Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] 19/ Pan Zgryźliwy i Senka. (aktualizacja: 29 gru 2011)

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 06-11-2011 16:16
#113

.

* * * Fragment XVI * * *

" Buczek "


Wakacje z Severusem szybko mijały. Arsena zdążyła już doskonale zaklimatyzować się w nowym domu. Przyzwyczaiła się do swojego małego pokoiku. Mimo, że miała tak niewiele czuła, że teraz ma wszystko, czego jej potrzeba. Brakowało jej tylko czasem stopienia lodu, który okalał Pana Zgryźliwego. Snape nie był dla podopiecznej ani podły, ani zgryźliwy, ale mógłby okazać od czasu do czasu więcej ciepła. Dziewczynce utkwił w pamięci moment, w którym Opiekun przytulił ją czule do siebie. Było to niestety jednorazowa sytuacja i Arsenie robiło się przykro na myśl, że Severus już nigdy tego nie powtórzy. To był naprawdę niezwykły moment, niemalże zaczarowany. Dobrze wiedziała, że jedyna magia, która mogła wówczas działać, to ta z wnętrza duszy i serca. Jedyna niezniszczalna.

Tego, co czuję i mam w sobie, nikt mi nie odbierze.

Nie wiedzieć czemu, od tamtej pory perspektywa, z której postrzegała Severusa uległa drastycznej zmianie. Oczywiście na lepsze. Zimny, nieprzyjemny i sarkastyczny Snape nieświadomie zniszczył wizerunek chłodnego drania. Może na co dzień nie pokazywał tego, ale dziewczynka czuła, że gdzieś w głębi jego czarnej duszy mieści się troska, zmartwienie i gotowość opieki. Czuła, że przy nim nie zginie na tym wielkim świecie. Może jej nie kochał, może czasem nie znosił, ale wiedziała, że jest gotów zrobić prawie wszystko, żeby ją chronić od złego.

Severus codziennie bił się z myślami, co powinien robić by było dobrze. Żeby mała była zadowolona i jednocześnie nie była natrętna. Rola opiekuna wydawała mu się jedną z najcięższych dotychczasowych prac. Kosztowało go to sporo wysiłku i poświęconego czasu. Arsena nie robiła jako takich problemów. Sam jednak musiał nauczyć się z nią rozmawiać i podejmować za nią decyzje. To nie była już jego uczennica, lecz jego dziecko. Do licha! Przecież on nigdy nie chciał mieć w życiu dzieci! Los sprawił, że musiał się z tym zmierzyć, czy tego chciał, czy nie.
Niestety na zebrania kręgu Śmierciożerców musiał zjawiać się w miarę regularnie. Bardzo nie lubił zostawiać Arseny samej w domu, ale cóż, nie miał wyjścia. Wychodząc, za każdym razem zabraniał opuszczania jej domu i pieczętował mieszkanie masą ochronnych zaklęć.
Dziś miał bardzo wyczerpującą rozmowę z Voldemortem. Każda kolejna niszczyła go psychicznie. Późnym popołudniem wrócił zmęczony do domu. Arsena wyczekiwała na niego w niecierpliwości.

- Wreszcie wróciłeś! - przywitała go zadowolona.

Severus nic nie odpowiedział. Wszedł do salonu. Naszła go chętka zrelaksowania się lampką czerwonego, dobrego wina.

- Co masz dla mnie? - zapytała dziewczynka, obserwując jak jej Opiekun wypełnia lampkę wytrawnym Merlot.

- Ochrzan, że nie posprzątałaś w kuchni? - rzucił zgryźliwie.

- Chyba zapomniałeś, że dziś są moje urodziny.

Severus o mało nie rozlał trunku. Faktycznie zapomniał. Uh, przecież nie ma głowy do takich rzeczy! Na Merlina, kto w ogóle obchodzi swoje urodziny? Wszakże sam fakt, że starał się nie pamiętać ile ma lat, nie usprawiedliwiało go, że ma nie pamiętać o dziewczynce. Cóż, z samego rana opuścił dom, więc mógł się wywinąć, że nie zdążył złożyć życzeń. Nigdy nie przejmował się takimi sprawami. Nawet Clair czy innych swoim znajomym nie składał życzeń. Mimo to, poczuł się trochę zażenowany. Wypadałoby pamiętać datę urodzić "swojego" dziecka.

