Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] 19/ Pan Zgryźliwy i Senka. (aktualizacja: 29 gru 2011)

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 30-09-2011 19:44
#40

Wiem, że mam galopujące tępo pisania.
Pozdrawiam tych, którzy są daleko w tyle i próbują szybko dogonić najnowsze posty.
Mam nadzieję, że za bardzo się z tego powodu nie gniewacie, hm?



* * * Fragment IX * * *

" Prawda "


Dodatkowe zajęcia z eliksirów okazały się naprawdę czymś interesującym. Arsena z coraz większą przyjemnością wychodziła przed siedemnastą ze swojego Domu. Pan Zgryźliwy naprawdę znał się na rzeczy. Umiał doskonale tłumaczyć, w taki sposób, że z zaciekawiam można było go słuchać. To były zupełnie odmienne lekcje, niż te obowiązujące program szkolny. Ponadto, podejście profesora, również odróżniało się od tego, jak zwykle miał zaszczyt prowadzić zajęcia z eliksirów. Tu nie było pośpiechu. Nikt nie poganiał, nikt nie krzyczał, nawet, jeśli coś nie wychodziło. Nie wiadomo, czy Snape naprawdę taki był poza szkolnym harmonogramem, czy po prostu łagodniej traktował Arsenę. W każdym bądź razie, wreszcie miło było posiedzieć w zimnych lochach.

Severus rzadko się odzywał, poza uwagami i tłumaczeniem zadań. Nie chciał rozpoczynać zbędnych tematów, choć wiedział, że prędzej czy później to go nie ominie. Cenił w sobie skupienie, dlatego unikał rozproszenia i nieuwagi. Program przygotowujący do konkursu obejmował bardzo skomplikowane przyrządzenia mikstur, które wymagały obcowania ze żrącymi kwasami i zasadami. Ponadto, część niebezpiecznych związków w kontakcie z tlenem, ulatniało trujące gazy. Ostrożność była w laboratorium najważniejsza. Zgryźliwy odpowiadający za bezpieczeństwo małej, bez przerwy powtarzał, żeby uważała co bierze do ręki. Nie chciał jej zabierać roboty, bo fakt faktem, sama na konkursie będzie zmagać się z groźnymi substancjami i nikt jej już nie pomoże. Musiała zachować ostrożność i skupienie. Takie niebezpieczne zajęcia wywołujące dreszczyk adrenaliny, jeszcze mocniej zachęcały dziewczynkę do paradowania w laboratorium. Tańczyła w swoim żywiole.

Do konkursu pozostały jakieś niecałe trzy tygodnie. Czas szybko leciał. Trochę przerażało ją podejście do tego turnieju. Pewnie wszyscy będę świetnie wyszkoleni. Ona była dopiero w pierwszej klasie. Severus zdążył już bardzo dużo nauczyć, ale ciągle czuła, że czegoś jej brakuje. Nie była pewna swojej wiedzy, swoich możliwości. Brak pewności siebie, czasami hamował ją do dalszych działań.

