Tytuł: Harry Potter - Hogsmeade, Twoja Magiczna Wioska :: [NZ] 19/ Pan Zgryźliwy i Senka. (aktualizacja: 29 gru 2011)

Dodane przez Potteromaniak0987 dnia 29-12-2011 20:31
#150

Po długiej przerwie powracam. Mam chwilowo urlop więc wykorzystałam go i wrzucam kolejny fragment.
Moja beta sprawdziła tekst, więc mam nadzieję, że błędów jest mało czy też wcale ich nie ma.
(jak coś czepiajcie się jej ;P )



* * * Fragment XIX * * *

" Przyjaciel "


Początek roku był tuż, tuż. Severus niezbyt chętnie chciał wrócić do pracy w Hogwarcie. Kolejny rok, kolejne użeranie się z młodym pokoleniem. Pocieszał się tym, że była to przynamniej o niebo lepsza praca niżeli spotkania kręgu Śmierciożerców. Te wakacje były dla niego niesamowite. Można by było powiedzieć, że Snape nie odpoczął, ale tak naprawdę towarzystwo Arseny dość dobrze wpływało na jego ogólne samopoczucie. Wakacje bardzo szybko mu zleciały. Jak nigdy. Wracając z tajnego spotkania z Voldemortem opróżnił skrzynkę pocztową. Znalazło się kilka zaległych listów.

- Co tam masz? - Arsena wybiegła na korytarz słysząc jak jej Opiekun wchodzi do domu.

- Ten do ciebie - podał jej zalakowaną kopertę.

Arsena spojrzała zaskoczona. Szybko rozerwała papier i wyciągnęła kartkę. Był to spis nowych podręczników na nowy rok. List prosto z Hogwartu. Lista była dość długa. Odwróciła wzrok od kartki. Severus siedział już w kuchni i uważnie czytał przyszłą korespondencję.

- Trzeba będzie kupić nowe podręczniki. Idziemy dziś na Pokątną?

Snape nie zareagował na tą wiadomość. Pogrążony w czytaniu zdawał być się obecny jedynie ciałem. Brwi zbiegły mu się do nasady nosa. Dziewczynka podeszła bliżej. Dostrzegła, że list w który wtopił się Severus był bardzo długi i napisany wyraźnym, ale bardzo drobnym pismem.

- Od kogo?

Severus otrząsnął się jakby wrócił zza światów. Spojrzał na podopieczną mrużąc czarne oczy.

- Zawsze chcesz wszystko wiedzieć?

- Ty wiesz wszystko, to ja chyba też mogę, co?

Zwinął papier i wsadził z powrotem do koperty.

- Claire cię pozdrawia.

- Claire napisała? Super! Co u niej?

Severus wstał od stołu i podszedł do okna. Spojrzał przez szybę przyglądając się zielonym drzewom szarpanym przez silny wiatr. Wyglądał jakby intensywnie chciał policzyć wszystkie liście. Obserwował w ciszy świat za oknem. Przez brak odpowiedzi Arsenę co raz bardziej korciło, żeby złapać kopertę i przeczytać wszystko co napisała znajoma Mistrza Eliksirów. Severus nadal stał przy oknie odwrócony placami do dziewczynki. Niepohamowana ciekawość pociągnęła ją do wyjęcia listu.

- Zostaw - rzekł rozkazująco, wpatrując się nadal przez szybę. Do licha! Czy on ma oczy z tyłu głowy!? Zaczynało ją to powoli drażnić, że Snape orientuje się w każdej sytuacji i posiadając nadludzki instynkt wyczuwa każde jej posunięcie. Jego wszechwiedza jest taka szeroka, że czasem dawało jej to do myślenia czy aby sam Mistrz nie posiada jakiejś tajemnej mocy. - Nikt ci nie mówił, że cudzej korespondencji się nie czyta?

- Wyznała ci miłość, że nie chcesz nic powiedzieć?- odgryzła się uszczypliwie.

Wreszcie spojrzał na nią zjadliwie.

- Skąd ci to przyszło do głowy? Większej głupoty chyba nie słyszałem od ciebie.

- Ja tam nie wiem, co jest między wami - po czym zadarła dziarsko nos. - Nie chcesz mi nic mówić, to sobie zgaduję. To jest raczej legalne.