- Wszystkiego najlepszego - powiedział w niemałym zamieszaniu. - To co, chciałabyś dostać? - odpowiedział cicho.

Arsena machnęła ręką.

- Nie chcę nic. Ja już mam wszystko, czego potrzebuję.

Snape'owi trochę ulżyło, że siostrzenica nie jest materialistką. Dobrze, że ważniejsze są dla niej inne sprawy, niżeli prezenty rzeczowe. To jednak nie rozwiało wstydu Severusa, który poczuł się źle z faktem, iż zapomniał o jej urodzinach. Ona zawsze się cieszy z byle drobnostki. Nawet tabliczka czekolady byłaby dla niej chwilą raju. Ponadto, jego miesięczna pensja nie była taka skromna i spokojnie, gdyby mógł bardziej się wysilić, to obdarowałby ją nie małą niespodzianką.

- To ile ci stuknęło już?

- Jedenaście.

Severus zamyślił się.

- Chyba dwanaście. Po ukończeniu jedenastu rozpoczyna się naukę w Hogwarcie.

Pokręciła przecząco głową. Zgryźliwy przewrócił oczami i usadowił się wygodnie na kanapie delektując się cierpkim winem. Arsena myknęła do kuchni. Chwycił Proroka Codziennego.

Jak zwykle idiotyzmy w tej prasie...
Ledwo skończył czytać pierwszy artykuł, poczuł na sobie zaciekawione spojrzenie. Oderwał wzrok od gazety i spojrzał na dziecięcą buzię.

- Może napijemy się razem za fajny wieczór? - uniosła lampkę wypełnioną czerwono-bordowym napojem.

Snape uniósł brew.

- Dobrze, że sok porzeczkowy nie uderza do głowy. Już wystarczająco za dużo masz głupich pomysłów.

Arsenie opadły ramiona.

- Czemu ty zawsze wszystko musisz wiedzieć! Nie można nawet ciebie niczym zaskoczyć - obrażona, usiadła obok opiekuna.

- Nie lubię niespodzianek, dlatego wszystko wiem - odrzekł, a na jego ustach pojawił się kąśliwy uśmieszek.

- Nawet tych fajnych niespodzianek? - spojrzała mu prosto w oczy.

Snape chwilowo zahipnotyzował się w szarych tęczówkach, a myśli odpłynęły w inną stronę. Arsena zadziwiała go często swoimi dziwnymi pomysłami. Jak na małą dziewczynkę, była odważna i zupełnie się przy nim nie krępowała. Lubiła mówić wprost to, co myśli i była taka pełna radości i energii. Skąd tyle optymizmu w takiej małej istotce? O ile przypomina sobie jej wyraz twarzy sprzed pół roku, to przygnębione dziecko wyglądało naprawdę tragicznie. A teraz... jest po prostu szczęśliwa i to wyraźnie widać. Cieszy się, że ma jego i mieszka z nim.
Jest jeszcze taka dziecinna, pomyślał i w końcu odwrócił wzrok.

- No to ile lat kończysz, bo mamy dwie sprzeczne wersje.

- Jedenaście.

- Przecież nie możesz być rok młodsza od swoich rówieśników!

- Ale jestem.

Odstawił wino na stolik. Po co się kłócić, skoro nie ma dowodów.

- Chodź ze mną. Udowodnię ci, że jest inaczej.

Poszli na górę do jego sypialni. Severus otworzył szufladę w swoim biurku i wyciągnął teczkę z dokumentami małej. Były tam wszystkie ważne papiery, w tym akt jej urodzenia. Spojrzał na etykietę. Podrapał się po brodzie. Szybko przeliczył w myślach rachunek matematyczny. Cóż, faktycznie zgadzało się, że dziewczynka dziś kończy jedenaście lat. Spojrzał uważnie na Arsenę.

- Co?

- Nie co, tylko proszę. Dlaczego wysłali ciebie o rok wcześniej do szkoły?

Wzruszyła ramionami.

- Skąd mam wiedzieć?

Zacisnął usta. Coś się w tym wszystkim nie zgadzało. Szczerze mówiąc jeszcze tak skrupulatnie nie przeglądał jej dokumentów i przede wszystkim był przekonany, że ma tyle lat, co reszta pierwszoroczniaków! Odsunął nerwowo krzesło i usiadł przy biurku, uważnie sortując każdy papierek. Może znajdzie odpowiedź na nurtujące go pytanie. Dziewczynka stała obok przyglądając się, jak Opiekun przekłada kartki swoimi chudymi palcami. Zgryźliwy w końcu dotarł do tego, czego szukał.

