Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] 19/ Pan Zgryźliwy i Senka. (aktualizacja: 29 gru 2011)

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 19-09-2011 16:12
#26

W tym momencie gratuluję ludziom którzy tyle przeczytali i zamierzają dalej :D

* * * Fragment VI * * *

" Wyrzuty "

Arsena, całkowicie zasmarkana, wyrzuciła na podłogę całą zawartość nocnej szafki. Czuła się naprawdę fatalnie. Pękała jej głowa, a pokój zdawał się wirować niczym karuzela. Ponadto, ból kości i stawów, jak u starego dziadzia, ograniczał poruszanie się. Po raz kolejny wytarła się mokrym rękawem. W końcu, z zadowoleniem znalazła gruby, papierowy ręcznik i urwała z niego spory kawał. Wytarła nos i położyła się spowrotem na miękkim łóżku.
Spojrzała na sufit.

- Faza.

Ściany zaczęły falować, jak w jakimś transie narkotycznym. Migotliwe blaski wypełniły dormitorium. Poczuła gorącą falę. Przez moment miała wrażenie, że twarz spuchła jej do rozmiarów dyni. Dotknęła ręką rozpalonego policzka. Wszystko było na miejscu normalnych wymiarów.

Nie lubię cię, Zgryźliwy!

To nie było jeszcze takie złe stwierdzenie, na jakie mogło wyglądać. Kilka tygodni temu strasznie go nienawidziła. Odczucia odrazy przeszły o poziom wyżej. To nic, że nadal były negatywne, ważne że posuwały się do przodu, a natężenie wrogości lekko spadło w stosunku do Severusa.

On chyba nie jest do końca takim ponurakiem... Czasem wydaje mi się, że umiejętnie udaje... Ale najgorsza jest ta obojętność i poczucie swojej wyższości! Dupek! Za kogo on się uważa?

Usiadła spowrotem. "Faza" to była naprawdę. Nigdy nie miała jeszcze takich zawrotów głowy. Wysunęła szufladę i wygrzebała z niej słuchawki oraz coś na miarę mugolskiego mp3. Stare czasy z historią tego sprzętu. Pewnego dnia w Zastępczaku ukradła koleżance, która okazałą się fałszywą ździrą. To był tylko jedyny raz, kiedy dopuściła się takiego nieładnego czynu. W każdym bądź razie, wyrzutów żadnych nie miała i uznała, że należało się jej.
Nie miała wielu piosenek, ale muzyka pozwalała jej odpłynąć w inny świat. Świat bez nienawiści, kłótni i zakłamania.

Życie jest straszne. Powinno być jak muzyka, płynąć fajną melodią.

Rozplątywanie kabelków należało do jednej z najuciążliwszych czynności. Poczuła jak coś ciepłego spływa jej po wardze. Chwyciła papier i wytarła. Na chusteczce pojawiła się ciemnoczerwona plama. Znowu to samo. Arsena o niezbyt dobrym zdrowiu, miała często krwawienia z nosa.

- Nie cierpię tego - wzdrygnęła się na sam widok krwi.
Usadziła słuchawki w uszach i włączyła mały guziczek.

"...Uczysz się dziennie, że nie jest pięknie,
że wielkie serce nie pomaga w tym piekle
Wedle zasady należałoby już uciec
Ale ten zły moment może Ci pomóc cierpieć króceeeej..."


Poczuła pulsującą krew w żyłach

- Beznadzieja - wyłączyła.

Sięgnęła po swój szkicownik. Nikomu nie pokazywała swoich rysunków. Dotknęła palcem obrazka, który przedstawiał zimowy pejzaż.

Wtedy na ławce... Jeszcze byłeś spoko.

Na poprzedniej stronie był narysowany Snape, jako karykatura wampira. Kartkę dalej przedstawiony w postaci nietoperza. Na ostatnio malowanych obrazkach dominowała tematyka Zgryźliwego, przedstawionego w najdziwniejszych przekształceniach. Arsena uśmiechnęła się do siebie, widząc Severusa topiącego się w kotle syczącego eliksiru. Przewertowała następne strony. Gdyby zobaczył to sam Mistrz Eliksirów, raczej niekoniecznie byłby zadowolony z swojego wizerunku przedstawianego przez Arsenę. W szkicowniku było też kilka postaci uchwyconych z Zastępczaka. Jej opiekunka, której nie nadrzyła zbytnią sympatią i najlepsza przyjaciółka. Gdzieś w środku znalazła bardzo osobliwy malunek. Przedstawiał ją samą u boku Zgryźliwego. Nie była to jednak żadna karykatura lub tym podobna parodia. Snape był profesjonalnie narysowany i przedstawiony w prawdziwym świetle rzeczywistości. Ponury, demoniczny i zły.