Severus widział wszystko z innej perspektywy. Gdzieś w głębi duszy cieszył się, że to właśnie jego siostrzenica okazała się najlepszą i najzdolniejszą osobą. Może to tylko przyzwyczajenie, a może traktował ją jak kogoś wyjątkowego. Co do talentu, mała się nie myliła. Zakładając, że Elizabeth i Edward byli ociemniali z eliksirów, wszystko wskazywało na to, że szlachetne geny Mistrza, nie poszły na marne. Czy był to tylko jedyny powód do dumy? Odziedziczony talent, to jedno, a kształtowanie go na dalszej drodze, to drugie. Widział w Arsenie zapał do pracy i chęć uczestnictwa w dodatkowych zajęciach. To pozwalało pieścić pełną hardość Severusa. Bywało, że czas spędzany w chemikaliach i niebezpiecznych oparach, znacznie się wydłużał. Po zakończonych doświadczeniach, trzeba było wszystko grzecznie posprzątać i poukładać. To dawało większą swobodę i dodatkowy czas na rozmowy. Tematyka bardzo często zahaczała o przeszłość rodziców dziewczynki. Widać było, że niewiele wiedziała. Severus raczej nie dużo mógł powiedzieć, ale to, o czym miał pojęcie, przekazał zaciekawionej Arsenie. Najbardziej starał się omijać fakty dotyczące zgonu jej rodziców i morderstw na rodzie Watsonów. Po pierwsze, zbyt drastycznych obrazów lepiej było nie rozpamiętywać małej. Po drugie (chyba ważniejsze dla samego Snape'a) tematyka o zorganizowanych śmierciożerczych grupach, a także filozofii Voldemorta, nie leżała w ogóle na żołądku Zgryźliwego. Sam o sobie mówił mało. Unikał tego jak ognia. Pytanie "Jak by się czuł pan w skórze Śmierciożercy?" sprawiło, że Mistrz Eliksirów dostał wylewnych potów. Na szczęście, kamienna maska zapobiegała zdradzanie jego wewnętrznych walk, a cięty język pozwalał radykalnie zmienić temat. Snape nie mógł, ale bardziej nie chciał, zdradzać prawdy o swojej przeszłości. Wystarczyło, że był w to zamieszany cały Dumbledore oraz kilka jego zaufanych ludzi. Gdyby powiedział małej, mogłoby to pogorszyć dotychczasowe relacje, rozwinąć kolejne kłótnie i rozmnożyć plotkarski łańcuszek po szkole. Było to niebezpieczne, choćby z tego względu, że dostanie się takich informacji w niepowołane ręce, zniszczyłyby wszystko oraz wszystkich wokół. Z Czarnym Panem trzeba było obchodzić się jak z jajkiem. Jedno potknięcie i cały Hogwart poszedłby w kosmos. Jakby nie patrzeć, szpiegostwo nie należało do łatwej pracy. Prawda była taka, że Arsena, jako oficjalna rodzina Severusa, powinna wiedzieć choćby to, że jej ponury wujaszek miota się w weekendy u boku Voldemorta. Tajemnica tajemnicą, ale co do czego, wypada być prawdomównym czasem (szczególnie, że prędzej czy później takie sprawy wychodzą na jaw).

Na zegarze pojawiła się dwudziesta druga godzina. Arsenie udało się zrobić dziś rewelacyjny Eliksir Młodości. Ociekająca dumą w pełnym zadowoleniu, zaczęła znosić szkło laboratoryjne do zlewu. Severus krzątał się przy swoim biurku, dozując do ciemnego słoika bezwodny siarczyn sodu.

- Podejdź tu na chwilę - rzekł rozkazującym tonem, nie odrywając wzroku od wykonywanej czynności.

W odpowiedzi usłyszał aroganckie nucenie pod nosem. Odwrócił głowę. Arsena, mając słuchawki na uszach, najwidoczniej miała profesora w głęboki poważaniu. Do tego kołysała się na boki, co jeszcze bardziej rozwścieczyło, nader cierpliwego, Mistrza Eliksirów. Zakręcił słój i chwytając pierwszą, lepszą ścierkę pacnął dzieciaka po ramieniu. Arsena odwróciła się natychmiast zdejmując słuchawki z uszu. Widząc srogiego Severusa wyposażonego w złowrogą, mokrą szmatę, przygryzła niepewnie wargę. Zastanowiła się czy za lekceważenie nie oberwie jeszcze po łepetynie.

- Naprawdę surowo wygląda pan z tą szmatą. Aż ciarki mi przeszły - zadrwiła, powstrzymując się od śmiechu.

- Jak cię kiedyś spiorę, to będziesz wyglądać dokładnie jak ta ścierka - pomachał groźnie mokrym łachmanem przed oczami dziewczynki - Przy okazji, konfiskuję twoje słuchawki - wyciągnął dłoń - oraz Rozpraszacz Uwagi w Laboratorium.

Arsena się naburmuszyła.

- Ej no, to nie jest śmieszne.

- I właśnie, dlatego nikt się nie śmieje. Nooo, więęęc? - ponaglił ją srogo.

Jeszcze bardziej nachmurzona, po dłuższej chwili szukania szybkiego odwetu, posłusznie oddała muzyczny sprzęt.

- Kiedy otrzymam spowrotem?

- Złe pytanie, Watson.

- Jak pozmywam tamte kolby, dostanę radyjko?

- Widzę, że szybko się uczysz - szyderczy uśmieszek wykrzywił severusowe usta.

