---

Uwaga, będzie trochę offtopicowo, ale nie mogę się powstrzymać. Otóż chronicznie nie znoszę słowa "piosenkarz", ma dla mnie bardzo pejoratywny wydźwięk. Kojarzy mi się z tymi wszystkimi chłopaczkami z boysbandów, sztucznych wytworów sprytnych speców od PRu zatrudnianych przez wielkie płytowe koncerty, którzy (przynajmniej w znacznej części) nie mają za grosz głosu i talentu, ale są przystojni i to wystarczy.
Ci, których kocham, nazywam z zasady wokalistami
. Teraz, po tym przydługim wstępie, mogę napisać, że moim ukochanym wokalistą jest Marek Grechuta (to słowo na "p" nie przeszłoby mi przez klawiaturę w odniesieniu do niego, wybaczcie). Ostatnio mam też "fazę" na Mesajaha, słucham go praktycznie cały czas. Od czasu do czasu lubię też posłuchać Jacka Kaczmarskiego i Grzegorza Turnaua, ale coś czuję, że kiedyś przerodzi się to w silniejsze uczucie;d
Już z grona piosenkarzy, lubię Justina Timberlake. Wyrodził się chłopak;d Duży potencjał widzę w Sławku Uniatowskim, ma świetny głos, ale niestety jego własne piosenki są, trzeba to niestety przyznać, mocno średnie i gdyby śpiewał je ktoś inny, pewnie nie zwróciłabym na nie uwagi.