- Głupie - stwierdziła, surowo oceniając swoje małe dzieło.

Wzięła do reki ołówek i dorysowała mu baranie rogi.

- O wiele lepiej.

Zakręciło jej się w głowie. Odłożyła szkicownik i położyła spowrotem na łóżku. Pokój zdawał się zmieniać kształty.

***

Severus Snape, bardzo niechętnie, ale z przymusu, zrobił w swojej pieczarze, pełnej toksyn i trutek, kolejny wywar z przepisów "Medyka". Tym razem podjął decyzję pobawienia się trochę dłużej, przy wrzącym kotle.W rezultacie, po około godzinie powstała Mikstura Znakomitego Zdrowia. Przygotował wszystko pięknie i wyszedł, dumnie krocząc w stronę Slytherinu.
Zaczynało go coraz bardziej męczyć niańczenie Arseny.

Mam inne zajęcia na głowie, niż przejmowanie się smarkającym dzieciakiem. Obiecałem ten raport na dzisiaj...

Severus zmieszany wczorajsza sytuacją, nie był w stanie utrzymać pióra, a co dopiero spisać pełny protokół dla dyrektora. Głód i żądza niepohamowanych zachcianek Czarnego Pana, nasiliła się w ostatnim czasie do takiego stopnia, że trzeba było brać pod uwagę wszelkie środki ostrożności. Albus chciał wszystko wiedzieć co do przecinka i kropki . Mistrz musiał więc bardzo jaskrawo spisywać wszystkie postanowienia i rozważania Voldemora.

Całkowicie niewzruszony, po raz drugi dzisiejszego dnia, wszedł do dormitorium trzymając kubek wypełniony tym razem rubinową cieczą.
Cisza. Żadnego kaszlenia, żadnego marudzenia i jęczenia.
Zadowolony, że może uda mu się uniknąć użerania z małą, zwrócił się ku jej ciepłej posadce. Ku jego rozczarowaniu zastał puste łóżko. Oczywiście w kompletnym bałaganie. Na pierwszy rzut oka dostrzegł otwarty szkicownik. Idealnie odzwierciedlona jego własna osobowość wyglądała niczym zdjęcie, pomijając dorysowane wielkich rogów czorta. Severus uniósł brew. Odstawił naczynie na szafkę i wziął do ręki dziełko Arseny. Z zeszytu wysypała się na podłogę reszta jej malunków. Jednym machnięciem różdżki pozbierał wszystko do kupy. Dopiero teraz dostrzegł, że na podłodze widnieje kilka ciemnoczerwonych plam. Kolejne dwie miejscowiły się nieco dalej. Severus spojrzał, że ślady prowadzą ku wyjściu. Zawahał się chwilę, po czym postanowił pójść za czerwonym szlakiem.
Ostatnie spore plamy kończyły się tuż przed samymi drzwiami do łazienki. Zgryźliwy wypuścił powietrze z płuc, jakby przez całą drogę nie oddychał.

Do licha!

Drzwi były tylko lekko domknięte. Zacisnął zęby. Prędzej wyskoczyłby przez okno, niżeli wszedł do łazienki dziewcząt! Na Merlina, co ona znowu zrobiła?!

- Watson!

Odpowiedziała mu zasadnicza cisza. Odczekał chwilkę.

- Watson! Odezwij się natychmiast, bo będę zmuszony zrekwirować łazienkę - dobrze wiedział, że tego nie zrobi.

Podrapał się w czoło. A jeśli coś się stało? Nie może tak przecież bezczynnie stać. A może się wygłupia? Raczej nie. I co teraz robić? Palcem pchnął lekko dębowe drzwi, które zrobiły większą szparę. Wtedy dojrzał leżące na podłodze dwie małe stopy. Nie zastanawiając się długo otworzył na oścież.
Zamarł. Arsena leżała nieprzytomna na zimnej posadzce. Jej głowa moczyła się w sporej kałuży krwi. Część piżamy zdążyła już nasiąknąć czerwoną posoką.

- Pięknie - mruknął z sarkazmem i natychmiast rzucił się do dziewczynki. - Słyszysz mnie?