Niniejsza młodsza Arsena Watson, córka Elizy Snape i Edwarda Watsona została zakwalifikowana w rekrutacji do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Zostaje również dopuszczona do rozpoczęcia pierwszego roku szkolnego w wieku lat dziesięciu. Powodem jest posiadanie niezidentyfikowanej magicznej mocy. Za zgodą Ministerstwa Magii oraz dyrektora szkoły A.Dumbledore'a, panna Watson rozpocznie w tym roku swoją edukację.

Przeczytał na głos. Notka kompletnie go zaskoczyła.

- Mocy? - zdziwiła się Arsena. - To znaczy, że jak kogoś rąbnę wyleci w kosmos? Hmm... To byłoby nawet przydatne...

Mistrz Eliksirów wbił wzrok w ścianę. Co to do licha znaczy? Spojrzał na dziewczynkę.

- Posiadasz jakieś zdolności, których nikt nie ma?

- Mmm... - zaczęła szurać nogą. - Jestem świetna w eliksirach - uśmiechnęła się.

- Nie o to mi chodzi... - zauważył, że sama nie ma zielonego pojęcia.

- To ja już nie wiem, o co chodzi - powiedziała. - Może kiedyś wyjdzie w praniu, jak to się mówi - wyszczerzyła zęby.

Severus do wieczora miał zawaloną głowę tym tematem. Jaka znowu moc? Niezidentyfikowana? Cała sprawa nie podobała mu się za bardzo. Śmierdziało to jakimś podstępkiem lub jeszcze czym bardzo nie przyjemnym. Przede wszystkim będzie musiał porozmawiać z Albusem. Dlaczego nic mu nie powiedział?! Przecież sam podpisał ten papier! Co więcej, zagadką było to, iż sama Arsena nie zdawała sobie żadnej sprawy. Poza tym do tej pory nie zauważył, żeby mała zionęła ogniem czy rozmawiała z wężami. Z głową pełną rozmyśleń położył się spać dopiero późnym wieczorem. Długo nie mógł zasnąć i męczył się niemiłosiernie. W końcu, kiedy udało mu się popaść w błogi sen przed oczami ukazały się obrazy spotkań Śmierciożerów, Voldemort... Co chwilę budził się zaniepokojony. Fatalna noc. Usłyszał krzyk. Otworzył gwałtownie oczy. Kolejny koszmar? Przewrócił się na drugi bok. Znów usłyszał krzyk, a następnie donośnie szlochanie. Podniósł głowę. Histeria dochodziła zza ściany. Chwilę nasłuchiwał, po czym postanowił zbadać co się dzieje w pokoju jego podopiecznej. Opuścił ciepłe łóżko i wyszedł z pokoju. Ostrożnie nacisnął klamkę i wszedł po cichu. Na zegarze stojącym na biurku dziewczynki wskazówki pokazywały piętnaście po drugiej. Arsena szlochała cichutko. Kołdra prawie całkiem zsunęła się z jej łóżka. Podszedł bliżej i przyjrzał się dzieciakowi. Podopieczna najwidoczniej spała i jednocześnie płakała przez sen. Blask gwieździstej nocy ukazywał mokre ścieżki na jej policzkach.

- Zostańcie... proszę... mamo...

Severus zacisnął usta. Już wiedział, o czym śni. Chwilę wpatrywał się w dziecięcą buzię.

- Nie zostawiajcie... proszę... Nie!

Twarz mu stężała. Najwyraźniej nie tylko on miał nocne koszmary. Wszystko się wydało. Dziewczynka mimo swojej radosnej natury, głęboko w sobie trzymała i przeżywała swe smutki i problemy. Podniósł kołdrę z podłogi i przykrył, starając się jej nie dotknąć.

- Mamo... chodź do mnie...

Severus poczuł gulę w gardle. Nigdy nad nikim się nie rozczulał, ani też nigdy nikogo nie żałował, ale widok Arseny niemalże zatrzymał mu serce. Przecież ona jest jeszcze taka mała, a już zdążyła tak głęboko zakorzenić swój ból. Ból, którego nikt jej nie ukoił. Usiał obok na łóżku.

