było jego). Próbował nawet odpędzić od siebie takie mdłe myśli, jednakże gdzieś w głębi czarnej duszy czuł się zobowiązany i odpowiedzialny za zachowanie Watson, jak i również jej bezpieczeństwo. Może był to początek drogi do powolnego oswajania się z faktem, kim teraz jest. Nie rozmawiał o tym z Arseną. W ogóle z nią nie rozmawiał. Nie miał pojęcia, co ona przeżywa. Mógł się jedynie domyślać, ale to prowadziło go do czarnych wizji, że dziecko w desperacji popełni z tego wszystkiego samobójstwo. Severus nie wiedział, czy dzieci w wieku jedenastu lat są zdolne do czegoś takiego, niemniej jednak, wolał się nie przekonywać się na własnej skórze i w końcu postanowił coś z tym zrobić.

Dziś Mistrz Eliksirów nie miał nic do roboty. Nawet Czarny Pan zażyczył dzień wolnego i możliwe, że właśnie delektował się kremowym piwem w towarzystwie Śmierciożerców. Nie było więc wiadomości dla Dumbledora. Sprawdziany i wejściówki skrupulatnie sprawdzone, leżały już dawno w szufladzie, gotowe do oddania uczniom. Pierwszy dzień zimowych ferii zabrał także plan lekcyjnych zajęć. Severus nie cierpiał nicnierobienia, ale przynajmniej miał powód, by w końcu złapać Watson za fraki i z nią porozmawiać poważnie o tym co dalej i upewnić się czy nadal chce żyć.

Postanowił uwidocznić się na światło dzienne i opuścił mroczne lochy w poszukiwaniu pałętającej się dziewczynki. Wiedział doskonale, że jako jedyna nie opuści murów szkolnych na czas ferii, z powodu możliwie porównywalnego do jego. Obydwoje nie mieli gdzie spędzać czasu wolnego, a także świąt. Magiczna szkoła okazała się ich prawdziwym domem. I wprawdzie dla Arseny była to tylko szkoła, a dla Severusa tylko miejsce pracy, Hogwart zaliczał się w pewnym stopniu jako odskocznia do nieba. Mistrz Eliksirów zapierałby się nogami i rękami, jeśli miałby coś takiego oficjalnie potwierdzić, ale sam świetnie wiedział, że właśnie tu czuje się najlepiej ze wszystkich miejsc na ziemi.

Przechodził powoli szkolny korytarz z zadumaniu. Tłum dzieciaków roił się jak osy w ulu. Do wrzasków Mistrz był twardo przyzwyczajony. Uczniowie biegali z torbami i bagażami szykując się do wyjazdu na ferie.

- Do widzenia, psorze! - krzyknął mały piegowaty chłopak.

- Do zobaczenia, na sprawdzianie z Eliksirów. Pamiętaj, że są tuż po feriach - odrzekł i uśmiechnął się zjadliwie.

Chłopakowi zrzedła mina i oddalił się już w mniej entuzjastycznych podskokach. Mistrz skierował się do drzwi frontowych i wyszedł na świeże powietrze. Wiatr mrozu wydął jego czarną pelerynę i Snape wyglądał teraz jak rasowy wampir polujący na niesforne uczniaki. Na ganku zobaczył Dracona nacierającego śniegiem jakąś dziewczynę. Tłum się powoli rozchodził i szkoła pustoszała coraz szybciej.

Wreszcie nastąpi błogi spokój, westchnął. Najbardziej usatysfakcjonował go widok Wielkiej Trójcy Potter&Weasly&Granger, którzy również spakowani wyjeżdżali na pełne dwa tygodnie.
Genialnie, pomyślał uradowany i gdyby było to możliwe, jego oczy zamieniłyby się w różowe obłoczki szczęścia.

Wyszedł na dziedziniec. Zimne płatki śniegu coraz gęściej zasłaniały czarne ramiona jego szaty. Obejrzał się dookoła. Zgryźliwy nie należał do ludzi, których wzrusza piękno pogody czy pomarańczowych zachodów słońca. Kiedy ostatni uczniowie opuścili terytorium szkoły, zobaczył na ośnieżonej ławce jego podopieczną. Siedziała z podkurczonymi nogami i coś rysowała. Postanowił podejść bliżej. Śnieg skrzypiał mu pod butami. Stanął za ławką i ostrożnie zapuścił żurawia w zeszyt dzieciaka. Ołówkiem kreśliła zimowy pejzaż z Bijącą Wierzbą w tle. Severus uznał, że ma ona talent nie tylko do eliksirów.

- Ładne - odchrząknął siląc się, by zabrzmiało uprzejmie - ale bijąca wierzba nie jest taka piękna w rzeczywistości, na jaką wygląda.

Dziewczynka spojrzała na niego pustymi, szarymi oczami.

- Ośnieżona wygląda ślicznie.

Zamyślona zamknęła szkicownik, jakby był czymś osobistym, do którego ma wgląd tylko ona. Snape zawahał się przez chwilę, po czym postanowił usiąść obok.

- Zima jest fajna. Lubi pan zimę?

Odwrócił głowę w stronę zamku, jakby chciał się przyjrzeć dokładnie porze roku.

- Nie zastanawiałem się na tym.

- Szkoda. Powinien pan lubić zimę, jest tak samo chłodna i nieprzewidywalna jak pan.

Severus spojrzał na nią kątem oka. Ma tupet mnie oceniać, podsumował swoją myśl. Mała zaczęła gryź nerwowo końcówkę ołówka i otworzyła ponownie swój zeszyt, tym razem na czystej kartce.

- Masz więcej takich rysunków? - zapytał Snape, ale zaraz tego pożałował.

- Tak, ale one są tylko dla mnie. Nikomu ich nie pokazuję.

Zaczęła dla odmiany bazgrolić szlaczki i pętelki.

- Nie wyjechał pan na ferie?

- Nie. Nigdy nie wyjeżdżam. Na święta też nie.

- To nie dobrze. Powinien mieć pan jakiś bliskich, żeby spędzać z nimi wolny czas.

Uch! Smarkula będzie go pouczać! Snape skrzyżował ręce na piersi i łypnął na nią groźnie.

- Słyszałem Watson, że w tym roku na ferie tylko jeden uczeń zostaje w Hogwarcie - w myślach nazwał siebie bydlakiem.

- Mi to nie przeszkadza - wzruszyła ramionami. - Bardzo lubię tą szkołę. Przynajmniej będę miała z kim drzeć koty przez najbliższe dwa tygodnie - po czym wyszczerzyła swoje zęby w stronę Zgryźliwego.

- Obawiam się, że możesz tego gorzko pożałować.

- Niczego w życiu nie żałowałam i nie będę - odrzekła bezczelnie i zaczęła szurać nogami zwisającymi z drewnianej ławki.

- Pewność siebie może cię kiedyś zgubić. Powinnaś większą uwagę przywiązywać do swoich słów.

- Nie zamierzam brać z pana przykładu, jeśli o to chodzi. Może pan uważa co mówi, ale prędzej powiedziałabym, że jest pan zamknięty w sobie.

Severusowi zagotowało się pod peleryną. Gdyby emanował gorączką swoich nerwów, stopiłby śnieg w okręgu pięciu metrów. Ugryzł się w język i postanowił nie udowadniać sobie i jej, że jest jeszcze większym bydlakiem, za jakiego się uważa. Mała natomiast z miną niczego sobie, kontynuowała własne wywody.

- Jest pan bardzo małomówny i zamknięty - znów podkreśliła to słowo, które sprawiło, że Mistrzowi zjeżyły się włosy na głowie. - Założę się, że wie pan o mnie więcej, niż ja o panu, profesorze.

No tak. O tym, że pracował dla Voldemorta, był śmierciożercą i szpiegiem, nie wiedział nikt oprócz Dumbledora. Snape w ciszy patrzył z góry na ironiczne dziecko.

- Mam rację, prawda? - odwróciła głowę. - Ale to nie jest takie trudne.

- Co?

- Otworzenie się i pogadanie o zwykłych sprawach.

Severus Snape wyszedł z siebie.

- Otworzyć to ja mogę swoją dłoń i sprać ci tyłek - powiedział wściekle, hamując się przed ostatecznym czynem.

Znów wyszczerzyła zęby.

- Serio?

- Nie! W Hogwarcie nie bije się uczniów!

- A uderzył pan kiedyś któregoś?

- Nie, ale teraz mam ku temu okazję. Co powiesz na tego rodzaju styl wychowania? - na koniec zdecydował rzucić uśmieszek pełen jadu.

Dziewczynka przestała się szczerzyć i niepewnie popatrzyła na Snape'a.
Severus, jako nauczyciel nigdy nie dopuścił się do uderzenia któregokolwiek ze swoich uczniów, mimo, że jego cierpliwość była czasem na skraju granicy. I na pewno, nie zrobiłby to Arsenie, bez względu na to czy była jego siostrzenicą czy pyskatym uczniakiem.
Zgryźliwemu opadły nagle złe emocje, po czym westchnął ciężko. Arsena zaczęła się wiercić na zimnej ławce.

- Uważam, że nie jest pan taki zły, na jakiego wygląda - stwierdziła całkiem szczerze.

Severus spojrzał zdezorientowany.

- Właściwie, to przyszedłem żeby z tobą poważnie porozmawiać - zamrugał nerwowo mając nadzieję, że tego nie widziała.
Arsena odwróciła się całkowicie w jego stronę.

- Przez ten śnieg, wygląda pan jak... - bałwan, pomyślała, ale było to mocno nie na miejscu. Szczególnie, że Snape właśnie przyhamował swój gniew, więc warto było dalej utrzymywać taki stan. Spranie tyłka także nie należało do marzeń dziewczynki i nie ufała Severusowi na tyle, by całkowicie olewać jego dogryzki - ... do twarzy panu w białym - dodała w końcu.

Mistrz uznał, że do twarzy to będzie mu pasować jedynie siekiera i tasak. Poza tym jego blada twarz zlała się z białą poświatą i faktycznie wyglądał jak wyrośnięty bałwan z oczami czarnymi jak węgiel.

- Chodźmy do szkoły - stwierdził Snape, jak zaczęło sypać na dobre. Strzepnął czapę śniegu z ramion i ruszył w stronę drzwi frontowych. Arsena przebierając szybko małymi nogami, doganiała go krocząc w śnieżnym tunelu, wydeptanym przez swojego Opiekuna.
Na ganku stał jak zwykle wesoły Dumbledore, szczerząc zęby spod swoich siwych wąsów.

- Ulepiliście bałwana?

- Nie - odpowiedzieli jednoczenie.

- Severusie, znajdziesz dla mnie chwilkę? - zaszczebiotał pełen euforii Siwy Dziadek.

- Ymm... Tak. Arseno, przyjdź pod wieczór do mojego gabinetu.

- Dobrze - odrzekła i odprowadziła wzrokiem Wesołego Dziadka i swojego Opiekuna do wejściowych drzwi, którzy po zatrzaśnięciu zniknęli w murach szkoły.

Hmm, a może tak ulepić coś na wzór Pana Zgryźliwego?
Zadowolona nie bardzo wiedząc z czego, zeskoczyła z gankowego schodka prosto w zimną pierzynę śniegu. Następnie zabrała się do formowania gigantycznych śnieżek, mając nadzieję, że gdy zobaczy to Mistrz Eliksirów za bardzo się nie rozzłości.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 20-09-2011 21:22

Dodane przez fanka98 dnia 14-09-2011 14:51
#10

Bardzo ciekawe. Doszukałam się co prawda paru błędów i zalatuje mi nieco historią Pottera, ale w sumie jest wciągające :D
Piszesz krótkie, ale treściwe zdania, przez co miło się czyta.
Czekam na kolejne rozdziały ^^

Edit: No, no muszę Cię pochwalić. Jako, że dodałaś następną część, podczas, gdy ja czytałam i nie zauważyłam tego, jestem zmuszona zmienić zdanie. Już mniej "zalatującego Pottera". Naprawdę świetnie się czyta.
...z nią porozmawiać poważnie o tym co dalej i upewnić się czy nadal chce żyć.
Mistrz uznał, że do twarzy to będzie mu pasować jedynie siekiera i tasak.
Hmm, a może tak ulepić coś na wzór Pana Zgryźliwego?

Te zdania mnie rozbroiły :lol:

Naprawdę jest świetne, wręcz genialne! Czekam na następny rozdział :D

Edytowane przez fanka98 dnia 14-09-2011 17:02

Dodane przez Laufey dnia 14-09-2011 16:43
#11

No i znowu ja :). Będę się wypisywać regularnie, więc przyzwyczaj się ;). No i co znowu mogę powiedzieć? Genialne, po prostu. Prawda o Snape'ie i ukazanie go w lepszym świetle bardzo mi się podoba. I czekam na IV część.

Dodane przez Czarodziejka dnia 15-09-2011 12:02
#12

Buczek napisał/a:

- Ha, ha, ha, ha, ha! Orientuj się!
HEHEHE! Podoba mi się ten tekst.

Dracon Malfoy z bandą przygłupawych kolegów, odreagowywał niezaspokojoną wyżywkę na młodszych uczniach przed dziedzińcem Hogwartu.

Widząc ten fragment, zastanawiałam się, czy jeżeli jest to okres, w którym Draco chodzi jeszcze do szkoły, to czy "spotkamy" Harry' ego, Rona i Hermionę.


Wreszcie nastąpi błogi spokój, westchnął. Najbardziej usatysfakcjonował go widok Wielkiej Trójcy Potter&Weasly&Granger, którzy również spakowani wyjeżdżali na pełne dwa tygodnie.
Genialnie, pomyślał uradowany i gdyby było to możliwe, jego oczy zamieniłyby się w różowe obłoczki szczęścia.

Jak widać na załączonym obrazku, jest i Trójca.


Na początku, historia panny Watson wydawała mi się trochę...hmm...nudna, ale po przeczytaniu całości, coraz bardziej mi się podoba. Jestem ciekawa dalszego ciągu.

Dodane przez Czarodziejka dnia 15-09-2011 12:07
#13

- Ha, ha, ha, ha, ha! Orientuj się![/quote]

HEHEHE! Podoba mi się ten tekst.


Dracon Malfoy z bandą przygłupawych kolegów, odreagowywał niezaspokojoną wyżywkę na młodszych uczniach przed dziedzińcem Hogwartu.


Widząc ten fragment, zastanawiałam się, czy jeżeli jest to okres, w którym Draco chodzi jeszcze do szkoły, to czy "spotkamy" Harry' ego, Rona i Hermionę.


Wreszcie nastąpi błogi spokój, westchnął. Najbardziej usatysfakcjonował go widok Wielkiej Trójcy Potter&Weasly&Granger, którzy również spakowani wyjeżdżali na pełne dwa tygodnie.
Genialnie, pomyślał uradowany i gdyby było to możliwe, jego oczy zamieniłyby się w różowe obłoczki szczęścia.


Jak widać na załączonym obrazku, jest i Trójca.


Na początku, historia panny Watson wydawała mi się trochę...hmm...nudna, ale po przeczytaniu całości, coraz bardziej mi się podoba. Jestem ciekawa dalszego ciągu.

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 15-09-2011 17:11
#14

Dziękuję, raz jeszcze za miłe recenzje i dziękuję za wiernych czytelników
Tą część dedykuję specjalnie Slytheriane i fance98.


* * * Fragment IV * * *

" Wymoczek "

- Severusie, czy ty mnie słuchasz?

Dumbledore zdjął okulary i zaczął przecierać je chusteczką. Snape stał w gabinecie dyrektora z rękoma splecionymi za plecami. Patrzył pusto w zimowy świat za oknem.

- Proszę?

- Powinieneś wziąć sobie urlop.

- Trochę to trudne, jak robi się na trzech etatach - odgryzł Mistrz. - Poza tym, i tak teraz będę miał chwilę dla siebie. Ferie są.

- To nie to samo, Sev.

Dyrektor nałożył okulary na nos.

- Lepsze to, niż nic - odszedł od okna. - Zrobię raport na jutro.

- Daję ci całe trzy dni, więc nie ma dużego pośpiechu.

- Nie lubię niczego zostawiać na później.

Wziął stertę papierów i skierował się do wyjścia.

- A, Sev! Nie chwaliłeś się jak idzie ci opieka nad dzieckiem - zagadnął przyjaźnie Dumbledore.

Snape zatrzymał się i przyłożył pięść do ust, trawiąc całe pytanie dyrektora. Słowo 'dziecko' i 'opieka' działało na niego jak 'kupa' i 'rzygać'.

- Jako tako. Ujdzie.

- Cudownie! - wykrzyknął z radością Albus, jakby otrzymał wiadomość, że Severus się żeni.

- Do widzenia - skwitował szybko i natychmiast zamknął za sobą drzwi, uciekając od dalszych niezręcznych pytań.

Mógłbyś kiedyś okiełznać swoje wybuchowe docinki, Albus. Chyba nie wiesz, jak bardzo cię za to nienawidzę. Severus modlił się, by nikogo nie spotkać na drodze do swoich, odciętych od świata, czeluści lochów. Nie ręczył za własne czyny.

Część kadry nauczycielskiej, nie dało się ukryć, wiedziała, że panna Watson jest rodziną Severusa. Nikomu to nie przeszkadzało, oprócz niego samego. Drażliwie łaskotały wszelkie ciekawskie pytania, na temat jego pieczołowitego wychowywania Arseny. Po pierwsze, nie chciał się przyznawać, że rodzicielskie wychowywanie leży z zgliszczach jakichkolwiek starań w tym temacie. Po drugie Zgryźliwy wręcz nie znosił, jak ktoś bezczelnie właził buciorami w jego prywatne życie (nawet, jeśli miałyby być to stylowe szpilki zgrabnej damy). Przynajmniej oduczył ich pytać o ciekawostki dotyczące życia byłego Śmierciożercy. Obecał, że z przyjemnością wywoła grupową biegunkę machając uroczyście Eliksirem Przeczyszczającym. Zaniepokojeni, widząc przed oczami ograniczoną dostępność toalet w wielkim zamczysku i wizję długich kolejek do wc, zrezygnowali z dalszego zadawania pytań, na rzecz własnego dobra. Pozwoliło to, na dłuższy czas dać spokój Severusowi i jego prywatności. Niestety nie cieszył się tym długo. Jak na złość, nowinka o Arsenie W. urozmaiciła kolejne wewnątrzkadrowe ploty. Do tego bardzo bogato ukoloryzowane. Kiedy do Severusa doszła wiadomość, że czyta jej bajki na dobranoc, przysiągł na Merlina, że pokaże prawdziwe oblicze Śmierciożercy i powiesi za uszy na żyrandolu każdego, kto w jego obecności wypowie słowo 'dobranocka'.

Ku dobroci dla reszty, nikt nie pojawił się na korytarzu, oprócz kota, którego Severus spłoszył wiązką przekleństw.
We własnym gabinecie odczuł natychmiastową ulgę.

***

Arsena w tym czasie ulepiła małą śnieżkę i rzuciła w szarego gołębia, na szczęście chybiając. Ptak w popłochu odleciał.
Nie należała do grupy grzecznych dziewczynek. Lubiła bójki, kłótnie i zaczepki. Dom Zastępczy nauczył ją, że trzeba sobie radzić samemu, nawet w najgorszych momentach. Nie usprawiedliwiało to jej nieznośnego zachowania. Nie mniej jednak, trzeba przyznać, że szacunek wśród rówieśników umiała sobie wyrobić. Nigdy się nie poddawała, ale bywały chwile słabości i załamania i nawet czasem lubiła popłakać sobie do poduszki w smutne wieczory.

Wychowanie bez rodziców, w pewnym stopniu dręcząco odczuwała. Zawsze czegoś jej brakowało i nie potrafiła nigdy określić, czego dokładnie. Trzymając się hardo, pokazywała, że umie sobie sama ze wszystkim poradzić. Jak na dziecko, była dzielna, ale swoich smutków nigdy nikomu nie pokazywała i prawdopodobnie było to dla niej zgubne. Wydawać się mogło, że jest podobna do Sewerusa, bo jak on, nie chciała czy nie potrafiła, po prostu rozmawiać o trapiących ją problemach.

Rozmowa na ośnieżonej ławce w pewnym stopniu podniosła ją na duchu. Wyciągnęła z niej bardzo osobiliwe wnioski. Może nie była to rozmowa, jakiej oczekiwała czy raczej się spodziewała, ale przyznała Mistrzowi złoty medal za samo podjęcie wysiłku. Nie wiedziała jakie są jej uczucia do Zgryźliwego. Miał bardzo skomplikowany charakter. Najłatwiej było stwierdzić, że facet jest po prostu dziwny. Budził respekt i szacunek swoją postawą. Wzbudzał też strach (wersja dla ludzi o słabszych nerwach), ale najlepszy był we wkurzaniu wszystkich dookoła. Arseny jakoś szczególnie nie denerwował. Czasem myślała, że to ona jest górą w tym przypadku. Ponadto, podobały jej się jego cięte riposty i sarkazm, którego zawsze chciała się nauczyć. Mimo, że Snape miewał skomplikowany charakter, dla osób płytkomyślących pozostawałby w kategoriach podłych drani. Dziewczynka widziała w nim coś więcej, niż chłodną maskę ironii. Głosik podpowiadał, że Pan Zgryźliwy ma w środku coś cieplejszego, niż tylko zimne spojrzenie. Poza tym, nie widziała innych powodów, dlaczego miałaby tak nie twierdzić.

Paprała się dalej w śniegu i cieszyła zimą. Potrafiła wypełnić wolną chwilę i świetnie bawić się wyłącznie w swojej obecności. Straciła rachubę czasu. Spojrzała w stronę zachodu. Zimowe dni miały to do siebie, że szybko się kończyły i już koło po dziewiętnastej widać było czerwoną poświatę zachodzącego słońca. Dziś przy bezchmurnym niebie widok był olśniewający.
Arsena popędziła wzdłuż spadzistej górki i znalazła na dole patrząc na zamarznięte jezioro czerwone od blasku słońca.
Eksta, westchnęła do siebie. Odwróciła się w drugą stronę popatrzeć na czerwony las. Nieopodal płynęła niewielka rzeczka częściowo zamarznięta. Przebijając się przez połacie głębokich warstw śniegu, dotarła do małego mostka łączącego dwa brzegi, niewinnie wyglądającej rzeczki.
Z mostku będzie więcej widać, pomyślała i podeszła do drewnianej poręczy mostka. Postawiła nogę na oblodzonych deskach

-Uojjj!

Było strasznie ślisko i niezgrabnie wylądowała półszpagatem na mostku. Szybko wstała i ostrożnie weszła na wyższy punkt wygiętych desek. Nie wie ile czasu zajęło jej oglądanie zachodu, ale przynajmniej mogła się dowoli nacieszyć takim widokiem.
Snape naprawdę powinien polubić zimę. Zamyślona pożegnała ostatnio promień słońca.

- O nie... - mruknęła do siebie. Obiecała Mistrzowi, że wczesnym wieczorem zjawi się w jego gabinecie. Zupełnie straciła rachubę czasu. Spojrzała na ledwo widoczny wielki zegar, umieszczony na największej wierzy. Wskazówki niedługo wybiją dwudziestą. Faktycznie zaczęło się szybko ściemniać i mrok powoli zalewał cudowny krajobraz zimy.
Teraz to mnie naprawdę zabije. W trwodze zaczęła szybko zbierać się z mostka.

***

Severus skończył czytać swoja lekturę, po czym demonstracyjnie zatrzasnął ostatnią stronę wraz z twardą okładką. Arsena powinna w tej chwili być po wyczerpującej rozmowie i pójść grzecznie spać do łóżka. Tymczasem nadal się nie pojawiała.
Będę musiał dać jej lekcję z punktualności, pomyślał ze zgrozą.
Nieobecność dzieciaka nie dawała mu spokoju, więc postanowił się ruszyć i ofukać ją osobiście w Domu Slytherin. Kierując się w lewą stronę od swojego gabinetu, miał niecałe pięć minut na przygotowanie krótkiego, ale skutecznego ochrzanu.

Mruknął hasło Domu i wszedł do Pokoju Wspólnego. Widok opustoszałego pomieszczenia nie należał do codziennych. Cisza i pustka poprowadziły intuicyjnie Severusa do schodów dormitorium dziewcząt.

Śpi już? Zdziwił się Snape.

Każdy rok miał osobne sypialnie. Mistrz Eliksirów podszedł do dębowych drzwi, na których była wyryta rzymska jedynka i zapukał cicho. Nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi, uchylił ostrożnie drzwi. Czasami robił obchody w Domu Slytherin, by ujarzmić hałas swoich podopiecznych. Do dormitorium dziewcząt bardzo rzadko zaglądał. Tylko w przypadkach, kiedy było głośno po północy lub z innych powodów wymagających solidnej interwencji służb porządkowych. Mistrz Ładu, Eliksirów i Zgryźliwoty przeszedł się wzdłuż pustych, starannie zaścielonych łóżek. Jego uwagę przykuły ostatnie pod oknem, gdzie kołdra zwinięta w naleśnik i srebrne papierki po batonikach, działały na Severusa jak wieki transparent krzyczący: to łóżko należy do Arseny W.

Lekcja porządku też jej się przyda.

Na nocnej szafce leżał otwarty szkicownik. Przedstawiał idealnie wyrysowany, zimowy krajobraz. Przez chwilę nieodparte zaciekawianie kusiło Snape'a, by wziąć do ręki zeszyt i przewertować inne obrazki. W ostatnim momencie cofnął rękę, stwierdzając, że to mocno nie na miejscu. Stał chwilę w melancholijnej zadumie. Mrok zapadł całkowicie i za oknem pojawił się srebrny księżyc. Severus otrząsnął się z zamyślenia.

Skoro nie ma jej tutaj, to gdzie się podziewa o tak później porze?

- Może ty mi powiesz? - powiedział do księżyca i natychmiast nazwał siebie totalnym idiotą.
Spojrzał w dół. W lawinie białego śniegu, poruszało się niezgrabnie coś czarnego, małego. W pierwszej chwili trudno było zidentyfikować obiekt. Severus wytężył wzrok i ku zdziwieniu czarna kropka machała rękami i wyrastały z niej długie włosy. Mistrz skleił wszystkie elementy i wychodziło na to, że w stronę dziedzińca kieruje się, nie kto inny, jak Arsena Watson.

Severus zacisnął zęby i ruszył u wyjściowym drzwiom.

Szedł bardzo szybko robiąc metrowe kroczyska. Z boku wyglądał jak zbiegły morderca uciekający z więzienia. Po schodach niemalże spłynął, robiąc hałas swoją długą, czarną jak noc peleryną. W końcu wpadł na dziedziniec. W dali zobaczył dzieciaka ledwo przemieszczającego się przez grubą warstwę śniegu. Do wieczora zdążyło solidnie naprószyć. Zimna pierzyna sięgała jej prawie do pasa i uniemożliwiała szybsze poruszanie się.

- WATSON! Co do jasnej cholery...

- Niech pan nie k-krzyczy, to był w-wypadek.

Dziewczynka całą się trzęsła, była przestraszona, dygotała broda, a sine usta wyglądały jak u topielicy. Severus podciągnął rękawy jakby zabierał się do sprzątania świata i wlazł w trzeszczący śnieg. Podszedł do niej chwytając jej zimny nadgarstek.

- Wyłaź mi stąd natychmiast! - pociągnął za sobą wystraszoną Arsenę. - Co ty do licha robisz o tej porze poza murami szkoły i dlaczego jesteś CAŁA MOKRA?!

Od stóp do głów Arsena ociekała lodowatą wodą, robiąc na posadzce niewielką kałużę, kiedy Zgryźliwy wyłowił ją z śniegu pod poddasze.

- To był w-wypadek. N-niech pan n-nie krzyczy...

Snape wciągnął ją na ganek przed wejściem. Policzył w myśli do pięciu i przykucnął przed nieznośną smarkulą.

- Nie będę krzyczeć... Jaki znowu wypadek!?

Mistrz przeszedł samego siebie, bo słowa wypowiedział zakończył znajomym hukiem.

- Wpadłam do rzeczki... ale był tam korzeń i jakoś sobie poradziłam - dodała pospiesznie robiąc jeszcze większe oczy.

- CO!?

- Miał pan nie krzyczeć! - zapiszczała i wykorzystując pozycję Snape'a, rzuciła mu się na szyję ostentacyjnie szlochając. Snape zachwiał się i o mało nie stracił równowagi.

Kompletnie zaskoczony tą bliskością, chwycił ją bezwarunkowo za ramiona próbując oderwać niemożliwego dzieciaka od siebie.

- Puszczaj mnie!

- Nieee! - zawyła żałośnie - to nie moja winaaaa!

Bezskuteczne siłowania z małą nie dały żadnych rezultatów.

- Dobra! Tylko, na litość, PUŚĆ MNIE!

Wściekły Severus na marne próbował odczepić od siebie dziewuchę. Jej drobne rączki, jak kleszcze opętały szyję Zgryźliwego i uścisk za nic nie chciał się poluzować.

- Przysięgam, że ciebie jutro zamorduję!

Widząc, że to nic nie daje, Severus dźwignął na nogach ciężar i powrócił do pozycji stojącej. Mała nadal wisiała jak pijawka.

- Grrrrr!!

- Zimno miii! Ja chcę do domuuu!- piskliwy głosik ogłuszył Sevrusa.

Mistrz wywnioskował gniewnie, że Arsena nie pozostawia mu żadnego wyboru.

- Dobra! Zaniosę cię! Tylko przestać się mazać! I wyć! W szczególności WYĆ!

Objął ją opiekuńczym gestem i z czerwoną mgiełką przed oczami skierował się do Domu Slytherin. Nie dość, że Arsena była ciężka, to czuł coraz bardziej przesiąkającą, lodowatą wilgoć.

Nie wierzę, mruknął wściekle do siebie analizując zaszłą sytuację.

Zza rogu korytarzu wyłoniła się, jak duch, profesor McGonagall. Zobaczyła przed sobą dziwny obraz. Potwór z lochów (czy też potwór Loch Ness) ze swoją ofiarą w ramionach, szedł do czeluści swej groty, by zabić i pożreć dziecko. Uniosła brwi i otworzyła usta by coś powiedzieć.

- Nawet nie próbuj pytać! - syknął złowieszczo Snape, wyprzedzając zaciekawianą profesorkę. Minerwa rozłożyła ręce w geście świadczącym, że nic złego nie miała na myśli.

Dotarli w końcu do Domu. Severus ledwo wkraczając do Pokoju Wspólnego warknął:

- Jakbyś nie zauważyła, jesteśmy na miejscu!

Arsena puściła Severusa, a on poczuł natychmiastową ulgę.

- Jest pan super - powiedziała zadowolona.

- A teraz MARSZ DO ŁÓŻKA!

- Okey! - zawołało wesoło dziecko i potupało do sypialni.

- Za pół godziny przyjdę cię skontrolować! - rzucił na odchodne i wyszedł.

Jak się nie pochoruje to będzie Cudownym Dzieckiem.
Severus skulił głowę w ramiona, bo zrobiło mu się zimno od wilgotnego stroju.

- Wymoczek! Wymoczek! - krzyczał złośliwy Irytek, balansując pod sklepieniem wielkiego zamczyska szkoły. Wymoczek, wymoczek, powtórzyło echo.

- Zamknij się!

Zdenerwowany, zmieszany i mokry oddalił się do swojej kanciapy masując przez drogę obolały kark .

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 20-09-2011 21:27

Dodane przez Albus Severus Potter 97 dnia 15-09-2011 17:25
#15

Buczku, nie nadążam za tobą. :D Wszedłem na hogs, żeby skomentować pierwsze 2 fragmenty twojego FanFiku, a tu niespodzianka. Zamieściłaś już 3 fragment. ;) Cóż... jestem pełen podziwu co do szybkości z jaką piszesz. Widać, że bardzo oddajesz się temu opowiadaniu. I dobrze. Bo efekty są wspaniałe. :)
Ale do rzeczy:
Twoje opowiadanie jest bardzo wciągające. Urzekło mnie już od pierwszej notki. :happy: Zgadzam się z opinią, że szybko się go czyta, dlatego, że zdania budujesz tak a nie inaczej. Bardzo chciałbym mieć taką zdolność. Gratuluję ci jej.
Oczywiście budowanie zdań to jest tylko część sukcesu. Kolejną rzeczą, na którą chciałbym zwrócić uwagę jest pomysł. Twoje opowiadanie jest napisane bardzo pomysłowo. Zestawienie tajemniczej (i mrocznej) natury Snape'a z jedną z wielu dziewczynek, która tej natury nienawidzi jest tak zaskakujące i niesamowite, że człowiek jest ciągle ciekawy co wydarzy się "za chwilę". Jest się ciekawym każdego ich dialogu. I każdy dialog jest zresztą fenomenalny. To kolejna dobra rzecz. Nie będę tu przytaczał fragmentów które mnie szczególnie "rozwaliły" w twoim opowiadaniu, bo chyba musiałbym wkleić wszystkie dialogi Severusa i Arseny. :D
Bardzo intrygowało mnie również (po przeczytaniu pierwszego i drugiego fragmentu) jaki czas opisujesz w tym FanFiku. Czy jest to czas przed pojawieniem się Harrego, czy może w trakcie jego pobytu w Hogwarcie. Czasem myślałem sobie, że chcesz po prostu wymazać z tej historii uczniów, których opisała Rowling. Teraz widzę, że zdecydowałaś się na umiejscowienie "wielkiej trójcy" w opowiadaniu. Nie jestem pewien czy to dobre posunięcie, bo będziesz musiała później opisywać wydarzenia, jakie miały związek z uczęszczaniem Harrego do Hogwartu. No i właśnie. Ciągle pozostaje pytanie w jakim wieku są w twoim opowiadaniu Harry, Ron i Hermiona... Także jestem bardzo ciekawy czy ujawnisz ten szczegół. ;)
Co do błędów ortograficznych, to nie jestem specem w tej dziedzinie. :D A błędów językowych chyba nie napotkałem podczas czytania.
Ufff... ale się rozpisałem. Ogólnie rzecz ujmując twoje opowiadanie jest fenomenalne. Z niecierpliwością czekam na kolejne fragmenty. Życzę powodzenia w pisaniu i pozdrawiam. :)

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 15-09-2011 17:43
#16

Albus Severus Potter 97 napisał/a:
Twoje opowiadanie jest bardzo wciągające. Urzekło mnie już od pierwszej notki.

Twoje opowiadanie jest napisane bardzo pomysłowo. Zestawienie tajemniczej (i mrocznej) natury Snape'a z jedną z wielu dziewczynek, która tej natury nienawidzi jest tak zaskakujące i niesamowite, że człowiek jest ciągle ciekawy co wydarzy się "za chwilę".

Ufff... ale się rozpisałem. Ogólnie rzecz ujmując twoje opowiadanie jest fenomenalne. Z niecierpliwością czekam na kolejne fragmenty. Życzę powodzenia w pisaniu i pozdrawiam. :)

Dziękuję bardzo, bardzo serdecznie za tak niesamowicie miłą opinię!!
Cieszę się, że komuś jednak się spodobała ta historia.

Jeśli chodzi o czas to mniej więcej Harry i reszta są w III klasie. Myślę, że umieszczenie rzeczywistego czasu i miejsca jest właściwie. Chciałam, żeby w opowiadaniu historia toczyła się życiem codziennym, ale nie będę skupiać zbytnio uwagi na Harrym czy Draco. Tak samo, niekoniecznie będę się upoważniać do rzeczywistych faktów i zdarzeń które przezywał sam Harry. Może czasem więcej wątku wleci o Draco z tego względu, że też należy do Slytherin. Mam pewne koncepcje co do dalszych części. Niektóre są bardzo daleko wybiegające w przyszłość i nie wiem czy doczekacie się aż tylu odcinków.

Na razie jestem pełna weny i dobrze mi się pisze. Zastanawiam się tylko czasem czy nie przesadzam z tempem, bo zmęczenie sprawdzania błędów też swoje zdrowie wyczerpuje. Mam cichą nadzieję, że wiele ich nie znajdziecie, tym bardziej, że staram się skrupulatnie sprawdzać tekst.

Jak to Albus powiedziałeś
Widać, że bardzo oddajesz się temu opowiadaniu. I dobrze. Bo efekty są wspaniałe.

Masz całkowitą rację, bo ja prawie żyje tym opowiadaniem. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Jednakże jest w tym wszystkim ukryty większy sens całej historii, wchodzący poniekąd na moje pole osobiste.

W każdym bądź razie, jeszcze raz dziękuję wszystkim czytającym, nie tylko Albusowi ale także Slytheriane, fance98, Lady House, Czarodziejce i innym czytającym.
Pozdrawiam serdecznie!

Dodane przez Laufey dnia 15-09-2011 19:06
#17

No, skoro nie przeszkadza Ci, że wpisuję się regularnie, to znowu pozostawię po sobie ślad :D.
Po przeczytaniu IV części jestem pod wrażeniem Twojego pomysłu z Arseną uczepioną Severusa niczym pijawka : ). I przedstawienie go z tej strony, której na co dzień nie ukazuje bardzo mi się podoba. Przy tym dalej nie zauważyłam błędów ortograficznych ani stylistycznych, poniekąd stąd, że szukanie ich to nie moja profesja ; ).
Zdania ciekawe, akcja się powoli rozwija... Pisz dalej ;].

Dodane przez fanka98 dnia 15-09-2011 19:30
#18

Dziękuję Buczku^^
Tym razem na dobre ujęłaś moje serce! Wprost świetne. Chyba kiedyś zostanę zasponsoruję Ci wydanie tego już jako książki :D
Parę drobnych błędów, na szczęście nie mające dużego znacznia. Oto parę z nich:
Severusa
Ekstra
Zamyślona pożegnała ostatni promień słońca.

Przepraszam, że wyrwane z kontekstu, ale niestety...
Dodatkowo były małe kruczki jak DOM SLYTHERIN, ale pomińmy to :)

Ogólnie jest świetnie. Idzie Ci coraz lepiej. Z niecierpliwością czekam na następną część ^^

Dodane przez Czarodziejka dnia 15-09-2011 19:34
#19

Jak Buczek już dobrze wie, opowiadanie coraz bardziej mi się podoba. Szczególnie urzekł mnie moment, w którym Arsena spotyka Severusa, po tym, jak wpadła do wody. Ten dialog jest super!

Na razie nie mam czasu na dokładne sprawdzenie błędów (bo czasem jestem bezlitosna), ale jak znajdę czas...

Nie przeszkadza mi, że nie ma Trójcy lub innych uczniów, bo o tym mamy już 7 książek.
Tylko byłam ciekawa, w jakim czasie pobytu Harry' ego toczy się akcja.

Życzę dalszych fajnych pomysłów i czekam na dalszy ciąg.

Dodane przez Czarownica24 dnia 15-09-2011 20:21
#20

W końcu zagościłam tu, by nadrobić zaległości ;) Przepraszam, że zabieram się za to dopiero teraz, ale szkoła zabiera mi więcej czasu niż się spodziewałam i nie miałam czasu na dłuższe siedzenie na hogs, co dopiero na czytanie fanficków :)
Przyznam szczerze, że dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania.
Na początku myślałam, że pomiędzy Panem Zgryźliwym a Arseną nawiąże się jakiś ognisty romans, ale bardzo szybko rozwiałaś moje wątpliwości.
Podoba mi się charakterek Arseny, a sam Mistrz Eliksirów jest również przedstawiony w ciekawy sposób.
Podoba mi się Twój styl pisania - lekki, nie przesadzasz z opisami.
Przyczepić się mogę tylko do jednego błędu merytorycznego - zimą słońce zachodzi już koło 16, a czasami nawet koło trzeciej jest już ciemno. ;) Ale to taki drobny szczegół, a przecież nawet mistrzowie popełniają błędy.

W fanclubie swojego opowiadania masz kolejnego członka :]
Nie mogę się doczekać następnej części, ale patrząc na tępo z jakim dodajesz, moja cierpliwość nie zostanie wystawiona na próbę ;)
Buziaki :*

Edytowane przez Czarownica24 dnia 15-09-2011 20:23

Dodane przez dark shadow dnia 15-09-2011 20:39
#21

Jejjj!! Super.

Ogólnie bardzo lubię FFy o Sevie. Miałaś fajny pomysł.

Mnie się bardzo podoba. Czekam na dalsze części tej historii.

Dodane przez Albus Severus Potter 97 dnia 16-09-2011 16:06
#22

No proszę, napisałem komentarz, który miał się znaleźć pod trzecią notką, a tu okazało się, że już opublikowałaś IV część. ;) Twoje tempo pisania jest niesamowite! Gdybym nie był jednym z tych, którzy z niecierpliwością wyczekują kolejnych notek to poradziłbym ci trochę odpocząć. :) Ale swoją drogą to naprawdę interesujące, że mówisz o tym opowiadaniu jako o części swojego życia.

Ale może przejdźmy do notki: Jest wspaniała! Umieściłaś bardzo ciekawy zwrot akcji i po raz kolejny muszę powiedzieć, że twój dialog Snape - Arsena totalnie mnie rozwalił! :D Zauważyłem też, że potrafisz w swoim opowiadaniu znakomicie dozować i humor, i poważniejsze wątki, a także chwile zadumania bohaterów. Po prostu wszystko to sprawia, że fanfik miło się czyta.
Napotkałem tylko podczas czytania jeden błąd ortograf. Teraz nie mam czasu go szukać, więc nie zacytuję fragmentu. Mogę tylko powiedzieć, że było to "może" napisane przez "rz". To tylko taki mały błądzik, który oczywiście ani trochę nie zmienia mojego zachwytu twoim opowiadaniem.

Jednym słowem jest SUPER. Tak trzymać! :)

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 17-09-2011 13:59
#23

Dla moich czytelników wrzucam piaty fragment.
Miłego czytania!


* * * Fragment V * * *

" Smarkata "


Jestem na to za stary, westchnął.

Zmęczony, wszedł do swojego małego pokoiku. Przednia część ubrania była nieprzyjemnie mokra. Otworzył skrzypiące drzwi swojej garderoby. Pedantycznie, równo na każdym wieszaku, wisiało może z pięć kompletów czarnych, idealnie wyprasowanych szat. Wyciągnął chude dłonie i zaczął przebierać palcami wiszące ubrania.

- Bez sensu - mruknął do siebie, nie widząc celu w przeglądaniu identycznych ciuchów. Późna pora sugerowała, że czas ubrać się w pajacykowatą piżamę, równie czarną jak reszta odzienia. Mając na uwadze, że czeka go ponowna wędrówka do dormitorium, prędzej by sobie odciął rękę, niż paradował po szkolnym korytarzu w nocnym stroju. Wyciągnął z wieszakiem codzienną, służbową szatę. Podrapał się w brodę. Około trzydziestu guzików totalnie zniechęciło Severusa do przebierania. Odłożył spowrotem i w desperacji wyciągnął stare dżinsy i wyciągnięty sweter barwy czarnej. Zgryźliwy ograniczał się do jednej gamy kolorystycznej, która całkiem adekwatnie odzwierciedlała jego ponury charakter. Złośliwi uznaliby, że facet ma wyczucie. Szybko się przebrał i wrócił do chemicznego laboratorium.

Severus był bardziej zmieszany całym wieczornym zajściem, niżeli zdenerwowany. Nie przypomina sobie, żeby w wątłym, szarym i pełnym niebezpieczeństwa życiu, ktokolwiek zbliżał się do niego na odległość krótszą niż metr. Raz próbował udusić gołymi rękoma Edwarda Watsona, siedząc na nim. Na szczęście (dla Watsona) bezskutecznie i do tego w czasach szkolnych, więc się nie liczyło. Snape nawet nie pożegnał się przyzwoicie ze swoją siostrą, która zaręczona z Edwardem oświadczyła, że wyjeżdża gdzieś na zawsze. Suche "żegnam", dręczyło przez pewien czas wyrzutami Severusa, ale szybko zatopił swe smutki u boku Voldemorta. A potem żył nienawiścią do świata i zostało mu tak po dzień dzisiejszy.

Jak ja mam się sprawdzić w roli opiekuna Arseny, skoro jestem skończonym sukinsynem. I na co mi to wszystko było...

Mistrzowi wydawało się czasem, że żałuje podjętej decyzji, ale szybko dochodził do wniosków, że tak przynajmniej odwdzięczy się własnej siostrze i odkupi winy. Sam nie wiedział, co myśleć o tym wszystkim. Mętlik w głowie, był nie małym uciążeniem, dlatego starał się robić swoje i mniej o tym myśleć.

Spojrzał na zegarek. Pozostało jeszcze jakieś dwadzieścia minut do wyjścia. Najchętniej dzisiaj nie opuszczałby za nic swoich czterech ścian. Niestety obiecał Arsenie, że przyjdzie sprawdzić, czy przez przypadek nie wypadła przez okno albo spuściła się z wodą toaletową w otchłań kanalizacji. Skoro zdolna była zrobić sobie krótkie SPA w zimowym strumyku, kto wie czy kłopoty to jej brat, a pech - siostra.

- Niemożliwy bachor - powiedział do siebie i wyciągnął gruby tom "Medyk - leczniczy poradnik".

Otworzył na spisie i długim palcem przesunął po nazwach zdrowotnych mikstur.

- Eliksir na przeziębienie - przeczytał - czas przyrządzenia 25 minut. Za długo.

Sunął dalej.

- Mikstura Przeciwkaszlowa 30 minut, Antidotum na grypę... mmm... O!

Mieszanka Rozgrzewająca brzmiała obiecująco i wystarczyło 10 minut. Zgryźliwy zajął się krojeniem mięty pieprzowej, w sposób godny zawodowego kucharza.

Mistrz Eliksirów, jak sama nazwa wskazuje, był w tej dziedzinie znakomity. Kochał paradować w oparach swoich wywarów, wymyślać innowacyjne przepisy i spędzać czas w laboratorium. Specjalizował się w truciznach i bardzo skomplikowanych do przyrządzenia preparatach. Mieszaniny lecznicze nie pisały się do ulubionych i Severus mało poświęcał na to czasu. Z resztą, od tego było Szpitalne Skrzydło znające się na rzeczy.

W tej chwili Zgryźliwemu potwornie nie chciało się czegokolwiek robić. Marzył o łóżku i ciszy. Jako człowiek rozsądny i trzeźwo myślący, zdecydowanie wolał teraz zrobić prosty wywar, niż pluć sobie w brodę, gdyby mała się pochorowała na dobre. Uwzględniając czas ferii i zamknięty Szpital (bo nawet Pomfrey wyjechała) musiałby przywłaszczyć tymczasowy tytuł medyka i bawić się w wytwórnię leków.

Wymieszał bulgoczący, szmaragdowy płyn i przelał do dużego kubka. Chwycił za ceramiczne ucho i wyszedł, kierując się w stronę Domu. W Pokoju Wspólnym czekała już na niego dziewczynka ubrana w spraną piżamę, tu i tam połataną niezręcznie niebieską nitką. Analizując w pospiechu ubogi stój Arseny, Severus pomyślał, że będzie miał w przyszłości kolejny wydatek.

Uh! Ile ona mnie zdrowia i pensji będzie jeszcze kosztować!?

Widząc Opiekuna uśmiechnęła się szeroko, pokazując białe zębiska.

- Też chciałbym znać ten żart - odpowiedział na jej denerwują minkę i wskazał brodą, by powędrowała do sypialni.

- Co tam pan ma? - wstając z kanapy, wychyliła szyję niczym żyrafa, by spojrzeć w zawartość kubka.

- Eliksir Błyskawicznego Wykorkowania.

- Ekstra! - uśmiech się poszerzył. - A jak to się robi?

- Jednym ze składników są kciuki wścibskich dziewczynek - z niecierpliwością pokazał palcem wolnej ręki kierunek jazdy.

Arsena zrezygnowała z uśmiechu i poszła grzecznie do swojego łóżka. Wgramoliła się na kołdrę i usiadła po turecku. Severus usiadł na skraju sąsiedniego łóżka i podał jej kubek z podejrzaną cieczą. Arsena popatrzyła na toksycznie zielony kolor płynu. Na powierzchnię wyłonił się duży bąbelek.

- Fuuu - skrzywiła się marszcząc nos.

- Pij i nie marudź.

Spojrzała na niego spod byka.

- To cię nie zabije - Severus oparł ręce na kolanach.- W ostateczności może wyrosną dodatkowe nogi - dokończył nie mogąc się powstrzymać.

- Ciężko byłoby wówczas ubrać spodnie - odparło urażone dziecko, po czym zdecydowało wziąć duży łyk.

- Nie jest takie złe - rzekła już mniej skrzywiona, czując słodkawo-miodowy smak dziwnego eliksiru.

- Trucizny mają to do siebie, że niwelują nieprzyjemne doznania organoleptyczne. Powinnaś już to wiedzieć, Watson.

Snape zaskakiwał sam siebie, ze potrafi być aż tak dokuczliwą gnidą.
Po tych słowach uśmiechnął się lekko, ale nie był to jak zwykle zjadliwy uśmieszek. Arsena wypiła duszkiem do dna, po czym odstawiła naczynie na nocną szafkę. Od ucha do ucha miała zielone wąsiska.

- Wytrzyj się - bąknął Snape, trochę strapiony tą uwagą. - Czy ja mówiłem, żebyś to robiła rękawem!?

- No to co? - wzruszyła ramionami jakby na co dzień wycierała się o swoje ubrania. - I tak nie wierzę, że to była trucizna.

- Bo nie była. Myślisz, że życie mi nie miłe? Za zabójstwo na uczniu wrzucają do Azkabanu.

- Hi, hi, hi, hi! Jest pan śmieszny - zaczęła chichotać zabawnie.

Snape patrzył się przez chwile na radosne dziecko. Wytwarzała wokół siebie jakąś niewidzialną falę radości. Severusa nawet to za bardzo nie denerwowało.

- Aż tak mi ufasz? - zapytał z roztargnienia i ugryzł się w język po fakcie.

Arsena popatrzyła mu w oczy. Zacisnęła usta zastanawiając się nad odpowiedzią. Facet nie był zły. Trawiła go całkiem znośnie i przyzwyczaiła się do jego zgryźliwego charakteru. Już taki był i trudno się mówi. Ale czy można było mówić o zaufaniu? Wprawdzie wypiła coś, co miało ją teoretycznie zabić lub ewentualnie przekształcić, ale... To bardzo trudne pytanie.
Popatrzyła się na jego mugolski strój.

- Wygląda pan dziwnie i trochę śmiesznie. Aaaa... psik!

Severus rozczarowany brakiem odpowiedzi i jednocześnie zadowolony, że jej nie usłyszał, popatrzył się podejrzanie na Arsenę.

- Trochę mniej śmiesznie, to będzie jak nie wstaniesz jutro z łóżka. Co ci przyszło do głowy żeby wchodzić na oblodzony most?

- Pan tego nie zrozumie, bo nie lubi pan zimy. Nie muszę się tłumaczyć - odpowiedziała z krnąbrną miną.

- Zabraniam ci wychodzenia z Hogwartu, do póki śnieg nie stopnieje! - rzucił poważnie Snape przechylając lekko w jej stronę.

- Przecież są ferieeee! - zawyło żałośnie dziecko. - Chcę mieć jakiś wybór. Może zawrzemy kompromis? - zaproponowała zrozpaczona Arsena.

Zgryźliwy skrzyżował swoje ręce i odchylił głowę w pogardzie. Przez moment mierzył ją tnącym spojrzeniem. Arsenie robiły się coraz smutniejsze oczy.

- Idź lepiej spać.

- Nie! Nie! Nie! Jesteś okropny! I paskudny! Okropnie paskudny!

Złapała poduszkę i rzuciła wściekle w najbliższą ścianę.

- Właśnie nad takim wizerunkiem pracuję od kilkunastu lat - wstał niewzruszony jej zachowaniem. - I nie przypominam sobie żebyśmy przeszli na ty, więc nie przebieraj miarki, Watson.

- Jak byłam w Zastępczaku nikt mnie nie pilnował i mogłam robić co mi się podoba! A teraz... czuję się jak w więzieniu!
Severus pochylił się nad nią gwałtownie.

- W takim razie pakuj się! Skoro nie potrafisz przyjąć kilku prostych zasad dopilnuję, żebyś raz na zawsze pożegnała się z Hogwartem!

Aresena dysząc ciężko, przełknęła z trudem ślinę. Kochała Hogwart. Teraz to wjechał na jej najdelikatniejszy punkt.

- Podobno, bardzo kochałeś swoją siostrę! Szkoda tylko, że nie umiałeś uchronić jej przed śmiercią, tchórzu!

Severus odchylił się od niej i wziął głęboki oddech. Arsenie powiększyły się źrenice i skuliła się przed Opiekunem.
Zaraz wyciągnie nóż i zadźga ją w afekcie.

- MILCZ!! - huknął z głębi trzewi.

Aresena zrobiła mechaniczny unik przed niewidzialnym uderzeniem.
Znieruchomieli obydwoje. Severus w myślach już drugi raz powtarzał odliczanie do dziesięciu. Dziewczynce drżały ręce. Pierwszy raz przestraszyła się go na poważnie. Czekała na dalszy rozwój sytuacji.

Uspokój się durniu, uspokój... Zasłonił dłonią oczy próbując przywrócić wewnętrzna równowagę. W końcu położył ręce na biodrach.

- I czego się boisz?!

Objęła skulone nogi patrząc przerażonymi oczami. Nie uszedł uwadze jej odruch. Pewnie nie miała takiego tęczowego życia w Domu Zastępczym.

- Głupio gadasz chwaląc Zastępczak - mruknął spokojniejszym tonem - Tutaj przynajmniej nikt cię nie uderzy.

Sceptycznie strawiła to zdanie. Severus opanował się w jednej chwili.

- Dobranoc - i ruszył ku wyjściu.

Arsena zakryła się kołdrą po oczy, obserwując niepewnie Zgryźliwego. Mistrz Eliksirów zatrzymał się w ostatniej chwili.

- Módl się, żeby jutro nawet nie kaszlnąć, bo leczyć ciebie nie mam najmniejszego zamiaru.

Drzwi zatrzasnęły się złowieszczo.

- Nie ufam ci w ogóle - odpowiedziała sama sobie.

Odwróciła się na bok i poszła spać.


***

Severus wstał dziś lewą nogą. Czuł się połamany fizycznie i psychicznie. Postanowił, że nie będzie w ogóle myśleć o smarkuli i da sobie dzień odpoczynku od wszystkiego, co kąsa jego nerwy. Spojrzał w lustro wiszące nad umywalką. Mimo średniego wieku, mimiczne zmarszczki zdradzały jego wszystkie zmartwienia i dodawały kilka lat więcej.
Sprawdził czy wygląda schludnie, po czym ruszył do Wielkiej Sali na śniadanie.

Przy nauczycielskim stole siedział już Dumbledore i reszta pozostałych nauczycieli, którzy zdecydowali zostać na ferie w zamku. Zasiadł na swoim stałym miejscu i popatrzył na bogato udekorowany jedzeniem stół.

- Sev, słyszałam, że Arsena wykąpała się wczoraj w zimowej rzeczce. Jak jej zdrowie? - McGonagall wychyliła do niego głowę zza dyrektora. No pewnie! W szybkość rozchodzących się plotek, Snape nigdy nie wątpił. Poczuł na sobie pozostałe spojrzenia zaciekawionej reszty.

- Jeszcze żyje - skwitował wbijając brutalnie widelec w plasterek żółtego sera.

Minerwa uśmiechnęła się cierpko.

- Och, Severusie - wtrącił dyrektor - musisz zwracać na nią większa uwagę, przecież to tylko dziecko.

Aż! To AŻ dziecko!

Snape dla odmiany zaczął maltretować nożem kawałek polędwiczki. McGonagall wytarła usta chusteczką.

- Rozważałeś, Sev jak to będzie, kiedy skończy się rok szkolny? Masz jakieś plany w związku z małą?

Tym razem Zgryźliwy przebił gwałtownie żółtko smażonego jajka, aż jego zawartość boleśnie rozlała się na talerzu. Mistrz był człowiekiem poważnym i jasno myślał w kwestiach decydujących o jego dalszym życiu. Niestety pytanie to, zadziałało jak chlust zimnej wody. Niemądrze było przyznać, że nawet o tym nie myślał.

