Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] 19/ Pan Zgryźliwy i Senka. (aktualizacja: 29 gru 2011)

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 08-09-2011 22:21
#1

" Pan Zgryźliwy i Senka "

obecnie napisanych XIX fragmentów - kolejny wkrótce


Witam Was ciepło.
Napisałam opowieść o Severusie Snape'ie, tytułowym Panu Zgryźliwym i jego uczennicy Arsenie Watson (Sence). Nie jest to romans, ani horror pełen akcji. Historia opowiada o relacjach między bohaterami, o tym jak kształtuje się więź, zaufanie a nawet nienawiść. Opowiadanie pełne przemyśleń i melancholii z nutą humoru.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Zapraszam serdecznie do przeczytania.



* * * Fragment I * * *

" Wiadomość "

- Że co, proszę?

Dumbledore nadal patrzył spokojnym wzrokiem spod przymkniętych, pomarszczonych powiek. Właśnie taki spokój był momentami aż drażliwy.

- Dokładnie to, co usłyszałaś.

To było tak dalekie jakiekolwiek prawdy, że uwierzenie w słowa dyrektora wymagały cudu, albo i jeszcze czegoś co mogłoby otrząsnąć Arsenę z szoku. Niecałe kilka miesięcy temu mała Arsena Watson nie miała zielonego pojęcia, jakie nowiny niesie hogwarcki list. Kiedy zdążyła oswoić się z prawdą, poznać tajemnice magii, znaleźć nowych przyjaciół i znienawidzić do szpiku kości profesora Snape'a, Dumbledore'owi właśnie udało się wszystko zepsuć i powbijać gwoździe w małe serduszko dziewczynki. O nie, tak ze mną pogrywać nie będzie Siwy Dziadek Wielka Głowa pomyślała Arsena i zacisnęła zęby.

- Wiem, że dla Ciebie to trudne do przyjęcia, ale zauważ, że może być to mała iskierka nadziei - powiedział łagodnie Dumbledore i zanurzył swoje wąsy w jagodowej herbacie.

Pięć miesięcy z oswajaniem się do miejsca takiego jak Hogwart i akceptowanie (z trudem, ale jednak) samej obecności Snape'a było nie lada wyczynem. Nie bez powodu Arsena knuła cichy plan wyprowadzenia z równowagi Mistrza Eliksirów. Zawsze jarzyła się maciupeńka nadzieja, że Pan Zgryźliwy skapituluje psychicznie i zamknie się na trzy spusty w zimnych lochach. Będzie tam prowadzić bujne życie tylko i wyłącznie z pijawkami z zakurzonych słoików. W rzeczywistości marzenia te odbiegały od faktycznego stanu rzeczy, bo Snape okazał się człowiekiem mocno odpornym na wyczyniania Arsenowe. Wybuch kociołka w sali eliksirów czy karykatura Mistrza na tablicy ogłoszeń, a także Zaklęcie Różowych Pasemek na głowie Snape'a nie naruszyły ani trochę jego równowagi psychicznej. Drań miał pewnie jakąś niewidoczną tarczę emocjonalną, bądź też w tajemnicy czegoś zażywał. Bliższą teorią wydawały się długie wieloletnie przyzwyczajenia zawodowe. Umiał jednak bardzo dobrze radzić sobie z takimi nieznośnymi uczniakami jak Arsena W. Pracochłonne szlabany w postaci sprzątania sal, czyszczenia kociołków czy sortowania papierkowej roboty z biegu demotywowały nieznośne dzieciaki. Plany o tematyce: jak zatruć skutecznie życie Zgryźliwego w fabryce szlabanów modyfikowały się na: jak skutecznie unikać Zgryźliwego. Ku zdziwieniu Mistrza okazało się, że Arsena również jest zawodniczką nie do zdarcia (nawet skóry). Mały przeciwnik zaczynał powoli tworzyć niebezpieczeństwo dla wytrzymałości i stoickiej cierpliwości Severusa. Zgryźliwy snuł coraz częściej domysły na temat wiarygodnego istnienia pasożyta społecznego, do jakiego idealnie pasowała dziewucha. Umiał doskonale kryć swoje emocje pod maską marmurowej twarzy, ale pod nią wrzała złość, w której gotowały się jego ostatnie strzępki nerwów. On nie znosił jej, ona jego. Różnica polegała na tym, że pewnego nieprzyjemnego dnia Severusowi zabrakło cierpliwości, a Arsenie trzymania języka za zębami. W związku z czym, po mocnej wymianie zdań między nimi, można było otwarcie uznać, że wojna się rozpoczęła. Arsena go tak znienawidziła, że treść żołądkowa cofała się na sam widok wyskrobanych eliksirów w jej własnym planie lekcyjnym. Snape był jeszcze podlejszy niż do tej pory. Szlabany odrabiała codziennie do późnych godzin nocnych, bez względu na to, czy miała na następny dzień sprawdzian, czy inne ważne zadania do zrobienia. Mistrz Eliksirów zacierał trywialnie swoje dłonie, kiedy widział cień zmęczenia i wyczerpania Arseny po długiej pracy. Dziewczyna trzymała się uparcie, ale momentami przychodziły ją wątłe myśli, że Snape ma jednak pewną przewagę w walce. Kąśliwe i uszczypliwe uwagi Pan Zgryźliwy mógłby czasem zachowywać dla siebie z łaski swojej, choćby po to by udowodnić, że jest człowiekiem, a nie bezdusznym tworem nietoperzopodobnym.

