Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] 19/ Pan Zgryźliwy i Senka. (aktualizacja: 29 gru 2011)

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 02-11-2011 14:19
#102

Miałam dziś nie umieszczać, ale zmieniłam zdanie.
Moja beta jest nieobecna dziś, więc wybaczcie błędy. Mam nadzieję, że dużo ich nie będzie.



* * * Fragment XV * * *

" Z(a)mieszanie "


Snape załatwił wszystkie sprawy w błyskawicznym tempie. Jako człek konkretny, nie lubił się rozdrabiać. Zdążył zrobić potrzebne zakupy żywieniowe oraz spotkać się z Lucjuszem Malfoy'em na Nokturnie. Po załatwieniu interesów powrócił w umówione miejsce, kawiarni "Słodki Raj". Uwzględniając, że jego dwie towarzyszki, zwiedzając sklepowe galanterie turystycznym krokiem o wiele później wrócą, usiadł wygodnie przy stoliku. Na sąsiednim krześle leżała dzisiejsza gazeta, a na pierwszej stronie krzyczał tytuł: "Sami-Wiecie-Kto znów atakuje. Planowany zamach na Ministerstwo Magii." Severus chwycił pracę i przewertował szybko artykuł.

Kto to w ogóle pisze? Zirytował się. Plotki są genialnym pokarmem dla ludzi, tylko dlaczego aż takim trującym?
Przewertował kilka następnych stron.
"Hogwart najlepszą szkołą. Prawda czy tylko przykrywka Dumbledora?"
Omiótł wzrokiem treść. Ci z redakcji naprawdę szukają tematów na siłę. Rzucił gazetę z powrotem na krzesło. Spojrzał w stronę barku. Zirytowany, że nie został obsłużony, podszedł do kelnerki.

- Czy to kawiarnia samoobsługowa? Nie mam nieograniczonej ilości wolnego czasu.

Dziewczyna spojrzała spode łba.

- Chwileczkę. Mamy ruch. Proszę usiąść na swoje miejsce zaraz przyjdę.

Uniósł brew.

- Pięć osób jest dla was tłumem?

Nachmurzony powrócił na swoje miejsce. Za moment zjawiła się dziewczyna.

- Małe espresso - rzucił Snape.

Niedaleko jakiś rozpieszczony bachor kłócił się ze swoją matką o większą porcję lodów. Severus policzył w myśli do pięciu i odetchnął głęboko. Czuł się od samego rana strasznie rozdrażniony i każdy wrzask czy pisk działał na niego jak środek owadobójczy na komary. Po chwili zjawiła się kelnerka. Zgryźliwy spojrzał na puszystą piankę w filiżance.

- Nie prosiłem o cappuccino, lecz o espresso! Co za obsługa! Chcę rozmawiać z szefem tej speluny!

Wstał. W tym samym momencie obok Zgryźliwego pojawił młody chłopak niosący srebrną tacę z różowymi lodami. Gwałtowny ruch, dezorientacja i nieuwaga doprowadziła do umiejscowienia deseru na koszuli Zgryźliwego.

Severus Snape wyszedł z siebie.

* * *

Arsena podreptywała za Clair, próbując dorównać jej kroku. Cieszyła się, że wreszcie będzie mogła ubrać się w coś, co nie przypomina wytartej ścierki. Poza tym, zakupiła się w kilka par bucików. 60 galeonów poszło całkowicie, ale chociaż zostały rozsądnie wydane. Kobieta od czasu do czasu podpytywała Arsenę jak jej się żyje z Severusem, ale dziewczynka nie była chętna do opowiadań. Szła zadumana, zastanawiając się przez całą drogę, jaka prawda wiąże się z tajemniczym naszyjnikiem.