- Oczywiście - skłamał - ale na dzień dzisiejszy wolałbym się ta informacją nie dzielić z innymi.

Zawiedziona kadra nauczycielska powróciła do dalszego konsumowania. Severus zaczął w pośpiechu jeść, by szybko opuścić towarzystwo.

- A tak przy okazji, to dlaczego nie ma jej na śniadaniu?

Kolejny raz wszystkie pary oczu skierowały się ku Mistrzowi. Rzeczywiście, Arsena nie zjawiła się na porę posiłku.

- Skąd mam wiedzieć? Przecież z nią nie śpię! - po czym, pretensjonalnie zapchał się bułką.

Towarzysze tłumiąc śmiech, postanowili już nie zadawać dręczących pytań.
Po jedzeniu, zdegustowany Severus, podjął decyzję rewizji dormitorium i dowiedzenia się, dlaczego nie zaszczyciła swoją obecnością. Zapukał do drzwi sypialni.

- Kto?

- Pogromca Pyskatych Dzieci.

- Podać hasło wejścia - rzucił ironiczny głosik.

Severus otworzył na oścież. Arsena siedziała zasmarkana z wypiekami na policzkach i kroplami potu na czole. Ponadto miała dreszcze i wyglądała naprawdę marnie.

- Hasło brzmi: wiedziałem, że tak się to skończy.

Usiadł naprzeciwko.

- Dlaczego nie przyszłaś na śniadanie?

- Nie widać? Źle się czuję - oburzyła się i wciągnęła nosem zwisającego gluta. Zgryźliwemu przewrócił się w brzuchu ostatni posiłek.

- Czy ty nie posiadasz tak oczywistej rzeczy, jak chusteczki?!

Wzruszyła ramionami.

- Nie myśl sobie, że przyszedłem tu ciebie karmić. Niestety zjawiania się na śniadaniach i obiadach leżą w twoim własnym interesie.

- Wiem, że nie przyszedł pan karmić. Mam ręce i zęby by sobie dobrze z tym radzić.

- Pomyśl o nogach. Tylko one poprowadzą cię do stołówki - Severus wstał - Ogarnij się trochę i znajdź te chusteczki.

Wyszedł. Arsena wytarła rękawem nos. Na ubraniu pozostała czerwona smuga. Zdziwiona, zabrała się do przeszukiwania szafki.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 20-09-2011 21:32

Dodane przez Laufey dnia 17-09-2011 14:13
#24

Buczek napisał/a:
Nie muszę się tłumaczyć
- Podać hasło wejścia

Wybacz, że tak wyrwane z kontekstu.
Tylko te dwa błędy wyhaczyłam. No i cóż mogę powiedzieć? ; ) kolejny fragment ukazujący jak powoli zmienia się Severus Snape pod wpływem Arseny. To mi się podoba, zdecydowanie. Jak widać wena Cię nie opuszcza i nadal piszesz nader ciekawe fragmenty, które z chęcią się czyta. Ja osobiście jestem pod wrażeniem Twojego talentu pisarskiego i wykonania. Czekam na dalsze fragmenty.

Edytowane przez Laufey dnia 17-09-2011 14:14

Dodane przez Lady Rainbow dnia 17-09-2011 14:35
#25

Bardzo fajnie! jedna z moich najbardziej lubianych opowiastek ;)

Dodane przez Lady Holmes dnia 17-09-2011 15:12
#26

Obiecałam komentować regularnie, ale coś mi nie idzie -.-
Kurczę, coraz bardziej mnie to ciekawi. I czy tylko ja widzę podobieństwa do Sirith Lestrange z opowiadań Toroj? Tak czy inaczej, nadal apeluję o zatrudnienie bety - o wiele lepiej będzie się czytać, serio. Błędów mniej, ale gubisz czasem literki czy przecinki.
Z rozdziału na rozdział coraz ciekawiej. Sev się robi taki "ludzki", nigdy nie spotkałam z motywem siostrzenicy Severusa (w przeciwieństwie do miliona żon/kochanek/córek/synów). Naprawdę, bardzo gratuluję pomysłu, czekam na kolejne części^^

LH.

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 17-09-2011 15:21
#27

Lady House napisała:
Kurczę, coraz bardziej mnie to ciekawi. I czy tylko ja widzę podobieństwa do Sirith Lestrange z opowiadań Toroj?

He he, ciekawe porównanie. Czytałam opowiadania Toroj, ale powiem tak: moja historia z Arseną i Zgryźliwym była dawno temu skończona, kiedy odkryłam Toroj. Nigdy się nią nie sugerowałam, ale niesamowicie jej opowiadania mnie zaciekawiły. Byłam zaskoczona tym, że ktoś oprócz mnie jeszcze wpadł na pomysł użerania się Snape'a z jakimś dzieciakiem.
Dla mnie Toroj to bogini treści i za nic w świecie jej nie dogonię.
W każdym bądź razie, jak wspomniałam w poprzednim moim poście, ociera się to o moje pole osobiste. Mniej więcej dlatego na tej podstawie zdecydowałam się ująć taką historię ^^

Dodane przez Mademoiselle_Riddle dnia 18-09-2011 18:41
#28

Buczek napisał/a:]Dla moich czytelników wrzucam piąty fragment
Wiem, że nie przyszedł mnie pan karmić


Poza tym, chyba wszystko jest ok. Chociaż trochę się rozczarowałam. Poprzednie części były lepsze. Ale wszystko ok, tekst jest fajny :)

Dodane przez Mademoiselle_Riddle dnia 18-09-2011 18:44
#29

Ale, co ja się będę czepiać :D Super piszesz, trzymaj tak dalej :)

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 19-09-2011 16:12
#30

W tym momencie gratuluję ludziom którzy tyle przeczytali i zamierzają dalej :D

* * * Fragment VI * * *

" Wyrzuty "

Arsena, całkowicie zasmarkana, wyrzuciła na podłogę całą zawartość nocnej szafki. Czuła się naprawdę fatalnie. Pękała jej głowa, a pokój zdawał się wirować niczym karuzela. Ponadto, ból kości i stawów, jak u starego dziadzia, ograniczał poruszanie się. Po raz kolejny wytarła się mokrym rękawem. W końcu, z zadowoleniem znalazła gruby, papierowy ręcznik i urwała z niego spory kawał. Wytarła nos i położyła się spowrotem na miękkim łóżku.
Spojrzała na sufit.

- Faza.

Ściany zaczęły falować, jak w jakimś transie narkotycznym. Migotliwe blaski wypełniły dormitorium. Poczuła gorącą falę. Przez moment miała wrażenie, że twarz spuchła jej do rozmiarów dyni. Dotknęła ręką rozpalonego policzka. Wszystko było na miejscu normalnych wymiarów.

Nie lubię cię, Zgryźliwy!

To nie było jeszcze takie złe stwierdzenie, na jakie mogło wyglądać. Kilka tygodni temu strasznie go nienawidziła. Odczucia odrazy przeszły o poziom wyżej. To nic, że nadal były negatywne, ważne że posuwały się do przodu, a natężenie wrogości lekko spadło w stosunku do Severusa.

On chyba nie jest do końca takim ponurakiem... Czasem wydaje mi się, że umiejętnie udaje... Ale najgorsza jest ta obojętność i poczucie swojej wyższości! Dupek! Za kogo on się uważa?

Usiadła spowrotem. "Faza" to była naprawdę. Nigdy nie miała jeszcze takich zawrotów głowy. Wysunęła szufladę i wygrzebała z niej słuchawki oraz coś na miarę mugolskiego mp3. Stare czasy z historią tego sprzętu. Pewnego dnia w Zastępczaku ukradła koleżance, która okazałą się fałszywą ździrą. To był tylko jedyny raz, kiedy dopuściła się takiego nieładnego czynu. W każdym bądź razie, wyrzutów żadnych nie miała i uznała, że należało się jej.
Nie miała wielu piosenek, ale muzyka pozwalała jej odpłynąć w inny świat. Świat bez nienawiści, kłótni i zakłamania.

Życie jest straszne. Powinno być jak muzyka, płynąć fajną melodią.

Rozplątywanie kabelków należało do jednej z najuciążliwszych czynności. Poczuła jak coś ciepłego spływa jej po wardze. Chwyciła papier i wytarła. Na chusteczce pojawiła się ciemnoczerwona plama. Znowu to samo. Arsena o niezbyt dobrym zdrowiu, miała często krwawienia z nosa.

- Nie cierpię tego - wzdrygnęła się na sam widok krwi.
Usadziła słuchawki w uszach i włączyła mały guziczek.

"...Uczysz się dziennie, że nie jest pięknie,
że wielkie serce nie pomaga w tym piekle
Wedle zasady należałoby już uciec
Ale ten zły moment może Ci pomóc cierpieć króceeeej..."


Poczuła pulsującą krew w żyłach

- Beznadzieja - wyłączyła.

Sięgnęła po swój szkicownik. Nikomu nie pokazywała swoich rysunków. Dotknęła palcem obrazka, który przedstawiał zimowy pejzaż.

Wtedy na ławce... Jeszcze byłeś spoko.

Na poprzedniej stronie był narysowany Snape, jako karykatura wampira. Kartkę dalej przedstawiony w postaci nietoperza. Na ostatnio malowanych obrazkach dominowała tematyka Zgryźliwego, przedstawionego w najdziwniejszych przekształceniach. Arsena uśmiechnęła się do siebie, widząc Severusa topiącego się w kotle syczącego eliksiru. Przewertowała następne strony. Gdyby zobaczył to sam Mistrz Eliksirów, raczej niekoniecznie byłby zadowolony z swojego wizerunku przedstawianego przez Arsenę. W szkicowniku było też kilka postaci uchwyconych z Zastępczaka. Jej opiekunka, której nie nadrzyła zbytnią sympatią i najlepsza przyjaciółka. Gdzieś w środku znalazła bardzo osobliwy malunek. Przedstawiał ją samą u boku Zgryźliwego. Nie była to jednak żadna karykatura lub tym podobna parodia. Snape był profesjonalnie narysowany i przedstawiony w prawdziwym świetle rzeczywistości. Ponury, demoniczny i zły.

- Głupie - stwierdziła, surowo oceniając swoje małe dzieło.

Wzięła do reki ołówek i dorysowała mu baranie rogi.

- O wiele lepiej.

Zakręciło jej się w głowie. Odłożyła szkicownik i położyła spowrotem na łóżku. Pokój zdawał się zmieniać kształty.

***

Severus Snape, bardzo niechętnie, ale z przymusu, zrobił w swojej pieczarze, pełnej toksyn i trutek, kolejny wywar z przepisów "Medyka". Tym razem podjął decyzję pobawienia się trochę dłużej, przy wrzącym kotle.W rezultacie, po około godzinie powstała Mikstura Znakomitego Zdrowia. Przygotował wszystko pięknie i wyszedł, dumnie krocząc w stronę Slytherinu.
Zaczynało go coraz bardziej męczyć niańczenie Arseny.

Mam inne zajęcia na głowie, niż przejmowanie się smarkającym dzieciakiem. Obiecałem ten raport na dzisiaj...

Severus zmieszany wczorajsza sytuacją, nie był w stanie utrzymać pióra, a co dopiero spisać pełny protokół dla dyrektora. Głód i żądza niepohamowanych zachcianek Czarnego Pana, nasiliła się w ostatnim czasie do takiego stopnia, że trzeba było brać pod uwagę wszelkie środki ostrożności. Albus chciał wszystko wiedzieć co do przecinka i kropki . Mistrz musiał więc bardzo jaskrawo spisywać wszystkie postanowienia i rozważania Voldemora.

Całkowicie niewzruszony, po raz drugi dzisiejszego dnia, wszedł do dormitorium trzymając kubek wypełniony tym razem rubinową cieczą.
Cisza. Żadnego kaszlenia, żadnego marudzenia i jęczenia.
Zadowolony, że może uda mu się uniknąć użerania z małą, zwrócił się ku jej ciepłej posadce. Ku jego rozczarowaniu zastał puste łóżko. Oczywiście w kompletnym bałaganie. Na pierwszy rzut oka dostrzegł otwarty szkicownik. Idealnie odzwierciedlona jego własna osobowość wyglądała niczym zdjęcie, pomijając dorysowane wielkich rogów czorta. Severus uniósł brew. Odstawił naczynie na szafkę i wziął do ręki dziełko Arseny. Z zeszytu wysypała się na podłogę reszta jej malunków. Jednym machnięciem różdżki pozbierał wszystko do kupy. Dopiero teraz dostrzegł, że na podłodze widnieje kilka ciemnoczerwonych plam. Kolejne dwie miejscowiły się nieco dalej. Severus spojrzał, że ślady prowadzą ku wyjściu. Zawahał się chwilę, po czym postanowił pójść za czerwonym szlakiem.
Ostatnie spore plamy kończyły się tuż przed samymi drzwiami do łazienki. Zgryźliwy wypuścił powietrze z płuc, jakby przez całą drogę nie oddychał.

Do licha!

Drzwi były tylko lekko domknięte. Zacisnął zęby. Prędzej wyskoczyłby przez okno, niżeli wszedł do łazienki dziewcząt! Na Merlina, co ona znowu zrobiła?!

- Watson!

Odpowiedziała mu zasadnicza cisza. Odczekał chwilkę.

- Watson! Odezwij się natychmiast, bo będę zmuszony zrekwirować łazienkę - dobrze wiedział, że tego nie zrobi.

Podrapał się w czoło. A jeśli coś się stało? Nie może tak przecież bezczynnie stać. A może się wygłupia? Raczej nie. I co teraz robić? Palcem pchnął lekko dębowe drzwi, które zrobiły większą szparę. Wtedy dojrzał leżące na podłodze dwie małe stopy. Nie zastanawiając się długo otworzył na oścież.
Zamarł. Arsena leżała nieprzytomna na zimnej posadzce. Jej głowa moczyła się w sporej kałuży krwi. Część piżamy zdążyła już nasiąknąć czerwoną posoką.

- Pięknie - mruknął z sarkazmem i natychmiast rzucił się do dziewczynki. - Słyszysz mnie?

Aresena, jakby ocknięta z głębokiego snu i podniosła ciężkie powieki.

- Co..? - nieprzytomnie uniosła głowę siląc się by usiąść.

Snape chwytając ją za barki pomógł się podnieść. Przytrzymując ją ramieniem, drugą ręką chwycił ją za brodę i zmusił do spojrzenia w swoją stronę. Z nosa nadal sączyła się krew.

- Lewy sierpowy? - zapytał ironicznie. - Trzymaj się - złapał za pierwszy z brzegu ręcznik. Namoczył zimną wodą i zaczął wycierać jej twarz zamazaną ciemną krwią.

- Potrafisz chociaż raz sobie niczego złego nie robić? Myślałem, że wyzionęłaś ducha. Niestety... okazuje się, że tak prędko nie dasz mi spokoju...

W odpowiedzi na swoje złośliwe uwagi zobaczył jej uciekające oczy do góry, a głowa straciła utrzymanie.

- Ej, nie odpływaj mi teraz!... Cholera!

Uniósł rękę i pstryknął palcami. Pok! W łazience pojawił się stary skrzat.

- Przyprowadź Dumbledora. I Minerwę też. Niech natychmiast się tu zjawią. Już!

- Yes, sir.

Skrzat zniknął tak szybko jak się pojawił.

- I co ja mam teraz z tobą zrobić? - westchnął - Zmuszasz mnie po raz kolejny do mojego fizycznego nadwyrężania kręgosłupa. Wypomnę ci to przy najbliższej okazji - cały czas narzekając uniósł nieprzytomnego dzieciaka i zaniósł do dormitorium.

Chwilę później obecny był już dyrektor i profesorka od transmutacji.

- Nie dobrze - zaniepokojona Minerwa trzymała swą dłoń na rozpalonym czole dziewczynki.

- Nie wygląda to fajnie - Dumbledore pogłaskał się po siwej brodzie. - Trzeba będzie wezwać zewnętrznego medyka. Idę wysłać wiadomość.

Severus stał nad łóżkiem chorej. Wyglądała jak zmasakrowana papka. Była blada, ale gorączkowe policzki kontrastowały z białą cerą. Najgorsze było to, że cały czas krwawiła z nosa i nie odzyskiwała przytomności.
Snape przyłożył swe palce do ust. Czuł, że krew pulsuje mu w skroniach. Nie pamięta, kiedy ostatni raz kimś, aż tak przejmował się.

- Będzie dobrze, Sev - Minerwa popatrzyła się troskliwym wzrokiem na swojego kolegę z pracy.

- Nic mi nie jest.

Dumbledore wrócił z weselszą wiadomością.

- Medyk pojawi się za dwadzieścia minut, także bądźmy spokojni.

- Dopiero?!

- Severusie, środki do transportu są ostatnio ograniczone, wiesz doskonale o tym. I tak przyjedzie najszybciej jak się da.

Zgryźliwy usiadł na sąsiednim łóżku, kompletnie obrażony.
Medyk pojawił się już po 15 minutach i Mistrzowi trochę ulżyło. Mały, łysawy z czarnymi wąsami sympatyczny pan, poprosił wszystkich o opuszczenie dormitorium. Zgodnie z jego prośbą, kadra udała się do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Po jakiś dziesięciu minutach wyszedł, zapinając medyczną apteczkę.

- I jak?

- Nie jest dobrze.

- To akurat już wiemy - odpowiedział mu złośliwie Severus.

- Jest mocno przeziębiona, ma bardzo wysoka gorączkę, ale to nie wszystko. Podejrzewam, że doznała wstrząsu anafilaktycznego.

- Podejrzewa pan? To trochę mało przekonujące...

- Sev, uspokój się - uciszył go Albus, a Snape rzucił diaboliczne spojrzenie w stronę medyka.

- W związku z tym chciałbym się dowiedzieć, co ona ostatnio spożywała?

- Śniadania nie jadła. Wczoraj podałem jej tylko Miksturę Rozgrzewającą.

- Dodawał pan melisy do wywaru?

Severusa przeszły dreszcze, że obcy facet chce podważyć jego niekompetentność w sporządzaniu leku.

- Oczywiście. Wszystko przygotowałem zgodnie ze wskazówkami podręcznika. Jako Mistrz Eliksirów, nie mylę się nigdy w swojej dziedzinie - dodał zjadliwie, ale to nie pomogło spłoszyć małego mężczyzny.

- Bardzo rzadką reakcją immunologiczną jest alergia na melisę. Niestety, objawy spożycia przez alergika są bardzo niebezpieczne. Skoro dziewczyna wypiła eliksir wczoraj, jest w tej chwili w stanie krytycznym.

Trzy pary oczu spojrzały na Severusa.

- Dobrze będzie - ciągnął dalej medyk - jeśli odzyska przytomność. Podałem jej lek na zbicie gorączki i antyalergeny. Ponadto zostawiam Magiczną Maść na zahamowanie krwawienia z nosa. W ciągu kilku dni powinna dojść do siebie.

- Kilku dni?

- Niestety, układ odpornościowy potrzebuje trochę czasu na regenerację. Poza tym, samo przeziębienie spowalnia dochodzenie do sił.

Dumbledore podziękował za pomoc i pożegnał miłego pana. Severus lekko sparaliżowany, stał patrząc w dal.

- Nie wiedziałem - powiedział z rozpaczą.

Poczuł dłoń na swoim ramieniu.

- Nie obwiniaj się Severusie. Nikt nie wiedział.

Snape'a uderzyła fala złości.

Nikt nie wiedział, bo nie musiał. Ja powinienem!

***

Po incydencie tym, został już tylko czas, by Arsena doszła do siebie i odzyskała w pełni swoje siły. Mijał trzeci dzień, a poprawy nie było widać. Snape trochę się niepokoił, trochę miał wyrzuty sumienia i nawet zatęsknił za jej pyskowaniem. Odwiedzał ją codziennie, obserwując w ciszy śpiące dziecko. Miał nadzieję, że w końcu otworzy oczy i zachichocze mówiąc, że był to tylko żart. Nawet nie pogniewałby się za bardzo.

Takie zimowe ferie. A ja jeszcze zakazałem wychodzić jej na dwór.

Wieczorem trzeciego dnia Severus pełen rozterek i wyrzutów przyszedł do niej posiedzieć w zadumaniu. Wydało mu się, że przez chwilę się poruszyła, ale to była tylko jego podświadomość, która bardzo chciała, żeby tak było naprawdę.
Chyba sobie tego nie wybaczę, jak nie wyzdrowieje, pomyślał kwaśno. To by była druga ważna (?) w jego życiu osoba, której nie umiał uchronić od złego. Przypomniały mu się słowa Arseny. Mała miała rację. Trzeba było nie obrażać się na Watsona i kontynuować kontakt ze swoja siostrą. Ale poniosła go duma. Dał jej słowo, że nie odezwie się do Elizabeth, jeśli spróbuje związać się z Edwardem. Niestety miłość siostry do mężczyzny jej życia i chęć założenia rodziny, była o wiele silniejsza. Skoro Snape postawił wybór jasno, zostawiła w ten sposób zarozumiałego i upartego Severusa, wybierając swojego ukochanego. Zrozpaczony i oszukany przez własną siostrę, postanowił już nigdy nie odnawiać kontaktu, ani próbować odnaleźć gdzie mieszka. To był chyba jeden z większych błędów jego życia. Czy mógł ostrzec ją przed zbliżającą się śmiercią? Istniała taka możliwość, ale nigdy jej nie wykorzystał. Ponoć Severus wiedział, że zjednoczona grupa Śmierciożerów, do której należał on sam, ma w planach zaatakować cały czystokrwisty ród Watsonów działający w spisku z Ministerswem przeciwko działaniom Czarnego Pana. Kiedy nie było już odwrotu, Severus nieuczestniczący w masowej rzezi, na zawsze pożegnał się z tytułem Śmierciożercy. Z żałoby i bólu próbował zakończyć swój marny żywot. Na szczęście w niejasno znanych okolicznościach uratował go Albus Dumbledore, dając mu szansę na drugie życie. Zgryźliwy przyjął taką propozycję, w zamian za szpiegostwo Voldemorta. Tylko tak mógł odwdzięczyć się Albusowi za uratowanie go. Niestety do dziś Mroczny Znak zawsze przypomina mu kim jest. Od przeszłości nigdy nie ucieknie.

Przywrócone bolesne wspomnienia, jeszcze bardziej zepsuły samopoczucie Zgryźliwego. Usiadł na ziemi opierając się o łóżko. Ukrył głowę w swoich dłoniach.

Nie wybaczę sobie. Nigdy...


w opowiadaniu został przytoczony fragment piosenki "Zanim słońce zgaśnie" - DKA

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 26-09-2011 10:39

Dodane przez Nelishia dnia 19-09-2011 17:49
#31

Zachwyciło mnie Twoje opowiadanie, należy do jednych z najlepszych, jakie zdarzyło mi się czytać. Napisane jest sympatycznie, z nutką smutku bądź radości, od razu widzę przelewającą się z każdego fragmentu pasję. Kochasz to, co robisz i dlatego Ci tak niesamowicie wychodzi. Teksty Zgryźliwego i Arseny są pomysłowe, a ponadto zabawne - chce się do nich wracać. Nie zdarza Ci się przesadzać, ani nic z tych rzeczy, błędów nie robisz praktycznie wcale, omijająjac nieliczne literówki, które popełnia każdy - podziwiam Cię. Czytając, mam wrażenie, że najmniejszy drobiazg jest dobrze przemyślany i to mi się podoba - książka powinna być mądra, ale "sympatyczna". Życzę dużo weny i dużo czasu, bo liczę na kolejny fragment w ciągu następnych kilku dni.

Dodane przez gabrysia6210 dnia 19-09-2011 18:37
#32

Bardzo fajnie piszesz, a co kolejne opowiadanie jest coraz ciekawsze.
Już nie mogę się doczekać kolejnego opowiadania.

Dodane przez Laufey dnia 19-09-2011 19:12
#33

No chyba ja Ci dam tego prztyczka w nos ^^. Jeszcze dwie godziny temu pisałaś mi na GG, że boisz się umieszczać kolejnego rozdziału, bo nie wiesz czy nam się spodoba. A tu taka miła niespodzianka ^^. Bardzo podoba mi się kolejna część Twojego opowiadania, podoba mi się zachowanie Snape'a wobec Arseny i ukazanie jak powoli zmienia się pod wpływem dziecka. I uwierz mi, mówię to najzupełniej szczerze, a wiedz, że wiele FF już w moim życiu czytałam i wiem co mówię ; ). Czekam na następną, równie fantastyczną część. :)

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 20-09-2011 17:14
#34

Zadziwiacie mnie swoimi opiniami. ^^

* * * Fragment VII * * *

" Punkt odniesienia "

Ciepłe promyki słońca rozświetliły bladą twarz Arseny. Miłe uczucie na buzi obudziło dziewczynkę. Otworzyła oczy. Przed sobą zobaczyła sklepienie dormitorium. Promyki wesoło migotały, wpadając przez wysokie okna zamku. Poczuła, że serce jej mocno bije.

Czuję się, jakbym powróciła do życia, pomyślała optymistycznie.
Podniosła się na łokciach. Przy łóżku na ziemi siedział Snape ze spuszczoną głową do kolan. Spał. Arsena przetarła oczy. Czy to możliwe? Co on tutaj robi? Wpatrywała się dłuższy czas zastanawiając się, czy to jawa czy sen. Usiadła obejmując swoje nogi. Na stoliku leżała sterta leków, maści i Snape'owski kubełek od eliksirów. Dziewczynka z wysiłkiem próbowała sobie przypomnieć ostatnie wydarzenia i dojść, dlaczego Severus śpi tutaj na ziemi! Wychyliła się w jego stronę. Obok leżał szkicownik z narysowanym rogatym Zgryźliwym. Arsena zagryzła wargę. Domyśliła się już, że obejrzał resztę jej karykatur wyśmiewających Mistrza Eliksirów, a tego najbardziej się obawiała. Trudno. Było po fakcie. Po cichu zeszła ze swojego wyrka i pobiegła do łazienki. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Resztki zaschniętej krwi, zdobiły szpetnie jej prawy policzek. Niektóre kosmki włosów były paskudnie posklejanie. Omyła zaspaną twarz i wróciła szybko do dormitorium. Severus nadal był pogrążony w marzeniach sennych. Podeszła na palcach do niego i kucnęła przed nim.

- Dzień dobry, profesorze.

Severus podniósł gwałtownie głowę i spojrzał oczami bardziej smutnymi niż zaspanymi.

- Arsena..?

- Jacie! Wreszcie powiedział pan do mnie po imieniu! Zapiszę sobie to w kalendarzu - uśmiechnęła się bardzo szeroko do swojego Opiekuna, ukazując w pełni swoje uzębienie.

Severus ocenił szybo sytuację i odgarnął włosy z twarzy. Dziewczynka wreszcie doszła do zdrowia i jak widać znów mogła emanować swoją dziecięcą, radosną energią. Co za ulga. Severus odchrząknął i wyprostował zdrętwiałe nogi na podłodze. No tak, zasnęło się Mistrzowi. Popatrzył na nią trzeźwiejszym wzrokiem.

- Zapewne było to przejęzyczenie, Watson - niestety nie wyszedł mu sarkazm i zabrzmiało to jakby przepraszał za pomyłkę.

- Hi, hi. Dlaczego śpi pan na podłodze?

Lekko skrzywiony, zaczął masować swoje obolałe ramię.

- Mówią, że spanie na twardym jest zdrowe.

Arsena zaśmiała się radośnie. Severusowi coś nie wychodziły żarty, ale widział, że dzieciak dobrze się bawi. Wyglądał pewnie, jak bezdomny kulący się pod mostem, w tym wypadku łóżkiem.

- Chyba to nie jest do końca prawda. Przecież pan ledwo żyje! - uniosła drobną rączkę pokazując na bolące ramię Zgryźliwego.

- Dobrze, że ty żyjesz - odrzekł bardzo cicho.

- Proszę? - popatrzyła uważnie na swojego opiekuna.

- Czyli nic nie pamiętasz?

Pokręciła przecząco głową.

- Ech...- Severus zastanowił się jak najprościej ująć w słowa całe zdarzenie. - Porządnie się pochorowałaś. Leżałaś nieprzytomna cztery dni - ograniczył się do dużego skrótu.

- Cztery?!

Niemożliwe, pomyślała. Przeleżała jedną czwartą zimowych ferii w swoim łóżku. Do tego nic nie pamięta. Było aż tak źle? Severus ją leczył? Przychodził tu i się opiekował? Powoli zaczęła rozumieć dlaczego jej Opiekun przespał całą noc na ziemi, obok jej łóżka. Martwił się...

Arsena patrzyła z niedowierzaniem na twarz Zgryźliwego. Jak zwykle była to tylko maska nie wyrażająca żadnych emocji. Skoro się jednak zamartwiał jej zdrowiem, to znaczyło, że nie jest pozbawiony uczuć i gdzieś w głębi jego duszy pali się ciepłe światełko. Szkoda, że to tylko mały płomyczek, który Mistrz nawet jego próbuje w sobie stłumić. Dlaczego boi się pokazać co czuje? To nie jest takie trudne.

Blask zimowego słońca oświetlał twarz Zgryźliwego. Dopiero teraz zobaczyła zmęczone zmarszczki, ziemistą cerę zniszczoną przez opary z chemicznego laboratorium oraz zarys długich, ciężkich lat jego młodości i obecnego wieku. Chyba nie miał lekko w życiu. Tak naprawdę nie wiedziała o nim nic, poza tym, że był tytułowanym, znakomitym profesorem Eliksirów, a złośliwość to jego drugie ego. Skąd w nim tyle ironii? Najbardziej tajemnicze w tym wszystkim były, czarne jak tunel, same oczy. Ich głębia prowadziła do nieodkrytej prawdy, jaką tłumił w sobie Severus. Prawdy o sobie. Źrenice niczym otchłań zła, nie mówiły nic dobrego. Było to trochę przerażające, ale także piękne i ciekawe. Intrygowało to Arsenę. Miedzy czarnymi brwiami, zawsze widniała pionowa zmarszczka, zdradzając jego wieczne rozmyślenia i podejmowanie właściwych decyzji. Była raz głębsza, raz mniejsza w zależności czy mocno się gniewał czy rozważał poważne wybory. Usta przeważnie ograniczały się do poziomej linii, ewentualnie od czasu do czasu wykrzywiał je w dobrze znanym kąśliwym uśmieszku. I oczywiście czarne tłuste włosy, okalające całą tą scenerię, mówiły wyraźnie, że ma na głowie sprawy ważniejsze niż utrzymywanie schludnej fryzury. Można jednym zdaniem powiedzieć, że wyraz twarzy Severusa wyglądał wiecznie tak samo.

Może to naprawdę tylko maska. Taka gruba skorupa, która trzeba zdrapać i odkryć to, co prawdziwe jest w środku. Wyciągnęła ku niemu dłoń i powoli zaczęła przysuwać palce do jego twarzy. Snape bez wyrazu obserwował zbliżającą się rączkę do jego nosa. W końcu dostał zbieżnego zeza. Zamrugał i chwycił jej dłoń.

- Co robisz?

Arsena jakby obudzona z zamyślenia, wzruszyła ramionami. Zgryźliwy, nadal trzymając jej rękę, zastanawiał się czy nie postradała zmysłów po chorobie.

- Czym się pan tak zawsze martwi? - zapytała cicho.

Mistrz zbity z tropu zawahał się. Naprawdę ona to widzi?

- Ostatnio...- tobą, no powiedz jej. Tobą - wszystkim.

- Nie można się martwić wszystkim. To prowadzi do szaleństwa!

Cofnęła rękę z uścisku Snape'a. Mistrz odruchowo skrzyżował dłonie na piersi.

- Owszem, ale trzeba umieć się przejmować. Najlepiej być niewzruszonym na rzeczy nas nieobchodzące. Niestety, jesteśmy tylko ludźmi i nie potrafimy zlikwidować męczących emocji. Możemy nauczyć się z tym walczyć. Odnaleźć punt odniesienia, który pomoże wyważyć między tym, co nas boli i tym, czym się martwimy.

Severus zamilkł. Nie miał pojęcia, czemu robi małej wykład z psychologii. Do diaska! Co on może sam o tym wiedzieć! Jest przecież tylko kupą nieszczęścia i parszywym draniem.
Arsena oparła się o drugie sąsiedni łóżko. Siedzieli teraz naprzeciwko siebie, wpatrując się w zamyśleniu.

- A pan ma taki punkt odniesienia?

- Każdy z nas ma. Takim punktem jest zawsze to, co sprawia tobie radość, chęć do życia, przyjemność czy zadowolenie. To bardzo ważne.

Arsena chciała zapytać czym jest dla Severusa ten punkt. Uznając to za bardzo osobiste pytanie, zdecydowała się podejść z innej strony.

- A jeśli ktoś takiego punktu nie ma?

- Jest martwy.

Dziewczynka podniosła do ręki słuchawki, które leżały pod łóżkiem.

- Ja lubię słuchać muzyki. Przenoszę się do innego świata. Jestem wtedy szczęśliwa.

Popatrzyła na Opiekuna czekając, aż równie zdradzi swoją tajemnicę magicznego punktu. Niestety i to podejście okazało się nieskuteczne.
Severus popatrzył w niebo za oknem. Przymrużył powieki od rażącego słońca.

- Są ferie, powinnaś iść na dwór.

Arsena zrobiła wielkie oczy.

- Przecież nie pozwolił mi pan wychodzić.

- Samej nie.

- Idzie pan ze mną? - zapytała w pełnej euforii.

- Jak mi podpadniesz, obiecuję że przywiążę ciebie do smyczy, zakuję w kajdanki i dołączę żeliwną kulę.

Arsena miała ochotę rzucić mu się na szyję. Mistrz Eliksirów spodziewając się reakcji dziewczynki, pospiesznie podniósł się z podłogi. Miał już dość jej bliskich kontaktów. Otrzepał pogniecioną szatę.
Mi też przyda się łyk świeżego powietrza, pomyślał.

- Ale - popatrzył się bezwzględnie z góry - idziesz najpierw na śniadanie. Jak nie pójdziesz, to w trakcie obiadu, osobiście wsadzę ci wszystkie ziemniaki do gardła, przez nos.

- Dobra - uśmiechnęła się szeroko.

Severus opuścił dormitorium.

***

Po posiłku, Arsena popędziła przed siebie ku drzwiom wyjściowym. Wpadła na dziedziniec jak torpeda. Zdrowie jej dopisywało jak nigdy. Zimowe słonko oświetlało białe połacie śniegu. Wielkie sople topiły się, dźwięcznie kapiąc w niewielkie kałuże.

- Jest suuper!

Wzięła w garść śnieg i rzuciła do góry.
Zgryźliwy nie spiesząc się, powoli doszedł do dziewczynki. Mała rzucała się na śnieg jakby pierwszy raz zobaczyła zimę. Niesamowite, że potrafi się cieszyć z tak przyziemnych rzeczy. Severus obserwował zwariowane dziecko. Pod daszkiem zobaczył nieośnieżoną ławkę. Podszedł i usiadł rozkładając wygodnie ręce na drewnianym oparciu. Przymknął powieki. Naprawdę mu ulżyło, że dziewczynka się obudziła i tryskała taką energią. Mroźny zefirek gładził jego zmęczoną twarz, niczym chłodny kompres. Spojrzał. Gdzie Arsena? Nie... Nie, po prostu nie przeżyje kolejnej jej niespodzianki.

- Kogo pan szuka?

Odwrócił głowę. Stała tuż za ławką, dzierżąc w rekach niebezpiecznie wielką śnieżkę.

- Co zamierzasz z tym zrobić? - spojrzał na lodową kulę.

- A chce się pan przekonać? He, he.

- Dawno nie miałaś szlabanu, widzę.

- Żartuję. Nie rąbnęłabym pana śnieżką, profesorze - Arsena usiadła obok. - Skoro mam rabat ulgowy na wychodzenie na dwór, wolę tego nie stracić.

Severus poczuł dumę, że w końcu czegoś jej nauczył. Czegoś pożyteczniejszego i bardziej życiowego od jałowej wiedzy ze szkolnych podręczników.

- To twoje dzieło? - wskazał na zniekształconego bałwana, topiącego już się w promieniach słońca.

- Em, tak. Szczerze mówiąc to miał być pan.

Severus uniósł jedną brew. Zniekształcona góra śniegu udekorowana kamykami patrzyła się głupkowato na ich dwoje.

- Zawsze szpecisz każdego w swoich artystycznych pracach? Czy to tylko ja jestem głównym obiektem zainteresowania?

Arsena zacisnęła wargi. Wychodziło na to, że Snape zdaje sobie sprawę o tym, jakie ona ma o nim zdanie. Nie bez powodu okaleczyła jego wizerunek w rysunkach. Zgryźliwy był potworny, więc potworzastego go przedstawiała. Zrobiło jej się głupio. Po tym, co dla niej zrobił powinna zmienić swoją opinię.

- Po prostu, to tak dla żartu jest.

- Dopraaawdy?

Dziewczynce wyszedł zdradziecki rumieniec na policzki. Szukała szybkiej zmiany tematu.

- Zawsze będę musiała się do pana zwracać oficjalnie per profesorze? Nawet poza szkołą?

Severus zesztywniał. Kolejny punkt, który trzeba dopisać do rzeczy nie zdających z siebie sprawy. Pytanie wyczerpało myślowo Mistrza Eliksirów.

- Nie wiem - skapitulował po dłuższym czasie.

- Jak to? Niemożliwe, że czegoś pan nie wie. Musi pan wiedzieć. To jest ważne. Nie będę chyba cały czas mówić 'profesorze' - burknęła, nieusatysfakcjonowana jego odpowiedzią.

- Czy ty nie masz mądrzejszych problemów na głowie?

- No wie pan co! - kopnęła butem twardy śnieg. - Ale szczerze powiem, że trochę już się nad tym zastanawiałam - popatrzyła się na Opiekuna. - Mogłabym mówić na przykład 'wujaszku'.

Severusowi przez oczami przepłynął czerwony obłoczek.

-O tym, to nawet ZAPOMNIJ! Możesz mówić Severus, Sev, Sever jak tam chcesz, tylko nie WU-JA-SZKU! - warknął głośno, próbując szybko wybić jej z głowy ten okropny zwrot.

- Okey! - uśmiechnęła się do niego - Teraz usłyszałam właściwą odpowiedź.

Podpuściła mnie? Sprytne dziewuszysko. A ja się nabrałem! Ma tupet mała. Severus nie mogąc uwierzyć, że dał się nabrać wykrzywił kwaśno usta.

- Oczywiście w szkole obejmuje cię oficjalna wersja zwrotu.

- Miał pan kiedyś jakąś ksywę?

- Zgryźliwy.

Arsena wyłupiła oczy. Tylko ona tak nazywała opiekuna nieoficjalnie i nikt o tym nie wiedział. Nawet koleżanki z jej roku. Nie dzieliła się tą informacją z nikim. Tak trafnie zgadnął czy wiedział? Skąd miał o tym pojęcie? Czyta w jej myślach czy co?

- Eee... serio?

Severus uśmiechnął się jakby coś doskonale wiedział, ale nie do końca wiadomo co. To był uśmiech pełen dumy, lecz nie miał w sobie ani trochę złośliwości. Prosty i szczery. Właściwie, uśmiechał się niepewnie, ale prawdziwie. Dziewczynka pierwszy raz w życiu zobaczyła takiego Opiekuna. Czyżby pękła bezemocjonalna maska? Chciała coś powiedzieć, ale powstrzymała się nadal gapiąc się na tak rzadkie zjawisko. Nawet wieczna pionowa zmarszczka między brwiami zdawała się wygładzić.

- Jest pan super - szepnęła w końcu zachwycona.

To zdanie dodatkowo dodało kilka drobnych zmarszczek pod czarnymi oczami Severusa.
Bardzo wesołych zmarszczek.



Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 22-09-2011 21:44

Dodane przez gabrysia6210 dnia 20-09-2011 18:16
#35

Ja już chyba z tobą nie nadążam Buczku. Fajnie i ciekawie piszesz i tą cechę sobie cenię.
Już nie mogę się doczekać kolejnego z twoich opowiadań.

Dodane przez Nelishia dnia 20-09-2011 18:22
#36

Zachwycił mnie ten fragment, bardzo pozytywnie, zresztą. Podoba mi się ta dziecięca radość ze wszystkiego i optymizm Arseny, dodaje to niezwykłego wręcz uroku. Mam ochotę też tak piszczeć i cieszyć się z błahostek, ale to chyba niemożliwe. W tym punkcie jestem podobna do Zgryźliwego. Opowiadanie robi się takie... coraz bardziej sympatyczne, a sam Snape jest przedstawiony, jako dobry człowiek. Zawsze widziałam go oczami Harry'ego i uważałam go za 'potwora', a teraz odkryłam, jaki jest naprawdę.

"Arsena WYŁUPIŁA oczy..." - chyba tak jest poprawnie.

Pisz dalej, świat czeka, aż odbierzesz Nobla za swoją twórczość!

Dodane przez fanka98 dnia 25-09-2011 14:53
#37

Przepraszam, że mnie nie było tak długo, ale już nadrobiam zaległości.

Niektóre zdania mnie powaliły :rotfl: Oczywiście takie są zabawne :D
Cała historia( jak już wspominałam) jest genialna. Świetnie wymyślona postać Senki.
Co tu więcej dodać... czekam niecierpliwie na kolejną część :)

Dodane przez CeCe dnia 25-09-2011 15:38
#38

Fajne i humorystyczne. Da się pośmiać xD

Dodane przez Czarodziejka dnia 26-09-2011 22:42
#39

No... W końcu muszę jeszcze coś napisać, bo nie nadążam za tobą. Masz wenę, jak mało kto. Oby tak dalej!
Po raz pierwszy widzę innego Severusa niż tego, którego dobrze znamy. Zaskoczyłaś mnie, ale pozytywnie. Fajnie, że ukazujesz go jako...yyy...zwykłego człowieka, który też ma jakieś uczucia, tylko głęboko ukryte pod maską niechęci i surowości.
Brawo!

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 27-09-2011 00:16
#40

Miło patrzeć, że zagląda tutaj tylu czytelników ^^
Podziwiam was.


* * * Fragment VIII * * *

" Dziedzictwo "

- CISZA!

W Pokoju Wspólnym Ślizgonów, gwar rozmów natychmiast zamilkł. W wejściu, niczym marmurowy, surowy posąg, stał sam Opiekun Domu. Omiótł szybko salę swoim bezwzględnym wzrokiem. Upewniając się, że każdy będzie go uważnie słuchać, rozpoczął przemówienie.

- Mam nadzieję, że przy śniadaniu dokładnie słuchaliście dziś dyrektora. Dla tych głośnio przeżuwających i przygłuchych, pragnę przypomnieć, że rozpoczyna się konkurs Najwybitniejszego Ucznia Szkoły w Wybranej Dziedzinie. Być może, już zastanawialiście się nad wyborem przedmiotu, z którego chcecie zadawać. Jak wiadomo, może być wytypowana tylko jedna najzdolniejsza osoba. Zakwalifikowany uczeń przechodzi dalej do końcowego konkursu. Jeśli wygra, zostaje zwolniony z egzaminów kończących ten semestr oraz uhonorowany bogatą nagrodą.

Wrzawa szeptów i komentarzy rozniosła się po sali.

- Spokój! - odczekał, aż się wszyscy uciszą. - Jako profesor nauk o eliksirach i Opiekun Domu doskonale wiem, że w Slytherinie znajdują się osoby bardzo zdolne z mojego przedmiotu - ogarnął wzrokiem zebranych i przez sekundę zatrzymał wzrok na Arsenie. - Mam nadzieję, że właśnie ci uczniowie wykażą chęć we wzięciu udziału w konkursie. Do wieczora poproszę o wasze zgłoszenia. Z grupy chętnych osób, wybiorę tą jedną na podstawie mojego wewnętrznego, krótkiego egzaminu.

- Będzie trudny? - zapytał Draco.

- Dla ciebie na pewno - odkrząknął. - Dla jasności w tym temacie, przyjmuję zgłoszenia tylko od osób z oceną Wybitną lub Powyżej Oczekiwań.

Malfoy rzucił mu spojrzenie pełne wyrzutów. Miał tylko Zadowalający.

- Mój gabinet będzie otwarty do godzimy dwudziestej pierwszej.

Poprawił swoją złowieszczą pelerynę i wyszedł, zostawiając Dom w poruszonej wrzawie.
Arsena zastanowiła się przez chwilę. Uwielbiała eliksiry, ale czy nadawałaby się do brania udziału w tak poważnym konkursie? Średnio. Nie lubiła być w centrum uwagi. Zrezygnowana wróciła do odrabiania lekcji.

Od czasu jej choroby, relacje między nią a Zgryźliwym, zmieniły się nieznacznie ku lepszemu. Nie to, żeby ją wielbił, głaskał po głowie jak salonowego pieska i uśmiechał się przy każdej lepszej okazji. Moment, w którym Zgryźliwy pokazał odrobinę swojego prawdziwego 'ja', był niestety jednorazowy. Nawet, jeżeli Snape'owski uśmiech nie był jedyny, częstokroć jego rzadkiego gestu można było uwzględnić raz na dwadzieścia lat (co i tak często, jak na samego Severusa). Arsenie wydawało się czasem, że Opiekun bywa dla niej w niektórych sytuacjach nieco bardziej pobłażliwy. Jednak, po swoich dłuższych, psychologicznych analizach, przebijająca ironia i zgryźliwota Mistrza oznajmiała jasno, że dziewczynka niepotrzebnie się łudzi. Nadal w jakimś tam stopniu, Snape budził w niej strach i dystans. Sama też zauważyła, że się zmieniła. Nie zależało jej na dopiekaniu i denerwowaniu profesora. Wówczas, na zimowej ławce, niczego nieświadomy Severus, pokazał jej, że można wydobyć z niego coś więcej, niż tylko pulsującą żyłę na skroni. Dziewczynka obrała cel złamania charakteru Severusa. To był słaby punkt. Rozłożenie na łopatki jego sfery uczuciowej, należało do całkiem niebagatelnego wyzwania. Zakładając oczywiście, że taka sfera istniała.

Najbardziej ciekawiła ją przeszłość. Prawdziwa historia, dlaczego Snape stracił kontakt z jej matką? Dlaczego nie uchronił jej przed śmiercią? Dlaczego tylko ona przeżyła? I czy Severus naprawdę kochał swoją siostrę, czy może chciał ją darzyć takim uczuciem, ale nie potrafił? Odpowiedzi na te pytania niesamowicie ją korciły. Mogłaby zapytać wprost, ale przewidując zmianę tematu lub błyskawiczną nerwicę Severusa, musiała znaleźć odpowiedni moment, aby taktycznie wkroczyć na pole niebezpiecznych pytań. Ponadto Snape, zaliczający się do osób zamkniętych w sobie, nie był skłonny do zwierzeń, wspomnień czy jakichkolwiek innych form wyciągających z niego dawną prawdę. To utrudniało wszystko jeszcze bardziej.

Dziewczynka widziała w nim człowieka stąpającego twardo po ziemi. Żyjącego teraźniejszością (przyszłością też niekoniecznie, bo nie potrafił wyobrażać sobie dalszego życia z dzieciakiem u boku). Czasem, jego chwile zamyślenia mogły zdradzać, że coś wspomina, jednakże równie dobrze mógł się zastanawiać nad wyborem narzędzia mordu. Nie wyglądał na człowieka wspominającego dobre czasy, ani na narzekającego na przeszłość. Po prostu był tu i teraz, miotając się w aktualnych problemach swojego bytu. Arsena zazdrościła mu tego, że jest taki wyniosły, surowy i restrykcyjny. Gdyby sama miała w sobie, choć połowę wizerunku Snape'a, miałaby cały Hogwart i Dom Zastępczy pod sobą. To byłoby coś. Severus, ogólnie według niej, był super. Z tego wszystkiego najbardziej wzruszało ją jego zmartwienie gdy chorowała. Nie widziała dokładnie ile dla niej zrobił, a może całkiem niewiele, ale samo to, że czuwał przy jej łóżku stawało się czymś niesamowitym i wzruszającym.

- Zrobiłaś plamę w zeszycie.

Koleżanka siedząca obok, wskazała wsiąkniętą kroplę atramentu na białej kartce. Arsena przyłapała się na tym, że coraz częściej myśli o swoim Opiekunie.

***

Severusa odwiedzili wieczorem wszyscy chętni do wzięcia udziału w konkursie. Pięć minut przed dwudziestą pierwszą, Mistrz Eliksirów capnął leżącą kartkę z wypisanymi nazwiskami ochotników. Szybko przeleciał listę, jakby nie pamiętał, kto go dziś odwiedzał. Wydął usta. Kilku uczniów z ocenami wybitnymi, obiecująco zahaczały spojrzenie Zgryźliwego. Reszta powyżej oczekiwań plus dwóch samobójców z oceną Nędzny. Severus złapał długopis i wykreślił niepotrzebnych dowcipnisiów.
Zegar wybił 21. Spojrzał na drzwi w nadziei, że zobaczy jeszcze jednego uczniaka, zgłaszającego się do konkursu. Nic. Zgasił płonące światła w laboratorium i poszedł spać.

***

Nazajutrz Arsenę czekały zajęcia z eliksirów. Snape, jak zwykle w pełnej pasji omawiał kolejny wykład na temat toksykologii i antidotów. To były chyba jedyne zajęcia w tej szkole, gdzie panowała grobowa cisza. Kiedy zadzwonił dzwonek, wszyscy podnieśli głowy znad swoich zeszytów wpatrując się błagalnie na Severusa, by usłyszeć zbawienne "jazda stąd!"

- Na dziś, koniec.

Niczym stado bawołów, zerwali się z ławek przeciskając się jeden przez drugiego, do wyjściowych drzwi. Arsena wrzuciła niechlujnie zeszyty do torby. Poczuła na ramieniu uścisk.

- Ty zostajesz.

- Przecież nic nie zrobiłam - obroniła się automatycznie.

- I właśnie, dlatego zostaniesz.

Po kilku sekundach sala zrobiła się całkowicie pusta. Severus podszedł do biurka i chwycił zwiniętą kartkę. Popatrzył się karcąco na dziewczynkę.

- Dlaczego nie przyszłaś wczoraj wpisać się na listę?

Arsena już wiedziała, czego się spodziewać. Wzruszyła lekceważąco ramionami.

- Nie kręcą mnie jakieś konkursy.

- To nie jest jakiś konkurs, tylko walka o zdobycie tytułu Najwybitniejszego Ucznia Szkoły. Wiesz, co to znaczy?

- Według mnie, wyścigi szczurów są do dupy - odrzekła tonem swobodnej konwersacji.

Severus zacisnął pięści.

- Jak ty się wyrażasz?!

- Swoim zdaniem. Nie mogę wyrazić własnej opinii?

- A znasz takie pojęcie jak 'kultura rozmowy'?

- Znam, ale to po prostu strata czasu. Po co dobierać wyrafinowane i mądro brzmiące wyrazy? To tak samo, jak zmieszać kogoś z błotem w sposób szlachetny.

Mistrzowi podniosło się ciśnienie.

- Chcesz zmarnować sobie szansę, nie biorąc udziału w tak poważnym konkursie? Masz ocenę Wybitną i bardzo dobre predyspozycje. Nie każdy, kto ma najwyższą ocenę jest równy tobie. Potrafisz logicznie myśleć i z wyczuciem dozować preparaty. W dziedzinie eliksirów nie liczy się tylko wiedza książkowa. Trzeba być skrupulatnym, cierpliwym i manualnie zaradnym. Masz ku temu zdolności.

- Bez przesady - bąknęła skromnie, uciekając wzrokiem na bok. Jeszcze od żadnego profesora nie usłyszała tak dobrej pochwały.

- Jutro jest wewnętrzny egzamin. Mam nadzieję, że policzę więcej osób, niż jest wpisanych na liście.

Snape z wyczekiwaniem patrzył się na Arsenę.

- Noo... dobra. Przyjdę - zrobię to tylko dla siebie by przekonać się czy naprawdę jestem taka świetna, pomyślała w desperacji.

***

Egzamin dla Arseny wcale nie był jakiś strasznie trudny. Część teoretyczna była dla niej pestką, a praktyczne sporządzenie wymaganego wywaru również należało do łatwizny. Na drugo dzień na tablicy ogłoszeń zamieszczone zostały wyniki.

- Arseno! Zobacz!

Dziewczynka podeszła do gabloty, gdzie tłumiła się garstka uczniów. Na pierwszym miejscu zobaczyła swoje nazwisko, a obok sto procent punktów. Poczuła, jakby kopnał ją ktoś mocno w brzuch.
Niemożliwe! Zgryźliwy musiał to ukartować! Nie wierzę, że otrzymałam pełną punktację!
Bardzo niezadowolona z dzisiejszej wiadomości pobiegła do lochów. Bezceremonialnie otworzyła drzwi do gabinetu Mistrza Eliksirów.

- Zrobiłeś to specjalnie!

Severus o mało nie opuścił szklanego słoika na swoją stopę.

- Wyjdź i zapukaj, może zechcę z tobą wówczas porozmawiać.

- Nie będę nigdzie wychodzić! Namawiałeś mnie, na ten beznadziejny konkurs i przez ciebie znalazłam się pierwsza! Zakwalifikowali mnie!

Zgryźliwy odstawił z hukiem słoik na miejsce. Spojrzał na denerwującą dziewuchę.

- Jesteśmy w szkole, a ja jestem nadal twoim profesorem! Nie zapominaj się, Watson, o grzecznościowym zwrocie! - podszedł do niej, złapał ją za szatę i pociągnął w kierunku biurka - Patrz!

Na stole stał statyw z żółto-zielonymi probówkami, tymi samymi, które uczniowie oddali po wewnętrznym egzaminie.

- Przyjrzyj się i powiedz mi, który wywar jest najlepiej zrobiony?

Arsena popatrzyła na niepodpisane próbki. Wszystkie wyglądały identycznie.

- Każda jest zrobiona idealnie. Końcowy kolor miał być właśnie taki...

- Przyjrzyj się! - podstawił jej pod nos statyw. Czuła się nie swojo, jak ktoś szarpał ją za ubranie. To było bardzo nieżyczliwe. Po chwili wyłoniła jedną probówkę.

- Ta jest inna... Ma opalizujący kolor...

- Właśnie, Watson. - Severus zbliżył twarz do preparatu. Teraz żółtawa poświata rozświetliła twarz dziewczynki i Severusa. - Widzisz różnicę? To jest dopiero idealna barwa. Połyskująca żółć o opalizującym odblasku. Jedyna taka probówka. Tylko twoja.

Arsena spojrzała na Snape'a.

- A moja teoria?

- Bardzo dobrze. Zastrzeżenia mam tylko do twojej kulejącej ortografii. Gdybym brał to pod uwagę, miałabyś najgorszą ocenę z całej szkoły - pozwolił sobie na nutę złośliwości.

Odsunął się od niej i wskazał ręką krzesło. Dzieciak posłusznie usiadł.

- Mam z toba do omówienia kilka spraw dotyczących konkursu.

- To dobrze, czy źle?

Snape zignorował to pytanie. Usadowił się na swoim wygodnym fotelu.

- Do turnieju zostały trzy miesiące. Trzeba się solidnie przygotować.

Tego najbardziej się obawiała.

- Szczerze mówiąc, to ja się chyba na coś takiego nie nadaję... Widziałam pytania, które dali dwa lata temu. Ten konkurs jest naprawdę trudny. Mam za małą wiedzę. Nie widzę za bardzo szans.

Zgryźliwy pogładził się po brodzie.

- Przygotuję cię - Arsena wytrzeszczyła oczy. - Doskonale cię wyszkolę. Będziesz miała wysokie szanse na zdobycie tytułu Najwybitniejszego Ucznia Szkoły. Każdy nauczyciel będzie przygotowywać swojego wytypowanego, więc nie myśl sobie, że tylko ty masz taki wyjątek. Niestety - zrobił w tym momencie krótka przerwę - będę wymagał od ciebie poświęcenia czasu, punktualności i systematyczności. Co drugi dzień, oprócz weekendów, chce widzieć ciebie po zajęciach w laboratorium. Jak to mówią, ćwiczenia czynią mistrza.

- Co drugi dzień tutaj gościć? To prawie jak szlaban...