A teraz. Teraz okazuje się, że Severus Snape jest jednym z członków jej... rodziny! Do tego całkiem bliskiej. To znaczy, tak przynajmniej chce jej wmówić Dumbledore. Arsena nadal sceptycznie rozważa tą dziką wiadomość dnia dzisiejszego. Z drugiej strony gdyby okazało się to wymysłem, to po co ta cała szopka kłamstw? Tyle lat bez rodziców, którzy od dawna nie żyją i egzystencja w Domu Zastępczym pozbawiła ją jakichkolwiek nadziei, że na tym ogromnym świecie istnieje choć jedna osoba, która jest z nią spokrewniona. Słynny ród Watsonów został wymordowany kawał czasu temu przez grupę Śmierciożerców, którego dowódcą był Sami-Wiecie-Kto. O rodzicach Arseny niewiele wiadomo. Dumbledore jako człowiek bardzo ciekawski musiał akurat znaleźć nie wiadomo gdzie i nie wiadomo skąd i po kiego grzyba, że Severus Snape jest powiązany krwią z Arseną Watson. Na litość, czy to musiał być akurat on! Co więcej, okazał się starszym bratem jej matki, gdzie ta wiadomość sprawiła Arsenie chwilowe zamroczenie i szok, że jej własna matka miała brata (pomińmy już fakt jakiego).

- Właściwie... to po co mam wiedzieć, że on, znaczy profesor Snape to... rodzina?- ledwo to słowo przeszło jej przez gardło. - Lepiej mi się, żyło w błogiej niewiedzy.

Arsena spojrzała ostrożnie na dyrektora.

- Jak to po co? - Albusowi zaświeciły się oczy - Zobacz, jakie otwierają się przed tobą możliwości. Na przykład pomyśl, że możesz na zawsze pożegnać Dom Zastępczy.

Uśmiechnął się i sięgnął do szuflady.

- To jakiś absurd! Że niby on ma mnie wziąć pod... pod swoją opiekę?

Gdyby było to możliwe, Arsenie odpadłyby w tej chwili wszystkie kończyny.

- A dlaczego nie?

Dumbledore zdawał się być tym odkryciem zachwycony. Nie zważając na uczennicę odszedł od biurka i zaczął dla odmiany szperać w drugiej szafce.

- Pan chyba nie rozumie... Pan chyba sobie tego nie wyobraża... W ogóle... Przecież on mnie nienawidzi i z resztą ja jego też. Snape jest okropny, to nie jest nawet człowiek!

Ścisnęło ją w piersi jakby ktoś pchnął ją w próżnię. Jakaś kompletna paranoja. Nawet nie zauważyła, że się jąka i kurczowo ściska pięści. Emocje sięgnęły zenitu. Była bliska płaczu, jednak mocno zaciskała zęby by zachować do końca swoją godność.

- Uspokój się lepiej i przestań histeryzować.

- Nie histeryzuję - zaprzeczyła piskliwie.

- Chciałbym ci pokazać pewien dowód, który może ci ułatwi oswojenie się z tą sytuacją.

Tym razem powędrował do szafy i zanurzył się w niej całkowicie.
Świetnie. Dumbledore chyba nie dostrzega niczego poza zaufaniem do każdego, dobrocią i miłością do wszystkiego ruszającego się na tym świecie. Przez chwilę zastanowiło ją co takiego cudownego dyrektor widział w Zgryźliwym, że dał mu ciepłą posadkę w szkole. Oprócz fantastycznej wiedzy z eliksirów i czarnej magii Severus nie posiadał żadnej cechy godnej nauczyciela. Ba! Godnej obcowania wśród ludzi. Żeby on jeszcze na ludzi wyglądał...