- Trochę podłe - mruknęła do siebie, widzą na sąsiednim blacie tłoczące się brudne zlewki, menzurki i zabrudzone białym osadem, kolby miarowe. Mistrz puścił tę uwagę drugim uchem.

- Chodź najpierw ze mną. Potem zajmiesz się odkupieniem win - z szafki wyciągnął stos ciężkich podręczników. - Pomożesz mi zanieść.

Arsena zakręciła wodę. Zostawiając szkło laboratoryjne w zlewie, podeszła do biurka.

- Robi pan wiosenne porządki?

- Można tak to ująć. Jeszcze trochę, to niedługo zamieszkają tutaj trolle, od tego całego syfu.

Wcisnął stos obszernych tomów w drobne rączki dziecka. Sam uniósł niemałą górę makulatury i ruszył na zaplecze. Za drzwiami ciągnął się wąski, ponury korytarz. Nie był długi. Na końcu widniały jasne, drewniane drzwi. Severus kopniakiem otworzył je z trzaskiem. Dziewczynka podreptała za nim i weszła do niewielkiego pokoju. Było tu cieplej niż w samych lochach, nawet można powiedzieć, że przytulniej. Przy jeden ścianie stało łóżko zaścielone zielonkawą matą. Po prawej stronie mieściła się w pełnej krasie biblioteczka zapełniona po sufit najróżniejszymi książkami. Obok było biurko, na którym stało pióro, zamoczone w granatowym atramencie. Przy łóżku przylegał do ściany nocny stolik. Wysoko mieściło się małe okienko, co dawało wrażenie, jakby wchodziło się do czyjejś celi.

- To pana pokój... ee Severusie?

Arsena próbowała się ostatnio przełamać do zwracania się po imieniu do swojego Opiekuna. Severus dał jej oficjalne pozwolenie, że na dodatkowych zajęciach może zachowywać się jak "nie w szkole". Jednakże, czuła się bardzo niepewnie i było jej strasznie głupio, traktując swojego profesora niczym kolegę z ławki.

- Tak - Mistrz odłożył książki na ziemię. - Zostaw tutaj. Idę jeszcze po resztę - odwrócił się na pięcie i wyszedł.

Dziewczynka zaczęła się przyglądać wystrojowi małego mieszkanka.
Typowe, jak na Zgryźliwego, pomyślała oglądając zakurzone półki. Nigdy jeszcze nie była w jego prywatnym pokoju. Pewnie nikogo tutaj nie wpuszczał. Ilość tłoczących książek, świadczyła, że Mistrz jest wiernym czytelnikiem. Już wiedziała, jak spędza swój wolny czas. Chociaż tyle mogła wywnioskować. Przecież tak mało o sobie mówił!
Na jeden z półek zobaczyła wśród książek wystającą kartkę. Na pierwszy rzut oka wydawał się nic nie znaczący świstek. Gdy wytężyła wzrok dostrzegła, że miedzy literaturą wyłania się jakieś zdjęcie. Nieodparta chęć i ciekawość, popchnęły Arsenę do przyjrzenia się temu z bliska.

- Ojej.

Stara fotografia przedstawiała parę. Dziewczyna w wieku może 16-17 lat, o długich, jasnobrązowych włosach uśmiechała się szeroko. Miała takie same szare oczy, jak Arsena i takie same szerokie kości policzkowe. Obok stał o głowę wyższy wyrostek w podobnym wieku, może nieco starszy. Szczupły, o bladej twarzy i czarnych jak noc oczach.

- To przecież mama i Sever... - dotknęła palcem uśmiechniętej dziewczyny. Eliza była olśniewająco podobna do niej samej, ale... dziewczynka przyznała, że jej mama miała o wiele piękniejszą urodę. Młody Severus stał ponuro obok swoje siostry. Jeja! On się w ogóle nie zmienił od lat szkolnych! Po prostu teraz był tylko wyższy i miał więcej zmarszczek! Co za człowiek!

- Co robisz?

Arsena podskoczyła ze strachu. Nie zauważyła, kiedy jej Opiekun wrócił. Z przerażenia upuściła zdjęcie. Zgryźliwy zrobił krok do przodu i podniósł fotografię. Spojrzał na ujęcie, a potem na wystraszoną dziewczynkę.

- Prze... Przepraszam - spuściła w zażenowaniu głowę.