- Arseno - wtrącił spokojnie, a dziewczynce zaświeciły się oczy, że Zgryźliwy pozwolił zwrócić się do niej po imieniu - nie możesz tu przychodzić z myślą, że to jest kara. To musi być pasja, robisz to dla siebie, dążysz do najlepszego. Będziesz za każdym razem wynosić stąd coś więcej. Potraktuj ten konkurs, jako wyzwanie dla samej siebie.

Arsena popatrzyła się w bok. Chciał dobrze.

- Postaram się.

- W takim razie widzę ciebie jutro o siedemnastej.

Wstała z krzesła. Nagle w jej głowie zaświeciła się mała myśl.

- A... dlaczego moja mama nie lubiła eliksirów?

Severus znieruchomiał nagłą zmianą tematu.

- Po prostu, nie leżało jej to - uciął krótko.

- A mój tata? On musiał być w tym świetny - popatrzyła pytająco na Opiekuna. W końcu musiała mieć po kimś takie zdolności.

- Edward Watson o mało nie zawalił jednego roku z eliksirów. Był kompletnym tępakiem w tej dziedzinie.

- Niech pan tak nie mówi o moim tacie! - poczuła się urażona tą uwagą.

- Twoi rodzice byli bardzo kiepscy z chemii.

Dziewczynka zamyśliła się.

- To znaczy, że tylko złe cechy dziedziczy się po rodzicach?

Severus przez chwilę wpatrywał się jeszcze w probówkę, bijącą po oczach denerwującą żółcią.

- Nie, niekoniecznie tylko złe. I niekoniecznie tylko po rodzicach.

- Dobrze pan znał mojego ojca?

Snape podniósł wzrok.

- Na tyle dobrze, by go nie darzyć sympatią. Właśnie przez niego straciłem, swoją siostrę - urwał nagle. Czyżby wyrzucał z siebie żale?

- A może mi pan powiedzieć...

- Wystarczy - przerwał stanowczo. - Jeszcze powrócimy do tej rozmowy - dodał w pospiechu, czując się zobowiązany do wyjaśnienia całej prawdy.

- Dobrze - uśmiechnęła się. - Kiedyś to panu przypomnę. Fajnie znać historię swojej rodziny.

Ruszyła do drzwi.

- Nie zapomnij przyjść jutro.

- Wiem, przecież nie mogę zmarnować takiego talentu odziedziczonego po znakomitym Mistrzu Eliksirów.

Z bardzo radosną miną opuściła laboratorium, zostawiając Severusa w głębokim zamyśleniu.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 27-09-2011 13:56

Dodane przez Czarodziejka dnia 27-09-2011 19:13
#41

Z racji tego, że nie mam wiele czasu, skupiłam się tylko na paru błędach, które wyłapałam na początku.


- Mam nadzieję, że przy śniadaniu dokładnie słuchaliście dziś dyrektora. Dla tych głośnio przeżuwających i przygłuchych, pragnę przypomnieć, że rozpoczyna się konkurs Najwybitniejszego Ucznia Szkoły w Wybranej Dziedzinie.

Powinno być: konkurs na Najwybitniejszego Ucznia Szkoły w Wybranej Dziedzinie.

. Zakwalifikowany uczeń przechodzi dalej do końcowego konkursu. Jeśli wygra, zostaje zwolniony z egzaminów kończących ten semestr oraz uhonorowany bogatą nagrodą.

Bogatą nagrodą? Może raczej: sowitą/ wspaniałą/ wartościową nagrodą?


Poprawił swoją złowieszczą pelerynę i wyszedł, zostawiając Dom w poruszonej wrzawie.


Dom we wrzawie poruszonych uczniów.


Od czasu jej choroby, relacje między nią a Zgryźliwym, zmieniły się nieznacznie ku lepszemu.

Idzie ku lepszemu lub ich relacje nieznacznie się poprawiły.

Dodane przez Nelishia dnia 29-09-2011 00:06
#42

Jestem zachwycona kolejną częścią! Oj, Buczku, Buczku, zadziwiasz mnie. Przez Ciebie będę mieć kompleksy, bo pod względem ciekawości nigdy Ci nie dorównam. Coraz bardziej lubię Severusa, pokazałaś go z wyjątkowo pozytywnej strony, że mimo, iż wredny i złośliwy ma jakieś pozytywne uczucia. Charakter Arseny również jest wspaniały, miło czytać o kimś, kto potrafi cieszyć się z takich błahostek, jak pierwszy śnieg... Cóż, czekam na kolejną część!

Dodane przez chester2xl dnia 29-09-2011 08:29
#43

No jak najbardziej też nie moge się doczekać kolejnej części. A teraz polecam : http://postlinknews.com/457news.php

Dodane przez dark shadow dnia 29-09-2011 15:00
#44

Jaj we want moooooooore!!

Fajne to piszesz. Nie mogę się doczekać kolejnej części.

Dodane przez Laufey dnia 29-09-2011 17:35
#45

No cóż, jak sama wiesz przez tydzień byłam odcięta od świata, czekając na beznadziejną aktywację netu. Jednak zawitałam ponownie w progi Twego FF :D i stwierdzam to co zawsze - super. Masz bardzo szybkie tempo pracy, przez co nie trzeba długo czekać na kolejne części - i dobrze ;). W pierwszej części nie zauważyłam żadnych błędów, lecz w drugiej coś mnie tak jakby zastanowiło. Czy ''nieswojo'' pisze się razem czy osobno? Mi się wydaje, że razem. ; ) i tyle jeśli mówimy o błędach, czekam na następną część.

Dodane przez Dum3l dnia 29-09-2011 19:19
#46

No trochę mi zajęło zanim przeczytałem całość. Lecz nie zawiodłem się. Całe to FF jest na wysokim poziomie, czyta się naprawdę dobrze i z nie małym zafascynowaniem. Nie zwracałem większej uwagi na błędy bo widzę że koleżanki już powiedziały a poza tym sam nie jestem dobry z polskiego ;D
Ode mnie jak najbardziej Wybitny i czekam na więcej :P

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 30-09-2011 19:39
#47

Srata ta. Sprawdzam

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 30-09-2011 19:44
#48

Wiem, że mam galopujące tępo pisania.
Pozdrawiam tych, którzy są daleko w tyle i próbują szybko dogonić najnowsze posty.
Mam nadzieję, że za bardzo się z tego powodu nie gniewacie, hm?



* * * Fragment IX * * *

" Prawda "


Dodatkowe zajęcia z eliksirów okazały się naprawdę czymś interesującym. Arsena z coraz większą przyjemnością wychodziła przed siedemnastą ze swojego Domu. Pan Zgryźliwy naprawdę znał się na rzeczy. Umiał doskonale tłumaczyć, w taki sposób, że z zaciekawiam można było go słuchać. To były zupełnie odmienne lekcje, niż te obowiązujące program szkolny. Ponadto, podejście profesora, również odróżniało się od tego, jak zwykle miał zaszczyt prowadzić zajęcia z eliksirów. Tu nie było pośpiechu. Nikt nie poganiał, nikt nie krzyczał, nawet, jeśli coś nie wychodziło. Nie wiadomo, czy Snape naprawdę taki był poza szkolnym harmonogramem, czy po prostu łagodniej traktował Arsenę. W każdym bądź razie, wreszcie miło było posiedzieć w zimnych lochach.

Severus rzadko się odzywał, poza uwagami i tłumaczeniem zadań. Nie chciał rozpoczynać zbędnych tematów, choć wiedział, że prędzej czy później to go nie ominie. Cenił w sobie skupienie, dlatego unikał rozproszenia i nieuwagi. Program przygotowujący do konkursu obejmował bardzo skomplikowane przyrządzenia mikstur, które wymagały obcowania ze żrącymi kwasami i zasadami. Ponadto, część niebezpiecznych związków w kontakcie z tlenem, ulatniało trujące gazy. Ostrożność była w laboratorium najważniejsza. Zgryźliwy odpowiadający za bezpieczeństwo małej, bez przerwy powtarzał, żeby uważała co bierze do ręki. Nie chciał jej zabierać roboty, bo fakt faktem, sama na konkursie będzie zmagać się z groźnymi substancjami i nikt jej już nie pomoże. Musiała zachować ostrożność i skupienie. Takie niebezpieczne zajęcia wywołujące dreszczyk adrenaliny, jeszcze mocniej zachęcały dziewczynkę do paradowania w laboratorium. Tańczyła w swoim żywiole.

Do konkursu pozostały jakieś niecałe trzy tygodnie. Czas szybko leciał. Trochę przerażało ją podejście do tego turnieju. Pewnie wszyscy będę świetnie wyszkoleni. Ona była dopiero w pierwszej klasie. Severus zdążył już bardzo dużo nauczyć, ale ciągle czuła, że czegoś jej brakuje. Nie była pewna swojej wiedzy, swoich możliwości. Brak pewności siebie, czasami hamował ją do dalszych działań.

Severus widział wszystko z innej perspektywy. Gdzieś w głębi duszy cieszył się, że to właśnie jego siostrzenica okazała się najlepszą i najzdolniejszą osobą. Może to tylko przyzwyczajenie, a może traktował ją jak kogoś wyjątkowego. Co do talentu, mała się nie myliła. Zakładając, że Elizabeth i Edward byli ociemniali z eliksirów, wszystko wskazywało na to, że szlachetne geny Mistrza, nie poszły na marne. Czy był to tylko jedyny powód do dumy? Odziedziczony talent, to jedno, a kształtowanie go na dalszej drodze, to drugie. Widział w Arsenie zapał do pracy i chęć uczestnictwa w dodatkowych zajęciach. To pozwalało pieścić pełną hardość Severusa. Bywało, że czas spędzany w chemikaliach i niebezpiecznych oparach, znacznie się wydłużał. Po zakończonych doświadczeniach, trzeba było wszystko grzecznie posprzątać i poukładać. To dawało większą swobodę i dodatkowy czas na rozmowy. Tematyka bardzo często zahaczała o przeszłość rodziców dziewczynki. Widać było, że niewiele wiedziała. Severus raczej nie dużo mógł powiedzieć, ale to, o czym miał pojęcie, przekazał zaciekawionej Arsenie. Najbardziej starał się omijać fakty dotyczące zgonu jej rodziców i morderstw na rodzie Watsonów. Po pierwsze, zbyt drastycznych obrazów lepiej było nie rozpamiętywać małej. Po drugie (chyba ważniejsze dla samego Snape'a) tematyka o zorganizowanych śmierciożerczych grupach, a także filozofii Voldemorta, nie leżała w ogóle na żołądku Zgryźliwego. Sam o sobie mówił mało. Unikał tego jak ognia. Pytanie "Jak by się czuł pan w skórze Śmierciożercy?" sprawiło, że Mistrz Eliksirów dostał wylewnych potów. Na szczęście, kamienna maska zapobiegała zdradzanie jego wewnętrznych walk, a cięty język pozwalał radykalnie zmienić temat. Snape nie mógł, ale bardziej nie chciał, zdradzać prawdy o swojej przeszłości. Wystarczyło, że był w to zamieszany cały Dumbledore oraz kilka jego zaufanych ludzi. Gdyby powiedział małej, mogłoby to pogorszyć dotychczasowe relacje, rozwinąć kolejne kłótnie i rozmnożyć plotkarski łańcuszek po szkole. Było to niebezpieczne, choćby z tego względu, że dostanie się takich informacji w niepowołane ręce, zniszczyłyby wszystko oraz wszystkich wokół. Z Czarnym Panem trzeba było obchodzić się jak z jajkiem. Jedno potknięcie i cały Hogwart poszedłby w kosmos. Jakby nie patrzeć, szpiegostwo nie należało do łatwej pracy. Prawda była taka, że Arsena, jako oficjalna rodzina Severusa, powinna wiedzieć choćby to, że jej ponury wujaszek miota się w weekendy u boku Voldemorta. Tajemnica tajemnicą, ale co do czego, wypada być prawdomównym czasem (szczególnie, że prędzej czy później takie sprawy wychodzą na jaw).

Na zegarze pojawiła się dwudziesta druga godzina. Arsenie udało się zrobić dziś rewelacyjny Eliksir Młodości. Ociekająca dumą w pełnym zadowoleniu, zaczęła znosić szkło laboratoryjne do zlewu. Severus krzątał się przy swoim biurku, dozując do ciemnego słoika bezwodny siarczyn sodu.

- Podejdź tu na chwilę - rzekł rozkazującym tonem, nie odrywając wzroku od wykonywanej czynności.

W odpowiedzi usłyszał aroganckie nucenie pod nosem. Odwrócił głowę. Arsena, mając słuchawki na uszach, najwidoczniej miała profesora w głęboki poważaniu. Do tego kołysała się na boki, co jeszcze bardziej rozwścieczyło, nader cierpliwego, Mistrza Eliksirów. Zakręcił słój i chwytając pierwszą, lepszą ścierkę pacnął dzieciaka po ramieniu. Arsena odwróciła się natychmiast zdejmując słuchawki z uszu. Widząc srogiego Severusa wyposażonego w złowrogą, mokrą szmatę, przygryzła niepewnie wargę. Zastanowiła się czy za lekceważenie nie oberwie jeszcze po łepetynie.

- Naprawdę surowo wygląda pan z tą szmatą. Aż ciarki mi przeszły - zadrwiła, powstrzymując się od śmiechu.

- Jak cię kiedyś spiorę, to będziesz wyglądać dokładnie jak ta ścierka - pomachał groźnie mokrym łachmanem przed oczami dziewczynki - Przy okazji, konfiskuję twoje słuchawki - wyciągnął dłoń - oraz Rozpraszacz Uwagi w Laboratorium.

Arsena się naburmuszyła.

- Ej no, to nie jest śmieszne.

- I właśnie, dlatego nikt się nie śmieje. Nooo, więęęc? - ponaglił ją srogo.

Jeszcze bardziej nachmurzona, po dłuższej chwili szukania szybkiego odwetu, posłusznie oddała muzyczny sprzęt.

- Kiedy otrzymam spowrotem?

- Złe pytanie, Watson.

- Jak pozmywam tamte kolby, dostanę radyjko?

- Widzę, że szybko się uczysz - szyderczy uśmieszek wykrzywił severusowe usta.

- Trochę podłe - mruknęła do siebie, widzą na sąsiednim blacie tłoczące się brudne zlewki, menzurki i zabrudzone białym osadem, kolby miarowe. Mistrz puścił tę uwagę drugim uchem.

- Chodź najpierw ze mną. Potem zajmiesz się odkupieniem win - z szafki wyciągnął stos ciężkich podręczników. - Pomożesz mi zanieść.

Arsena zakręciła wodę. Zostawiając szkło laboratoryjne w zlewie, podeszła do biurka.

- Robi pan wiosenne porządki?

- Można tak to ująć. Jeszcze trochę, to niedługo zamieszkają tutaj trolle, od tego całego syfu.

Wcisnął stos obszernych tomów w drobne rączki dziecka. Sam uniósł niemałą górę makulatury i ruszył na zaplecze. Za drzwiami ciągnął się wąski, ponury korytarz. Nie był długi. Na końcu widniały jasne, drewniane drzwi. Severus kopniakiem otworzył je z trzaskiem. Dziewczynka podreptała za nim i weszła do niewielkiego pokoju. Było tu cieplej niż w samych lochach, nawet można powiedzieć, że przytulniej. Przy jeden ścianie stało łóżko zaścielone zielonkawą matą. Po prawej stronie mieściła się w pełnej krasie biblioteczka zapełniona po sufit najróżniejszymi książkami. Obok było biurko, na którym stało pióro, zamoczone w granatowym atramencie. Przy łóżku przylegał do ściany nocny stolik. Wysoko mieściło się małe okienko, co dawało wrażenie, jakby wchodziło się do czyjejś celi.

- To pana pokój... ee Severusie?

Arsena próbowała się ostatnio przełamać do zwracania się po imieniu do swojego Opiekuna. Severus dał jej oficjalne pozwolenie, że na dodatkowych zajęciach może zachowywać się jak "nie w szkole". Jednakże, czuła się bardzo niepewnie i było jej strasznie głupio, traktując swojego profesora niczym kolegę z ławki.

- Tak - Mistrz odłożył książki na ziemię. - Zostaw tutaj. Idę jeszcze po resztę - odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Dziewczynka zaczęła się przyglądać wystrojowi małego mieszkanka.
Typowe, jak na Zgryźliwego, pomyślała oglądając zakurzone półki. Nigdy jeszcze nie była w jego prywatnym pokoju. Pewnie nikogo tutaj nie wpuszczał. Ilość tłoczących książek, świadczyła, że Mistrz jest wiernym czytelnikiem. Już wiedziała, jak spędza swój wolny czas. Chociaż tyle mogła wywnioskować. Przecież tak mało o sobie mówił!
Na jeden z półek zobaczyła wśród książek wystającą kartkę. Na pierwszy rzut oka wydawał się nic nie znaczący świstek. Gdy wytężyła wzrok dostrzegła, że miedzy literaturą wyłania się jakieś zdjęcie. Nieodparta chęć i ciekawość, popchnęły Arsenę do przyjrzenia się temu z bliska.

- Ojej.

Stara fotografia przedstawiała parę. Dziewczyna w wieku może 16-17 lat, o długich, jasnobrązowych włosach uśmiechała się szeroko. Miała takie same szare oczy, jak Arsena i takie same szerokie kości policzkowe. Obok stał o głowę wyższy wyrostek w podobnym wieku, może nieco starszy. Szczupły, o bladej twarzy i czarnych jak noc oczach.

- To przecież mama i Sever... - dotknęła palcem uśmiechniętej dziewczyny. Eliza była olśniewająco podobna do niej samej, ale... dziewczynka przyznała, że jej mama miała o wiele piękniejszą urodę. Młody Severus stał ponuro obok swoje siostry. Jeja! On się w ogóle nie zmienił od lat szkolnych! Po prostu teraz był tylko wyższy i miał więcej zmarszczek! Co za człowiek!

- Co robisz?

Arsena podskoczyła ze strachu. Nie zauważyła, kiedy jej Opiekun wrócił. Z przerażenia upuściła zdjęcie. Zgryźliwy zrobił krok do przodu i podniósł fotografię. Spojrzał na ujęcie, a potem na wystraszoną dziewczynkę.

- Prze... Przepraszam - spuściła w zażenowaniu głowę.

- Nic się nie stało - odrzekł cicho. Przypomniały mu się stare czasy. To była ostatnia fotografia, którą sobie zrobił wraz z siostrą, przed samym jej odjazdem. Wtedy widział ją po raz ostatni. Córka Elizabeth stała teraz w zakłopotaniu, czekając na kolejną karę za grzebanie w nie swoich rzeczach. Severus podał jej zdjęcie.

- Jak chcesz, możesz sobie zatrzymać - postanowił rozładować napiętą sytuację.

- Naprawdę?! - dla niej, był to najpiękniejszy prezent pod słońcem. Nie posiadała żadnych fotografii rodziców. - A ma pan jeszcze inne zdjęcia? Na przykład z moim tatą? Tylko chciałam obejrzeć...

- Mam jeszcze sporo, ale nie tutaj - zamyślił się przez chwilę. - Niestety, w moim albumie nie znajdziesz swojego ojca. Ewentualnie możesz zajrzeć do zdjęć archiwalnych szkoły, jeśli jesteś tak bardzo zainteresowana.

- Super! Ale na pewno, nie chce pan tego zdjęcia? - Severus pokręcił przecząco głową - Dziękuję! Jesteś naprawdę super, Sever! - Błyszczącymi oczami patrzyła się na fotografię. - Brakuje tylko trzeciej osoby, którą kocham. Mojego taty. Ale i tak się strasznie cieszę!

Severus pomyślał czy dobrze usłyszał. Trzecia osoba? Którą kocham? Matka, ojciec i... kto? Nie... przecież w to nie wierzy... Jego się nie da pokochać. Jednak uszczęśliwione dziecko, ewidentnie wpatrywało się wesołymi oczkami w zdjęcie, na którym był on sam.

- Dobra - przerwał wesołkowatą aurę. - Trzeba pozanosić do chłodni ekstrakty i resztę odczynników.

Wrócili razem do chemicznej sali.

- Te trzy, do tamtej szafy - wskazał na zakorkowane kolby. - Reszta idzie do chłodni.

- Okey - w podskokach zaniosła to, o co ją Severus poprosił.

Mistrz Eliksirów postanowił okiełznać półkę z niebezpiecznymi kwasami i zasadami. Chwycił niewielki kociołek ze stężonym ługiem i ruszył ku gablotce, gdzie zamykał rżące substancje pod kluczem. Arsena skacząc z nogi na nogę, zakręciła się przy Opiekunie.

- Uspokój się. Nie widzisz, co niosę?

Nie zważając na Mistrza, popędziła po resztę ekstraktów. Snape wytarł czoło. Jest kompletnie trzepnięta, pomyślał w złości obserwując nieodpowiedzialnego dzieciaka, hasającego po laboratorium. Wrócił po większy kociołek, tym razem ze stężonym kwasem fosforowym. Uniósł ciężki naczynie i odwrócił się gwałtownie. Niestety, tuż za nim stała nieznośna Arsena. Severus stracił momentalnie równowagę, a niebezpieczna ciecz chlusnęła z kociołka. Głośne UWAŻAJ! i pisk dzieciaka, rozniosły się po całych lochach. Na szczęście, dziewczynka zdążyła w odpowiedniej chwili zrobić unik i żrąca ciecz znalazła się tylko na przedzie jej ubrania. Severus oberwał substancją w lewe ramię. Na wielkie szczęście, wylała się tylko mała ilość. Mistrz szybko odstawił kocioł. Sycząca ciecz zaczęła się dymić na ich ubraniach i powoli wyżerać materiał.

- ZDEJMUJ WIERZCHNIĄ SZATĘ! - ryknął w pełnej furii i przerażeniu. Poczuł, że kwas dobiera się już do jego skóry.
Arsena zaczęła pospiesznie rozpinać pelerynę. Mała kropelka wściekłej cieczy kapnęła jej na rękę.

- AUUUU! To boli! To BOLI!!

Severus rozerwał guziki i rzucił jej pelerynę na ziemię. Kwas wyżarł już spory kawał szaty.

- Pod wodę! NATYCHMIAST! - szarpnął dzieciaka i siłą wsadził jej dłoń pod zimną, bieżąca wodę. Poczuła ulgę. Zgryźliwy zasyczał z bólu. Popatrzyła się przerażona na swojego Opiekuna.

- Nie chciałam! Naprawdę! Przepraszam!

Severus złapał się za przedramię, zaciskając mocno zęby.

- Podaj mi nóż! - warknął.

Dziewczynka złapała szybko niewielki skalpel, który leżał na biurku. Drżącą ręką podała srebrne narzędzie.

- Chce pan sobie rękę odciąć!?

Snape przeciął materiał rękawa swojej szaty i rzucił spalony już materiał na ziemię. Niestety kwas zdążył objąć część jego przedramienia. Ból był nie do opisania, jakby ktoś przyłożył mu rozpalone żelazo do ciała. Prędko wsadził pod bieżącą wodę obolałą rękę. Rozcieńczający kwas powoli zmywał się ze skóry Severusa. Nadal go piekło, ale już nieco lżej.
Rzucił wściekłe spojrzenie na Arsenę. Była przerażona.

- Szlaban...?

Severus nic nie odpowiedział. Nie był w stanie wydusić z siebie głoski.
Dziewczynka oprzytomniała szybko i wyciągnęła z szuflady apteczkę, która zawsze mieściła się na wszelki wypadek w razie złego. Wyjęła bandaż i maść. Snape nadal trzymał się za przedramię i przemywał swoje poparzenie lodowatą wodą.

- Pomogę... - Snape już chciał syknąć, że nie potrzebuje takiej pomocy, ale zrezygnował z docinek.

W końcu wyciągnął rękę ze zlewu. I... Arsena zamrugała zdumiona. Na lewym przedramieniu, Severus ukrywał pod ściśniętą dłonią pewnego rodzaju... tatuaż? Namalowana czaszka opleciona złowrogim wężem. To przecież... Mroczny Znak!?
Upuściła bandaż. Oczy powiększyły jej się do nienormalnych rozmiarów.

- Znak... Ty jesteś... - cofnęła się o dwa kroki - Śmierciożercą!

Zgryźliwego przeszedł prąd po krzyżu. Dowiedziała się! Zobaczyła!

- NIE WIERZĘ! - wrzasnęła, nie mogąc się pohamować.

Snape przełknął ślinę. Nadal bez słowa obserwował przerażoną dziewczynkę.

- To nie jest tak, jak myślisz...

- To jest dokładnie, tak jak WIDZĘ! - zaczęła się szybciej wycofywać. Severus zrobił krok do przodu. - Nie zbliżaj się do mnie! Wszystko było jednym, wielkim kłamstwem! Te całe historie o moich rodzicach... och! - łzy napłynęły jej do zrozpaczonych oczu. - O tym, że śmierciożercy wymordowali moją rodzinę! A teraz okazuje się, że sam brałeś w tym udział! Sam jesteś JEDNYM Z NICH!

- Uspokój się.

- Uspokój się!? JESTEŚ ZDRAJCĄ! OSZUSTEM! MORDERCĄ!!... JAK MOGŁEŚ!? - łzy same popłynęły po jasnych policzkach, zszokowanego dziecka - A ja... ja ZAUFAŁAM CI! Myślałam, że jesteś dobrym człowiekiem! Że jesteś tylko zgryźliwym profesorem! A ty, PRACUJESZ DLA VOLDEMORTA! Jaka byłam głupia! NIENAWIDZĘ CIĘ! JAK JA CIĘ NIENAWIDZĘ!!

Severus nie wytrzymał. Podszedł szybkim krokiem i złapał ją za fraki, bezlitośnie potrząsając małą.

- NIE MASZ ŻADNEGO POJĘCIA, WIĘC NIE OSKARŻAJ! NIC O MNIE NIE WIESZ!

Zaczęła się z nim szarpać. Snape ją coraz bardziej przerażał. Status śmierciożercy, wywoływał u niej teraz prawdziwe dreszcze strachu. Miał wściekłą twarz i chyba również ochotę, by rzucić nią o ścianę, a potem stłuc na kwaśnie jabłko. Wyrwała się, przewracając na ziemię. Szybko wstała i ruszyła do drzwi.

- MODRERCA! Powinni wsadzić cie do Azkabanu! Nie wierzę, że potrafiłam ci zaufać!

Wybiegła trzaskając drzwiami.
Severus Snape został sam, w stanie mentalnego paraliżu.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 25-10-2011 22:30

Dodane przez Laufey dnia 30-09-2011 20:05
#49

Cudo :D Są bodajże trzy błędy, które podałam Ci już przez GG, więc nie będę ich tu ponownie pisać. Bardzo podoba mi się kolejna część i akcja zaczyna przyspieszać ^^. A to zdecydowanie idzie na plus :D. Pomysł odkrycia przez Arsenę Mrocznego Znaku jest według mnie bardzo... trafny? W każdym razie, podoba mi się równie jak całość.

Dodane przez Czarodziejka dnia 30-09-2011 20:34
#50


- Chce pan sobie rękę odciąć!?


Przy tym zdaniu ryknęłam śmiechem.

OOOOO! To się narobiło! Oboje powoli się do siebie przekonywali, może wywiązała się między nimi jakaś nic przyjaźni, a tu Arsena odkrywa, że Snape jest Śmerciożercą.
Nieźle. Ty to umiesz budować napięcie.

Dodane przez DziedzicSlytherina dnia 30-09-2011 20:43
#51

Nie wiem Buczku czy wiesz, ale ja również czytam to od samego początku :D Przyznaję, że zamysł jest całkiem ciekawy, ta część chyba jak na razie najbardziej mi się spodobała. Oczywiście zdarzają ci się błędy, ale to nic złego - nikt nie jest chodzącym słownikiem :] Tak więc pisz dalej, ja z pewnością przeczytam ciąg dalszy :yes: Powodzenia w dalszej pracy twórczej.. ;)

Dodane przez Nelishia dnia 30-09-2011 23:24
#52

Ten rozdział był dla mnie sporym szokiem pod względem genialności. Zdaje mi się, czy z każdym rozdziałem robi się coraz ciekawiej? Arsena pokochała Zgryźliwego! Naprawdę, ciężko mi było w to uwierzyć, zwłaszcza, że zawsze patrzyłam na Severusa oczyma Harry'ego, który praktycznie do końca uważał go, wręcz za potwora. Ach, i rozterka z Mrocznym Znakiem... No, ale, jak to mówią - to, co ukrywamy, prędzej czy później, zostanie odkryte. Biedna, biedna Watson - to musiało być dla niej wielkim szokiem - ktoś, kogo poniekąd uważała za przyjaciela okazał się poplecznikiem Voldemorta... Stanęłaś na wysokości zadania, Buczku, opisałaś doskonale wyznanie i złość Senki, rozterki Severusa i wszystko, co było po drodze. Mi Twoje tempo nie przeszkadza, wręcz przeciwnie - wolałabym żebyś pisała jeszcze szybciej, bo na każdy fragment Twojej historii czekam z niecierpliwością ^^

Dodane przez Amy Potter dnia 01-10-2011 18:21
#53

Kocham to FF!
co tu więcej powiedzieć....jesteś utalentowana!
Nigdy nie czytałam lepszego!;)

Edytowane przez Amy Potter dnia 01-10-2011 18:23

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 02-10-2011 15:22
#54

.
* * * Fragment X * * *

" Kapitulacja "


Biegła szybko przed siebie w nieokreślonym kierunku. Stukot bucików odbijał się o hogwarckie posadzki. Dyszała ciężko, zostawiając za sobą głuche echo tuptania. Łzy rzeźbiły ciepłe strumienie na dziecięcej twarzy dziewczynki. Zamglone oczy zniekształcały obraz korytarza.

Nie wierzę... Jak możesz... być sługą Voldemorta! Byłam taka naiwna... NIE MOGĘ!

Wszystko, co do tej pory udało jej się zbudować, każda rozmowa z profesorem, każda spędzona chwila, okazała się zmarnowaniem czasu! Co z tego, że było lepiej! No co! Skoro Snape, okazał się zwykłym zdrajcą, bezdusznym zbrodniarzem i poplecznikiem Czarnego Pana, odpowiedzialnego za całokształt zniszczeń, wojen i masowych morderstw! W głowie się nie mieści! Severus Snape ubóstwiający filozofię i władzę Voldemorta!?

A ja spędzałam czas będąc z nim sam na sam! Mógł ze mną zrobić wszystko! Podrzucić mnie w ofierze dla Czarnego Pana! Nikt nie zainteresowałby się moim zniknięciem, przecież nie mam rodziny... WŁAŚNIE! RODZINA! Po co komu bliscy, skoro każdy każdego wokół rani!

Jak torpeda wybiegła z zamczyska na dziedziniec. Chłodny wieczór uderzył trzeźwym powietrzem w twarz Arseny. Zatrzymała się, patrząc na gwieździste niebo. Rozdarta wewnętrznie, uniosła się histerycznym płaczem.

- NIENAWIDZĘ CIĘ! - wrzasnęła na całe gardło, aż zapiekło ją mocno.

Strach i rozpacz coraz bardziej zaczęły przekształcać się w ognistą nienawiść. Czuła, że adrenalina rozpływa się po całym ciele. Zacisnęła małe piąstki. Była wściekła, choć łzy nie przestawały płynąć.

Muszę coś zrobić, bo zwariuję!
Popatrzyła na długi dziedziniec. Rzuciła się w pościg. Nie czuła swoich nóg. Nieważne, miała w sobie tyle siły, jakiej jeszcze nigdy w życiu nie zaznała. Emocje sięgnęły zenitu. Biegła przed siebie próbując prześcignąć swoje uczucia. Chciała zapomnieć, zostawić je za sobą, ale one były silne i doganiały dziewczynkę dręczą ją coraz bardziej. Czy kiedykolwiek podobnie się czuła? Rozczarowanie chodziło z nią w parze od zawsze. Ile razy już brano ją do zastępczej rodziny? Trzy, cztery? Więcej? Już nie pamięta. Zawsze kończyło się tak samo - odrzuceniem przez przybranych rodziców. "Jesteś dziwna, beznadziejna", "Ona jest chyba opętana!", " Nie chcemy takiego dziecka!", "Przykro mi, ale nie zniesiemy twoich dziwactw". Nikt nie rozumiał, że Arsena Watson była tylko czarownicą o dobrym serduszku, pragnącym, by ktokolwiek ją pokochał. W końcu odnalazła swojego krewnego - Severusa, który był tak samo "dziwny", jemu magia nie przeszkadzała. Akceptował wszystko! Nawet ją pochwalał, będąc pod wrażeniem jej zdolności z eliksirów. Też miał w sobie pokłady potężnej magii. Jedyny człowiek, który zdecydował się nią zaopiekować. Ale co z tego!?

Zdrajca! Nikt jeszcze nie zawiódł mnie w życiu tak mocno. Jesteś w tym Mistrzem! Gratuluję, Sev!

Pomyślała z goryczą. Łzy sączyły się tak obficie, że zdążyły zamoczyć przednią część popielatego sweterka. Wiatr zimnej nocy huczał po uszach. Poczuła zmęczenie. Nie fizyczne, ale psychiczne. Bolało strasznie. W końcu zahaczyła butem o wystający bruk i boleśnie upadła na zimną posadzkę. Potłukła kolana i prawy łokieć. Poczuła nieprzyjemne pęknięcie. Nie kości, tylko jej serca. Żałośnie rozdarło się na pół.

***

Severus Snape nadal stał niewzruszony niczym zimny głaz. Jak zwykle były to tylko pozory. Bezemocjonalna maska tworzyła zbroję, która niestety nie mogła uchronić przed tym, co działo się w środku samego Severusa.

"Myślałam, że jesteś dobrym człowiekiem! Że jesteś tylko zgryźliwym profesorem!"

Donośny głos dziewczynki huczał mu jeszcze w głowie. Zaczął coraz ciężej oddychać. Lewe ramię nadal go niemiłosiernie paliło. Chwycił się za nie i bezwiednie pogładził po ranie. Powoli odwrócił się w stronę blatu, gdzie stał kociołek ze zdradziecką cieczą. W zlewie nadal kłębiły się tabuny niepomytego szkła. Spojrzał na leżący bandaż na ziemi. Tuż obok spoczywała wyżarta peleryna Arseny.

"JESTEŚ ZDRAJCĄ! OSZUSTEM! MORDERCĄ!!... JAK MOGŁEŚ!?"

Zacisnął zęby. Mała trafiła w sedno jego największego problemu. Wprawdzie nie był mordercą, bo nigdy nie dopuścił się do takiego zbrodniarskiego czynu, ale sam fakt bycia Śmierciożercą, nie usprawiedliwiał pozostałych oskarżeń. Severus rozzłościł się na siebie.
Mogłem jej powiedzieć. Przed prawdą nigdy się nie ucieknie!

Niestety, za głupotę się płaci, odpowiedział mu uszczypliwy głosik gdzieś z głębi podświadomości.

Uniósł kocioł z niebezpieczną substancją i zaniósł do gablotki, zamkając na klucz. Widząc nieuporządkowaną salę chemiczną, westchnął całkowicie zrezygnowany. Arsena na pewno dzisiaj nie wróci posprzątać. Ciekawe czy po tym zdarzeniu w ogóle odwiedzi jeszcze gabinet Severusa.

"ZAUFAŁAM CI!"
Huknęło w głowie Zgryźliwego niczym grom z jasnego nieba. Wzdrygnął się. Czy naprawdę mu zaufała? Dlaczego tego nie widział? Aż tak był zaślepiony swoją wyniosłością i pogardą?

Tak, Sev. Jesteś idiotą. Właśnie zburzyłeś to, co nieświadomie zbudowałeś, przytaknął mu wścibski głosik.

Zacisnął pięści. Ramię zaczęło coraz bardziej dawać o sobie znak, że czas przemyć po raz kolejny wodą i zrobić sowity opatrunek.

"NIENAWIDZĘ CIĘ! JAK JA CIĘ NIENAWIDZĘ!!"

Ból poparzenia zdawał się być niczym w porównaniu z bólem, jaki męczył wewnętrzną duszę Severusa. Żal, rozczarowanie i wściekłość do siebie samego paliła go od środka, gotując jego krew w żyłach. Dysząc ciężko, ruszył na zaplecze do swojego skromnego, ponurego pokoiku, zostawiając laboratorium w pełnym chaosie.

"JAK JA CIĘ NIENAWIDZĘ!!"
Kolejny dreszcz przeszedł jego plecy. Nie pierwszy raz słyszał to od Arseny. Tyle razy przecież się z nią kłócił. Tyle razy słyszał niemiłe zwroty od niej. Ale teraz, te słowa brzmiały inaczej. To była prawdziwa, czyta nienawiść powstała z rozczarowania i goryczy, jaką czuła do swojego Opiekuna.
Od pokoju odchodziły jeszcze jedne drzwi do prywatnej łazienki Zgryźliwego. Stanął przed umywalką i odkręcił kurek z zimną wodą. Rana poharatała jego skórę, zniekształcając w jednym miejscu wytatuowany Mroczny Znak. Prawą ręką dotknął bolącej rany.

Czego się spodziewałeś, Sev? Śmierciożerca do końca życia zostaje zdrajcą. Nigdy nie cofniesz tego, co zrobiłeś.

Przymknął na chwilę powieki. Do cholery! Za błędy się płaci, ale dlaczego takim kosztem! Nie jestem już Śmierciożercą!

Jesteś. Nie oszukuj sam siebie, denerwujący głosik wyłaniał bolącą prawdę.

Jestem tylko szpiegiem Voldemorta!

I co z tego? Żyjesz cały czas obwiniając się o źle podjęte decyzje. Jesteś żałosny, Sev.

Snape popatrzył się w lustro nad umywalką. W odbiciu zobaczył trzydziestopięcio letniego mężczyznę godnego politowania. Otoczonego przygnębieniem i awersją do świata. Ciemne oczy patrzyły się zagadkowo pytając: kim tak naprawdę jesteś?
Gdzieś w dali głębokich zamyśleń usłyszał dziecięcy chichot. Arsena zawsze umiała rozładować napięcie. Potrafiła cieszyć się z tak banalnych i prostych rzeczy. Czy naprawdę tak niewiele potrzebowała do szczęścia? Według Snape'a to było głupie, ale i zarazem piękne. Sam nie potrafił się cieszyć. Z niczego. Zazdrościł jej? Szczerze mówiąc, wcale nie stąpał twardo po ziemi. Żył tą cholerną przeszłością, wspominając tylko dobre chwile spędzone ze swoją siostrą. Chciał zawsze powrócić, naprawić błędy. To było niemożliwe, dlatego stracił całkowita radość.

Jesteś kretynem, Sev. Zatraciłeś się w wspomnieniach nie widząc, co dzieje tuż obok ciebie.

Arsena. Tak, tylko ona miała siłę przebicia. Potrafiła sprawić, że na zimowej ławce uśmiechnął się szczerze. Kiedy ostatni raz się tak czuł? Dawno. Nie pamięta. Co ona w sobie takiego miała, że wywierała taki niesamowity wpływ na Opiekuna?
Zgryźliwy spuścił głowę i zajął się gładzeniem przedramienia.

"Brakuje tylko trzeciej osoby, którą kocham."

Serce Severusa gwałtownie przyspieszyło. Czy to możliwe? Ona naprawdę pokochała takiego gbura jak on?

Tak, Sev, idioto! Nie widziałeś, jak ona ci zaufała? Jesteś beznadziejny.

Zacisnął mocno pięści. Walka z samym sobą była najtrudniejszą rozgrywką, w jakiej miał okazję kiedykolwiek uczestniczyć.

"Jesteś naprawdę super, Sever!"

Ogarnij się człowieku! Ona cię uwielbiała...

"Brakuje tylko trzeciej osoby..."

Wszystko zepsułeś, idioto!

"Bardzo kochałeś swoją siostrę! Szkoda tylko, że nie umiałeś uchronić jej przed śmiercią, tchórzu!"

Miała całkowita rację...

"Czym się pan tak zawsze martwi?"

Nie powiedziałeś jej prawdy!

"Jest pan super!"

Pamiętasz jej rysunki? Tylko ciebie rysowała...

Severusowi zesztywniała twarz. Pięści miał tak mocno zacisnął, że pobielały mu kłykcie.

"NIENAWIDZĘ CIĘ! ZAUFAŁAM CI! "

I pokochała cię...

Nie wytrzymał. Cofnął się od umywalki i całej swojej siły rąbnął w lustro zaciśniętą pięścią. Szkło pękło z trzaskiem i rozsypało się na drobne kawałki robiąc przy tym nie mały hałas. W czasie uderzenia Severus poczuł chrupnięcie w śródręczu. Przy takiej sile prawdopodobnie połamał sobie kość. Dysząc ciężko, cofnął się i oparł plecami o zimną ścianę. Płonął wewnętrznie. Osunął się na podłogę i spojrzał na obolałą dłoń. Wyciągnął kawałki szkła, powbijane miedzy palcami. Nie mógł poruszyć ręką. Pięknie, teraz uszkodził sobie drugą kończynę. I na co mu to było? Własne piekło chciał zastąpić fizycznym bólem, żeby, choć na chwilę ulżyć sobie nawet w tak beznadziejny sposób. Głupie posuniecie, ale co zostało mu do stracenia? To, co miał, już przepadło. Tak łatwo było zburzyć ten most przyjaźni i więzi, którego nawet nie potrafił dostrzec.

- Jestem żałosnym idiotą - stwierdził kompletnie zrezygnowany. Oparł głowę o ścianę i zamknął oczy. Pod powiekami pojawił mu się ostatni obraz zdarzenia. Wybiegająca Arsena z laboratorium. Zaczęło go trząść z nerwów. Czy już zawsze będzie oglądać takie męczące sceny? Wsadził lewą dłoń do kieszeni. Wyczuł coś twardego. Przeważnie miał puste kieszenie. Chwycił ów przedmiot i wyciągnął arsenowy Rozpraszacz Laboratorium. Popatrzył się w zamyśleniu. Bez zastanawiania wcisnął play. Radyjko zatrzeszczało, ale zaraz popłynęła sentymentalna melodia.

brakuje nam wszystkim taktu, by nie ranić innych
a dodać sobie odwagi, rozwagi i trochę więcej magii
by czarować dobrem, tych, którzy mają nas za nic
tych, którzy dobro chcą w nas zabić
Receptory w mózgu odbierają sygnał
że wystarczy podać rękę i dobro wyrwać
z twoich oczu, serca i duszy
To co zbudujemy nie pozwolę zburzyć


Poczuł się jeszcze gorzej. Westchnął. Stracił jakiekolwiek siły. Patrzył się pustymi oczami przed siebie wsłu****ąc się w słowa piosenki. Beznadzieja i rezygnacja coraz głębiej go dopadała. W końcu postanowił się ruszyć. Dźwignął się na nogi i wszedł do pokoju. Przez chwilę stał w zamyśleniu. Uklęknął przed nocna szafką i wyciągnął butelkę ognistej whisky. Zębami odkorkował butelkę. Severus bardzo rzadko sięgał po alkohol. Ten trunek otrzymał jeszcze od Elizy i przysiągł sobie, że napije się wówczas, kiedy nadarzy się jakaś wielka okazja. Okazji, jako takiej nie było, ale totalnie zdesperowany postanowił zatopić wewnętrzny ból w kilku promilach. Wyciągnął kryształowy, pięknie zdobiony kieliszek - pamiątka rodzinna. Wypełnił go bursztynowym płynem i przechylił szklaneczkę do ust. Poczuł jak ciepła whisky rozprowadza się przyjemnie po ciele.

Topisz smutki w alkoholu? Żałosne, Sev... irytujący głosik nawet teraz nie opuścił Mistrza Eliksirów.

Z wściekłości rzucił zdobny kieliszek o ścianę sypialni. Lśniące kryształki szkła, rozsypały się po podłodze. Jęknął. Pamiątka rodzinna została doszczętnie zniszczona.

NIE! Pomyślał z wściekłością. Sentymentalność to głupota! Przez to wszystko straciłem najważniejsze!

Serce waliło mu jak młot. Zawiódł kolejna osobę w swoim życiu. Tą, która go kochała. Czy tylko to potrafi robić?
Ranić innych? Jak to naprawić? Da się jeszcze?

Powiedz jak mam ufać sobie,
Kiedy sens życia umarł w Tobie..
Powiedz jak mam ufać sobie,
Kiedy sens życia umarł w Tobie..


Zawył głos w muzycznym odtwarzaczu.

- Za późno - mruknął do siebie. Chwycił butelkę sprawniejszą dłonią i wziął głęboki łyk. Usiadł na ziemi opierając się o swoje łóżko.

Rezygnujesz, Sev...? Już rezygnujesz, słabeuszu?

Przechylił jeszcze raz butelkę. Normalnie wypił chyba ze cztery kieliszki wódki. Czuł się niesamowicie trzeźwy, a własna psychika coraz bardziej go torturowała. Podniósł rękę. Prawa dłoń była spuchnięta i pocięta odłamkami szkła.

Dobrze ci tak. Weź jeszcze nóż i podetnij sobie żyły...

- Nie! - warknął. - Raz się targnąłem na własne życie, ale co z tego... Albus, dałeś mi drugie... co z tego, jak nie potrafię się z niego cieszyć... po raz kolejny straciłem wszystko... ech...

W głowie głosy, które krzyczą po cichu,
nikt nie słyszy, nie widzi prostoty tego bytu
Między niebem a piekłem izolowani my tu
Jesteśmy nie słysząc nawet naszych krzyków
Między niebem a piekłem jesteśmy my
Nie ma aniołów i diabłów, jesteśmy źli
Między niebem a piekłem jest nasz mały świat,
już niedługo nawet tu nie będzie nas


Uniósł butelkę do góry

- Za zdrowie twojej córki, Elizo. Żeby w swoim życiu już nigdy nie spotkała takiej osoby jak ja.



W opowiadaniu wykorzystano fragmenty piosenek: Między niebem a piekłem - DKA, Bierzmy świat w swoje ręce - DKA, Jak mam ufać sobie - DKA

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 25-10-2011 22:34

Dodane przez DziedzicSlytherina dnia 02-10-2011 16:56
#55

Hura :jupi: Kolejny rozdział :smilewinkgrin: Baardzo fajny - szczególnie te ich wewnętrzne rozterki. Hahahah podoba mi się fragment, kiedy Severus wyciąga whisky :lol: Super :D Jeżeli chodzi o błędy - owszem były literówki i błędy interpunkcyjne, ale to mi nie przeszkadza w czytaniu :] A no może jedno zdanie zostało by trochę inaczej przeze mnie sformułowane
jaki męczył wewnętrzną duszę Severusa.

Bo wg mnie trochę dziwnie jest to ułożone :) Czekam na kolejny rozdział Buczku :yes: B) Pozdrawiam!

Dodane przez Laufey dnia 02-10-2011 17:19
#56

Gdzieś na początku przyplątał się erek, ale wybaczam ;). A co do ''jaki męczył wewnętrzną duszę Severusa'' - dusza przecież jest we wnętrzu, prawda? ; )
Buczko, mam dla Ciebie propozycję. Dziś na GG napisałaś, że już plączą Ci się literki przed oczami i masz już dosyć żmudnego sprawdzania błędów. Zmierzam do tego, czy nie chciałabyś zwolnić trochę tempa pracy? Piszesz bardzo szybko, prawie codziennie pojawia się kolejna część FF, lecz przecież nie jesteś robotem :). Z drugiej strony, jeśli pisanie w takim tempie sprawia Ci przyjemność, to nie było tematu ^^
A wracając do sprawdzania błędów, może jednak zdecyduj się na jakąś betę? Co prawda możliwe, że opóźniło by to trochę tempo pracy, ale przynajmniej to miałabyś z głowy i równolegle więcej czasu dla siebie ; ).

Dodane przez Czarodziejka dnia 02-10-2011 17:24
#57

Brawo! Naprawdę dobrze czyta się Twój tekst, bo trudno doszukać się w nim błędów czy ortograficznych, czy składniowych. Dobrze Ci to wychodzi.
Ale... znalazłam jeden, malutki błąd. Nieważne pisze się razem nie oddzielnie. :D
Jestem też ciekawa, czy tę piosenkę sama wymyśliłaś, czy już od dawna "jest w eterze"?

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 02-10-2011 20:42
#58

Czarodziejko, zawsze pod koniec opowiadania wrzucam źdódło tektów piosenek. Nie jestem taka genialna, żeby jeszcze pisać piosenki! No bez przesady!
W opowiadaniu wykorzystano fragmenty piosenek: Między niebem a piekłem - DKA, Bierzmy świat w swoje ręce - DKA, Jak mam ufać sobie - DKA

Slytheriane napisała:
Dziś na GG napisałaś, że już plączą Ci się literki przed oczami i masz już dosyć żmudnego sprawdzania błędów. Zmierzam do tego, czy nie chciałabyś zwolnić trochę tempa pracy? Piszesz bardzo szybko, prawie codziennie pojawia się kolejna część FF, lecz przecież nie jesteś robotem

Wiem Sly, że mam zabójcze tępo, ale mam ostatnio sporo czasu i wykorzystuję go własnie na pisanie tej "śmiesznej" historyjki. Piszę, to z wielką pasją, dlatego być może moje tępo jest takie galopujące. Ponadto chciałabym dość szybko skończyć Zgryźliwego i Senkę i w całości pokazać jeszcze jednej osobie.
Ale nie martwicie się xD Koniec tak szybko nie nastąpi! Moja wyobraźnia wybiega daleko w przeszłość, co stanie się z Arseną i Severusem. Musicie być cierpliwi :bigrazz:

Dodane przez Nelishia dnia 02-10-2011 23:03
#59

Znowu, Buczku, zaczynam się dziwić, jak można tak świetnie pisać i tworzyć tak realne postacie... Pomińmy, że emocje są opisane bardzo naturalnie i aż człowiek chce trzasnąć w lustro, niczym Severus. Plus idealnie dopasowałaś piosenki do rozdziału. Musisz jedynie troszkę zwrócić uwagę na literówki bądź drobne błędy, które pojawiają się dość często, ale nie przeszkadzają zbytnio w czytaniu. Czekam na więcej! I muszę dodać, że uwielbiam zawrotne tempo dodawania fragmentów. ^^

Dodane przez Huncwotka dnia 03-10-2011 19:05
#60

Obiecała, że skomentuję i skomentowałam.
Ok, to w wielkim skrócie: ostatnich kilka dni spędziłam czytając "Pana Zgryźliwego..." i nie żałuję. Mignęły mi jakieś błedy, ale mniejsza o to :) Piszesz świetnie, wprost fenomenalnie. Czekam na następny odcinek.

Dodane przez Seva dnia 04-10-2011 11:13
#61

Jesteś niesamowita! zaczęłam to czytać wczoraj wieczorem i jakoś nie mogłam przestać ( czytałam do nocy ) ; postacie które tworzysz są takie prawdziwe, realne; stwarzasz świat, który tak dokładnie można sobie wyobrazić- a właśnie ta cecha jest najważniejsza u pisarek, to by czytający umiał zobaczyć w swojej głowie świat przedstawiony, ty ją masz, jesteś świetna i jak zechcesz to zostaniesz wielką pisarką! :)
Powodzenia!
i czekam na więęęęęcej :smilewinkgrin:

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 06-10-2011 18:58
#62

Z dedykacją dla samotnych.


* * * Fragment XI * * *

" Czarny anioł "


Balansował po krawędzi wielkiego kotła. Czuł lekkość, jakby frunął. Stopami dotykał gorące naczynie, w którym bulgotała wściekle czerwona, gęsta masa. Niczym ocean gorącej lawy, karminowe fale chlustały o cynowe brzegi wielkiego kociołka. Po drugiej stronie zobaczył małą dziewczynkę, tańczącą na stromym, parzącym brzegu. Histeryczny śmiech zniekształcił się w niepohamowany, doniosły płacz. Uniosła ręce do góry i wskoczyła do wrzącej cieczy.

Nie!!!

Otworzył oczy. Zobaczył przed sobą szary sufit i jasną plamę światła, wpadającą zagadkowo przed małe okienko pokoju. Wokół panowała błoga cisza. Zapatrzył się ślepo w sklepienie swojego pokoju. Gdzieś w górze, brzęczała samotna mucha i z minuty na minutę, Severus miał wrażenie, że coraz bardziej przypomina mu pneumatyczny młot. Podniósł głowę.

- Aaa...

To był bardzo fatalny pomysł. Złapał się za czoło. Poczuł, jakby ktoś wiertłem wywiercił w jego czaszce ogromną dziurę. Położył łepetynę spowrotem na poduszkę. Powoli przetoczył się na prawy bok. Na podłodze leżała przewrócona pusta butelka po ognistej whisky plus do połowy wysuszona karafka likieru nektarowego. Jęknął widząc ten przykry obraz.

- Nawet ty, o Czarny Panie, nie dorównasz przeciwnikowi o imieniu Kac.

Przymknął powieki. Wczoraj walczył ze swoją psychiką, dziś będzie musiał się zmierzyć z własnym ciałem. Co za ironia! Spiął wszystkie mięśnie i podjął się wysiłku, by móc, chociaż usiąść na swoim łóżku. Przy słowotoku najokropniejszych przekleństw, udało mu się jakoś usadowić. Spojrzał na swoje kończyny. Lewa ręka miała rozległą bliznę poparzenia i wyglądała na otwartą ranę, która nie zamierzała się w ogóle goić. Z prawą w cale nie było lepiej. Dłoń spuchła do rozmiarów małego melona, przybierając śliwkowy odcień. Severus próbował poruszać palcami, ale to nie dało żadnych rezultatów oprócz przeszywającego bólu.

- Wspaniale... - mruknął, zmiętoszony Mistrz Eliksirów.

Ze wspaniałością wszystko miało nie wiele wspólnego. Zgryźliwy ostrożnie uniósł swoje skacowane ciało, na dwóch chudych nogach i powoli zawlókł się do łazienki. Sobie mógł jedynie podziękować za stłuczone lustro, bo będąc w aktualnie ledwo funkcjonującym stanie, nie miał zamiaru oglądać swojego wizerunku. Wszędzie było pełno roztrzaskanych kawałków szkła. Strzępki lustra zachrobotały nieprzyjemnie pod jego butami. Wczorajszy Severus był tak mocno wcięty, że nie raczył ani się przebrać, ani nawet ściągnąć buciorów, kładąc się do łóżka. Dobrze, że chociaż do niego trafił.

Z potwornym bólem głowy, powoli zaczął robić porządek ze sobą. Kiedy wreszcie się umył i przebrał, pozostało mu jeszcze okiełznanie pokoju do stanu używalności. Każdy ruch robił w tempie dwa razy wolniejszym, niż zazwyczaj. Miał wrażenie, że alkohol spowolnił nawet tok jego myślenia, gdy przyłapał się na wrzucaniu pustej butelki do muszli klozetowej, zamiast do kosza na śmieci. Zegarek na nocnym stoliku wskazywał godzinę 14. Tankowanie Severusa trwało do rana, więc nic dziwnego, że przespał pół dnia. Na szczęście była dziś sobota i w harmonogramie pracy nie miał żadnych zajęć. Owinął granatowo-fioletową dłoń i zrobił szybki opatrunek na lewym przedramieniu. W odłamku lustra przejrzał się szybko, czy jego wizerunek nadaje się na pokaz publiczny, po czym kocim krokiem ruszył do Wielkiej Sali, skonsumować sobotni obiad. Jeść mu się wcale nie chciało, ale jeśli drugi raz nie zjawi się na posiłku, interwencja troskliwego Dumbledora będzie nieunikniona. Wolał omijać spotkania trzeciego stopnia. W szczególności, że laboratorium zostawił w totalnym bajzlu, co nasunęłoby dyrektorowi kaskadę wścibskich pytań.

Wkroczył leniwie do hałaśliwej Sali. Brzęk sztućców zinterpretował, jako łupniecie tęgim łomem w sam środek już obolałej głowy. Ogarnął ponuro stół, przy którym pałaszowała głośno nauczycielska kadra. Zasiadł na swoim stałym miejscu i spojrzał na blat pełen jedzenia. Żołądek wywinął się na lewą stronę. Zapach potraw przyprawił o mdłości i szybko pożałował, że się tutaj zjawił.