- A co na to Snape? On wie?

- Profesor Snape - poprawił automatycznie dyrektor - Oczywiście. Jest nawet z tego zadowolony, że znalazł swoją siostrzenicę.

Arsena prychnęła. Zadowolony to on będzie przy bliższej okazji karmienia mnie gwoździami, torturowania na kole lub topienia w eliksirze Żądzy Mordu.

- Proszę.

Biała kartka powędrowała do odrętwiałych rąk Arseny. Druczek przedstawiał dokument potwierdzający zgodność rodzinnych więzów krwi. Pod spodem widniał dopisek: Wyrażam zgodę na przejęcie prawa do opieki nad młodszą Arseną Watson. Podpis S. Snape.

Wdech. Wydech. Nie wierzę w to wszystko. Istny koszmar.

- Witam.

Arsena aż podskoczyła na krześle. Drzwi rozwarły się z hałasem i jak tornado w okamgnieniu w gabinecie dyrektora stanął we własnej osobie Severus Snape. W dłoni trzymał zwinięte w gruby rulon jakieś pergaminy.

- Mam to, o co prosiłeś dyrektorze - rzekł nieco ściszonym tonem, nie zwracając żadnej uwagi na uczennicę.

Arsena marzyła by zapaść się pod ziemię. Zgryźliwy był ostatnią osobą, którą właśnie w tej sytuacji chciała widzieć.

- Świetnie, Severusie.

Dumbledore promieniał z radości. Sprawiał wrażenie jakby najadł się czekoladowych ciasteczek i za dużo serotoniny wydzieliło mu się w mózgu. Zachowanie skrajnie snape'owate, tyle że odchył nienormalności w drugą stronę.

- Yhmm, yhmm.

Dyrektor wertował przyniesione zwoje i segregował je po swojemu w bliżej nieokreślonej kolejności. Mistrz Eliksirów stał niewzruszony ze standardową kwaśną miną. Prawdopodobnie optymizm Dumbledora również rodził w nim negatywne emocje, o ile można odczytać cokolwiek takiego w jego kamiennej twarzy.

- Severusie zaprosiłem dziś Arsenę do siebie...

- Domyśliłem się - przerwał mu chłodno. Dziewczynę przeszedł dreszcz.

- Doskonale. Każde z was teraz ma okazję bliżej się poznać. To wspaniała okazja - dyrektor w podskokach zabrał wszystkie zwoje i zaczął upychać w szafce. Severus przewrócił oczami wykorzystując nieuwagę Dumbledora - Moi mili to cudowne, kiedy krewni odnajdują się po latach, nieprawdaż?

Ja to widzę z zupełnie innej strony pomyślała. Obecna atmosfera coraz gorzej działała na jej samopoczucie. Obojętność Snape'a i wesołkowatość Siwego Dziadka budziła w niej chęć zadźgania obydwu mieczem Gordyka. Leżał całkiem niedaleko i zagadkowo odbijał złote blaski wpadającego słońca kusząc niebezpiecznie jej własna podświadomość.
Snape westchnął wyraźnie znużony. Nastąpiła cisza.

- No dobrze - dyrektor skończył niechlujne upychanie dokumentacji do szafy i odwrócił się w stronę obecnych - Arseno czy masz jeszcze jakieś pytania?

Było ich mnóstwo, chciała się jeszcze tylu rzeczy dowiedzieć. Niestety obecność Snape'a zniechęcała do zadawania jakichkolwiek pytań.

- Nie.

Mistrz Eliksirów spojrzał na nagle jakby dopiero zobaczył ją w gabinecie dyrektora. Jego oczy zwęziły się do małych szparek.

- Interesujące. Zazwyczaj masz zawsze wiele do powiedzenia - odrzekł zgryźliwie jak na Zgryźliwego przystało.

Tłustowłosy dziad od sześciu boleści pomyślała Arsena i przez moment zrobiło jej się lżej na sercu.

- Przypominam ci, że masz jeszcze jeden szlaban w tym tygodniu.

- Wiem.

- Bardzo dobrze, że wiesz. Mam nadzieję, że wiesz równie dobrze za co odrabiasz.

- Nie pamiętam, trochę tego było.

Snape zazgrzytał zębami.

- Pójdziesz teraz ze mną. Do widzenia dyrektorze.

- Bawcie się dobrze.

Dumbledore pomachał wesoło na pożegnanie. Jednocześnie Arsena i Severus rzucili mu mordercze spojrzenie pełne wyrzutów.

- Mają to we krwi - mruknął do siebie zadowolony Albus, kiedy zamknęli za sobą drzwi.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 29-12-2011 20:31