- Arseno... - pochylił się nad nią. - Senko...?

Skulona nadal moczyła poduszkę słonymi łzami. Twardo spała. Położył dłoń na jej ramieniu.

- Senko!

Przerażone oczy spojrzały na Severusa. Stróżki łez spłynęły ponownie.

- Ja chcę żeby była tu moja mama... i tata... - odpowiedziała przerażona, jakby jeszcze nie zdążyła wybrudzić się ze snu.

- Wiesz, że to nie możliwe. To był zwykły koszmar - odrzekł spokojnie Snape i cofnął rękę.

- Ale ja chcę, żeby oni do mnie wróciliiii... - odrzuciła kołdrę i usiadła przecierając mokre oczy. - Severusie... dlaczego mnie zostawili?

- Zostawili cię w Zastępczaku, żeby chronić twoje życie. Postąpili słusznie.

- Przytul mnie... proszę...

Tego się nie spodziewał. Uh! Jak on nienawidził takich sytuacji! Czy on wygląda na maskotkę do przytulania? Pożałował, że tu w ogóle przyszedł.

- Uspokój się lepiej Arseno. Jest środek nocy, powinnaś teraz spać, a nie marudzić.

Nie spełnił prośby dziewczynki. Ograniczył się do uścisku jej dłoni. Siedzieli tak przez chwilę w ciszy.

- Obiecasz mi coś, Sever? - zapytała smutno.

- To zależy, co ode mnie wymagasz.

- Nie zostawisz mnie...? Nigdy?

Serce mu przyspieszyło. Aż tak bardzo przywiązała się do niego? Tak bardzo go lubi? Kocha...?

- Nie zostawię - szepnął odpowiadając bardziej sobie, niż jej.

Siedział zamyślony wpatrując się w ciemną przestrzeń pokoju. Dziewczynka uspokoiła się. Zrobił się bardzo senny. Otrząsnął się z zadumy.

- Czas iść spać - rzekł stanowczo, wstając z łóżka. Arsena posłusznie położyła się na swoim miejscu.

- Zostań jeszcze trochę.

- Jest środek nocy. Dobranoc - ruszył ku wyjściu.

- Sever! Proszę, zostań jeszcze! Proszę... Severusie...

Nacisnął klamkę zatrzymując się odrętwiale. Ona jest taka przerażona...

- Proszę, jeszcze chwilkę. Posiedź tu ze mną... błagam... - głos się znów załamał i dziewczynka rozpoczęła ponownie wyć.

Ona cię potrzebuje

Idioto, nie będziesz siedzieć tutaj pół nocy!

Ona jest spragniona twojej opieki, troski

Przecież chce ci się spać!


- Zostań... proszę...

Ona cię kocha, zrób dla niej to, o czym marzyła na początku...

Nie bądź kretynem, popełnisz największy błąd!

Ale ona tak bardzo chciała...


Severus miał niemały dylemat. Dlaczego nagle zmiękł? Gdzie podziała się ta stanowczość?

- Weź kołdrę i chodź do mnie - po czym wyszedł z pokoju, od razu żałując, że to powiedział.

Arsena nie zastanawiając się za długo chwyciła kołdrę oraz poduszkę i powędrowała do sypialni Opiekuna. Na szczęście łóżko było całkiem spore i spokojnie mogłyby się pomieścić nie dwie, lecz trzy osoby.

- Ulegam tylko jednorazowo. Widzisz ten środek? - wskazał palcem. - Jak przekroczysz swoją połowę od razu lądujesz w swoim pokoju, jasne?

Przytaknęła posłusznie. Pościeliła sobie obok i wgramoliła się do łóżka z całkiem zadowoloną już miną. Severus przetarł dłonią twarz.
Co ja do jasnej cholery wyprawiam... Położył się zawijając szczelnie kołdrą w ciasny naleśnik. Odwrócił się umiejscawiając jak najdalej od małej. Cisza. Oby szybko zasnęła. Przymknął powieki.

- Sever..?

Wrrrr!

- Sever śpisz?

- Tak, śpię, bardzo twardo - odwrócił się wściekle w jej stronę, podpierając się na łokciu. - Czego ty jeszcze chcesz?

- Podasz mi rękę?

Ze złości zrobiło mu się aż gorąco. Co za nieznośne dziecko!