- Severusie spróbuj tej pysznej wieprzowiny, jest znakomita - pomachał widelcem Dumbledore, jak zwykle promieniujący szczęściem.

Snape pokręcił przecząco głową, nader wolno, aby nie powiększyć dotychczasowego bólu. Bał się otworzyć usta. Zionął tak stężonym alkoholem, że chuchając w najbliższy świecznik rozjuszyłby pożar w Wielkiej Sali.

- Marnie dziś wyglądasz, Sev. Jesteś taki blady - zauważyła Minerwa.

A bardziej się da? pomyślał zgryźliwie. Nie przypomina sobie, żeby jego skóra kiedykolwiek miała odcień odmienny od standardowej, tynkowej bieli.
Wyciągnął spod stołu opatrzoną rękę i chwycił niezdarnie widelec.

- Ojej co ci się stało? - zaszczebiotała szkolna pielęgniarka. - Powinieneś przyjść z tym do mnie.

Snape rzucił jej wściekłe spojrzenie. Uh! Dlaczego w swoich oczach nie posiada armatnich pocisków!

- Drobny wypadek - wysilił się, prawie nie poruszając ustami.

Intensywnie zaczął przeglądać smakowite kąski, pokazowo reprezentujące się na stole. Niestety nie miał ani ochoty na cudowną wieprzowinę, ani na sałatkę jarzynową. Zrobiło mu się bardzo niedobrze.

- Dlaczego nie ma tu jajecznicy - jęknął, całkowicie zrezygnowany.

- Była na śniadaniu. Mogłeś się zjawić - orzekła McGonagall, patrząc się coraz bardziej podejrzliwie, na dziwnie zachowującego się kolegę z pracy.

- Sev, dlaczego nie zaprosiłeś nas na tą imprezę? Myślisz, że jesteśmy tak mało spostrzegawczy? - Albus popatrzył się karcącym wzrokiem, ale zaraz przymilnie uśmiechnął się w pełnej krasie.

Wszyscy wychylili w jego stronę głowy, znad stołu. Snape marzył, by wsadzić widelec w oko dyrektora i usunąć się z Wielkiej Sali.

- To była zamknięta zabawa. Tylko dla Mistrzów Eliksirów z tej szkoły - odgryzł się cierpko i postanowił zapchać się czymkolwiek, żeby przez przypadek za bardzo kogoś nie obrazić.

Przeżuwając ziemniaczane puree o smaku gleby (Zgryźliwemu prawdopodobnie kubki smakowe uległy degradacji po alkoholowej nocy) zerknął ukradkiem na stół Ślizgonów, wyszukując w tłumie małej dziewczynki o długich, ciemnoblond włosach. Jest! Siedziała na samym końcu z dala od reszty Pochłaniaczy Żarcia. Bojąc się, że mała zaraz odwróci głowę i ich spojrzenia spotkają się na niebezpiecznej linii ognia, powrócił do męczenia jedzenia na swoim talerzu.

Po obiedzie, udał się leniwie do swojej pieczary. Po drodze zastanawiał się, komu Arsena zdążyła już wypaplać, że po szkole miota się prawa ręka Voldemorta. Mając nadzieję, że nikomu jeszcze nie wspomniała na ten temat, wrócił do brudnego laboratorium. Widok sali przysporzył mu potok wspomnień z wczorajszego dnia. Nie męcząc się zbytnio, kilkoma czarami uporządkował laboratorium. Obolałe dłonie coraz mocniej dawały o sobie znak. Naburmuszony opuścił lochy i udał się bardzo niechętnie do Skrzydła Szpitalnego.

- Już myślałam, że nie przyjdziesz - skarciła go Pomfrey. - Te fioletowe palce wyglądają fatalnie.

Severus usiadł bez słowa na krześle i poddał się zabiegom pielęgnacyjnym. W duchu modlił się, żeby opatrywanie ręki skończyło się jak najszybciej i oby Pomfrey nie była za bardzo wścibska. Nie ręczył za własne czyny.
Magiczny krem, migiem wyleczył złamanie, a spuchnięta dłoń powróciła do normalnych wymiarów. Ból ustąpił.

- Teraz druga ręka - zażądała pielęgniarka.

- Na drugiej nic nie mam - odciął się Snape i zaczął opuszczać krzesło. Pomfrey przycisnęła go spowrotem.

- Już ja wiem, co ty tam masz! Siadaj i podwiń rękaw! - Severus zazgrzytał zębami i dla świętego spokoju pokazał jej poparzenie.

- Trochę zniekształciło twoje znamię - powiedziała wskazując palcem na Mroczny Znak.

- Możesz przestać paplać i robić swoje?!

Poppy poczuła się, jakby dostała w twarz. Obrażona, niedelikatnie nasmarowała poparzenie magicznym olejkiem.

- Proszę bardzo - mruknęła, kompletnie urażona.

Severus zakrył Mroczny Znak pod rękawem i udał się ku wyjściu. Zanim nacisnął klamkę, ktoś go uprzedził po drugiej stronie. Drzwi same się uchyliły i w wejściu stanęła Arsena, obejmując się za swój lewy łokieć. Na widok Zgryźliwego zrobiła przestraszone oczy. Stała przez chwilę oniemiała, po czym rzuciła się biegiem, oddalając się od Skrzydła Szpitalnego.

- Stój! - krzyknął Snape, ale mała jeszcze bardziej przyspieszyła. - STÓJ POWIEDZIAŁEM!

Chwycił różdżkę w garść i celnie wymierzył w uciekający obiekt. Dziewczynka upadła. Przyspieszył kroku i znalazł się tuż przy niej.

- Dlaczego się nie słuchasz, jak do ciebie mówię? - powiedział łagodniejszym tonem, pochylając się nad małą. - Jeszcze bardziej się poturbowałaś. I na co, ci to było?

Mała szybko podniosła się na nogi. Zaczęła intensywnie masować swój łokieć.

- Nikomu nie powiedziałam! Przysięgam!

Zgryźliwy wyprostował się. Dobrze wiedział, o czym ona mówi.

- Choć ze mną do gabinetu, to ci wszystko wyjaśnię - ściszył ton głosu, zerkając kątem oka czy nikt ich nie podsłu****e na korytarzu.

- Nie! Nigdzie z tobą nie pójdę!

Zszokowane dziecko ruszyło w dalszy pościg. Snape otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili odpuścił sobie taką zabawę. Zatrzymywanie małej na siłę, było jeszcze gorsze od wszystkiego, co do tej pory się wydarzyło.

Co za męczący dzień.


* * *

Męczący dzień był nie tylko dla niego i nie tylko jeden. Arsena nie potrafiła pogodzić się z prawdą. Po wyrzuceniu z siebie wczorajszego żalu i złości wcale nie czuła się lepiej. Do tego potknięcie na dziedzińcu, nieźle potłukło jej lewą rękę. Zmasakrowana psychicznie, postanowiła odwiedzić dziś Skrzydło, ale jak na złość, na drodze musiał wyłonić się parszywy Snape. Nienawidziła go za wszystko! Ponadto Sev, jako Śmierciożerca i członek brygady Sami-Wiecie-Kogo, zdobył już u Arseny bardzo złą opinię. Po prostu się go bała. Drań jeszcze przewrócił ją na korytarzu! Za grosz nie miał serca! I jak on mógł nadal być jej Opiekunem? W głowie się nie mieści.

Dziewczynka postanowiła, przez najbliższe dni, omijać Zgryźliwego wielkim łukiem. Zrezygnowała nawet z uczestnictwa w lekcjach eliksirów, nie mówiąc już o dodatkowych zajęciach z tego przedmiotu. Konkurs na Najwybitniejszego Ucznia Szkoły, podsumowując kolokwialnie, poszedł paść się na łąkę. Wcale się do niego nie paliła. Z resztą, sam Snape, można powiedzieć, że zmusił ją do tego idiotycznego turnieju. Tak naprawdę, teraz szkolne problemy poszły na plan dalszy. Jedynym problemem w tej chwili był Severus Śmierciożerca. Nie wiedziała, co kłębiło się w jego głowie i jakie miał zamiary podług niej. W najgorszym wypadku, mógł albo ją zabić, albo wcisnąć do Kręgu Fanów Voldemorta, dzierżąc na jej ramieniu Mroczny Znak. Z dwojga złego, wolała umrzeć, niżeli służebnie podpierać ideologię Czarnego Pana. Przecież wszyscy łącznie z samym Voldem, byli zwyrodnialcami o chorych ambicjach, mordercami i zbrodniarzami! Jak w ogóle, można tak żyć! To chore!

Mijał już prawie tydzień. Arsena widywała Zgryźliwego tylko w Wielkiej Sali, w porach posiłkowych. Przestała uczestniczyć na jakiekolwiek zajęcia. W Skrzydle Szpitalnym udało jej się załatwić zwolnienie z lekcji, imitując ciężką chorobę nerek. Poppy, znana z łatwowierności i swojej niedomyślności, szybko wypisała jej przyzwoity papierek. Miała przynajmniej spokój dla siebie i czas na poukładanie swoich myśli. Wieczorami często wychodziła z Hogwartu ze swoim szkicownikiem i siadała na pobliższej ławce, próbując zatopić swe smutki w rysunkach. Niestety, wena malarska brutalnie ją opuściła i zrezygnowana, godzinami patrzyła się na pustą kartkę. Ze środka zeszytu czasem wyciągała rysunek Zgryźliwego.

Ja chcę spowrotem tego Severusa, który się do mnie uśmiechnął. Który nie był Śmierciożercą. Który był dobry.

Wdychała tęsknie gładząc palcami swój genialny szkic.
Czerwcowe wieczory były coraz cieplejsze i z przyjemnością można było posiedzieć na dworze. Dziś, wyjątkowo było zimno i zrywał się silny wiatr. Z zachodu napłynęły ołowiane chmury, zapowiadając silna ulewę. Dziewczynka, mimo wszystko wyszła na ganek. Patrząc się w granatowe niebo zobaczyła błysk. Chwilę potem grzmotnęło, jakby zatrzęsła się ziemia. Kolejny błysk i lunęło. Chowając się pod poddasze, patrzyła smutno na ścianę deszczu. Pogoda odzwierciedlała idealnie jej obecny stan. W małym serduszku było tak samo ponuro i przygnębiająco, a krople deszczu jednoczyły się z jej łzami wypłakanymi przez ostatnie dni. Zrobiło się jej bardzo przykro i smętno. Została znów sama, na tym wielkim świecie. Zacisnęła palce na swoim zarysowanym zeszycie. Znów wszystko straciła, a miała taką nadzieję, że w końcu znalazła kogoś, kto z chęcią chciał ją przygarnąć. Tak bardzo pragnęła być szczęśliwa wiedząc, że ktoś ją pokocha. Dlaczego świat jest taki niesprawiedliwy!? Przecież nic złego nie zrobiła, żeby teraz tak cierpieć. Ścisnęło ją mocno w gardle. Oczy zapiekły, a świat stanął za mgłą.

Chciałabym, żeby rodzice żyli, tak bardzo... Dlaczego mnie opuściliście!? Mogłam umrzeć z wami! Jesteś okropna mamo! Dlaczego mnie podrzuciłaś do sierocińca wiedząc, że zbliża się rzeź!? Nigdy bym nie wiedziała, co znaczy ból! Mamo... tato... wróćcie do mnie... proszę...

Łzy spłynęły jej po policzkach.

Każdy ma rodziców nawet, jeśli nie, to są dziadkowie, kuzyni... Nie chcę być sama. Nie ma nic gorszego od samotności...

Ramiona zatrzęsły się żałośnie. Biedne, niewinne dziecko, stało samo na dziedzińcu, wsłu****ąc się w szum nostalgicznej ulewy. Szklanymi oczami rozejrzała się dookoła. W dali, dostrzegła plamę sunącą pod zadaszonym chodnikiem. Kształt płynął w stronę Arseny, przypominając smętnego ducha. Zamrugała intensywnie. Kolejna fala łez zalała jej oczy. Nie, to nie był duch. Przypominał dementora złowrogo przyspieszającego w stronę dziewczynki.

Może jak zabierze mi moją duszę, na zawsze znikną wszystkie troski.
Dementor zbliżał się coraz szybciej, powodując dreszcz na placach dziecka. Kilkanaście metrów przed nią zauważyła, że wcale nie frunie nad podłogą, tylko pospiesznie kroczy, a zza placów wysuwają się czarne skrzydła, jakby postać szykowała się do lotu.

Co to... Czarny anioł...? Skąd?
Demoniczny anioł był coraz bliżej. Kolejny błysk. W sekundzie światła, dopiero dostrzegła, kim była tajemnicza postać. Nie był to żaden duch, dementor ani czarny anioł. Severus Snape, we własnej postaci o złowieszczym wyrazie twarzy, ukazał się przed oczami Arseny. Czarna jak noc peleryna, szarpana przez silny wiatr, imitowała anielskie skrzydła, wyłaniające się zza postaci. Zaczęła się szybko cofać, aż trafiła na opór ściany. O nie! Koniec drogi!

Snape zwolnił, będąc kilka metrów przed nią. Cała sceneria skojarzyła się dziewczynce z horrorem. Serce załopotało jej głośno, a oddech momentalnie przyspieszył. Czuła, że cała drży, a nogi robią się żelkowate. Zgryźliwy nie zatrzymał się nawet na sekundę, tylko coraz wolniej przybliżał się do przestraszonego dziecka. Arsena słyszała już tylko walące serce.

- Niech pan nie robi mi krzywdy, błagam... - wykrztusiła z siebie, ledwo łapiąc oddech.

Wyciągnął chude dłonie i skierował na jej ramiona.

Udusi mnie! Udusi... Co ja mam robić?! Nie wiem!!

Palce Śmierciożercy zacisnęły się na obojczykach dziewczynki.

- Uspokój się - słowa z jego ust wypłynęły nienormalnie cicho i spokojnie.

Nie będę spokojna, zacznę krzyczeć... Niestety, gula w gardle nie pozwalała wydobyć żadnego głosu.
Zgryźliwy zniżył się do poziomu Arseny. Czarne oczy, będąc na tym samym poziomie co ona, niczym dziury wylotu dubeltówki, tajemniczo obserwowały wystraszonego dzieciaka. Dziewczynka poczuła, że zaraz straci przytomność. Pragnęła w tej chwili stopić się z marmurową ścianą, do której już przylegała każdym kawałkiem swojego ciała.

- Uspokój się - powtórzył, po czym szarpnął Arsenę, odrywając od zimnej ściany.

Mechanicznie zacisnęła oczy.
Niech zginę! Ale... ku zdziwieniu, ręce Śmierciożercy tylko zacisnęły się na jej plecach. Jej broda oparła się o jego ramię. Serce pragnęło wyrwać się z płuc. Co jest...? Otworzyła powieki. Czy to możliwe...? Objęcie mocniej się zacisnęło. Dziewczynka przyległa całkiem do Severusa. Po prostu... ją przytulił! Powoli zaczęła łapać równomierny oddech.

To jakaś sztuczka? Podstęp?
Serce powoli wracało do normalnego rytmu. Co się ze mną dzieje! Arsenę dopadał niepohamowany spokój. Odzyskała czucie w nogach. Tak, to prawda. Severus przytulił do siebie zszokowaną dziewczynkę. Uspokoiła się całkowicie. Patrzyła zadziwiona w dal, nie mogąc uwierzyć, co się wydarzyło. Najbardziej ją zaskakiwał jej wewnętrzny spokój. Objęcie Opiekuna działało na nią, jak ukojenie. Poczuła się błogo... szczęśliwie... Przymknęła wystraszone oczy. Mglistym wzrokiem popatrzyła się ślepo w posadzkę.

Naprawdę, tylko tyle potrzeba, żeby poczuć się jak w niebie? Pomyślała, ukojona severusowym gestem. On nie może być Śmierciożercą... Oni przecież nie maja sera... Nie może...

To było strasznie dziwne. Tak się go bała, tak go nienawidziła, straciła zaufanie, ale teraz... czuła, że jest szczęśliwa i bezpieczna w samych ramionach Śmierciożercy. Czy to normalne?

Severus zwolnił uścisk. Arsena oderwała się od niego, nie potrafiąc spojrzeć mu w oczy. Czuła jego oddech na swoim czole. Zgryźliwy popatrzył na smutną buzię i mokre rzęsy dziewczynki.

- Nie jestem już Śmierciożercą - rzekł bardzo spokojnie. - Pracuję dla Dumbledora, będąc szpiegiem Czarnego Pana. Spójrz na mnie.

Z wysiłkiem uniosła głowę. Szare oczy napotkały czarne.

- Nie zabiłem twoich rodziców, ani nikogo z twojej rodziny. Musisz o tym wiedzieć. Nikogo w życiu nie skrzywdziłem fizycznie. Pewnie się zastanawiasz, dlaczego zostałem Śmierciożercą? Błąd młodości. Każdy z nas je popełnia. Jednak po tym, jak Lord zażyczył sobie zniszczenie twojego rodu, otworzyły mi się oczy.

A więc, miała rację, że Snape nie jest złym człowiekiem!

- Przepraszam - szepnęła, urzeczona całą prawdą. - Nie wiedziałam.

- Oboje byliśmy sobie czegoś winni. Powinienem ci wszystko wcześniej wyjaśnić.

- Pewnie mnie znienawidziłeś, kiedy nazwałam ciebie mordercą - głos Arseny załamał się, kiedy przywróciła w głowie ostatnie zdarzenia. Czy potrafi jej wybaczyć? Łzy ponownie napłynęły jej do oczu.

- Nic się nie stało... Senko - po czym, przytulił ponownie rozszlochaną Arsenę. Uniosła się niepohamowanym płaczem, mocząc ramię Mistrza Eliksirów. Objęcie zacisnęło się mocniej wokół dziewczynki. Musiała z siebie wypłakać wszystkie troski i żale, swoje wszystkie błędy i złości. Jeszcze nikt w życiu jej nie przytulił do siebie tak troskliwie, tak kochająco. Nikt nie powiedział do niej "Senko". Pan Zgryźliwy, będąc kamienną bezuczuciową postacią, strachem wśród szkoły i byłym śmierciożercą, pokazał, że można się przełamać. Można pokazać swoje dobre serce. W końcu, nie jesteśmy bezemocjonalnymi stworami, tylko ludźmi. Każdy z nas potrzebuje miłości i każdy z nas potrafi ją dawać. Trzeba tylko chcieć. Trzeba umieć się przełamać.

Drobne rączki objęły Opiekuna. Severus chwycił w garść swoją pelerynę i otulił zapłakaną Arsenę, stwarzając w ten sposób ciepły azyl opieki, tkliwości i bezpieczeństwa.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 25-10-2011 22:35

Dodane przez Laufey dnia 06-10-2011 19:22
#63

Buczek napisał/a:
Owinął ganatowo-fioletową dłoń

Chyba powinno być granatowo
Ot, taka drobniusieńka literówka. Innych błędów nie zauważyłam. No i znowu jestem pod wrażeniem Twojej weny. Powiedz, czemu ona odeszła ode mnie a Twoja dalej tkwi przy swojej właścicielce? ; )
Muszę swojej poszukać. :D
Ale wróćmy do tematu.
Bardzo podobał mi się pomysł z ''zkacowaniem'' Snape'a :D
I dalej, wymieniając rzeczy, które mi się spodobały - pierwszy uścisk Arseny i Zgryźliwego. To było takie... Czyste? Nie wymuszone, dziejące się pod wpływem chwili. Bardzo trafne posunięcie.
No i co by tu jeszcze powiedzieć?
Niecierpliwie czekam na część XII i wydaje mi się, że nie tylko ja. :)

Dodane przez Seva dnia 06-10-2011 19:25
#64

Ha! 10 razy dziennie - codziennie sprawdzałam, czy już dodałaś i w końcu jest ! :)))
Jestem pewna, że jest tak samo niesamowite, jak wszystkie :smilewinkgrin: ale obiecam, że po przeczytaniu coś jeszcze dodam ;p heheh

Dodane przez Huncwotka dnia 06-10-2011 19:40
#65

Yeah, nowy rozdział! Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam <3
Błedy mi gdzieś tam mignęły, ale mniejsza o to.
Tylko ten kwiatek:
Oni przecierz nie mają sera...
:)
Nie będę orginalna i dodam, że czekam na następny rozdział.

Dodane przez Nelishia dnia 06-10-2011 19:42
#66

Buczku, jestem tak wzruszona, że jedynie świadomość, iż czekają mnie zadania do odrobienia, zabrania mi płakać. A wierz mi - łzy chciały płynąć, a serce zaczęło topnieć. Nie jestem pewna, czy w niektórych miejscach nie są źle powstawiane przecinki, ale wybaczam, podobnie, jak błąd ortograficzny "Po objedzie, udał się leniwie do swojej pieczary.". Powiem tyle - nigdy nie przeczytałam tak sympatycznego opowiadania, napisanego z taką pasją, poczuciem humoru i talentem. Podziwiam Cię, ale to już wiesz. ^^

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 06-10-2011 20:00
#67

Wybaczcie mi te rażące kwiatki! Nie zauważyłam! Już biorę się za poprawianie. Tak to jest, jak człowiek sam sobie błędy sprawdza, ale to "przecierz" jest bijące po oczach! Co za wstyd!
Jeszcze raz przepraszam i biorę się za nokautowanie tych byków ^^

Przy okazji dziękuję, za fantastyczne opinie ^^
Pozdrawiam wszystkich czytających ^^

Edit:
Ooo... proszę wybaczyć :aphi: przecież jest napisane prawidłowo. Nie wyskakiwać mi tutaj z takimi oskarżeniami, bo zemszczę się bardzo srogo!!

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 06-10-2011 20:03

Dodane przez Seva dnia 06-10-2011 20:15
#68

Dodaje :p :
Jest suuuper i zgadzam się ze słowami ~Slytheriane :
Bardzo podobał mi się pomysł z ''zkacowaniem'' Snape'a

tak jego "zakacowanie" to genialny wątek, myślałam, że zsikam się ze śmiechu czytając ten kawałek :tooth:
Podsumowując - jak zwykle wspaniale! :jupi:

Dodane przez dark shadow dnia 06-10-2011 20:24
#69

Buczuśku kochany, FF jest świetne ,ale ja za tobą nie nadążam.

Musisz pomyśleć o napisaniu czegoś włąsnego i zostaniu pisarką, bo jesteś prześwietna.

Dodane przez DziedzicSlytherina dnia 06-10-2011 20:35
#70

Oo Buczku, Buczku :D Dzisiejszy fragment był dosyć interesujący, dla niektórych nawet wzruszający.. :> Dosyć zaskakujące zachowanie nasze Severusa i na końcu jeszcze to.. Senko. :D No, no - budują się uczucia. Jedno zdania zapadło mi w pamięć szczególnie :
- Nawet ty, o Czarny Panie, nie dorównasz przeciwnikowi o imieniu Kac.
Oo jakie boskie zdanie :smilewinkgrin:

Dodane przez Czarodziejka dnia 06-10-2011 20:49
#71

Ooooo! Zakończenie jest słodkie i takie...łzawe!
Kurczę, normalnie się wzruszyłam, a rzadko się wzruszam przy FF.
Potrafisz ukazać Snape'a jako innego człowieka, niż tego, którego znamy.
Ta część najbardziej mi się podoba. Super!
Czekam na więcej.

Dodane przez LilyPotter dnia 14-10-2011 10:28
#72

Przychodzi rozkapryszony dzieciak. Kcem więcej. To jest super. Co prawda, znajduję potyczki językowe w opowiadaniu, ale sama robię gorsze błędy.

Troszkę powytykam błędów w tej części. Mam nadzieję, że Buczek się nie obrazi? ja po porstu taka czepialska jestem no;(
Balansował po krawędzi wielkiego kotła.
Cyba lepiej by brzmiało "na krawędzi".
i z minuty na minutę, Severus miał wrażenie, że coraz bardziej przypomina mu pneumatyczny młot
Ten przecinek mi nie pasuje. Ale to tylko moje czepialstwo jest.
podjął się wysiłku, by móc, chociaż usiąść na swoim łóżku.
kolejny zbędny według mnie przecinek.
Lewa ręka miała rozległą bliznę poparzenia i wyglądała na otwartą ranę, która nie zamierzała się w ogóle goić. Z prawą w cale nie było lepiej.
A gdyby tam było "bliznę po poparzeniu"? Wcale razem.
Sobie mógł jedynie podziękować za stłuczone lustro
Składnia mi się nie podoba. "Mógł sobie podziękować jedynie za stłuczone lustro" A gdyby było tak?
Strzępki lustra zachrobotały nieprzyjemnie pod jego butami.
szkło w strzępkach? Nie pasuje mi to tutaj. Fragmenty lustra, odłamki lustra, ale nie strzępki.
po czym kocim krokiem ruszył do Wielkiej Sali, skonsumować sobotni obiad
znowu mi nie pasuje przecinek. jakbyś dodała po nim "by", byłoby lepiej. O, tak.
po czym kocim krokiem ruszył do Wielkiej Sali, by skonsumować sobotni obiad

interwencja troskliwego Dumbledora będzie nieunikniona
Dumbledore'a
sztućców zinterpretował, jako łupniecie tęgim łomem w sam środek już obolałej głowy.
bez przecinka.
- Severusie, spróbuj tej pysznej wieprzowiny, jest znakomita
Tam gdzie zielone, przecinek powinien być;P
- Ojej, co ci się stało?
j.w.
- Dlaczego nie ma tu jajecznicy... - jęknął, całkowicie zrezygnowany.
Niepotrzebny przecinek, potrzebny trzykropek.
- Była na śniadaniu. Mogłeś się zjawić - orzekła McGonagall, patrząc się coraz bardziej podejrzliwie, na dziwnie zachowującego się kolegę z pracy.
Znowu niepotrzebny przecinek.
Myślisz, że jesteśmy tak mało spostrzegawczy?
lepiej by było: "Myślisz, ze jestem tak mało spostrzegawczy?" liczba mnoga tak dziwnie wygląda.
Po obiedzie, udał się leniwie do swojej pieczary.
Niepotrzebny przecinek.
Magiczny krem, migiem wyleczył złamanie, a spuchnięta dłoń powróciła do normalnych wymiarów.
j.w.
Pomfrey przycisnęła go spowrotem.
z powrotem.
- Stój! - krzyknął Snape, ale mała jeszcze bardziej przyspieszyła. - STÓJ, POWIEDZIAŁEM!
Potrzebny przecinek.
Do tego to potknięcie na dziedzińcu, nieźle potłukła sobie lewą rękę.
Nieco poprawiłam to zdanie.
Wieczorami często wychodziła z Hogwartu ze swoim szkicownikiem i siadała na pobliższej ławce,
Bez tego słowa tez może być, i nawet brzmi lepiej.
spowrotem
Z powrotem.
Wdychała, tęsknie, gładząc palcami swój genialny szkic.
jeśli wzdychała tęsknie, drugi przecinek. jeśli tylko wzdychała, a tęsknie gładziła rysunek, przecinek numer 1.
Dziś, wyjątkowo było zimno i zrywał się silny wiatr.
Dziś było wyjątkowo zimno i wietrznie.
Została znów sama, na tym wielkim świecie.
Niepotrzebny przecinek, ale to już kwestia sporna.
Oni przecież nie maja sera...
ktoś już zwracał na to uwagę;P
Dumbledora
Dumbledore'a

No. To tyle. Przepraszam, Buczku.


Dodane przez Godryk_Gryfindor dnia 14-10-2011 12:31
#73

fajneeeee

Dodane przez Albus Severus Potter 97 dnia 15-10-2011 11:27
#74

No wreszcie! Nadrobiłem zaległości w twoim opowiadaniu! ;)
Wiem, że długo nic nie komentowałem, ale ty wiesz Buczku, że nie poprzestawałem w czytaniu tego FF.
Ale do rzeczy. Ja tam nie zwracam uwagi na literówki czy przecinki. Jeśli opowieść jest naprawdę dobra to byki są dla mnie prawie niezauważalne. Mimo to przyjrzałem się zdaniu, w którym zasugerowano błąd. On tam jest, tylko w ostatnim słowie- "Oni przecież nie mają sera." - powinno być "serca".
Ale dość już czepiania się. Ostatnie notki były moim zdaniem jeszcze lepsze od pierwszych. Akcja masakrycznie się rozwinęła. Po raz kolejny muszę przyznać, że jesteś bardzo pomysłowa. Wykorzystanie prywatnych zajęć u Severusa do poznania o nim prawdy - ZNAKOMITE. XI fragment był bardzo pozytywnie zaskakujący. No i dołączam się do fanów "zakacowanego Snape'a". :D
Zakończenie ostatniej notki było takie wzruszające. To końcowe przesłanie niesamowicie mnie poruszyło. Nawet w tak zgryźliwej naturze Severusa chowa się prawdziwa miłość.
Kocham twojego fanfika. Uwielbiam sposób w jaki budujesz zdania. Ile jest w tym wszystkim humoru na najlepszym poziomie. Zaczarowałaś mnie totalnie swoją powieścią. Zatem pisz kolejne części i miej z tego radość, bo to jest najważniejsze. Pisz wtedy kiedy masz prawdziwą wenę, bo kiedy jej nie ma nic nie wychodzi. Coś o tym wiem.

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 17-10-2011 09:04
#75

.

* * * Fragment XII * * *

" Nagroda "


- Chyba nie powinnam przystępować do tego konkursu.

Severus zazgrzytał zębami. Podniósł się gwałtownie i rąbnął łepetyną o blat biurka. Wynurzył się spod stołu, masując obolałą czaszkę. Gdyby trochę mocniej przyfasolił, zobaczyłby przed oczami wieniec uroczych gwiazdek. Na szczęście nieduże łupnięcie oszczędziło mu oglądania tego czarującego zjawiska, ograniczając się do chwilowego przymroczenia. Koniec roku szkolnego alarmował, że należy zrobić w końcu generalne porządki, powoli pakować się i pożegnać szkole mury na czas wakacji. Zgryźliwy zabierał się zazwyczaj grubo przed czasem i zazwyczaj z kilku tych samych, ważnych powodów. Przede wszystkim, miał na celu elegancko pozałatwiać sprawy w taki sposób, żeby w ostatni dzień tylko chwycić walizki i wynieść się godnie z Hogwartu. Trzeba przypomnieć, że ostatnie dni szkoły były najbardziej wyczerpujące dla nauczycieli. Masa męczących egzaminów (polegająca na węszeniu i karaniu ściągających) wymagały dużej cierpliwości, sokolego oka i stanowczości. Tomy makulatury, czekające na rzetelne i sprawiedliwe ocenienie wiedzy (po severusowemu - czyt. bardzo surowo) zniechęcały co raz bardziej naszego Snape'a do dalszego angażowania się w rolę nauczyciela. Za każdym razem zbliżającego się końca czerwca, Severus był przekonany, że właśnie dopada go ostateczny stan wypalenia zawodowego. Oczywiście nigdy się to nie sprawdzało, bo te ostateczne stany miewał tak regularnie pod koniec każdego roku. Do tego, w tym semestrze doszedł konkurs na Najwybitniejszego Ucznia Szkoły, co zżarło Zgryźliwemu połowę wolnego czasu, przygotowując marudzącego dzieciaka.

- Jutro jest turniej, a ty mi teraz mówisz, że się rozmyśliłaś? - obrzucił ją wściekłym spojrzeniem.

- Mam jeden tydzień w plecy - powiedziała, zrozpaczona Arsena przypominając sobie ten okropny czas, kiedy nie mogła patrzeć na Severusa.

- Jeden tydzień, to nic straconego. I tak przerobiłem z tobą więcej niż planowałem, więc nie powinnaś mieć teraz jakichkolwiek wątpliwości do stanu twojej wiedzy.

- Nie wiem czy uda mi się to wygrać... Co będzie, jeśli nie zdobędę tego tytułu?

Snape wyprostował się i zmierzył ją groźnym spojrzeniem.

- Wydziedziczę cię, wyślę z powrotem do Zastępczaka i wyrzucę na zawsze z Hogwartu. Jak wolisz, można w odwrotnej kolejności.

Arsena patrzyła się skruszona i lekko przestraszona, miętoląc w rączkach kawałek swojej szaty. Zgryźliwy przewrócił oczami i opadł leniwie na swój fotel.

- To jest tylko zwykły konkurs. Istnieją dwie opcje albo go wygrasz, albo nie. Za przegraną nikt nie będzie ciebie bił, więc po co te wszystkie wątpliwości?

- Wcześniej mówił pan, że to nie jest zwykły konkurs - zauważyła bystro dziewczynka.

- Nie łap mnie za słówka. Dobrze wiesz, o czym teraz mówię - łypnął na nią groźnie i wsadził ręce do kieszeni.

- Wdaje mi się, że brakuje mi wiedzy i...

- Jedyne, co ci w tej chwili brakuje, to wiary w siebie. Przestań już jęczeć, tylko weź się w garść. Tyle ile ciebie nauczyłem, powinno wystarczyć. Koniec tematu - uciął szybko, nie mogą już słuchać jej narzekań.

Arsena kompletnie zestresowana nie mogła zasnąć tego wieczoru. Doskonale zdawała sobie sprawę ile wysiłku w jej naukę włożył Opiekun. Tak bardzo nie chciała go zawieść. Czuła, że przegrywając, boleśnie go rozczaruje. Nie zależało jej tak naprawdę na tym konkursie, ale na samej postawie, opinii i podejściu Severusa. Wierząc, że jutrzejszy dzień szybko minie, a turniej nie okaże się niemożliwym wyczynem, po długich walkach z samą sobą, w końcu spokojnie zasnęła.

Nazajutrz wytypowani do konkursu wraz ze swoimi nauczycielami, skierowali się do wieży zachodniej, gdzie miała się odbyć ta straszna bitwa o pierwsze miejsce. Arsena w totalnym stresie w ostatniej chwili snuła plan ucieczki przed ostatecznym sądem. Niestety, Severus krocząc tuż za nią nie pozwalał czmychnąć jej gdzieś w bok, omijając całą konkursową szopkę. Nie pozwoli się jej wycofać! Jak to tak?! Przecież całe trzy miesiące pracy w laboratorium poszłyby na marne? Nigdy!
Drzwi otworzyły się do sali. Dziewczynka zobaczyła, że na środku pomieszczenia, przy komisyjnym stole, ponuro siedzi jakaś nieznana jej dotąd kadra egzaminatorów. Tego nie przewidziała. Miała nadzieję, że chociaż sprawdzający okażą się ludźmi z Hogwartu, a nie jakimiś żmijami z innych szkół czy Ministerstwa Magii. O nie! Odruchowo cofnęła się od wejścia. Uczniowie posłusznie przeszli próg drzwi zasiadając na swoich miejscach. Nauczyciele wytypowanych pozostali przed wejściem. Arsena szybko myknęła w kąt korytarza.
Nie pójdę tam, choćbym miała zginąć.

- A ty, czemu nie wchodzisz? - warknął Snape. Arsena spojrzała przerażonymi oczami na swojego Opiekuna i wyciągnęła ręce w obronnym geście. - Już do sali! - syknął przez zęby. Chwycił nieposłusznego dzieciaka za kołnierz i wepchnął siłą do konkursowej sali.
Drzwi zamknęły się.

Co za bachor, pomyślał.

- Widzę, że bardzo brutalnie podchodzisz do wychowania małej - mruknęła półgębkiem Minerwa.

- Taka już moja natura - odgryzł się Snape - Nie takie rzeczy czekają ją jeszcze w życiu. Niech się przyzwyczaja.

- Ona już i tak wiele przeszła - odrzekła logicznie McGonagall, dając do zrozumienia, że życie w Zastępczaku, nie należało do marzeń dziewczynki.

- Wiec powinna zrozumieć, że czekają ją też gorsze sytuacje.

- Nie powinieneś być dla niej aż tak surowy, Sev.

Zgryźliwemu przeszedł prąd po plecach. Plotki o tym jak wychowuje Arsenę to jedno, ale pouczanie go jak ma to robić, jest już ponad normę. Zacisnął palce na różdżce wsadzonej w kieszeń. Mc Gonagall dawno nie podniosła mu tak ciśnienia. Co więcej, była nauczycielka Severusa, chyba nadal traktowała go jak swojego uczniaka i jej pouczające odzywki działały na niego, jak czerwona płachta na byka.

- Wybacz Minerwo, ale tak się składa, że doskonale wiem jak powinienem się zachowywać. Do tej pory jeszcze nie odnotowano żadnego znęcania się nad dziećmi z mojego powodu, więc to moja sprawa czy będę ją lać, zamykać w klatce czy może też głaskać po głowie. Z łaski swojej, Minerwo, dla własnego dobra radzę zachowywać własne uwagi dla siebie.

McGonagall spojrzała pełnym powątpienia, przepełnionym litością wzrokiem. Szczerze mówiąc, nie widziała w Severusie kogoś, kto mógłby jakkolwiek opiekować się kimkolwiek.
Severus bojąc się, że w końcu wyjdzie z siebie i już nie wróci, z zaciśniętymi zębami ruszył ku lochom zostawiając za sobą wścibską profesorkę.

Tymczasem Arsena, czytając zadania konkursowe chwilowo zapomniała jak się oddycha. To nie będzie takie proste...


***

- Moi kochani, mam dla was dobrą wiadomość - Dumbledore powstał ze swojego stołowego tronu. Gwar w Wielkiej Sali ucichł i wszystkie zaciekawione oczy spojrzały na dyrektora - Komisja egzaminująca uczestników konkursu, bardzo mocno się spięła i dziś przysłała swoje wyniki - zrobił krótką pauzę. Wszyscy wstrzymali oddech. - Pewnie się bardzo niecierpliwicie. W związku z tym, że poziom w naszej szkole okazał się zaskakująco wysoki i wasi profesorowie doskonale was przygotowali, bardzo trudno było określić im jednoznacznie, kto jest z was najlepszy. W związku z czym, egzaminujący pozwolili sobie przypisać trzy miejsca, odpowiednio każdego z was nagradzając.

Arsena miętoliła musli, nie patrząc się w stronę przemawiającego Siwego Dziadka. Nie interesowało ją kto zdobył trzecie czy pierwsze miejsce. Po co jej taka wiadomość. Już doskonale wiedziała, że oceniono ją najgorzej, ze wszystkich. Na konkursie wszystko jej się pomieszało i kończąc już swój wywar Słodkiego Snu nie wiedziała, czy wsypuje pokrojone miętowe listki czy posiekane zielone żuki. Cały turniej był dla niej jedną, wielką pomyłką.

- Trzecie miejsce zdobywa Victoria Pain, za swój świetny esej na temat leczniczych ziół - Krukoni wrzasnęli ze szczęścia. Rozległy się brawa i okrzyki gratulacji. Arsena spojrzała katem oka. Pamiętała tą dziewczynę. Oddała chyba sześć kartek napisanych drobnym maczkiem. Nic dziwnego, że została wyróżniona.

- Drugie miejsce otrzymuje Hermiona Granger, za ukazanie wspaniałego aspektu historii magii - tym razem huknął Gryfinndor. Hermiona zadowolona pobiegła do Dyrektora odebrać dyplom. Stanęła na środku Sali obok Victorii - A teraz czas na ujawnienie naszego Najwybitniejszego Ucznia Wybranej Dziedziny.

Krzyki i oklaski ucichły czekając w niecierpliwości na ostateczny werdykt.

- Tytuł ten otrzymuje Arsena Watson, za swój wybitny eliksir Słodkiego Snu!

Gdzieś na jej głową huknęły wrzaski. Arsena wypluła resztę musli z powrotem do talerza.

- Gratuluję, Arseno! Jesteś niesamowita!

- Idź po dyplom! Szybko!

Dziewczynka przez chwilę wpatrywała się jeszcze w talerz.
To jest jakaś kompletna pomyłka.

- No idź wreszcie! - ktoś pociągnął ją za rękaw.

Zszokowana Arsena opuściła miejsce i na odrętwiałych nogach, totalnie ogłuszona wiwatami i gratulacjami zbliżyła się do dyrektora szkoły.

- Gratuluję, Arseno - uścisnął jej rękę i wręczył kolorowy dyplom przepasany zieloną wstążką. Stanęła obok reszty zwycięzców.

Totalnie oszołomiona, nie potrafiła się nawet cieszyć z tak wielkiego sukcesu.

- Jako, że właśnie ty zdobywasz tytuł Najwybitniejszego Ucznia Szkoły jesteś zwolniona z reszty egzaminów tego semestru i przyjmij jeszcze ten oto prezent - Albus wcisnął na siłę mały, drewniany kuferek. Arsena złapała go, mało się nie przewracając. Był cholernie ciężki. Czuła się dziwnie jakby wiadomość jeszcze do niej nie dotarła. Czuła, że wszystkie spojrzenia - te gratulujące wygranej ze stołu Ślizgonów, zawiści ze strony Gryfonów, przepełnione rozczarowaniem ze strony Puchnów oraz pogardy ze strony Krukonów, osądzały ją bardzo nieprzyjemnie. Hermiona i Victoria skakały obok, promieniując szczęściem. Cieszyły się bardziej ze zdobytych miejsc, niżeli Arsena ze swojego pierwszego. Kuferek zdawał się nabierać na wadze. Lekko przestraszona, spojrzała w stronę kadry nauczycielskiej. Severus stał dumnie patrząc się wyniośle na swoją podopieczną. Zobaczyła w jego oczach blask zadowolenia z iskierką szczęścia. Arsena uśmiechnęła się do niego blado. Zgryźliwy odpowiedział jej triumfalnym uśmiechem przepełnionym dumą i pochwałą, że to właśnie jej udało się wywalczyć wymarzony tytuł. Dziewczynka zaśmiała się szczerze. Dopiero teraz odczuła, że otrzymała najlepszą nagrodę w życiu.


***

- Wyszłaś na środek sali z miną jakby mieli ci ściąć głowę.

- Nienawidzę publicznych szopek.

Severus dawno nie czuł się tak napuszony. Nie dość, że jego Dom był teraz górą w Hogwarcie, to jeszcze jego siostrzenica wybiła się ponad wszystkich. Arsena Watson - jego krew! Ach, czy można być bardziej dumnym?
Arsena po ceremonialnym śniadaniu postanowiła podreptać do gabinetu Snape'a. Szła za nim dzierżąc w rękach ciężki prezent. Zgryźliwy otworzył swój gabinet.

- Cholernie ciężkie to gówno.

- WATSON! Skąd ty się nauczyłaś takiego wulgarnego języka?

- Przepraszam. Tylko nazywam rzeczy po imieniu - bąknęła i nie widząc stopnia, zahaczyła bucikiem lądując niezgrabnie na podłodze. Skrzyneczka wypadła z rąk dziewczynki i pełna jej zawartość rozsypała się z brzękiem.

- Ooo jacie!

Severusowi powiększyły się źrenice. Pod jego butami zobaczył złotą kałużę samych galeonów.

- No proszę - mruknął, przyglądając się błyszczącym pieniądzom. - Ministerstwo w tym roku miało dość hojną rękę i nie mały budżet, jak widzę. O ile pamięć mnie nie myli, jeszcze dwa lata temu nagrodą za pierwsze miejsce była tylko książka.

Arsena nadal leżąc na ziemi, chwyciła okrągłą monetę, przyglądając się z takim zaskoczeniem jakby pierwszy raz w życiu widziała pieniądze. Zgryźliwy dostrzegł zwinięty papierek wśród brzęczącego złota. Pochylił się. W tym samym czasie Arsena podniosła się z parteru rąbiąc boleśnie głową w severusowate czoło. Obydwoje cofnęli się gwałtownie, łapiąc się jednocześnie za głowy.

- Czy ty nigdy nie zwracasz uwagi na to, co robisz?!

- Hi, hi, hi - zaśmiała się dziewczynka - Ale będziesz miał guza! Na samym środku czoła, niczym jednorożec! Hi, hi, hi, hi, hi.

Severus przybrał postawę: "powiedz więcej, a zabiję". Wskazał palcem na podłogę.

- Podaj mi ten świstek.

Podopieczna podała grzecznie zwinięty papierek. Zgryźliwy rozwinął karteczkę.

- Gratulujemy Arsenie Wartson zdobycia tytułu Najwybitnieszego Ucznia w Dziedzinie Eliksirów. Prezentem jest 600 galeonów. Ministerstwo Magii - przeczytał powoli.

- Ile?!

- Sześćset...

- Ja... ja nie chcę tych pieniędzy - strapiona, spuściła oczy

- Jak to nie chcesz?! Przecież to twoja nagroda! Wiesz ile osób o to walczyło?!

- Wiem, ale ja nie mam pojęcia, co mam z nimi zrobić. Nigdy w życiu nie miałam takiej kwoty. Zupełnie nie wiem, jak dobrze taką forsą zarządzać. Poza tym myślę, że będzie najlepiej ja je oddam tobie, Severusie.

Snape bez słowa wpatrywał się moment w Arsenę. Musiał przyznać, że wartość nagrody również go przeraziła. Kwota niemalże dorównywała jego miesięcznej pensji. Nie przypomina sobie, by Ministerstwo zarządzające Skarbcem Państwa, kiedykolwiek rzuciło lekką ręką tak szczodrą nagrodę. Mimo tego, to była wygrana Arseny i powinna teraz się z tego cieszyć, a nie płakać. Wziął głęboki oddech.

- Arseno, posłuchaj. Nie mogę wziąć tych pieniędzy, to twoja nagroda. Zrobisz z nimi co zechcesz...

- Ale ja nie chcę ich stracić z byle powodu - przerwała. - Chciałabym wydać te monety rozsądnie, a nie na jakieś pierdoły. Będziesz umiał lepiej tym zarządzać. Poza tym, też miałeś w to wszystko wkład. Przygotowałeś mnie znakomicie do egzaminu. Tobie również należy się jakaś nagroda, Sever! - popatrzyła się na niego spod byka.

- Moją nagrodą wystarczy fakt, że to właśnie ty zdobyłaś pierwsze miejsce. Nie potrzeba mi złota do szczęścia - odpowiedział jej całkiem szczerze.

- A mi wystarczy, że się z tego cieszysz. Naprawdę - odbiła piłeczkę, uśmiechając się szeroko do swojego Opiekuna.

Snape spojrzał uważnie na uparte dziecko. Intensywnie myśląc, bezwiednie gładził palcem swoje usta. Musiał teraz podjąć ostateczną decyzję.

- Dobrze - rzekł w końcu. - Wezmę te galeony.

- Wspaniale! - uradowało się dziecko. - Będziesz mógł sobie urządzić nowoczesne laboratorium.

Zgryźliwy uśmiechnął się tajemniczo.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 25-10-2011 22:39

Dodane przez Seva dnia 17-10-2011 19:01
#76

Wiesz Buczku, że ja jak czytam, to nie szukam błędów, ale taka jedna literówka wpadła mi w oko :

a nie jakimiś żmijami z innych szkół czy Ministerstwa Magii.


A więc! Następny świetny i również niesamowity jak poprzednie, fragment :)
Czytając ten rozdział już się bałam, że jeszcze nie zrobisz z Arseny zwyciężczyni, ale na szczęście nasz mała Senka wygrała i Sevi był z niej dumny :) to takie wzruszające ;(
A w tym ostatnim zdanku:
Zgryźliwy uśmiechnął się tajemniczo.
jest takie coś, co zmusza człowieka do ,myślenia...dlaczego tajemniczo(?) Co on znowu knuje (?) <myśli> :P

Edytowane przez Seva dnia 17-10-2011 19:02

Dodane przez Laufey dnia 17-10-2011 20:17
#77

No więc znów przyszłam, ale nie po to aby wytykać Ci błędy, bo po prostu mi się nie chciało... Wybacz Buczku. Ale do rzeczy. Kolejny wątek tak samo ciekawy, jak poprzednie części, tak samo dobrze napisany i lekki do czytania. Podoba mi się w całym opowiadaniu postawa Arseny, która nie jest zachłanna i woli przeznaczyć pieniądze dla Severusa. Jakoś zaczęłam tak od końca, ale trudno. Podoba mi się także umiejscowienie akcji w konkretnym punkcie. Tj. wiele osób pisząc FF i umieszczając swoją wymyśloną postać, tak koncentruje się na niej, że zapomina jakby o osobach, które robią tło dla całej scenerii, a Ty dalej prowadzisz akcję uwzględniając np. Hermionę.
To tyle, jeśli chodzi o opinię. Nie powtórzę enty raz słów, które zawsze dodaję na zakończenie, ponieważ Ty i tak o tym wiesz.

Dodane przez DziedzicSlytherina dnia 18-10-2011 18:22
#78

O nie.. :P Arsena lepsza od Hermiony ? - Nie może być :DDD Ale to tylko fikcja, a więc wszystko rozumiem.. :) Całkiem fajny ten rozdział, ale z racji tego, że wolę gdy dzieje się coś strasznego, nie należy on do moich ulubionych :smilewinkgrin: Ale nie wykluczam tego, że jest niesamowity i dalej utrzymujesz wysoki poziom.. :> Owszem - było parę błędów, ale to nie jest aż takie ważne :D Oby tak dalej! Ach i oczywiście co do tej nagrody.. :smilewinkgrin: 600 GALEONÓW? : O Niesamowite B) Też chcę tyle.... :@ Czekam na kolejny rozdział... :yes:

Dodane przez dewhoo dnia 18-10-2011 18:43
#79

No więc... słowo się rzekło i pragnę ogłosić uroczyście, że wszystkie fragmenty przeczytane. :D Muszę od razu powiedzieć, że talent masz na pewno i coś z tym musisz zrobić. Bardzo fajnie się czyta, bo piszesz lekko i z humorem.
Co do fabuły, to mnie zawsze cała postać Snape'a okropnie śmieszyła i przy Twoim FF też nie raz się uśmiałam. Nie można odmówić Ci oryginalności, co już kilka osób wcześniej zauważyło. Siostrzenica gada od eliksirów? To coś nowego. Fajne są momenty, kiedy zaglądasz w głąb bohaterów i opisujesz to, co tam się dzieje.
Wiem, że to już stało się charakterystyczne dla tego opowiadania i na pewno od tego nie odstąpisz, ale strasznie denerwują mnie określenia "Sev" i "mała". Ale nie słuchaj mnie, to tylko moje takie dziwactwo.
No i standardowo: czekamy na więcej! :happy:

Dodane przez Nelishia dnia 18-10-2011 23:10
#80

Buczku, wybacz, że owy komentarz jest dodawany tak późno, niestety zabrakło mi czasu, klasa druga gimnazjum to nie przelewki, a ciężko praca. Miałam nadzieję, iż w październiku będzie mniej tego wszystkiego, ale... Cóż, przestanę się tłumaczyć, a zacznę rozpływać.
Fragment, podobnie, jak każdy, bardzo mi się spodobał - oczywiście wiesz, że szaleję na punkcie Twojego stylu pisania (mądrego, z dużą ilością humoru i realistycznymi postaciami) i nie mogło być inaczej. Znalazłam braki kilku przecinków, ale to zdarza się każdemu. Głupio mi to stwierdzić, ale 'nie chce mi się', a i Ty po ponownym przeczytaniu je zauważysz. Zgryźliwy, och, Zgryźliwy - ta postać robi się coraz bardziej pozytywna i zaczynam ją bardzo lubić (!), a już zwłaszcza jego niesamowite poczucie humoru, która przyprawia mnie o uśmiech na twarzy i/lub napad głupawki. A Arsenę też lubię, choćby i za to, że kocha rysować, a jej wypowiedzi nie są sztuczne. Dziwię się jednak, że Hermionę zadowoliło drugie miejsce - zawsze sądziłam, że ambicje nie pozwolą naszej Gryfonce na radość z 'marnego' drugiego miejsca... A i chłopacy nie przyłożyli się i nie zdobyli żadnego miejsca na podium, ale akurat z tego się cieszę. Wiem, jestem dziwna. Cóż, życzę weny przy tworzeniu kolejnych części i tak w nieskończoność ^^

Dodane przez LilyPotter dnia 19-10-2011 12:27
#81

Seva napisał/a:
Wiesz Buczku, że ja jak czytam, to nie szukam błędów, ale taka jedna literówka wpadła mi w oko :

a nie jakimiś żmijami z innych szkół czy Ministerstwa Magii.


Ekhem, a co tam według Ciebie konkretnie jest źle?

Dodane przez Seva dnia 19-10-2011 13:00
#82

LilyPotter napisał/a:
Seva napisał/a:
Wiesz Buczku, że ja jak czytam, to nie szukam błędów, ale taka jedna literówka wpadła mi w oko :

a nie jakimiś żmijami z innych szkół czy Ministerstwa Magii.


Ekhem, a co tam według Ciebie konkretnie jest źle?

Nie była tego "ch", ale Buczek już wstawił.

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 20-10-2011 12:39
#83

Dajm

Dodane przez Godryk_Gryfindor dnia 20-10-2011 12:49
#84

o co kaman z FF???

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 20-10-2011 13:08
#85

Wybaczcie poprzedniego posta, ale mam do dyspozycji komórkę i za cholerę nie mogę tego skasować. Jak zasiądę przed kompem wówczas skasuję.

Pax, pax dziewczyny. LilyPotter, Buczek stara się na bierząco poprawiać błędy które wytykacie mi swoimi paluchami. Osobiście uważam, że LilyPotter za bardzo czepiała się do składni zdań (w XI frag). Nie będę teraz przytaczać cytatów gdyż nie mam takiej możliwości. Nadmierna upierdliwość jest wkurzająca, ale za to mianowalam Lily moją betą i myślę, że była to dobra decyyja. Doskonale zdaję sobie sprawę, że popełniam błędy, ale sami przyznajcie kto ich nie popełnia? Do tej pory starałam się każdy tekst sprawdzać po kilka razy, ale ze zmęczenia i podobnych powodów, często omija się takie kwiatki, jak przecinki i drobne błędy. Mam nadzieję, że teraz moja beta mnie wyręczy.

Raz jeszcze dziękuję za pochwały w komentarzach. Kolejny fragment jest w trakcie pisania. Prawdopodobnie wrzucę go w przyszłym tygodniu, gdyż mam teraz sporo pracy ^^

Pozdrawiam wszyrtkich czytelników ^^

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 20-10-2011 21:44

Dodane przez LilyPotter dnia 20-10-2011 15:32
#86

Ja byłam tylko ciekawa, dlaczego Seva zaznaczyła na czerwono coś, po prostu;P

Edytowane przez LilyPotter dnia 20-10-2011 15:32

Dodane przez lilyy dnia 20-10-2011 15:47
#87

Właściwie nie wiem co powiedzieć . Ujmę to w banalny sposób : dziwny jest ten FF . ;d
Nie wiem jaki dokładnie obrałaś styl pisania. Z jednej strony , ten fan fick ma w sobie coś z komizmu , trochę głupiego , przepraszam to moje zdanie ... " rąbnął łepetyną o blat biurka " , "mocniej przyfasolił" . Dla mnie to nie jest śmieszne , tylko dziwne . Sorry, może po prostu mam inne poczucie humoru ... Z drugiej strony , twoje opowiadanie jest po prostu zwykłym fan fickiem . Daję ci plus za fabułę , bo jest ciekawa . Żadnych większych błędów nie wyłapałam , zresztą nie będę się nad błędami rozpisywać , bo samo to ,że piszesz FF , rozwijasz swoje pisarskie zdolności , jest już ogromnym plusem . :D

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 20-10-2011 17:24
#88

Do ~lilyy
Mam takie pytanie do Ciebie, określiłaś moje opowiadanie jako zwykłe FF. To znaczy, że istnieje podział fan fików na zwykłe i niezwykłe? Może są jeszcze magiczne? To raczej oczywiste, że nie piszę bestselleru, tylko swoją wymyśloną historię powiązaną ze światem HP - nazywaną potocznie fan fikiem ;]
Doceniam każdą wypowiedź, także Twoją opinię, ponieważ od tego jest przecież forum i śmieszą mnie usprawiedliwienia typu "ja tylko wyrażam swoją opinię" lub "przepraszam to moje zdanie". To tak samo, jakby bać się wyrazić swoją krytykę. Skoro ktoś boi się wypowiadać na forum, niech nie pisze tego typu podobnych zdań (taka mała uwaga osobista).
Nie zastanawiałam się nad tym czy humor w moim opowiadaniu jest głupi czy śmieszny... w każdym bądź razie nie da się dogodzić wszystkim ^^. Akurat Ty zacytowałaś zdania, które mają niewiele wspólnego z humorem. Wydają mi się bardziej śmieszne dialogi Senki i Zgryźliwego, niżeli określanie trywialnych zdarzeń w opowiadaniu.
Nie wiem do końca jakie masz zdanie na temat mojego FF, gdyż najpierw je krytykujesz, a potem życzysz dalszego rozwoju talentu pisarskiego. Nie wiem jak mam to rozumieć. To znaczy, że Ci się spodobało czy jednak nie?