Wywrócił oczami dając do zrozumienia, jak bardzo jest znużony takimi pustymi dyskusjami.

- Pokaż mi ten wykaz podręczników.

Podała mu kartkę. Przeleciał szybo listę.

- Brakuje tylko kilku książek. Resztę mam w domu - rzucił papierek na stół. Arsena zrobił wielkie oczy. - No, co się tak dziwisz? Też chodziłam do szkoły. Ubieraj się. Im szybciej to załatwimy tym lepiej.

Powędrował na górę do sypialni. Po Pokątnej nienawidził chodzić w mugolskim stroju, więc z przyjemnością ubrał swoją utęsknioną czarną jak heban szatę z wampirzą peleryną. Od jakiegoś czasu brakowało mu paradowania w takim mrocznym stroju, co oznaczało, że wakacje powoli dobiegają końca i czas szykować się do pracy.
Wykorzystując nieobecność Opiekuna, w chwili desperacji Arsena zdecydowała się zajrzeć do listu napisanego przez Clair.

Drogi Severusie,
Jestem bardzo zadowolona z wyprowadzki ponieważ..
. bla, bla, bla W pracy dostałam kolejną odznakę. Naprawdę jestem szczęśliwa. Wszystko układa mi się wspaniale... bla, bla, bla...
...a jak Ci się układa z Arsenką? To taka wspaniała dziewczynka, chciałabym mieć taką córeczkę. Powinieneś się cieszyć a nie burkać się na wszystkich wokół... bla, bla, bla Powinieneś zmienić nastawianie - znowu go poucza
Pozdrów ją ode mnie i uściskaj.
Clair

Nie uściskał...

- Gotowa? - usłyszała z góry.

- Taaak!

Schowała szybko list do koperty. Niczego się nie dowiedziała. Żadnej interesującej wiadomości. Rozczarowana weszła do korytarza. Severus teleportował obydwoje na sam środek ruchliwej ulicy. Arsena jak zwykle straciła równowagę.
- Nienawidzę tłumów - mruknął do siebie niezadowolony. - Trzymaj się mnie, bo nie mam zamiaru cię później szukać po całej Pokątnej.

Dziewczynka chwyciła się jego szaty. Ruch był spory. Przez chodnik przeciskali się ludzie nie zważający na to czy ktoś idzie naprzeciwko czy nie. Co chwilę ktoś zdeptał Arsenę, ktoś popchnął. Zazdrościła Severusowi, że jest wyższy, a jego pełna prezencja wręcz odstrasza pałętających się ludzi. Przed nim tłum się niemalże rozstępował. Każdy chciałby mieć taki image! Snape był znany z tego, że zakupy nie są jego ulubionym zajęciem, więc wszystkie potrzebne podręczniki zakupili w mig.

- Zajdziemy jeszcze tutaj - wskazał ukradkiem mroczną uliczkę. Na ceglastym murze widniał napis "Nokturn" - Teraz naprawdę trzymaj się blisko. Jest tu sporo nieciekawych osobowości - dla pewności chwycił ją za rękę. Wiedział, że tylko w takim miejscu będzie mógł zakupić się w nielegalne składniki do wywarów. Tutaj czarny rynek tętnił pełnią życia. Arsena mocniej ścisnęła jego dłoń. Ulica była pusta, co nasunęło jej głowę falą grozy i strachu. Jaka uderzająca odmiana. Na Pokątnej trudno znaleźć własną rękę w tłumie, a tu grobowa cisza. Przez chwilę miała wrażenie, że ktoś ich śledzi. Starała nie odwracać głowy. To miejsce źle na nią działało. Wytwarzała się jakaś mania prześladowcza. Po wsłuchaniu się w tupot butów, wyłapała jeszcze jedną parę idącą tuż za nimi. Serce jej mocno zabiło.
Nagle ktoś położył rękę na ramieniu Severusa.

- Witaj stary Śmier...

TRZASK! Arsena odskoczyła w popłochu. Snape refleksem drapieżnika odwrócił się gwałtownie i rąbnął pięścią prosto w twarz jakiegoś osobnika. Mężczyzna jęknął przewracając się na ziemię. Twarz zasłonił dłońmi. Po nadgarstkach pociekła krew. Snape tym czasem niczym nie wzruszony masował sobie kłykcie.