- Jeszcze słowo i wracasz do siebie. Nie przesadzaj. To naprawdę szlachetny gest z mojej strony, że pozwoliłem ci tu spać, więc nie przebieraj miarki i doceń to, co zrobiłem.

- Doceniam. Jesteś kochany. Naprawdę - zamknęła powieki.

Westchnął. Patrzył się przez chwilę jak zasypia. Śpiąca wyglądała tak niewinnie i bezbronnie. Odwrócił się na drugi bok. Jeszcze długo nie mógł zasnąć zastanawiając się czy zrobił dobrze czy źle. I tak było już po fakcie.
Cała jego noc była dręcząca i niewygodna. Obudził się wczesnym rankiem całkowicie połamany. Spał spięty i do rana pilnował się, żeby nie przesunąć się w stronę dziewczynki. Podniósł zaspane powieki. Siedziała sobie obok po turecku. Kiedy zobaczyła, że się obudził zdjęła słuchawki z uszu.

- Dzień dobry - uśmiechnęła się szeroko, jakby nie pamiętała swojego nocnego przygnębienia. - Jak się spało?

- Jak na gwoździach - odpowiedział. Czuł, że coś uwiera do w krzyż. Wsadził rękę pod plecy i wyciągnął jakąś ręcznie robioną maskotkę. Pewnie sama ją uszyła. Niekształtny, szary worek wypchany watą, patrzył na Zgryźliwego czarnymi oczami zrobionymi z dwóch różnych guzików. Coś podobnego! Jeszcze przytargała w nocy swoje zabawki!

- Spałeś z Buczkiem! - uradowała się dziewczynka.

Obejrzał sobie to szmaciane cudo. Severusowe oczy zwróciły się w jej stronę.

- Buczek to ona, on czy ono? - mruknął ponuro.

Arsena wyrwała maskotkę z jego dłoni i przytuliła ją czule do siebie.

- On jest bardzo męski - powiedziała z dumą.

Severus podrapał się po głowie, patrząc sceptycznie na Buczka.

- On ma w sobie tyle męskości, ile mieści się w mojej szafie różowych spodni - w myślach przysiągł sobie, że już nigdy nie będzie dzielić swojego łóżka z dziećmi i obcymi facetami typu Buczek.

Arsena zaczęła chichotać o mało nie przewracając się na łóżku. Obserwował zabawne dziecko.

- Nie powinnaś wyrosnąć z takich zabawek?

- Buczka można mieć w każdym wieku, z tego się nie wyrasta. Ty też powinieneś mieć takiego. Poważnie - przestała się śmiać.

- Wystarczy mi taki Buczek, jak ty - odpowiedział i dźgnął ją palcem w żebra.

Senka złapała się za brzuch i uniosła się niepohamowanym śmiechem.

- Mam wszędzie łaskotki... hi, hi, hi...

Severus uśmiechnął się mimowolnie do siebie podpierając głowę. Przyglądał się rozchichotanej dziewczynce. Uspokoiła się i spojrzała na Opiekuna.

- Mogę być twoim Buczkiem, ale pod warunkiem, że będziesz mnie ciągle przytulać, bo Buczki się do siebie cały czas przytula.

Snape nic nie odpowiedział, ale nie mógł się powstrzymać od uśmiechu. Senka oddziaływała na niego pozytywną energią.

- Dlaczego się śmiejesz? - zapytała szczerząc zębiska. Widok uśmiechniętego Zgryźliwego był taki rzadki, że aż zabawny - Też masz łaskotki?

Na te słowa, Severus zaśmiał się szczerze pod nosem. Ona jest niemożliwa! Położył głowę z powrotem na poduszkę, wpatrując się w sufit. Niewiarygodne...

- Zaraz sprawdzę, hi, hi, hi!

Snape wrócił do swojej groźniej maski.

- Ani mi się waż! - po czym pospiesznie wstał z łóżka. - Umyć się i ubrać - rozkazał srogo.

- Okej - wygramoliła się spod kołdry. Opuściła pokój.

Severus przyłożył palce do nasady nosa, po czym ponownie uśmiechnął się do siebie. Mimo niewyspania czuł się znakomicie. Nie pamiętał, kiedy ostatnio tak szczerze zaśmiał się. Kiedy był taki szczęśliwy...?

Ona jest niesamowita...

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 07-11-2011 16:07