I jeszcze mała uwaga. Ponieważ wypowiadasz się po raz pierwszy w tym temacie, mam wrażenie, że przeczytałaś tylko ostatni fragment czyli część XII. Swoje uwagi skupiłaś wyłącznie na ostatniej części, co dla mnie świadczy jednoznacznie, że do poprzednich nawet nie zajrzałaś. Wydaje mi się, że jeśli ktoś pierwszy raz wypowiada się w temacie, omawia ogólne wrażenie całości FF, a nie skupia się na ostatnim tekście.
Nie dziwię Ci się, że moje FF wydaje Ci się dziwne czy głupie, ponieważ fragment wyrwany z kontekstu traci ogólny sens. To chyba logiczne.
Na przyszłość proszę wypowiadać się po przeczytaniu całości, a nie po jednym fragmencie. Inaczej taka wypowiedź nie ma żadnej wartości i jest po prostu bez sensu.

Nie obrażam się, ani nie gardzę ludźmi, którym nie podoba się moje opowiadanie. Możecie pisać wprost co jest "bee" a co "cacy". Ważne, żeby te wypowiedzi były jasno uargumentowane. Tyle.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 20-10-2011 22:51

Dodane przez Albus Severus Potter 97 dnia 21-10-2011 17:46
#89

No i kolejna notka przeczytana. Mi się tam podoba, że nie piszesz już tak często. Przynajmniej jestem na bieżąco. :smilewinkgrin:
Cóż mogę powiedzieć. Po raz kolejny mi się podobało.;) Przezabawne było to ogłoszenie wyników! Ja (w przeciwieństwie do co niektórych) jestem fanem twojego humoru. I jak widać takich osób jest dużo. Zatem nie przejmuj się krytyką bo jesteś świetna w tym co robisz. Jestem ogromnie ciekaw co wymyślisz w następnych notkach. Napewno będzie równie zaskakująco jak przy każdym fragmencie. Pozdrawiam i ściskam mocno! :)

P.S.
Jestem w Buczenndorze!

Dodane przez lilyy dnia 21-10-2011 18:09
#90

Buczku - nie podoba mi się twoje opowiadanie ale gratuluje ci odwagi ,że w ogóle piszesz . Ja na przykład piszę dużo opowiadań , ale boje się ich pokazać. Tak , nie czytałam wszystkich bo ... Nie chciało mi się ! ( heh przyznaje bez bicia ) :D
Z tymi cytatami - zacytowałam tylko te dwa wyrażenia , które mnie po prostu wnerwiły .

Dodane przez SevLily36 dnia 21-10-2011 19:29
#91

Całkiem niezłe ;-) Ale musisz popracować trochę nad stylem. Poza tym jesteś na dobrej drodze, gratulacje!!!

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 22-10-2011 15:51
#92

Apeluję o to, by nie wypowiadać się w temacie po przeczytaniu tylko i wyłącznie jednego lub dwóch fragmentów
Harry'ego Pottera też czytaliście od środka?
Aby napisać coś naprawdę sensownego, proszę o
zapoznanie się z całkowitą treścią Fan Ficka, a nie oceniać go po przeczytaniu kilku zdań wyrwanych z kontekstu!



* * * Fragment XIII * * *

" Dom "


Arsena odprowadzała wzrokiem uczniów żegnających szkołę. Ten rok szkolny był dla niej pełen dziwnych niespodzianek. Począwszy od samego Hogwartu, po Severusa oraz zaskakujące zakończenie tytułem Najwybitniejszego Ucznia. Właściwie, to były bardzo miłe niespodzianki. Nie sądziła, że w ciągu kilku miesięcy jej życie całkowicie się zmieni. Od dziś była już kimś innym, niż zastraszonym dzieckiem z Domu Zstępczego. Miała swojego Opiekuna (wprawdzie Snape czasem sprawiał wrażenie, że nie może jeszcze uwierzyć w istnienie siostrzenicy) i swój własny dom (jeszcze go nie widziała, ale wkrótce miało to nastąpić). Dziewczynka czuła się szczęśliwa, jak nigdy dotąd.

Zgryźliwego nie było od trzech dni w Hogwarcie. Tłumaczył się, że ma bardzo pilne sprawy do załatwienia. Nie chciał nic więcej mówić, więc Arsena domyśliła się, że Severus węszy na zapleczu Voldemorta. Mimo, że prawda o tym, czym zajmuje się jej Opiekun była jej dobrze znana, to tematy te były omijane szerokim łukiem. Każda rozmowa o Śmierciożercach czy Czarnym Panie mocno denerwowała Mistrza. Mówił, że im mniej wie, tym lepiej dla niej. Dziewczynka nie wiedziała, dlaczego brak wiedzy ma być dla niej bezpieczniejszy. Jeśli w odwiedziny miał wparadować sam Voldemort i sprzątnąć ją bezinteresownie, nie robiło różnicy co wie, a czego nie. A tak przynajmniej zaspokoiłaby swoją ciekawość.

Ostatni dzień szkoły nie kojarzył jej się z końcem, ale początkiem czegoś nowego. Kochała Hogwart, ale czuła, że wakacje jeszcze bardziej polubi. To będą całe dwa miesiące szukania kompromisu z Severusem. Do tej pory znała go tylko z punktu widzenia ucznia. Snape, jako nauczyciel sprawował się w szkole doskonale. Czasem mógł być bardziej sprawiedliwy i nie taki groźny na jakiego wyglądał. Ponadto poza srogą profesurą, Arsena odkryła w nim drugie ja ujawniające prawdziwe serce Opiekuna. Wreszcie obaliła mit nieistnienia severusowych uczuć. Posiadał je i to w sporym zapasie. Swoją drogą, musiała przyznać mu medal w dziedzinie maskowania emocji. W tym fachu był niepodważalny. Podziwiała go za to. Dzięki temu, umiał wyrzeźbić wizerunek surowego, wrednego i nieprzewidywalnego Snapa, za jakiego uznawali go wszyscy w Hogwarcie. Wcale nie musiał się otwierać przed światem. Wystarczał jej dowód, że umiał pokazać tylko przed nią, że posiada serce, które ją bardzo lubi (kwestia czy Severus potrafi kochać leżała nadal na półce tematów spornych). Można powiedzieć, że Arsena na tyle mu zaufała, by spokojnie wprowadzić się na wakacje do Zgryźliwego. Była bardzo ciekawa jak mieszka Snape. Jeżeli mieszkanie okaże się podobne do zimnych lochów z przesiąkającym ubrana stęchłym zapachem, nie będzie to jedno z jej ulubionych miejsc. Mimo wszystko, była gotowa poświęcić się czemuś takiemu, niżeli kontynuować egzystencję w Domu Zastępczym. Teraz wszystko wydawało się o niebo lepsze od Zastępczaka. Teraz wystarczyło z cierpliwością poczekać na Severusa i ruszyć do domu.

Zgryźliwy zjawił się w szkole późnym popołudniem. Z jego twarzy można było odczytać, że wymęczyła go cała podróż. Hogwart już całkowicie wypustoszał. Po korytarzach kręciły się tylko duchy, Dumbledore i kilku nauczycieli, którzy nie zdążyli na czas spakować swoich manatków. Obejrzał ostatni raz swój gabinet, upewniając się, czy zostawił wszystko w ładzie i porządku. Przy drzwiach stała przygotowana Arsena, bacznie obserwując swojego opiekuna.

- Gotowa?

Przytaknęła głową i chwyciła niewielką walizkę, posklejaną tu i tam.

- No to idziemy - mruknął zamykając za sobą drzwi laboratorium na klucz.

Westchnął. Starał się nie myśleć o tym, jak będą wyglądać jego tegoroczne wakacje. Ciężko mu było przyjąć do wiadomości, że będzie od dziś dzielić swój dom z jeszcze jedną osobą. Tak bardzo przyzwyczaił się do samotności. W wolnych chwilach wieczorami zasiadał do ulubionych książek i czytał w błogiej ciszy. Czy teraz Arsena mu na to pozwoli?
Oczywiście, że tak, to jest nadal mój dom i ja w nim rządze, pomyślał z goryczą.
Musiał jednak niechętnie przyznać, że jego dom także należał już do małej dziewczynki i czy tego chciał czy też nie, będzie zmuszony strawić ten fakt. Od czasu wyjaśnienia sobie kilku ważnych spraw z Arseną (przyp. Mroczny Znak i status byłego Śmierciożercy) relacje między nimi uległy gwałtownej zmianie. Nie wiadomo do końca, kto w tym wszystkim miał większy wkład. Może zaufanie i sympatia Arseny zniekształciła nieco wizerunek naszego groźnego Mistrza Eliksirów, a być może Zgryźliwy obejmując opiekuńczym gestem swoją podopieczną pokazał, że nie powinna się niczym martwić. W każdym bądź razie, sami tego do końca nie dostrzegali, ale z boku widać było, że między nimi zaczęło rozwijać się coś, na pozór dobrego. Severus prawdopodobnie dostrzegał zmianę w sobie. Nie przypomina sobie, żeby komukolwiek współczuł. Chwilami było mu trochę szkoda dziewczynki, że wszystko tak bardzo przeżywa i stara się, żeby było lepiej. Sam również nie miał łatwego dzieciństwa, dlatego nigdy nie wracał do przykrych wspomnień. Niestety w wizerunku i zachowaniu Arseny widział nie tylko swoją siostrę, ale także obraz swoich wczesnych lat młodości ze wspomnieniami domu rodzinnego. Bolały go odnowione wizje, dlatego postanowił coś z tym zrobić. Dlaczego ona ma przechodzić to samo, co on? Niczemu nie była winna. Los chciał, że odebrano jej rodziców, tylko dlaczego, do jasnej cholery, ona na tym najbardziej ucierpiała?! Dziecko nie miało nic wspólnego z konfliktami między Voldemortem, Watsonami czy Ministerstwem.
dzieci zawsze są niewinnymi ofiarami wojen. Przy mnie niestety nigdy nie zazna tego, czego jej do tej pory brakowało, pomyślał z wyrzutem. Severus znając doskonale swoją nieuczuciową naturę zdawał sobie sprawę, że nie spełni się w roli Opiekuna tak, jakby tego chciała Arsena. Niestety.

Całą drogę nie rozmawiali ze sobą. Arsena milczała jak nigdy. Zgryźliwemu było to na rękę, bo miał w swojej głowie za dużo myśli na raz i każde pytanie dziewczynki rozdrażniałoby go jeszcze bardziej. Tym lepiej dla niej. Arsena zajęła się podziwianiem widoków za oknem pociągu. Severus obserwował z ukradła siostrzenicę i zastanawiał się, co ona takiego cudownego widzi w czerwonym polu maków i zachodzącym słońcem. Widok, jak każdy codzienny. Nic ponad normę. Tego chyba nigdy nie spróbuje zrozumieć. Odchylił głowę i przymknął powieki. W tym tygodniu miał jeszcze do załatwienia konferencję z Czarnym Panem. Nie miał zielonego pojęcia, co na ten czas zrobi z małą. Przecież ją nie weźmie ze sobą! Samą w domu też ją nie zostawi. Zdarzało się niekiedy, że do jego domu pukały bardzo nieciekawe osoby. Wolałby nie dopuścić do spotkania Bellatrix z Arseną. Ta kompletnie postrzelona baba była nieprzewidywalna. Poza tym, Snape przysiągł sam przed sobą, że będzie chronić Arsenę przed wszelakimi spotkaniami jej z kimkolwiek oznaczonym Mrocznym Znakiem.
Po dwóch godzinach w końcu dotarli na miejsce. Dziewczynka wymsknęło się zaskakujące "ooo", kiedy zobaczyła przed sobą spory, wolnostojący dom.

- Nie za duża ta chałupa, jak na ciebie samego? - zapytała, patrząc z niecierpliwieniem jak Snape wkłada po raz czwarty klucz do kolejnego zamka. - Trzymasz w środku diamenty, że tak się regulujesz na cztery spusty? A na górze, co jest? - spojrzała na górne okna.

- Za dużo pytań na raz - mruknął i pchnął ciężkie drzwi.

W środku było o wiele przytulniej, niż w standardowych lochach. Wnętrze domu jakoś nie pasowało do samego Mistrza Eliksirów. Po prawej stronie był spory salon, zrobiony w starym, angielskim stylu. Meble mówiły, że mają więcej lat niż sam Snape. Prawdopodobnie Severus nie robił renowacji i układ mieszkania nie zmienił się od jego wczesnych lat młodości. Jedna ściana (podobnie jak jego osobisty pokoik w Hogwarcie) pełniła rolę sporej biblioteczki. Na półkach, przytwierdzonych do samego wysokiego sufitu, tłoczyły się rozmaite książki. Na środku salonu stał niewielki szklany stolik, którego okalały fotele i stara kanapa. Pod sufitem wisiał, zapewne pamiątkowy, kryształowy żyrandol. Po przeciwnej stronie biblioteczki stał wbudowany marmurowy kominek, a nad nim masywne, duże lustro wsadzone w złotą ramę.

- Na razie, zostaw tutaj wszystkie rzeczy - wskazał palcem na schody.

Po prawej stronie mieściła się kuchnia zrobiona już w bardziej nowoczesnym stylu. Na środku stał kuchenny spory stół, świadczący jakby Severus gościł w domu co najmniej sześć osób. Na przeciwko wejściowych drzwi w głębi korytarza prowadziły dębowe, niewielki schodki na górę. Arsena domyślała się, że na piętrze muszą mieścić się inne ciekawe pokoje.

- Fajne to mieszkanko - powiedziała w końcu. - A gdzie będę spać?

Severus krzątał się w kuchni wsypując do filiżanki trzecią łyżeczkę kawy. Czekał go jeszcze długi, pracowity wieczór.

- Na górze mam taką komórkę zagraconą różnymi rupieciami. Jak sobie sprzątniesz, będziesz mieć swój pokój - rzucił złośliwie.

- Acha.

Lepsze było to niż nic. Przynajmniej będzie miała swój własny kąt.

- A gdzie ta komórka?

Severus zalał swoją zabójczo mocną kawę i spojrzał przenikliwie w jej stronę.

- Na górze. Drzwi po prawej.

- Okej. Idę brać się za sprzątanie.

Weszła powoli po skrzypiących schodach. Na piętrze było nieco mroczniej, niż na dole. Po lewej stronie zobaczyła zasłonięte, szklane drzwi. Arsena domyśliła się, że pewnie otwierają się na spory balkon. Przed sobą zobaczyła dwoje drzwi. Podeszła do tych mniejszych mieszczących się po stronie prawej. Nacisnęła klamkę. Z jej ust wydobył się głośny okrzyk.

Severus wziął łyk gorącej kawy. Usłyszawszy Arsenę, postanowił powędrować na górę. Stanął w drzwiach pokoiku. Dziewczynka stała na środku pomieszczenia zupełnie oszołomiona. Komórka starych rupieci okazała się przytulnym pokoikiem. Przy oknie stało łóżko zaścielone zielonkawą matą. Jedna ściana zasłonięta była nowiutką meblościanką z biurkiem i niewielką szafą na ubrania. Do tego całe pomieszczenie wymalowane było w odcieniach bladego seledynu, tu i tam z powtarzającym się elementem motyla. Puszysta wykładzina zakrywała całkowicie jej małe stópki. Cały pokoik był wyremontowany specjalnie dla niej! Otworzyła usta, ale nie była w stanie nic powiedzieć. Totalny szok! Usiadła oniemiała na łóżku i spojrzała na Opiekuna. Severus uśmiechał się pod nosem, opierając się nonszalancko o framugę drzwi. Ręce miał jak zwykle skrzyżowane na piersi i obserwował zaskoczonego dzieciaka swoimi czarnymi oczami.

- To wszystko... dla mnie...? - wydusiła w końcu z siebie, całkowicie zdezorientowana.

Snape powstrzymywał się od większego uśmiechu.

- Nie podoba ci się?

- Ależ skąd! To jest... to jest... CUDOWNE! Ale kiedy? Jak? Za co?

- Tajemnica - odpowiedział zagadkowo. A sobie pogratulował pomysłu, wykonania oraz umiejętnego wykorzystania złotych galeonów. Dzierżąc przy sobie tak sporą sumę pieniędzy uznał, że urządzenie pokoju dla Arseny było najlepszą dotychczas rozważaną opcją. Poza tym, jakby nie patrzeć, należało jej zrobić jakiś własny kąt. W końcu wziął dzieciaka pod swoje skrzydła.

Dziewczynce popłynęły łzy po policzkach. To była najcudowniejsza niespodzianka, jaką kiedykolwiek dostała. Miała swój własny pokoik w prawdziwym domu rodzinnym. Wstała z łóżka, podbiegła do Severusa i objęła go w pasie.

- Dziękuję.

Snape oderwał się od framugi i rozłożył ręce. Nie cierpiał kiedy tak się zachowywała. Gdy płakała, przytulała się i marudziła. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić i jak się zachować. Na szczęście mała szybko odkleiła się i popatrzyła w czarne oczy.
Severus zawahał się, po czym położył dłonie na jej ramionach.

- Witaj w domu.

* * *

Arsena jeszcze długo nie mogła się nacieszyć tym, że ma swój własny przytulny kącik. Zastanawiała się czy kolorystyka była celowo dobrana przez miłośnika i fana Slytherinu, czy po prostu wiosenna zieleń miała na celu tylko rozchmurzyć niewielkie pomieszczenie. W każdym bądź razie, wszystko było dopasowane ze smakiem i dziewczynka uznała, że czuje się teraz jak w pałacu.
To nie była tylko jedyna niespodzianka. Ścieląc łóżko, pod kołdrą zobaczyła aksamitny, granatowy woreczek z częścią galeonów i karteczką "Resztę wydaj na co chcesz", napisaną dobrze jej znanym severusowatym pismem. Zrozumiała już jak wykorzystał jej nagrodę, ale zdziwiła się, że została jeszcze jakaś reszta pieniędzy. W końcu musiał nie mało w to włożyć, żeby cała projekcja wnętrza wyglądała tak niesamowicie.
Rozpakowała się do swojej szafy. Po zadomowieniu się postanowiła przejść się raz jeszcze po całym domu. Udało jej się znaleźć łazienkę. Zmęczona dzisiejszymi wrażeniami postanowiła wziąć kąpiel i wcześniej położyć się spać. Cały czas miała nieodparte wrażenie, jakby zaczynała swoje życie od nowa, jakby coś zmieniło się teraz nieodwracalnie. Oczywiście na lepsze. Biorąc prysznic czuła, że zmywa z siebie całą swoją przeszłość, wszystkie smutki i troski. Ubrała się w starą piżamę i zeszła na dół zobaczyć, co robi Severus.

Zgryźliwy siedział w kuchni. Popijając kawę, segregował jakieś papiery. Sterta rozmaitych dokumentów leżała rozpostarta na całym kuchennym stole. Gdzieniegdzie coś dopisywał, coś czytał a niepotrzebne wyrzucał zgniecione na ziemię.

- Co robisz? - zapytała, siadając na ostatnich schodach.

- Pracuję - odpowiedział nie odwracając głowy.

- Przecież są wakacje!

- Ja ich praktycznie nie mam - kolejny papierek wylądował na ziemi.

- Nie zazdroszczę - zamyśliła się na chwilę. - Wtedy, kiedy nie było cię kilka dni w Hogwarcie, to wcale nie pojechałeś do Voldemorta, prawda? Przyszedłeś robić mój pokój?

Zgryźliwy wyprostował się na krześle i pojrzał na ciekawską Arsenę.

- A czy, to teraz ważne?

- Właściwie, to nie.

- No właśnie. Idź lepiej spać. Mam jeszcze sporo roboty.

Dziewczynka zrozumiała, że jej Opiekun ma teraz coś ważnego do zrobienia i niekoniecznie chce mu się z nią rozmawiać.

- Dobranoc - powiedziała i podreptała na górę.

Snape jeszcze przez chwilę segregował dokumenty. Po jakiejś pół godzinie odczuł potworne zmęczenie i odpuścił sobie dalsze sprawdzanie. Powlókł się leniwie do swojego pokoju. Mimo, że chciało mu się mocno spać, nigdy nie odpuszczał czytania przed snem. Po przewertowaniu kilku kartek, dopiero mógł z czystym sumieniem zgasić światło. Nie czytał romansideł, gdyż jego organizm odruchowo odrzucał takie treści, ani też horrorów, ponieważ samo paradowanie przy Czarnym Panu miało w sobie coś na pozór horroru. Gustował w jakiś lekkich kryminałach, od czasu do czasu chwycił naukową księgę, by móc bardziej się doszkolić lub wzbogacić wiedzę ciekawostkami z dziedziny eliksirów.
Wlazł do swojego łóżka i zaczął czytać. Po kilku minutach usłyszał skrobanie do drzwi sypialni. Spojrzał katem oka. Zza nich wychyliła się Arsena.

- Dlaczego jeszcze nie spisz? - zapytał surowym tonem, nie odrywając wzroku od treści.

- Bo nie mogę zasnąć - odpowiedziała cichutko.

- Kwestia przyzwyczajenia do innego miejsca - mruknął bardziej do siebie.

- A mogę... spać z tobą?

Severus wstrzymał oddech. Nie był pewien, czy dobrze usłyszał.

- Słucham?

- Mogę spać tutaj z tobą?

Obrzucił ją piorunującym spojrzeniem.

- Jak, ze mną?!

- Po prostu. Przecież, niektóre dzieci śpią ze swoimi rodzicami.

Zgryźliwego zabolał momentalnie brzuch. Wizja dzielenia łóżka z dzieckiem, do tego dziewczynką (!) była czymś nierzeczywistym i nie do pojęcia! Odłożył wściekle książkę.

- Po pierwsze, nie jestem twoimi rodzicami. Po drugie, nie masz pięciu lat, żeby się tak zachowywać!

- Jesteś moim opiekunem i przysługują ci takie same przywileje rodzicielskie. Z prawnego punktu widzenia jesteś moim rodzicem - uargumentowała logicznie Arsena.

Severus miał nieodparta ochotę wytargać ją za uszy.

- Owszem, co nie znaczy, że się zgodzę!

- Dlaczego!? - oburzyła się.

- Po prostu. Dlatego.

- Nie umiesz nawet tego wytłumaczyć, to trochę żałosne - zauważyło denerwujące dziecko. - Ja nie widzę nic złego, żeby spać z tobą. Dlaczego ty uważasz inaczej?

Snape czuł, że wychodzi z siebie.

- Bo to... Niemoralne!

- Co to znaczy 'niemoralne'?

Poczuł, że powoli przegrywa. Jak ma teraz cholernemu dzieciakowi wytłumaczyć, co to jest moralność?! Skąd jej wpadł chory pomysł, żeby spać z nim! Co ona sobie w ogóle wyobraża! Cóż, chyba nie zdaje sobie sprawy jeszcze w wielu rzeczy! Uh!

- Jak będziesz starsza, to zrozumiesz - wywinął się Snape. Także w wymówkach był Mistrzem.

- Stara gadka. Nie traktuj mnie, jak małego dziecka.

- Jeśli mam ciebie w ten sposób traktować, tym bardziej nie powinnaś ze mną spać!

Tupnęła nogą z wściekłości.

- Nie to nie! Ja się nie będę prosić! - wyszła, trzaskając drzwiami.

Znieruchomiały Snape siedział ponuro wpatrując się z zamknięte drzwi. Po chwili otworzył książkę.
To chyba nie miało się tak skończyć, pomyślał z roztargnieniem. Jak tak dalej będzie się zachowywać. nie zniosę tego... Co ona sobie wyobraża!?

Przyłapując się, że po raz trzeci czyta to samo zdanie bez zrozumienia, rzucił książkę na stolik i zgasił światło.
To będą ciężkie wakacje.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 25-10-2011 22:42

Dodane przez CeCe dnia 22-10-2011 15:55
#93

Wspaniałe!
Jeszcze lepsze od tamtych części!
Pisz! Pisz! Pisz!:lol:

Dodane przez matheus dnia 22-10-2011 17:02
#94

bardzo fajne pozdrawiam.

Dodane przez Czarodziejka dnia 22-10-2011 18:28
#95

Hahaha! Super!Wiedziałam, że zdarzy się coś takiego, jak wspólne wakacje Arseny i Snape'a, ale żeby tak od razu już pierwszego wieczora ona próbowała wpakować się mu do łóżka? Byłam chyba tak zdziwiona jej niewinnym: " A mogę... spać z tobą?" Nie, no, rozwaliłaś mnie tym! Ciekawa jestem, co jeszcze wymyślisz.
Muszę powiedzieć, że bardzo przyjemnie czyta się to opowiadanie. Proszę o więcej.


A! Chyba zostawiłaś to wypracowanie gdzieś na wierzchu, bo chyba Irytek się do niego dobrał.

Nie sądziła, że w ciągu kilku miesięcy jej życie całkowicie zmieni się.

Lepiej brzmi: jej życie całkowicie się zmieni.


Wreszcie obaliła mit nieistnienia severusowatych uczuć.

A może severusowych uczuć? Chyba, że celowo użyłaś takiego stwierdzenia. Jeśli tak, z góry przepraszam, że się wtrąciłam.


[i]Dzieci są zawsze niewinne w wojnie.

Wybacz, ale to zdanie zupełnie mi nie leży. Ja bym dodała, że "dzieci zawsze są niewinnymi ofiarami wojen". Wiem, że tu nie ma żadnych ofiar, ale zdanie brzmi lepiej.


Trzymasz w środku diamenty, że tak się regulujesz na cztery spusty?

Podoba mi się to słowo: regulujesz. Muszę je zapamiętać.;)


Po zadomowianiu się postanowiła przejść się raz jeszcze po całym domu.

Po zadomowieniu się.


Mimo, że chciało mu się mocno spać, nigdy nie odpuszczał czytania przed snem. Po przewertowaniu kilku kartek, dopiero mógł z czystym sumieniem zgasić światło.

Widzę, że mamy z Severusem coś wspólnego!

Nie czytał romansideł, gdyż jego organizm odruchowo odrzucał takie treści, ani też horrorów, ponieważ samo paradowanie przy Czarnym Panu miało w sobie coś na pozór horroru. Gustował w jakiś lekkich kryminałach, od czasu do czasu chwycił naukową księgę, by móc bardziej się doszkolić lub wzbogacić wiedzę ciekawostkami z dziedziny eliksirów.

Nie wiedziałam, że on też lubi książki.:D Myślałam, że czyta, bo musi. Zaskok totalny!

Sorki, że tak się wtrącam, ale to mój taki głupi nawyk.
P.S. Podoba mi się, że jeśli chodzi o uczucia Snape ciągle zaskakuje. Wydaje się taki zimny i niedostępny, a tu proszę!

Dodane przez DziedzicSlytherina dnia 22-10-2011 18:35
#96

A Dziedzic pobawi się dzisiaj w nauczyciela i poprawi troszkę błędów :smilewinkgrin: Oczywiście z całym szacunkiem dla ciebie Buczku : > No to do roboty.. : D :

życie całkowicie zmieni się.
- sądzę, że lepiej by brzmiało "się zmieni", ale to pewnie kwestia mojego przyzwyczajenia się do takiej kolejności. : ]
Jeśli w odwiedziny miał wparadować sam Voldemort i sprzątnąć ją bezinteresownie, nie robiło różnicy co wie, a czego nie.
- wg mnie to zdanie powinno być w ogóle inaczej sformułowane. Hm. np. " Jeśli w odwiedziny miałby wparadować sam Voldemort i bezceremonialnie ją sprzątnąć, nie robiłoby mu tak naprawdę różnicy co ona wie, a czego nie"
ale z początkiem czegoś nowego.

tylko z punktu widzenia ucznia.

Czasem mógł być bardziej sprawiedliwy i nie taki groźny na jakiego wyglądał.
- anie lepiej tak : " Czasami bywał bardziej sprawiedliwy i nie taki groźny, na jakiego wyglądał"
przyznać mu medal w dziedziniemaskowania emocji.

nieprzewidywalnego Snape'a,

przesiąkającym ubrania

Teraz wszystko wydawało się jej o niebo lepsze od Zastępczaka. Wystarczyło z cierpliwością poczekać na Severusa i ruszyć do domu.

całkowicie opustoszał.

Obejrzał ostatni raz swój gabinet czy zostawia wszystko w ładzie i porządku.
- wg mnie lepiej brzmiałoby : "Obejrzał ostatni raz swój gabinet, upewniając się, czy zostawił wszystko w ładzie i porządku"
i chwyciła niewielką, posklejaną walizkę

Może zaufanie i sympatia Arseny zniekształciły nieco

Severus prawdopodobnie dostrzegał w sobie zmianę. Nie przypominał sobie, żeby komukolwiek współczuł.

Niestety w wizerunku i zachowaniu Arseny widział nie tylko swoją siostrę, ale także obraz swoich wczesnych lat młodości, ze wspomnieniami domu rodzinnego.

Severus obserwował z ukradka siostrzenicę i zastanawiał się, co

a środku stał kuchenny spory stół, świadczący o tym, jakby Severus gościł w domu co najmniej sześć osób.

To był najcudowniejszy prezent, jaki kiedykolwiek dostała.

Rozpakowała się do swojej szafy.
- Dziwnie to trochę brzmi. Radzę jakoś inaczej sformułować : D
* Sądzę, że możesz jeszcze popracować nad trzymaniem się jednego czasu, bo w pewnych momentach (ale rzadko : D) ci to przeskakuje (np. z dokonanego nagle na niedokonany, z przeszłego na teraźniejszy itp. : > )

Jeżeli chodzi o treść - super, super, super B) Fajny rozdział i kto by pomyślał, że Severus ma taki fajny dom :D A i kolejne zdanie, które mi się spodobało :
Nie czytał romansideł, gdyż jego organizm odruchowo odrzucał takie treści, ani też horrorów, ponieważ samo paradowanie przy Czarnym Panu miało w sobie coś na pozór horroru.

Super : > Co do tego mojego sprawdzania - nie martw się tym, bo i tak świetnie piszesz. Z resztą ja również jestem człowiekiem i mam prawo do pomyłek tak samo, jaki ty Tak więc wybacz mi to dzisiejsze odbiegnięcie od moich zwykłych komentarzy, ale akurat dzisiaj coś mnie napadło na sprawdzanie :D Czekam na kolejny rozdział :smilewinkgrin: :yes:



PS : Widzę, że jednak się spóźniłem ze sprawdzaniem. Ubiegła mnie nasza droga Czarodziejka : D Ale być może moje wskazówki też ci w czymś pomogą.. :) Pozdrawiam!

Edytowane przez DziedzicSlytherina dnia 22-10-2011 18:36

Dodane przez LilyPotter dnia 22-10-2011 19:32
#97

Nienawidzę was, ja się zawsze bawię w wyłapywanie błędów, nie wy! ;P

Harry'ego Pottera też czytaliście od środka?
W sumie... To tak;P Tak zaczynałam ale to inna historia...
----------------
Domu Zstępczego
zastępczego;) Nie wyszukuję już błędów, bo pewnie ich i tak nie ma, tylko ta literówka rzuciła mi się w oczy;P
Snapa
Snepe'a (I znów się czepiam...)

Ta cześć jest naprawdę świetna, opowiadanie zaczyna mi się coraz bardziej podobac. czekam na wiecej;)

Edytowane przez LilyPotter dnia 22-10-2011 19:41

Dodane przez Seva dnia 22-10-2011 19:59
#98

Hihihi, w końcu dali mi się dobrać do kompa i przeczytać buczkowe opowiadanko :)
Co tu pisać, rozdział jak zawsze niesamowity, wakacje Arseny i Severusa i to rozłożone na parę części to bardzo dobry pomysł :p
A przy tym zdaniu:
- Bo to... Niemoralne!

...to prawie z krzesła spadłam xd hahahah

A i skoro tak wszyscy te błędy wypisuję, to pewnie już nie ma, ale ja zauważyłam taką jedną malutką literówkę;
dzieci zawsze są niewinnymi ofiarami wojen.

To początek zdania i nie masz z dużej litery :P, ale to pewnie dlatego, że je przekształcałaś potem :P

Edytowane przez Seva dnia 22-10-2011 20:10

Dodane przez Laufey dnia 23-10-2011 14:21
#99

Znowu piszę, aby pozamęczać Cię moją opinią i uwagami :). Pozwolisz, że zacznę od błędów? Poprzednicy i poprzedniczki wytknęli większość, a ja tylko takie urywki wypatrzyłam.
Buczek napisał/a:

- Acha.

Aha czasem nie piszę się przez samo ''h''? Jak coś, to mnie poprawcie :).


- Dlaczego jeszcze nie spisz?

śpisz :D
Buczko, ''załatwiłaś'' jakąś betę? Bo wiesz, nie dziwię się, że zdarzają Ci się błędy, jak po napisaniu tekstu musisz go jeszcze posprawdzać, następnie już tutaj usunąć erki... To bardzo męczące...
Mówiłaś mi na GG, że zamierzasz wpleść coś ''nie dla dzieci'' mam nadzieję, że to nie będzie w następnym fragmencie :D. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać dzień, czy dwa na następną część, bo znam Twoje tempo pisania, pozdrawiam :).

Edytowane przez Laufey dnia 23-10-2011 16:57

Dodane przez Sigyn dnia 23-10-2011 15:15
#100

haha świetne! gratuluję pomysłowości. Treść ciekawa, przyjemnie się czyta:)

Mam tylko jedno malutkie "ale". Wcześniej, jak opisywałaś lekcje eliksirów i wypadek w pracowni używałaś nazw różnych związków chemicznych. Moim zdaniem, bardziej hmm... na miejscu byłyby nazwy różnych wywarów z magicznych roślin. Jak dla mnie związki chemiczne i ich roztwory bardziej pasują do świata niemagicznego.
Niemniej jednak opowiadanie jest cudowne i z utęsknieniem czekam na więcej :)

Edytowane przez Sigyn dnia 24-10-2011 13:09

Dodane przez Godryk_Gryfindor dnia 23-10-2011 16:45
#101

jest bombowy a propo buczku już naprawione mój ff jest naprawiony możesz zobaczyć liczę sie z twoją oceną

Dodane przez Laufey dnia 23-10-2011 16:55
#102

Slytheriane napisał/a:
Znowu piszę, aby pozamęczać Cię moją opinią i uwagami :). Pozwolisz, że zacznę od błędów? Poprzednicy i poprzedniczki wytknęli większość, a ja tylko takie urywki wypatrzyłam.
Buczek napisał/a:

- Acha.

Aha czasem nie piszę się przez samo ''h''? Jak coś, to mnie poprawcie :).


- Dlaczego jeszcze nie spisz?

śpisz :D
Buczko, ''załatwiłaś'' jakąś betę? Bo wiesz, nie dziwię się, że zdarzają Ci się błędy, jak po napisaniu tekstu musisz go jeszcze posprawdzać, następnie już tutaj usunąć erki... To bardzo męczące...
Mówiłaś mi na GG, że zamierzasz wpleść coś ''nie dla dzieci'' mam nadzieję, że to nie będzie w następnym fragmencie :D. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać dzień, czy dwa na następną część, bo znam Twoje tempo pisania, pozdrawiam :).

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 24-10-2011 14:17
#103

~Lenka Granger:
Mam tylko jedno malutkie "ale". Wcześniej, jak opisywałaś lekcje eliksirów i wypadek w pracowni używałaś nazw różnych związków chemicznych. Moim zdaniem, bardziej hmm... na miejscu byłyby nazwy różnych wywarów z magicznych roślin. Jak dla mnie związki chemiczne i ich roztwory bardziej pasują do świata niemagicznego.
Niemniej jednak opowiadanie jest cudowne i z utęsknieniem czekam na więcej

Ha ha. Wiem, ale umiejscowienie niemagicznych związków jest już chyba moim zboczeniem zawodowym. Poza tym, moim zdaniem nawet w Hogwarcie na zajęciach z eliksirów były stosowane mugolskie kwasy czy zasady, stanowiące dodatek do tych wszystkich magicznych ingrediencji. Po prostu większą uwagę skupiłam na tych bardziej wiarygodnych rzeczach.
Nie wiem czy zauważacie, ale do tej pory w moim opowiadaniu jest zaskakująco mało magii. Bodajże Severus raz wyciągnął swoją różdżkę. Wiem, że wszystko kręci się w okół magii, ale ja bardziej skupiłam się relacjach miedzy bohaterami oraz na tym, by historia była jak najbardziej realna. Nie wiem czy to wam się podoba, czy nie, ale "magicznych" momentów nie będzie zbyt wiele. Ale nie martwcie się. W kolejnych odcinkach dodam trochę więcej czarów ^^
Pozdrawiam czytających i komentujących!

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 24-10-2011 14:17

Dodane przez Nelishia dnia 24-10-2011 16:04
#104

Poddaję się.
Nie żyję.
To jest za dobre.
Buczku, jak bardzo czarnej magii używasz, by pisać tak niewiarygodnie idealnie? Na literówki, drobne błędy nie zwracam uwagi - każdy je popełnia (a najwięcej Ci, którzy mają siebie za idealnych). Dla mnie liczy się treść, a to, co Ty, Buczku, piszesz jest idealnym materiałem na książkę, ba!, bestseller i sądzę, że 99% tu obecnych, podziela moje zdanie. Ach, znowu trzęsłam się ze śmiechu, znowu.... Czekam na kolejną część! ^^

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 25-10-2011 14:49
#105

.
* * * Fragment XIV * * *

" Clair "

- Wstawaj, Sever!

Poczuł jak ktoś bezlitośnie wybudza go ze snu. Otworzył jedno oko. Przed jego nosem ukazała się radosna buzia Arseny.

- Która godzina?

- Siódma dochodzi - wyszczerzyła w jego stronę zębiska.

- Toż to środek nocy! - jęknął boleśnie. Przewrócił się na drugi bok, zarzucając kołdrę na głowę.

- Zrobiłam ci kawę. Severusie, taki ładny dzień dzisiaj...

- W ogóle, to czemu ty wchodzisz bez pukania?! - warknął spod kołdry.

- Pukałam, ale nie odpowiadałeś, no to sobie weszłam.

Zgryźliwy odrzucił wściekle kołdrę i odwrócił się w jej stronę.

- Nie odpowiadałem, bo spałem. Szkoda, że nie zauważyłaś! - Dlaczego musiał być już zły od samego rana? Te wakacje zapowiadały się tragiczne. Gdzie ten spokój?! I cisza!? No gdzie?!

Łypnął groźnie na dziewczynkę. Zacisnęła usta zastanawiając się, co teraz zrobi. Zerknął na gorący kubek.

- Skąd wiesz, jaką kawę lubię?

- Próbowałam kiedyś w twoim gabinecie. Była ohydna.

- Więc mam rozumieć, że zrobiłaś mi ohydną kawę?

Arsena wyszczerzyła swoje ząbki.

- Dokładnie.

- Masz zamiar codziennie mnie tak budzić?

Arsena bezpretensjonalnie usiadła na brzegu łóżka. Wzruszyła ramionami.

- Jeszcze nie myślałam tak przyszłościowo. Ale mam na dziś mnóstwo pomysłów - spojrzała radośnie na swojego Opiekuna.
Severus nie był pewien czy chce usłyszeć, co ma dziś do zaproponowania.

- Są dwie opcje. Pierwsza pójdziemy na jakiś spacer po okolicy, bo fajnie byłoby poznać trochę tą miejsowość. Możemy ewentualnie pojechać do sklepu. Chciałam zauważyć, że w lodówce nie ma nic oprócz ketchupu i światełka - wymieniając uwagi, miętoliła nerwowo kawałek swojej podartej piżamy - A druga opcja jest taka, że posiedzimy w domu, będziemy sobie gadać i robić obiad. No bo, chyba trzeba coś jeść, nie? Ale to nas sprowadza do punktu pierwszego, że trzeba i tak kupić cokolwiek do żarcia.

Snape przetarł dłonią zaspane oczy.

- Wybieram trzecią opcję. Będziemy dziś odpoczywać od siebie, każdy w swoim pokoju - po tych słowach rzucił się z powrotem na poduszkę.

- Nie ma trzeciej opcji. Poza tym to najgorsza propozycja.

Westchnął.

- Ale i tak cię lubię, Sever - dodała pospiesznie, chichocząc pod nosem.

Snape podparł głowę dłonią.
- Z czego ty się tak zawsze cieszysz? - zapytał z ponurą miną.

- Ze wszystkiego. Z tego, że mam dom, ciebie i jest w ogóle fajnie! - wstała z łóżka podeszła do wyjścia - Idę się przebrać.

Opuściła severusową sypialnię. Wybity ze snu postanowił zrobić to samo.
Poza szkołą nie musiał chodzić w służbowych szatach, choć bardzo lubił swoją czarną pelerynę. Uwzględniając, że w miejscowości, w której mieścił się jego dom, mieszkało mnóstwo mugoli, nie mógł paradować w magicznych strojach. Wyciągnął z szafy dżinsy i czarną koszulę. Zszedł do kuchni. Arsena siedziała już przy stole, machając małymi nóżkami zwisającymi z wysokiego krzesła. Nie uszło uwadze Severusa, że ubrana była w podarte, sztruksowe spodnie i spraną koszulkę. W szkole jej ubóstwo nie rzucało się tak w oczy, gdyż każdy uczeń był zobowiązany nosić szkolne szaty. Zgryźliwy zastanawiając się, co ma zrobić z wygranymi złotymi galeonami, rozważał też opcję kupna dziewczynce nowych ciuszków. Uwzględniając brak wiedzy na temat mody i mając przed oczami wizję łażenia po sklepach z dziecięcą odzieżą, plan ten automatycznie odrzucał. Cóż, prędzej czy później trzeba będzie zrobić porządek w jej szafie.

- No to co jemy? - zapytała, popijając herbatę.

Severus nie odpowiedział, tylko otworzył szafkę kuchenną. Omiótł wzrokiem puste półki.

- Lubisz musli?

- No pewnie!

- Suche?

Na twarzy dziewczynki pojawił się grymas.

- Ale bieda w tym domu...

Snape stwierdził, że jednak będzie trzeba ruszyć tyłek i zrobić jakieś porządne zapasy jedzenia. W końcu nie było go prawie rok w domu. Cóż, zagościł tu, kiedy urządzał jej pokój, ale o żarciu zupełnie nie pomyślał!
Niespodziewanie zadzwonił dzwonek do drzwi. Severus zmarszczył brwi. Kto o tak wczesnej porze raczył go odwiedzać?

- Otworzę - rzuciła Arsena i ześlizgnęła się z krzesła.

- Nie! Zabraniam ci otwierania drzwi do tego domu - warknął. - Mam nieciekawych znajomych - dodał nieco ściszonym tonem.

Wszedł do przedpokoju i otworzył werandowe drzwi. W wejściu stała wysoka kobieta. Wiekiem dorównywała Severusowi. Miała wyraźnie rysy twarzy, kwadratową szczękę, wąskie usta i ciemnobrązowe oczy. Nad nimi rysowały się grube, czarne brwi. Włosy koloru czekolady, krótko ścięte, opadały prosto ledwo dotykając ramion. Ubrana była dość służbowo w idealnie skrojoną, atłasową garsonkę koloru oliwkowego. Do tego trzymała czarną teczkę i wyglądała jak z jakiejś firmy windykacyjnej. Miała zacięty wyraz twarzy, co nie świadczyło nic dobrego. Arsena wyczuła, że to nie będą miłe odwiedziny.

- Clair...?

- Witaj Severusie - odpowiedziała poważnym tonem, sztucznie się uśmiechając.

- Dzień dobry - odpowiedziała niepewnie Arsena, chowając się za swoim Opiekunem, niczym tarczą obronną.

- Ooo... A ty, to kto? - kobieta o imieniu Clair pochyliła się nad dziewczynką. - Dzień dobry. Jak ci na imię? - Arsena nie będąc pewna czy obca osoba czegoś podłego nie knuje, cofnęła się krok do tyłu, nic nie odpowiadając.

Clair wyprostowała się i zmierzyła Snape'a pytającym wzrokiem.

- Może tak, z łaski swojej, zaprosisz mnie do środka? - Nie czekając na odpowiedź wparowała bezczelnie do domu. Skierowała się do kuchni.

Severus z kwaśną miną podążył za nią, a za nim Arsena.

- Nie masz co robić, tylko wpadać o 7 rano w odwiedziny? Chciałbym zauważyć, że mam ostatnio napięty grafik i nie mam czasu na goszczenie kogokolwiek. - Warknął niemile na kobietę.

Położyła teczkę na stole i uśmiechnęła się już mniej sztucznie.

- Właśnie widzę, że masz inne zajęcia - spojrzała na Arsenę. - To jakaś twoja nowa misja dobroczynna?

- Tak, Czarny Pan poprosił mnie, żebym złożył ją w ofierze na stosie. Mam całe wakacje na spreparowanie jej ciała.

Clair uśmiechnęła się jeszcze szerzej, ignorując ironiczne docinki Severusa. Otworzyła szafkę i wyciągnęła kawę. Arsena zaczęła się zastanawiać, skąd ta baba tak doskonale wie co gdzie leży w domu jej Opiekuna.

- Widzę, że oprócz kawy nie żywisz się niczym innym. Jedzenie fusów źle robi na cerę, Sev.

Snape oparł się o kuchenkę i wsadził ręce do kieszeni mierząc kobietę wściekłym wzrokiem. Clair w tym czasie wsypała dwie łyżeczki cukru.

- Jestem dopiero drugo dzień w domu. Właśnie mieliśmy jechać na zakupy, a ty przyjechałaś zawracać mi tyłek. Już mam cię dość. - Zgryźliwy robił się coraz bardziej nieprzyjemny.

Clair zdawała się nie zwracać uwagi na jego złośliwe docinki. Musiała go dobrze znać, skoro każda zgryźliwość Snape'a spływała po niej jak po kaczce. Arsena wyczuła, że muszą się być w dobrej komitywie, chociaż nie dało się nie zauważyć, że Severus nie przepadał za Clair. Arsenę coraz bardziej korciło, żeby dowiedzieć się, kim jest ta babka. Przyszła do Zgryźliwego z rana, mając gdzieś jego złośliwość, a co więcej, była bardzo dobrze rozeznana w rozkładzie całego domu.

- To twoja kobieta, Severusie? - wypaliła w końcu, bez skrępowania.

Clair najwyraźniej rozbawiło to pytania. Zaśmiała się szczerze.

- Na szczęście, NIE! - odrzekł Snape, wbijając nielitościwy wzrok w dziewczynkę.

- To jak się w końcu nazywasz, kochanie? Ja jestem Clair Teenman - zapytała, a Arsenie przewróciło się w brzuchu. Nie cierpiała jak się tak do niej zwracano, uh!

- Arsena Watson - burknęła. - I proszę się do mnie nie zwracać 'kochanie'. - zeszła z krzesła.

- Watson? Hmm...

- Tak, TA Watson - potwierdził Snape.

Clair uniosła brwi i spojrzała pytająco na Severusa.

- Idź posprzątać swój pokój - rzucił do dziewczynki. Podopieczna zrozumiała, że chyba chcą zostać sam na sam. Opuściła grzecznie kuchnię.

- Ale od TYCH Watsonów? - zapytała nieco ściszonym tonem, szukając w lodówce mleka.

Zgryźliwy oderwał się od kuchenki i usiadł ociężale na krześle. Kobieta podniosła czajnik z gazu.

- To córka Elizy.

- CO!? Elizy i Edwarda? - przestała wlewać wrzątek do kubka - Niemożliwe! Nie sądziłam, że doczekali się dziecka... Och Severusie... to niesamowite, że przeżyła... - zszokowana kobieta usiadła na krześle. Po chwili spojrzała się na Snape'a. - Jak ty ją znalazłeś?

- Długa historia. W szkole.

- Adoptowałeś?

Przytaknął głową. Clair jeszcze przez moment wpatrywała się tępo w blat stołu próbując poukładać sobie wszystkie świeże wiadomości. Kiedy się otrząsnęła uśmiechnęła się zadowolona. Postawiła kawę na stole i przysiadła się do Zgryźliwego.

- No proszę... Widzisz, Sev, doczekałeś się dziecka - westchnęła rozmarzona.

- To tylko moja siostrzenica - zauważył ponuro.

Westchnęła

- Biedna dziewczynka. Już sobie wyobrażam, jakie spartańskie warunki wprowadziłeś w tym domu...

- Czasem jestem bardziej pobłażliwy i wypuszczam ją z dyb.

Clair uśmiechnęła się pod nosem

- Nie zmieniłeś się ani trochę...

- Po co w ogóle tu przyjeżdżałaś?

Snape nie należał do osób towarzyskich. Druga osoba goszcząca w jego domu robiła już spory tłum i drażniła go coraz bardziej.

- Wpadłam się pożegnać - poprawiła swoją marynarkę. - Wyjeżdżam do Los Angeles. Prawdopodobnie na stałe. Możliwe, że będę tu wpadać tylko w sprawach służbowych.

Severus zamyślił się.

- Będę pewnie tęsknić za rodzinnym krajem, ale to moja szansa na nowe życie. Jestem bardzo zadowolona, że podjęłam taką decyzję. No i też cieszę się, że nie zostawię cię samego. Jak widać, będziesz miał teraz bardzo wesołe towarzystwo.

Snape objął dłońmi kubek gorącej napoju.

- Mówił ci ktoś, że twoja wyolbrzymiona troska jest strasznie denerwująca? Do tej pory mieszkałem sam i jakoś nigdy na to nie narzekałem.

Severus odwrócił głowę w stronę korytarza.

- Dlaczego nie poszłaś na górę i podsłu****esz?

Zza ściany wyłoniła się zawstydzona Arsena oblewając się rumieńcem. Wszechwiedzący Snape nawet to zauważył. Jak?

- Przepraszam - bąknęła, szurając butem podłogę.

- Och, ona jest taka słodka - rozmarzyła się na jej widok Clair.

- Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła - powiedział Opiekun i przeszył dobrze jej znanym zjadliwym wzrokiem. - No dobra, chodź - odsunął krzesło.

Na to pozwolenie dziewczynka usiadła grzecznie przy stole. Clair patrzyła na nią dziwnym maślanym wzrokiem podpierając brodę dłonią ozdobioną srebrnymi pierścionkami. Severus łypał ponuro oczami to na Arsenę, to na swoją znajomą.

- Długo się znacie? - wypaliła w końcu jego siostrzenica.

- Od szkolnych lat. Stare dzieje. Jestem przyjaciółką twojego Opiekuna.

- Nie jesteś - wtrącił Zgryźliwy. - Ja nie mam przyjaciół. Mam znajomych, którzy mnie tolerują, a ja ich po prostu, jako tako znoszę.

Clair skarciła go wzrokiem.

- A mówił ci ktoś, że zgryźliwość jest niezdrowa? - odchrząknęła. - A propos znajomych. Juliusz pytał się o ciebie ostatnio.

Snape obnażył swoje żeby, jakby chciał kogoś pokąsać.

- Przekaż mu, że jak go spotkam z chęcią rzucę na niego Avadę.

- Sam mu to powiedz. Mnie pojutrze już tutaj nie będzie.

Arsena nie wiedziała kim jest Juliusz, ale najwidoczniej jej Opiekun nie znosił jakichkolwiek swoich znajomych. Ba! Totalnym zdziwieniem było już samo to, że Severus takowych posiadał i co więcej niektórzy (jak Clair) mieli na tyle odwagi by go odwiedzać.
Severus pogładził palcem swoje usta.

- Długo u mnie zagościsz?

- Mam cały dzień, ale jak mnie wyganiasz to mogę sobie już iść.

- To dobrze, że cały dzień - w severusowej głowie zaświtał pewien pomysł. - Arseno, przynieś te złote galeony.

Długo się nie zastanawiając, zlazła z krzesła i pobiegła na górę.

- Skoro się zjawiłaś, Clair, to pozwolisz, że cię wykorzystam.

- Hę?

- Zaraz dam ci pieniądze i pójdziesz z małą na zakupy. Sama widziałaś, w jakich łachmanach paraduje.

- Chcesz zrzucić swoje obowiązki na mnie?

- Daj spokój! Skąd mam wiedzieć w co ją ubrać? Ty się na tym lepiej znasz.

Clair uniosła brwi.

- Chcesz się wywinąć? Przyzwyczajaj się, jeszcze nie raz będziesz musiał odwiedzać sklepy odzieżowe. W końcu kiedyś wyrośnie z tego, co kupisz dziś.

- Mam dziś inne sprawy do załatwienia, a ty nie masz co robić, więc z łaski swojej pokaż mi, że twoja wizyta chociaż dziś przydała się na cokolwiek!

Arsena wróciła z aksamitna sakiewką. Snape odebrał od niej woreczek i wręczył Clair.

- Masz. W środku jest bodajże 60 galeonów. Wykorzystajcie wszystko.

- Idziemy na zakupy? - uradowała się Arsena.

- Tak, ubieraj się. Wychodzimy.

Clair schowała do kieszeni pieniądze. Nie była zadowolona, że jej znajomy ucieka od swoich obowiązków. Z drugiej strony nie przeszkadzało jej w niczym, żeby kupić dziewczynce ładne wdzianko. Jak to kobieta, lubiła chodzić po sklepach, w przeciwieństwie do Severusa, którego mdliły wręcz wszelkie sklepowe wystawy.

* * *


Tajemnym teleportem cała trójka znalazła się na Pokątnej. Ruszyli zatłoczoną ulicą. Niektórzy oglądali się za nimi podziwiając ten dziwny karawan. Przodem prowadziła kobieta-służbistka (Arsenie postawa Clair kojarzyła się z klawiszem więziennym) trzymająca za rękę małą dziewczynkę, która w poszarpanych ciuchach wyglądała jakby dopiero co opuściła śmietnisko. Pełen korowód zamykał wysoki facet o morderczym spojrzeniu i twarzy recydywisty. Severus zatrzymał towarzystwo przed kawiarnią "Słodki raj".

- Ja idę w tamtą stronę, a wy macie do dyspozycji resztę sklepów. Spotykamy się tu - wskazał brodą kawiarnię.

- To do później - odrzekła Clair i pociągnęła Arsenę za sobą.

Mała próbowała dorównać jej kroku.

- Widzę, że bardzo dobrze się znacie. Dlaczego się pani nie ożeniła z Severusem?

Clair aż stanęła na ulicy głośno się śmiejąc.

- Och Arseno, wybacz, ale twój opiekun nie nadaje się na materiał na męża i szczerze mówiąc nigdy tego nie brałam pod uwagę. Poza tym ja mogę jedynie wyjść za mąż, a nie żenić się - poprawiła dziewczynkę.

- Sever ma serce, ja to wiem. Chyba mnie pokochał. Nie wiem... ale chciałbym żeby tak było.

Clair współczuła w myślach siostrzenicy Zgryźliwego. Wątpiła w to czy Snape kiedykolwiek obdarzy ją takim uczuciem. Dobre było przynajmniej to, że lubił swoją podopieczną.
Weszły do pierwszego sklepu. Po Clair widać było, że zna się na rzeczy. Wyszukała dla niej kilka ładnych, dziewczęcych wdzianek. Arsena potulnie przymierzała kolejne fatałaszki. Faktem było, że nigdy nie nosiła na sobie czegoś nowego, więc podobało jej się wszystko. Zaciągnęła na siebie beżową koszulę zdobioną wyszywanymi kwiatkami.

- Popraw kołnierzyk - Clair pochyliła się nad małą układając materiał. Arsena zobaczyła przed oczami dyndający, masywny, srebrny wisior. Był to pięknie zdobiony srebrny wąż zwinięty na kształt litery 'S'. W miejscu oka miał umieszczone szafirowe oczko.

- Była pani w Slytherinie?

- Tak.