- Tak witasz starego kolegę po latach? - oburzył się mężczyzna.

- Dzień dobry w tym stylu jest godne całego ciebie, Juliuszu. Jak mnie raz jeszcze nazwiesz śmierciożercą w miejscu publicznym, nie omieszkam dołożyć ci mocniej - wysyczał ściszonym barytonem wściekły Snape.

- Przecież tu nikogo nie ma! - rzucił poszkodowany wycierając krew z nosa. - Złamałeś mi nos, idioto!

Mężczyzna podniósł się na nogi i doprowadził swoją facjatę do porządku używając zaklęć. Arsena dopiero teraz zobaczyła jego prawdziwe oblicze. Facet po trzydziestce, choć ubrany jak nastolatek i niekoniecznie po czarodziejsku. Jasne sztruksowe spodnie, T-shirt z namalowanym jakimś rockowym zespołem a na to zarzucona wytarta dżinsowa kurtka. Żeby było tego mało ubiór kończył się na zwykłych trampkach pomalowanych w kolorowe wzorki. Na głowie sterczały nażelowane włosy koloru blond. Miał wodniste oczka, kilka zabawnych piegów na nosie i jasny, wpadający w rudy odcień, modnie przycięty zarost.

- Pewnie jeszcze nie raz ci złamię. Tak często mnie prowokujesz do tego, że po prostu nie mogę się powstrzymać. A w ogóle, co ty robisz na Nokturnie?

- Wędruję sobie, nie widać? Chodzenie bez celu też ma swój cel. A ty gdzie się włóczysz z takim małym towarzystwem? - przybliżył się do Snape'a - Nie za młoda jak na ciebie? - Snape zasztyletował go spojrzeniem. Odchrząknął szybko - Cześć, jestem Juliusz, geniusz nicnierobienia, Mistrz Quidditcha i zdobywca tysiąca serc pięknych kobiet - uśmiechnął się nonszalancko ukazując idealnie białe zęby. Arsenę oślepił chwilowo blask hollywoodzkiego uzębienia. - A ty, młoda damo? Jakie jest twoje imię?

- Ee.. Arsena - Juliusz ścisnął jej rękę szarpiąc mocno jakby chciał wyrwać jej ze stawu.

Severusowi pojawiła się czerwona chmurka przed oczami. Obecność kolegi zagotowała w nim krew.

- Jakaż ona urocza - ciągnął rozradowany Juliusz. - Nie sądziłam, że zacząłeś dobierać się do uczennic... - mrugnął mu znacząco.

- To moje dziecko - orzekł wściekle Snape.

- Ha, ha, ha, ha! Dawno nie słyszałem lepszego żartu! Sev, zawsze rozbawiałeś mnie do łez!

Snape niebezpiecznie zamachnął się pięścią.

- NIEEE! Nie! Tylko mnie nie bij, błagam!

- Więc przestań pajacować!

- Okej, okej... ale SEV! Której to zrobiłeś dziecko?! ALE SIĘ WKOPAŁEŚ!

Severus chwycił go za fraki i potrzasnął jak szmacianą lalką.

- Czemu drzesz się tak głośno!? - huknął mu prosto w twarz.

- DOBRA JUŻ NIE BĘDĘ!

Puścił go. Chwilę w ciszy mierzyli się spojrzeniami. Juliusz zerknął na Arsenę. I znów na Snape'a.

- Twoja córka nie jest do ciebie podobna.

- A czy ja powiedziałam, że to moja córka?

- No, tak zrozumiałem.

- To bardzo źle zrozumiałeś. Ja ją tylko zaadoptowałem.

Arsena uznała, że słowo "tylko" zabrzmiało dość grubiańsko.

- CO?! Sev... nie chcę cię obrażać, ale ty chyba przez te opary eliksirów zanikły ci niektóre szare komórki - palcem pokazał, jak bardzo brakuje mu piątej klepki.

- Za to tobie zawsze ich brakowało. O ile pamiętam cię z lat szkolnych, po skończeniu Hogwartu twój rozwój psychiczny się zatrzymał i wszystko wskazuje na to, że na tym etapie pozostanie.