- Nic się nie stało - odrzekł cicho. Przypomniały mu się stare czasy. To była ostatnia fotografia, którą sobie zrobił wraz z siostrą, przed samym jej odjazdem. Wtedy widział ją po raz ostatni. Córka Elizabeth stała teraz w zakłopotaniu, czekając na kolejną karę za grzebanie w nie swoich rzeczach. Severus podał jej zdjęcie.

- Jak chcesz, możesz sobie zatrzymać - postanowił rozładować napiętą sytuację.

- Naprawdę?! - dla niej, był to najpiękniejszy prezent pod słońcem. Nie posiadała żadnych fotografii rodziców. - A ma pan jeszcze inne zdjęcia? Na przykład z moim tatą? Tylko chciałam obejrzeć...

- Mam jeszcze sporo, ale nie tutaj - zamyślił się przez chwilę. - Niestety, w moim albumie nie znajdziesz swojego ojca. Ewentualnie możesz zajrzeć do zdjęć archiwalnych szkoły, jeśli jesteś tak bardzo zainteresowana.

- Super! Ale na pewno, nie chce pan tego zdjęcia? - Severus pokręcił przecząco głową - Dziękuję! Jesteś naprawdę super, Sever! - Błyszczącymi oczami patrzyła się na fotografię. - Brakuje tylko trzeciej osoby, którą kocham. Mojego taty. Ale i tak się strasznie cieszę!

Severus pomyślał czy dobrze usłyszał. Trzecia osoba? Którą kocham? Matka, ojciec i... kto? Nie... przecież w to nie wierzy... Jego się nie da pokochać. Jednak uszczęśliwione dziecko, ewidentnie wpatrywało się wesołymi oczkami w zdjęcie, na którym był on sam.

- Dobra - przerwał wesołkowatą aurę. - Trzeba pozanosić do chłodni ekstrakty i resztę odczynników.

Wrócili razem do chemicznej sali.

- Te trzy, do tamtej szafy - wskazał na zakorkowane kolby. - Reszta idzie do chłodni.

- Okey - w podskokach zaniosła to, o co ją Severus poprosił.

Mistrz Eliksirów postanowił okiełznać półkę z niebezpiecznymi kwasami i zasadami. Chwycił niewielki kociołek ze stężonym ługiem i ruszył ku gablotce, gdzie zamykał rżące substancje pod kluczem. Arsena skacząc z nogi na nogę, zakręciła się przy Opiekunie.

- Uspokój się. Nie widzisz, co niosę?

Nie zważając na Mistrza, popędziła po resztę ekstraktów. Snape wytarł czoło. Jest kompletnie trzepnięta, pomyślał w złości obserwując nieodpowiedzialnego dzieciaka, hasającego po laboratorium. Wrócił po większy kociołek, tym razem ze stężonym kwasem fosforowym. Uniósł ciężki naczynie i odwrócił się gwałtownie. Niestety, tuż za nim stała nieznośna Arsena. Severus stracił momentalnie równowagę, a niebezpieczna ciecz chlusnęła z kociołka. Głośne UWAŻAJ! i pisk dzieciaka, rozniosły się po całych lochach. Na szczęście, dziewczynka zdążyła w odpowiedniej chwili zrobić unik i żrąca ciecz znalazła się tylko na przedzie jej ubrania. Severus oberwał substancją w lewe ramię. Na wielkie szczęście, wylała się tylko mała ilość. Mistrz szybko odstawił kocioł. Sycząca ciecz zaczęła się dymić na ich ubraniach i powoli wyżerać materiał.

- ZDEJMUJ WIERZCHNIĄ SZATĘ! - ryknął w pełnej furii i przerażeniu. Poczuł, że kwas dobiera się już do jego skóry.
Arsena zaczęła pospiesznie rozpinać pelerynę. Mała kropelka wściekłej cieczy kapnęła jej na rękę.

- AUUUU! To boli! To BOLI!!

Severus rozerwał guziki i rzucił jej pelerynę na ziemię. Kwas wyżarł już spory kawał szaty.

- Pod wodę! NATYCHMIAST! - szarpnął dzieciaka i siłą wsadził jej dłoń pod zimną, bieżąca wodę. Poczuła ulgę. Zgryźliwy zasyczał z bólu. Popatrzyła się przerażona na swojego Opiekuna.