- Stąd zna pani Severusa?

- Dokładnie.

Arsena dotknęła stylowej biżuterii. Obróciła w rączce węża. Na wewnętrznej stronie wygrawerowane były inicjały S.S. Dziewczynce zbiegły się brwi.

- Ten wisiorek to prezent od kogoś?

Clair wyprostowała się, chowając srebrnego węża pod bluzkę.

- Można tak powiedzieć... No dobrze, to jak? Bierzemy wszystko? Masz taką ładną buzię, że we wszystkim ci ładnie.

Arsena przytaknęła. Zastanawiały ją inicjały. Tak idealnie pasowały do Severusa Snape'a. Po drodze zaszły jeszcze do obuwniczego.

- A pani kiedykolwiek kochała Severusa?

Clair spojrzała zniecierpliwiona.

- Co się tak uparłaś na mnie i Seva? Nic nas nigdy nie łączyło. Poza tym jestem mężatką od 6 lat i jestem szczęśliwa w związku.

Dziewczynka wyczuła, że jej odpowiedź nie była do końca szczera. O nic więcej już się nie zapytała. Miała mieszane uczucie, co do znajomej Zgryźliwego. Wydawała się w porządku, ale zachowywała się czasem zbyt zasadniczo. Poza tym za srebrnym wężem kryła się pewnie intrygująca historia, na pewno powiązana z jej Opiekunem.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 25-10-2011 22:43

Dodane przez Nuttella dnia 25-10-2011 15:07
#106

Moje ocenianie (max 10p za punkt, max 50 punktów):
- Długość: 10p
- Pomysłowość 10p
- Urozmaicenie 10p
- Ilość napisanych rozdziałów 10p
- Mało błędów ortograficznych 8p
Wynik: 48p/50p.
Ocena: Celujący
Pisz dalej Buczku!!! jeśli się da ;)

Dodane przez Sigyn dnia 25-10-2011 15:13
#107

- Skąd wiesz, jaką kawę lubię?
- Próbowałam kiedyś w twoim gabinecie. Była ohydna.
- Więc mam rozumieć, że zrobiłaś mi ohydną kawę?
Arsena wyszczerzyła swoje ząbki.
- Dokładnie.

Te słowa mnie rozwaliły :tooth: ogólnie bardzo mi się podobało i czekam na więcej :D

aa i są błędy Worda ;p

Dodane przez Czarodziejka dnia 25-10-2011 15:26
#108

Toż to najlepsza część ze wszystkich! Niesamowita! Bardzo mi się podoba rozmowa Severusa z yyyy...Clair. To wyszło tak naturalnie. Po prostu chape ba!
Błędów nie poprawiam, bo poza paroma nielicznymi literówkami, nic nie widzę.
Jestem ciekawa tylko jednego: skoro w lodówce Snape'a " nie ma nic oprócz ketchupu i światełka" ,to czy Clair znalazła w końcu to mleko?:tooth:

Edytowane przez Czarodziejka dnia 25-10-2011 15:27

Dodane przez Seva dnia 25-10-2011 19:35
#109

łiiiiiiiiiiiiii :jupi: :jupi: Następna super-ekstra-fantastyczna część! :smilewinkgrin:
jak zwykle wszystko genialne i w końcu Senka ma nowe ciuszki xd
Zaciekawiła mnie bardzo znajoma Severusa, czy aby na pewno wyjedzie do Los Angeles? Czy ma męża? :>
Mam nadzieję, że już niedługo bd mogła przeczytać odpowiedzi na dręczące mnie pytania (w części XV) :) <brawo>

Edytowane przez Seva dnia 26-10-2011 18:16

Dodane przez DziedzicSlytherina dnia 25-10-2011 19:41
#110

Oo bardzo ciekawy rozdział. No i nowa intrygująca postać. W dodatku kobieta z naszyjnikiem hm....? no właśnie, kogo? : D Bardzo ciekawie się zapowiada. Tak więc czekam na kolejny rozdział i trzymam kciuki na jeszcze większy przypływ weny. : ] Powodzenia!

Dodane przez Annalisa Louis dnia 27-10-2011 15:23
#111

Przeczytałam. Muszę stwierdzić , że masz naprawdę "wybujałą" wyobraźnie. ;d Opowiadanie jest świetne. Napisane w bardzo ładnym stylu, przypadł mi do gustu. Czyta się je lekko. Bardzo ładnie opisujesz też emocje jakie doświadczają bohaterowie. Jeżeli chodzi o błędy to jakoś szczególnie mnie one nie interesują, zdecydowanie ciekawsza jest treść ; )Nie mogę się doczekać następnego odcinka. Mogłabym się tu jeszcze długo rozpisywać nad walorami twojego opowiadania , ale wydaje mi się , że ciągłe wypisywanie : wspaniałe opowiadanie , wspaniałe opowiadanie, wspaniałe opowiadanie itd. stało by się w końcu irytujące. ; )
Życzę wielkiej weny twórczej i chęci do pisania dalszych przygód "Pana Zgryźliwego i Senki"

Dodane przez Expelliarmus dnia 27-10-2011 21:38
#112

NAPISZ KSIĄŻKĘ PROSZEEEEEE to jest świetne wialkie super przeczytałam chyba z 10 razy a jestem zalogowana natej stronie nie cały dzień:jupi:

Dodane przez Rachel24 dnia 29-10-2011 10:22
#113

To jest jeden z najlepszych FF na Hogsmeade.
Przeczytałam pierwszą część i już wiem że każda z czasem stanie się lepsza.
Książkę napisać byś mogła. Hmmm...myślę że zadowoli cię wybitny?;)

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 29-10-2011 10:31
#114

Seva:
Zaciekawiła mnie bardzo znajoma Severusa, czy aby na pewno wyjedzie do Los Angeles? Czy ma męża? :>
Mam nadzieję, że już niedługo bd mogła przeczytać odpowiedzi na dręczące mnie pytania (w części XV)

Ja nie lubię dawać spoilerów do mojego opowiadania, ale mogę jedynie powiedzieć, że w kolejnej części będziecie mogli nieco więcej dowiedzieć o Clair Teenman. Niestety wszystkiego Wam nie zdradzę i pełne ukazanie tej postaci (znajomej Severusa) zaprezentuję w dużo dalszych odcinkach. Mam nadzieję, że macie na tyle dużo cierpliwości, że się kiedyś tam doczekacie. Niektórzy narzekają z Was, że za szybko dodaję odcinki i nie nadążacie z pisaniem. Ja osobiście uważam że mozolnie wlekę się ze wszystkim.

Rachel24:
Przeczytałam pierwszą część i już wiem że każda z czasem stanie się lepsza.
Książkę napisać byś mogła. Hmmm...myślę że zadowoli cię wybitny?

Już kiedyś wspominałam, żeby nie wypowiadać się pod tematem po przeczytaniu jednego odcinka. Dobrze, że chociaż zaczęłaś od samego początku, w przeciwieństwie do innych czytających od środka. Chwalisz pierwszy fragment, a nie wiesz co będzie dalej. Mam nadzieję, że przetrwasz całe 14 części i na końcu doczekam się sensowniejszego komentarza. Mimo wszystko dziękuję za pochwałę i powiem szczerze, że ocena wybitna jak najbardziej mnie zadowala. Miłego czytania życzę ^^

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 29-10-2011 10:33

Dodane przez Damian_Skibicki dnia 29-10-2011 10:34
#115

super FF piękne i czadowe nie wiem co powiedzieć napisz 8 cz. HP
to by było dobre

Dodane przez Albus Severus Potter 97 dnia 31-10-2011 16:21
#116

Oj Buczku... ty ciągle mnie zaskakujesz. Oczywiście ciągle pozytywnie. :D O ile XIII fragment był prawie taki jak sobie wyobrażałem (oprócz zakończenia, który mnie totalnie rozwalił :)) o tyle następny bardzo mnie zaskoczył. Wprowadzenie nowej, tajemniczej postaci jest niezwykle ciekawe. Tylko powiedz mi skąd ty bierzesz tyle pomysłów?! Wyobraźnia twoja chyba nie zna granic. :smilewinkgrin: Ale to dobrze. Bardzo dobrze. Ja jestem w dalszym ciągu oczarowany twoim talentem i błagam cię, żeby ci nigdy do głowy nie przyszło zakończenie tej historii!!! ;)

Dodane przez blackout dnia 31-10-2011 16:26
#117

Przeczytałam wszystko i muszę szczerze przyznać - genialne! Od Srebrnej łani dawno nie czytałam tak znakomitego ff. No cóż, mogę jedynie pogratulować pomysłu i życzyć weny. Ze zniecierpliwieniem czekam na więcej! :)

Edytowane przez blackout dnia 11-11-2011 12:03

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 02-11-2011 14:19
#118

Miałam dziś nie umieszczać, ale zmieniłam zdanie.
Moja beta jest nieobecna dziś, więc wybaczcie błędy. Mam nadzieję, że dużo ich nie będzie.



* * * Fragment XV * * *

" Z(a)mieszanie "


Snape załatwił wszystkie sprawy w błyskawicznym tempie. Jako człek konkretny, nie lubił się rozdrabiać. Zdążył zrobić potrzebne zakupy żywieniowe oraz spotkać się z Lucjuszem Malfoy'em na Nokturnie. Po załatwieniu interesów powrócił w umówione miejsce, kawiarni "Słodki Raj". Uwzględniając, że jego dwie towarzyszki, zwiedzając sklepowe galanterie turystycznym krokiem o wiele później wrócą, usiadł wygodnie przy stoliku. Na sąsiednim krześle leżała dzisiejsza gazeta, a na pierwszej stronie krzyczał tytuł: "Sami-Wiecie-Kto znów atakuje. Planowany zamach na Ministerstwo Magii." Severus chwycił pracę i przewertował szybko artykuł.

Kto to w ogóle pisze? Zirytował się. Plotki są genialnym pokarmem dla ludzi, tylko dlaczego aż takim trującym?
Przewertował kilka następnych stron.
"Hogwart najlepszą szkołą. Prawda czy tylko przykrywka Dumbledora?"
Omiótł wzrokiem treść. Ci z redakcji naprawdę szukają tematów na siłę. Rzucił gazetę z powrotem na krzesło. Spojrzał w stronę barku. Zirytowany, że nie został obsłużony, podszedł do kelnerki.

- Czy to kawiarnia samoobsługowa? Nie mam nieograniczonej ilości wolnego czasu.

Dziewczyna spojrzała spode łba.

- Chwileczkę. Mamy ruch. Proszę usiąść na swoje miejsce zaraz przyjdę.

Uniósł brew.

- Pięć osób jest dla was tłumem?

Nachmurzony powrócił na swoje miejsce. Za moment zjawiła się dziewczyna.

- Małe espresso - rzucił Snape.

Niedaleko jakiś rozpieszczony bachor kłócił się ze swoją matką o większą porcję lodów. Severus policzył w myśli do pięciu i odetchnął głęboko. Czuł się od samego rana strasznie rozdrażniony i każdy wrzask czy pisk działał na niego jak środek owadobójczy na komary. Po chwili zjawiła się kelnerka. Zgryźliwy spojrzał na puszystą piankę w filiżance.

- Nie prosiłem o cappuccino, lecz o espresso! Co za obsługa! Chcę rozmawiać z szefem tej speluny!

Wstał. W tym samym momencie obok Zgryźliwego pojawił młody chłopak niosący srebrną tacę z różowymi lodami. Gwałtowny ruch, dezorientacja i nieuwaga doprowadziła do umiejscowienia deseru na koszuli Zgryźliwego.

Severus Snape wyszedł z siebie.

* * *

Arsena podreptywała za Clair, próbując dorównać jej kroku. Cieszyła się, że wreszcie będzie mogła ubrać się w coś, co nie przypomina wytartej ścierki. Poza tym, zakupiła się w kilka par bucików. 60 galeonów poszło całkowicie, ale chociaż zostały rozsądnie wydane. Kobieta od czasu do czasu podpytywała Arsenę jak jej się żyje z Severusem, ale dziewczynka nie była chętna do opowiadań. Szła zadumana, zastanawiając się przez całą drogę, jaka prawda wiąże się z tajemniczym naszyjnikiem.

- Co tam się dzieje? - Clair stanęła przed tłumem ludzi, którzy okalali kawiarnię "Słodki Raj". Okrzyki zdziwienia, wrzaski i tłoczący się gapie wskazywały na to, iż przy kawiarni dzieje się coś dziwnego, niekoniecznie dobrego. Clair chwyciła Arsenę za rękę i przecisnęła się przed tłum. Ku jej oczom ukazała się komiczno-przerażająca scena. Na samym środku stał wściekły Snape. Butem przygniatał do ziemi jakiegoś krępego mężczyznę. W prawej dłoni trzymał za fraki młodego kelnera, a drugą ręką w której trzymał różdżkę, celował w podbródek młodej kobiety, tak przerażonej jakby miała zaraz zemdleć. Całości akompaniowało uciążliwe wycie bachora MOJELODY, MOJELODYYY, MOJELODYYY!!. Dzieciaka szarpała zdenerwowana kobieta - prawdopodobnie jego rodzona matka. Snape syczał coś wściekle do przygniecionego mężczyzny. Clair zacisnęła zęby. Tego było już za wiele. Wyciągnęła różdżkę i wycelowała w niebo. Nad tłumem ukazała się fontanna czerwonych iskier. Z kieszeni swojej stylowej garsonki wyciągnęła dokument, uroczyście prezentując przed zebranymi.

- Clair Teenman, Wicedyrektor Ministerstwa, przewodnicząca Międzynarodowego Porządku i Prawa Czarodziejów. Proszę się cofnąć!

Przerażony tłum posłusznie zrobił jeszcze krok do tyłu. Arsenie o mało nie opadła szczęka. Nie wiedziała, że Clair jest jakąś szychą z Ministerstwa! Co więcej, grzała nie lada posadkę w tej jakże ważnej placówce. Zauważyła, że Severus obrzucił Clair plugawym spojrzeniem.

- Aresztuję pana pod zarzutem naruszenia porządku publicznego - zwróciła się oficjalnie do Snape'a, rzucając zaklęcie, które skrepowało jego ręce za plecami. Jego różdżka powędrowała do jej dłoni. Severusowi stężała twarz, a Arsena pobladła. Pani Teenman nie była już tą 'przyjaciółką', która przedstawiła się jej rano. Co to ma być?! Ona jest w jakiejś zmowie? Czy oby na pewno to znajoma Severusa? Chwyciła Zgryźliwego za łokieć i wyprowadziła siłą z kawiarni.

- Sever! Zrób coś! - krzyknęła Arsena, kompletnie zaskoczona całą sceną. Och, przecież jej Opiekun nie poddałby się tak łatwo, no! Nawet na nią nie spojrzał. Podbiegła do Clair.

- On jest niewinny!

- Ty też idziesz ze mną - oświadczyła złowrogo. Arsena chciała dać drapaka, ale kobieta złapała ją szybko za kołnierz.

Pok!
Zniknęli z zatłoczonej ulicy. Arsena straciła równowagę i upadła na ziemi. Szybko rozejrzała się dookoła. Clair przeteleportowała wszystkich w jakąś osamotnioną uliczkę. Przerażona dziewczynka zaczęła szukać po kieszeniach swojej różdżki.

- Kretynie! Co ci przyszło do głowy, żeby rzucać się na niewinnych ludzi!? Nosisz na sobie Mroczny Znak i jeszcze rozczyniasz bójki w tak zatłoczonym miejscu! Ta kofeina do zera mózg ci wypłukała?! Przez ciebie będę teraz musiała spisać protokół! - Clair popukała się palcem w głowę, dając do zrozumienia, że umieszcza Severusa w kategorii niżej niż tuman.

Wściekła Teenman wyglądała naprawdę przerażająco. Brakowało jeszcze iskier prądu trzaskających z jej idealnie prostych włosów. Snape stał skrepowany i obrzucał ją zjadliwym spojrzeniem.

- Nikt nie każe ci ratować świata! Jakbyś się nie wtrącała, rozwiązałbym to wszystko SAM! Uwierz, ale naprawdę nie potrzebuję obok siebie ochrony, a już tym bardziej TWOJEGO POKROJU!

- Och przestań! - położyła ręce na biodrach. - Sam to byś skończył w Azkabanie, jakby złapał cię ktoś z mojej kwatery. Jesteś kompletnie nieodpowiedzialny!!!

- Akurat, TY jesteś ostatnią osobą, która ma prawo mnie pouczać! Chciałbym przypomnieć, że nie jesteś moją matką! Powiedz mi kiedy wreszcie wyrośniesz z tych kompleksów?! - ryknął Snape.

Clair wstrzymała oddech. Nic nie odpowiedziała.

- Przestańcie! - wrzasnęła Arsena. Para zwróciła się w jej stronę. Dziewczyna celowała w nich różdżką. - Nie wiem, co tu się dzieje, ale jak nie wypuścisz Severusa, to... to... - ręka zaczęła jej drżeć, a odwaga ulotniła się jak kamfora. No właśnie, to co? Co taka mała dziewczynka może zrobić przewodniczącej Prawa Czarodziejów?

Snape wywrócił oczami, jakby cała sceneria zaczęła go potwornie nużyć. Spojrzał diabolicznie na Clair.

- Jak już nie masz mi nic do powiedzenia, to możesz mnie rozkuć z kajdanków i oddać różdżkę. Ostrzegam, że w obcych rękach potrafi być nad wyraz zabójcza - rzekł do swojej towarzyszki, traktując Arsenę jak powietrze.

Clair chwyciła się za głowę intensywnie myśląc. Po chwili uwolniła Zgryźliwego i oddała jego różdżkę.

- Masz i się nią wypchaj.

Severus usunął zaklęciem resztki lodów ze swojej czarnej koszuli. Arsena opuściła drżącą rękę i poczuła się bardzo źle. Kompletnie się wygłupiła. Nie dość, że potrafiła nic sensownego zrobić ani powiedzieć, to jeszcze źle zinterpretowała całe zajście. Widocznie znajoma Severusa, była jednak po ich stronie. Poza tym, czuła się tam zupełnie niepotrzebna. Nawet nie przejęli się tym, że wymierzyła w ich stronę. Oparła się o ścianę.

- Twoja nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu - zasyczał Snape. - Tak się składa, że doskonale wiem jak o siebie zadbać i nie potrzebuję pomocnej reki, ale TY jak zwykle musisz, PO PROSTU MUSISZ się wtrącać! Inaczej jesteś chora!

Clair przysunęła swoją twarz do jego, tak blisko, że niemalże stykali się teraz nosami.

- Tak? A powiedz mi, pomyślałeś o NIEJ!? - wskazała palcem na Arsenę.

Severusowi pulsowała jeszcze żyła na skroni. Przybrał chłodną, ironiczną maskę.

- Wyobraź sobie, że TAK! - odchylił głowę w pełnej pogardzie.

Dziewczynka patrzyła się w drugą stronę słuchając jak się kłócą. Jakoś nigdy nie wyobrażała sobie Snape'a w kajdankach, ani tego, że ktoś próbuje go pouczać. Jako były Śmierciożerca i surowy nauczyciel w Hogwarcie, nigdy nie pozwalał sobie na tego typu ordynanse. Niestety najbardziej bolała ją własna bezsilność w tym wszystkim. Tak wiele jeszcze nie potrafi...

- Wracamy do domu - rzekł stanowczo Snape. Podszedł do podopiecznej i chwycił ją za nadgarstek.

- Dobrze, ale jak chcesz mieć swoje wszystkie zakupy, musisz zabrać mnie ze sobą - Clair pomachała małą torebeczką przed czarnymi oczami Severusa. - No chyba, że chcesz dziś głodować i oglądać Arsenę w tych łachmanach?

Zgryźliwy zacisnął zęby. Upartej kobiety nie dało się tak łatwo pozbyć. Cała trójka wróciła do domu: naburmuszony Severus, przygnębiona Arsena i restrykcyjna Clair.
Snape postanowił się nie odzywać do końca dnia. Jego znajoma sprawiała natomiast wrażenie jakby nic się nie wydarzyło i rozpoczęła zarządzanie kuchnią. Rozpakowała wszystkie produkty i załadowała lodówkę. Arsena także milcząc jak jej Opiekun, pomagała rozpakować wszystkie rzeczy. Snape złapał jakąś książkę z biblioteczki i ulotnił się do góry. Jedyne, co teraz potrzebował, to chwili spokoju. Zaryglował drzwi sypialni, żeby przez przypadek nikt mu nie wparadował i rzucił się na łóżko. Arsena tym czasem, uważnie obserwowała Clair.

- Nie wiedziałam, że pracuje pani na tak ważnym stanowisku.

Kobieta uśmiechnęła się do młodszej.

- Dwa lata temu awansowałam.

- To dlaczego chce pani wyjechać tak daleko?

- Chcę rozpocząć nowe życie w nowym miejscu, co nie znaczy, że rezygnuję z dotychczasowej pracy. Jako wicedyrektorka mam bardzo dużo obowiązków i będę musiała wracać tutaj, co jakiś czas.

- Będzie pani odwiedzać nas?

Uśmiechnęła się szerzej.

- Możliwe. O ile twój opiekun będzie chciał mnie jeszcze widzieć. On i jego zgryźliwota żyją od wielu lat w symbiozie i trzeba się z tym pogodzić. Mam nadzieję, że tobie nie zabraknie kiedyś cierpliwości, bo mi się to bardzo często zdarza. Z resztą sama widziałaś.

- Taaak - westchnęła dziewczynka. - Chciałabym osiągnąć kiedyś tyle, co pani. Być wybitnym czarodziejem i mieć taką porządną pracę.

- Uda ci się. Myślę, że Severus nie pozwoli ci się obijać. Z resztą sama widzisz, jak zdążyłaś wiele osiągnąć. Słyszałam, że wygrałaś konkurs na Najwybitniejszego ucznia szkoły. Twoja mama byłby z ciebie dumna.

Arsenie powiększyły się szare oczy.

- Znała pani też moją mamę?

- Oczywiście. Można powiedzieć, że byłyśmy bardzo dobrymi przyjaciółkami.

Clair przywróciła wspomnienia z czasów szkolnych. Arsena zaaferowana słuchała zabawnych opowiadań. Była zadowolona, że znalazła kolejną osobę, która potrafi cokolwiek powiedzieć więcej o jej rodzicach. Dziewczynka musiała przyznać, że znajoma Severusa nie była taka zła. Co więcej była strasznie sympatyczna (przynajmniej w stosunku do niej) i nie dało się nie zauważyć, że odpowiadało jej towarzystwo tak małej osóbki jak Arsena. Chyba lubiła dzieci. Razem ugotowały obiad bez czarów, bo jak to powiedziała Clair - więcej magii jest we własnoręcznym przyrządzaniu. Nawet Snape skuszony zapachem posiłku zszedł z góry zobaczyć, co takiego smakowitego leży na stole.

- Myślałam, że wyjdziesz z stamtąd pod koniec wakacji - zaśmiała się Clair.

Severus uniósł brwi i popatrzył się na smakowite danie.

- Taki miałem zamiar. To jest jadalne?

- Dziś nie zamierzam jeszcze ciebie truć. Zostawię sobie tą przyjemność na inny dzień - odpowiedziała zjadliwie Teenman.

Obiad był naprawdę pyszny. Wszyscy się najedli do syta. Arsena była zadowolona, że Opiekun zaczął się w końcu odzywać. Po posiłku przenieśli się do salonu. Dziewczynka pobiegła do swojego pokoju, żeby w końcu się przebrać w coś ładnego. Wszystkie stare ubrania wylądowały od razu w koszu. Severus w tym czasie prowadził jakąś intensywną dyskusję z Clair. Korciło ją, żeby podsłuchać, o czym tak nawijają, ale gdyby Zgryźliwy po raz kolejny przyłapał ją na podsłuchiwaniu, nie skończyłoby się to dla niej wesoło. Poza tym, chyba spaliłaby się ze wstydu. Każdy z nas powinien mieć jakieś tajemnice.
Ubrała się w dżinsową spódniczkę i kolorową bluzkę, po czym, zadowolona zbiegła na dół. Rozmowy ucichły.

- I jak? - zaprezentowała się radośnie.

- Wyglądasz ślicznie - uśmiechnęła się Clair.

Arsena spojrzała na Snape'a. Opiekun uniósł brwi w zdziwieniu, że ma ocenić coś, na czym w ogóle się nie zna.

- Lepiej niż było - skomentował ponuro.

Clair długo już nie gościła i po niedługim czasie wstała z fotelu oznajmiając, że czas ruszać do siebie.

- Kiedy jeszcze nas pani odwiedzi? Kto będzie gotować nam takie dobre obiady? Mmm...

Kobieta zaśmiała się.

- Nie martw się. Na pewno jeszcze znajdę czas by tutaj wpaść - puściła w jej stronę zalotne oczko. - Severusie, nie chciałam się z tobą rozstawać w złości, ale cieszę się, że doszliśmy do ładu.

- Yhm - skomentował niewymownie jej słowa.

- Opiekuj się Arseną.

Zgryźliwy otworzył usta, ale nic nie powiedział. Stali przez chwilę wpatrując się w oczy.

- No pocałujcie się wreszcie! - walnęła Arsena nie mogą się powstrzymać.

Na te słowa Clair parsknęła śmiechem, a Severus nerwowo zamrugał, zupełnie zbity tymi słowami. Znajoma poklepała go po ramieniu.

- Trzymajcie się.

Wyszła. Zgryźliwy wsadził ręce w kieszenie. I spojrzał pytająco na dziewczynkę.

- Co to miało być?

Wzruszyła ramionami, próbując powstrzymać się od uśmiechu.

- Nic.

Pokręcił głową i usadowił się w fotelu wbijając pochmurne spojrzenie w sufit. Podopieczna podeszła do niego.

- Sever... - zaczęła niepewnie.

Spojrzał katem oka.

- Czemu ty nie masz kobiety?

Poczuł, jakby trzepnął go ktoś czymś tępym po łepetynie.

- Co to w ogóle za pytania?! Przed tobą nie muszę się z niczego tłumaczyć.

Dziewczynka spuściła oczy.
- Tak tylko chciałam wiedzieć, nie gniewaj się za to... Po prostu miałam wrażenie... ee... nie ważne już.

Zgryźliwy zastanowił się, o co chciała zapytać. Na rękę mu było, że zrezygnowała z wścibskich pytań i dręczenia tematu o Clair. Osobiście nie przepadał za tą kobietą, ale miał u niej pewien dług, co zobowiązywało jego sumienie do chociażby utrzymywania z nią kontaktu.

- A ty, co się tak dziś wychyliłaś na Pokątnej? Wyciągnięta broń nie zastraszy Clair.

Usta jej przybrały kształt smutnej podkówki.
- Chciałam cię bronić, ale...

- Rzuciłaś się nie wiedząc, co robić - wtrącił swoje słowo. - Nie przejmuj się, każdy z nas zaczynał od zera. Nauka i czas pokażą jeszcze ile umiejętności jeszcze zdobędziesz.

Spojrzała na niego.

- Aż trudno mi sobie wyobrazić, że kiedyś umiałeś tyle, co ja. Przecież jesteś teraz takim... potężnym człowiekiem.

Zobaczył w szarych oczach blask podziwu, zachwytu i szacunku.

- Potęga kieruje się albo siłą albo sercem. Tobie brakuje tego pierwszego, a mi drugiego.

- Ale razem możemy o wiele więcej zdziałać, prawda?

- Prawda.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 02-11-2011 15:37

Dodane przez Seva dnia 02-11-2011 14:50
#119

Oh...nie zdajesz sobie sprawy jak się cieszę, że dziś dodałaś następny fragment - jutro wyjeżdżam i przez parę dni mnie nie będzie, no i bym była troszkę zła, że nmg przeczytać :P (i nie dodałabym komentarza jako pierwsza xd)
Sam to być skończył w Azkabanie(...)
Zdaję się, że powinno być "ś".
Buczku, jak ty to robisz, że tak świetnie piszesz? Tak bardzo umiesz wcielić się w postać, o której opowiadasz, że czasem się zastanawiam, czy przypadkiem nie ściągasz bohaterów z świata czarów i nie pytasz się ich co by, w danej sytuacji, zrobili/powiedzieli xd
Jak i wynika z poprzedniego zdania rozdział jest świetny! A te "pocałujecie się" Arseny to mnie normalnie z krzesła zwaliło...no i reakcja Severusa...może jednak ma inne uczucia do Clair niż mu samemu się wydaje? :P


- Ale razem możemy o wiele więcej zdziałać, prawda?

- Prawda.
A ten fragmen jest taki...słooooodki ;(

I moje końcowe zdanie:
Czekam na następną część i życzę Weny!

Dodane przez Annalisa Louis dnia 02-11-2011 15:34
#120

Ojejku, ale świetne zakończenie ^^ Rozdział bardzo interesujący. A to zakończenie na prawdę wyszło ci świetnie. Całość oczywiście też jest niesamowita, ale to zakończenie... miodzio :D
Weny życzę ! ; )

Edytowane przez Annalisa Louis dnia 02-11-2011 17:37

Dodane przez Sigyn dnia 02-11-2011 15:44
#121

Nic dodać nic ująć Buczku :) po prostu świetne! Zastanawiam się jaki to dług ma wobec Clair, Severus ^^ :D
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ^^ :D

Dodane przez Laufey dnia 02-11-2011 16:13
#122

Witaj Buczko (jakby mnie mogło zabraknąć przy następnym fragmencie? : D)
I znowu - co mam nowego powiedzieć? : ) FF świetne, akcja się rozkręca, i powiem, że liczę skrycie na rozwinięcie wątku Severus&Clair :D. Ja specjalnych błędów nie zauważyłam, zapewne dlatego, że wszystkie już poprawione. Ale jeden wątek mi coś nie gra:
Buczek napisał/a:
Dziewczynka spuściła oczy.

A nie lepiej by było spuściła wzrok? ;]
Poza tym całość spójna i poprawna :). Podobała mi się szczególnie sytuacja, gdy Sev wybuchnął i chciał coś zrobić temu biednemu chłopakowi x D Pomysł trafny. :P Wpadnę po raz enty, kiedy pojawi się następny fragment.

Dodane przez Asik dnia 02-11-2011 16:22
#123

Piszesz w bardzo interesujący sposób. Wątki, które u innych są dominujące i na nich skupia się uwaga czytającego, u Ciebie stanowią tło wydarzeń (jak np. sieroctwo Arseny). Na pierwszym planie są wzajemne relacje i uczucia, co sprawia, że czyta się to bardzo przyjemnie. Do tego dochodzą przemyślane kwestie bohaterów jak np."Potęga kieruje się albo siłą albo sercem.", które po prostu zostają w pamięci. Z niecierpliwością czekam na dalszą część!

Dodane przez emilyanne dnia 02-11-2011 18:00
#124

Fajnieeee :D Daje W :D Buczku, to opowiadanie jest cudowne ! xD

Edytowane przez emilyanne dnia 06-11-2011 20:16

Dodane przez Czarodziejka dnia 02-11-2011 20:31
#125

Severus Snape wyszedł z siebie.

Całości akompaniowało uciążliwe wycie bachora MOJELODY, MOJELODYYY, MOJELODYYY!!.

- Taki miałem zamiar. To jest jadalne?

- Czemu ty nie masz kobiety?


Rozbroiły mnie te zdania. Uśmiałam się nieźle. Szczególnie podoba mi się ostatnie pytanie Arseny rzucone prosto z mostu.
Właśnie, czemu?:D



- Potęga kieruje się albo siłą albo sercem. Tobie brakuje tego pierwszego, a mi drugiego.

- Ale razem możemy o wiele więcej zdziałać, prawda?

- Prawda.]


OOOO! Wspaniały dialog! Bardzo ważne słowa. Muszę to sobie gdzieś zapisać, ale najpierw poproszę Buczka o wyrażenie zgody, bo nie chcę łamać praw autorskich, czy jak to tam brzmi.

Edytowane przez Czarodziejka dnia 02-11-2011 22:46

Dodane przez DziedzicSlytherina dnia 02-11-2011 21:22
#126

No.. Nawet fajnie.. : D Owszem - było parę błędzików, ale kogo to obchodzi : > Ciąg dalszy nawet ciekawy, ale wiem, że stać cię na więcej.. : ] Ty z resztą też to wiesz. OoO znowu mam ulubione zdanie :

Całości akompaniowało uciążliwe wycie bachora MOJELODY, MOJELODYYY, MOJELODYYY!!.


Ołjee.... Słodkie lody... :P Założę chyba jakiś spis moich ulubionych zdań.. : ] Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! :D

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 05-11-2011 15:48
#127

LeNkA GrAnGeR:
Zastanawiam się jaki to dług ma wobec Clair, Severus ^^
Pożyjemy zobaczymy, jak to się mówi. W dalszych odcinkach (lecz nie najbliższych będzie to wyjaśnione). Niestety teraz trzeba troszeczkę poczekać gdyż Clair pojechała sobie bardzo daleko i przez następne fragmenty nie będzie o niej słychać. Przeraża mnie sam fakt ile jeszcze mnie pisania czeka, by przejść do punktu kulminacyjnego... W każdym bądź razie jeszcze się nie poddałam.

Panna Redfoo
A nie lepiej by było spuściła wzrok? ;]
Może i lepiej, ale oczy też można spuścić na dół. Ponadto wcześniej pojawiło się podobnie zdanie i jakoś nikt do tej pory nie zwrócił na to uwagi :)

Czarodziejka:
OOOO! Wspaniały dialog! Bardzo ważne słowa. Muszę to sobie gdzieś zapisać, ale najpierw poproszę Buczka o wyrażenie zgody, bo nie chcę łamać praw autorskich, czy jak to tam brzmi.
Ha ha ha, jestem pod wrażeniem, że ktokolwiek zechce zapisywać gdzieś moje fragmenty. Zaskoczyłaś mnie bardzo pozytywnie. Oczywiście wyrażam zgodę na cytaty B) Może jeszcze kiedyś tam wpadnę na coś mądrego, kto wie... ale przyznam szczerze, że końcowy dialog wyczerpał mnie umysłowo. Trochę czasem trzeba się wysilić, by napisać coś sensownego.

DzidzicSlytherina:
Ciąg dalszy nawet ciekawy, ale wiem, że stać cię na więcej.. : ]
Nie wiem czego oczekujesz tak na prawdę... Trochę wysiłku i czasu kosztował mnie ten fragment i sama przyznaję, że akcji nie brakowało. Jeżeli oczekujesz, że w dalszych częściach będzie więcej "dziana się", to nie koniecznie się tego doczekasz. Owszem poczytacie sobie jeszcze kilka ciekawych odcinków i poznacie jeszcze kilka innych osób, ale walk na różdżki czy bicia się raczej nie doczekacie. Nie jest to ani romans, ani przygotówka (z wyjątkiem może kilku fragmentów, które zastanawiam się jeszcze czy wrzucać na forum). Nie jest to także komedia, więc nie znajdziecie tu dowcipów mniej czy bardziej głupich. Dla mnie liczą się w opowiadaniu przede wszystkich wspólne relacje i kształtowania się uczuć na bardzo długiej drodze wspólnego życia. Mimo wszystko, mam nadzieję, że jeszcze Was nie zanudzam ^^

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 05-11-2011 16:08

Dodane przez RazorBMW dnia 05-11-2011 20:19
#128

Dobra, żeby nie było, ja w FF nie siedzę i w temacie totalna Lama ze mnie, no ale co tam.

Czytałem to FF przy wtórze płynących i sunących w galaktycznej próżni - odkrywających rejony księżyców Saturna - plumkadeł detroitowskiego techno spod szyldu X-102. Może przez to i też przez ciekawą fabułę czytało Mi się te wypociny baaaaaaaaaaardzo przyjemnie.

Zabawne jest to, że masz IMHO ciekawszy styl pisania niż JKR, która strasznie przynudzała opisami. Tutaj jest klimat jakby nieco cięższy, no ale są też momenty takie no... ckliwe[sorry, pisze to melancholik, a ja takie momenty w literaturze... no niezbyt trawię...:F], ale tutaj miło to wyszło. I nie wkurzało, jupi!
Niestandardowa fabuła, poza tym WREEEEESZCIE odpocząłem od pottera-fuksiarza. Fajne spojrzenie na Snape'a, który okazuje się być ludzkim, ale baaaaaaaaaaaardzo skomplikowanym człekiem. Yep. Dobra rzecz.
Akcja trzyma w napięciu [ładnie dawkujesz], nie zanudzasz, nie ma dziecinady...
Literówki to standard, ale mimo ich wychwytywania [a Mi się nie chce dokładniej tego robić, powiem szczerze], to miło się czyta. Nie wymuszałbym uberszybkiego wstawiania rozdziałów, bo i tak pewnie tylko w weekendy bym czytał ;], no ale cóż, Ty to tworzysz, Twoja wola, Ty decydujesz, jak się to wszystko posunie dalej.
Na koniec prosto:
3xP = Polecam, Propsuję i Pozdrawiam.

PS. MOAR!

Edytowane przez RazorBMW dnia 05-11-2011 20:27

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 06-11-2011 16:16
#129

.

* * * Fragment XVI * * *

" Buczek "


Wakacje z Severusem szybko mijały. Arsena zdążyła już doskonale zaklimatyzować się w nowym domu. Przyzwyczaiła się do swojego małego pokoiku. Mimo, że miała tak niewiele czuła, że teraz ma wszystko, czego jej potrzeba. Brakowało jej tylko czasem stopienia lodu, który okalał Pana Zgryźliwego. Snape nie był dla podopiecznej ani podły, ani zgryźliwy, ale mógłby okazać od czasu do czasu więcej ciepła. Dziewczynce utkwił w pamięci moment, w którym Opiekun przytulił ją czule do siebie. Było to niestety jednorazowa sytuacja i Arsenie robiło się przykro na myśl, że Severus już nigdy tego nie powtórzy. To był naprawdę niezwykły moment, niemalże zaczarowany. Dobrze wiedziała, że jedyna magia, która mogła wówczas działać, to ta z wnętrza duszy i serca. Jedyna niezniszczalna.

Tego, co czuję i mam w sobie, nikt mi nie odbierze.

Nie wiedzieć czemu, od tamtej pory perspektywa, z której postrzegała Severusa uległa drastycznej zmianie. Oczywiście na lepsze. Zimny, nieprzyjemny i sarkastyczny Snape nieświadomie zniszczył wizerunek chłodnego drania. Może na co dzień nie pokazywał tego, ale dziewczynka czuła, że gdzieś w głębi jego czarnej duszy mieści się troska, zmartwienie i gotowość opieki. Czuła, że przy nim nie zginie na tym wielkim świecie. Może jej nie kochał, może czasem nie znosił, ale wiedziała, że jest gotów zrobić prawie wszystko, żeby ją chronić od złego.

Severus codziennie bił się z myślami, co powinien robić by było dobrze. Żeby mała była zadowolona i jednocześnie nie była natrętna. Rola opiekuna wydawała mu się jedną z najcięższych dotychczasowych prac. Kosztowało go to sporo wysiłku i poświęconego czasu. Arsena nie robiła jako takich problemów. Sam jednak musiał nauczyć się z nią rozmawiać i podejmować za nią decyzje. To nie była już jego uczennica, lecz jego dziecko. Do licha! Przecież on nigdy nie chciał mieć w życiu dzieci! Los sprawił, że musiał się z tym zmierzyć, czy tego chciał, czy nie.
Niestety na zebrania kręgu Śmierciożerców musiał zjawiać się w miarę regularnie. Bardzo nie lubił zostawiać Arseny samej w domu, ale cóż, nie miał wyjścia. Wychodząc, za każdym razem zabraniał opuszczania jej domu i pieczętował mieszkanie masą ochronnych zaklęć.
Dziś miał bardzo wyczerpującą rozmowę z Voldemortem. Każda kolejna niszczyła go psychicznie. Późnym popołudniem wrócił zmęczony do domu. Arsena wyczekiwała na niego w niecierpliwości.

- Wreszcie wróciłeś! - przywitała go zadowolona.

Severus nic nie odpowiedział. Wszedł do salonu. Naszła go chętka zrelaksowania się lampką czerwonego, dobrego wina.

- Co masz dla mnie? - zapytała dziewczynka, obserwując jak jej Opiekun wypełnia lampkę wytrawnym Merlot.

- Ochrzan, że nie posprzątałaś w kuchni? - rzucił zgryźliwie.

- Chyba zapomniałeś, że dziś są moje urodziny.

Severus o mało nie rozlał trunku. Faktycznie zapomniał. Uh, przecież nie ma głowy do takich rzeczy! Na Merlina, kto w ogóle obchodzi swoje urodziny? Wszakże sam fakt, że starał się nie pamiętać ile ma lat, nie usprawiedliwiało go, że ma nie pamiętać o dziewczynce. Cóż, z samego rana opuścił dom, więc mógł się wywinąć, że nie zdążył złożyć życzeń. Nigdy nie przejmował się takimi sprawami. Nawet Clair czy innych swoim znajomym nie składał życzeń. Mimo to, poczuł się trochę zażenowany. Wypadałoby pamiętać datę urodzić "swojego" dziecka.

- Wszystkiego najlepszego - powiedział w niemałym zamieszaniu. - To co, chciałabyś dostać? - odpowiedział cicho.

Arsena machnęła ręką.

- Nie chcę nic. Ja już mam wszystko, czego potrzebuję.

Snape'owi trochę ulżyło, że siostrzenica nie jest materialistką. Dobrze, że ważniejsze są dla niej inne sprawy, niżeli prezenty rzeczowe. To jednak nie rozwiało wstydu Severusa, który poczuł się źle z faktem, iż zapomniał o jej urodzinach. Ona zawsze się cieszy z byle drobnostki. Nawet tabliczka czekolady byłaby dla niej chwilą raju. Ponadto, jego miesięczna pensja nie była taka skromna i spokojnie, gdyby mógł bardziej się wysilić, to obdarowałby ją nie małą niespodzianką.

- To ile ci stuknęło już?

- Jedenaście.

Severus zamyślił się.

- Chyba dwanaście. Po ukończeniu jedenastu rozpoczyna się naukę w Hogwarcie.

Pokręciła przecząco głową. Zgryźliwy przewrócił oczami i usadowił się wygodnie na kanapie delektując się cierpkim winem. Arsena myknęła do kuchni. Chwycił Proroka Codziennego.

Jak zwykle idiotyzmy w tej prasie...
Ledwo skończył czytać pierwszy artykuł, poczuł na sobie zaciekawione spojrzenie. Oderwał wzrok od gazety i spojrzał na dziecięcą buzię.

- Może napijemy się razem za fajny wieczór? - uniosła lampkę wypełnioną czerwono-bordowym napojem.

Snape uniósł brew.

- Dobrze, że sok porzeczkowy nie uderza do głowy. Już wystarczająco za dużo masz głupich pomysłów.

Arsenie opadły ramiona.

- Czemu ty zawsze wszystko musisz wiedzieć! Nie można nawet ciebie niczym zaskoczyć - obrażona, usiadła obok opiekuna.

- Nie lubię niespodzianek, dlatego wszystko wiem - odrzekł, a na jego ustach pojawił się kąśliwy uśmieszek.

- Nawet tych fajnych niespodzianek? - spojrzała mu prosto w oczy.

Snape chwilowo zahipnotyzował się w szarych tęczówkach, a myśli odpłynęły w inną stronę. Arsena zadziwiała go często swoimi dziwnymi pomysłami. Jak na małą dziewczynkę, była odważna i zupełnie się przy nim nie krępowała. Lubiła mówić wprost to, co myśli i była taka pełna radości i energii. Skąd tyle optymizmu w takiej małej istotce? O ile przypomina sobie jej wyraz twarzy sprzed pół roku, to przygnębione dziecko wyglądało naprawdę tragicznie. A teraz... jest po prostu szczęśliwa i to wyraźnie widać. Cieszy się, że ma jego i mieszka z nim.
Jest jeszcze taka dziecinna, pomyślał i w końcu odwrócił wzrok.

- No to ile lat kończysz, bo mamy dwie sprzeczne wersje.

- Jedenaście.

- Przecież nie możesz być rok młodsza od swoich rówieśników!

- Ale jestem.

Odstawił wino na stolik. Po co się kłócić, skoro nie ma dowodów.

- Chodź ze mną. Udowodnię ci, że jest inaczej.

Poszli na górę do jego sypialni. Severus otworzył szufladę w swoim biurku i wyciągnął teczkę z dokumentami małej. Były tam wszystkie ważne papiery, w tym akt jej urodzenia. Spojrzał na etykietę. Podrapał się po brodzie. Szybko przeliczył w myślach rachunek matematyczny. Cóż, faktycznie zgadzało się, że dziewczynka dziś kończy jedenaście lat. Spojrzał uważnie na Arsenę.

- Co?

- Nie co, tylko proszę. Dlaczego wysłali ciebie o rok wcześniej do szkoły?

Wzruszyła ramionami.

- Skąd mam wiedzieć?

Zacisnął usta. Coś się w tym wszystkim nie zgadzało. Szczerze mówiąc jeszcze tak skrupulatnie nie przeglądał jej dokumentów i przede wszystkim był przekonany, że ma tyle lat, co reszta pierwszoroczniaków! Odsunął nerwowo krzesło i usiadł przy biurku, uważnie sortując każdy papierek. Może znajdzie odpowiedź na nurtujące go pytanie. Dziewczynka stała obok przyglądając się, jak Opiekun przekłada kartki swoimi chudymi palcami. Zgryźliwy w końcu dotarł do tego, czego szukał.

Niniejsza młodsza Arsena Watson, córka Elizy Snape i Edwarda Watsona została zakwalifikowana w rekrutacji do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Zostaje również dopuszczona do rozpoczęcia pierwszego roku szkolnego w wieku lat dziesięciu. Powodem jest posiadanie niezidentyfikowanej magicznej mocy. Za zgodą Ministerstwa Magii oraz dyrektora szkoły A.Dumbledore'a, panna Watson rozpocznie w tym roku swoją edukację.

Przeczytał na głos. Notka kompletnie go zaskoczyła.

- Mocy? - zdziwiła się Arsena. - To znaczy, że jak kogoś rąbnę wyleci w kosmos? Hmm... To byłoby nawet przydatne...

Mistrz Eliksirów wbił wzrok w ścianę. Co to do licha znaczy? Spojrzał na dziewczynkę.

- Posiadasz jakieś zdolności, których nikt nie ma?

- Mmm... - zaczęła szurać nogą. - Jestem świetna w eliksirach - uśmiechnęła się.

- Nie o to mi chodzi... - zauważył, że sama nie ma zielonego pojęcia.

- To ja już nie wiem, o co chodzi - powiedziała. - Może kiedyś wyjdzie w praniu, jak to się mówi - wyszczerzyła zęby.

Severus do wieczora miał zawaloną głowę tym tematem. Jaka znowu moc? Niezidentyfikowana? Cała sprawa nie podobała mu się za bardzo. Śmierdziało to jakimś podstępkiem lub jeszcze czym bardzo nie przyjemnym. Przede wszystkim będzie musiał porozmawiać z Albusem. Dlaczego nic mu nie powiedział?! Przecież sam podpisał ten papier! Co więcej, zagadką było to, iż sama Arsena nie zdawała sobie żadnej sprawy. Poza tym do tej pory nie zauważył, żeby mała zionęła ogniem czy rozmawiała z wężami. Z głową pełną rozmyśleń położył się spać dopiero późnym wieczorem. Długo nie mógł zasnąć i męczył się niemiłosiernie. W końcu, kiedy udało mu się popaść w błogi sen przed oczami ukazały się obrazy spotkań Śmierciożerów, Voldemort... Co chwilę budził się zaniepokojony. Fatalna noc. Usłyszał krzyk. Otworzył gwałtownie oczy. Kolejny koszmar? Przewrócił się na drugi bok. Znów usłyszał krzyk, a następnie donośnie szlochanie. Podniósł głowę. Histeria dochodziła zza ściany. Chwilę nasłuchiwał, po czym postanowił zbadać co się dzieje w pokoju jego podopiecznej. Opuścił ciepłe łóżko i wyszedł z pokoju. Ostrożnie nacisnął klamkę i wszedł po cichu. Na zegarze stojącym na biurku dziewczynki wskazówki pokazywały piętnaście po drugiej. Arsena szlochała cichutko. Kołdra prawie całkiem zsunęła się z jej łóżka. Podszedł bliżej i przyjrzał się dzieciakowi. Podopieczna najwidoczniej spała i jednocześnie płakała przez sen. Blask gwieździstej nocy ukazywał mokre ścieżki na jej policzkach.

- Zostańcie... proszę... mamo...

Severus zacisnął usta. Już wiedział, o czym śni. Chwilę wpatrywał się w dziecięcą buzię.

- Nie zostawiajcie... proszę... Nie!

Twarz mu stężała. Najwyraźniej nie tylko on miał nocne koszmary. Wszystko się wydało. Dziewczynka mimo swojej radosnej natury, głęboko w sobie trzymała i przeżywała swe smutki i problemy. Podniósł kołdrę z podłogi i przykrył, starając się jej nie dotknąć.

- Mamo... chodź do mnie...

Severus poczuł gulę w gardle. Nigdy nad nikim się nie rozczulał, ani też nigdy nikogo nie żałował, ale widok Arseny niemalże zatrzymał mu serce. Przecież ona jest jeszcze taka mała, a już zdążyła tak głęboko zakorzenić swój ból. Ból, którego nikt jej nie ukoił. Usiał obok na łóżku.

- Arseno... - pochylił się nad nią. - Senko...?

Skulona nadal moczyła poduszkę słonymi łzami. Twardo spała. Położył dłoń na jej ramieniu.

- Senko!

Przerażone oczy spojrzały na Severusa. Stróżki łez spłynęły ponownie.

- Ja chcę żeby była tu moja mama... i tata... - odpowiedziała przerażona, jakby jeszcze nie zdążyła wybrudzić się ze snu.

- Wiesz, że to nie możliwe. To był zwykły koszmar - odrzekł spokojnie Snape i cofnął rękę.

- Ale ja chcę, żeby oni do mnie wróciliiii... - odrzuciła kołdrę i usiadła przecierając mokre oczy. - Severusie... dlaczego mnie zostawili?

- Zostawili cię w Zastępczaku, żeby chronić twoje życie. Postąpili słusznie.

- Przytul mnie... proszę...

Tego się nie spodziewał. Uh! Jak on nienawidził takich sytuacji! Czy on wygląda na maskotkę do przytulania? Pożałował, że tu w ogóle przyszedł.

- Uspokój się lepiej Arseno. Jest środek nocy, powinnaś teraz spać, a nie marudzić.

Nie spełnił prośby dziewczynki. Ograniczył się do uścisku jej dłoni. Siedzieli tak przez chwilę w ciszy.

- Obiecasz mi coś, Sever? - zapytała smutno.

- To zależy, co ode mnie wymagasz.

- Nie zostawisz mnie...? Nigdy?

Serce mu przyspieszyło. Aż tak bardzo przywiązała się do niego? Tak bardzo go lubi? Kocha...?

- Nie zostawię - szepnął odpowiadając bardziej sobie, niż jej.

Siedział zamyślony wpatrując się w ciemną przestrzeń pokoju. Dziewczynka uspokoiła się. Zrobił się bardzo senny. Otrząsnął się z zadumy.

- Czas iść spać - rzekł stanowczo, wstając z łóżka. Arsena posłusznie położyła się na swoim miejscu.

- Zostań jeszcze trochę.

- Jest środek nocy. Dobranoc - ruszył ku wyjściu.

- Sever! Proszę, zostań jeszcze! Proszę... Severusie...

Nacisnął klamkę zatrzymując się odrętwiale. Ona jest taka przerażona...

- Proszę, jeszcze chwilkę. Posiedź tu ze mną... błagam... - głos się znów załamał i dziewczynka rozpoczęła ponownie wyć.

Ona cię potrzebuje

Idioto, nie będziesz siedzieć tutaj pół nocy!

Ona jest spragniona twojej opieki, troski

Przecież chce ci się spać!


- Zostań... proszę...

Ona cię kocha, zrób dla niej to, o czym marzyła na początku...

Nie bądź kretynem, popełnisz największy błąd!

Ale ona tak bardzo chciała...


Severus miał niemały dylemat. Dlaczego nagle zmiękł? Gdzie podziała się ta stanowczość?

- Weź kołdrę i chodź do mnie - po czym wyszedł z pokoju, od razu żałując, że to powiedział.

Arsena nie zastanawiając się za długo chwyciła kołdrę oraz poduszkę i powędrowała do sypialni Opiekuna. Na szczęście łóżko było całkiem spore i spokojnie mogłyby się pomieścić nie dwie, lecz trzy osoby.

- Ulegam tylko jednorazowo. Widzisz ten środek? - wskazał palcem. - Jak przekroczysz swoją połowę od razu lądujesz w swoim pokoju, jasne?

Przytaknęła posłusznie. Pościeliła sobie obok i wgramoliła się do łóżka z całkiem zadowoloną już miną. Severus przetarł dłonią twarz.
Co ja do jasnej cholery wyprawiam... Położył się zawijając szczelnie kołdrą w ciasny naleśnik. Odwrócił się umiejscawiając jak najdalej od małej. Cisza. Oby szybko zasnęła. Przymknął powieki.

- Sever..?

Wrrrr!

- Sever śpisz?

- Tak, śpię, bardzo twardo - odwrócił się wściekle w jej stronę, podpierając się na łokciu. - Czego ty jeszcze chcesz?

- Podasz mi rękę?

Ze złości zrobiło mu się aż gorąco. Co za nieznośne dziecko!

- Jeszcze słowo i wracasz do siebie. Nie przesadzaj. To naprawdę szlachetny gest z mojej strony, że pozwoliłem ci tu spać, więc nie przebieraj miarki i doceń to, co zrobiłem.

- Doceniam. Jesteś kochany. Naprawdę - zamknęła powieki.

Westchnął. Patrzył się przez chwilę jak zasypia. Śpiąca wyglądała tak niewinnie i bezbronnie. Odwrócił się na drugi bok. Jeszcze długo nie mógł zasnąć zastanawiając się czy zrobił dobrze czy źle. I tak było już po fakcie.
Cała jego noc była dręcząca i niewygodna. Obudził się wczesnym rankiem całkowicie połamany. Spał spięty i do rana pilnował się, żeby nie przesunąć się w stronę dziewczynki. Podniósł zaspane powieki. Siedziała sobie obok po turecku. Kiedy zobaczyła, że się obudził zdjęła słuchawki z uszu.

- Dzień dobry - uśmiechnęła się szeroko, jakby nie pamiętała swojego nocnego przygnębienia. - Jak się spało?

- Jak na gwoździach - odpowiedział. Czuł, że coś uwiera do w krzyż. Wsadził rękę pod plecy i wyciągnął jakąś ręcznie robioną maskotkę. Pewnie sama ją uszyła. Niekształtny, szary worek wypchany watą, patrzył na Zgryźliwego czarnymi oczami zrobionymi z dwóch różnych guzików. Coś podobnego! Jeszcze przytargała w nocy swoje zabawki!

- Spałeś z Buczkiem! - uradowała się dziewczynka.

Obejrzał sobie to szmaciane cudo. Severusowe oczy zwróciły się w jej stronę.

- Buczek to ona, on czy ono? - mruknął ponuro.

Arsena wyrwała maskotkę z jego dłoni i przytuliła ją czule do siebie.

- On jest bardzo męski - powiedziała z dumą.

Severus podrapał się po głowie, patrząc sceptycznie na Buczka.

- On ma w sobie tyle męskości, ile mieści się w mojej szafie różowych spodni - w myślach przysiągł sobie, że już nigdy nie będzie dzielić swojego łóżka z dziećmi i obcymi facetami typu Buczek.

Arsena zaczęła chichotać o mało nie przewracając się na łóżku. Obserwował zabawne dziecko.

- Nie powinnaś wyrosnąć z takich zabawek?

- Buczka można mieć w każdym wieku, z tego się nie wyrasta. Ty też powinieneś mieć takiego. Poważnie - przestała się śmiać.

- Wystarczy mi taki Buczek, jak ty - odpowiedział i dźgnął ją palcem w żebra.

Senka złapała się za brzuch i uniosła się niepohamowanym śmiechem.

- Mam wszędzie łaskotki... hi, hi, hi...