- Co tam się dzieje? - Clair stanęła przed tłumem ludzi, którzy okalali kawiarnię "Słodki Raj". Okrzyki zdziwienia, wrzaski i tłoczący się gapie wskazywały na to, iż przy kawiarni dzieje się coś dziwnego, niekoniecznie dobrego. Clair chwyciła Arsenę za rękę i przecisnęła się przed tłum. Ku jej oczom ukazała się komiczno-przerażająca scena. Na samym środku stał wściekły Snape. Butem przygniatał do ziemi jakiegoś krępego mężczyznę. W prawej dłoni trzymał za fraki młodego kelnera, a drugą ręką w której trzymał różdżkę, celował w podbródek młodej kobiety, tak przerażonej jakby miała zaraz zemdleć. Całości akompaniowało uciążliwe wycie bachora MOJELODY, MOJELODYYY, MOJELODYYY!!. Dzieciaka szarpała zdenerwowana kobieta - prawdopodobnie jego rodzona matka. Snape syczał coś wściekle do przygniecionego mężczyzny. Clair zacisnęła zęby. Tego było już za wiele. Wyciągnęła różdżkę i wycelowała w niebo. Nad tłumem ukazała się fontanna czerwonych iskier. Z kieszeni swojej stylowej garsonki wyciągnęła dokument, uroczyście prezentując przed zebranymi.

- Clair Teenman, Wicedyrektor Ministerstwa, przewodnicząca Międzynarodowego Porządku i Prawa Czarodziejów. Proszę się cofnąć!

Przerażony tłum posłusznie zrobił jeszcze krok do tyłu. Arsenie o mało nie opadła szczęka. Nie wiedziała, że Clair jest jakąś szychą z Ministerstwa! Co więcej, grzała nie lada posadkę w tej jakże ważnej placówce. Zauważyła, że Severus obrzucił Clair plugawym spojrzeniem.

- Aresztuję pana pod zarzutem naruszenia porządku publicznego - zwróciła się oficjalnie do Snape'a, rzucając zaklęcie, które skrepowało jego ręce za plecami. Jego różdżka powędrowała do jej dłoni. Severusowi stężała twarz, a Arsena pobladła. Pani Teenman nie była już tą 'przyjaciółką', która przedstawiła się jej rano. Co to ma być?! Ona jest w jakiejś zmowie? Czy oby na pewno to znajoma Severusa? Chwyciła Zgryźliwego za łokieć i wyprowadziła siłą z kawiarni.

- Sever! Zrób coś! - krzyknęła Arsena, kompletnie zaskoczona całą sceną. Och, przecież jej Opiekun nie poddałby się tak łatwo, no! Nawet na nią nie spojrzał. Podbiegła do Clair.

- On jest niewinny!

- Ty też idziesz ze mną - oświadczyła złowrogo. Arsena chciała dać drapaka, ale kobieta złapała ją szybko za kołnierz.

Pok!
Zniknęli z zatłoczonej ulicy. Arsena straciła równowagę i upadła na ziemi. Szybko rozejrzała się dookoła. Clair przeteleportowała wszystkich w jakąś osamotnioną uliczkę. Przerażona dziewczynka zaczęła szukać po kieszeniach swojej różdżki.

- Kretynie! Co ci przyszło do głowy, żeby rzucać się na niewinnych ludzi!? Nosisz na sobie Mroczny Znak i jeszcze rozczyniasz bójki w tak zatłoczonym miejscu! Ta kofeina do zera mózg ci wypłukała?! Przez ciebie będę teraz musiała spisać protokół! - Clair popukała się palcem w głowę, dając do zrozumienia, że umieszcza Severusa w kategorii niżej niż tuman.

Wściekła Teenman wyglądała naprawdę przerażająco. Brakowało jeszcze iskier prądu trzaskających z jej idealnie prostych włosów. Snape stał skrepowany i obrzucał ją zjadliwym spojrzeniem.

- Nikt nie każe ci ratować świata! Jakbyś się nie wtrącała, rozwiązałbym to wszystko SAM! Uwierz, ale naprawdę nie potrzebuję obok siebie ochrony, a już tym bardziej TWOJEGO POKROJU!