- Przynajmniej ja zawsze jestem rześki i czuje się bardzo młodo - uśmiechnął się szczerze.

- To wracaj do szkoły. Może jeszcze cie tam czegoś nauczą.

- A wiesz... miałem taki zamiar. Wysłałem list do Dumbledore'a z prośbą o przyjęcie na stanowisko nauczyciela obrony przez czarną magią.

Severus miał wrażenie jakby odpadły mu wszystkie kończyny. Albus popełniłby chyba największy błąd życia zatrudniając tak nieodpowiedzialnego człowieka jakim był Juliusz.

- Chyba sobie ze mnie żarty robisz...

- Często z ciebie robię żarty, ale nie tym razem! Stwierdziłem, że umiałbym się dogadać z młodzieżą.

Snape wrzał już wewnętrznie.

- Ty musiałbyś ich czegoś nauczyć, a nie dogadywać się jak kolega! Myślisz, że Albus da ci taką pracę, kiedy mi od iks lat nie chce powierzyć tego przedmiotu!?

- Może jesteś zbyt surowy, Sev. Ja w przeciwieństwie do ciebie umiem się dostosować do każdego klimatu. Prawie w każdym towarzystwie potrafię się dobrze bawić.

- Właśnie! Ty potrafisz się tylko bawić.

Juliusz działał na Severusa jak czerwona płachta na byka. Arsena zaczynała powoli rozumieć dlaczego jej Opiekun nie darzy sympatią tego człowieka. To było kompletne przeciwieństwo Snape'a. Juliusz zadawałby się postacią bardzo kolorową, zabawną, wygadaną, miało poważną z dużym poczuciem głupkowatego humoru, którym sam Sever barwnie wymiotował. Nic dziwnego, że Severus instynktownie zmiażdżył mu nos. Nie była na świecie innego człowieka, który tak bardzo grał na nerwach Mistrza Eliksirów. Dziewczynka zagryzła wargę zastanawiając się dlaczego oni jeszcze się kolegują, skoro Snape zjada wszystkie nerwy wychodząc z własnej skóry, a Juliusz jest regularnie bity przez owego "przyjaciela". To było za trudne do przeanalizowania. Wszyscy znajomi jej Opiekuna wychodzili poza ramy normy, ale Juliusz był już totalnym wybrykiem natury.

- Co ci się stało Sev, że obudził się w tobie ojcowski instynkt? Ale... żeby tak od razu adoptować?

- Zapewne bardzo dobrze pamiętasz moją siostrę. Właśnie niańczę jej potomstwo, że tak to ujmę łagodnie.

- Ooo... No pewnie, że pamiętam... - No proszę, kolejna osoba, która znała jej rodziców! - Jaka ona była piękna... - szybkie i ostrożne spojrzenie na Snape'a. - Chyba nie gniewasz się za tamte czasy, co? Trochę już minęło, stary...

Kamienna maska.

- Zależy jak na to spojrzeć - mruknął po chwili.

- Ale na co? - odezwała się Arsena. Znów jakieś tajemnice, o których nic nie wie!

- Aaa... stare koleżeńskie sprzeczki. Chodziło o twoją... eee... matkę. To była... niesamowita kobieta. Cud, miód i różowa tęcza - rozmarzył się Juliusz.

Severus poczuł się nagle bardzo źle. Wypowiedź Juliusza przypomniała mu coś przykrego.

- Możesz się zamknąć z łaski swojej?

- Oj, nie denerwuj się tak, Sev! To było dawno i nieprawda... właściwie...