Severus uśmiechnął się mimowolnie do siebie podpierając głowę. Przyglądał się rozchichotanej dziewczynce. Uspokoiła się i spojrzała na Opiekuna.

- Mogę być twoim Buczkiem, ale pod warunkiem, że będziesz mnie ciągle przytulać, bo Buczki się do siebie cały czas przytula.

Snape nic nie odpowiedział, ale nie mógł się powstrzymać od uśmiechu. Senka oddziaływała na niego pozytywną energią.

- Dlaczego się śmiejesz? - zapytała szczerząc zębiska. Widok uśmiechniętego Zgryźliwego był taki rzadki, że aż zabawny - Też masz łaskotki?

Na te słowa, Severus zaśmiał się szczerze pod nosem. Ona jest niemożliwa! Położył głowę z powrotem na poduszkę, wpatrując się w sufit. Niewiarygodne...

- Zaraz sprawdzę, hi, hi, hi!

Snape wrócił do swojej groźniej maski.

- Ani mi się waż! - po czym pospiesznie wstał z łóżka. - Umyć się i ubrać - rozkazał srogo.

- Okej - wygramoliła się spod kołdry. Opuściła pokój.

Severus przyłożył palce do nasady nosa, po czym ponownie uśmiechnął się do siebie. Mimo niewyspania czuł się znakomicie. Nie pamiętał, kiedy ostatnio tak szczerze zaśmiał się. Kiedy był taki szczęśliwy...?

Ona jest niesamowita...

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 07-11-2011 16:07

Dodane przez Annalisa Louis dnia 06-11-2011 16:40
#130

Rozdział jest świetny. Przy niektórych momentach niemalże się wzruszyłam. I te wspaniałe perełki ^^ A oto i one :
"- Nie chcę nic. Ja już mam wszystko, czego potrzebuję.

- Obiecasz mi coś, Sever? - zapytała smutno.

- To zależy, co ode mnie wymagasz.

- Nie zostawisz mnie...? Nigdy?

Serce mu przyspieszyło. Aż tak bardzo przywiązała się do niego? Tak bardzo go lubi? Kocha...?

- Nie zostawię - szepnął odpowiadając bardziej sobie, niż jej.
"


Ogólnie to cały rozdział to jedna wielka perełka, ale te momenty.... miodzio :D
Napisałabym jeszcze wiele i mogłabym się jeszcze bardzo długo zachwycać nad twym dziełem ^Buczku, ale jestem pod tak wielkim wrażeniem , że za pewne po chwili bym pisała to samo co wyżej.
Dzieło godne mistrza , naprawdę ^^

Dodane przez emilyanne dnia 06-11-2011 16:56
#131


"- On ma w sobie tyle męskości, ile mieści się w mojej szafie różowych spodni - w myślach przysiągł sobie, że już nigdy nie będzie dzielić swojego łóżka z dziećmi i obcymi facetami typu Buczek."

hahaha :D Ej, dawno nie czytałam lepszego opowiadania :D Ekstra to jest :D :P

Dodane przez Seva dnia 06-11-2011 18:16
#132

Mój dziwny umysł wykrył parę nieistniejących wyrazów, ale wierzę, że zamieściłaś je na potrzebę opowiadania xd
Dziewczynka mimo swojej radosnej natury, głęboko w sobie trzymała i przeżywała swe smutki i problemy. Podniósł kołdrę z podłogi i przykrył, starając się jej nie dotknąć.
Więc mała Arsenka odziedziczyła po wujaszku coś jeszcze - ukrywanie prawdziwych uczuć... :(

- Arseno... - pochylił się nad nią. - Senko...?

Skulona nadal moczyła poduszkę słonymi łzami. Twardo spała. Położył dłoń na jej ramieniu.

- Senko!

Przerażone oczy spojrzały na Severusa. Stróżki łez spłynęły ponownie.
Przy tym to się tak wzruszyłam, że mi też łezki spłynęły ;(

A teraz coś z sensem xd
Nie wiem , jak to jest, że tak szybko piszesz tak długie fragmenty, ale gratuluje :) (może masz coś, co zatrzymuje czas ? :? )
Kolejny rozdział jest wspaniały - niby nie dzieje się nic szczególnego, ale sądzę, że pozostanie on w mojej głowie, jako jeden z najlepszych. Jest taki wzruszający, opisuje emocje obu bohaterów - pokazuje, że Senka tęskni za rodzicami bardziej niż by się wydawało z jej codziennego zachowania oraz, że Severus w środku siebie ciągle toczy walkę "swoich uczuć"...

Naprawdę, nie wiem jak ty to robisz (moje przypuszczenia, co do tego są zawarte w poprzednim komentarzu xd ), ale rób tak dalej i nawet nie próbuj zaprzestać ! :)

Jak zwykle życzę weny oraz z wielka niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)


Dodane przez RazorBMW dnia 06-11-2011 18:36
#133

OMFG, fragmenty z buczkieeeeem!!!111111oneonejedenjedeneleven :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
No cóż, jeden wielki suprise, gęba "od ucha do ucha" podczas czytania rozdziału. To chyba wystarczy za motywację do pisania kolejnych rozdziałów. W świetnych miejscach je kończysz, apetyt wzrasta. ]:>

Dodane przez Laufey dnia 06-11-2011 20:06
#134

Kolejny rozdział i nadal mówię to samo. :D A co innego mam powiedzieć, oprócz to jest super? : ) Niepotrzebnie znów miałaś swoje złe przeczucia, które zakładały, że nowy rozdział się nam nie spodoba. I znowu Cię mylą Twoje przypuszczenia! :>
Bardzo podobał mi się pomysł umieszczenia Buczka w tym rozdziale : ). Wiesz, błędów nawet nie chciało mi się szukać, bo nie mam na to siły. Po przerzuceniu okiem stwierdziłam, że chyba ich tam nie ma :).
Kolejna rzecz, która mi się podoba, to stopniowa zmiana Snape'a. Widać, jak Zgryźliwy pod wpływem dziewczynki się zmienia na lepsze - oczywiście. Ale ja dalej czekam na coś z wspomnianą wcześniej Clair ^^. Pozdrawiam.

Dodane przez Expelliarmus dnia 06-11-2011 20:09
#135

TO JEST ŚWIETNE, WIELKIE, WYŚMIENITE I NIE DA SIĘ TEGO OPISAĆ!!!:jupi:

Dodane przez Czarodziejka dnia 06-11-2011 20:47
#136

Czytam kolejny fragment. Jak zwykle dopracowany i pomysłowy. I wzruszający. Ale i tak najbardziej rozwaliła mnie końcówka. Kto by pomyślał, że Arsena robi Buczki? W tej części był na razie tylko jeden, ale kto wie, może ma w zanadrzu jeszcze jakieś. Może to właśnie jest jej MOC? Twórcze myślenie i robótki ręczne?:D
Buczku, mówiłaś, że "nie byłaś przekonana, czy tekst się spodoba". Byłaś w błędzie. Podoba się, jak zwykle.

Dodane przez Asik dnia 07-11-2011 00:11
#137

Uroczy jest ten rozdział!!!! I koledzy i koleżanki - świętujemy! Buczek pojawił się po raz pierwszy w ff;D
A tak serio to niezwykły jest ten rozdział: można się wzruszyć i pośmiać jednocześnie. Ja parsknęłam śmiechem przy "Już nigdy nie będzie dzielić swojego łóżka z dziećmi i obcymi facetami typu Buczek" - GE - NIA - LNE!

Dodane przez Huncwotka dnia 07-11-2011 18:35
#138

Ale fajnie, buczek w nowym rozdziale! Spodobał mi się już sam tytuł odcinka, a dalej było coraz lepiej. Jak dla mnie jest to najlepszy ff na Hogs.

On ma w sobie tyle męskości, ile mieści się w mojej szafie różowych spodni
A to sobie przepiszę na jakąś karteczkę i wkleję do szafki w szkole :D

Edytowane przez Huncwotka dnia 07-11-2011 18:36

Dodane przez DziedzicSlytherina dnia 07-11-2011 19:08
#139

[color=#00cc33]Och mój Buczku - i po cóż były te smęty? :> Rozdział oczywiście niesamowity (aczkolwiek zostało wyłapane parę błędów - nieważne). Ach, ach, ach, ach..! I ten słodki Buczek, który się pojawił... I oczywiście standardowe pomrukiwania Severusa - niesamowite! Mnie jednak zastanawia kwestia tej niezidentyfikowanej mocy Arsenki - cóż to może być? Mam nadzieję, że nie ma ona mocy większej niż Czarny Pan.. Nie, to niemożliwe. :D Chociaż któż wie, co ty tam w główce sobie Buczku ułożyłaś.. :) Hm.. ciekawe, ciekawe.. Jak to się skończy? Oczywiście czekam na dalszy ciąg... Ach! Prawie, że zostało to przez mnie zapomniane - ulubiony fragment :
- Spałeś z Buczkiem! - uradowała się dziewczynka.

Obejrzał sobie to szmaciane cudo. Severusowe oczy zwróciły się w jej stronę.

- Buczek to ona, on czy ono? - mruknął ponuro.

Arsena wyrwała maskotkę z jego dłoni i przytuliła ją czule do siebie.

- On jest bardzo męski - powiedziała z dumą.

Severus podrapał się po głowie, patrząc sceptycznie na Buczka.

- On ma w sobie tyle męskości, ile mieści się w mojej szafie różowych spodni - w myślach przysiągł sobie, że już nigdy nie będzie dzielić swojego łóżka z dziećmi i obcymi facetami typu Buczek.


Och yeaa... : D Kocham to :)
[/color]

Dodane przez DziedzicSlytherina dnia 07-11-2011 19:09
#140

Och mój Buczku - i po cóż były te smęty? :> Rozdział oczywiście niesamowity (aczkolwiek zostało wyłapane parę błędów - nieważne). Ach, ach, ach, ach..! I ten słodki Buczek, który się pojawił... I oczywiście standardowe pomrukiwania Severusa - niesamowite! Mnie jednak zastanawia kwestia tej niezidentyfikowanej mocy Arsenki - cóż to może być? Mam nadzieję, że nie ma ona mocy większej niż Czarny Pan.. Nie, to niemożliwe. :D Chociaż któż wie, co ty tam w główce sobie Buczku ułożyłaś.. :) Hm.. ciekawe, ciekawe.. Jak to się skończy? Oczywiście czekam na dalszy ciąg... Ach! Prawie, że zostało to przez mnie zapomniane - ulubiony fragment :
- Spałeś z Buczkiem! - uradowała się dziewczynka.

Obejrzał sobie to szmaciane cudo. Severusowe oczy zwróciły się w jej stronę.

- Buczek to ona, on czy ono? - mruknął ponuro.

Arsena wyrwała maskotkę z jego dłoni i przytuliła ją czule do siebie.

- On jest bardzo męski - powiedziała z dumą.

Severus podrapał się po głowie, patrząc sceptycznie na Buczka.

- On ma w sobie tyle męskości, ile mieści się w mojej szafie różowych spodni - w myślach przysiągł sobie, że już nigdy nie będzie dzielić swojego łóżka z dziećmi i obcymi facetami typu Buczek.


Och yeaa... : D Kocham to :)

Dodane przez Asella dnia 07-11-2011 22:20
#141

Świetne FF niespodziewane.
Severus się zmienił i te chwile przy których chce się płakać np. kiedy ma tą wewnętrzną walkę albo kiedy obiecuje jej że jej nie zostawi czy w dzień urodzin Arseny kiedy powiedziała że ma wszystko.
Błagam pisz dalej to FF.

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 10-11-2011 14:08
#142

.
Sprawdzone przez LilyPotter.
Dziękuję.
Jak coś - pretensje do niej - Mwahahahaha!


* * * Fragment XVII * * *

" Dusza towarzyska "


- Gdzie idziemy?

- A potrafisz choć na chwilę być cierpliwa? Niespodzianka.

- Przecież ty nie lubisz niespodzianek.

- Nie lubię ich dostawać, ale robić jak najbardziej.

Szli zatłoczoną ulicą. Słońce w sierpniowy dzień prażyło niemiłosiernie. Severus nie cierpiał takiej pogody. Nie dość, że nie musiał nosić koszul z długim rękawem, by zasłonić Mroczny Znak, to jeszcze ulubiona grobowa czerń była totalnym nieporozumieniem w słoneczne dni. Znając Mistrza Eliksirów, niestety prędzej usmażyłby się na betonowym chodniku, niżeli włożył na siebie ubranie odmienne barwny niż czerń. 20 sierpnia był dla Severusa tak samo ważny jak Boże Narodzenie. Czyli tak samo bardzo smutny i bardzo przygnębiający. Regularnie o tej samej porze, co roku odwiedzał pewną osobę, do której miał tak mieszane uczucia, że sam nie wiedział, co ma o tym myśleć. Czuł żal połączony z goryczą, nienawiścią, współczuciem, szacunkiem i można powiedzieć, że nawet miłością (i choćby kiedykolwiek sam Snape przyznał, że kogoś kocha, równie dobrze można byłoby uznać, że postradał zmysły). Trzymając za rękę ciekawską Arsenę, co minutę zadającą mu irytujące pytania, szedł głęboko zamyślony wśród tłumu ludzi. Czuł się jak demon zła przeciskający się przez woal rzeczywistości, krocząc w mrocznej zadumie. Ludzie zdawali się być statystami bądź pustymi manekinami wpatrzonymi w sklepowe wystawy. Przez chwilę myślał, że śni. Piskliwy głos Arseny przebił się przez gęstą mgłę jego kontemplacji. Otrząsnął się z dziwnego transu. Zatrzymał się na chodniku analizując gdzie się znajduje.

- No to gdzie teraz? Tylko nie mów, że się zgubiliśmy.

- Nie ma takiej opcji - gubić to ja się mogę tylko w myślach, a nie w rzeczywistości. - Tam będzie teleport do szpitala św. Munga. - wskazał brodą na obskurną budkę telefoniczną.

- Źle się czujesz?

- Poza tym, że zaraz roztopię się niczym czarna smoła w blasku tego gorącego słońca, czuję się znakomicie - odgryzł się z sarkazmem.

- Chcesz odwiedzić przyjaciela?

- Przecież ja nie mam przyjaciół.

Arsena stwierdziła, że Snape może sobie mówić co tam chce, ale Clair była na tyle bliską znajomą Opiekuna, że można było zaliczyć ją do kategorii przyjaciół. Uparty Snape nie chciał dopuścić myśli, że może go ktokolwiek obdarzyć sympatią większą niż suche "toleruję" (choć i w tym przypadku różnie to było). Pociągnął dziewczynkę za sobą, ale w przeciwną stronę niż wskazał wcześniej. Weszli do kwiaciarni. Arsena przetarła oczy, czy oby na pewno to jawa a nie sen.

- Białe lilie - zażądał zimno.

Dziewczynka się uszczypnęła. Widok Severusa kupującego kwiaty graniczył z cudem.

- Kokardka, wstążeczka? Dostaliśmy takie piękne, ażurowe motyle do wiązanek...

- Bez ozdób - przerwał wymienianie akcesoriów, na widok których skręcały mu się kiszki.

Ekspedientka zawinęła kwiaty w papier. Arsenie zbiegły się brwi. Severus z kwiatami wyglądał jak krwiożerczy wampir z różową kokardką we włosach. Totalny absurd. Do głowy nasunął się nowy potok myśli.

- Idziemy - złapał ją za rękaw i wyszli znów na skwar.

- Dla kobiety...?

- Tak.

Przygryzła wargę. Teraz już nic się nie zgadzało. Przeszli na drugą stronę ulicy i weszli do budki telefonicznej. Pok! Znaleźli się przed wielkim gmachem szpitala świętego Munga. Arsena w przeciwieństwie do Severusa, który po teleportacji wylądował z gracją, przewróciła się niezdarnie na ziemię. Nie cierpiała tego środka komunikacji! Szybko się podniosła i przyspieszyła, dorównując zamaszystym krokom swojego Opiekuna. Otworzyła usta by zadać kolejna pytanie, ale Snape ja wyprzedził.

- Będziesz miała okazję poznać swoją babcię.

Na tą informację Arsenie zaplątały się nogi na schodach i przewróciła się, całkowicie rozpłaszczając na marmurowej posadzce prowadzącej prosto do szpitala.

- CO!?

Właściwie nigdy się nie zastanawiała czy oprócz Severusa ktokolwiek żyje z jej rodziny na tym świecie. Pod jej świadomością jak mocno zagnieździł się ród Watsonów, że nie wyobrażała sobie kogoś krewnego ze strony jej matki. No tak! Przecież Watsonowie to nie wszystko! Tyle huczało informacji o tym rodzie, że kompletnie przestała sobie zdawać sprawę z tego, iż jej mama może mieć równie dużą rodzinę. Ponadto Severus Snape nie mógł urodzić się w kapuście. Poczuła się trochę zażenowana, że nigdy nie spytała o rodziców vel jej dziadków, swojego Opiekuna. Chciała wiedzieć jak na więcej o Watsonach, pomijają całkowicie jakiekolwiek informacje o krewnych jej mamy. Zrobiło jej się głupio.

- Zamierzasz koczować na schodach do rana?

Na te słowa szybko wstała. Och! To nie jej wina! Dlaczego Severus nigdy nie wspomniał o jej babci?!

- Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś?

- Bo nie ma o czym mówić. Z resztą, nie pytałaś.

Tuptała obok Severusa z zawziętą miną, ale po jego odpowiedzi pojawił się na jej policzkach zdradziecki rumieniec.

- Czemu dopiero teraz ją odwiedzamy? Coś się stało, że tutaj leży?

Doszli do windy.

- Raz do roku wypada odwiedzić chorego. Poza tym robię to regularnie w jej urodziny...

- Raz do roku? - Arsena zrozumiała, że jej babcia musi już tutaj dość długo egzystować - Odwiedzasz ją raz do roku!? To twoja matka?!
Nic nie odpowiedział. Winda otworzyła się.

- Na czwarte piętro - rzekł niewzruszony.

Arsena nie mogła uwierzyć w zachowanie Severusa.

- Myślałam, że jesteś trochę bardziej uczuciowy, ale najwidoczniej się grubo myliłam.

Zmierzył ją lodowatym wzrokiem, jak na rasowego gbura przystało.

- Ostrzegam, że nie będzie to miłe spotkanie. Nie oczekuj zbyt wiele.

- Jak tu zaglądasz raz w roku nie dziwię się, że jest nie miła...

Winda otworzyła się na "Urazy pozaklęciowe". Skierowali się do pokoju 23. Severus nie pukając bezceremonialnie otworzył drzwi, jakby wchodził do własnego domu. Na łóżku przystawionym koło okna leżała starsza kobieta. Na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie martwej . Arsena podeszła bliżej. Ku jej uldze zauważyła, że chora osoba na szczęście oddycha. Na rampie szpitalnego łóżka wisiała tabliczka:
Elieen Prince-Snape: Głęboka depresja, następstwo trwałego urazu psychicznego z przejawami utraty pamięci (nie stosowano obliviate). Intensywna terapia od 1991 roku.

Spojrzała na swoją babcię. Wyglądała jakby pół swojego życia spędziła w Azkabanie. Miała poharataną twarz zmarszczkami, bladą cerę i siwe włosy. Jak na kobietę po pięćdziesiątce wyglądała o wiele starzej niż na swój wiek. Matka Snape'a wyczuła obecność gości i obudziła się. Dziewczynka dostrzegła bijące podobieństwo do Severusa. Miała podobne rysy twarzy i identyczny podbródek, ale największy szok sprawiały jej te czarne oczy. Severusowe. Spojrzała w obłąkaniu na towarzyszy. Usadowiła się szybko do pozycji siedzącej.

- Witaj, matko. Najlepszego - powiedział ściszonym i przygnębionym tonem. Białe lilie wsadził do szklanego wazonika mieszczącego się na szpitalnym stoliku.

- Dzień dobry - powiedziała niepewnie Arsena.

Elieen spojrzała na młodszą zdziwaczałym wzrokiem.

- Eliza! - Arsena o mało nie podskoczyła na dźwięk jej skrzeczącego głosu. - Elizo... wróciłaś. Tak bardzo czekałam na ciebie. Elizo... - złapała ją za rękę.

- Nazywam się Arsena, jestem twoją... ee... wnuczką.

- Elizo, córeczko. Jesteś taka piękna.

Arsena stała sztywno, nie wiedząc do końca jak ma się zachować przy chorej. To było dla niej przykre, że jej babcia widziała w niej swoją córkę. Severus przypatrując się tej scenie z boku, przytaknął w myślach matce, że Arsena jest niemalże kopią Elizabeth. Nic dziwnego, że Elieen widziała w niej własne dziecko. Tym bardziej, iż sama nie wiedziała, że jest babcią od jedenastu lat.

- To jest Arsena, nie Eliza - rzekł w końcu Severus.

Na jego słowa odwróciła wściekle głowę. Twarz wykrzywiła się w szaleńczym grymasie pokazując wszystkie żyły na szyi.

- Znowu TY! Po co tu jesteś!? Ty... Ty... Zbrodniarzu! Bandyto! NIENAWIDZĘ CIĘ!

- Jestem twoim synem...

- MORDERCA! Jesteś nikim! Nie znam cię! WYNOŚ SIĘ STĄD!

Arsena odskoczyła od opętanej kobiety. Elieen chwyciła ze stolika kryształowy wazon i rzuciła nim prosto w Snape'a. Zgryźliwy kocim refleksem uniknął umieszczenia kawałków szkła na czole. Wazon z liliami roztrzaskał się o pobliską ścianę.

- ODDAJ MI MOJĄ CÓRKĘ!

Arsena z łopoczącym sercem schowała się za plecami Opiekuna, kiedy kobieta zaczęła opuszczać swoje łóżko.

- Uspokój się! - krzyknął Severus do matki, wyciągając rękę w zatrzymującym geście.

Drzwi pokoju otworzyły się i pojawił się w nich mężczyzna w średnim wieku odziany w biały kitel.

- Co to za hałasy?! Pani Snape, proszę się położyć na miejsce.

Wszyscy spojrzeli w jego stronę. Elieen uspokoiła się i posłusznie wróciła na swoje łóżko. Medyk wyciągnął z kieszeni mały flakonik.

- Wypij to, to ci pomoże. To takie magiczne witaminki.

Kobieta bez oporów wypiła miksturę i poczuła się natychmiast senna.

- Dziękuję synu... - zasnęła.

Arsena próbowała utrzymać równomierny oddech.

- Cześć Severusie. Tak myślałem, że dziś do mnie wpadniesz. Zawsze cię wyczekuję o tej porze co roku - uśmiechnął się przyjaźnie i podał rękę Zgryźliwemu.

- Witaj Charlie - odwzajemnił uścisk dłoni.

Medyk był tak samo wysoki, jak Snape. Miał okrągłą twarz ze spiczastą brodą oraz orli chudy nos, na którym mieściły się modne, wąskie, prostokątne okulary. Mimo średniego wieku nad niebieskimi oczami mieściły się siwe łukowate brwi i popielate, niemalże srebrzyste, krótko ścięte włosy. Poza tym jego fizjonomia miała bardzo sympatyczny wyraz twarzy, a spojrzenie łagodnie niczym owieczka.

- Cześć Arseno - schylił się do niej przyjaźnie uśmiechając.

- Dzień dobry - odpowiedziała grzecznie, zastanawiając się skąd wie, kim ona jest.

- Zapraszam was do mojego gabinetu - zamrugał poprawiając nerwowo okulary. - Męczący jest dziś dzień, trzeba sobie zrobić zastrzyk kofeiny, co ty na to Severusie?

- Jestem jak najbardziej za.

- Dla Arseny znajdę jakiś sok. Chodźcie za mną.

Gabinet Charliego mieścił się na drugim końcu korytarza. Przez drogę Zgryźliwy rzucił ze trzy pytania do znajomego. Arsena nie słuchała. Była zbyt zaoferowana świeżymi zdarzeniami. Po raz pierwszy zobaczyła swoją babcię. Ech... i znów okazało się, że źle osądziła Zgryźliwego. Nic dziwnego, że zaglądał tutaj raz do roku, skoro jego własna matka nawet go nie poznawała. Ba! Do tego wyzywanie od łotrów i morderców musiało mu sprawiać wielki ból. Jakie to musi być podłe uczucie, kiedy odwiedzasz najbliższą ci osobę, a ona nie dość, że nie wie kim jesteś, to jeszcze przeklina i rzuca przedmiotami.

Nie dziwię mu się, że nie chce tu przychodzić. Do tego nazwała tego lekarza synem... Nie wyobrażam sobie, co musiał wówczas czuć Snape. To takie przykre...
Przełknęła z trudem ślinę.

Już chyba lepiej mieć martwych rodziców, niż chorych umysłowo...
Tak nią wstrząsnęły te wydarzenia, że dopadły ją dotkliwe nerwobóle brzucha. Do tego dochodzące krzyki, wrzaski i jęki ze szpitalnych sal, co raz gorzej wpływały na jej samopoczucie. Zrobiło jej się niedobrze. To piętro było nawiedzone. Nie wyobrażała sobie jak można pracować w psychiatryku. Przed oczami pojawiły jej się mroczki. Serce zaczęło mocno walić. Poczuła duszność.

Zaraz mi przejdzie. Nie rób scen. Zaraz mi przejdzie. Oddychaj... Oddychaj...
Doszli do gabinetu. Arsena na miękkich nogach szukała wzrokiem jakiegoś krzesła. Czuła, że zaraz osunie się na podłogę.

- Dobrze się czujesz? - zobaczyła przed sobą kwadratowe okulary i intensywnie niebieskie oczy.

- Taak...

Medyk podał jej tabliczkę czekolady.

- Zjedz kawałek, to zrobi ci się lepiej.

Faktycznie po zjedzeniu czekolady, obraz przed oczami zrobił się wyraźniejszy i poczuła przypływ siły.

- Czujcie się jak u siebie w domu - wskazał krzesła.

Arsena rozejrzała się po gabinecie lekarskim. Woreczki zapasowej krwi, strzykawki z wielkimi igłami i dziwne narzędzia miały niewiele wspólnego z domową atmosferą. Dziewczynkę przeszedł dreszcz. Charliemu jak i Severusowi zdawało się to nie przeszkadzać. Zgryźliwy usadowił się nonszalancko na krześle, jakby właśnie usiadł na wygodnym fotelu z dodatkową funkcją masażu pleców. Medyk usiadł naprzeciwko.

- Więc to jest twoja siostrzenica, Sev? Niesamowite. Jest uderzająco podobna do Elizabeth. Normalnie powiedziałbym, że siedzi obok ciebie twoja młodsza siostra.

- Jakbyś nie wiedział, że jest moją siostrzenicą, nawet nie zorientowałbyś się, że mamy wspólną krew - odrzekł zgryźliwie.

- Może i nie mam sokolego wzroku, ale jestem dość spostrzegawczy - uśmiechnął się i poprawił nerwowo modne okulary.

- Widzę, że już znasz wszystkie szczegóły. Clair nie mogła się powstrzymać, jak widzę.

- Dokładnie.

Arsena wywnioskowała, że medyk również musi dobrze znać panią Clair. To jakaś tajemna szajka wielbicieli Severusa? Lista znajomych Pana Zgryźliwego, co raz bardziej się zapełniała (a przecież do tej pory myślała, że jest pusta), co więcej lekarz zwany Charliem, podobnie jak Clair zupełnie się nie przejmował zgryźliwymi uwagami Snape'a. Poza tym chyba musiał go znać nie tylko ze szpitala. Kolejna fala pytań uderzyła Arsenę.

- O której kończysz pracę? - zapytał Snape, mieszając łyżeczką kawę.

- Ach, zależy od warunków. Szczerze powiedziawszy to nie mam pojęcia. Czasem bywa tak, że siedzę pełne dyżury i zanim się obejrzysz mijają cztery dni. Ale to lepsze niż siedzenie w domu. Tutaj mam, chociaż jakieś ciekawe zajęcie. Praca to całe moje życie.

- Całodobowy pracoholik - podsumował Snape - Znajdujesz chociaż czas na jedzenie i spanie?

Charlie zaśmiał się nerwowo.

- Stara się o tym nie zapominać. Poza tym, tobie też mógłbym wypomnieć urwanie głowy. A ty nadal pracujesz w Hogwarcie?

- Tak, robię jako Mistrz Eliksirów - odparł ponuro.

- No to świetnie! To twój najlepszy fach. Zawsze miałeś wybitne oceny z tej dziedziny.

- Wolałbym nauczać obrony przed czarną magią.

- Chodziliście razem do Hogwartu? - wtrąciła Arsena, nie mogą pohamować swojej ciekawości.

- Oczywiście! - wybuchnął radośnie lekarz. - Rywalizowałem z twoim Opiekunem w ocenach z eliksirów. To były dobre czasy. Sev, nie opowiadałeś jej o swojej młodości? Dlaczego?

Snape spojrzał na niego spod byka. Dziewczynka zmierzyła przenikliwie Zgryźliwego. Szkoda, że nie był skłonny do opowiadań, bo na pewno jego historie młodości musiały być bardzo interesujące. Szczególnie, że poznała kolejnego jego znajomego, który z utęsknieniem wspominał stare czasy. Zaintrygowało ją strasznie wizja młodego Severusa hasającego po szkolnych błoniach, albo siedzącego z nosem w książce od eliksirów.

- Skoro mówimy o starych czasach, zgadnij kto ostatnio trafił do nas na oddział - oczy medyka przybrały kształt wesołych rogalików.

- Byłem zawsze słaby w zagadkach - burknął Severus i wziął łyk gorącej kawy.

- Juliusz!

Mistrzowi Eliksirów zadrżała ręka i niefortunnie oblał sobie spodnie. Odstawił z trzaskiem filiżankę na spodek i obrzucił morderczym spojrzeniem medyka.

- Możesz mnie ostrzegać zanim wypowiesz jego imię? Nie wspomniałeś, że będzie to zagadka z bonusem - po czym, wyciągnął różdżkę i usunął plamę ze spodni.

Znowu ten Juliusz, pomyślała Arsena. Clair też o nim wspomniała. Jego reakcja była bardzo podobna. Kim do licha jest ten nieszczęsny człowiek?

- To jeszcze nic - powiedział Charlie. - Zgadnij, z jakiego powodu tutaj trafił.

- Och, daj spokój Charlie, nie mam ochoty na takie zabawy - przewrócił oczami i skrzyżował ręce na piersi.

- Złamał nogę - lekarz zdawał się być podekscytowany, tym że Juliusz połamał się - kiedy smażył naleśniki!

Kąciki ust Severusa lekko drgnęły, jakby w ostatniej chwili powstrzymał się od uśmiechu.

- Interesujące - przytaknął. - Jak na Juliusza nic ponad normę... - w końcu pod nosem wypłynął złośliwy uśmieszek.

- Wiedziałem, że cię to rozbawi - wyszczerzył zęby medyk. - Może cię to nie interesuje, ale wypisali go wczoraj.

Arsena nie wiedziała, co było takiego śmiesznego w tym, że ktoś złamał nogę (pomijając już dziwne okoliczności zdarzenia... Przy naleśnikach?!). Jednakże jeden i drugi miał z tego nie lada uciechę. Ktoś nagle zapukał. Drzwi uchyliły się i zajrzała do środka starsza kobieta.

- Szukam doktora Herberta Froze.

- Dobrze, zaraz przyjdę. Za minutkę - odparł grzecznie medyk.

- My zbieramy się - rzekł Severus i wstał z krzesła. - Widzę, że masz sporo roboty.

- No niestety obowiązki wzywają. Wpadnijcie jeszcze kiedyś.

- Za rok o tej samej porze? - rzucił sarkastycznie Mistrz.

Wyszli. Ledwo otworzyły się drzwi do windy, Arsena zaczęła rzucać w niego pytaniami niczym pociskami z karabinu maszynowego.

- Dlaczego ona zachorowała? Znaczy twoja matka... Długo tutaj leży? Co się stało z twoim ojcem?

- Naprawdę chcesz teraz o tym rozmawiać?

- Chcę tylko wiedzieć...

- To jest długa i niezbyt wesoła historia. Skoro jesteś zainteresowana to opowiem ci kilka faktów, ale pozwól zostawić ten temat na wieczór.

Spuściła głowę.

- No dobrze.

Po chwili znaleźli się z powrotem na ulicy.

- Mam pytanie odnośnie twojego znajomego. Dlaczego zwracasz się do niego Charlie, skoro nazywa się Herbert Froo... coś tam.

- Herbert Froze - poprawił dziewczynkę. - Tak się wiarygodnie nazywa, ale dlatego, że nie cierpi swojego imienia każe nazywać się Charliem.

- Eee...? - Arsenie taki argument nie miał żadnego sensu. Jak można nie lubić swojego imienia do takiego stopnia, żeby kazać wołać na siebie inaczej? Sama nigdy się nawet nie zastanawiała czy lubi swoje imię czy nie. Było to normalne. Poza tym jak na wykształconego lekarza przystało, zabawa w takie rzeczy była trochę nie poważna. No i Herbert nie było jakimś wulgarnym czy niestosownym imieniem, żeby od razu nie tolerować. - Charlie brzmi bardziej wieśniacko, niż Herbert, jak dla mnie.

- Powiedz to jemu. Od zawsze miał takie życzenie, więc ludzie się przyzwyczaili.

Jakich on ma dziwnych znajomych... Sam nie należy do grupy normalnych, no ale... Herbert zwany Charliem wcale nie odbiegał dużo od Clair, która sprawiała wrażenie chorej służbistki próbującej ratować świat. Według Arseny, interwencja na Pokątnej nie była aż taka konieczna, jak to wyolbrzymiła kobieta. No cóż, każdy z nas ma swój świat, swoje odchyły i swoje buczki. Gdyby każdy był normalny epidemia nudy rozmnożyłaby się na skalę światową.

- A kto to jest ten Juliusz? W ogóle, to ja nie spodziewałam się, że ty masz jakiś znajomych poza kręgiem Śmiercożerów i pijawkami ze słoików mieszczących się w lochach.

Spojrzał na nią ze zdziwieniem.

- Widzę, że bardzo się zainteresowałaś moim prywatnym życiem towarzyskim.

- Życiem towarzyskim?! Myślałam, że w twoim słowniku nie ma takiego pojęcia!

Przewrócił oczami.

- Arseno! Na litość, co w tym takiego dziwnego, że mam kilka osób, z którymi mogę od czasu do czasu porozmawiać?

Że jesteś ludzki, a to na podług ciebie jest wystarczająco dziwne, pomyślała w chwili refleksji.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 10-11-2011 16:16

Dodane przez Bahanka dnia 10-11-2011 15:48
#143

- Czujcie się, (bez przecinka) jak u siebie w domu - wskazał krzesła.
- Charliemu (tutaj lepiej niech będzie przecinek) jak i Severusowi zdawało się to nie przeszkadzać.
- co raz bardziej się zapełniała (chyba coraz)
- co więcej lekarz zwany Charlim (chyba Charliem)
- Charli zaśmiał się nerwowo. (chyba Charlie, raz piszesz z e, raz bez)
- Stara się o tym nie zapominać (chyba staram)
- wtrąciła Arsena, nie mogą pohamować swojej ciekawości. (chyba nie mogąc)
- Zaintrygowało ją strasznie wizja młodego Severusa [...] (chyba zaintrygowała)
- Skoro mówimy o starych czasach, zgadnij (przecinek) kto ostatnio trafił do nas na oddział.
- po czym, (bez przecinka) wyciągnął różdżkę i usunął plamę ze spodni.
- Wiedziałem, że cię to rozbawi - wyszczerzył zęby medyk. - Może cię to nie interesuje, ale wypisali go wczoraj. (powtórzenie. Drugie cię zastąp innym słowem, np. Ciebie)
- Sama nigdy się nawet nie zastanawiała (przecinek) czy lubi swoje imię (może być przecinek, nie musi) czy nie.
- Poza tym, jak na wykształconego lekarza przystało, zabawa w takie rzeczy była trochę nie poważna (chyba niepoważna).
- Według Arseny, interwencja na Pokątnej, (lepiej bez przecinka) nie była aż taka konieczna, jak to wyolbrzymiła kobieta.


- No cóż, każdy z nas ma swój świat, swoje odchyły i swoje buczki. (A to mój ulubiony fragment ;P)

Ehh, nie było aż tak źle, ale literówki czy błędy interpunkcyjne się pojawiają ;P. Sam także często się mylę. Strasznie podoba mi się sposób, w jaki opisujesz wszystko. Sądzę, iż nie mogę postawić niższej oceny, bo to byłoby chamskie i nie fair. Wyrafinowane słownictwo ukrywa drobne pomyłki ;P.

Pisz dalej, bo mało Tobie brakuje do perfekcji. Stawiam Wybitny z jasnych przyczyn.



Dodane przez Mademoiselle_Riddle dnia 10-11-2011 16:06
#144

Bahanko, ale czepialstwo! Ale dobra, przejdę do materiału. Buczku jak zwykle fantastyczny fragment, bardzo mi się podoba opowiadanie o Arsenie, i warto pisać dalej :)

Dodane przez Bahanka dnia 10-11-2011 16:11
#145

Już taki ze mnie zimny drań. Wolę, gdy coś jest poukładane, poprawne niż w nieładzie. Ale oczywiście bałagan u mnie w pokoju zalicza się do grupy "poukładane" ;P (sorry za off-topic)

Dodane przez emilyanne dnia 10-11-2011 17:16
#146

Świetny rozdział :) Ale przykre to było z tą babcią :<

Tak ogółem, to nie mogę się doczekać następnej części! xD

Dodane przez Seva dnia 10-11-2011 23:39
#147

- Interesujące - przytaknął. - Jak na Juliusza nic ponad normę... - w końcu pod nosem wypłynął złośliwy uśmieszek.
Jak nasz Severusek mógłby się powstrzymać od złośliwego uśmiechu z powodu czyjegoś nieszczęścia? xd hihii

- Herbert Froze - poprawił dziewczynkę. - Tak się wiarygodnie nazywa, ale dlatego, że nie cierpi swojego imienia każe nazywać się Charliem.
Musze przyznać, że nie tylko Senke zdziwiła ta informacja...

No cóż, każdy z nas ma swój świat, swoje odchyły i swoje buczki.
Hehhe, musiałaś oczywiście wspomnieć o buczkach :jupi: hihihi

Dobra, koniec komentowanie poszczególnych zdanek wyrwanych z kontekstu xd czas na ogół :p
Buczku, Buczku, Buczku ty chyba nocami piszesz by zaspokoić nasze cierpienia, spowodowane czekaniem na następny fragment Zgryźliwego, ~ tak szybko dodajesz rozdziały (oczywiście ja jestem z teko zadowolona :jupi: mam tylko nadzieję, że Cb to nie wykończy, bo nie przeżyłabym nagłego zakończenia twej opowieści xd Oki, oki żart --->nie przeżyłabym tego, że Ciebie to wykończyło ...)

Treść oczywiście ciekawa (to Sev ma znajomych?!? xd hihihi), interesująca i niezmiernie wciągająca - na tyle że jak byłam przy pytaniu Arseny: "A kto to jest ten Juliusz?" - to wciąż myślałam (z nadzieją), że jeszcze mam dużo czytania przed sobą, ale nie oczekuję rzeczy nie możliwych xd raczej ciesze się z tego, co dzięki cudom jakie czynisz, mam :) ~tak więc długość też dobra. Co do błędów, to jak widzę nie to że masz betę to i inni userzy cię poprawiają xd (więc za późno na moje wytykanie -_-...)
~ostatnio coś mi komp nawala, więc korzystam z laptopa brata, ale moje wejścia są dość sporadyczne, więc nie dziw się że nie dodałam komentarza jako pierwsza xd
i taki peesik :P "Życzę mnóóóóóóóóstwa weny i pomysłów, i z niecierpliwością czekam na więcej" :))

Edytowane przez Seva dnia 10-11-2011 23:44

Dodane przez Annalisa Louis dnia 11-11-2011 11:30
#148

Rozdział jest naprawdę ładny. Miałam napisać komentarz już wczoraj, ale niestety dopadł mnie brak weny. Najciekawszą perełką, w moim mniemaniu , jest zdanie :
Że jesteś ludzki, a to na podług ciebie jest wystarczająco dziwne, pomyślała w chwili refleksji..
Trochę szkoda jej babci ; < Pomyślałby kto , że Severus nie ma znajomych, a ty taka niespodzianka ; )
I jeszcze jedna perełka , którą wyłapałam : " Jakich on ma dziwnych znajomych... Sam nie należy do grupy normalnych, no ale... Herbert zwany Charliem wcale nie odbiegał dużo od Clair, która sprawiała wrażenie chorej służbistki próbującej ratować świat. Według Arseny, interwencja na Pokątnej nie była aż taka konieczna, jak to wyolbrzymiła kobieta. No cóż, każdy z nas ma swój świat, swoje odchyły i swoje buczki. Gdyby każdy był normalny epidemia nudy rozmnożyłaby się na skalę światową."
Życzę Weny! ; )

Dodane przez blackout dnia 11-11-2011 12:02
#149

"Każdy z nas ma swój świat, swoje odchyły i swoje buczki." - Świetne! :D Oczywiście pisz dalej i życzę weny.

Edytowane przez blackout dnia 11-11-2011 12:04

Dodane przez DziedzicSlytherina dnia 11-11-2011 13:25
#150

Mój drogi, jakże buczniasty Buczku :D Kolejny niesamowity rozdział, co już mnie w ogóle nie dziwi. Owszem - były małe błędziki, ale jeżeli spojrzeć na całokształt nie odgrywają one większej roli. Ciekawy rozwój akcji, a tak w ogóle : KIM JEST TEN JULIUSZ?! Mam nadzieje, że w końcu nam to zdradzisz.. :> Jak zawsze przeze mnie zostało wyłapanych parę cytatów zasługujących na wyróżnienie (już bardzo poważnie rozważam założenie dziennika z cytatami z "Pana Zgryźliwego i Senki" :D) :


Severus z kwiatami wyglądał jak krwiożerczy wampir z różową kokardką we włosach. Totalny absurd.


Arsena nie wiedziała, co było takiego śmiesznego w tym, że ktoś złamał nogę (pomijając już dziwne okoliczności zdarzenia... Przy naleśnikach?!)


No cóż, każdy z nas ma swój świat, swoje odchyły i swoje buczki


Że jesteś ludzki, a to na podług ciebie jest wystarczająco dziwne, pomyślała w chwili refleksji.


Ach.. niesamowite :D Oczywiście czekam na kolejny rozdział.. :>

Dodane przez Czarodziejka dnia 11-11-2011 19:08
#151

Nawet nie wiedziałam, kiedy dodałaś kolejną część. Wchodzę sprawdzić, czy pojawiło się coś nowego...i nie zawiodłam się.
Już wczoraj miałam coś naskrobać, ale nie miałam czasu. Piszę dzisiaj. Jak obiecałaś, pojawiają się nowe postaci o których nawet mi się nie śniło: MATKA SNAPE' A! W najśmielszych snach sobie nie wyobrażałam!
Ciekawi mnie ten lekarz. Jak poznałam jego imię, to najpierw pomyślałam o bracie Rona (tego od smoków), sama nie wiem dlaczego:D A gdy przeczytałam jego opis przed oczami stanął mi Charlise ze "Zmierzchu". Nawet imię ( ksywę) ma podobną.
Jestem ciekawa co będzie dalej.


Dodane przez dark shadow dnia 11-11-2011 23:59
#152

Kolejny wspaniały rozdział!!
Buczku jestem niezmiernie zainteresowana wieczorem i historią wariactwa tej jakże "miłej" kobiety.
Świetnie ci idzie

Dodane przez Asella dnia 16-11-2011 21:10
#153

Swietne. Pisz dalej bo chce sie dowiedzieć kim jet ten Juliusz co sie połamal przy naleśnikach <od razu chce obejrzeć niekrytego krytyka> i co o łączy z Clarie i jak jego matka straciła świadomość "życia"

Dodane przez Albus Severus Potter 97 dnia 18-11-2011 20:00
#154

No nareszcie znowu jestem z tym FF na bieżąco! Czekałem na ten piątek cały tydzień między innymi dlatego, że wiedziałem, że wreszcie będę miał czas na poczytanie "Pana Zgryźliwego i Senki". ;) No co tu dużo mówić. Jest idealnie! Ty mnie ciągle i ciągle zaskakujesz, Buczku! Nowe wątki, nowi bohaterowie. Już nie wspomnę o pięknym stylu pisania i humorze, który jest niezmiennie wspaniały od pierwszego fragmentu. :D Sekret takiego dużego zainteresowania tą historią chyba wypływa z prawdziwych ludzkich rozterek, emocji jakie tu przekazujesz. Znakomicie.

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 20-11-2011 00:30
#155

Przepraszam za błędy. Bądźcie wyrozumiali.
Nie mam czasu czekać na betę.
Ten kawałek dedykuję wszystkim rodzicom.



* * * Fragment XVIII * * *

" Bądź przy mnie "


Severus wziął się wieczorem do pracy. Mimo, że były szkolne wakacje jego praktycznie nie obejmowały. Usiadł przy swoim biurku i zaczął skrupulatnie wypełniać pełną dokumentację dla Dumbledora. Ostatnie dni były dla niego mocno wyczerpujące. Nie dość, że Voldemort niemalże codziennie organizował spotkania klubu śmierciożerów, to jeszcze musiał jechać w odwiedziny swojej matki. Czuł do niej szacunek, ponieważ była jego rodzicielką i matką, która go wychowała, ale jednocześnie żal. Nie dlatego, że nie przyznawała się do własnego syna. Choroby się nie wybiera, ani też nie oczekuje. Po prostu, kiedy była jeszcze zdrowa nie spełniła się w swojej roli. Zaniedbała swoje dzieci, po śmierci męża. Elizabeth jak i Severus nie mieli takiego kolorowego dzieciństwa, jak inni ich rówieśnicy. Dlatego miał żal. Arsena bardzo chciała poznać prawdziwą historię swojej babci. Snape obiecał, że jej co nie co opowie, choć nie palił się do tego. Miał cichą nadzieję, że dziewczynka zapomni, ale dobrze wiedział, że tak nie będzie. Każdy chce znać prawdę, skąd pochodzi i poznać historię swojej rodziny.

Snape spisywał deklaracje Czarnego Pana. Obiecał wysłać tajną widomość Dumbledorowi jutro z rana. Pogrążył się jak zawzięcie w swojej pracy, że nie zauważył, jak dziewczynka weszła do pokoju. Zmoczył pióro w atramencie i już miała zacząć pisać kolejne zdanie, gdy usłyszał...

- Opowiesz mi dziś prawdziwą historię o mojej babci?

- Mam dziś sporo pracy - odrzekł, nie ogrywając głowy od wykonywanej czynności. Przycisnął pióro do pergaminu.

- Obiecałeś przecież. No ale skoro masz sporo pracy... to nie będę przeszkadzać. Mam nadzieję, że kiedyś doczekam się tej historii.

- Doczekasz, ale musiałbym naprawdę nic nie robić.

Nastąpiła cisza. Wykorzystując to, napisał szybko kolejne zdanie. Severus miał zawsze bardzo dobrą podzielność uwagi i wszelkie przeszkadzające czynni z zewnątrz nie zakółcały jego skupienia, poza jedną...

- A mogę... dziś spać z tobą?

Na te słowa na mocno przycisnął pióro do kartki i nad ' i ' zrobiła się spora plama zamiast kropki. Zerknął w jej stronę posyłając spojrzenie pełne jadu.

- Przecież mówiłem ci, że to miało być tylko jednorazowo! Zgodziłem się tylko raz i kolejnego nie będzie, choćbyś nie wiem jak mnie prosiła!

- Oj tam, oj tam.

Tego było już za wiele. Arsena w ogóle nie przyjęła tego do wiadomości. Albo tu czegoś nie rozumiała, albo nie chciała zrozumieć, że to, o co prosi Severusa jest prośba nie do spełnienia. Znowu to samo... Już raz jej tłumaczył przecież! Jej zachowanie było wyraźnym znakiem, że w końcu trzeba poświęcić swój cenny czas na poważną rozmowę. Odłożył pióro i odwrócił się na swoim fotelu w stronę swojej podopiecznej.

- Dlaczego ty jesteś taka dziecinna? - zapytał zjadliwie, mierząc ją oskarżycielskim spojrzeniem.

Nie spodziewając się takiego pytania, zamrugała nerwowo i spuściła głowę w lekkim zażenowaniu. Severus splótł swoje dłonie położone na podparciach fotela. Patrzył się przenikliwie na dziewczynkę w oczekiwaniu na odpowiedź. Niestety mała tak się speszyła, że nie potrafiła nic sensownego powiedzieć. Stała nadal ze spuszczoną głową, cały czas milcząc.

- Zrobiłem dla ciebie pokój - zaczął powoli swój monolog. Każde słowo ważył, wypowiadając wyraźnie słowa, jakby każde miało wielką wartość. - Poświęciłam swój czas, żeby te cztery kąty wyglądały w miarę przytulnie. Masz tam swoje łóżko. Dlaczego w nim nie śpisz? Z tego, co zauważyłem pokój bardzo ci się spodobał, więc wytłumacz mi dlaczego nie chcesz w nim spać, tylko pchasz się do mojego łóżka?

- Bo... bo chcę żebyś był przy mnie - odpowiedziała cicho, patrząc nadal na swoje stopy.

- Przecież jestem przy tobie - odrzekł spokojnie Snape. - Czy obok ciebie stoję czy dzieli nas ściana, to wciąż jestem.

- Tak ale... chcę, żebyś był blisko.

Severus dla odmiany złączył swoje końcówki palców ze sobą. Patrząc się na swoje dłonie zamyślił się głęboko.

- Bliskość jest pojęciem względnym. Dla mnie to, że mieszkasz tutaj znaczy, że jesteś blisko. Kiedy widzę cię z daleka na ulicy, tez jesteś blisko, bo wiem że póki mam cię na oku jesteś cały czas ze mną. Przy mnie. Jesteś wówczas bezpieczna.

- Wiem - odpowiedziała decydując się spojrzeć mu w twarz. - Tylko czasami... czasami chciałabym, żebyś mnie... przytulił. Właściwie to jesteś pierwszą osobą, która to zrobiła wtedy na dziedzińcu...

Severus podniósł powoli wzrok. Spojrzeli sobie w oczy. Dobrze pamiętał ten moment.

- Arseno - tym razem spojrzał na ścianę - zdaję sobie sprawę z tego, że nie miałaś wesołego życia w Domu Zastępczym. Wiem też, jak bardzo brakuje ci rodziców - zrobił przerwę ciszy, skupiając się na wewnętrznej kontemplacji. Arsena słuchała go bardzo uważnie. - Rodzice są w życiu najważniejsi. Tak naprawdę oni mają największy wpływ na to, jak będziemy postępować w dalszym życiu. Odpowiadają za nasze zachowanie, dostrzeganie granicy między tym, co dobre, a przed czym powinniśmy się wstydzić. Są wzorem i przykładem, choć nie zawsze dobrym. To nie była twoja pierwsza noc, kiedy wołałaś przez sen swoją mamę czy ojca. Ja wszystko widzę i wiem. Ale musisz zrozumieć, że ja nigdy nie zastąpię ci rodziców, tak jakbyś chciała. Nie należę do sympatycznych ludzi...

- Matki może mi nigdy nie zastąpisz, ale ojca prędzej - przerwała mu monolog.

Spojrzał trochę zaskoczony tą uwagą. Znów zamyślił się. Dziewczynka spodziewała się za chwilę jakiegoś złośliwego komentarza. Nie doczekała się żadnej odpowiedzi.

- To, co powiedziałam też było dziecinne..? - zapytała smutno. Nie wiedziała już czy to, co mówi jest właściwe czy nie. Severus siedział na fotelu głęboko zadumany. Wyglądał jak grecki filozof zastanawiający się nad sensem życia. - Przepraszam...

- Nie masz za co przepraszać - zaczął znów swój rozważny wywód. - Twoje dziecinne zachowanie jest usprawiedliwione, bo próbujesz uzupełnić to, czego nie zaznałaś przez te wszystkie lata. Zachowujesz się jak małe dziecko, bo chcesz taka być. Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy - zrobiło jej się strasznie głupio. Poczuła, na policzkach piekące rumieńce. - Wymagasz ode mnie tego, co powinno być tobie dane wcześniej. Szukasz we mnie osoby, która uzupełni to brakujące ogniwo. Troskę, opiekę, oparcie, miłość... - przerwał zadziwiają sam siebie, że przez usta przeszło mu ostatnie słowo.

Serce zabiło jej mocniej. Trafniej nie mógł tego opisać. Rzeczywiście nawet nie miała o tym pojęcia, nigdy się nad tym nie zastanawiała! Uświadomił ja dopiero Severus... Ten człowiek jest niesamowity! On po prostu wszystko wie! Och... A czy to jest złe? Czy to znaczy, że jestem nienormalna?

- Sever... jesteś dla mnie wszystkim... - głos jej się załamał. - Nie musisz się dla mnie zmieniać. Chyba nie wiesz ile już od siebie dałeś. Jestem tutaj naprawdę szczęśliwa... Przepraszam, że od ciebie za dużo wymagam... Chcę tylko, żebyś był obok mnie... - nie udało się jej powstrzymać łez. Spojrzała w bok.

I znowu te łzy. I znowu ta mina. Już raz sobie przyrzekł, że przez takie zachowanie nikt go nie przekupi. Nigdy nie wzruszały go takie widoki, ale ta świadomość, że stała przed nim osoba, która go pokochała sprawiało, że sam ulegał własnym emocjom. Tchnęło go dziwne, nieodparte uczucie.

- Chodź - wyciągnął do niej dłonie. Arsena wytarła pospiesznie oczy i spojrzała z zaskoczeniem na opiekuna. Podeszła do niego niepewnie. Severus chwycił ją pod boki i posadził na swoich kolanach. Arsenę zaskoczył jego gest. To nie jest po snape'owemu! Objął czule i popatrzył prosto w szare oczy. - Czasu nie da się zatrzymać, ani też cofnąć. Twoje lata dzieciństwa utonęły w otchłani smutku i samotności. Senko, nie nadrobisz straconych lat próbując deptać mi po piętach czy spać ze mną. Taka jest kolej rzeczy. Był na to czas, a teraz trzeba zapomnieć i żyć dalej.

Buzia jej jeszcze bardziej posmutniała.

- To nie sprawiedliwe... Nie potrafię tak po prostu zapomnieć...

- Nikt nie powiedział, że życie jest sprawiedliwe. Jeszcze wiele przed tobą, ale pamiętaj, że nie można się nigdy poddawać. Jeśli będziesz postępować właściwie, los ci prędzej czy później to wynagrodzi.

- Tobie wynagrodził?

Snape spojrzał pusto w przestrzeń. Trudne pytanie, ale znał na nie odpowiedź.

- Tak.

- W jakim sensie?

Severus nigdy nikomu nie zwierzał się, ze swoich przemyśleń nad sensem swojej egzystencji. Ostatnio co raz częściej myślał o swojej podopiecznej. W ciągu kilku miesięcy nawet sobie nie zdawał sprawy, jak bardzo zmieniła go mała dziewczynka. Ile razu uśmiechnął się przy niej, ile razy poczuł się szczęśliwy, ile razy zmiękło mu serce. Jego przeszłość niczym sinusoida, pełna wzlotów i bolesnych upadków. Te wszystkie życiowe błędy: zapis do kręgu Śmierciożerców, oschłość w stosunku do swojej siostry, służenie Czarnemu Panu czy nawet ukrywanie Mrocznego Znaku przed Arseną, a także wszystkie inne przykre zdarzenia, a przede wszystkim brak miłości w domu rodzinnym sprawiło, że Severus stłumił w sobie pozytywne uczucia przykrywając je chłodną maską ironii i sceptycznego spojrzenia na świat. Aż w końcu pojawiła się z nikąd Arsena Watson, która bo długiej drodze walki z nim w końcu... pokochała go. Czy może być coś piękniejszego w życiu? Takiego podłego, zimnego i ponurego człowieka pokochać...? To było największe wynagrodzenie od losu, jaki go spotkał. To dzięki niej Snape poczuł, że ma dla kogo żyć. Zacząć wszystko od początku. Spróbować zbudować od nowa więź sympatii. Od nowa zacząć żyć jak człowiek, a nie jak cień poszukujący wciąż iskierki nadziei na lepsze jutro. Westchnął. Może kiedyś jej powie, jak wiele dla niego znaczy, bo w tym momencie nie był gotowy aż tak otworzyć się przed nią.
Zauważył, że drży jej ręka, a dokładniej co chwilę następuje tik nerwowy. Ujął w dłoń jej małą rączkę.