- Och przestań! - położyła ręce na biodrach. - Sam to byś skończył w Azkabanie, jakby złapał cię ktoś z mojej kwatery. Jesteś kompletnie nieodpowiedzialny!!!

- Akurat, TY jesteś ostatnią osobą, która ma prawo mnie pouczać! Chciałbym przypomnieć, że nie jesteś moją matką! Powiedz mi kiedy wreszcie wyrośniesz z tych kompleksów?! - ryknął Snape.

Clair wstrzymała oddech. Nic nie odpowiedziała.

- Przestańcie! - wrzasnęła Arsena. Para zwróciła się w jej stronę. Dziewczyna celowała w nich różdżką. - Nie wiem, co tu się dzieje, ale jak nie wypuścisz Severusa, to... to... - ręka zaczęła jej drżeć, a odwaga ulotniła się jak kamfora. No właśnie, to co? Co taka mała dziewczynka może zrobić przewodniczącej Prawa Czarodziejów?

Snape wywrócił oczami, jakby cała sceneria zaczęła go potwornie nużyć. Spojrzał diabolicznie na Clair.

- Jak już nie masz mi nic do powiedzenia, to możesz mnie rozkuć z kajdanków i oddać różdżkę. Ostrzegam, że w obcych rękach potrafi być nad wyraz zabójcza - rzekł do swojej towarzyszki, traktując Arsenę jak powietrze.

Clair chwyciła się za głowę intensywnie myśląc. Po chwili uwolniła Zgryźliwego i oddała jego różdżkę.

- Masz i się nią wypchaj.

Severus usunął zaklęciem resztki lodów ze swojej czarnej koszuli. Arsena opuściła drżącą rękę i poczuła się bardzo źle. Kompletnie się wygłupiła. Nie dość, że potrafiła nic sensownego zrobić ani powiedzieć, to jeszcze źle zinterpretowała całe zajście. Widocznie znajoma Severusa, była jednak po ich stronie. Poza tym, czuła się tam zupełnie niepotrzebna. Nawet nie przejęli się tym, że wymierzyła w ich stronę. Oparła się o ścianę.

- Twoja nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu - zasyczał Snape. - Tak się składa, że doskonale wiem jak o siebie zadbać i nie potrzebuję pomocnej reki, ale TY jak zwykle musisz, PO PROSTU MUSISZ się wtrącać! Inaczej jesteś chora!

Clair przysunęła swoją twarz do jego, tak blisko, że niemalże stykali się teraz nosami.

- Tak? A powiedz mi, pomyślałeś o NIEJ!? - wskazała palcem na Arsenę.

Severusowi pulsowała jeszcze żyła na skroni. Przybrał chłodną, ironiczną maskę.

- Wyobraź sobie, że TAK! - odchylił głowę w pełnej pogardzie.

Dziewczynka patrzyła się w drugą stronę słuchając jak się kłócą. Jakoś nigdy nie wyobrażała sobie Snape'a w kajdankach, ani tego, że ktoś próbuje go pouczać. Jako były Śmierciożerca i surowy nauczyciel w Hogwarcie, nigdy nie pozwalał sobie na tego typu ordynanse. Niestety najbardziej bolała ją własna bezsilność w tym wszystkim. Tak wiele jeszcze nie potrafi...

- Wracamy do domu - rzekł stanowczo Snape. Podszedł do podopiecznej i chwycił ją za nadgarstek.

- Dobrze, ale jak chcesz mieć swoje wszystkie zakupy, musisz zabrać mnie ze sobą - Clair pomachała małą torebeczką przed czarnymi oczami Severusa. - No chyba, że chcesz dziś głodować i oglądać Arsenę w tych łachmanach?