- Wystarczy! - Snape był już wystarczająco poirytowany. Może nie dlatego, że zaczął się temat o jego świętej pamięci siostrze, ale poczuł się głupio, że rozmawiają o rodzicach jego siostrzenicy. Ile ona musi zastanawiać się o co chodzi. Severus nie tylko nienawidził Juliusza za jego trzepniętą naturę, ale z czasów szkolnych miał z nim niemiłe starcie, kiedy ów przyjaciel zaczął startować bezwstydnie do Elizabeth. Snape'a szlag trafiał, gdy widział, głupie zagrywki i dziecinne podrywy w stronę jego siostry. Można by powiedzieć, że Mistrz był zazdrosny o swoją siostrę, bo nie tolerował kogokolwiek ubiegającego się o względy Elizy. Dotyczyło to także Edwarda, którego Snape nie znosił do bólu. Fakt faktem uroda jego siostry przyciągała wiele spojrzeń. Była bardzo piękną dziewczyną i nic dziwnego, że szalało za nią tylu chłopaków. Jedyne co Snape mógł zawdzięczyć Juliuszowi to to, iż pewnego dnia rozpętał pojedynek z Edwardem na środku korytarza. Przyszły mąż jego siostry został boleśnie znokautowany. Juliusz miał przez to poważne kłopoty w szkole (brano nawet pod uwagę wydalenie go z Hogwartu), ale dla Severusa zabłysnął w oczach, że wreszcie ktoś odważył się dołożyć nad wyraz zarozumiałemu Edwardowi. Dzięki temu w pewien sposób Mistrz Eliksirów nawet polubił Juliusza i zdarzały się momenty gdzie potrafili się nawet dogadywać w niektórych kwestiach. Może wydać się to dziwne, ale swojego czasu zostali dobrymi przyjaciółmi. Czas jednak robi swoje i każdy z nich poszedł swoją drogą. Ludzie się zmieniają, inaczej zaczynają patrzeć na niektóre sprawy, zmieniają poglądy. Wyjątkiem był jednak Juliusz, który pozostał szalonym nastolatkiem po dzień dzisiejszy. Żył wolny jak ptak z głową w chmurach, święcie wierząc, że praca sama się znajdzie. Kochał bawić się, podrywać dziewczyny i cieszyć się z tego co ma (a miał szczerze mówiąc niewiele). Juliusz był wersją light Dumbledore'a, któremu optymizm uderzał jak woda sodowa do głowy, tylko w przeciwieństwie do Albusa, czasem potrafił się pohamować, kiedy widział jak jego wesołkowatość drażni obecnych słuchaczy. To nie był pierwszy raz, kiedy dostało mu się w zęby od starego Snape'a. Severus widząc, że poważne rozmowy i przemawianie do rozsądku nie dają żadnych rezultatów, zmienił taktykę walki z głupkowatością Juliusza. Nie było zbyt delikatne podejście, ale bynajmniej na tyle skuteczne, że choć na chwilę przyjaciel potrafił pomyśleć, dlaczego po raz kolejny został zmiażdżony jego nos. To uspokajało na chwilę Juliusza.

- Sev, może usiądziemy gdzieś i pogadamy spokojnie?

- Spokojnie? Z tobą? To chyba jedyny żart, który ci dzisiaj wyszedł. Tak się składa, że musze jeszcze kupić parę niezbędnych rzeczy tutaj.

- Mogę wam umilić czas, a potem pójdziemy na jakieś duże lody z bitą śmietaną. Kocham lody, a ty Arseno? - zwrócił się do dziewczynki zaoferowany jak małe dziecko.

- Pewnie tak samo jak naleśniki. Obiecaj mi, że teraz chociaż niczego sobie nie złamiesz - burknął Snape.

Towarzystwo gadatliwego Juliusza Arsenie zupełnie nie przeszkadzało. Była całkiem zadowolona, że ktoś tak fajnie umila im czas w tak ponurym miejscu jakiem był Nokturn. Snape nie odzywał się prawie wcale. Kupił to co potrzebował, po czym cała trójka opuściła z ulgą Nokturn. Severus omijają wielkim łukiem "Słodki Raj" zaproponował usadowić się w mniej zatłoczonym miejscu jakim była niewielka lodziarnia. Severus nie miał na nic ochoty. Ale po chwili zdecydował się na herbatę. Juliusz wystarczająco podniósł mu ciśnienie, więc zrezygnował z kawy. Arsena i znajomy jej opiekuna zamówili wielkie lody z bita śmietaną i owocami.

- Sev, to powiedz mi jak się czujesz w roli Opiekuna?

- Normalnie, a jak mam się czuć?

- No nie wiem, bo tak patrząc na Ciebie z boku to człowiek stwierdziłby, że bliżej ci do hodowania gumochłonów z traumą i testrali po przejściach niżeli wychowania dzieci.

Arsena stłumiła śmiech. Snape siedział niewzruszony.