Aresena, jakby ocknięta z głębokiego snu i podniosła ciężkie powieki.

- Co..? - nieprzytomnie uniosła głowę siląc się by usiąść.

Snape chwytając ją za barki pomógł się podnieść. Przytrzymując ją ramieniem, drugą ręką chwycił ją za brodę i zmusił do spojrzenia w swoją stronę. Z nosa nadal sączyła się krew.

- Lewy sierpowy? - zapytał ironicznie. - Trzymaj się - złapał za pierwszy z brzegu ręcznik. Namoczył zimną wodą i zaczął wycierać jej twarz zamazaną ciemną krwią.

- Potrafisz chociaż raz sobie niczego złego nie robić? Myślałem, że wyzionęłaś ducha. Niestety... okazuje się, że tak prędko nie dasz mi spokoju...

W odpowiedzi na swoje złośliwe uwagi zobaczył jej uciekające oczy do góry, a głowa straciła utrzymanie.

- Ej, nie odpływaj mi teraz!... Cholera!

Uniósł rękę i pstryknął palcami. Pok! W łazience pojawił się stary skrzat.

- Przyprowadź Dumbledora. I Minerwę też. Niech natychmiast się tu zjawią. Już!

- Yes, sir.

Skrzat zniknął tak szybko jak się pojawił.

- I co ja mam teraz z tobą zrobić? - westchnął - Zmuszasz mnie po raz kolejny do mojego fizycznego nadwyrężania kręgosłupa. Wypomnę ci to przy najbliższej okazji - cały czas narzekając uniósł nieprzytomnego dzieciaka i zaniósł do dormitorium.

Chwilę później obecny był już dyrektor i profesorka od transmutacji.

- Nie dobrze - zaniepokojona Minerwa trzymała swą dłoń na rozpalonym czole dziewczynki.

- Nie wygląda to fajnie - Dumbledore pogłaskał się po siwej brodzie. - Trzeba będzie wezwać zewnętrznego medyka. Idę wysłać wiadomość.

Severus stał nad łóżkiem chorej. Wyglądała jak zmasakrowana papka. Była blada, ale gorączkowe policzki kontrastowały z białą cerą. Najgorsze było to, że cały czas krwawiła z nosa i nie odzyskiwała przytomności.
Snape przyłożył swe palce do ust. Czuł, że krew pulsuje mu w skroniach. Nie pamięta, kiedy ostatni raz kimś, aż tak przejmował się.

- Będzie dobrze, Sev - Minerwa popatrzyła się troskliwym wzrokiem na swojego kolegę z pracy.

- Nic mi nie jest.

Dumbledore wrócił z weselszą wiadomością.

- Medyk pojawi się za dwadzieścia minut, także bądźmy spokojni.

- Dopiero?!

- Severusie, środki do transportu są ostatnio ograniczone, wiesz doskonale o tym. I tak przyjedzie najszybciej jak się da.

Zgryźliwy usiadł na sąsiednim łóżku, kompletnie obrażony.
Medyk pojawił się już po 15 minutach i Mistrzowi trochę ulżyło. Mały, łysawy z czarnymi wąsami sympatyczny pan, poprosił wszystkich o opuszczenie dormitorium. Zgodnie z jego prośbą, kadra udała się do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Po jakiś dziesięciu minutach wyszedł, zapinając medyczną apteczkę.

- I jak?

- Nie jest dobrze.

- To akurat już wiemy - odpowiedział mu złośliwie Severus.

- Jest mocno przeziębiona, ma bardzo wysoka gorączkę, ale to nie wszystko. Podejrzewam, że doznała wstrząsu anafilaktycznego.

- Podejrzewa pan? To trochę mało przekonujące...

- Sev, uspokój się - uciszył go Albus, a Snape rzucił diaboliczne spojrzenie w stronę medyka.

- W związku z tym chciałbym się dowiedzieć, co ona ostatnio spożywała?

- Śniadania nie jadła. Wczoraj podałem jej tylko Miksturę Rozgrzewającą.

- Dodawał pan melisy do wywaru?

Severusa przeszły dreszcze, że obcy facet chce podważyć jego niekompetentność w sporządzaniu leku.

- Oczywiście. Wszystko przygotowałem zgodnie ze wskazówkami podręcznika. Jako Mistrz Eliksirów, nie mylę się nigdy w swojej dziedzinie - dodał zjadliwie, ale to nie pomogło spłoszyć małego mężczyzny.