Zgryźliwy zacisnął zęby. Upartej kobiety nie dało się tak łatwo pozbyć. Cała trójka wróciła do domu: naburmuszony Severus, przygnębiona Arsena i restrykcyjna Clair.
Snape postanowił się nie odzywać do końca dnia. Jego znajoma sprawiała natomiast wrażenie jakby nic się nie wydarzyło i rozpoczęła zarządzanie kuchnią. Rozpakowała wszystkie produkty i załadowała lodówkę. Arsena także milcząc jak jej Opiekun, pomagała rozpakować wszystkie rzeczy. Snape złapał jakąś książkę z biblioteczki i ulotnił się do góry. Jedyne, co teraz potrzebował, to chwili spokoju. Zaryglował drzwi sypialni, żeby przez przypadek nikt mu nie wparadował i rzucił się na łóżko. Arsena tym czasem, uważnie obserwowała Clair.

- Nie wiedziałam, że pracuje pani na tak ważnym stanowisku.

Kobieta uśmiechnęła się do młodszej.

- Dwa lata temu awansowałam.

- To dlaczego chce pani wyjechać tak daleko?

- Chcę rozpocząć nowe życie w nowym miejscu, co nie znaczy, że rezygnuję z dotychczasowej pracy. Jako wicedyrektorka mam bardzo dużo obowiązków i będę musiała wracać tutaj, co jakiś czas.

- Będzie pani odwiedzać nas?

Uśmiechnęła się szerzej.

- Możliwe. O ile twój opiekun będzie chciał mnie jeszcze widzieć. On i jego zgryźliwota żyją od wielu lat w symbiozie i trzeba się z tym pogodzić. Mam nadzieję, że tobie nie zabraknie kiedyś cierpliwości, bo mi się to bardzo często zdarza. Z resztą sama widziałaś.

- Taaak - westchnęła dziewczynka. - Chciałabym osiągnąć kiedyś tyle, co pani. Być wybitnym czarodziejem i mieć taką porządną pracę.

- Uda ci się. Myślę, że Severus nie pozwoli ci się obijać. Z resztą sama widzisz, jak zdążyłaś wiele osiągnąć. Słyszałam, że wygrałaś konkurs na Najwybitniejszego ucznia szkoły. Twoja mama byłby z ciebie dumna.

Arsenie powiększyły się szare oczy.

- Znała pani też moją mamę?

- Oczywiście. Można powiedzieć, że byłyśmy bardzo dobrymi przyjaciółkami.

Clair przywróciła wspomnienia z czasów szkolnych. Arsena zaaferowana słuchała zabawnych opowiadań. Była zadowolona, że znalazła kolejną osobę, która potrafi cokolwiek powiedzieć więcej o jej rodzicach. Dziewczynka musiała przyznać, że znajoma Severusa nie była taka zła. Co więcej była strasznie sympatyczna (przynajmniej w stosunku do niej) i nie dało się nie zauważyć, że odpowiadało jej towarzystwo tak małej osóbki jak Arsena. Chyba lubiła dzieci. Razem ugotowały obiad bez czarów, bo jak to powiedziała Clair - więcej magii jest we własnoręcznym przyrządzaniu. Nawet Snape skuszony zapachem posiłku zszedł z góry zobaczyć, co takiego smakowitego leży na stole.

- Myślałam, że wyjdziesz z stamtąd pod koniec wakacji - zaśmiała się Clair.

Severus uniósł brwi i popatrzył się na smakowite danie.

- Taki miałem zamiar. To jest jadalne?

- Dziś nie zamierzam jeszcze ciebie truć. Zostawię sobie tą przyjemność na inny dzień - odpowiedziała zjadliwie Teenman.

Obiad był naprawdę pyszny. Wszyscy się najedli do syta. Arsena była zadowolona, że Opiekun zaczął się w końcu odzywać. Po posiłku przenieśli się do salonu. Dziewczynka pobiegła do swojego pokoju, żeby w końcu się przebrać w coś ładnego. Wszystkie stare ubrania wylądowały od razu w koszu. Severus w tym czasie prowadził jakąś intensywną dyskusję z Clair. Korciło ją, żeby podsłuchać, o czym tak nawijają, ale gdyby Zgryźliwy po raz kolejny przyłapał ją na podsłuchiwaniu, nie skończyłoby się to dla niej wesoło. Poza tym, chyba spaliłaby się ze wstydu. Każdy z nas powinien mieć jakieś tajemnice.
Ubrała się w dżinsową spódniczkę i kolorową bluzkę, po czym, zadowolona zbiegła na dół. Rozmowy ucichły.