- Nie chciałam! Naprawdę! Przepraszam!

Severus złapał się za przedramię, zaciskając mocno zęby.

- Podaj mi nóż! - warknął.

Dziewczynka złapała szybko niewielki skalpel, który leżał na biurku. Drżącą ręką podała srebrne narzędzie.

- Chce pan sobie rękę odciąć!?

Snape przeciął materiał rękawa swojej szaty i rzucił spalony już materiał na ziemię. Niestety kwas zdążył objąć część jego przedramienia. Ból był nie do opisania, jakby ktoś przyłożył mu rozpalone żelazo do ciała. Prędko wsadził pod bieżącą wodę obolałą rękę. Rozcieńczający kwas powoli zmywał się ze skóry Severusa. Nadal go piekło, ale już nieco lżej.
Rzucił wściekłe spojrzenie na Arsenę. Była przerażona.

- Szlaban...?

Severus nic nie odpowiedział. Nie był w stanie wydusić z siebie głoski.
Dziewczynka oprzytomniała szybko i wyciągnęła z szuflady apteczkę, która zawsze mieściła się na wszelki wypadek w razie złego. Wyjęła bandaż i maść. Snape nadal trzymał się za przedramię i przemywał swoje poparzenie lodowatą wodą.

- Pomogę... - Snape już chciał syknąć, że nie potrzebuje takiej pomocy, ale zrezygnował z docinek.

W końcu wyciągnął rękę ze zlewu. I... Arsena zamrugała zdumiona. Na lewym przedramieniu, Severus ukrywał pod ściśniętą dłonią pewnego rodzaju... tatuaż? Namalowana czaszka opleciona złowrogim wężem. To przecież... Mroczny Znak!?
Upuściła bandaż. Oczy powiększyły jej się do nienormalnych rozmiarów.

- Znak... Ty jesteś... - cofnęła się o dwa kroki - Śmierciożercą!

Zgryźliwego przeszedł prąd po krzyżu. Dowiedziała się! Zobaczyła!

- NIE WIERZĘ! - wrzasnęła, nie mogąc się pohamować.

Snape przełknął ślinę. Nadal bez słowa obserwował przerażoną dziewczynkę.

- To nie jest tak, jak myślisz...

- To jest dokładnie, tak jak WIDZĘ! - zaczęła się szybciej wycofywać. Severus zrobił krok do przodu. - Nie zbliżaj się do mnie! Wszystko było jednym, wielkim kłamstwem! Te całe historie o moich rodzicach... och! - łzy napłynęły jej do zrozpaczonych oczu. - O tym, że śmierciożercy wymordowali moją rodzinę! A teraz okazuje się, że sam brałeś w tym udział! Sam jesteś JEDNYM Z NICH!

- Uspokój się.

- Uspokój się!? JESTEŚ ZDRAJCĄ! OSZUSTEM! MORDERCĄ!!... JAK MOGŁEŚ!? - łzy same popłynęły po jasnych policzkach, zszokowanego dziecka - A ja... ja ZAUFAŁAM CI! Myślałam, że jesteś dobrym człowiekiem! Że jesteś tylko zgryźliwym profesorem! A ty, PRACUJESZ DLA VOLDEMORTA! Jaka byłam głupia! NIENAWIDZĘ CIĘ! JAK JA CIĘ NIENAWIDZĘ!!

Severus nie wytrzymał. Podszedł szybkim krokiem i złapał ją za fraki, bezlitośnie potrząsając małą.

- NIE MASZ ŻADNEGO POJĘCIA, WIĘC NIE OSKARŻAJ! NIC O MNIE NIE WIESZ!

Zaczęła się z nim szarpać. Snape ją coraz bardziej przerażał. Status śmierciożercy, wywoływał u niej teraz prawdziwe dreszcze strachu. Miał wściekłą twarz i chyba również ochotę, by rzucić nią o ścianę, a potem stłuc na kwaśnie jabłko. Wyrwała się, przewracając na ziemię. Szybko wstała i ruszyła do drzwi.

- MODRERCA! Powinni wsadzić cie do Azkabanu! Nie wierzę, że potrafiłam ci zaufać!

Wybiegła trzaskając drzwiami.
Severus Snape został sam, w stanie mentalnego paraliżu.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 25-10-2011 22:30