- Bardzo rzadką reakcją immunologiczną jest alergia na melisę. Niestety, objawy spożycia przez alergika są bardzo niebezpieczne. Skoro dziewczyna wypiła eliksir wczoraj, jest w tej chwili w stanie krytycznym.

Trzy pary oczu spojrzały na Severusa.

- Dobrze będzie - ciągnął dalej medyk - jeśli odzyska przytomność. Podałem jej lek na zbicie gorączki i antyalergeny. Ponadto zostawiam Magiczną Maść na zahamowanie krwawienia z nosa. W ciągu kilku dni powinna dojść do siebie.

- Kilku dni?

- Niestety, układ odpornościowy potrzebuje trochę czasu na regenerację. Poza tym, samo przeziębienie spowalnia dochodzenie do sił.

Dumbledore podziękował za pomoc i pożegnał miłego pana. Severus lekko sparaliżowany, stał patrząc w dal.

- Nie wiedziałem - powiedział z rozpaczą.

Poczuł dłoń na swoim ramieniu.

- Nie obwiniaj się Severusie. Nikt nie wiedział.

Snape'a uderzyła fala złości.

Nikt nie wiedział, bo nie musiał. Ja powinienem!

***

Po incydencie tym, został już tylko czas, by Arsena doszła do siebie i odzyskała w pełni swoje siły. Mijał trzeci dzień, a poprawy nie było widać. Snape trochę się niepokoił, trochę miał wyrzuty sumienia i nawet zatęsknił za jej pyskowaniem. Odwiedzał ją codziennie, obserwując w ciszy śpiące dziecko. Miał nadzieję, że w końcu otworzy oczy i zachichocze mówiąc, że był to tylko żart. Nawet nie pogniewałby się za bardzo.

Takie zimowe ferie. A ja jeszcze zakazałem wychodzić jej na dwór.

Wieczorem trzeciego dnia Severus pełen rozterek i wyrzutów przyszedł do niej posiedzieć w zadumaniu. Wydało mu się, że przez chwilę się poruszyła, ale to była tylko jego podświadomość, która bardzo chciała, żeby tak było naprawdę.
Chyba sobie tego nie wybaczę, jak nie wyzdrowieje, pomyślał kwaśno. To by była druga ważna (?) w jego życiu osoba, której nie umiał uchronić od złego. Przypomniały mu się słowa Arseny. Mała miała rację. Trzeba było nie obrażać się na Watsona i kontynuować kontakt ze swoja siostrą. Ale poniosła go duma. Dał jej słowo, że nie odezwie się do Elizabeth, jeśli spróbuje związać się z Edwardem. Niestety miłość siostry do mężczyzny jej życia i chęć założenia rodziny, była o wiele silniejsza. Skoro Snape postawił wybór jasno, zostawiła w ten sposób zarozumiałego i upartego Severusa, wybierając swojego ukochanego. Zrozpaczony i oszukany przez własną siostrę, postanowił już nigdy nie odnawiać kontaktu, ani próbować odnaleźć gdzie mieszka. To był chyba jeden z większych błędów jego życia. Czy mógł ostrzec ją przed zbliżającą się śmiercią? Istniała taka możliwość, ale nigdy jej nie wykorzystał. Ponoć Severus wiedział, że zjednoczona grupa Śmierciożerów, do której należał on sam, ma w planach zaatakować cały czystokrwisty ród Watsonów działający w spisku z Ministerswem przeciwko działaniom Czarnego Pana. Kiedy nie było już odwrotu, Severus nieuczestniczący w masowej rzezi, na zawsze pożegnał się z tytułem Śmierciożercy. Z żałoby i bólu próbował zakończyć swój marny żywot. Na szczęście w niejasno znanych okolicznościach uratował go Albus Dumbledore, dając mu szansę na drugie życie. Zgryźliwy przyjął taką propozycję, w zamian za szpiegostwo Voldemorta. Tylko tak mógł odwdzięczyć się Albusowi za uratowanie go. Niestety do dziś Mroczny Znak zawsze przypomina mu kim jest. Od przeszłości nigdy nie ucieknie.

Przywrócone bolesne wspomnienia, jeszcze bardziej zepsuły samopoczucie Zgryźliwego. Usiadł na ziemi opierając się o łóżko. Ukrył głowę w swoich dłoniach.

Nie wybaczę sobie. Nigdy...


w opowiadaniu został przytoczony fragment piosenki "Zanim słońce zgaśnie" - DKA

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 26-09-2011 10:39