- Co to?

- Nic takiego. Mam tak czasem - zawstydziła się dziewczynka.

- Jak się denerwujesz?

- Nie denerwuje się - odpowiedziała trochę za szybko. Przytrzymał jej rękę.

- Więc, o co chodzi?

- Nic. Naprawdę. Zastanawiam się... Sever, co we mnie widzisz jak na mnie patrzysz?

Spojrzał zaskoczony tym pytaniem. Arsena zauważyła to zaskoczenie i przyznała z zadowoleniem, że Opiekun wreszcie zrzucił tą kamienną maskę i zaczął ukazywać emocje w rozmowie.
Otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale Arsena weszła z słowo.

- Wiesz co ja widzę w tobie? - nie wiedział czy chce usłyszeć odpowiedzi. - Widzę w tobie mojego Anioła Stróża...

Jego usta wykrzywił bolesny grymas.

- Prędzej mi do diabła, niż do anioła.

Arsena wreszcie uśmiechnęła się.

- Ale ty jesteś takim moim czarnym aniołem, z czarnymi skrzydłami. Zawsze jesteś obok i czuję jakbyś mnie otaczał tymi skrzydłami tworząc takie schronienie - pokazała rączkami gest przytulenia.

Takiej odpowiedzi się nie spodziewał. Severus Snape jako Anioł Stróż. Coś podobnego! W najśmielszych snach mu się nie śniło, żeby porównać go do czegoś takiego. To wielkie słowa. Chyba nie godne samego Snape'a. Poczuł się lekko zażenowany.

- Chyba mnie przeceniasz... Nie jestem ideałem.

- Dla mnie jesteś. Nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba, bo jesteś i rodzicami i przyjacielem i nauczycielem i moim stróżem.

Zamyślił się. Poczuł, że przygniata go ciężar odpowiedzialności. Arsena najwyraźniej widziała w nim wzór. Och! Dlaczego ona mnie tak idealizuje! Przecież jestem takim draniem...

- A ufasz mi? - już raz się nią o to pytał, ale teraz chciał usłyszeć szczerą odpowiedź.

Spojrzała mu głęboko w oczy.

- Bezgranicznie.

Dziwne uczucie ogarnęło Zgryźliwego. Otworzył szerzej oczy.

- Senko, nie można ufać bezgranicznie. Trzeba mieć w zanadrzu poprawkę na niektóre sprawy.

- Ja się czuję przy tobie cudownie, więc mogę powiedzieć, że ufam ci bezgranicznie. Przecież nigdy mnie nie skrzywdzisz, prawda?

- Prawda, ale... - zawahał się. Człowiek sam sobie czasem nie ufa, a co dopiero komuś! Ona jest taka... właśnie jaka? Naiwna? Nie, bo Zgryźliwy nigdy nie podniósłby na nią ręki, ani też nie zostawił. Jest szczera i otwarta. Jeszcze nigdy z nią w ten sposób nie rozmawiał. Speszył się, kiedy zaczęła go idealizować.

- Ale co?

- Ale... obawiam się, że kiedyś niemiło się na mnie zawiedziesz... - czyżby zaczął się otwierać?

- Eee tam, masz małą wiarę w siebie. Ja wiem lepiej od ciebie - uśmiechnęła się do niego.

- Czyżby? A kto nie wierzył w swoje możliwości przystępując do konkursu? - zmierzył ją srogim spojrzeniem, ale po chwili się rozpogodził.

- Wiesz co, Sever? My chyba mamy ze sobą wiele wspólnego.

Taak i to bradzo dużo, pomyślał. W niektórych sytuacjach była bardzo podobna do niego. Zauważył też, że co raz rzadziej go denerwowała. Przyzwyczaił się, że ktoś tupta obok niego, zadaje dręczące pytania i chichra się bez konkretnego powodu. To miało swój urok. Żeby nie wyjść z wprawy zimnego drania, którego w sobie pielęgnował i rzeźbił przez 14 lat w szkole, czasami ofukał Arsenę dla czystej zasady. Miała najwyraźniej przyzwyczaiła się do tego i po części zdawała sobie sprawę, że nie gniewa się na nią poważnie. Skoro wytrzymała z nim prawie pół roku i czuje się coraz lepiej, to znaczy, że jest dobrze, a nawet bardzo dobrze (żeby nie powiedzieć idealnie). Arsena z zadowoloną miną oparła głowę o jego obojczyk. Mimowolnie objął ją przytulając do siebie. Zrobił to tak odruchowo, jakby robił to codzienne. Coś podobnego! Sam zaskoczył się swoim zachowaniem.
Arsenę znów ogarnął błogi stan. Poczuła się szczęśliwie i spokojnie. Przymknęła powieki. Siedzieli tak przez chwilę w ciszy. Przez głowę Snape'a przeszła burza myśli. Poczuł nadpływające zadowolenie. Oparł policzek o jej głowę. Kątem oka spojrzał na stertę papierów na stole. No tak! Robota czeka. Odkleił ją od siebie.

- Czas iść spać. Ja mam jeszcze sporo do zrobienia.

Arsena przetarła zaspane oczy. W ramionach Severusa prawie odpłynęła w marzenia senne.

- Złaź - rozkazał spychając ją z kolan. Dziewczynka zeszła, ostentacyjnie ziewając.

- Doobra idę sobie pościelić.

- Jak chcesz możesz tutaj.

Popatrzyła się na niego trzeźwiej. Czy dobrze usłyszała? Tutaj?

- U ciebie?

Snape uśmiechnął się blado, po czym przysunął się do biurka zabierając się za pracę. Było już mu wszystko jedno.

- Ale jeszcze długo posiedzę przy zapalonym świetle.

- Super!

Zgryźliwy męczył się z raportami. Nie potrafił skupić się na robocie, bo myśli wciąż odpływały w stronę dziewczynki. Poruszyła go cała dzisiejsza rozmowa. Po północy zrezygnował z pisania.
Mam to gdzieś. Zawsze, Albus, wysyłam na akord, więc raz mogę zrobić wyjątek. Odwrócił się na fotelu. Arsena już mocno spała. Podszedł po cichu do niej upewnić się czy oby na pewno. Ostrożnie przykrył rozkopaną z kołdry dziewczynkę. Z ciężką głową poszedł się umyć i coś zjeść, bo wyczerpująca rozmowa wykorzystała pełen zapas glukozy w jego mózgu. Kiedy uzupełnił wszystkie węglowodany i potrzebne aminokwasy w organizmie, powlókł się po schodach do sypialni. Czuł się rozbity. Nie sądziłam, że wychowywanie jest takie trudne... Zgasił światło i położył się w końcu. Leżał nieruchomo wpatrując się w ciemny sufit. Jedyne czego pragnął, to o niczym nie myśleć. Zupełnie o niczym. Usłyszał obok chlipanie. Odwrócił głowę. Dziewczynce znów coś przykrego się śniło. Nie widział jej twarzy, gdyż była odwrócona. Domyślił się, że na policzkach znów lśnią ślady po łzach. Nie reagował. Wsłuchiwał się w szlochanie. Nie wiedzieć czemu, przypomniało mu się jego dzieciństwo. Wspomnienia były bardzo mgliste, ale doskonale pamiętał jedno - uczucie odrzucenia, samotności i smutku. Zacisnął zęby. Nienawidził do tego wracać. Senka tak bardzo przypominała mu tamte przykre dni. Jest do mnie taka podobna, pomyślał.

- Mamo... - usłyszał cichutko.

Westchnął. To w niej tak głęboko siedzi...
Przysunął się bliżej do niej, opierając na łokciu.

- Uspokój się, Senko - szepnął do ucha. Chwila ciszy.

- Nie zostawiaj mnie...

- Uspokój się już. Jestem przy tobie.

Objął ją ramieniem przytulając się do jej pleców. Płacz ucichł, a oddech zaczął wracać do równomiernego tempa. Oparł głowę na jej poduszce. Powieki zrobiły się strasznie ciężkie. Myśli odfrunęły w błogi stan senny.

Wreszcie mam dla kogo żyć. Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa...

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 20-11-2011 13:46

Dodane przez DziedzicSlytherina dnia 20-11-2011 09:42
#156

HA! Dziedzic pierwszy B) A więc, a więc.. Prosiłaś o bycie wyrozumiały, a więc nie czepiam się błędów (cóż się stało z Lily?) :) Hm.. fragment nawet mi się podobał, powoli Snape staje się "normalny" i bardziej otwiera się przed dziewczynką. To chyba dobrze wróży :> Ja jednak nadal jestem myślami przy pannie Clair i jej medalionie : D Kiedy to ona powróci? Mam nadzieję, że jak najszybciej. Jak zawsze mam swój ulubiony cytat :

- Ale ty jesteś takim moim czarnym aniołem, z czarnymi skrzydłami.


Super B) Standardowo czekam na więcej..

Dodane przez emilyanne dnia 20-11-2011 11:10
#157

Ojej, to jeden z moich ulubionych rozdziałów. Wzruszający :) Tyle czekaliśmy, ale było warto. Błędów się nie czepiam, bo chyba nawet nie zauważyłam. Zgryźliwy się przełamuje, to widać :) Bardzo mi się spodobało. Końcówka najlepsza!

Życzę weny i mam nadzieję że teraz szybciej Ci to pójdzie :) Czekam na część dalszą :P

Dodane przez Asik dnia 20-11-2011 12:01
#158

Pojawiły się odpowiedzi na pytania które mnie nurtowały;] dziękuję. Świetny rozdział, bardzo przyjemnie się go czytało. Potrafisz pisać emocjami - chwali się! Btw - widać że zajmujesz się chemią i zywieniem po tym cytacie: Z ciężką głową poszedł się umyć i coś zjeść, bo wyczerpująca rozmowa wykorzystała pełen zapas glukozy w jego mózgu. Kiedy uzupełnił wszystkie węglowodany i potrzebne aminokwasy w organizmie, powlókł się po schodach do sypialni. :)

Dodane przez Annalisa Louis dnia 20-11-2011 12:39
#159

Rozdział bardzo wzruszający ; ) Tak jak napisała Emily, Pan Zgryźliwy się przełamuje. Potrafisz świetnie "operować" opisem uczuć.
Bardzo podobał mi się ten moment:
Objął ją ramieniem przytulając się do jej pleców. Płacz ucichł, a oddech zaczął wracać do równomiernego tempa. Oparł głowę na jej poduszce. Powieki zrobiły się strasznie ciężkie. Myśli odfrunęły w błogi stan senny.
Wreszcie mam dla kogo żyć. Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa...

Edytowane przez Annalisa Louis dnia 26-11-2011 13:21

Dodane przez emilyanne dnia 20-11-2011 12:53
#160

Annalisa Louis napisał/a:
Rozdział bardzo wzruszający ; ) Tak jak napisała Emily, Pan Zgryźliwy się przełamuje. Potrafisz świetnie "operować" opisem uczuć.
Bardzo podobał mi się ten moment:
[color=#ff0000]Objął ją ramieniem przytulając się do jej pleców. Płacz ucichł, a oddech zaczął wracać do równomiernego tempa. Oparł głowę na jej poduszce. Powieki zrobiły się strasznie ciężkie. Myśli odfrunęły w błogi stan senny.
Wreszcie mam dla kogo żyć. Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa...
[/co


No dokładnie :P Ten fragment był najlepszy. Trudno wyobrazić sobie lepsze zakończenie :) I dalej liczę na to że nie pozwolisz nam czekać zbyt długo, na część następną.

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 20-11-2011 13:21
#161

DziedzcSlytherina:
Ja jednak nadal jestem myślami przy pannie Clair i jej medalionie : D Kiedy to ona powróci? Mam nadzieję, że jak najszybciej.
Przecież Clair pojechałą sobie do Los Angeles i tyle po niej! Nie no, spokojnie. Pojawi się ale jeszcze nie teraz. Dopiero w nowym roku szkolnym - więcej nie zdradzę. Wtedy dowiecie się więcej o niej i o wisiorku.
Myślę, że w następnym rozdziale poznacie Juliusza (czas najwyższy przedstawić go, co nie?) ^^
Emily Clark:
I dalej liczę na to że nie pozwolisz nam czekać zbyt długo, na część następną.
No nie wiem czy będzie tak szybko. Nie mam czasu na pisanie. Może jeszcze się przedłużyć wasze czekanie. Przykro mi.

Dodane przez dark shadow dnia 20-11-2011 13:36
#162

JEEEEEJ!! Kolejny świetny rozdział.
Nie czepiam się niczego bo to FF i w dodatku świetne.

Czekam na kolejne rozdziały.

Dodane przez aneczka00402 dnia 24-11-2011 16:36
#163

Twoje opowiadanie mnie tak wciągnęło, że po prostu nie mogę się od niego odciągnąć.
Mała Arsena, rzeczywiście ma w sobie jakąś moc. Bez uczuciowy, okropny Snape nareszcie zaczyna się otwierać. Jestem bardzo wzruszona kiedy to czytam i proszę cię o jedno - nigdy nie kończ tego opowiadania.

Już po samym sposobie pisania czy wypowiadania się na forum, widać, że naprawdę masz talent i jesteś niezwykła - nie zmarnuj tego. Przez Ciebie polubiłam Snape'a. Jesteś naprawdę dobra - lepsza niż Rowling. Do tej pory czytałam tylko romansidła, a ty zmieniłaś to takim opowiadaniem.

Bardzo chciałabym się dowiedzieć dlaczego dziewczynka poszła o rok wcześniej do Hogwartu.

Dodane przez Czarodziejka dnia 25-11-2011 19:57
#164

Wspaniale! Kolejna część. I jak zwykle mi się podoba.
Zgadzam się z Annalisą Louis i Emily Clark. Ostatnie zdania znowu się proszą, by je gdzieś zapisać.

Dodane przez Seva dnia 30-11-2011 20:26
#165

Tak więc Buczku wróciłam! : ) (w końcu -_-) ~niewytrzymanie mam z tym moim kompem, ale jestem bardzo rada (hihi omawiamy teraz na polskim jakąś książkę i tam był taki zwrot ;p) z tego, iż zdążyłam dodać komentarz, zanim dałaś kolejny fragment :)
Najpierw moje ulubione zdanka x d :
- Oj tam, oj tam.
ostatnio bardzo modny zwrot :) jest nawet plotka, że wypowiedzenie tego zabija jednego jednorożca, oczywiście ja nie wierzę w takie bajki ... bo jednorożców nic nie zabija xd (ale i tak nie wymawiać tego na głos...)
Żeby nie wyjść z wprawy zimnego drania, którego w sobie pielęgnował i rzeźbił przez 14 lat w szkole, czasami ofukał Arsenę dla czystej zasady.
Taa..rozumiem to - ja tak mam z młodszym rodzeństwem, czasem dla zasady muszę na nich pokrzyczeć x d
On po prostu wszystko wie!
Hehe, i Senka dopiero teraz to sobie uświadomiła :P
- Prędzej mi do diabła, niż do anioła.
:lol:
- Wiesz co, Sever? My chyba mamy ze sobą wiele wspólnego.
w końcu rodzinka : )
i moje najukochańsze z kochanych:
Wreszcie mam dla kogo żyć. Zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa...

A teraz tak Buczku, dodaje komenta prawdopodobnie na sam koniec : ( ale nie gniewaj się - to się już nie powtórzy x d Kolejny rozdział - świetny i Sev w końcu okazał jeszcze troszkę więcej serca (a co po niektórzy się nie spodziewali że on je w ogóle ma x d) no i przytulił Senke przez sen, aż łezki poleciały --> ;( Jako że czytałam pewnie ostatnia to i błędów nie widziałam : ) Tekst jest jak zwykle na parę ładnych stron : ) (mi to bardzo pasuje : ) )
hm...co by tu jeszcze - dobra jak coś się mi przypomni to dopisze : P

A więc jeszcze życzę weny ! :] i mam nadzieję że już wkrótce bd następna część :)

Edytowane przez Seva dnia 30-11-2011 20:29

Dodane przez Albus Severus Potter 97 dnia 02-12-2011 18:33
#166

Cóż mogę powiedzieć (napisać)? Mój limit komplementów pod adresem tego FF chyba się już skończył. Powiedziałem już wszystko co najlepsze i żadnego słowa nie żałuje. Ja po prostu zakochałem się w tym opowiadaniu. :D W każdym fragmencie są zdania, które aż się proszą żeby je gdzieś zapisać. Przy tym fragmencie się najzwyczajniej w świecie wzruszyłem. To jest znakomite. Jeśli Rowling jest mistrzynią świata to ty jesteś wicemistrzynią.Według mnie powinnaś się poważnie zastanowić nad napisaniem prawdziwej książki. Chyba bym wykupił cały nakład. :P

Dodane przez mooll dnia 29-12-2011 15:48
#167

Buczku.

Staram się być słownym Molem, więc przebrnąwszy przez Twój FF, winna jestem zostawić ślad po sobie.
Zapewne zdziwisz się, że tak szybko udało mi się go przeczytać. Otóż - to jeden z tych znaków, które powinny Ci powiedzieć, że się podobało.

A co do szczegółów... Najpierw techniczna sprawa. Naprawdę nie myślałam o błędach, czytając. Jednak zdarzało mi się zatrzymać na moment, by zobaczyć, że gdzieś jest jakaś literówka, brak przecinka lub postawiony w innym miejscu i może powinnam Ci pokazać, gdzie one są. Ale nie mam nerwów dziś do tego. Poza tym, nie są aż tak rażące. Raz lub dwa widziałam ortografa z cyklu "nie miła" - pisane osobno, a powinno być razem. Ale odpuściłam, bo musiałabym w każdym rozdziale coś cytować. Estetycznie przedstawia się to bardzo porządnie. Nie chce mi się więcej truć o błędach - poproś betę, żeby przejrzała wcześniejsze rozdziały i popoprawiała je. Na pewno je znajdzie, a czasem człowieka męczy przy czytaniu.

Jednak ja wolę się skupić na wrażeniu.
Do rzeczy marsz ^^:
Po pierwsze tematyka. Ciekawa. Uwielbiam starcia charakterów, zaczepki i zgrzyty, kiedy robi się kwas i trzeba wykazać się jadowitością w myśleniu, formułując myśli i wypowiedzi bohaterów. Snape'a bardzo lubię. Niby mój fick trochę na to nie wskazuje, jednak uwielbiam go wsadzać w różne sytuacje. Jeśli wiem, że ma się pojawić w rozdziale - już się na to cieszę. I choćby dlatego czytałam Twój FF z uśmiechem na ustach. No i te jego konotacje rodzinne... bardzo pomysłowe, więc moje gratulacje ^^.

Jeśli chodzi o charakteryzację słowną... też muszę przyznać, że radzisz sobie całkiem dobrze w opisie postaci. Oczywiście mam na myśli opis w szerszym tego słowa znaczeniu: nie tylko w formie narracyjnej, ale i w dialogach. Czujesz swoich bohaterów, a to mi się bardzo podoba - wiesz, jacy oni są i nie tworzysz sztucznych dialogów, które nie powstałyby w ustach tych bohaterów. Inna rzecz, że są bardzo wyraźnymi postaciami, więc nie jest to chyba takie trudne. Tak czy inaczej ,jest dobrze.
Chyba nie muszę Ci mówić, że Twój Snape jest przeze mnie bardziej lubiany niż Senka? xP

Dalej: styl. Podoba mi się. Bywa cierpki, zgryźliwy xP, ale też dowcipny. Kiedy trzeba zachowujesz powagę. Wszystko jest raczej wyważone. I co najważniejsze po prostu pasuje do Twojego pomysłu. Buczkowe takie xD.

Mam nadzieję, że naprawdę soczysta część fabuły wciąż jest przed nami i chętnie dowiem się, co będzie dalej.
Jak się beta odezwie z poprawioną częścią, mam nadzieję, że tego nie przegapię.

PS. Ostrzegałaś, że może być ciężko. Miałam momenty zawahania, pt: "dokończę później", ale jak udało mi się przebrnąć do kolejnych akapitów, wciągałam się. Duży plus! (mnie bardzo trudno przygwoździć do krzesła, by na raz wszystko przeczytać, gratulacje : )

Uszanowanie,
mooll

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 29-12-2011 20:31
#168

Po długiej przerwie powracam. Mam chwilowo urlop więc wykorzystałam go i wrzucam kolejny fragment.
Moja beta sprawdziła tekst, więc mam nadzieję, że błędów jest mało czy też wcale ich nie ma.
(jak coś czepiajcie się jej ;P )



* * * Fragment XIX * * *

" Przyjaciel "


Początek roku był tuż, tuż. Severus niezbyt chętnie chciał wrócić do pracy w Hogwarcie. Kolejny rok, kolejne użeranie się z młodym pokoleniem. Pocieszał się tym, że była to przynamniej o niebo lepsza praca niżeli spotkania kręgu Śmierciożerców. Te wakacje były dla niego niesamowite. Można by było powiedzieć, że Snape nie odpoczął, ale tak naprawdę towarzystwo Arseny dość dobrze wpływało na jego ogólne samopoczucie. Wakacje bardzo szybko mu zleciały. Jak nigdy. Wracając z tajnego spotkania z Voldemortem opróżnił skrzynkę pocztową. Znalazło się kilka zaległych listów.

- Co tam masz? - Arsena wybiegła na korytarz słysząc jak jej Opiekun wchodzi do domu.

- Ten do ciebie - podał jej zalakowaną kopertę.

Arsena spojrzała zaskoczona. Szybko rozerwała papier i wyciągnęła kartkę. Był to spis nowych podręczników na nowy rok. List prosto z Hogwartu. Lista była dość długa. Odwróciła wzrok od kartki. Severus siedział już w kuchni i uważnie czytał przyszłą korespondencję.

- Trzeba będzie kupić nowe podręczniki. Idziemy dziś na Pokątną?

Snape nie zareagował na tą wiadomość. Pogrążony w czytaniu zdawał być się obecny jedynie ciałem. Brwi zbiegły mu się do nasady nosa. Dziewczynka podeszła bliżej. Dostrzegła, że list w który wtopił się Severus był bardzo długi i napisany wyraźnym, ale bardzo drobnym pismem.

- Od kogo?

Severus otrząsnął się jakby wrócił zza światów. Spojrzał na podopieczną mrużąc czarne oczy.

- Zawsze chcesz wszystko wiedzieć?

- Ty wiesz wszystko, to ja chyba też mogę, co?

Zwinął papier i wsadził z powrotem do koperty.

- Claire cię pozdrawia.

- Claire napisała? Super! Co u niej?

Severus wstał od stołu i podszedł do okna. Spojrzał przez szybę przyglądając się zielonym drzewom szarpanym przez silny wiatr. Wyglądał jakby intensywnie chciał policzyć wszystkie liście. Obserwował w ciszy świat za oknem. Przez brak odpowiedzi Arsenę co raz bardziej korciło, żeby złapać kopertę i przeczytać wszystko co napisała znajoma Mistrza Eliksirów. Severus nadal stał przy oknie odwrócony placami do dziewczynki. Niepohamowana ciekawość pociągnęła ją do wyjęcia listu.

- Zostaw - rzekł rozkazująco, wpatrując się nadal przez szybę. Do licha! Czy on ma oczy z tyłu głowy!? Zaczynało ją to powoli drażnić, że Snape orientuje się w każdej sytuacji i posiadając nadludzki instynkt wyczuwa każde jej posunięcie. Jego wszechwiedza jest taka szeroka, że czasem dawało jej to do myślenia czy aby sam Mistrz nie posiada jakiejś tajemnej mocy. - Nikt ci nie mówił, że cudzej korespondencji się nie czyta?

- Wyznała ci miłość, że nie chcesz nic powiedzieć?- odgryzła się uszczypliwie.

Wreszcie spojrzał na nią zjadliwie.

- Skąd ci to przyszło do głowy? Większej głupoty chyba nie słyszałem od ciebie.

- Ja tam nie wiem, co jest między wami - po czym zadarła dziarsko nos. - Nie chcesz mi nic mówić, to sobie zgaduję. To jest raczej legalne.

Wywrócił oczami dając do zrozumienia, jak bardzo jest znużony takimi pustymi dyskusjami.

- Pokaż mi ten wykaz podręczników.

Podała mu kartkę. Przeleciał szybo listę.

- Brakuje tylko kilku książek. Resztę mam w domu - rzucił papierek na stół. Arsena zrobił wielkie oczy. - No, co się tak dziwisz? Też chodziłam do szkoły. Ubieraj się. Im szybciej to załatwimy tym lepiej.

Powędrował na górę do sypialni. Po Pokątnej nienawidził chodzić w mugolskim stroju, więc z przyjemnością ubrał swoją utęsknioną czarną jak heban szatę z wampirzą peleryną. Od jakiegoś czasu brakowało mu paradowania w takim mrocznym stroju, co oznaczało, że wakacje powoli dobiegają końca i czas szykować się do pracy.
Wykorzystując nieobecność Opiekuna, w chwili desperacji Arsena zdecydowała się zajrzeć do listu napisanego przez Clair.

Drogi Severusie,
Jestem bardzo zadowolona z wyprowadzki ponieważ..
. bla, bla, bla W pracy dostałam kolejną odznakę. Naprawdę jestem szczęśliwa. Wszystko układa mi się wspaniale... bla, bla, bla...
...a jak Ci się układa z Arsenką? To taka wspaniała dziewczynka, chciałabym mieć taką córeczkę. Powinieneś się cieszyć a nie burkać się na wszystkich wokół... bla, bla, bla Powinieneś zmienić nastawianie - znowu go poucza
Pozdrów ją ode mnie i uściskaj.
Clair

Nie uściskał...

- Gotowa? - usłyszała z góry.

- Taaak!

Schowała szybko list do koperty. Niczego się nie dowiedziała. Żadnej interesującej wiadomości. Rozczarowana weszła do korytarza. Severus teleportował obydwoje na sam środek ruchliwej ulicy. Arsena jak zwykle straciła równowagę.
- Nienawidzę tłumów - mruknął do siebie niezadowolony. - Trzymaj się mnie, bo nie mam zamiaru cię później szukać po całej Pokątnej.

Dziewczynka chwyciła się jego szaty. Ruch był spory. Przez chodnik przeciskali się ludzie nie zważający na to czy ktoś idzie naprzeciwko czy nie. Co chwilę ktoś zdeptał Arsenę, ktoś popchnął. Zazdrościła Severusowi, że jest wyższy, a jego pełna prezencja wręcz odstrasza pałętających się ludzi. Przed nim tłum się niemalże rozstępował. Każdy chciałby mieć taki image! Snape był znany z tego, że zakupy nie są jego ulubionym zajęciem, więc wszystkie potrzebne podręczniki zakupili w mig.

- Zajdziemy jeszcze tutaj - wskazał ukradkiem mroczną uliczkę. Na ceglastym murze widniał napis "Nokturn" - Teraz naprawdę trzymaj się blisko. Jest tu sporo nieciekawych osobowości - dla pewności chwycił ją za rękę. Wiedział, że tylko w takim miejscu będzie mógł zakupić się w nielegalne składniki do wywarów. Tutaj czarny rynek tętnił pełnią życia. Arsena mocniej ścisnęła jego dłoń. Ulica była pusta, co nasunęło jej głowę falą grozy i strachu. Jaka uderzająca odmiana. Na Pokątnej trudno znaleźć własną rękę w tłumie, a tu grobowa cisza. Przez chwilę miała wrażenie, że ktoś ich śledzi. Starała nie odwracać głowy. To miejsce źle na nią działało. Wytwarzała się jakaś mania prześladowcza. Po wsłuchaniu się w tupot butów, wyłapała jeszcze jedną parę idącą tuż za nimi. Serce jej mocno zabiło.
Nagle ktoś położył rękę na ramieniu Severusa.

- Witaj stary Śmier...

TRZASK! Arsena odskoczyła w popłochu. Snape refleksem drapieżnika odwrócił się gwałtownie i rąbnął pięścią prosto w twarz jakiegoś osobnika. Mężczyzna jęknął przewracając się na ziemię. Twarz zasłonił dłońmi. Po nadgarstkach pociekła krew. Snape tym czasem niczym nie wzruszony masował sobie kłykcie.

- Tak witasz starego kolegę po latach? - oburzył się mężczyzna.

- Dzień dobry w tym stylu jest godne całego ciebie, Juliuszu. Jak mnie raz jeszcze nazwiesz śmierciożercą w miejscu publicznym, nie omieszkam dołożyć ci mocniej - wysyczał ściszonym barytonem wściekły Snape.

- Przecież tu nikogo nie ma! - rzucił poszkodowany wycierając krew z nosa. - Złamałeś mi nos, idioto!

Mężczyzna podniósł się na nogi i doprowadził swoją facjatę do porządku używając zaklęć. Arsena dopiero teraz zobaczyła jego prawdziwe oblicze. Facet po trzydziestce, choć ubrany jak nastolatek i niekoniecznie po czarodziejsku. Jasne sztruksowe spodnie, T-shirt z namalowanym jakimś rockowym zespołem a na to zarzucona wytarta dżinsowa kurtka. Żeby było tego mało ubiór kończył się na zwykłych trampkach pomalowanych w kolorowe wzorki. Na głowie sterczały nażelowane włosy koloru blond. Miał wodniste oczka, kilka zabawnych piegów na nosie i jasny, wpadający w rudy odcień, modnie przycięty zarost.

- Pewnie jeszcze nie raz ci złamię. Tak często mnie prowokujesz do tego, że po prostu nie mogę się powstrzymać. A w ogóle, co ty robisz na Nokturnie?

- Wędruję sobie, nie widać? Chodzenie bez celu też ma swój cel. A ty gdzie się włóczysz z takim małym towarzystwem? - przybliżył się do Snape'a - Nie za młoda jak na ciebie? - Snape zasztyletował go spojrzeniem. Odchrząknął szybko - Cześć, jestem Juliusz, geniusz nicnierobienia, Mistrz Quidditcha i zdobywca tysiąca serc pięknych kobiet - uśmiechnął się nonszalancko ukazując idealnie białe zęby. Arsenę oślepił chwilowo blask hollywoodzkiego uzębienia. - A ty, młoda damo? Jakie jest twoje imię?

- Ee.. Arsena - Juliusz ścisnął jej rękę szarpiąc mocno jakby chciał wyrwać jej ze stawu.

Severusowi pojawiła się czerwona chmurka przed oczami. Obecność kolegi zagotowała w nim krew.

- Jakaż ona urocza - ciągnął rozradowany Juliusz. - Nie sądziłam, że zacząłeś dobierać się do uczennic... - mrugnął mu znacząco.

- To moje dziecko - orzekł wściekle Snape.

- Ha, ha, ha, ha! Dawno nie słyszałem lepszego żartu! Sev, zawsze rozbawiałeś mnie do łez!

Snape niebezpiecznie zamachnął się pięścią.

- NIEEE! Nie! Tylko mnie nie bij, błagam!

- Więc przestań pajacować!

- Okej, okej... ale SEV! Której to zrobiłeś dziecko?! ALE SIĘ WKOPAŁEŚ!

Severus chwycił go za fraki i potrzasnął jak szmacianą lalką.

- Czemu drzesz się tak głośno!? - huknął mu prosto w twarz.

- DOBRA JUŻ NIE BĘDĘ!

Puścił go. Chwilę w ciszy mierzyli się spojrzeniami. Juliusz zerknął na Arsenę. I znów na Snape'a.

- Twoja córka nie jest do ciebie podobna.

- A czy ja powiedziałam, że to moja córka?

- No, tak zrozumiałem.

- To bardzo źle zrozumiałeś. Ja ją tylko zaadoptowałem.

Arsena uznała, że słowo "tylko" zabrzmiało dość grubiańsko.

- CO?! Sev... nie chcę cię obrażać, ale ty chyba przez te opary eliksirów zanikły ci niektóre szare komórki - palcem pokazał, jak bardzo brakuje mu piątej klepki.

- Za to tobie zawsze ich brakowało. O ile pamiętam cię z lat szkolnych, po skończeniu Hogwartu twój rozwój psychiczny się zatrzymał i wszystko wskazuje na to, że na tym etapie pozostanie.

- Przynajmniej ja zawsze jestem rześki i czuje się bardzo młodo - uśmiechnął się szczerze.

- To wracaj do szkoły. Może jeszcze cie tam czegoś nauczą.

- A wiesz... miałem taki zamiar. Wysłałem list do Dumbledore'a z prośbą o przyjęcie na stanowisko nauczyciela obrony przez czarną magią.

Severus miał wrażenie jakby odpadły mu wszystkie kończyny. Albus popełniłby chyba największy błąd życia zatrudniając tak nieodpowiedzialnego człowieka jakim był Juliusz.

- Chyba sobie ze mnie żarty robisz...

- Często z ciebie robię żarty, ale nie tym razem! Stwierdziłem, że umiałbym się dogadać z młodzieżą.

Snape wrzał już wewnętrznie.

- Ty musiałbyś ich czegoś nauczyć, a nie dogadywać się jak kolega! Myślisz, że Albus da ci taką pracę, kiedy mi od iks lat nie chce powierzyć tego przedmiotu!?

- Może jesteś zbyt surowy, Sev. Ja w przeciwieństwie do ciebie umiem się dostosować do każdego klimatu. Prawie w każdym towarzystwie potrafię się dobrze bawić.

- Właśnie! Ty potrafisz się tylko bawić.

Juliusz działał na Severusa jak czerwona płachta na byka. Arsena zaczynała powoli rozumieć dlaczego jej Opiekun nie darzy sympatią tego człowieka. To było kompletne przeciwieństwo Snape'a. Juliusz zadawałby się postacią bardzo kolorową, zabawną, wygadaną, miało poważną z dużym poczuciem głupkowatego humoru, którym sam Sever barwnie wymiotował. Nic dziwnego, że Severus instynktownie zmiażdżył mu nos. Nie była na świecie innego człowieka, który tak bardzo grał na nerwach Mistrza Eliksirów. Dziewczynka zagryzła wargę zastanawiając się dlaczego oni jeszcze się kolegują, skoro Snape zjada wszystkie nerwy wychodząc z własnej skóry, a Juliusz jest regularnie bity przez owego "przyjaciela". To było za trudne do przeanalizowania. Wszyscy znajomi jej Opiekuna wychodzili poza ramy normy, ale Juliusz był już totalnym wybrykiem natury.

- Co ci się stało Sev, że obudził się w tobie ojcowski instynkt? Ale... żeby tak od razu adoptować?

- Zapewne bardzo dobrze pamiętasz moją siostrę. Właśnie niańczę jej potomstwo, że tak to ujmę łagodnie.

- Ooo... No pewnie, że pamiętam... - No proszę, kolejna osoba, która znała jej rodziców! - Jaka ona była piękna... - szybkie i ostrożne spojrzenie na Snape'a. - Chyba nie gniewasz się za tamte czasy, co? Trochę już minęło, stary...

Kamienna maska.

- Zależy jak na to spojrzeć - mruknął po chwili.

- Ale na co? - odezwała się Arsena. Znów jakieś tajemnice, o których nic nie wie!

- Aaa... stare koleżeńskie sprzeczki. Chodziło o twoją... eee... matkę. To była... niesamowita kobieta. Cud, miód i różowa tęcza - rozmarzył się Juliusz.

Severus poczuł się nagle bardzo źle. Wypowiedź Juliusza przypomniała mu coś przykrego.

- Możesz się zamknąć z łaski swojej?

- Oj, nie denerwuj się tak, Sev! To było dawno i nieprawda... właściwie...

- Wystarczy! - Snape był już wystarczająco poirytowany. Może nie dlatego, że zaczął się temat o jego świętej pamięci siostrze, ale poczuł się głupio, że rozmawiają o rodzicach jego siostrzenicy. Ile ona musi zastanawiać się o co chodzi. Severus nie tylko nienawidził Juliusza za jego trzepniętą naturę, ale z czasów szkolnych miał z nim niemiłe starcie, kiedy ów przyjaciel zaczął startować bezwstydnie do Elizabeth. Snape'a szlag trafiał, gdy widział, głupie zagrywki i dziecinne podrywy w stronę jego siostry. Można by powiedzieć, że Mistrz był zazdrosny o swoją siostrę, bo nie tolerował kogokolwiek ubiegającego się o względy Elizy. Dotyczyło to także Edwarda, którego Snape nie znosił do bólu. Fakt faktem uroda jego siostry przyciągała wiele spojrzeń. Była bardzo piękną dziewczyną i nic dziwnego, że szalało za nią tylu chłopaków. Jedyne co Snape mógł zawdzięczyć Juliuszowi to to, iż pewnego dnia rozpętał pojedynek z Edwardem na środku korytarza. Przyszły mąż jego siostry został boleśnie znokautowany. Juliusz miał przez to poważne kłopoty w szkole (brano nawet pod uwagę wydalenie go z Hogwartu), ale dla Severusa zabłysnął w oczach, że wreszcie ktoś odważył się dołożyć nad wyraz zarozumiałemu Edwardowi. Dzięki temu w pewien sposób Mistrz Eliksirów nawet polubił Juliusza i zdarzały się momenty gdzie potrafili się nawet dogadywać w niektórych kwestiach. Może wydać się to dziwne, ale swojego czasu zostali dobrymi przyjaciółmi. Czas jednak robi swoje i każdy z nich poszedł swoją drogą. Ludzie się zmieniają, inaczej zaczynają patrzeć na niektóre sprawy, zmieniają poglądy. Wyjątkiem był jednak Juliusz, który pozostał szalonym nastolatkiem po dzień dzisiejszy. Żył wolny jak ptak z głową w chmurach, święcie wierząc, że praca sama się znajdzie. Kochał bawić się, podrywać dziewczyny i cieszyć się z tego co ma (a miał szczerze mówiąc niewiele). Juliusz był wersją light Dumbledore'a, któremu optymizm uderzał jak woda sodowa do głowy, tylko w przeciwieństwie do Albusa, czasem potrafił się pohamować, kiedy widział jak jego wesołkowatość drażni obecnych słuchaczy. To nie był pierwszy raz, kiedy dostało mu się w zęby od starego Snape'a. Severus widząc, że poważne rozmowy i przemawianie do rozsądku nie dają żadnych rezultatów, zmienił taktykę walki z głupkowatością Juliusza. Nie było zbyt delikatne podejście, ale bynajmniej na tyle skuteczne, że choć na chwilę przyjaciel potrafił pomyśleć, dlaczego po raz kolejny został zmiażdżony jego nos. To uspokajało na chwilę Juliusza.

- Sev, może usiądziemy gdzieś i pogadamy spokojnie?

- Spokojnie? Z tobą? To chyba jedyny żart, który ci dzisiaj wyszedł. Tak się składa, że musze jeszcze kupić parę niezbędnych rzeczy tutaj.

- Mogę wam umilić czas, a potem pójdziemy na jakieś duże lody z bitą śmietaną. Kocham lody, a ty Arseno? - zwrócił się do dziewczynki zaoferowany jak małe dziecko.

- Pewnie tak samo jak naleśniki. Obiecaj mi, że teraz chociaż niczego sobie nie złamiesz - burknął Snape.

Towarzystwo gadatliwego Juliusza Arsenie zupełnie nie przeszkadzało. Była całkiem zadowolona, że ktoś tak fajnie umila im czas w tak ponurym miejscu jakiem był Nokturn. Snape nie odzywał się prawie wcale. Kupił to co potrzebował, po czym cała trójka opuściła z ulgą Nokturn. Severus omijają wielkim łukiem "Słodki Raj" zaproponował usadowić się w mniej zatłoczonym miejscu jakim była niewielka lodziarnia. Severus nie miał na nic ochoty. Ale po chwili zdecydował się na herbatę. Juliusz wystarczająco podniósł mu ciśnienie, więc zrezygnował z kawy. Arsena i znajomy jej opiekuna zamówili wielkie lody z bita śmietaną i owocami.

- Sev, to powiedz mi jak się czujesz w roli Opiekuna?

- Normalnie, a jak mam się czuć?

- No nie wiem, bo tak patrząc na Ciebie z boku to człowiek stwierdziłby, że bliżej ci do hodowania gumochłonów z traumą i testrali po przejściach niżeli wychowania dzieci.

Arsena stłumiła śmiech. Snape siedział niewzruszony.

- Stary - ciągnął dalej kolega - ja sobie kiedyś rozważałem co by to było gdybym miał dzieci i wiesz co? To byłaby masakra... Szczerze mówiąc to sobie do końca tego nie wyobrażam... Jedna mega wielka katastrofa...

Snape skrzyżował ręce na piersi i popatrzył z politowaniem na niego.

- Rób w życiu co chcesz, ale błagam cię, żebyś już nie powielał swoich genów - przez chwilę przeleciała go wizja rozwydrzonych Juliuszątek uczących się w Hogwarcie. Nigdy!

- Jak ja tego nie zrobię, to i tak moja siostra się prędzej czy później rozmnoży. Mam tylko nadzieję, że nie z tobą, bo... nie wiem co bym zrobił... choć istnieje wiele opcji odebrania sobie życia.

Snape uniósł brwi.

- To ty masz siostrę?

- No niestety.

- Nigdy się tym faktem nie chwaliłeś...

- To gówniara, młodsza ode mnie o osiem lat - Severus szybko przekalkulować w głowie i wyszło mu, że jego siostra ma pełne 27 lat. - Nigdy jej nie poznałeś, bo zaczęła szkołę jak my już ją skończyliśmy. Poprzewracało jej się w głowie odkąd zaczęła pracować w redakcji. Wiesz, poszła na dziennikarstwo i dostała awans u boku Rity Skeeter. Mówię ci, dwie wariatki. - Snape już poznał autora bzdur umieszczanych w Proroku Codziennym. - Poza tym jest ciągle sama i bez przerwy nawija o tobie. To jest okropnie męczące.

- Przecież ona mnie nie zna.

- Nie wiem o co chodzi. Wpadła w jakąś manie czy coś... jak jej pokazałem zdjęcia nasze stare szkolne i chyba się w Tobie zabujała... Nigdy nie zrozumiem kobiet, wszystko wszystkim, ale powiedz mi jak możesz być obiektem westchnień? Bleee...

Severusowi zbiegły się brwi, próbując sobie jednak przypomnieć twarz jego siostry. Może gdzieś się przewinęła w wspomnieniach...

- ...no i w ogóle z twojego zdjęcia zrobiła sobie ołtarzyk i codziennie się do niego modli!

Na te słowa Snape zakrztusił się herbatą. Juliusz klepnął go po plecach z siłą porównywalną do wbijania ćwieka w żeliwną ścianę. Mistrzowi prawie wyszło oczy z orbit.

- Matko! - udał zdziwienie Juliusz. - O mało cię nie zabiłam. Tylko żartowałem, aż tak szurniętej siostry nie mam. Człowiek musiałby upaść na twarz, żeby wielbić twój wizerunek.

- Twój też przestaną wielbić jak jeszcze z trzy razy złamię ci nos.

- Prezencji mojej facjaty nikt nie zakłóci - odrzekł dumnie. - Mój urok przebija wszystko.

- Jasne - odburknął dla świętego spokoju.

Arsena przygryzła wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Uznała, że Juliusz mimo swojej przebijającej głupkowatości jest po prostu bardzo fajny i nie da się go nie polubić, no chyba, że ktoś jest na pozór Mistrza Eliksirów, którego mało co nie drażniło. Niestety ten typ już tak ma.

***

- Cieszysz się, że wracamy do Hogwartu?- zapytała swojego Opiekuna.

Severus splótł swoje dłonie i oparł na nich brodę. Za oknem w kuchni zawitał księżyc. Ostatnią kolację w rodzinnym domu Arsena potraktowała jako bardzo ważne pożegnanie wakacji. Dla Zgryźliwego nie miało to aż takiej wartości, choć co raz bardziej podobał mu się spędzany czas ze swoją podopieczną.

- A ty?

Uśmiechnęła się pod nosem.

- Wiesz, do niedawna jeszcze bym się cieszyła, ale doszłam ostatnio do wniosków, że wszędzie mi jest dobrze tam gdzie jesteś ty. To będzie kolejny fajny rok.

Oby, pomyślał Opiekun, posyłając prawie niewidoczny uśmiech w jej stronę.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 29-12-2011 20:58

Dodane przez SweetSyble dnia 29-12-2011 20:50
#169

Brawo! W końcu! Noo...
Juliusz jest po prostu świetny! Te teksty i dialogi po prostu super! Piszesz bardzo ciekawie i interesująco.
Bardzo mnie wciągnęła twoja opowieść. Nie chciałabym, zę byś szybko ją zakończyła, ale jak na razie widzę nie zapowiada się tak. Proszę nie każ czekać długo na następny rozdział.

Trochę mnie to zastanawia, dlaczego Severus był taki nie swój czytając list od Clair...

Edytowane przez SweetSyble dnia 02-01-2012 12:24

Dodane przez emilyanne dnia 29-12-2011 20:50
#170

Dobra, nie wiem co powinnam powiedzieć, bo jak zwykle jest genialnie. :> Mogę tylko dodać, że bardzo się cieszę, że w końcu dodałaś nowy rozdział ;D Mam nadzieję że następny będzie szybciej xd


Tak, przejdę teraz do rozdziału. Ogólnie to ładnie się przy nim uśmiałam. Juliuszątka Ci wyszły bezbłędnie, a tekst o ołtarzyku jeszcze lepiej. To FF jest po prostu genialne xD Dobra, błagam :D Nie każ mi tak długo czekać na część dalszą :D

Edytowane przez emilyanne dnia 29-12-2011 21:06

Dodane przez RazorBMW dnia 29-12-2011 20:51
#171

- Pokarz mi ten wykaz podręczników.

:>

A już pomijając błędy, blendy i tak dalej to
puściłem sobie to
http://www.youtub...EpfBaKiqGo
w ciemnym pokoju.
I to sprawia, że czytanie akurat tego fragmentu jakoś... dodaje +5 do zabawy.

EDIT: Łojezu!

Ed2 looooool, piękny diss na poziom psychiczny zainicjowany przez Severusa na Malfoya. Uwielbiam te jego docinki ;3

Ech, idealnie oddałaś kretyństwo Lucia. Genialne ]:>
Hmm... no cóż, kończy się w miarę dobrym miejscu.
Ogólnie rzecz biorąc, FF trzyma poziom nadal.

Dodane przez DziedzicSlytherina dnia 29-12-2011 22:22
#172

No.. w końcu.. : D Brawo - bardzo mi się podobało. Szczególnie dlatego, że jest w końcu tutaj postać, która w pełni przypadła mi do gustu, a więc pan Juliusz :> Treść super, jednakże udało mi się wyśledzić trochę tych błędów interpunkcyjnych i literówek - szczególnie dwie zraziły mnie w oczy :

Też chodziłam do szkoły.


Z tego co mi wiadomo, to Pan Zgryźliwy jest chyba mężczyzną :smilewinkgrin:

O mało cię nie zabiłam.


Jak wyżej - tyle, że przy Juliuszu.. :>

Ale to nic - błędy nie są ważne - liczy się treść, która bardzo mi się podoba :D

A - i oczywiście ulubiony cytat z tego rozdziału:

Juliusz był wersją light Dumbledore'a, któremu optymizm uderzał jak woda sodowa do głowy, tylko w przeciwieństwie do Albusa, czasem potrafił się pohamować, kiedy widział jak jego wesołkowatość drażni obecnych słuchaczy.


Aż uśmiech pojawił się na mojej twarzy :smilewinkgrin:

Tymczasem żegnam i czekam na kolejny rozdział... :>

Dodane przez mooll dnia 29-12-2011 22:47
#173

Buczku, dopiero co się rozpisywałam na temat Twojego FyFy, a tu kolejny rozdział. Milutki, powiedziałabym. A ten pajac Juliusz w ogóle z innej bajki - podobał mi się.

Co do błędów - wiesz, głównie interpunkcja w kilkunastu miejscach. W zasadzie w powtarzających się sytuacjach, że tak powiem. Ale o tej porze już nie mam siły wynajdywać choćby kilku. No i te błędy przy odmianie przez osoby, co już mój poprzednik Ci wytknął ;-)

Cóż ja Ci mogę, dziewczyno, powiedzieć, żeby Ci na dobrze nie było, i żeby nie było za słodko? No, podoba mi się. Po prostu.
Chociaż jak dla mnie Snape trochę się zmienia, a ja wolałam jego poprzednie wydanie...
No, cóż. Twoja wersja wydarzeń, nie?

Dodane przez Evans558 dnia 30-12-2011 00:32
#174

Jako iż jestem zarejestrowana na tej stronie od niedawna, postanowiłam przeczytać Twoje FF od samego początku. Moją reakcją było zbieranie szczęki z biurka i zamieszczanie jej z powrotem we właściwym miejscu. Słowo "niesamowite" jest obelgą (serio, wiem co mówię!) dla tego tekstu. Pod koniec czytania XI fragmentu, nie wiadomo skąd w mojej głowie zaczęła grać VersaEmerge ze swoim kawałkiem "Lost Tree". Masz talent i mam nadzieję że to wykorzystasz, np. wydając książkę :D . Sama piszę opowiadania i co nieco znam się na literaturze, więc naprawdę wiem co mówię. Oby tak dalej!
PS.: Z jakże wielkim zniecierpliwieniem oczekuję kolejnej części :D .

Dodane przez Nelishia dnia 30-12-2011 01:40
#175

W pierwszej kolejności chcę zrobić jedno - przeprosić, że Twoje opowiadanie bezwstydnie ignorowałam. Moim wytłumaczeniem nie będzie brak czasu, a raczej chęć zapoznania się z fanfick'ową literaturą. I Snape, to też wina Snape'a, lecz o tym później. To przeczytanie kilku rozdziałów 'Zgryźliwego i Senki' zmusiło mnie do przeczytania Slytherinady, a potem poszło szybko - Krukoniada i cała reszta towarzystwa. Zresztą, zauważyłam coś, co nieco mnie zawiodło - fakt, że Severus robi się coraz milszy i maska 'zimnego drania' opada z niego niemalże całkowicie. A ja lubię tylko tego wrednego, cynicznego, ironicznego Mistrza Eliksirów, który swą kanonicznością powala na kolana. I dlatego czytać przestałam - dzisiaj stwierdziłam, że zrobię wielki 'comeback' z fanfarami i napiszę komentarz. Przeczytałam rozdział dziewiętnasty i mi się podobał - to było to. Severus rozmawiający z Juliuszem to jedna wielka perełka, jak to mówią. Może i J. mnie irytuje i nieraz mam ochotę porządnie trzepnąć go w tę twarzyczkę, to podbił moją wątrobę jednym tekstem:

Buczek napisał/a:
- No nie wiem, bo tak patrząc na Ciebie z boku to człowiek stwierdziłby, że bliżej ci do hodowania gumochłonów z traumą i testrali po przejściach niżeli wychowania dzieci.

Taak, Juliuszu, popieram Cię, że Severusowi do pedagoga brakuje wszystkiego, popieram. Jednak ja nie pokarałabym gumochłony tudzież testrale, towarzystwem naszego Mistrza... Moich kolegów szkolnych - to, co innego.

W kwestii błędów - powstawiałabym kilka przecinków, ale skoro Twoja Beta ich nie zauważyła, to może to tylko taki interpunkcyjny odruch u mnie. Za to udało mi się wykryć błąd, a to tylko dlatego, że zdarza mi się rozmawiać z pewną koleżanką. Wszystko ma swoje plusy (najwidoczniej).

Buczek napisał/a:
- Ty musiałbyś ich czegoś nauczyć, a nie dogadywać się jak kolega! Myślisz, że Albus da ci taką pracę, kiedy mi od iks lat nie chce powierzyć tego przedmiotu!?


Cytując nauczycielkę mojej koleżanki: wykrzyknik nadaje jedynie pilności zdaniu, więc pytajnik ma być na początku. Prawda jest dosyć brutalna i kiedy dowiedziałam się o tym - wszelkimi sposobami chciałam udowodnić, że moja zacna rozmówczyni racji nie ma (krukoński odruch). Byłam nawet gotowa posłużyć się 'Harry'm Potterem i Zakonem Feniksa', gdzie 'pytający okrzyk' wydał Bill Weasley, ale jednak... Przegrałam - okazało się, że racji nie mam. Wstyd i hańba, jakem Krukonką. Ech, odeszłam od tematu i to aż za bardzo. Wybacz. W każdym razie ten komentarz zakończę następująco: Życzę Weny, pomysłów, inspiracji, a przede wszystkim - czasu. I tego, by kolejny rozdział był równie dobry i wspaniały, jak poprzedni. Na dokładkę - zdrowia w nowym roku, bo to przecież najważniejsze.

Podpisano:
Zła I Podła, Ale Jednak Krukonka - Nelishia.

Dodane przez blackout dnia 30-12-2011 16:27
#176

- ...no i w ogóle z twojego zdjęcia zrobiła sobie ołtarzyk i codziennie się do niego modli!

Na te słowa Snape zakrztusił się herbatą. Juliusz klepnął go po plecach z siłą porównywalną do wbijania ćwieka w żeliwną ścianę. Mistrzowi prawie wyszło oczy z orbit.

- Matko! - udał zdziwienie Juliusz. - O mało cię nie zabiłam. Tylko żartowałem, aż tak szurniętej siostry nie mam. Człowiek musiałby upaść na twarz, żeby wielbić twój wizerunek.

- Twój też przestaną wielbić jak jeszcze z trzy razy złamię ci nos.

- Prezencji mojej facjaty nikt nie zakłóci - odrzekł dumnie. - Mój urok przebija wszystko.

- Jasne - odburknął dla świętego spokoju.
:lol:
Tu wybuchłam śmiechem, który starałam się powstrzymać.
Genialny rozdział, Snape nie był tak cukierkowy, jak w poprzednim. No cóż Buczku, długo zmuszeni byliśmy czekać, my wierni Buczkowi fani, ale ukazało się i ten czas jak widać się przydał, bo po dłuższej przerwie ukazał się świetny rozdział!

Dodane przez Sigyn dnia 12-01-2012 08:12
#177

Heh Juliusz mnie powalił :D Stworzyłaś go jako zupełne przeciwieństwo Snape'a. Nawet mi się troszkę go żal zrobiło, kiedy Mistrz Eliksirów złamał mu nos. Polubiłam go, taki szurnięty troszkę, ale dodał opowiadaniu takiej świeżości. :) Ogólnie, bardzo mi się podobało :D

Dodane przez blackout dnia 20-02-2012 12:26
#178

Czekamy i czekamy... A od grudnia ani widu, ani słychu... :( Czasami boję się, że już nie będzie kontynuacji...

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 13-04-2012 18:03
#179

Może kiedyś dobrnę do zakończenia.
Tymczasem nie zapowiada się na to, więc umieszczam w innym dziale.
Dziękuję osobom, które czytały regularnie oraz tym którzy wyrażali pod tematem swoje spostrzeżenia/uwagi/opinie.
Pozdrawiam.

Dodane przez whitely dnia 22-05-2012 09:53
#180

eaten during the winter months. Merrye Olde England: Food Toy 19th century butchers. sexy wedding dressessexy wedding dresses . Image The Royal County Arbiter The preservation of meat turned out to be a relatively simple technique. The meat was salt cured, which meant preserving it with a mixture of salt and saltpetre. Flavorings could be added, such as honey, sugar, pepper lace dresseslace dresses . , cheap homecoming dressescheap homecoming dresses cheap homecoming dressescheap homecoming dresses and juniper berries. The salt in the meat drew out moisture . , reducing the weight of the meat by as much as 18%%, and preventing the meat from decomposing. A The salted meat was hung to dry cure from a few months to a year discount wedding dressesdiscount wedding dresses . . This process deepened the color of the meat and produced an intense flavor. Dried and cured, the meat was cut into thin slices and could be served at any time. Historical Recipes discount wedding dressesdiscount wedding dresses : Dry Cured Ham The Drover's Dogs Model Butcher Shops from the 19th Century, Museum of Childhood Modern Cattle Drive to Smithfield