- Stary - ciągnął dalej kolega - ja sobie kiedyś rozważałem co by to było gdybym miał dzieci i wiesz co? To byłaby masakra... Szczerze mówiąc to sobie do końca tego nie wyobrażam... Jedna mega wielka katastrofa...

Snape skrzyżował ręce na piersi i popatrzył z politowaniem na niego.

- Rób w życiu co chcesz, ale błagam cię, żebyś już nie powielał swoich genów - przez chwilę przeleciała go wizja rozwydrzonych Juliuszątek uczących się w Hogwarcie. Nigdy!

- Jak ja tego nie zrobię, to i tak moja siostra się prędzej czy później rozmnoży. Mam tylko nadzieję, że nie z tobą, bo... nie wiem co bym zrobił... choć istnieje wiele opcji odebrania sobie życia.

Snape uniósł brwi.

- To ty masz siostrę?

- No niestety.

- Nigdy się tym faktem nie chwaliłeś...

- To gówniara, młodsza ode mnie o osiem lat - Severus szybko przekalkulować w głowie i wyszło mu, że jego siostra ma pełne 27 lat. - Nigdy jej nie poznałeś, bo zaczęła szkołę jak my już ją skończyliśmy. Poprzewracało jej się w głowie odkąd zaczęła pracować w redakcji. Wiesz, poszła na dziennikarstwo i dostała awans u boku Rity Skeeter. Mówię ci, dwie wariatki. - Snape już poznał autora bzdur umieszczanych w Proroku Codziennym. - Poza tym jest ciągle sama i bez przerwy nawija o tobie. To jest okropnie męczące.

- Przecież ona mnie nie zna.

- Nie wiem o co chodzi. Wpadła w jakąś manie czy coś... jak jej pokazałem zdjęcia nasze stare szkolne i chyba się w Tobie zabujała... Nigdy nie zrozumiem kobiet, wszystko wszystkim, ale powiedz mi jak możesz być obiektem westchnień? Bleee...

Severusowi zbiegły się brwi, próbując sobie jednak przypomnieć twarz jego siostry. Może gdzieś się przewinęła w wspomnieniach...

- ...no i w ogóle z twojego zdjęcia zrobiła sobie ołtarzyk i codziennie się do niego modli!

Na te słowa Snape zakrztusił się herbatą. Juliusz klepnął go po plecach z siłą porównywalną do wbijania ćwieka w żeliwną ścianę. Mistrzowi prawie wyszło oczy z orbit.

- Matko! - udał zdziwienie Juliusz. - O mało cię nie zabiłam. Tylko żartowałem, aż tak szurniętej siostry nie mam. Człowiek musiałby upaść na twarz, żeby wielbić twój wizerunek.

- Twój też przestaną wielbić jak jeszcze z trzy razy złamię ci nos.

- Prezencji mojej facjaty nikt nie zakłóci - odrzekł dumnie. - Mój urok przebija wszystko.

- Jasne - odburknął dla świętego spokoju.

Arsena przygryzła wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Uznała, że Juliusz mimo swojej przebijającej głupkowatości jest po prostu bardzo fajny i nie da się go nie polubić, no chyba, że ktoś jest na pozór Mistrza Eliksirów, którego mało co nie drażniło. Niestety ten typ już tak ma.

***

- Cieszysz się, że wracamy do Hogwartu?- zapytała swojego Opiekuna.

Severus splótł swoje dłonie i oparł na nich brodę. Za oknem w kuchni zawitał księżyc. Ostatnią kolację w rodzinnym domu Arsena potraktowała jako bardzo ważne pożegnanie wakacji. Dla Zgryźliwego nie miało to aż takiej wartości, choć co raz bardziej podobał mu się spędzany czas ze swoją podopieczną.

- A ty?

Uśmiechnęła się pod nosem.

- Wiesz, do niedawna jeszcze bym się cieszyła, ale doszłam ostatnio do wniosków, że wszędzie mi jest dobrze tam gdzie jesteś ty. To będzie kolejny fajny rok.

Oby, pomyślał Opiekun, posyłając prawie niewidoczny uśmiech w jej stronę.

Edytowane przez Potteromaniak0987 dnia 29-12-2011 20:58