- I jak? - zaprezentowała się radośnie.

- Wyglądasz ślicznie - uśmiechnęła się Clair.

Arsena spojrzała na Snape'a. Opiekun uniósł brwi w zdziwieniu, że ma ocenić coś, na czym w ogóle się nie zna.

- Lepiej niż było - skomentował ponuro.

Clair długo już nie gościła i po niedługim czasie wstała z fotelu oznajmiając, że czas ruszać do siebie.

- Kiedy jeszcze nas pani odwiedzi? Kto będzie gotować nam takie dobre obiady? Mmm...

Kobieta zaśmiała się.

- Nie martw się. Na pewno jeszcze znajdę czas by tutaj wpaść - puściła w jej stronę zalotne oczko. - Severusie, nie chciałam się z tobą rozstawać w złości, ale cieszę się, że doszliśmy do ładu.

- Yhm - skomentował niewymownie jej słowa.

- Opiekuj się Arseną.

Zgryźliwy otworzył usta, ale nic nie powiedział. Stali przez chwilę wpatrując się w oczy.

- No pocałujcie się wreszcie! - walnęła Arsena nie mogą się powstrzymać.

Na te słowa Clair parsknęła śmiechem, a Severus nerwowo zamrugał, zupełnie zbity tymi słowami. Znajoma poklepała go po ramieniu.

- Trzymajcie się.

Wyszła. Zgryźliwy wsadził ręce w kieszenie. I spojrzał pytająco na dziewczynkę.

- Co to miało być?

Wzruszyła ramionami, próbując powstrzymać się od uśmiechu.

- Nic.

Pokręcił głową i usadowił się w fotelu wbijając pochmurne spojrzenie w sufit. Podopieczna podeszła do niego.

- Sever... - zaczęła niepewnie.

Spojrzał katem oka.

- Czemu ty nie masz kobiety?

Poczuł, jakby trzepnął go ktoś czymś tępym po łepetynie.

- Co to w ogóle za pytania?! Przed tobą nie muszę się z niczego tłumaczyć.

Dziewczynka spuściła oczy.
- Tak tylko chciałam wiedzieć, nie gniewaj się za to... Po prostu miałam wrażenie... ee... nie ważne już.

Zgryźliwy zastanowił się, o co chciała zapytać. Na rękę mu było, że zrezygnowała z wścibskich pytań i dręczenia tematu o Clair. Osobiście nie przepadał za tą kobietą, ale miał u niej pewien dług, co zobowiązywało jego sumienie do chociażby utrzymywania z nią kontaktu.

- A ty, co się tak dziś wychyliłaś na Pokątnej? Wyciągnięta broń nie zastraszy Clair.

Usta jej przybrały kształt smutnej podkówki.
- Chciałam cię bronić, ale...

- Rzuciłaś się nie wiedząc, co robić - wtrącił swoje słowo. - Nie przejmuj się, każdy z nas zaczynał od zera. Nauka i czas pokażą jeszcze ile umiejętności jeszcze zdobędziesz.

Spojrzała na niego.

- Aż trudno mi sobie wyobrazić, że kiedyś umiałeś tyle, co ja. Przecież jesteś teraz takim... potężnym człowiekiem.

Zobaczył w szarych oczach blask podziwu, zachwytu i szacunku.

- Potęga kieruje się albo siłą albo sercem. Tobie brakuje tego pierwszego, a mi drugiego.

- Ale razem możemy o wiele więcej zdziałać, prawda?

- Prawda.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 02-11-2011 15:37